KSIĘGA RZECZY POLSKICH OPRACOWAŁ G KRAKÓW DRUK W. L. ANCZYCA I SPÓŁKI 1896 j)K im i i/^ Adwent, z łac. adocnłus, przyjście, czyli Narodzenie Chrystusa, nazywany był niegdyś po polsku czterdziesfc- nicą, ponieważ dawniej trwał jak post wielki dni 40, a za- czynał się na drugi dzień po ś\v. Marcinie. Stąd powstał zwyczaj ucztowali na gęsi pieczonej, jako w dniu ostatnim przed czterdziestnicą. A że w polskim klimacie jest to początek zimy, więc i wróżby czyniono z gęsich kości, jaka będzie zima? Z pierwszą niedzielą adwentu zaczyna się nowy rok kościeln}^^ że zaś polskim obyczajem w osta- tnim dniu roku starego czyniono zawsze wróżby na rok nowy, stąd owe wróżby zamążpójścia w przeddzień św, Andrzeja (równie jak w dniu 31 grudnia). W Krakowie podczas adwentu kapela na instrumentach dętych grywała hejnały z wieży maryackiej (ob. hejnał), na pamiątkę słów Pisma Św.: „Śpiewaj trąbą Syonie" (Caniłe tuba Sion), czyli zapowiedzianego wezwania Archanioła na Sąd ostateczny, gdy Chrystus przyjdzie powtórnie. Na Mazowszu i Pod- lasiu przez cały adwent rano i wieczorem, wyszedłszy przed dom na miejsce otwarte, grają na ligawkach (ob. ligawka), tony proste, melodyjne, które w cichy a mroźny wieczór słychać z wiosek dalekich. Lud polski, podczas adwentu, jak na Wielkanoc, idzie do spowiedzi, wesoła muzyka i śpiewki milkną wszędzie, bo jak mówi stare przysłowie o patronach, rozpoczynających adwent: „Święta Katarzyna klucze pogubiła. Święty Jędrzej znalazł, zamknął skrzypki zaraz'^. KSIĘGA R2tCZV fO SK Ch 1 — 2 — Akcyza, ob. Czopowe. Alumnat. Od słowa łacińskiego ahwrnare — żywić, wy- chowywać, alimmus — wycłiowaniec, nazywano w Polsce Alumnatami zakłady, w których uczniowie, alumni, otrzy- mywali bezpłatnie, kosztem biskupów, z funduszów ko- ścielnych lub z zapisów prywatnych: stół, mieszkanie i naukę. Pierwotnie biskupi obowiązani byli z dziesięcin młodzież, przygotowującą się do stanu duchownego, nakła- dem kościoła katedralnego żywić i wychowywać. Kościół podawał w ten sposób rękę ludziom ubogim, a szukającym nauki i poświęcenia się dla bliźnich. Nazwę Alumnatu nosi dotąd dom przytułku dla inwalidów, istniejący od czasów Władysława IV w Tykocinie na Podlasiu. Założył go sta- rosta tykociński, Krzysztof Wiesiołowski, marszałek nadw. litewski, zapisując na ten cel dobra swoje Dolistowo (o 5 mil od Tykocina odległe). Sejm z r. 1633, zatwierdzając ten zapis, wyraził się: „żeby pomienione dobra, ani cał- kiem, ani w części, na żadną inszą rzecz obrócone nie były, warujemy". W kilka lat później, Wiesiołowski prze- pisał całą ustawę dla swojej zacnej fundacyi, w której otrzymywało oddzielne mieszkania i po złp. ówczesnych 20() na rok 12-tu żołnierzy, „dobrze w ojczyźnie zasłużo- nych, katolików, szlachetnie urodzonych, skaleczonych w bitwie za Rzeczpospolitą, albo przez starość osłabio- nych", nie mających sposobu do życia. Po śmierci Wie- siołowskiego, Władysław IV w r. 1638 ustawę powyższą w zupełności zatwierdził, oddając należne pochwały szla- chetnemu obywatelowi i wzmiankując o wymurowanym przez ni<>p-() /ii;i(*/.nvin nakładem Alumnacie. Gmach ten istniejf w- sobie zwykle 16- tu inwalidów, otrzymując ycli iiilcszkaiue, opal i po 'JOO zip. rocznej pen- syi. Jest m jt-deii ze starszych w Miiropio przytułków dla zasłużonych żołnierzy. Alwar, tak zwano powszechnie gramatykę łacińską, jezuitę i języlcozna\v('(^ Emanuela — 3 — Alvarez*a. Alvarez urodził się r. 1626 na wyspie Maderze, umarł w Eworze r. 1682, gdzie był rektorem kollegium. Imię jego nabrało rozgłosu przez gramatykę, którą po raz pierwszy wydali Jezuici w Dillingen w Bawaryi r. 1674. Dziś przedstawia ona wiele wad, ale miała i zalety, a w swoim czasie była najlepszą gramatyką języka łaciń- skiego. Książka ta dość gruba, małego formatu, przedru- kowana była w Polsce w niezliczonej liczbie wydań i słu- żyła do nauki w szkołach jezuickich przez dwa wieki. Pijarzy w szkołach swoich gramatykę powyższą i dawny jej sposób uczenia pamięciowego odrzucili. Aniwersarz, z łacińskiego amiwersarium — rocznica (ze słów: annus i vcrtcre). Już dawni Rzymianie obchodzili rocznice śmierci znaczniejszych ludzi, czyniąc ofiary na ich grobach. Podobne obchody za umarłych, jako nabo- żeństwa żałobne w rocznicę śmierci, przejął Kościół kato- licki a takie „aniwersarze" często na wieczyste czasy przy kościołach polskich, zwłaszcza klasztornych, fundowane były. Aniwersarz koronacyi znaczył rocznicę koronacyi Jego Kr. Mości. Gdy córka Łokietka a siostra Kazimierza Wielkiego, Elżbieta, królowa węgierska, postanowiła zwie- dzić stolicę Św. Piotra, tak niegdyś przyjazną jej ojcu, prz^gęli ją Rzymianie i kolegium rzymskie z nadzwyczajną solennością, w oznakę zaś wdzięczności za jej kosztowne dary, którymi opatrzyła przybytki świętych, ustanowili kardynałowie na cześć tej królewskiej pielgrzymki coro- czną uroczystość pod nazwą „aniwersarz królowej". Anny świętej bractwo należało do szczupłej liczby bractw wyłącznie polskich. Sławny Jan Dymitr Solikow- ski, arcybiskup lwowski, pragnąc zachować pamięć zacnej i zasłużonej Polsce Anny Jagiellonki, żony Stefana Bato- rego, założył w r. 1678 i rozszerzał bractwo św. Anny, matki N. Maryi Panny, które papież Sykstus V potwier- dził. Pierwszym członkiem oraz opiekunem tego bractwa był Jan Zamojski, kanclerz i hetman wielki koronny. — 4 — W wieku X\'II rozkrzewiło si^ to bractwo szeroko, zwła- szcza w Krakowie, Warszawie, Lwowie, Poznaniu i Wil- nie, protegowane przez 00. Bernardynów. Później znik- nęło prawie zupełnie, wyjąwszy Krakowa, gdzie dotąd przy kościele św. Anny istnieje i podczas uroczystości kościelnych używa stroju zielonego. Archikonfraternla literacka. Historycy Kościoła po- wiadają, ze gdy Św. Paweł Apostoł w podróży do Rzymu nawrócił w Messynie wielu pogan, nowi ci chrześcijanie, dowiedziawszy się, że Matka Boska żyje na Wschodzie, wysłali do niej z hołdem kilku mężów zaufanych, których Najśw. Panna obdarzyła listem, zawierającym jej błogosła- wieństwo. Na pamiątkę tego messyńczycy zawiązali potem bractwo nazwane Maria Litterarum. Pod tą nazwą rozpo- wszechniły się obrazy Matki Boskiej, a przy nich konfra- ternie w E-zymie i innych miastach włoskich. Bractwo listu Madonny, wymagając od członków swoich znajomości sztuki pisania, przyłożyło się do szerzenia oświaty. Taki sam wpływ wywarło i w Polsce, do której zostało prze- niesione podobno za czasów Bony i zawiązało się prawie przy wszystkich znaczniejszych kościołach polskich. W War- szawie założone zostało około r. 1540 przy kościele św. Jerzego na ul. Swiętojerskiej, z którego r. 1579 przenie- sione do Św. Ducha (paulińskiego), a gdy ten zrabowali Szwedzi, przeniosło się r. 1669 do kollegiaty św. Jana, gdzie r. 1669 otrzymało kaplicę niegdyś Wolskich i Ka- zanowskich pod wezwaniem św. Krzyża, którą posiada dotąd. Członkowie tego bractwa płci obojej, znanego pod nazwą „Archikonfraterni literackiej", obowiązani są wspie- rać swoich stowarzyszonych, dotkniętych kalectwem, cho- wiekiem, dopotiia^iu' hidziom moralnym i uźytecz- ii^Niii, iinifr ozyt;i('; i pisju- po polsku, opiekować się ubo- gieiiii A <1'>\\ aiiii po zniiulyoli członkach i wychowaniem ■ fycli si<':Mt. Archiiutnia. l. .Muzyczno narzędzia. — 6 — Archiwa. Skarbiec oraz arcbiwum, gdzie przechowy- wano papiery królewskie, senatu i sejmu, nazywał się w Pol- sce Metryką. Metryka była więc koronna i litewska, obej- mowała księgi, utrz3^mywane przez kanclerzy i podkancle- rzych, zwane po łacinie lihri regestra metrica^ w których zapisywano wszelkie pisma pod pieczęcią większą lub mniejszą z kancelaryi królewskiej wydawane, zatem wszel- kie nadania, przywileje, dyplomy rozmaitym osobom, mia- stom, ziemiom, prowincyom i zgromadzeniom udzielone, darowizny, zapisy, zamiany królewszczyzn, erekcye ko- ściołów, szpitalów, potwierdzenia uposażeń, prawa na zja- zdach uchwalane, uniwersały i t. d. Księgi te obejmują akta, dotyczące całego kraju, poselstwa, przymierza, zawie- szenia broni i traktaty pokoju, także akta, dotyczące kró- lów i rodzin królewskich, a mianowicie: umowy przedślu- bne, posagi królewnom zapewniane, oprawy posagu kró- lewnych, zaopatrzenia wdów królewskich, korespondencye monarsze i t. d. Do ksiąg Metryki koronnej bywały za- ciągane czynności, które tylko pod powagą i zatwierdze- niem monarchy ważne były, jak działy dóbr, spory gra- niczne, kuratele. Od r. 1658 zaczynają się Sigillaty, czyli księgi kanclerskie, zawierające krótką treść tego, co było obszernie napisane w dyplomatach, przywilejach, paten- tach i poleceniach królewskich, z kancelaryi większej lub mniejszej wydawanych. W Metryce koronnej przechowy- wały się także księgi dawnych książąt mazowieckich. Za Jana Kazimierza Szwedzi uwieźli Metrykę Rzeczypospo- litej do Prus i Szwecyi i dopiero za Jana III zwrócono ją krajowi, część zaś miała zatonąć na morzu, a jeszcze za naszych czasów, przez starania osób prywatnych, ode- brano trochę dokumentów ze Sztokholmu. Niezależnie od Metryki koronnej, przechowywane było na zamku kra- kowskim archiwum sekretne królów polskich, w którem znajdowały się traktaty, uchwały rozmaite i koresponden- cye z dworami zagranicznymi. W r. 1613 dwaj księża Zai- — () — bieńscy, z polecenia Zygmunta III dopełnili spisu tego archiwum, w którem znajdowało się samych pargamino- wych dyplomatów sztuk 3110, oprócz fascykułów, czyli plik zwyczajnej korespondencyi królewskiej. W r. 1764 archiwum to z woli sejmu zostało przewiezione z Kra- kowa do Warszawy. O archiwach sądowych pierwszą wzmiankę mamy w statutach warteńskich pod r. 1423. Trybunały główne nie miały oddzielnych archiwów, ale papiery swoje po każdej kadencyi trybunał piotrkowski składał pisarzowi ziemskiemu w Sieradzu, a lubelski pisa- rzowi lubelskiemu. Podobny zwyczaj miały i trybunały litewskie. Wogóle sądy staropolskie, tak jak późniejsze prawodawstw^o napoleońskie, nie lubiły wiele pisać. Akta })rocesowe składały się: 1) z Rejestru, czyli księgi wpiso- wej, 2) Sentencyonarza, czyli protokółu sesyjnego i 3) De- kretarza, w którym pisarz sądu ze słów, wyrzeczonych na sesyi, pisał wyrok w całej obszerności. Taką samą oszczędność papieru i czasu widzimy w procedurze francuskiej. Sądy grodzkie i ziemskie, przyjmujące z obowiązku do akt swoich wsz3-stk(), co im tylko kto wpisać "kazał, miały archiwa obszerniejsze, zwykle w izbach sklepionych i ognio- trwałych zakładane. Starostowie grodzcy obowiązani byli pomieszczenia odpowiednie, gdzie ich nie było, budować, a gdzie już były, w dobrym stanie utrzymywać. Podko- laorzowie, wojewodowie, a nawet ministrowie wydawane pr/ / siebie dokumenta ważniejsze oddawali do archiwów li, a tylko |)apierv mniejszej wagi mogli zntr/y- ].. V ., ii u siebie. Arcy bractwo. Stowarz3^szenie osób w zamiarach reli- gijnych Inb miłosiernych zowie się po polsku bractwem • coiifrałernitas J.żeli kilka takich bractw zlą- iv>j >!.• u jedno, przybierają wtedy nazwę Arcybractwa, czyli Archikrmfraternii. Arcybractwo miłosierdzia w Krakowie / al n/one zostało ^ • ''m1.;;i i T)^ } r. w Św. Barbary, {)rzez wieko- — 7 — pomnej pamit^ci księdza Piotra Skargę, jezuitę, później kaznodzieję Zygmunta III. Zadaniem tego bractwa w po- łączeniu z Bankiem pobożnym (ob.), jest niesienie pomocy dla biednych, bez względu na ich wyznanie religijne. Przy bractwie tem była t. z. Skrzynka św. Mikołaja, czyli fundusz ze składek, zbierany na wsparcie lub posagi dla ubogich a uczciwych dziewcząt. Do sióstr i braci zapisały się imiona: Tarnowskich, Zebrzydowskich, Lubomirskich i Firlejów. W r. 1595 wpisał się w poczet bractwa król Zygmunt III z całym dworem, senatem i duchowieństwem, i domy bractwa od podatków uwolnił. W r. 1588 Sykstus V, papież, zatwierdził ustawy tej instytucyi, która będąc naj- szlachtniejszym wyrazem miłości chrześcijańskiej, już czwarty wiek niosąc skuteczną pomoc, zmniejsza brzemię niedoli i ociera łzy cierpienia w ukryciu. Królowie: Jan Kazimierz, Michał Korybut i Jan III, przywileje bractwa zatwierdzali. Senat wolnego miasta Krakowa w r. 1817 zreorganizował go zupełnie, stosując dawne ustawy do nowych potrzeb. Odtąd Arcybractwo miłosierdzia wzrasta i rozwija się ciągle, mając swoje siedlisko, t. j. izbę posie- dzeń, bank pobożny i dwa sklepy na przechowywanie fan- tów, zastawionych przez ubogich, w gmachu własnym przy ulicy Siennej. Wspiera ono ubogich wstydzących się że- brać, bez względu na wyznanie, zwłaszcza wdowy, wypo- saża 5 uczciwych dziewcząt corocznie, oporządza sieroty, wychodzące z domu podrzutków, opłaca chorym lekarzy i lekarstwa, utrzymuje 4 uczniów rzemieślniczych i t. d. Na wzór krekowskiego zaprowadzone zostały bractwa mi- łosierdzia w czasach Ezplitej po wielu bardzo miastach i miasteczkach koronnych i litewskich, a nawet po wsiach. Arcybractwo Męki Pańskiej, założone zostało r. 1595 w Krakowie, przy kościele 00. Franciszkanów, przez Mar- cina Szyszkowskiego, kanonika katedralnego krakow. Człon- kowie jego zadawali sobie najostrzejsze pokuty a miano- wicie podczas sejmów, na intencyę, aby się spokojnie od- — 8 — prawowalj i szczęśliwie kończyły, w czasie obchodu po siedmiu różnych kościołach biczowali się, również na in- tencyę całej Rzplitej, aby ją Bóg za przyczyną błogosła- wionej Salomei od Turka zabezpieczyć raczył i t. d. Starsi tego bractwa, w towarzystwie księdza i dozorującego cho- rych, co kwartał odwiedzali więźniów, niosąc im pociechę religijną i wsparcie. Oprócz tego obowiązkiem bractwa było starać się o złagodzenie kary dla uwięzionych przez wyjednanie im przebaczenia zwierzchności lub strony po- krzywdzonej. To uwalnianie więźniów odprawiano z pewną, uroczystością religijną, która na umoralnienie winowajców zbawiennie wpływała. Arsenał ob. Cekauz, czyli Zbrojownia. Artykuły hetmańskie. W wieku XVI hetmani wielcy koronni stanowili i ogłaszali artykuły prawa wojskowego, które nazwano artykułami hetmańskimi. Prawo to za Zy- gmunta III ostatecznie uporządkowane i przez sejm war- szawski r. 1609 potwierdzone, składało się z dwóch części: Pierwsza obejmowała w S'ó artykułach przepisy dla woj- ska w czasie służby polowej, druga, zawierająca artykułów^ 37, dotyczyła porządku obozowego, pochodu i bitwy. W pierw^szej znajdujemy między innemi zabezpieczenie własności mieszkańców kraju przed grabieżą żołnierstwa. Np. ryb chowanych zabierać wzbroniono pod karą szubie- nicy. Pojprlynki zakazane, „bo żołnierz ma byr me>.ny [)r/e('iw Tiicpi/.yjacielowi Rzplitej a nie przLH-iw swianu t<»w;irz\s/()wi'^. Z r<'^ulainiiivi oluizowego widzini\ u lM'tin;i]ia pierwszy ]'az zali-ajiiono, każdy winien u \ > ko- iM'- '.;()tn\\ ae, za (Iru^ieni zat rąl)i żnny żfh. "i4^^>' tne/niii swuini w (il)(łzie tow l\' i < k"i)i,'t«^ iiilal za swa źoiu;. l>tMi/,ir u i , /. wojska w yóv\ ic.oiiw To w yt rai 'UMiiu liasla <' !if. StawiaiiK' szul)ieiii('\- 1)\}(> uiuAKifii) -/, \ ii u ,1 i /.\ i pi zt"k iipiiHiw. l»z<'i'z znaleziona k;t/.uv odnieść winien w ciągu 24 godzin do sędziego, którego sługa zawieszał ją na słupie przed namiotem łietmańskim. Wszelkie nieczystości każdy głęboko zakopywać był winien. Gdy jeden wóz w marszu ugrzązł, poprzedni i zadni rato- wać go musiały. Psów prowadzić z sobą w obozie i zajęcy gonić nie było wolno. Kto robił szkodę w zbożu bez po- trzeby, odsiadywał karę „na kole". Kto puszczał postrachy między wojsko, od czci był odsądzony. Kto zabierał szyn- karzom i przekupniom żywność lub targnął się na urzę- dnika hetmańskiego, który ich dozorował, gardłem był karany. Bawienie się łupem w czasie boju karę śmierci pociągało. Kto jeńca pojmał, winien go był oddać het- manowi. Artykuły marszałkowskie. Czuwanie nad bezpieczeń- stwem miejsca, w którem przebywał majestat królewski, było głównym obowiązkiem marszałków wielkich koron- nych. Marszałek na tern stanowisku był ministrem policyi i miał władzę sądową bardzo wielką. Konstytucya z r. 1678 zatwierdziła prawo, które stanowiło juryzdykcyę marszał- ków i nosiło nazwę „artykułów marszałkowskich". Arty- kułów tych było 20. W 1-ym z nich jest mowa o zwa- dach, hałasach i rozruchach ulicznych. W 2-im o zakazie no- szenia broni buntowniczej w miejscu rezydencyi królew- skiej. W 3-im o meldowaniu cudzoziemców, zwłaszcza w porze sejmu. W 4-tym ustanowione były kary za do- bywanie broni, policzki, zasadzki i t. d. Artykuł 5- ty prze- pisywał ostrożność od ognia i gotowość ratunkową; 6-ty dozwalał muzykę tylko po domach i przy wjazdach prze- dniejszych senatorów, a zabraniał publicznego grania na trąbach; 7-my zalecał „przystojną uczciwość" względem posłów cudzoziemskich i ich ludzi. W 8-ym była mowa o imaniu awanturników przez warty marszałkowskie. W 9 tym o karaniu nieskromnej czeladzi panów. W 10-tym o bezpieczeństwie i opiece dla Turków, Tatarów, Żydów, cudzoziemców, ludu pospolitego i miejskiego, w 11-tym — 10 — o gospodach dla senatorów i posłów, w 12-tym o wypę- dzaniu włóczęgów, kosterów, oszustów i złodziei, oraz ka- raniu ich rózgami pod pręgierzem. Artykuł 13-ty mówił przeciw robieniu drożyzny przez przekupniów, 14-ty na- kazywał zamykać szynkownie o godzinie 8-ej wieczorem, 16-ty zabraniał krzywdzić kupców i kramarzy, 16-ty prze- strzegał miar i wag, 17-ty określał obowiązki cyrulików, 18- ty i 19- ty przepisywał przyzwoitość i kary za uchy- bienia w sądzie marszałkowskim. Artykuł ostatni ordyno- wał kary na białogłowy nierządne. Wogóle prawo marszał- kowskie było surowe i tylko, dzięki łagodności charakteru narodowego, nie ciężyło nigdy na spokojnych i uczciwych mieszkańcach. Artylerya polska. Naj pierwsze wiadomości o użyciu armat w Europie pochodzą z r. 1326 we Włoszech, z r. 1340 we Francyi i z r. 1346 w Niemczech. Polska była wów- czas na drodze wszechstronnego postępu i rozwoju, nic zatem dziwnego, że Długosz mówi o działach, używanych przez Kazimierza Wielkiego w r. 1366 przy oblężeniu Łucka i Włodzimierza na Wołyniu. Jan z Czarnkowa, kro- nikarz polski z owego wieku, opowiada, że podczas oblę- żenia Pyzdr przez stronników księcia mazowieckiego Zie- mowita r. 1383, puszkarz Bartosza Kosteckiego wystrza- łem z działa przebił dwie bramy miejskie i przyprawił o śmierć plebana z Biechowy, który stał na placu miej- skim, przypatrując się bitw^ie. Skutkiem tego poddała się załoga, uzyskawszy wolne dla siebie wyjście z armatą, końini i wszystkiemi rzeczami. Widzimy z tego, że w Py- zdracli r. 1383 ^wielka strzelba" była już w użyciu po o])H stroiijMli, ;i \vi(^('. musiała być w Polsce dosyć upo- wszechniona i chociaż rodzaju ani nazwy jej nie mamy, m1<' n iH.un«'i sile pocisków jiojęcie mieć możemy. Długosz, •aniu zamku wileńskiego r. 1390 przez Wi- tolo ksia/,,> r(.\v(ńvvił, brat Witolda, ugodzony z Zfi;::i->ii 1x11. -I r,| i W kościele wileńskim }u>- — 11 - cliowauy został. W wojnie z Krzyżakami r. 1410 mieli Polacy armaty i pod Grunwaldem i po tej bitwie pod Marjenburgiem (Malborgiem), gdzie puszkarz polski tak dobrze wycelował z „bombardy" do filaru w sali zamku malborskiego, ze tylko na szerokość dłoni celu chybił, za co się mszcząc, Krzyżacy, pewnego dnia wypadłszy z zamku, kilka dział polskich zagwoździli. Pod Łuckiem r. 1431 działa, zwane taraśnicami, ułatwiły Polakom przeprawę na drugą stronę Styru. Od pocisków armatnich runęło wtedy w Łucku kilka wież i znaczny kawał muru. R. 1433 oble- gając Chojnice, Polacy z dział ogromnej wielkości strze- lali potężnie i czynili wyłomy. Były też działa w robocie i przy oblężeniu Stargardu i Chojnie r. 1466, a puszkarz Jan Czech za umiejętne ich użycie został starostą choj- nickim. Jan Olbracht w swojej wyprawie do Mołdawii prowadzi parę dział olbrzymich, z których pod jedno za- przęgano 40, a pod drugie 50 koni. Obok nich ma liczną artyleryę lekką, złożoną z taraśnic, haubic i szrubnic, to- warzyszących wojsku na łożach dwukołowych. Cała ta ar- tylerya podczas powrotu do Polski po nieszczęśliwej wy- prawie pozostawiona była we Lwowie a niejaki Dobie- sław sporządził spis jej dokładny, któremu wiadomość tę zawdzięczamy. Pod Orszą r. 1514 działają armaty wpraw- dzie dość jeszcze niekształtne, ale wywierające bardzo sku- teczny wpływ na los bitwy polowej. Na wojnę pruską ka- zał Zygmunt I sprowadzić z cekauzu krakowskiego 8 kar- taunów i 2 notszlangi, które czynnie się przyłożyły do zdobycia Kwidzynia i Hollandu. Ponieważ sztuka artyle- ryjska z Włoch i Francyi dostała się najprzód do krajów niemieckich a ztamtąd do Polski, pierwsi więc artylerzy- ści, czyli jak ich u nas nazywano „puszkarze'^, musieli być w Polsce Niemcy, jak w Niemczech Włosi lub Fran- cuzi. W wieku XVI polscy puszkarze mieli już sławę po- wszechną. Bitwy pod Orszą (1514) i Obertynem (1532), gdzie kierował artyleryą „starszy nad armatą" Staszkowski, — 12 — pokazują, źe o zastosowaniu arfcyleryi do miejsca i czasu miano już bardzo zdrowe pojęcia. Następnie wsławili się w tej sztuce Mikołaj Firlej i Kościelecki. Pod Janem Za- mojskim w Inflantach, zadziwiał Niemców i Francuzów sztuką puszkarską Paweł Piaskowski. Lanie dział za Zy- gmunta I odbywało się tylko w Krakowie, gdzie król ten pod Kurzą stopą przy Wawelu założył ludwisarnię i arse- nał czyli cekauz wystawił. Ludwisarzy za Zygmunta I mieszkało wielu w Krakowie. Pomiędzy nimi najznako- mitszym był Hans Bełiem, ten sam, który dzwon największy w Polsce, nazwany Zygmuntem, odlał. Był to brat euro- pejskiej sławy odlewacza z Norymbergi Sebalda Behema. Król, ceniąc go wysoko, kazał dla niego dom wystawić w Krakowie. Za Zygmunta Augusta widzimy ludwisarnię we Lwowie i Wilnie. Ludwisarzem tego króla w Wilnie był Szymon Bocłiwie. Młyn prochowy znajdował się pod Krakowem w Czujewicach, zapewne silą rzeczki Prądnika poruszany. Niektóre działa i moździerze dochodziły olbrzy- mich rozmiarów. Stefan Batory, który był wielkim znawcą sztuki wojennej, wymyślił jakieś rozpalone kule, po 200 funtów ważące. Wiele dział odlewano kunsztownie, ozda- biając herbami, napisami i rokiem. Największemu nadawano nazwiska, podobnie jak dzwonom. W ówczesnych inwen- tarzach cekauzów królewskich znajdujemy następujące na- zwy armat: Jaszczurka, Smok, Lew, Łabędź, Bazyliszek, pMniKi. S()k(')l, Kobza, Augustus, Witold, Zygmunt. Pziad, >wik. Wiele dział służyło do strzelania knJanii Ica- mieirncini a, zwłaszcza największego kalibru, żelazo bowiem było st.nsniilcowo znacznie droższe niż dzisiaj a śi^nlki do utivv)e;i'iia art\leryi mniejsz(\ W Folsee l)(n\'iem kr('»l. • w ii- <- i)\\\ ws/Astkio wydatki na art\ler\ I '-U \'a]więks/e / d/ia! pidskieh ■■ . e . kamienne do lizia!: Zyi;innni 1 ' .):1 \'M) ,lo \Ą{) (ii 1. !;*' !xr(»lf'wslJii-,n,iis onocratyhis), którego Kluk każe nazywać Bą- ki*!!!. r. liia. na/wa ludowa pewnego gatunku ryb, które podług Uzączyńskiego mają się znajdować w jeziorze Cha- rzykoweni p^d niiolincM w województwie pomorskiem. I' ;< i' 1^ :i ' l'1'i' 'hiYui rodzajem rodziny bab- '\cli < j>hit//at//>< ii> /, ivi(M.' należą U iias do rośliu naj- — 19 — pospolitszych. Znane są więc w botanice: Babki większe albo gładkie, średnie albo kosmate, lancetowate, piaskowe, wodne i t. d. Liści, nasion i korzeni babki gładkiej lud używa na leki w licznych chorobach i liśćmi okłada rany. Babką mianują na Litwie pewien rodzaj bardzo pospo- litej i smacznej bedłki zwanej na Podlasiu i Mazowszu podgrzybkiem. W botanice znany jest podbrzeźniak czyli babka (Boletus scaher a.lh o riiffusj. Babka, na Litwie i Bia- łorusi nazwa owadu libcUuIa. Baba, góra w Karpatach zachodnich czyli Beskidzie, zwana częściej Babią-górą. Baby, staropolska nazwa grupy gwiazd, zwanych pleja- dami. Babiniec, babieniec, inaczej kruchta, przedsionek kościelny, w którym baby żebrzące siadają. Babieńcem na- zywano także w niektórych dworach garderobę. Babizna, wyraz starodawny prawniczy, oznacza spadek i dziedzictwo po babie czyli babce, tak jak dziadzizna po dziadku, oj- cowizna po ojcu, macierzyzna po matce. Babie lato, czas ciepły i pogodny w pierwszej połowie października. Przę- dza pajęcza, jaka się w tej porze ukazuje, w podaniach ludu jest przędzą z wrzeciona Matki Boskiej, rzuconą na ziemię, ażeby przypomnieć gospodyniom czas roboty koło przędziwa i potrzebę okrycia biednych sierot na zimę. Od wyrazu baba pochodzi mnóstwo nazw wsi, miasteczek i ludzi w Polsce. "VV najstarszych dokumentach polskich znajdujemy: Babica (r. 1136), Babicy czyli Babice (r. 1238), Babka i Babusza (r. 1254), Babino (r. 1221), Babin-most (r. 1281). Babińska rzeczpospolita. O dwie mile od Lublina, na drodze do Bełżyc, leży dawna, obszerna wieś Babin, od której w wieku XVI. wzięła nazwę „Babińska Rzeczpo- spolita", utworzona żartobliwie przez towarzystwo wesołej i dowcipnej szlachty. Właścicielem Babina był Stanisław Pszonka, sędzia lubelski, który wspólnie z Piotrem Ka- szowskim, także sędzią lubelskim, (obaj ludzie słynący z dowcipu, których współcześni uważali w towarzystwie — 20 — za „rajskie delicye i marcypan"; dla miłej zabawy połą- czonej z rozumnym celem karcenia śmieszności i zdroźno- ści ludzkich za pomocą satyry, byli pierwszymi założy- cielami tego stowarzyszenia. W żartobliwej rzeczypospo- litej wszystko działo się na opak. Był w niej: senat, het- mani, kanclerze, biskupi, wojewodowie, kasztelani, nomi- nacye formalne z pieczęciami rozsyłane nieraz po kraju i t. d., lecz urzędy te rozdawano tylko tym, którzy posia- dali wady wprost przeciwne potrzebnym przymiotom. Wa- leryan Trepka został doktorem babińskim dlatego, „iż kilka garncy małmazyi każe wypić w najwyższej gorączce; po- wiedział, iż pana ojca tak uleczył". Mikołaj Stradomski dowodził, iż drzewo grabowe długo moczone w krzemień się obróci i skrzesze niem ognia potrzebnego do alchemii. Został więc „chemikiem babińskim". Stanisław Korciński, który twierdził, że w Rzymie pewien kościół niedokoń- czony kosztuje już „pięćdziesiąt kroć sto tysięcy milio- nów" i że we AYłoszech „nie biją cieląt, jedno we czte- rech lat", dostał w Babinie urząd podskarbiego i referen- darza spraw cudzoziemskich. Kto z junakieryą i niezrę- cznie, będąc sam tchórzem, przechwalał się ze swego mę- stwa, tego mianowano hetmanem wielkim; kto kłamał potężnie, opowiadając swe przygody myśliwskie, zostawał łowczym koronnym. Kiedy król Zygmunt August dowie- dziawszy się o założeniu tej rzeczypospolitej, zapytał jej dygnitarzy, azali mają króla? obecny Pszonka odrzekł: ^Uchowaj Boże, ażebyśmy za życia twojego. Miłościwy Panie, mieli myśleć o wyborze innego króla dla nas. Pa- nuj Miłościwy labih:n'iskicłi, boć jeszcze DawiH powiedział: Ai'-lv ki >t, zasad.'. \\ rzeczy- — 21 — pospolitej". Założyciel rzplitej babińskiej Stanisław Pszon- ka, zmarły w 7- mym dziesiątku XVI wieku, był burgrabią babińskim, Kaszowski kanclerzem. Wszystkie znakomitości krajowe, jak wielki Jan Zamojski, Rej z Nagłowic, Jan Kochanowski, Sęp Szarzyński, Paprocki, Tarnowscy, Po- toccy, Ossolińscy, Myszkowscy różnymi czasy bywali i ba- wili się wesoło w Babinie. Miejsce zgromadzeń w Babinie nazwano Giełdą, na wzór giełdy gdańskiej. Utrzymywano tu protokóły każdego posiedzenia, w których zapisywano nominacye, ich powody, tudzież dowcipy babińczyków. Były to dowcipy często niewybredne, rubaszne i grube dla dzisiejszego ucha, ale oceniane być powinny podług miary tamtych czasów, w których dla przesadnej a często obłudnej skromności nie poświęcano wesołych konceptów. Sarnicki, który ze współczesnych zostawił nam najwięcej wiadomości o babińczykach, powiada, że dowcip ich i żarty zmierzały przedewszystkiem do poprawy obyczajów, do wyrobienia w młodzieży ogłady i rozwagi w mowie. Ci „boscy mężowie" byli zdaniem jego wytrawnymi znawcami życia i obyczajów, namiętności ludzkich i władz duszy, cnót i występków, o których lepiej od profesorów rozpra- wiali. Po śmierci Pszonki, utrzymywana długo jeszcze przez jego sukcesorów, lubo z coraz słabszym dowcipem, rozprzęgła się nareszcie rzeczpospolita babińska za czasów Sobieskiego. Miała ona swoje akta, t. j. księgę protoko- łów, których najciekawsza — od założenia do r. 1601 zaginęła. W bibliotece książąt Czartoryskich w Krakowie, przecho- wują się protokoły z lat 1601 — 1677, i takowe wydał w ca- łości dr. Stanisław Windakiewicz p. n. „Akta Rzeczypo- spolitej Babińskiej według oryginalnego rękopisu", w t. H ym Archiwum do dziejóiu literatury i oświaty w FoJsce (Kra- ków 1895 r.) i w oddzielnej książce. Autor francuski z po- czątku XIX wieku Nougaret utrzymuje, że „rzeczpospo- lita babińska" była wzorem dla podobnego towarzystwa, 'Owstałego we Francyi w wieku XVIII. - 22 — Bagnet ob. Piechota polska. Bąk ob. Pieniądze w Polsce. Bajońskie sumy. Na oznaczenie rzeczy niemożliwej do odzyskania, pieni(^dzy lub sukcesyi bez nadziei wypłaty, ustalił się w języku polskim za Księstwa Warszawskiego wyraz „sumy bajońskie". Nazwa ta i jej znaczenie po- wstało tym sposobem. W d. 10 maja r. 1808 została w Ba- jonnie zawartą ugoda pomiędzy rządem Napoleona I i ko- misarzami Księstwa Warszawskiego: Stan. Potockim, Dzia- łyńskim i Bielińskim, mocą której Napoleon, dla zasilenia wyczerpanego na ogromne koszta wojenne skarbu Księ- stwa, ofiarował mu, z mających się odebrać należności i długów, sumę 47 milionów franków, za którą Księstwo Warsz. obowiązało się w ciągu lat trzech od dnia 7 sty- cznia 1808 r. wypłacić mu 20 milionów franków z 5-tym procentem. Na tej wspaniałomyślności Napoleona skarb Księstwa stracił nie zyskał. Bo 20 milionów fr. musiał mu wypłacić gotowizną, a 47-miu przyznanych mu przez konwencyę bajońską nie podobna było od dłużników wy- egzekwować. W r. zaś 1815 kongres wiedeński sumy te przyznał rządowi pruskiemu. Bandera. Paprocki w XVI wieku określa, ze bandera jest to „chorągiew z herbem, szczególniej nad masztem okrętowym, z której kroju, barwy, malowania w herby, poznać można jakiego narodu okręt". Okręty i statki pol- skie na Bałtyku, które były własnością króla lub kupców, używały właściwych sobie bander. Bandera królewska jiiiala orła ])ialego w polu czerw oikmii. Bandera zaś ku- piecka miast polskich, miała rękę po ramię z mieczem w dłoni, w polu także czerwonem. Andrzej Borsz^owski, podpułkownik polski, mówi, że na początku XIX wieku oglądał w !ki«' '.) bandery polskie, jako zabytki prze chowywane w Tulonie. Tomasz Świecki podał rysunki dwóch bandjM' w rozprawie swojej o ziemi pomorskiej 1 111. (i«laii>ku. (Jb. Marynarka polska. rsKiei ■ — 23 — Banderia Prutenorum (chorągwie pruskie). Pod taką nazwą Długosz w wieku XV podał opis i wizerunek 56 chorągwi wojennych, zdobytych przez Polaków na Krzy- żakach w walnej bitwie d. 10 lipca 1410 r. pod Tannen- bergiem, w październiku pod Koronowem i wreszcie na Kawalerach mieczowych inflanckich r. 1431 pod Nakłem. Chorągwie te na pamiątkę zwycięstwa zawieszono w sta- rożytnej katedrze na Wawelu u grobu św. Stanisława, który, podług podania, miał podczas bitwy ukazać się w obłokach i walczącym w śmiertelnym boju z Niemcami, Polakom i Litwinom błogosławić. „Mają być one (powiada Długosz o chorągwiach) na wieczną pamiątkę przez Po- laków przechowane, a gdy się zestarzeją, przez nowe za- stąpione, aby wciąż się utrzymywało to znamię zwycię- stwa". Jakoż chorągwie te wisiały przez lat 200 w swo- jem miejscu, ale w końcu XV w. już tylko 53 ich liczono. W w. XVI Marcin Bielski naliczył ich jeszcze 51. Dzisiaj śladu po nich niema najmniejszego. Przewidując Długosz takie następstwo, polecił krakowskiemu malarzowi, Stani- sławowi Durinkowi r. 1448 chorągwie ' te na pargaminie odwzorować i do opisu dołączył, który przechowuje się jako drogocenna pamiątka dziejowa i po Długoszu w ar- chiwum kapituły przy katedrze krakowskiej. Bandura ob. Muzyczne narzędzia. Banialuka. Wyrażenie przysłowiowe w języku polskim: „pleść banialuki" czyli brednie i niedorzeczności, pochodzi od głośnego, napisanego wierszem przez Hieronima Mor- sztyna, a wydanego r. 1650 w Krakowie romansu „Histo- rya ucieszna o zacnej królewnie Banialuce ze wschodniej krainy", który wyszedł pod ogólnym tytułem książki te- goż autora: „Antypasty małżeńskie, trzema uciesznemi hi- storyami, jako wdzięcznego smaku cukrem prawdziwej a szczerej miłości małżeńskiej zaprawione". Treść książki stanowią dziwne przygody pokutującej w tajemniczym zamku królewny Banialuki i zakochanego w niej myśliwego — 24: — królewicza. Autor naśladuje wyrazami glosy dzikich zwie- rząt wśród puszczy, n. p. źabra i tura, co w każdym razie dowodzi, że nie tylko Herbersztein, ale i wszyscy pisarze dawnych czasów nie uważali żubra i tura za jedno i ta samo zwierzę. Pisarze doby Stanisława Augusta szydząc z utworu Morsztyna, przyczynili się do utrw^alenia przy- słowia o Banialuce. Zabłocki żartuje z morału wziętego z Banialuki. Węgierski w „Organach" pisze o niej: „Hi- storya ta, pozbawiona sensu, ledwie już podsędków jest zabawą". Krasicki w listach wyraża się: „Jużci czasem i w kącie pociecha się zdarza, Lepsza od Banialuki i od kalendarza". Nazwę Banialuka, nosi jedno z główniejszych miast Bośnii, niegdyś stolica baszy bośniackiego. Bannicya, kara wygnania z ojczyzny, uważana w Pol- sce za największą. Każdy kto się dopuścił czynu, pociąga- jącego utratę czci, był bezecnym (bez czci) t. j. infamisem i mógł być osądzonym na wygnanie z kraju. Prawo pol- skie rozróżniało kilka rodzajów tej kary. Bannicya wie- czna połączona z infamią, w sprawach kryminalnych, zdrady kraju, obrazy majestatu, w zbrodniach i wielkich przestępstwach, powodowała pozbawienie wszelkich praw czyli śmierć cywilną. Każdy starosta grodowy, mający prawo miecza, mógł schwytać takiego bannitę i ukarać na gardle, a tylko połączone Stany mogły bannicyę wie- czną uchylić. Bannicya doczesna, czyli mniejsza, była karą. w sprawach cywilnych, za nieposłuszeństwo wyrokom są- dowym, za gwałty, długi, naruszenie granic i t. d., była zawieszeniem w wykonywaniu praw obywatelskich, pocią- gała nie wygnanie ale wywołanie lub karę wieży, zosta- wiając przestępcy termin 12-to tygodniowy od ogłoszenia ^''i!ii i''\i '!<» pnprawy, spchiicMua- woli prawa i postarania się o zdjęcie bannicyi. Zdjąć mocen był król lub każdy sad WYŻSZY. Osadzony na taką bannicyę, gdy miał udać i " ,1'j /.nirsi. 1 i. , zwykle wyjednywał sobie — 25 — w kancelaryi królewskiej glejt czyli list żelazny, aby uni- knąć uwięzienia, któremu podlegał z mocy wyroku. Prawa z r. 1523 orzekało, ze gdyby bannita siłą nie dopuścił egzekucyi do dóbr swoicłi, wtedy starosta grodowy winien zebrać szlachtę owego powiatu zbrojną i powagę prawa utrzymać. (Yolumina leg. I, f. 407). Nietykalność domowego ogniska, cześć dla spokoju rodziny, była tak wysoko pra- wem polskiem uświęcona, źe nawet w takim razie, jeżeli szlachcic, do którego schronił się bannita, pojmać go w domu swoim nie pozwolił, to bannita pod tym dachem pojmany być nie mógł. Dymitr Sanguszko za porwanie księżniczki Ostrogskiej osądzony na bannicyę wieczną uciekł do Czech. Pogonił go Zborowski i tam zabił. Zbo- rowski, pojmany przez Czechów, został przez Zygmunta Augusta uwolniony, bo miał za sobą prawo ścigania ban- nity. Bannicya wieczna była wygnaniem ze wszystkich państw koronnych, doczesna zaś wygnaniem z pewnej części Królestwa; bannicya z miasta była t. z. wyświece- niem za bramy miejskie. Bank pobożny w Krakowie. Wiekopomnej pamięci ksiądz Piotr Skarga Pawęski założył r. 1585 w Krakowie może jedyny bank w Europie, wypożyczający pieniądze ludziom, przyciśniętym potrzebą, na zastawy, bez żadnego procentu. Do uposażenia tego banku najwięcej się przyczynił w wieku XVII Jakób Zadzik, biskup krakowski, zapisując mu 60.000 złp., a w wieku XYIII Jerzy Mieroszewski, kanonik kra- kowski, zapisem 51.000 złp. Bractwo Miłosierdzia w Kra- kowie co lat 25 obchodzi uroczyście dzień 7 października. W dniu bowiem powyższym ks. Skarga, wzruszony nędzą i łzami Magdaleny Walentowej, stolarki, mającej chorego męża i troje dzieci, ognistą wymową kaznodziejską, na nabożeństwie w kościele św. Barbary, poruszył obecnych do litości i zawiązał naprzód z siedmiu osób Arcybractwo Miłosierdzia, a potem założył kamień węgielny pod gmach tego zgromadzenia i zarazem „banku pobożnego", któremu — 26^ — ordynację j)rzepisaŁ Zastawy, niewykupione w ciągu roku po terminie, bank po upływie tego czasu sprzedaje przez licytacyę, a otrzymaną nadwyżkę zwraca właścicielowi. Szczegółowy zarząd powierzony jest dwom pisarzom, je- dnemu duchownemu a drugiemu świeckiemu (ob. Arcy- bractwo Miłosierdzia). Bartni sąd ob. Sądy. Bartny sędzia ob. Sędzia. Barwy. Kolorem umiłowonym przez Słowian wogóle, a zwłaszcza przez Polaków, był szkarłat czyli czerwień. Z tego to powodu orzeł biały był od wieków przedsta- wiany na polu czerwonem, a stąd i kolory czerwony z bia- łym uważane za narodowe. Chorągiew hetmanów litew- skich była barwy błękitnej (Gwagnin, Baliński). W her- bach szlachty polskiej najpospolitszy kolor tarcz herbo- wych był czerwony, czyli krwisty, po nim idzie kolor błę- kitny, rzadko się przytrafiają złoty i biały, a co się tycze szarego i zielonego, te były tylko w herbach z obczyzny przyniesionych. Kolor malinowy, czyli karmazyn albo ama- rant, uważany był za szlachetniejszy odcień czerwieni i dlatego stał się uprzywilejowanym kolorem dawnej szla- chty polskiej, która z upodobaniem nosiła karmazynowa czyli malinowej barwy żupany. O kim chciano powiedzieć, źe szlachcic z dziada i pradziada, mówiono, że karmazyn. Długosz powiada, iż dla ukarania starego w Wielkopolsce rodu Nałęczów za zamach na króla Przemysława, odjęto im dwa zaszczyty: prawo stawania do boju w pierwszym szeregu rycerstwa i prawo chodzenia w czerwieni. Dopiero za Kazimierza Wielkiego, po wielu mężnych czynach i^^^r,^ rodu, zwrócono mu oba zaszczyty. W ciekawym tyn cesie odmowy i {)rz\ wiMUMMiia czerwieni szlacheckiej Na- łf^ezoiii uwydatniły się ówczesne pojęcia narodu, podług kt('ir\('!i urodzenie nie wystarczało, tylko osobista zasluan '.I liil) Tiadawiila c/rst' szlachecką. Uprzywiloj' l'-ii->.i sianu ini(>s/('zańskif^n hyhi Żółta, a Że gdy >i- i — Si- wieje, ma kolor łyka drzewnego, ztąd mieszczan nazywano w Polsce łykami, tak jak drobną szlachtę, którą, źe nie stać było na drogi karmazyn, zwano „szaraczkami". W r. 1674 w bogatym sklepie sukienniczym Wilczka we Lwo- wie znajdowały się między innemi: kiry, fiolety, karma- zyny, szkarłaty, purpury, koraliny i t. d. Ulubionym kolo- rem na Litwie był błękitny, ztąd może konfederaci bai^scy używali dwóch kolorów: karmazynu i błękitnego, a kon- federacya jeneralna w r. 1812 miała uznać karmazyn i gra- nat za kolory krajowe. Pogoń jednak W. ks. Litewskiego, tak samo jak orzeł biały, była w polu czerwonem. Już za doby piastowskiej, w czasie wojny, chorągiew biała ozna- czała pokój, a czerwona zamiar walki. Książęta: Mieczy- sław, Bolesław i Henryk, oblężeni w zamku poznańskim przez Władysława r, 1145, po długim oporze, postanowi- wszy wyjść przebojem, zatknęli na zamku chorągiew czer- v/oną. Czeladź i słudzy na wojnie i od parady nosili barwę swego pana, ztąd nazywano barwą i mundury wojskowe. Na sejmie r. 1776 uchwalono dla posłów mundury woje- wódzkie czyli barwę ich kontuszów i żupanów, którą po- zostawiono do uznania i wyboru województwom. Na sejm w r. 1778 posłowie przybyli już w barwach przez woje- wództwa postanowionych, które były następujące: W. Po- znańskie: kontusz jasno szafirowy z wyłogami szkarłatny- mi, żupan biały; W. Kaliskie takiż mundur; W. Gnieźnień- skie, Sieradzkie i Łęczyckie: kontusz karmazynowy, wyłogi granatowe, żupan biały; W. Brzesko-kujawskie, poza sej- mem: kontusz granatowy, wyłogi i żupan karmazynowe; mundur zaś posłów sejmowych: kontusz karmazynowy a wyłogi i żupan granatowe; Ziemia Dobrzyńska: kontusz karmazynowy, wyłogi błękitne, żupan biały; W. Płockie: kontusz jasno- szafirowy, wyłogi szkarłatne, żupan barwy słomiastej; W. Mazowieckie: kontusz eiemno-szafirowy, wy- łogi i żupan słomiaste, guzy z literami X. M. na pamiątkę dawnej udzielności księstwa Mazowieckiego; W. Rawskie: — 28 — kontnsz szkarłatny, wyłogi czarne, źupan biały, guzy z lit. 1\.; W. Krakowskie: kontusz karmazynowy, źupan biały — na sejm kontusz granatowy bez wyłogów, kołnierz i źupan karmazynowy; W. Sandomierskie: kontusz jasno-błękitny, wyłogi szkarłatne, źupan biały; W. Kijowskie: poza sej- mem: kontusz karmazynowy, źupan i wyłogi granatowe — na sejm: kontusz turkusowy z wył. czarnemi, źupan biały; Ziemia Chełmska: kontusz zielony, wyłogi czarne, źupan słomiany; W. Wołyńskie: kontusz zielony z kołnierzem i przyrękawkami szkarłatnemi, źupan biały; W. Podolskie: kontusz majowy czyli papuzi, wyłogi czarne, źupan biały; W. Lubelskie: kontusz szkarłatny, wyłogi zielone, źupan biały; W. Podlaskie: kontusz szafirowy, wyłogi karmazy- nowe, źupan biały; W. Bracławskie: kontusz jasno- szafi- rowy, wyłogi szkarłatne, źupan biały; W. Czernichowskie: kontusz karmazynowy, wyłogi czarne, źupan biały; W. Wi- leńskie: kontusz granatowy, wyłogi i źupan karmazynowa; Powiat Oszmiański-: kontusz, wyłogi i źupan zielone; Po- wiat Wiłkomierski: kontusz i źupan szafirowy — później oba te powiaty przyjęły mundur wojewódzki; W. Trockie: kontusz granatowy, źupan i wyłogi słomiane, na sejm: kontusz szkarłatny, wyłogi zielone, źupan biały; Powiat Upicki: kontusz karmazynowy, wyłogi granatowe, źupan słomiany; Księstwo Żmudzkie: kontusz szkarłatny, wyłogi niebieskie, źupan biały; W. Smoleńskie: kontusz karmazy- nowy. wyłogi i źupan granatowe; Powiat Starodubowski: kontnsz szafirowy, źupan i wyłogi słomiane; W. Połockie: mundur ten sam co woj. Smoleńskiego; W. Nowogródz- kie: k-oniiisz s/Jcarłatny, źupan i \vyl(\i;i czarno; Pctwiat SJoiii niski: k'• Pow. Orszański z wojew. Witeb- ylo^i;! i żnpan biaic: W. Brzesko-i — 29 — litewskie: kontusz szafirowy, wyłogi karmazynowe, źupan i pas biały; W. Mścisławskie: kontusz granatowy, wyłogi niebieskie, źupan słomiany; W. Mińskie: kontusz karma- zynowy, źupan i wyłogi granatowe; Po w. Rzeczy cki tego woj. do takiegoż kontusza przyjął źupan i wyłogi białe; Księstwo Inflanckie: kontusz niebieski, wyłogi czarne aksa- mitne, źupan biały. Do powyźszycłi mundurów szlacłita jako do stanu rycerskiego należąca, przydała sobie po je- nej lub po dwie szlify złote lub srebrne. Uchwała jednak jmowa z r. 1780 znalazła to niewłaśoiwem, do oznak stopni wojskowych naleźącem i używanie szlif przy mun- durach wojewódzkich zniosła. Kościuszko nosił kokardę białą. Batalion ob. Piechota polska. BaubiiS- Nazwę powyższą nosił sławny starością i ogro- mem dąb w majętności Bordziach, w po w. Rosieńskim na Żmudzi. Przypuszczano, źe miał przeszło tysiąc lat wieku i że już za czasów pogańskich uważany za święte drzewo, odbierał cześć Żmudzinów. To pewna, źe Zmudzini i Ło- tysze stare a wypróchniałe dęby uważali do naszych cza- sów jako mieszkania duchów, którym jeszcze niedawno znoszono tam ofiary. Baublis był majestatycznym podo- bnego drzewa okazem. W r. 1811 miał już gałęzie po większej części suche, a listki na innych małe i jakby zwiędnięte. Gdy przez pastucha podpalony został, właści- ciel w obawie, żeby bez śladu nie zniknął, ściął go w r. 1812. Dziesięciu ludzi cały dzień pracowało nad jego powale- niem. Pień miał obwodu łokci litewskich 19 i cali 6, śre- dnicy przy ziemi łokci 7, wyżej 57.2. Sprowadzoną kłodę na 6 łokci wysoką, wypróchniałą w środku, ustawił Dyo- nizy Paszkiewicz w ogrodzie, pod cieniem rozłożystego dębu i zrobił z niej altanę, mającą obwodu łokci 13, cali 5, poświęciwszy ją na zachowanie zebranych pamiątek. Roz- wiesił w niej zbroje, wykopaliska z mogił źmudzkich i portrety znakomitych rodaków, ustawił też śmigownicę — 30 — z czasów szwedzkich. Dziesięć osób mogło we wnętrzu tego pnia usiąść wygodnie, a -gdy r. 1812 wkroczyła ar- mia Napoleona I, wojskowi rozmaitych narodowości oglą- dali z podziwem pień olbrzyma, zapewniając, że nie wi- dzieli nigdy dębu takiej wielkości. Starożytności, przecho- wywane w tem jedynem tego rodzaju muzeum w Europie^ opisał Dzienyiih Wileński, z r. 182B, t. III, zaś opis Bau- blisa podał Dziennih Warszawski, t. IV r. 1826. Mickiewicz w „Panu Tadeuszu" uwiecznił go także wzmianką: „Drzewa moje ojczyste! jeśli niebo zdarzy, Bym was oglądał znowu, przyjaciele starzy, Czyli was znajdę jeszcze? czy dotąd żyjecie? Wy, koło których niegdyś pełzałem jak dziecię: Czy żyje wielki Baublis, w którego ogromie, Wiekami wydrążonym, jakby w dobrym domie, Dwunastu ludzi mogło wieczerzać za stołem?"' Beczka ob. Polskie miary i wagi. BezecnoŚĆ ob. Infamia. Bezkról ob. Interrex. Bezkrólewie, po łacinie Inter regnum, czas pomiędzy pa- nowaniem jednego króla a wstąpieniem na tron następnego. Zastępujący w tym czasie miejsce króla prymas, arcybi- skup gnieźnieński zwał się po polsku bezkról, po łacinie Interrcx. W Polsce forma rządu od najdawniejszych cza- sów była zupełnie odmienną od rządów w innych pań- stwach, więc też i bezkrólewie miało u nas zupełnie inne znaczenie, niż gdzieindziej. Bezkrólewie nastąpić mogło w trzech wypadkach, t. j. albo po śmierci króla, albo pa złożeniu ;;(> przez naród, jak się stało z Henrykiem Walc- zy uszem, gdy odjechał do Francyi, albo po dobrowolnem złożeniu korony, jak zrobił Jan Kazimierz. Pierwsze bez- królewia, ki (')}(' w dziejach naszych spotykamy, było pa śmiM'. i Micc/ysfawa (inuśnego. Kyksa chciała rząds w imieniu małoletniego syna, na sposób niemiecki, ale m siała ustąpić. Po śmierci Przemysława (zabitego w Rogo-j — 31 — źnie r. 1296), Wielkopolska czyli właściwi Polanie dla za- chowania jedności obierają królem księcia krakowskiego Wacława, który był także królem czeskim. Po nim obie- rają królem Władysława Łokietka. Król był właściwie kró- lem w starożytnej Wielkiej Polsce, poza nią był księciem krakowskim, sandomierskim, pomorskim i t. d. a osoba jego była tym węzłem unii i zjednoczenia, do którego parła na- ród konieczność historyczna i najżywotniejsze jego po- trzeby oraz wspólność jejzyka i obyczaju. Łokietek za ży- cia swego jeszcze zapewnił następstwo tronu synowi swemu Kazimierzowi. Kazimierz Wielki, że nie miał potomka, także za wiedzą narodu zapewnił następstwo po sobie sio- strzeńcowi swemu Ludwikowi węgierskiemu. Naród zape- wnił Ludwikowi oddanie tronu dla jednej z jego córek, nie wymieniając osoby. Ze jednak stanowczo nie działano, więc po śmierci Ludwika w r. 1382 nastąpiło pierwsze bu- rzliwe bezkrólewie. Liczne nastąpiły zjazdy i elekcye, po Maryi obrana królową Jadwiga, a kiedy zjechała do Kra- kowa, pojawiła się moc kandydatów do korony. Naród obrał Litwina Jagiełłę na króla dożywotniego i męża dla Jadwigi. Żony Władysławowi Jagielle umierały i dopiera z ostatniej doczekawszy się naprzód córki, potem synów, starał się zapewnić tron dla tej córki, a potem już dla sy- nów. W tym celu jednał sobie szlachtę na sejmach i od miast brał na piśmie zaręczenia, że głosować będą za je- dnym z królewiczów. Po śmierci Jagiełły r. 1434 utrzymał się małoletni Władysław i wtedy złożono radę rejencyjną, wypadek jedyny w dziejach polskich. Gdy Warneńczyk zginął pod Warną, nastąpiło pierwsze tak długie, bo kilko- letnie bezkrólewie, elekcyj było kilka i wreszcie przyjął koronę Kazimierz Jagiellończyk. Kazimierz, umierając, usi- łował zapobiedz bezkrólewiu testamentem, w którym na- znaczył Aleksandra wielkim księciem litewskim a Jana Olbrachta królem polskim. Bez względu na ten testament Korona i Litwa przystąpiły do elekcyi. W Litwie bezkró- — 32 — lewie daleko krócej trwało, zaledwie kilka tygodni, bo pa- nowie, zjechawszy się, podnosili odrazu kandydata na wiel- kie księstwo. W Koronie potrzeba było sejmu elekcyjnego, więc bezkrólewie trwać musiało kilka miesięcy. Zygmunt Stary na lat 10 przed śmiercią pozwolił Litwie obrać syna swego Zygmunta Augusta wielkim księciem litewskim, a Koronie tegoż królem polskim. Po śmierci więc Zy- gmunta Starego r. 1548 nie było wcale bezkrólewia. Ze śmiercią Zygmunta Augusta następuje wielki przełom w dziejach bezkrólewia. Bezkrólewie traci cechę chwilo- wości i przypadku a pozyskuje oddzielne prawa i ustawy, jakby jakiś stan normalny, zasadniczo przedzielający jedno panowanie od drugiego w życiu politycznem Rzplitej. Po- dług tego nowego porządku, podczas bezkrólewia zmienia się cały bieg spraw narodowych.' W r. 1572 Polska tak samo jak r. 1382 po śmierci Ludwika węgierskiego, musi o sobie myśleć i króla wybierać, ale formy elekcyi nie przepisało jeszcze żadne prawo. Powstaje więc wielki nie- pokój i następuje mnóstwo zjazdów prowincyonalnych na przestrzeni szerokiej, bo już Litwa z obszernymi kawałami Rusi wsiąkła do jedności Rzplitej. Po półrocznych niepo- kojach następuje w styczniu r. 1573 w Warszawie konwo- kacya wszystkich stanów, na której uchwalono tymczasowo czas i formę elekcyi. Po elekcyi w maju r. 1573 bezkró- lewie trwało jeszcze do koronacyi w lutym r. 1574, zanim sprowadzono Henryka Walezyusza do Polski. Gdy zaś ten umknął w czerwcu do Francy i, od ucieczki tej aż do ko- ronacyi Batorego upłynęło 23 miesiące, lubo właściwe bez- królewie t. j. od czasu ogłoszenia tronu za wakujący po Henryku, trwało tylko miesięcy 7—8. Za Jagiellonów nie bywało wcale Koiiwokacyi, ale prymas, zasięgnąw^szy rady j>aii''>\v. naznaczał wprost dzień elekcyi, na którą zjeżdżał -!•' !i;ir.'i(i s/l;ipheo.ki. Teraz kiedy bezkrólewie zostało ure- iiiii, nast typują trzy sejmy: pierwszy konwo- ka vm stany Rzplitej oznaczają czas i formuj — 33 — elekcyi, drugi elekcyjny i trzeci koronacyjny. Na nieszczę- ście naród, rządząc się więcej zwyczajami i dowolnością, nie ułożył nigdy i nie napisał ścisłego i dokładnego prawa o elekcyi królów. Bezkrólewie po Stefanie Batorym trwało od grudnia 1586 r. do grudnia roku następnego, a było burzliwe i krwawe. Po Zygmuncie III trwało miesięcy 9 (od maja r. 163*2 do lutego r. 1633). Po Władysławie IV miesięcy 8 (od maja 1648 r. do stycznia 1649 r.). Jan Ka- zimierz abdykował we wrześniu 1668 r. a dopiero w czerwcu następnego roku, obrany >:ostał królem Michał Korybut Wiśniowiecki. Po śmierci Wiśaiowieckiego obrany królem Sobieski musiał iść tak spiesznie na wojnę turecką, źe nie było czasu na koronacyę. Dla uniknięcia mitręgi pozwo- lono więc Janowi III koronować się nie w Krakowie ale we Lwowie, ale gdy i na to czasu zabrakło, koronacya odbyła się na Wawelu po powrocie z wojny. Był to je- dyny w dziejach naszych wypadek, źe bezkrólewie skoń- czyło się na elekcyi nie na koronacyi i że król od elekcyi miał już wszystkie prawa majestatu. Ze względu bowiem źe nieraz odbywało się po dwie elekcye, naród był ostro- żny i zwykle dopiero koronacyę uważał za koniec bezkró- lewia a koronata za króla. Jeden Sobieski przez półtora roku sprawował królestwo przed ukoronowaniem. Bezkró- lewie po Sobieskim trwało 16 miesięcy, bo ogromna więk- szość szlachty nie chciała Augusta II Sasa, popieranego tylko przez magnatów, i trzeba było aż sejmu pacyfika- cyjnego, że*by stanął pokój w Rzplitej. Za drugiej wojny szwedzkiej było i bezkrólewie i dwóch królów razem: Le- szczyński i August II Sas. Tak samo podczas bezkrólewia po Auguście II, znowu Leszczyński i August III. Bezkró- lewie to trwało od lutego r. 1733 do koronacyi Augu- a III w styczniu r. 1734. Ostatnie bezkrólewie po Augu- ście III trwało 11 miesięcy do elekcyi Stan. Poniatow- skiego a 14 do jego koronacyi. Zwykłe sądy, ponieważ odbywały się w Polsce w imieniu króla, zatem podczas KS ĘG» RZECZY PCISK CH- 3 ft — 34 — bezkrólewia ustawały, a funkcyonowały przez ten czas tak zwane sądy kapturowe (ob.), których prawa były surowsze. Dla utrzymania wewnątrz kraju porządku i wykonywania uchwał sejmowych, stany 'zawiązywały na czas bezkróle- wia konfederacyą. Bezpieczeństwo osobiste ob. Neminem captwari. Biblioteki. W wiekach średnich naukami zajmowali się prawie wyłącznie duchowni i klasztory, a mianowicie Be- nedyktyni i Cystersi. Pierwsze zatem biblioteki w Polsce znajdowały się w klasztorach Benedyktynów i Cystersów. Ponieważ nie znano jeszcze druku, zakonnicy więc odda- wali nieocenioną zasługę dla oświaty, przepisując księgi na pergaminie. Biblioteki z takich książek, ze względu na koszt pergaminu i czas potrzebny do starannego przepi- sania, musiały być nieliczne i bardzo kosztowne. W dzie- jach cywilizacyi praca Benedyktynów została wiekopomną i przysłowiową na zawsze. Ze wzmianek dziejowych wiemy, że około r. 1024 Marcin biskup płocki darował swoją bi- bliotekę kościołowi płockiemu. Św. Stanisław biskup kra- kow^ski około r. 1050 przywiózł z Paryża zbiór dzieł do Krakowa. Św. Salomeą, córka Leszka Białego, zapisała r. 1268 książki swoje klasztorom. Przy katedrze poznań- skiej istniała biblioteka już w wieku XI. Kazimierz "Wielki nabywał książki i rozsyłał kościołom. We Wrocławiu bi- blioteka biskupia i katedralna były największe. Gosław, biskup płocki, zmarły r. 1296, wiele ksiąg zostawił. Kra- ków w wieku XIII ile miał kościołów i klasirtorów, tyle bibliotek. Było bowiem przysłowie: „Klasztor bez ksiąg — twifr'iz;i bez wojska". Niestety, miasta i IJasztory były do cza^(')\v Kazimierza Wielkiego prawie wszystkie drewniane, i vA\v\ \;\\wv, do zniszczenia. To też około r. 1260 biblio- teki l>cn('(lyUt yńslys(»i ^^^óy/a^ i w SandomitM-zu j apalnnc /ostały przez Tatai-(')\\, a napady Litwy, Rusi, \ Kr/y/.;ik.'>\\\ .1 a(l/Avino:ów i Mongołów były powodem zni- .sz('Z( ma innogicli bibliotek za doby Piastów. Za Jagielle- — So- nów wzmiariki o bibliotekach w Polsce są już tak liczne, że przytaczać wszystkich niepodobna. Teologowie, powo- łani z Polski na sobór konstancyjski (r. 1414—1418) i na bazylejski (r. 1431— 1443), powracając do kraju przywozili z sobą wiele ksiąg pisanych. Tomasz ze Strzępina, biskup krakowski, zasila biblioteki w J^rakowie, Poznaniu, Gnie- źnie i Uniejowie. Jakób z Podobieza, kujawianin, słynie w Polsce jako kunsztowny przepisy wacz. Wiek XV sta- nowi epokę olbrzymiego postępu cywilizacyi w Europie i Polsce. Przyczjmia się do tego głównie upowszechnienie papieru ze szmat lnianych i wynalazek druku w polowie powyższego stulecia. Biblioteka wszechnicy krakowskiej składa się już z kilku działów odrębnych, słynie benedyk- tyńska w Sieciechowie i w Opatowie. Przekładane są na język polski statuta, biblie i modlitewniki. Przepisują się kroniki polskie, klasycy rzymscy i t. d. Biblioteka, zebrana kosztem Władysława Jagiełły, zostaje umieszczona w Pło- cku. Wobec częstych pożarów niszczących księgozbiory w budynkach drewnianych Rudolf, uczony prowincyał Do- minikanów, muruje bibliotekę swemu klasztorowi w Kra- kowie, któremu Jadwiga z Pilicy r. 1403 zapisała na ten cel grzywien 120. Maciej z Miechowa, historyk, wystawił wielkim kosztem bibliotekę Paulinom na Skałce. Panowie, którzy fundowali klasztory, lub inni dobrodzieje sprowa- dzali znacznym kosztem dla tychże drogie pierwsze druki zagraniczne, zwane później inkunabułami (od amalmJa — kolebka). Jak była wielką ofiarność i obywatelskie poczu- cie wspierania nauki u ówczesnych ludzi możnych, posłu- żyć mogła za przykład dawna biblioteka bernardyńska w Tykocinie. W zapadłym tym zakątku Podlasia klasztor tykociński posiadał od XVI do XIX wieku około tysiąca dzieł drukowanych w końcu XV i na początku XVI stu- lecia, których kupno i sprowadzanie z zagranicy wyrówny- .^wało niewątpliwie wartości kilku folwarków. Zygmunt I Iromadził księgozbiór na zamku wileńskim, Zygmunt - — 36 — August, umierając, bibliotekę swoją, złożoną z tysiąca kil- kuset dzieł doborowych, zapisał sprowadzonym świeżo do Wilna Jezuitom, a Stefan Batory, zamieniając ich kolle- gium na uniwersytet, księgozbiór ten pomnożył. Z poza- klasztornych zaliczano do znacznych bibliotekę Radziwił- łów i książęcą w Królewcu. Zamojscy celem szerzenia oświaty w narodzie założyli w Zamościa nietylko akade- mię i bibliotekę, ale nawet takie zakłady pomocnicze, jak drukarnię i papiernię, dając świetny przykład do naślado- wania innym panom i następnym wiekom. Za Zygmuntów znane są biblioteki: Szafrańców, Wolskich, tudzież miej- skie w Gdańsku, Toruniu, Elblągu i inne. Duchowni świeccy gromadzą także biblioteki, jak Stan., Tarnowski, kanonik przemyski, lub zakupują księgi dla klasztorów, jak Aleks. Mielnicki, opat trzem eszeński. Wojny szwedzkie, tatarskie, kozackie i inne, przez lat kilka w połowie XVII wieku trwające, przez obrócenie w perzynę wielu miast, zamków, klasztorów i dworów, a z nimi bibliotek i drukarni, przez rozpędzenie szkół i zubożenie całej Rzeczypospolitej, przy- czyniły się bardzo do upadku nauk w Polsce. Wiele ksiąg i rękopisów zostało wywiezionych do Szwecyi, tak za Ka- rola Gustawa jak i później za Karola XII. W r. 1711 wzięto z Mitawy do Petersburga ksiąg 2600, które posłu- żyły do utworzenia tam biblioteki cesarskiej. Biblioteka króla Jana III w Żółkwi, (której katalog wydany został r. 1879), obejmowała około 2000 tomów. Katalogi biblio- tek, sporządzone za czasów saskich, wykazują, że r. 1756 sieciechowska liczyła około 6000, a miechowska i łysogór- ska pD 9000 tomów. Wyrównywały im bazyliańska w Wil- nie i dominikańska w Grodnie, (przemieniona w r. 1832 po kasacie Dominikanów na gimnazyalną). Wilno posia- dało kilkanaście bibliotek klasztornych i wielki księgozbiór uniwersytecki. Do większych w kraju należały: jezuicka, w Połocku, paulińska w Częstochowie, misyonarskie w Ło-| wiczu i Tykocinie. Pijarzy i Misyonarze warszawscy po- — 37 — tworzyli w XVIII wieku biblioteki, liczące do 20.000 ksiąg. Do obudzenia tego ruchu przyczyniła się głównie żarliwa, bezprzykładna w dziejach oświaty działalność i poświęce- nie księdza Józefa Andrzeja Załuskiego, referendarza ko- ronnego. Wprawdzie brat jego Andrzej Stanisław, bi- skup krakowski, nieco mu dopomógł, oddając do jego zbiorów swoje oraz nabyte po królu Janie III i prymasie Jędrzeju Olszowskim księgi, dopomagały mu tez i inne dostojne osoby, lecz wszystko to było niczem w poró- wnaniu z energią i pracą jego własną. Z ruiną swego ma- jątku i ograniczeniem pierwszych potrzeb życia, ksiądz referendarz zapamiętale zbierał książki. Nawet kiedy po upadku Leszczyńskiego r. 1734 kraj opuścić musiał i w Lo- taryngii zamieszkał, całe swoje dochody na skupowanie ksiąg obracał. Po powrocie do kraju, mając znacznie zwię- kszone dochody, dalej pracę swoją z jednakowym zapa- łem prowadził; poprzestawał na najprostszym i skąpym posiłku, aby wszystko dla książek poświęcić. Załuski nie był zbieraczem, polującym na osobliwości drukarskie, ale uczonym, który kompletował umiejętnie wszystkie działy wiedzy ludzkiej, a w zebraniu wielkiej bibioteki widział środek do podźwignięcia nauki i oświaty narodowej. Obej- mował on wielką pamięcią treść każdej książki i na ka- żdej prawie zostawił własnoręczną notatkę. Niebawem też dowiedział się naród z Kuryera Polskiego r. 1737, że w dniu 3 sierpnia, jako w dniu imienin króla Augusta III, wielka ta biblioteka zostanie otworzoną dla użytku publicznego. Jakoż odbyło się to bardzo uroczyście. Załuski mianował bibliotekarzem uczonego Daniela Janockiego, któremu dał do pomocy Jezuitę Wulfersa; sam, zostawszy r. 1768 bi- skupem kijowskim, jeszcze bardziej swoje zbiory pomna- żał.'Brat ksiąźę-biskup krakowski ustąpił mu na pomie- szczenie biblioteki swojego pałacu, niegdyś Daniłowiczów, (od którego ulica Daniłowiczowska w Warszawie wzięła nazwę), gdzie po obu stronach dziedzińca pomieszczono — 38 — w murze popiersia wszystkich królów polskich. Gdy bi- blioteka urosła do 300.000 ksiąg, kilkunastu tysięcy ręko- pisów i kilkudziesięciu tysięcy rycin, zaledwie ze współ- czesnych cesarska w Wiedniu i bawarska w Monachium mogły się z nią porównać, a nie było pierwej w Europie przykładu, aby jeden prywatny człowiek zgromadził tak potężny księgozbiór. Gdy r. 1774 uczony biskup kijowski zeszedł ze świata, pozostawiwszy 400.000 złp. długu, zajął się biblioteką rząd Rzplitej, i oddał ją pod główny nad- zór nowo utworzonej Komisyi Edukacyjnej, czyli mini- sterstwa oświaty. Nakazano, aby żadnego nowego dzieła nie wolno było w księgarniach sprzedawać, aż biblioteka otrzyma 1 egzemplarz. Gdy bibliotekarz Janocki ociem- niał, zastąpił go ex-jezuita Koźmiński, następnie poeta Kniaźnin, a w końcu ksiądz Onufry Kopczyński, Pijar i znakomity autor gramatyki polskiej. Za jego to biblio- tekarstwa r. 1795 biblioteka Załuskich została wywiezioną z Warszawy do Petersburga i wcieloną do cesarskiej, liczącej 20.000 tomów, pochodzących w połowie z Mitawy i Nieświeża. Przy pospiesznem i niestarannem pakowaniu, dużo książek zostało uszkodzonych, a potem na złych drogach około Grodna porozbijało się wiele pak, tak, źe w Grodnie korcami księgi te sprzedawano. AVedług pierw- szego sprawozdania, drukowanego r. 1809 przez Olenina, biblioteka ta po przewiezieniu obejmowała 262.640 wolu- minów, 24,673 rycin i przeszło 10.000 rękopisów. W 90 lat po })rzewiezieniu, czasopismo lluskij Archiw podało pa- miętniki Antonowskiego, w których jest mowa o uporząd- kowaniu [,ul»licznej biblioteki po jej przywiezieniu z War- szawy. Autor pamiętników, uczestniczący w tej pracy, po- wiada: ^Będąc mianowany bibliotekarzem byłej publicznej wai >/;i\\ skicj a ()l).('iiie cesarskiej biblioteki petersburskiej, znal i/.lciii w niej daleko \vi()('oj" książek, niż wykazał hi- >'' ■'■(■ I)iszin^- i inni". 'V\\ wylicza szczegółowo, że w I ii: poKskim, angielskim, liolendeiskiin, niemiec- I — 39 — kim, łacińskim, włoskim, francuskim, hiszpańskim, greckim i kilkunastu innych, wraz z rt^kopisami i broszurami, znaj- dowało si^ numerów 395,045. Sztychów i rysunków, tak oprawionych w księgi, jak w 75-ciu tekach, ogółem było sztuk 40.618 i zielników z rysunkami i przylepio- nemi roślinami 16. W tej liczbie książek uszkodzonych podczas przewozu jesienią z Warszawy 1.802. Król Sta- nisław Poniatowski posiadał bibliotekę z dzieł nowych, około 20 tysięcy tomów obejmującą. Mieściła się ona w pa- wilonie, łączącym zamek królewski w Warszawie z pała- cykiem „pod blachą", a bibliotekarzem jej był uczony ks. Jan Albertrandy. Po królu odziedziczył tę bibliotekę książę Józef Poniatowski, a od niego nabył 15.500 tomów wraz z gabinetem numizmatycznym za 7.000 dukatów dla liceum krzemienieckiego Tadeusz Czacki. Część tylko książek i dokumentów przeszła na własność Czackiego, który gro- madził w Porycku na Wołyniu niepospolite skarby. Po śmierci Czackiego cała biblioteka jego, licząca do 20.000 tomów i 9.800 rękopisów, a w tej liczbie 8.500 dzieł samej Polski tyczących, nabytą została za 12.000 dukatów przez książąt Czartoryskich do Puław. Książę Adam Czartoryski, generał ziem podolskich, miał w^ „paląca niebieskim" ,w Warszawie także piękny księgozbiór, przewieziony po- tem do Puław. Tym sposobem z kilku źródeł uformowała się bogata biblioteka puławska, która w r. 1831 przewie- ziona została do Sieniawy w Galicyi, a w 40 lat potem z Sieniawy do Krakowa. Joachim Chreptowicz w Szczor- sach, Sapiehowie w Kodniu, Mniszchowie w Wiśniowcu zgromadzili także znaczne księgozbiory, lubo wychowanie cudzoziemskie arystokracyi polskiej wywierało ten wpływ szkodliwy, że mniej dbano o książki polskie niż obce. Wy- jątek stanowiły tylko umysły głębsze i oświatę narodową miłujące, jak Czartoryskich, Działy ńskich, Ossolińskiego, Czackiego i kilku innych, ale liczba tych nie była wielka. Biblioteka Lubomirskich stała się własnością Potockich — 40 — w Wilanowie. Hr. Maksymilian Ossoliński ze zbiorów swoich utworzył Bibliotek^^ imienia Ossolińskich we Lwowie, za- pisawszy ją na użytek publiczny w r. 1817, rozszerzył gmach nabyty po karmelitankach na jej pomieszczenie i funduszami uposażył. Biblioteka ta dopiero po jego śmierci w r. 1827 j)rzewieziona z Wiednia do Lwowa zawierała wówczas 22.798 dzieł, nie licząc rękopisów, rycin, map i numizmatów. W podobny sposób Edward hr. Raczyński w r. 1827 księgozbiór 20.000 tomów wynoszący zapisał miastu Poznaniowi wraz z gmachem i kapitałem 220.000 talarów na uposażenie. Biblioteka ta otworzoną została dla publiczności 5 maja 1829 r. Na Bialejrusi wielkiej sławy używała biblioteka Jezuitów w Połocku do r. 1819^ w którym zakon ten został tam zniesiony, a biblioteka w znacznej części rozproszona, resztę zaś dostali razem ze szkołą Pijarzy. Biblioteka liceum krzemienieckiego (licząca r. 1831 tomów 34.378) po zamknięciu liceum r. 1832 przewiezioną została do Kijowa, gdzie utworzono z niej uniwersytecką. Bogate zbiory poszły tamże. Wileń- ska, która z górą 50.000 tomów zawierała, po zamknięciu uniwersytetu rozdzielona między Petersburg, Kijów i Char- ków. Biblioteka Towarzystwa przyjaciół nauk w Warsza- wie otwartą została dla użytku publicznego w r. 1811. Do najbogatszych należała biblioteka hr. Tytusa Działyń- skiego w Kórniku pod Poznaniem. Gromadzili także księ- gozbiory: Antoni hr. Stadnicki w Żmigrodzie, Józef Kuro- patnicki w Lipinkach, książę Radziwiłł w Nieborowie, Jan hr. Tarnowski w Dzikowie, Platerowie w Daugieliszkach, Borchowie w Inflantach, Krasińscy, Zamojscy, Przeździeccy w Warszawie, Wiktor Baworowski we Lwowie, Gwalbert Pawlik()W.ski w Medyce, Piotr Moszyński w Kr;\lc(n\io, ih\- staw Zieliński w Skępem, Aleksander Chodkiewicz w Mly- nowie na Wołyniu. Tyszkiewiczowie w Swisloezy i Ło- hojsku ii;i Litwie. Konstanty Swidzińsjd zf^roiiiadzil w C\\o- dorkowie na ('kminie ksie^irozhi,')!-^ 18.000 tomów liczący, — 41 — przewieziony potem do Sulgostowa w Królestwie, stam- tąd do Chrobrza Wielopolskich, przez których zwrócony został rodzinie Świdzińskiego, a ta, spełniając wolę ś. p. Konstantego, aby biblioteka otwartą była dla użytku nau- kowego w Warszawie, odstąpiła ją za stosownymi warun- kami ordynacyi Krasińskich. Do najbardziej obfitujących w rzadkie druki polskie należały biblioteka, zebrana przez Cypryana Walewskiego i podarowana Akademii um. do Krakowa i Emeryka Czapskiego, przewieziona ze Stańkowa do Krakowa. Znaczny księgozbiór zebrał także (10.000 tomów) Zygm. Gloger w Jeżewie i Aleksander Jelski w Za- mościu na Litwie. Największych bibliotek polskich dzisiaj jest 5: uniwersytecka czyli t. z. „Główna" w Warszawie, Jagiellońska oraz ks. Czartoryskich (dawna puławska) w Kra- kowie, zakładu Ossolińskich we Lwowie i dawna Załuskich wcielona do cesarskiej w Petersburgu. Sporo wiadomości o bibliotekach naszych zebrał Franc. Radziszewski w książce p. n. Wiadomość historyczno- statystyczna o bibliotekach i archi- wach. Kraków r. 1875. Biczownicy. Biczowanie się w celu stłumienia namięt- ności i umartwienia ciała było już od XI wieku prakty- kowane na zachodzie Europy przez zakonników, ludzi świeckich a nawet monarchów. Dopiero w r. 1260 we Wło- szech ukazało się pierwsze bractwo biczowników publicz- nych i nagle urosło w całe tłumy, przebiegające Francyę, Niemcy i Włochy. Nie upłynęło roku, gdy biczownicy pielgrzymujący po Niemczech nawiedzili i Polskę. Długosz, powtarzający relacyę współczesnych kronikarzy, tak nam ich opisuje: „Ludzie, do tego bractwa należący, chodzili procesyami z zakrytemi głowami nakształt mnichów, a ob- nażając się po pas, smagali jedni drugich po plecach bi- czyskami kręconemi z poczwórnych rzemyków, mających w końcach węzełki. Obchodzili stacye, odpusty i czynili dziwne nabożeństwa, śpiewając pieśni, każdy w swoim ję- zyku, niestworne i grube; była to bowiem hałastra ludzi — 42 — rozmaitego plemienia i języka. Sami się nawzajem, nie bę- dąc księżmi, słuchali spowiedzi i odpuszczali sobie naj- większe grzechy. Gdy zaś to bractwo przybyło do Kra- kowa, po zwiedzeniu kościołów i dostąpieniu niby odpu- stów, natychmiast z niego wynosić się musiało. Prandota bowiem, biskup, zagroził onym biczownikom więzieniem, gdyby natychmiast z miasta nie ustąpili. W innych także dyecezyach polskich wyśmiani zostali i pogardzeni, gdy Janusz, arcybiskup gnieźnieński, i inni polscy biskupi wraz z książętami polskimi powydaw^ali zakazy, ażeby nikt pod ciężkiemi karami i utratą majątku nie łączył się z tą sektą gorszącą. W r. 1351 z obawy powietrza, grasującego na Węgrzech, zgraja biczowników z chorągwiami i śpiewem zawitała do Polski, ale za zgodną uchwałą biskupów pol- skich wypędzona z Polski ta sekta i bullą apostolską znie- siona". Około r. 1587 ojcowie Jezuici wprowadzili na nowo zwyczaj dobrowolnej pokuty przez udręczenia cielesne t. j. biczowanie się, noszenie włosiennic i pasków drucia- nych. Kiedy r. 15S6 odprawiano uroczyste suplikacye dla odwrócenia nieszczęść, chrześcijaństwo dotykających, brac- two miłosierdzia, do którego należało wiele najznakomit- szych osób senatorskiego stanu, postępując rzędem, biczo- wało się. R. 1603 w Krakowie, podczas jubileuszu Kle- mensa Vni papieża, Zygmunt III z bractwem miłosierdzia, worem okryty, obchodził wszystkie kaplice, biczując się, i krzyżem leżał. Zachowywali ten zwyczaj i synowie jego: Władysław IV i Jan Kazimierz. Szczególniej atoli odzna- czało si.^ piękną muzyką i wytrwałem biczowaniem l)r; tw(. >\v. Anny w Krakowie, które co piątelv w wiełk poś' ic podczas śpiewania psalmów pokutnydi li-zykrotnie najiiu»ciii(^j się chłostało. (iJy w dni initN^opustiu* jedni oddawali si(^ hcz^riinicziK^j wł-solości i hulankom, jedno- ozośnio k()ści('>l ś\\. ilaihary Tii(» in('>i;l w swyeli murach p/y swojego CZasu biczOWnik, ac- im — 43. — w pamiętnikach swoich wspomina, że r. 1638 król Włady- sław IV niektóre groby Pańskie w Warszawie odwiedził, a wieczorem w czasie procesyi między kapnikami dyscy- p)liny zażywał. Biczujące się niegdyś bractwo kapników przechowało dotąd w Krakowie starożytny swój ubiór, w którym występuje corocznie w procesyi Bożego Ciała, obchodzonej w grodzie jagiellońskim z taką okazałością, jak nigdzie. Bobrowe gony ob. Gony bobrowe. Bogarodzica. Pod taką nazwą znana jest najstarsza religijna pieśń polska, będąca zarazem najdawniejszym za- bytkiem polskiej poezyi i muzyki. Kto ją ułożył, niewia- domo. Długosz, piszący o niej w XV wieku, zowie Boga- rodzicę śpiewem ojczystym, pieśnią narodową (patrium car- men)^ ale nie wspomina wcale, aby ułożona była przez św. Wojciecha. Wiadomość tę spotykamy dopiero u Jana Ła- skiego, kanclerza, który Bogarodzicę po raz pierwszy dru- kiem ogłosił na czele statutu swego w r. 1506. Że jednak za czasów św. Wojciecha żaden jeszcze naród zachodniego obrządku pieśni kościelnych w języku własnym nie posia- dał a w Polsce dopiero w wieku XV powstały takowe, od epoki św. Wojciecha zaś do Łaskiego upłynęło całych pięć wieków, niema zatem żadnych dowodów, aby pieśń Bogarodzica z X wieku pochodziła, a, przeciwnie, są wska- zówki, że jest utworem z wieku XIII lub XIV. Najstarszą wzmiankę o niej podaje kronika walki króla polskiego Władysława • z Krzyżakami r. 1410, podług której całe wojsko polskie, idąc na bój śmiertelny, pieśń tę ze łzami śpiewało. Z czasów późniejszych są także wzmianki wie- lokrotne, że rycerstwo polskie przed rozpoczęciem bitwy hymn do Bogarodzicy podnosiło. Najstarsze, jakie się do- chowały, mamy z XV wieku 4 odpisy pieśni powyższej. Dwa z nich, z początku XV wieku pochodzące, znajdują się w bibliotece Jagiellońskiej w Krakowie. Trzeci rękopis Bogarodzicy „warszawski" znajduje się obecnie w biblio- — 44 — tece publicznej w Petersburgu. Czwarty z nutami odszu- kany przez Aleks. Przezdzieckiego w Częstochowie. Cała pieśń znana z odpisów i druków wieku XVI i XVII, zło- żona jest z 20- tu zwrotek i, jak się zdaje, nie powstała od razu, lecz urabiała się i rosła stopniowo w różnych czasach. Najstarszym jest początek pieśni. Pierwsza zwrotka z 5-ciu wierszy zawiera prośbę do Maryi Panny o wyje- dnanie nam u Syna odpuszczenia grzechów. Druga z 6-ciu wierszy jest modlitwą do Syna Bożego (Boźyca). Obie te zwrotki stanowią część 1-szą Bogarodzicy, liryczną, odrę- bną od reszty tokiem, myślą i odśpiewem. „Kyrie elejson". Po niej, od zwrotki 3-ej do 15-ej włącznie, następuje część wtóra, opisowa, składająca się z dwóch pieśni wielkanoc- nych o zmartwychwstaniu Pańskiem i umęczeniu, które położyły kres trudom, jakie „Adam boży kmieć" cierpiał, i przywiodły go do szczęśliwości wiecznej. Po tych dwóch częściach idzie ostatnia, najpóźniejsza, obejmująca modli- twy do Św. Wojciecha, św. Stanisława, wszystkich świę- tych, za króla i jego rodzinę, dodawane od połowy XV wieku, odpowiednio do miejsca i okoliczności. Dotąd jeszcze pieśń Bogarodzica jest śpiewaną u grobu św. Wojciecha w katedrze gnieźnieńskiej. Że jednak do XV wieku w ko- ściołach katolickich śpiewano tylko pieśni łacińskie, Boga- rodzica więc należy do tych najstarszych w Polsce, które początkowo śpiewane były poza kościołami, w klasztorach, w domu, lub przez rycerstwo w pochodzie. Studya o pie- śni Bogarodzica pisali: Aleks. Przezdziecki, W lad. Nflning, A. Kalina, Roman Piłat, M. Bobowski i Adam Ant. Kryń- ski. Muzykę przekładali z klucza dawnego na dzisiojszy rozmaici, ale po większej części błędnie, dopiero najuiiiie- jętnifj dopełnił to Al. Poliński w Warszaw io i podał w Imi- oyklt-tKMlyi pr)\vs/(^(dniej, tom IX, sir. 1(>. Dliii^nsz talv opi- •'^'ijc j-or] r. 1 );;j z\vy<^ięstwo kini(>fd k-iijawskicli luui Krzy- żakaiin iiilhtiicl.itm, kt('>r/,y Kujawy pustoszyli: ^A zaśpie- V ojczysta pieśń Bogarodzica, kiórej brzmienia po- — 45 - wtórzyły okoliczne lasy i pola, mała garstka z przeważną liczbą, bezbronni z uzbrój onem wojskiem, wieśniacy z ry- cerzami, tak możnie i ochoczo wzięli się do rozprawy, (na polach wsi Dąbki nad rz. Wierszą koło Nakła, iź mnie- małbyś, że to starzy wysłuźeńcy z młodym i niedoświad- czonym żołnierzem a nie gmin wiejski z rycerstwem wpra- wnem do boju toczyli walkę. Nastąpiła rzeź straszna, a gdy przednia straż nieprzyjaciela legła pod mieczem, pierzch- nęli wszyscy Inflantczycy, porzuciwszy obóz". W innem miejscu, mówiąc o zwycięstwie Polaków w r. 1435 pod Wił- komierzem nad wojskiem Świdrygiełły z Czechów i In- flantczyków złożonem. Długosz wyraża się: „Rycerstwo polskie obyczajem przodków zagrzmiało pieśń Bogarodzica, a prześpiewawszy kilka wiersz}^, spotkało się z nieprzyja- '"ielem..." Bogaty-wieczór ob. Nowy Rok. Borysz ob. Litkup. Bractwa kupieckie, tak wogóle nazywano w Polsce towarzyszenia kupców, istniejące po większych miastach polskich już za doby piastowskiej. W Poznaniu, który był stolicą Wielkopolski, mamy ślady bractwa kupieckiego w wieku XIV. W w. XVI i XVII istniały tam dwa brac- twa kupieckie: jedno złożone z kupców, handlujących su- knem i wogóle wyrobami wełnianymi, drugie zaś z kup- ców, handlujących wszelkimi innymi przedmiotami prócz wełnianych. Bractwo pierwsze posiadało przywileje: Kazi- mierza Jagiellończyka z r. 1483, także Jana Olbrachta i Władysława IV. Kazimierz i Jan Olbracht zasłaniają kupców przeciw krawcom, wdzierającym się w ich prawa. Władysław IV zatwierdził statuta, według których han- dlować mogą towarami wełnianymi tylko kupcy, którzy się handlu nauczyli i wskutek tego do ksiąg bractwa za- pisani zostali. Bractwu drugiemu Stefan Batory przepisał, aby wybierało czterech kandydatów, z których magistrat zatwierdzał dwóch na starszych czyli seniorów bractwa. — 46 — Za Sobieskiego przydano do statutu obostrzenia, np. ze czJonek bractwa nie może być jednocześnie rzemieślnikiem, chyba gdyby był pasamonik. Nikomu handlu otwierać nie wolno, kto do bractwa nie należy. Nikomu oprócz człon- ków bractwa nie wolno być faktorem kupca zagranicznego. Żaden członek bractwa nie może oszukać drugiego członka, pod karą wykluczenia z bractwa, co równało się wygnaniu z miasta. Po śmierci każdego członka żonie jego wolno było handel utrzymywać, jednakże synowie, chcący być kupcami, powinni byli do bractwa wpisać się. Postano- wienia bractwa powinny być w tajemnicy utrzymywane. Kupcy poznańscy wolni byli od ceł zamkowych i kaszte- lańskich. W r. 1480 „Komisya dobrego porządku" uzupeł- niła statut tego bractwa licznymi dodatkami. Zakazano proch trzymać w tych miejscach, do których chodzi się ze światłem. Kupcom chrześcijanom pozwolono trzymać tylko czeladź z chrześcijan. Kupcy katolicy porównani byli w prawdach z grekami. Świece woskow^e i stoczki wolno było brać tylko z fabryk krajowych. Kupcy korzenni nie mogli sprzedawać artykułów aptekarskich, tak samo apte- karze, do bractwa należący, nie mogli handlować korze- niami i winem a tylko w niektórych miastach mogli fa- brykować świece woskowe. Miary i wagi musiały być po- dług prawa koronnego. Bractwo kupieckie w Poznaniu w wieku XVI i XVII liczyło około stu członków, których liczba potem w wieku XVIII nie wiele nad trzecią częśó tej cyfry przenosiła. Bractwa strzeleckie ob. Kurkowe Towarzystwa. Bractwa rzemieślnicze ob. Cechy. Bractwo. W j fizyku staropolskim nazywano bractwem każde stowarzyszeni.', związek ścisły osób dla wspóhu^i^o celu. Dążność do stowarzyszania się była tak dalece silnie rozwiniłjta. źe bidnnść miast składała się prawie z samych l)r.M't\\. \\'m-('.!*- \vtkit> dawno bractwa podzielić można ii;i c/tciy l:,I('i\\ii(- rodzaje, a mianowicie: 1) religijno-do- — 47 — broczynne, 2) kupieckie, 3) rzemieślnicze i 4) strzeleckie. Bractwa religijno-dobroczynne były poprostu stowarzysze- niami gorliwych chrześcijan w danej miejscowości lub przy pewnym kościele, którzy przepisali sobie ustawą pe- wne cele religijne i obowiązki dobroczynne. Pierwsze bra- ctwa tego rodzaju powstały we Francyi na początku wieku XIII. Najwcześniejsze bractwo Najśw. Panny miał założyć Odon, biskup paryski, zmarły r. 1208. Do Polski bractwa religijno-dobroczynne przeszły w wieku XIII, zakładane na wzór rzymskich, po miastach i wioskach, przy kościo- łach parafialnych i klasztorach. Miały one nazwy i przy- wileje bractw rzymskich a przyjmowane do nich były osoby płci obój ej bez różnicy stanu i wieku, co wobec przesądnej kastowości średniowiecznej tworzyło z nich ważny i skuteczny czynnik społecznej jedności i oświaty. Bractwo zwało się po łacinie confraternitas lub congregatio. W samym Krakowie od wieku XIII do XVII było zało- żonych i istniało bractw religijno- dobroczynnych 36. Z tych dwa: N. P. Maryi przy klasztorze św. Marka i Wniebo- wzięcia N. M. Panny, przy kościele tegoż nazwiska w rynku, były najstarsze, bo sięgały czasów Bolesława Wstydliwego. Bartłomiej z Przemyśla kaznodzieja u św. Trójcy w Kra- kowie, pierwszy zaprowadził w Polsce i Krakowie r. 1585 bractwo Różańca Św., do którego przystępowała najwięcej młodzież akademicka i lud prosty. Bractwo to tak się szybko rozkrzewiło po kraju, iż po latach kilkudziesięciu nie było już prawie żadnej parafii w Rzeczypospolitej, gdzieby nie istniało. Przepisy tego bractwa zalecały mię- dzy innemi wpisanie się do Szkaplerza, tudzież aby spo- tykający się w drodze pozdrawiali się zawsze słowy: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus". Młodzież akademicka, należąca do tego bractwa, obchodziła w Wielki Piątek 7 kościołów, mając na czele synów senatorskich lub możniej- szych obywateli krakowskich, przybranych w białe kapy płócienne i zawieszone na piersiach czerwone sukno, na - 48 — którem pomieszczony był wizerunek błogosławionego Jana Kantego i bereł akademickich. Król Władysław IV był prefektem bractwa Oczyszczenia N. M. Panny w "Warsza- wie, a dwaj jego bracia, Jan Kazimierz i Karol Ferdynand, urzędy asystentów w niem sprawowali. Do najgłówniej- szych bractw w Polsce należały: 1) Arcybractwo Miłosier- dzia w Krakowie, 2) Sodalisów maryańskich, 3) Arcybra- ctwo Męki Pańskiej, 4) Archikonfraternia literacka i 5) św. Anny. O tych pięciu bractwach znajdują się oddzielne w niniejszej księdze artykuły. Były jeszcze: Trójcy Św., zwane arcybractwem Trynitarzy, N. Sakramentu, Serca Jezusowego, szczególnie w zakonie Wizytek, św. Krzyża, Różańca, Szkaplerza, Niepokalanego Poczęcia N. Bogaro- dzicy, Siedmiu boleści N. Panny, Opatrzności Boskiej, Po- cieszenia N. Panny, Ratunku dusz, św. Antoniego Padew- skiego, Św. Tekli, Imienia Maryi przy katedrze wileńskiej, Św. Łazarza przy katedrze łuckiej dla posługi chorym nę- dzarzom, Św. Rocha dla opatrywania w zaraźliwej choro- bie zostających. W wieku Xyil nie było już prawie ko- ścioła w Polsce, przy którym nie istniałoby bractwo jedno lub kilka. Przy kościele jezuickim w Kaliszu istniało bractw 12. Wszystkie miały swoje statuty, księgi brackie, książki do nabożeństwa, przełożonych czyli starszych, skar- bony i sesye, na których wybierano zarząd, przyjmowano nowych członków, sprawdzano rachunki dochodów i wy- datków. Działalność niektórych bractw "była wielce poży- teczną i postępową w swoim czasie, np. bractwo Ratunku • lusz izyścowych miało zadanie grzebania ubogich zmar- łych. Niektóre były instytucyami iiorganizowanej pracy i niesienia pomocy w najcięższych chwilach niedoli ludz- kiej, były więc objawem szlachetnych uczuć i cnót da- wnego świata. Niektóre zakony protegowały pewne brac- twa. Tak: 00. Dominikanie bractwo różańcowe, Karmelici szkaplerzne. Bernardyni bractwo św. Anny. Brakteaty ob. Pieniądze w Polsce. — 49 — Bronne ob. Mosty. Brzeszczot ob. Szabla. Budnik. Tak nazywano na Litwie i Rusi mazurów, osiadających tam na prawie czynszowem wśród lasów. Zwykle osadnicy ci, tak z włościan jak zagrodowej szlachty, wziąwszy grunta w lasach obszernych, zaczynali od posta- wienia sobie „budy" na mieszkanie, (od czego poszła ich nazwa), potem krudowali, czyli karczowali na pole ozna- czone części lasu i zajmowali się następnie wypalaniem smoły, terpentyny, potażu, węgli kowalskich, wyrobem klepek, gątów, dranic, desek. J. I. Kraszewski pod tym tytułem napisał piękną powieść, w której dał obraz życia takiego budnika. Budnicy polscy przez kilka wieków na- pływali licznie w pustkowia Litwy i E-usi i przyczynili się bardzo do rozszerzenia rolnictwa w leśnych prowincyach, ale osiadając zawsze małemi gromadkami, wsiąkali w lu- dność miejscową, przyjmując jej mowę i ubiór. Budowniczy, urzędnik za dawnych czasów w "Wiel. Ks. Litewskiem, do którego należało czuwanie i dozór nad wszystkimi budynkami publicznymi. Hartknoeh i Lengnich liczą go do urzędników ziemskich, kładąc za wszystkimi. Lengnich w^spomiua tylko po nim leśniczego. W znacz- niejszych miastach koronnych i litewskich budowniczy na- leżał do składu urzędników miejskich. Kromer pisze: iź budowniczowie wybierani są (jeden lub dwaj) z pomiędzy rajców a należy do nich pobór podatków i utrzymanie budowli. Bułat, szeroka szabla turecka. Nazwa pochodzi od wyrazu perskiego pulad — stal, stąd szablę lub miecz per- ski z szeroką głownią, z wybornej polerownej stali, zwano bułatem. Miecze takie i szable były rozszerzone ku koń- cowi. Pisarze dawni polscy, przejąwszy z perskiego ten wyraz, używali go pospolicie i w znaczeniu stali. Mówiono więc: bułatowa tarcza, bułatowe zwierciadło, bułatowy miecz, czyli z wybornej, polerownej stali. KSIĘGA RZECZY POL'-K tR 4 — 50 — Buława, wyraz pochodzenia tatarskiego, oznacza w ję- zyku polskim maczugę, laskę niedługą z gałką na końcu^ symbol godności, władzy hetmańskiej. Jak buław mogli używać tylko hetmani, tak wyłącznie regimentarze, pułko- wnicy, rotmistrze, porucznicy i chorążowie używali buzdy- ganów. Pomiędzy buławą a buzdyganem ta zachodziła różnica, że gałka u buławy bywała zwykle okrągła, nie- kiedy misternie ozdabiana i drogimi kamieniami wysadzana, zaś buzdygany, także często srebrne lub pozłociste, koń- czyły się gałką kształtu gruszki, podłużnie pokarbowanej. Karby te czy liście buzdyganu zwały się piórami, których zwykle było 6-8, (od gruszkowatego kształtu gałki na- zwali Turcy gruszki bonkrety huzdygan-armadu, czyli gru- szka-maczuga). Jak urząd kanclerski nazywali Polacy „pie- częcią", marszałkowski „laską", tak hetmański „buławą". Buławie, znaczyło hetmanić, przywodzić wojsku. „Buława wielka" oznaczała urząd wielkiego hetmana, buława mniej- sza czyli „polna" — urząd hetmana polnego. Buławy het- mańskie przechowują się dotąd jako drogocenne pamiątki w możniejszych domach polskich, w muzeach szwedzkich, zabrane z Polski podczas wojen. Niektórzy hetmani skła- dali je jako wota przy cudownych obrazach. Tak Marcin Kalinowski, hetman polny koronny, powróciwszy w r. 1651 z niewoli kozackiej, buławę, drogimi kamieniami sadzoną, przy obrazie N. Panny jasnogórskiej zawiesił. Wielka zło- cista buława, turkusami sadzona, złożoną tamże została przez Stanisława Potockiego, przezwanego Rewerą, het- mana w. kor. Królowie polscy dla okazania swej łaski zwierzchniczej posyłali buławy w darze hetmanom Ukrainy. Tak Batory miał posłać Bogdanowi buławę z buńczukiem i chorągwią, Zygmunt III Konaszewiczowi Sahajdacznemu, Michał Korybut Michałowi Hanence. Miasta polskie, osia- dłe na prawie magdeburskiem, otrzymywały buławy spra- wiedliwości. Starsi i mistrze w cechach rzemieślniczych noszą podczas uroczystych procesyi buzdygany. „Sławetne — 51 - zgromadzenie kupców miasta Warszawy" posiada 2 takie odznaki. W okolicach, zamieszkanych przez drobną szla- chtę, wybierany przez nią porucznik, który w czasie po- spolitego ruszenia drużyną miejscową dowodził, gdy chciał zebrać sąsiadów na naradę, posyłał swój buzdygan do naj- bliższego szlachcica z zapowiedzią miejsca i czasu zebra- nia, ten znowu odsyłał natychmiast sąsiadowi, a tak bu- zdygan, okrążywszy okolicę, jako widomy znak rozkazu i symbol kary na nieposłusznych, powracał do porucznika. Zupełnie w podobny sposób, który jest zabytkiem staro- żytnych polsko-słowiańskich wici, zwołują się górale pol- scy obesłaniem laski sołtyskiej lub wójtowskiej, którą kła- dąc w każdym domu na stole, woła przynoszący, np.: „Dziś o północku wielka gromada!" Buńczuk, sztandar turecki z ogona końskiego, na wy- sokiej lasce zawieszonego, zamiast chorągwi służący. Przed Iniszami, będącymi w stopniu wezyra, noszono buńczuk ze złotą gałką i trzema ramionami, u których wisiały bogato oprawne trzy ogony; przed sułtanem noszono buńczuk siedmioogonowy. Niższych stopni baszowie mieli buńczuki pojedyncze lub podwójne. Polacy, gromiąc Turków, zdoby- v/ali ich buńczuki, stąd buńczuk z wojny przyniesiony, należał do znamion zwycięstwa i zwykle zawieszany bywał wysoko w kościele parafialnym wojownika, który go zdo- był. Zwyczaj noszenia buńczuków przeszedł następnie do Polski, a mianowicie w pochodach i wyprawach wojen- nych przeciw Turkom i Tatarom noszono przed hetma- nem wielkim buńczuk dwuogonowy, przed polnym zaś po- jedynczy. Sobieski tak przywykł do tego, że nawet gdy został królem, nie ruszał na wojnę bez buńczuka. Gdy rokosz Jerzego Lubomirskiego poddał się kr. Janowi Ka- zimierzowi i nastąpiła zgoda, wówczas (d. 22 lipca 1663) nastąpiła ceremonia strzaskania buńczuka marszałka roko- szowego i spalenia akt rokoszowych. Polacy buńczukami, oprawnymi w złoto, srebro lub mosiądz pozłacany, ozda- 4* — 52 — biali swoje szyszaki lub zawieszali na piersiach swych koni. Buńczuk biały był naj strój niej szy. Od nazwy buńczuk po- wstały w języku polskim wyrazy: buńczuczny, buńczuczno, buńczuczyć się, znaczące to samo, co pysznić się, junaczyć. Bogatsi mieszczanie lwowscy, jak to widzimy z dzieła Wł. Łozińskiego p. n. „Patrycyat", używali także dla parady buńczuków „pod gardło koniowi". Burgrabia (z niemieckiego BurggrafJ, namiestnik czyli zastępca starosty grodowego. Burgrabia grodowy (po łac. Burggravius capitanei) należał do urzędników grodzkich i był mianowany przez kasztelana lub starostę, których zastępował i w nieobecności ich czuwał nad zamkiem. Wi- dzimy burgrabiego w grodzie kaliskim r. 1305, w czchow- skim r. 1356, w wieluńskim r. 1386. Ustawa z r. 1507 określiła bliżej jego obowiązki. Utrzymywał on w miastach i po kraju policyę królewską, z drabami grodowymi imał ludzi swawolnych i podsądnych. Gdy starosta nie utrzy- mywał wojska, a draby nie wystarczały na przywrócenie porządku, wtedy burgrabia brał w pomoc cechy rzemieśl- nicze. Jeżeli na wsi miał co do czynienia z rozbójnikami lub łotrami, dopomagała mu wtedy szlachta. Burgrabia pilnował wykonania wyroków kryminalnych sądu grodz- kiego i naprawiał zamek, do czego okoliczni mieszkańcy, którzy w razie niebezpieczeństwa znajdowali w nim schro- nienie, obowiązkową dawali pomoc. Burgrabia miasta Gdań- ska mianowany był przez króla z rajców miejskich, odby- wał niektóre sądy, czuwał nad dobrami osieroconemi i rze- czami wyratowanemi z rozbitych okrętów. Podnlme obo- wiązki musiał speluiar buri^rćthia miast a l^y^i, ustanowiony na zasadzie ugody z dnia 2iS listopada I')!)! r. pomiędzy lvi '^lini Zygmuntem Augustem a Kettlerem, mistrzem ka- \\ ;il'i-''«\v' iiillau(.'kicli. I ')Ui'i;iMl)i()\\ !<• zanilxii k'rak( t\\sk'it\i;'() należeli do urzędnikiłw ziemskich wojewóiiztwa krakow- skiego; postanowi(Mii przez Kazimierza Wielkiego, pobie- rali w A-iiiiijTłr i/ciiii- z żup kri'>ii'\\ skicli. \\\\<^ i^h w wieku — 53 — XVI dziesięciu, a w wieku XVIII dwunastu. Władzy ża- dnej nie mieli, tylko prawa strażników zamkowych i obo- wiązek obchodzenia zamku w pewnych godzinach dnia i nocy osobiście lub przez zastępców. Ale urząd ten uwa- żany był za zaszczytny ze względu na majestat królewski i znaczenie narodowe Wawelu z jego katedrą, grobami królów i skarbcem, mieszczącym w sobie klejnoty koronne. Uchwała z r. 1562 zabrania dawać urzędu tego kasztela- nom i wogóle urzędnikom ziemskim, ponieważ burgrabio- wie krakowscy, mając dozór nad zamkiem, zostali uwol- nieni przez Wł. Jagiełłę od pospolitego ruszenia. Burgra- bia mógł tylko na 3 miesiące w roku oddalać się z zamku, biorąc pozwolenie od starosty krakowskiego, jako bezpo- średniego zwierzchnika. Mianował ich król, a odebrać urząd mógł tylko sejm. Po przeniesieniu stolicy z Krakowa do Warszawy, za Zygmunta III, burgrabiowie krakowscy do 1795 r. zostali więcej dla pamiątki majestatu i zacho- v/ania prawa, niż z potrzeby. Buzdygan ob. Buława. Cechy, stowarzyszenia rzemieślników jednej profesyi. Xazwa ich pochodzi zapewne od wyrazu niemieckiego die ZechCj zccher, zeichen, znak, znamię. Duch stowarzyszeń, który dzisiaj płynie z potrzeby jednoczenia kapitałów, przed dziesięciu wiekami źródło swoje posiadał w konie- czności zdobywania sobie wspólną siłą praw ludzkich, po- litycznych, przywilejów i bezpieczeństwa podczas wojny. Cechy pojawiają się w^ Europie w wieku X i XI. Ponie- waż wszystkie większe miasta opasane były murami, ce- chy miały wyznaczone pewne części warowni, oddzielne baszty lub bramy, które swoim kosztem utrzymywały i od nieprzyjaciela broniły. Cała społeczność miast średniowie- cznych składała się z samych stowarzyszeń cechowych. W Polsce pierwsze ustawy cechowe powstały ze zwycza- jów i praktyk cudzoziemskich, które kupcy i rzemieślnicy — 54 — niemieccy do Polski z sobą przynosili. Bractwa kupieckie (frałcrnitates) i cechy rzemieślnicze (contuhcrnia) były już w Polsce od XIII w., kiedy za małoletriości Bolesława Wstydliwego i rządów namiestniczyołi Henryka Brodatego najwięcej cudzoziemców w miastach polskich osiadło. Wo- góle bowiem rozdrobnieni książęta piastowscy za doby podziałowej, dla podniesienia dochodu ze swoich, miast, sprowadzali do nich i protegowali rzemieślników niemie- ckich. Kiedy król Ludwik węgierski wjeżdżał do Krakowa, wyszli przed niego na lasocką górę: urząd miejski kra- kowski z ezerwonemi chorągwiami, który oddał mu klu- cze miasta, następnie cechy rzemieślników z własnemi cho- rągwiami i okazałymi na nich herbami. Gdy przez orga- nizacyę cechową stan rzemieślniczy stawał się mocnym, rękodzielnictwo monopolizującym i przeciw możnowładz- twu opornym, panowie poczęli się domagać od królów zniesienia cechów. Królowie niechętnie ulegali tym żąda- niom. Jagiełło zniósł cechy w r. 1420, które jednak fakty- cznie istnieć nie przestały. Jan Olbracht potwierdził znie- sienie w r. 1496. Zygmunt I r. 1532 pozwolił istnieć ce- chom pod warunkiem, aby wojewodowie ceny sprawie- dliwe na wyroby układali. (Vol. leg. t. I f. 60i). Roku 1543 na zjeździe krakowskim nakazano wojewodom, aby cechy znieśli, jednakże król i wojewodowie puszczali rzecz w od- włokę, owszem Zygmunt I i jego następcy statuta różnych cechów zatwierdzali. W wieku XVI cechy po wszystkich miastach polskich nadzwyczajnie się rozwinęły, a krakow- skie rościły sobie nawet prawo do zwierzchnictwa nad innymi. Każdy cech miał troistą klasę ludzi t. j. mistrzów, czyli braci, czeladź wyzwoloną czyli towarzyszów i, nako- niec, ncziii(')\v. Na czele każdego cechu stali zwykl(> dwuj p a Tl '- w i (' s t a r s i, także przysięgłymi zwani, tym dopo- magali sh.litwi i pisarz. Ten ostatni pospolicie nie był rze- mieślnik, l.cz zwykle iiozeń z wyższej szkoły, od cechu j)iani\. S!ar-;i sądzili sprawy cechowe, zatargi między cze- — bb — ladnikami i braćmi (mistrzami), skargi o złą robotę i t. d. Stronom spornym, które musiały stawać osobiście, nie wolno było mieć czapek na głowach i pięściami w stół uderzać. Winnych, skazywano na kary, płacone woskiem do kościołów, na wieżę lub grzywny, wreszcie grosze do puszki brackiej. Przy obradach cechowych nikt obc}^ znaj- dować się nie mógł, więc piwo nalewali starszym bracia młodsi, czyli później do cechu przyjęci, a ztąd było i przy- słowie: „młodsi w cechu posługują". Do obowiązków ce- chowych należało odnoszenie do grobu zmarłych braci, opiekowanie się ich wdowami i sierotami, grzebanie ubo- gich braci kosztem cechu, czuwanie nad obyczajami ucz- niów. Rzemieślnicy jednego cechu starali się zwykle mie- szkać w jednej ulicy, ztąd powstały takie nazwy ulic, jak: rymarska, stolarska, szewcka, garbarska, bednarska i t. d. Niekiedy dzieliły się cechy na polski i niemiecki, a w Po- znaniu, do którego przychodziły futra z Rusi i Litwy, byli kuśnierze koronni i litewscy. Czeladnicy wyzwoleni zgro- madzali się co tydzień w gospodzie swego cechu, w któ- rej czuwał wówczas „ojciec gospodni". U niektórych ce- chów towarzysz, zostający mistrzem, musiał do arsenału brackiego podarować muszkiet. Grdy bowiem większe mia- sta opasane były murami, to mieszczanie i cechy miały podzielony między siebie obowiązek obrony murów i baszt poszczególnych, w których swoje cechowe arsenały utrzymy- wały własnym kosztem i które własnemi piersiami zasłaniały podczas szturmów. Gdy szlachcic stawał do boju w otwar- tem polu, to mieszczanin i rzemieślnik na murze, u strzel- nicy. Ztąd ćwiczenie się w strzelaniu do kurka i bractwa kurkowe miały takie w całej Europie znaczenie. Cechy miały organizacyę, przez magistraty uchwaloną, a prawo swoje zwały, jak wszystkie miejskie uchwały, w ii ki e- rzami. Kto sprawiedliwości nie znalazł w cechu, udawał się do magistratu, który sądził rzemieślników bez apelacyi. Przyznać jednak trzeba, że nie było w Polsce tak gło- — 56 — śriych naduŹ3^ć cechowych i takich z tego powodu zabu- rzeń, jak zagranicą. Cechy rzemieślnicze w miastach ma- zowieckich nabrały najwięcej znamion narodowych. W urzą- dzeniach cechów warszawskich znajdujemy więcej łagodno- ści i ludzkości, niż w zagranicznych. Gdy np. gdzieindziej nie przyjmowano do terminu wątpliwie urodzonych, ta w Polsce sieroty i podrzutków kazano uczyć rzemiosł, a za to występek kradzieży nie dozwalał wyzwolenia na czeladnika a tembardziej na majstra. "W księstwie Mazo- wieckiem, mianowicie w Warszawie, najdawniejszy ślad istnienia cechów mamy z r. 1282. Po wcieleniu Mazowsza do Korony, Zygmunt I w r. 1527 prawa cechów warszaw- skich utwierdził i z pod zwierzchności krakowskich uwol- nił. Miasto stara i nowa Warszawa miały oddzielne magi- straty i stowarzyszenia cechowe. Cech krawiecki w War- szawie zawiązał się jeszcze za Bolesława mazowieckiego w r. 1315. Cech szew^ców warszawskich posiadał liczne pa- miątki. Książę Bolesław II pozwolił im (r. 1318) sprzeda- wać obuwie w okręgu 10-ciomiIowym bez żadnej opłaty. Zabroniono tylko w r. 1571 nosić szewcom noźów i broni przy sobie. Biegłość kuśnierzy warszawskich znaną była już za książąt mazowieckich. Zygmunt August dozwolił im jeździć z Warszawy po wszystkich miastach koronnych, bez żadnej opłaty ceł i mostowego. Cech złotników war- szawskich posiadał już w r. 1438 pięknie wyrzeźbioną srebrną pieczęć cechową. Cecli rybacki w Warszawie po- siada ustawę swoją, spisaną po polsku w r. \y,\'2. (\'vh szklarski połączony był z malar>k'iin, bo szklą r tli umieć malować na szkle okioti ()l)razy. Piwow ar- szawscy, oprócz [)iw:i wai-cn/kic^i. i towirkii^^o, wszelkie inne przywożone do Warszawy nioi^li pr/ywożarym zabie- rać. Zorriir na wieży zamkowej zi-nhil Jan ^ulcj z,. ■— -- ■♦>'-' wal•sz.l w ski za k)'óla Wlailyskiwa i \'. Zwoinicni tacli ccclinwyi-li dUi niezaiii()żn\('li ślusai-zy dowo:: cec^ zeczypospolit3J i nadworne panów polskich. Prawie bo- wiem wszyscy magnaci polscy własnym kosztem utrzymy- wali mniejsze lub większe oddziały jazdy, które nosiły na- zwę ich chorągwi nadwornych i czasu wojny wysyłane — 60 — były w obronie kraju a zwykle strzegły włości pańskich od napadu Tatarów, towarzyszyły panu w podróży, służyły do parady a nieraz i wojny domowej. W starej broszurze p. t. „Światowa roskosz" czytamy, jak „żołnierze dworscy paradę czyniąc, powdziewawszy na siebie lamparty, piórno, świetno, ogromno, złotymi błyskali szyszakami, a sępimi skrzydły powiewali, mając takowe do ramion przymoco- wane dla okazałości i przestraszenia ich chrzęstem nie- przyjaciół w boju. Brzmiały trąby i kotły. Obok nich stało kozactwa stado, ubrane w przestrone giermaki, trzymając napięte łuki i migocąc zawieszonemi na barkach pozłoci- stymi sajdakami. Tym surmacze nucili wojnopamiętne dumy ruskie. Za nimi stała piechota w błękitnej barwie, porząd- kowana przez dziesiętników, z wysokimi dardami (oszcze- pami). W środku nich bębnista bił w głośny bęben, który łagodziły towarzyszące mu multanki. Nad w^szystkimi przy wrzawie i odgłosach wojennych powiewała chorągiew dwor- ska, wijąc się od wiatru jako wąż". Przy wjeździe do Krakowa Henryka Walezyusza wiedli Maciejowscy 200 nadwornej konnicy z tarczami i sępiemi skrzydłami, woje- woda bracławski 200 koni po kozacku z sajdakami złoci- stymi, Dulski wojewoda pruski 36 kozaków w pancerzach pozłocistych. Komorowski kasztelan miał swej piechoty do tysiąca. Ze szlachty mieli słudzy Rej ów tarcze z białymi łabędziami, a na piersiach łabędzi były lilje białe. O cho- rągwi w znaczeniu sztandaru ob. Proporzec. Chorąży, po łacinie WTiUilcr, nazywnny inaf/zej |»vo- pornik, t. j. ten, który dzierży przed wojskieiu chMraijiew, proporzec, czyli, jak dziś mówią, sztnndin-. Siatiu litewski powiada: „Chorąży, kiedy chorągiew h*; i /;> trzymał, n.a mieć na sobie zbroję dobrą, a cli(>raL:ie\v sam . w lilie s^v^•m ma flzierżee'^. /'laje sit.' iiir ulc^-at'' wajjili- \\'()->a, że eli(ii-ażowi(* musza l>>a'' w Polsrc lak dawni, jalc Imret' i-ycerstwa polskiei^a). Oallus Maslaua mazo wieel i wr)j(-W('fir S!iażymi na/ywa, — 61 — urzędowe zaś wzmianki o chorążych sięgają czasów Ło- kietka. Na pogrzebie Kazimierza Wielkiego było 12-tu cho- rążych z 12-tu województw czyli ziem, ówczesną Polskę składających. Chorąztwo stało się urzędem koronnym i ziem- skim. Przed królem nosił chorągiew chorąży koronny czyli wielki, na czele zaś rycerstwa wojewódzkiego chorąży ziemski. Oprócz chorążego wielkiego keronnego i wielkiego litewskiego byli jeszcze dwaj chorążowie nadworni: ko- ronny i litewski, których obowiązkiem było zastępowanie przy królu wielkich koronnych. Miejsce chorążych było po podkomorzych, tak wśród urzędników koronnych jak ziemskich. Przy koronacyi króla, przy odbieraniu przysięgi od miast po koronacyi, przy hołdach książąt lennych, na ogrzebach, na pospolitem ruszeniu i wielkich uroczysto- iach, chorąży wielki koronny z chorągwią wielką koronną o prawej stronie osoby króla, przed marszałkiem wielkim koronnym stał, szedł lub jechał. Chorąży zaś wielki litew- ski z chorągwią wielkiego księstwa po lewej stronie króla. Pod nieobecność chorążych wielkich i nadwornych, przy jakiejkolwiek uroczystości zastępowali ich chorążowie ziemscy. Na pogrzeb Zygmunta Augusta w r. 1573 byli wszyscy wezwani. Ciwun, tywoń, pierwotnie urzędnik książęcy na Litwie, rządca powiatowy, którego obowiązkiem głównym było wybieranie dochodów dla panującego. Za trudy poniesione przy tej czynności pobierali ciwunowie wynagrodzenie tak znaczne, iż lubo początkowo były to tylko urzędy ekono- miczne, to jednak chętnie je przyjmowała i szlachta mo- żna, a nawet senatorowie. Ciwunów miała tylko właściwa Litwa, a mianowicie księstwo źmudzkie w r. 1700 posia- dało ich 14-tu, tudzież Troki i Wihio po jednym. Ciwu- nowie wileński i trocki mieli większe prerogatywy od ci- wunów na Żmudzi, przodkowali przed wszystkimi urzędni- kami ziemskimi i zagajali sejmiki. Ciwunowie żmudzcy byli właściwie rządcami dóbr skarbowych i dzierżawcami — 62 — dochodów panującego, a podczas pospolitego ruszenia go- spodarzami w swych powiatach. Gdy wskutek unii Litwy z Koroną swobody szlachty litewskiej znacznie rozsze- rzone zostały, ciwunów nie mianował już król, ale byli obierani na sejmikach, a król tylko zatwierdzał. Nie mogli być grodzkimi ani ziemskimi sędziami. Ze jednak w księ- stwie źmudzkiem był tylko jeden podkomorzy, więc kon- stytucyą z r. 1764 dozwolono ciwunom sądy graniczne od- bywać, (jeżeli wykonali przysięgę podług roty podkomor- skiej), i do pomocy sobie komorników t. j. jeometrów mia- nowali. Apelacya od tych sądów szła do starosty (t. j. wo- jewody) lub kasztelana źmudzkiego. Na wzór książęcych i królewskich, zaczęto nazywać ciwunami oficyalistów w do- brach prywatnych na Litwie, aż w końcu nazwa ta ozna- czała włodarza czyli karbowego. Więc też Petrycy za Zy- gmunta III pisze: „Urzędnikom, włodarzom, tywonom, ni© każą robić ale doglądać". Cła w Polsce należały już w XI wieku do dochodu panujących. Miały nazwę „myto" (mito) ze starogiermań- skiego : Muta. Pobierano je zwłaszcza na rzekach spławnych,. które w przeszłości były najważniejszymi szlakami komu- nikacyi krajowej. Królowie wydzierżawiali je lub obdaro- wywali niemi. Bolesław Śmiały (Szczodry) pobierał cła na Bugu, a zdaj6 się, że znajdowane w korytach i na wy- brzeżach rzek stare plomby ołowiane np. w Drohiczynie^ sięgają niektóre doby piastowskiej. W wieku XIII (r. 1238) istniały traktaty handlowe między zakonem krzyżackim i książętami polskimi. Cła (myto) pobierane były najczę- ściej w naturze, np. od wozu soli brano sito soli od ka- żdego konia; od wozu śledzi po BO sztuk śledzi od ka- żdego lvonia; od wina pobierano „n;u'/.\ ni* •. Jako myto wyinioniany jest także łokieć sukna szkarłatnego, grzywna^ czyli j)('.} funta pio])rzu i t. d. Cudzozicmoy płacili większe clo \\\A krajovv(ty i tak, <;dzi(> tiinnaii Polak dawał 3 kopy śledzi, tam Niemiec o poł()\V(- wit.crj va\ W k(>p 4' .,. Ko- — 68 — mory celne istniały w Poznaniu, Gnieźnie, Zbąszynie i trakty do prowadzenia towarów były wyznaczone. W wieku XYI w samej Wielkopolsce istniało komor cel- nych 27. W r. 1317 Łokietek uwolnił Lublin od ceł na zawsze. Za Kazimierza Wielkiego ruch handlowy wzmógł się znacznie. Jagiełło w r. 1390 zawarł traktat handlowy z Hamburgiem, Lubeką, Rostokiem i wielu miastami nad- bałtyckiemi. Portugalia i Hiszpania do budowy okrętów sprowadzały maszty z puszczy Białowiezkiej po Narwi, Wiśle i morzem. Uchwała z r. 1447 stanowiła, iź ceł ża- dnych bez dozwolenia królewskiego w dobrach swoich ni- komu ustanawiać nie wolno pod karą konfiskaty dóbr,. (Vol. leg. t. L f. 153). Gdy kupcy miasta Kaffy, osady ge- nueńskiej nad morzem Czarnem, prowadząc obszerny han- del z zachodem Europy, towary swoje przewozili przez Lwów i Polskę, król Kazimierz Jagiellończyk w r. 1466 uwolnił ich od cła z wyjątkiem jednego tj^lko rodzaju to- waru, którego widocznie nie protegował. Towarem tym byli niewolnicy, za których kupcom kaifejskim kazano opła- cać po złotym ówczesnym cła od głowy. Handlu niewolni- kami dawno nie było już w Polsce, kiedy kupcy europej- scy, mianowicie włoscy, prowadzili go jeszcze. Niektóre wielkie miasta handlowe, jak Kraków, Warszawa, Wilno, Lwów, Lublin, Jarosław i t. p. miały osobne ulgi celne. Uchwała z r. 1576 stanowiła, iź król nie może ustanawiać ceł żadnych bez Sejmu ani monopolów rzeczy tych, które z państw, koronnych i litewskich pochodzą fVol. leg, t. IL f. 901). Cła całych ziem i prowincyj bywały najczęściej wydzierżawiane przedsiębiorcom, co dawało powód do li- cznych tychże nadużyć i ucisków. Zła organizacya celni- ctwa była powodem, że Polska miała daleko mniej docho- dów z cła, aniżeliby mieć była powinna. Cześnik; po łacinie pincerna, jeden z najdawniejszych urzędów na dworach piastowskich. Kronikarz Gallus po- wiada, że Masław był cześnikiem Mieczysława II. Obo^ — 64 — wiązkiem cześników było podawać królowi przy biesia- dach puhary z winem. Gdy powstał urząd piwniczych i pod- czaszych, miało być obowiązkiem cześnika podane przez kraj czego potrawy stawiać przed biesiadującym królem. Z czasem, gdy posługi przy osobie królewskiej dworzanie odbywać zaczęli, wszystkie obowiązki cześników ustały i tylko tytuł dla pamiątki i świetności majestatu król na- dawał. Na dworze Kazimierza Wielkiego obok cześnika widzimy podcześnika (suhpincerna)^ czyli podczaszego (po- ciJJator). Między cześnikiem a podczaszym ta miała być różnica, iź podczaszy podawał królowi czaszę a cześnik na- lewał do niej napój. Cześników wielkich było dwóch: ko- ronny i litewski, który powstał po r. 1499, mianowani zawsze przez króla. Cześnikowie wielcy mieli miejsce po podstolim a przed łowczym. Obok nich każda ziemia i po- wiat AV Koronie i Litwie miały cześników ziemskich, któ- rzy w razie przyjazdu króla mieli w swej ziemi lub po- wiecie staranie o napitki dla dworu. Urząd cześnika po- wiatowego na Litwie szedł po podczaszym a przed ho- rodniczym. Czopowe, czyli konsumcyjne, podatek akcyzny od piwa, miodn, wina i wódki, głównie z miast płynący. Długosz mówi o podatku zwanym cyza czyli akcyza, uchwalonym w Piotrkowie r. 1466, w Wielko- i Małopolsce r. 1479, dla miast pruskich r. 1468. W r. 1511 postanowiono, że szlachta może po miastach warzyć piwo bez opłaty czo- powego. Czopowe opłacali mieszczanie po miastach i szyn- karze po wsiach królewskich i duchownych. Wysokość czo- powego, opłacanego jirzez browary, wynosiła Ys ^^"^J^ P^ jakiej piwo sprzedawano. Konstytucya z r. 1629 ustanawia (»(i miodów i piw, przywożonych z Gdańska, Wrocławia i S\\ i.l;ii(.y, z achtela po i-r. IT), z lasy po ^r. '>"). Od pa- orzalki z bani, kotła w miastach po gr. 24, na li crr. 14, z wyjątkiem dworów szlachty. Prawo pol- i la-<'>l Si(^t'a,n Hatory, przyznajaj* r. l.~)7(). iż /i(Mnie, WSI — 65 — stanu rycerskiego są „wolne zawźdy ze wszemi pożytkami, któreby się na tych grunciech pokazowały", uznał tern sa- mem prawo dziedzica do dochodów propinacyjnych i in- nych za wyłączną tegoż własność. Od wyszynku gorzałki w miastach z kwarty po kwartniku, a w Litwie po 2 pie- niądze białe. Od win morzem przychodzących: francuskich, włoskich, hiszpańskich, piniolów — z baryły (18 garncy) po gr. 24. Z każdej kufy małmazyi, muszkateli, basztandu, ahkantu, kanaru, petersymentu, soku, po złp. 5, a kto ku- pił do szynku, płacił drugie tyle. Od wiadra wina moraw- skiego i reńskiego po gr. 15. Czopowe ściągał poborca, który objeżdżał miasta, miasteczka i wszędzie ustanawiał czopowników przysięgłych z pomiędzy rajców i mieszkań- ców, na 3 lata. Oprócz czopowego szynkarze płacili jeszcze szelążne. R. 1717 czopowe wraz z szeląźnem na żołd dla wojska litewskiego przeznaczone, wynosiło złp. 492.300. II. 1766 oba te podatki zlano w jeden czopowy, pociąga- jąc do płacenia już nietylko miasta ale i dobra szlachty, w wysokości 10-go grosza od czystej intraty z propina- cyi. H. 1768 oznaczono cło od wina, sprowadzanego j)rzez osoby prywatne, nie wyłączając samego króla Jegomości, który opłacał cło, jak wszyscy. Zniesiono wówczas taksę urzędową na trunki, skasowano cechy piwowarów i winia- rzy, zaprowadzono swobodę handlu trunkami we wszyst- kich większych miastach. Uchwała sejmowa z r. 1775 po- stanowiła dla prowincyi litewskiej czopowe w wysokości dziesiątej części dochodu z wyszynku trunków. W Koro- nie inne było czopowe, z praw sejmowych r. 1564, 1609 i 1768 znane, późniejszemi uchwałami sejmowemi z lat 1789, 1809 i 1811 z róźnemi zmianami utrzymane, a de- kretem ces. iVleksandra I w Trois, d. 1 lutego 1813 r. wy- danym, zniesione. Czterdziestnica ob. Adwent. Czwartkowe obiady ob. Obiady czwartkowe. I Czynsz królewski ob. Podatki, daniny. KSIĘGA RZfCY PUSK CH — 66 — Czynszownicy. Statut Toruński króla Zygmunta I po- stanowił, aby kraiecie z łanu odbywali dzień jeden pań- szczyzny na tydzień swym panom, z wyjątkiem tych, któ- rzy „czynsz płacili". Czynszownicy byli znani w Polsce od wieków. Wiadomy jest akt sprzedaży 6-ciu włók gruntu we wsi Ostrowąs kmieciom na czynsz, r. 1470. Daniny ob. Podatki, daniny. Dekretarz ob. Archiwa. Demeszka, damascenka, szabla. Miasto Damaszek w Sy- ryi słynęło wyrobem tkanin, zwanych adamaszkiem, tudzież szabel i noźów ze stali damasceńskiej, uwiązanej za naj- twardszą i najlepszą. Oprócz tych zalet główną cechą de- meszek była ukwiecona powierzchnia ich głowni czyli klingi. Demeszkować — w języku płatnerzy polskich znaczyło na wzór fabryk damasceńskich żelazo kwiecić. Denar ob. Pieniądze w Polsce. Departament wojskowy ob. Piechota polska. Deputat ob. Sądy. Długowieczność. W każdym narodzie- i po wszystkie czasy zdarzały się przykłady bardzo długiego żywota ludzi. Byłoby błędnem mniemanie, że dawniej np. dwa lub trzy wieki temu, ludzie żyli dłużej, niż dzisiaj. Brak statystyki i wykrywanych przez nią cyfr przeciętnych uniemożliwia wszelkie porównania długowieczności dawnej. Co do wy- miarów ciała, mamy przynajmniej kości dawnych ludzi i ich zbroje, które nam wykazują mimo powszechnej wiary w skarłowacenie dzisiejsze rodu ludzkiego, że wzrost prze- ciętny naszych przodków nie był nigdy większym od dzi- siejszego. Gdy co do długowieczności dawnych ludzi bra- kuje nam podoltiicii^o probierza, musimy poprzestać na zacytowaniu nadzwyczajnych przykładów długiego życia z czasów dawnych i nowszych. Co do dokładności cyfr, nie wszystki(} mo^ii być ścisłe, hibo sama staranność, z jaką zahi^yw ano przj^kłady tak długiego życia, dowodzi już, ż — 67 — upatrywano w nich coś wyjątkowego. Nasz E/zączyński, piszący za czasów saskich, zebrał z różnych pisarzów da- wniejszych przykłady osób, które żyły wyżej lat setki. Miechów szczególniej miał sprzyjać długowieczności. Mi- kołaj E-adziwiłł, nie używając innego napoju prócz wody, umarł, mając 100 lat życia; syn jego dożył lat 99. Jakób ze Skotnik, arcybiskup gnieźnieński, żył przeszło lat 100. Katarzyna Odrowążówna, panna, miała umrzeć w roku życia 120-tym, a zakonnica Anna Topolówna w 130-tym. Dziad Feliksa ze Sreńska, wojewody płockiego, według nagrobku miał żyć lat 140. O niejakim Wiśniowskim w księstwie Oświ^cimskiem piszą, że, mając lat 140, cho- dził pieszo do odległego kościoła, zaś Ossowski z Jabłonny w województwie lubelskiem, mając lat 115, gryzł jeszcze orzechy i dosiadał konia. Wieśniak jeden z województwa wołyńskiego, mając lat 115, właził na wysokie drzewa. O prawdziwości innych przykładów sam Rzączyński po- wątpiewa. Do takich nieprawdopodobieństw zaliczyć na- leży Tarnowską z Torunia, która miała żyć lat 156 i Dy- mitra Grabowskiego, lat 168(?). Z nowszych przykładów, ciekawem zjawiskiem był Fryderyk Jabłko wski, który umarł w r. 1823, mając lat 140. Miał on 3 żony, a z tych osta- tnia liczyła lat 80, gdy umarł. Całe życie był zdrów, nie znając co to choroba. Teresa Hiżdew, panna, zmarła r. 1855 w Popielach, majętności Karnickich, mając lat 130; była panną respektową w domu dziada Romana Karniekiego, który już niemłodym zmarł w parę lat później. W Kra- kowie między zmarłymi od r. 1829 do 1847 znalazło się 22 osób, których wiek wynosił lat 100 — 115. Zmarły we Lwowie d. 3 grudnia 1858 r. arcybiskup ormiański, Stefa- nowicz, miał lat 106 i miesięcy 8. Z liczby polskich uczo- nych w czasach ostatnich, Antoni Waga, przyrodnik, i Wa- cław Aleks. Maciejowski, historyk, zmarli obaj w dziesią- im krzyżyku lat swoich, ciesząc się do ostatnich chwil fcia czerstwem zdrowiem i przytomnością umysłu. i 5* — 68 — Dom ob. Izba. Dożynki, zwane w niektórych okolicach Polski wyżyn- kami, obrzynkami, zarzynkami lub wieńcem, uroczystość rolnicza w dniu ukończenia żniwa oziminy. Lud polski, posiadając wśród narodów słowiańskich najstarsze trady- cye rolnictwa, przechowuje odwieczne i rdzenne swojskie zwyczaje i obrzędy rolnicze. Nasza uroczystość dożynkowa posiada cechy pełne znaczenia. Wspaniały wieniec z doj- rzałych kłosów zboża, kształtem dawnych stożkowych ko- ron uwity, jest symbolem plonów i koroną całorocznej pracy rolnika. Żniwiarze składają go gospodarzowi, aby ozdobił jego świetlicę i dał ziarna do pierwszej garści nowego posiewu. Do wieńca tego wplatają oprócz kwia- tów polnych czerwone jabłka, jako plon sadów, i kiście orzechów, jako plon lasów. W niektórych okolicach dodają kłosy owsa i jęczmienia, grona kaliny a nawet niekiedy na stropie wieńca kukiełkę pszenną lub pierniki, jednem słowem obfitość wszystkiego, co daje łan, las i pasieka, pragną wnieść żniwiarze pod strzechę gospodarza. Wieniec taki miał przy dożynkach tak ważne znaczenie symboliczne, że w Wielkopolsce, gdzie rolnictwo jest w Słowiańszczy- żnie może naj dawniej szem, cała uroczystość zowie się Wieńcem. Przepiórka, gnieżdżąca się w zbożu i śpie- wem swoim ożywiająca ciszę łanów, była ptakiem symbo- licznym w pojęciach ludu rolniczego. W jej dźwięcznym głosie lud słyszy na wiosnę wołanie „pójdźcie pleć'^, w le- cie „pójdźcie żąć", a w jesieni, po żniwach, „niema nic, niema nic". To też na Podlasiu ostatnią garść niezźętych kłf»s(nv żyta pozostawiają w polu „dla przepiórki". Taką kępkę zboża w końcu pola związują słomą u góry, a u dołu oczyszczają z chwastów, „żeby w roku przyszłym zboże było czyste". Wśród k't;i>]xi klada plaski kamyk, a na iiijn kęs chleba i szczyptę soli, niby oiiarę dla przepiórki, niby symbol potrzeb rolnika i widomy znak, że chleb „łoński^jj wystarczy! lo nowego. Wszystko to zowie się „strojenie — 09 — przepiórki", a kępka zboża „przepiórką". Przed wieczorem w dniu dożynek (zwykle w sobotę) dziewczęta przystę- pują do wicia wieńca, śpiewając: Hej \\ yloć. wyleć raba (pstra) przepiórko, Bo już nie wyjdziem w to czyste pólko. Plon niesiem, plon! Hej wyleć, wyleć raby (pstry) sokole,! Bo już nie przyjdziem w to czyste pole, Plon niesiem, plon! Wieniec uwity wkładają na głowę dziewki, która przez całe żniwa żniwiarzom przodowała, czyli stała, t. j. żęła na pierwszym zagonie i najlepiej, a stąd zowie się przodo- wnicą, postatnicą lub sternicą. Z nią to o zachodzie słońca cała gromada, śpiewając ctiórem pieśń dożynkową, rusza wolnym krokiem do domu gospodarza. W długiej tej pie- śni słyszymy: Plon niesiemy, plon, W jegomości dom, Bodaj zdrowo plonowała, Po sto korcy kopa dala Plon niesiemy, plon! Otw^ieraj panie szeroko wrota, Niesiem ci wneniec z szczerego złota, Zaścielaj panie stoły i ławy, Idzie do ciebie gość niebywały, Plon niesiem, plon! i t. d. We wrotach zaczajeni parobcy oblewają wieniec i przo- downicę wodą, „żeby w roku następnym nie było suszy". Gospodarz, oczekujący z rodziną przed progiem domu, przyjmuje wieniec i zawiesza go w sieni na kołku. Nastę- pują podarki, przemowy, poczęstunki, muzyka i tańce przed domem gospodarza. W uczcie i zabawie bierze udział cała gromada ze starcami i dziećmi. Pierwszy kieliszek przypija dziedzic do najstarszego kmiecia i idzie w taniec polski z przodownicą, a jejmość z on^^m kmieciem. Zjeżdżało się i sąsiedztwo, zapraszane na dożynki, a kapela wiejska I - 70 — przy otwartych oknach grała zarówno do tańca szlachcie i gromadzie kmiotków; w niepogodą tańczyli wieśniacy w spichrzu. Najczęściej wspólna ta biesiada rolnicza pod nazwą „okrężnego", wyprawiana była w jesieni, gdy już pracowity rolnik zgromadził wszystkie zbiory do domu i okrążył wszystkie swe pola, od czego też i nazwa okrę- żnego powstała (ob. Okrężne) w dawnych czasach. Jan Kochanowski w 6-tej pieśni sobótkowej wspomina o zwy- czaju składania „kłosiastego wieńca" gospodarzowi. We- spazyan Kochowski w „Psalmodyi polskiej" śpiewa: Niwo ma, niwo! skibo ziemie plennej, Ty co raz wieniec żytni, tal:że pszenny Spokojnie na mej gdy położysz głowie, Za fraszkę wasze korony, królowie. Haur w wieku XYII, malując żniwo polskie, powiada, iż żniwiarze mają „wielką uciechę w głosach śpiewania i nu- cenia". Ignaca'' Krasicki w w. Xyin, opisując dożynki pol- skie, powiada, iż młodzież tańce przeplatała pieśniami, a gdy zastawiono na podwórzu stoły, p. Podstoli, „na wzór przodków", starym zwyczajem, wraz z rodziną za- siadł do nich wspólnie z całą gromadą kmieci swoich. Drab ob. Piechota polska. Dragoni. ob. Piechota polska. Duchowny sąd ob. Sądy. Dukat ob. Pieniądze w Polsce. Dwór królewski. Wszyscy urzędnicy dworu królew- skiego w Polsce, nie pełniący obowiązków służby publicz- nej, zwali się nadwornymi, dla odróżnit nia od dygnitarzy Rzplitej, którzy zwali się wielcy koronni, wielcy litewscy i t. ]). Najwyższym dworzaninem królewskim był marsza- łek nadworny królewski, kt(')ry dozorował wszystkiej służby na (lw(ii/f ki <')lewsl^o płaco — 71 — swoje odbierali (Vol. leg. t. I, f. 295). Później wypłacał im Podskarbi kor. Dworzanie królewscy płaceni byli z do- chodu dóbr stołowych. Statut redakcyi Przyłusldego wy- licza dworzan Zygmunta Augusta: sekretarzów, miecznika, stolnika, krajczego, cześnika, podstolego, kuchmistrza, pod- komorzych, pokojowych, straż pokojową, ochmistrza, cho- rążego, dowódcę gwardyi, ujeźdźaczów, koniuszych, dowód- ców królewskiej jazdy i piechoty. Król ich liczbę pomnaża lub umniejsza, według miejsca, czasu i potrzeby. Henryk Walczy, Zygmunt III, Władysław IV, obowiązali się przez Pada conventa wybierać nadwornych swoich, według da- wnego zwyczaju, tylko z krajowców, t. j. Polaków, Litwi- nów i Rusinów. Jednak za Jana Kazimierza wielu było na dworze Francuzów, których królowa jako swych roda- ków utrzymywała. Z tego powodu w bezkrólewiu po Janie Kazimierzu spisane exorbiłancye czyli wykroczenia, 6-ciu tylko cudzoziemców nadwornych mieć dozwoliły, którym wzbroniły mieszać się do spraw publicznych pod karą kry- minalną, królowej zaś pozwoliły na 6 cudzoziemek do jej usług. Zygmunt III, który był obrany królem, będąc dzie- dzicznym panem Szwecyi, miał dozwolone przez Pakta w razie objęcia tronu szwedzkiego trzymanie Szwedów, wyłącznie do spraw szwedzkich. Tak samo Augustowi II, który zarazem był księciem saskim, prawo z r. 1699 do- zwoliło mieć w Warszawie osobną kancelaryę saską, z 6-eiu osób złożoną, w niczem do spraw krajowych nie wtrąca- jącą się, nad czem powinni byli czuwać kanclerze: koronny i litewski. Od dawnych czasów królowa w Polsce miewała dwór osobny, który opisując, Kromer, mówi: Pierwsze miej- sce trzymają: ochmistrz dworu, który przed królową berło zwykł nosie i ochmistrzyni przełożona nad służbą niewie- ścią. Następnie idzie kanclerz czyli sekretarz królowej, do którego należy pisać listy w jej imieniu, pieczętować, od- czytywać otrzymane i na nie odpowiadać. Ta pieczęć kró- lowej, podobnie jak sygnet królewski, podzielona na 4 — 72 — pola w miejsce herbów Korony i Litwy miała herb króla i królowej. Nadto królowa posiadała osobnego podskar- biego, cześnika lub podczaszego, kraj czego, podstolego^ stolnika, kuchmistrza i koniuszego, oraz własnych kreden- cerzy, szafarzy, odźwiernych, „którym wszystkim król daje strawę, odzież i zapłatę". Ochmistrzem czyli marszałkiem królowej bywał zwykle jeden z senatorów, do którego- należało przestrzeganie etykiety i porządku. Królowa miała orszak, złożony nietylko z niewiast i dziewic, nad któremi przełożona była ochmistrzyni wybierana z pań senator- skiego stanu, ale i z pokój owco w i pacholąt, nad któremi byli przełożeni osobni urzędnicy. Skarb króla ponosił ko- szta stołu królowej, szat, utrz37mania fraucymeru i cugów. Jeżeli królowa owdowiała, utrzymywała swój dwór z dóbr i dochodów danych jej na „oprawę" przez króla i Stany» Wogóle dwór polski odznaczał się po wsze czasy mniej surową etykietą a większą swobodą towarzyską pośród innych dworów w Europie. Bolesław Chrobry rad biesia- dował z rycerstwem i jego rodzinami. Kazimierz Wielki łatwo dopuszczał do siebie kmieci, a pokoje wszystkich królów późniejszych przystępne były dla szlachty. Takiej lekkości i zepsucia obyczajów, z jakich np. słynął dwór francuski, nigdy na dworze polskim nie było. Dworzanin. O dworzanach królewskich podana jest wiadomość powyżej w opisie dworu królewskiego. Królów i książąt panujących naśladowali panowie świeccy i du- chowni (biskupi) utrzymywaniem licznych dA\('r/.;in na swoich dworach. Już w żywocie św. Stanisława, biskupa krakowskiego, czytamy, źe dom jego składał się z wiel- kiego orszaku dworzan i sług. Magnaci utrzymywali licz- \\yc\\ dworzan znr<'i\\ no dla okazałości swoich dworów i or- szaki'* w, jak (ll;i wygody w posłudze i potrzeby orężnej. Dzif^lsi tcnm [)()żyteczi emu w swoim czasie obyczajowi, riil()karbi, piwniczy i szatny, a na dworach Sanguszków, Ra- dziwiłłów, Czartoryskich i Potockich był jeszcze podczaszy. 2) Dworzanie respektowi, bywali nimi synowie majętnych ziemian oddani do dworu dla poloru i promocyi do urzę- dów ziemskich. Ci nie brali żadnych zasług prócz furażu dla swoich koni i strawnego dla jednego lub dwóch swo- ich pachołków. 3) Dworzanie służący, (z ubożuchnej szla- chty), którzy pobierali zasługi. Łukasz Górnicki, sekretarz kr. Zygmunta Augusta i znakomity pisarz jest autorem dzieła Dworzanin polsJci. A jakkolwiek za wzór do napisa- nia Dworzanina służyła mu podobna książka włoska, to jednak Dworzanin polsJci jest dziełem oryginalnem, do oby- czaju polskiego zastosowanem. Dyngus, śmigus- Początek tego zwyczaju musi być starożytnym, skoro widzimy go zarówno w Azyi u kolebki ludów aryjskich, jak i w Słowiańszczyźnie. Anglik Symes — 74 - w opisie podróży z r. 1796 do Bengalu i króla Birmanów w Pegu powiada, źe Budaizm tamtejszy około 10 kwie- tnia obchodzi wesołą trzydniową uroczystością zakończe- nie starego roku. Drugiego dnia tych świąt, Birmanowie mają zwyczaj „obmywania się z grzechów starego roku" przez oblewanie wzajemne wodą. Nawet wice-król nie jest od tego wolnym a wody leją się niespodzianie z okien i dachów na głowy przechodniów. W pałacu wice-króla, po odbytej poważnie ceremonii i oddaleniu się tegoż, go- ście zostawieni byli na pastwę 30- tu panien dworu, które, wpadłszy na salę z konewkami i sikawkami, zaczęły nie- miłosiernie oblewać. „Oddaliśmy im za swoje — powiada Symes — aż wody zabrakło, ale przemokliśmy do nitki". Oczywiście u chrześcijan zwyczaj stary musiał przekszt^- cić się. W Polsce narzucono mu nazwę niemiecką i przy- wiązano do wiosennego święta Wielkiejnocy. Już Libelt zwrócił uwagę, że dyngus jest spolszczeniem niemiec- kiego wyrazu Dunn-guss, znaczącego cienkusz, polewkę wo- dnistą, wreszcie chlust wody. Znakomici językoznawcy Briickner i Karłowicz powiadają, że słowo dyngować pochodzi z niemieckiego dingen, wykupywać się, szacować; szacunkiem takim czyli dingnusem okupowano się żakom i młodzi składając im do kobiałek jaja i małdrzyki, aby nie oblewali wodą. Śmigus zaś przerobiono ze ScIuuacJwstcrn, gdy śmigano palmą lub prętem i zlewano woda, kogo w łóżku zastano. Lud polski ma stary zwy- czaj oblewania wodą przodownicy, niosącej wieniec dożyn- kowy a zwyczaj {)odobny musiał od Polan prz(\jść z rol- nictwem do pogan pruskich, którzy oblewali się wodą p')(i('z:is rolniczych uroczystości na wiosnę. Synod ducho- w]i\- (lvecezyi poznańskiej za Władysława Jagiolly w nchwa- łacli swoich przetuw zwyczajom zabobonnym powiada w ar- tykule, zatytułowaiiyiii Ding/is jn-olnhiafnr : ^Zakraniajcic, aby w (lriii;i(' i trzecie święto wiclkaiiocnc incżc/\/.m ];o- biet a kokii;\ mężczyzn nie ważyli się napastować o jaja — 75 — i inne podarki, co pospolicie si^ nazywa dyngować, ani do wody ciągać". Przy dyngowaniu w poniedziałki i wtorki wielkanocne przebierano się w owych czasach w suknie osób płci drugiej. Za Władysława IV Beauplan wspomina o oblewaniu się na Ukrainie a jedna z kronik ruskich od- nosi ten zwyczaj do pogańskich czasów. Ks. Wojsznaro- wicz, pisząc kazanie na zgon Cecylii E-enaty w Wilnie, r. 1644, powiada, że Wilno, zamiast Śmigustu, śrrjierć kró- lowej za upominek oddało. Kitowicz pisze o Dyngusie z czasów saskich: „Była ta swawola powszechna w całym kraju, tak między pospólstwem, jako też między dystyn- gowanymi; w poniedziałek wielkanocny mężczyźni oble- wali wodą kobiety a we wtorek i w dni następujące ko- biety mężczyzn". Jest stare przysłowie: Od W^ielkiejnocy do Zielonych- Świątek, Można dać śmigust i w piątek. Ka Kujawach parobek wyłazi na dach karczmy wioskowej z miednicą w ręku i, pobrzękując w takową, obwołuje dziewki, które będą oblewane i zapowiada, ile dla której potrzeba będzie do jej szorowania fur piasku, perzu na wiechcie, grac do skrobania, ile kubłów wody i mydliska. Tak to wygląda, jakby śmigus był pamiątką umywania się na Wielkanoc po pokucie wielkopostnej, polegającej w średnich wiekach i na zaniedbaniu cielesnem. Lud ma- zowiecki odróżnia dyngus od śmigusu. Chłopcy wiej- scy na Boże Narodzenie chodzą „po kolędzie", a na Wiel- kanoc „po dyngusie", śpiewając pieśni odpowiednie tym świętom i zbierając do kobiałki, co im dadzą po domach. Śmigusem zaś nazywają mazurzy oblewanie dziewcząt wodą przez chłopców w drugi dzień Wielkiej nocy i chłop- ców przez dziewczęta w dniu trzecim, co nieraz przy stu- dni kubłami się odbywa. Nazwy dyngus i śmigus spolszczone z niemieckiego, nie dowodzą bynajmniej, że sam zwyczaj przyniesiony został z Niemiec. Czyż i pole- wanie wodą przodownicy, niosącej wieniec dożynkowy, — 76 ~ miałoby także od Niemców być przejętem? Przeciwnie, na- zwy te tylko dowodzą, źe Niemcy, osiadający w miastach, za Piastów^ okupowali się datkami krajowcom, gdy ci swój zwyczaj oblewania do nich stosowali zbyt energicznie dingen bowiem znaczy przedewszystkiem okupować się datkiem. Niekiedy jednak zwyczaj ten lud nazywa i po polsku: dniem św. Lejka, oblewanką, polewanką^ Dystrybutor ob. Żupnicy. Dziecki lub dedko, był to w Litwie urzędnik książęcy, który jeździł z rozkazami i pilnował ich wykonania lub sam wykonywał. Dzieccy sądzili w imieniu księcia i egze- kwowali wyroki za Witolda. Gdy szlachta litewska i ruska otrzymywała od królów polskich prawa obywatelskie za przykładem szlachty polskiej, Kazimierz Jagiellończyk dał w roku 1457 przywilej, źe dzieccy nie będą posyłani do tych, którzy za pierwszym lub drugim pozwem sami przy- będą do sądu. Żmudzini prosili tegoż króla, aby byli są- dzeni przez samego starostę źmudzkiego a nie przez dziec- kich. Jak w Koronie wojewodowie i podkomorzowie mieli swoich zastępców, zwanych komornikami, tak w Litwie wojewodowie mieli swoich dzieckich. Dzieckować znaczyło w Litwie to, co w Koronie ciąźać, t. j. egzekwować, fan- tować. Statut Herburta przestrzega, że kiedy się trafi dziec- kowanie albo ciąźanie, potrzeba brać tylko tyle, aby stało za to, co ciąźają. Gdy za Władysława Jagiełły kazano fantować bydło tym poddanym kościelnym, którzy powin- ności względem przejeżdżającego króla czynić nie elirioli, dobrego serca królowa Jadwiga rzekła do malżcnilca: „Do- bytek chłopom podzieckowanym jeszcze przywrócić mo- żemy, ale Izy i di kto ukoi?" Dziesięciny. Karol Wielki postanowił w swojeni n;iń- siwi(', |)odhi\vszy Sas(')\v, aby k';iżdv skladn! rnror»z!v ■ ' - śoinlowi (l/icsiata czość swo^-o l)V(lla, /.'»i'ża. //^ i wszolakici) dn('li(.(i(')\v. Dziesięcinę taka d/ii^loiio na > przcznac/a juc po r<'>\\nri części mi: 1 nirzyinanic llls;^u;la.. - 77 — 2) utrzymanie plebana, 8) na ubogich i 4) na budowa ko- ścioła. Ponieważ Polska, przyjmując wiarę Chrystusową z Zachodu, naśladow^ała w urządzeniach kościelnych i po- litycznych zachodnich swych sąsiadów, jest zatem prawie »ewnem, lubo na to nie dochowały się piśmienne dowody, iź za Mieczysława I wprowadzone zostały do Polski takie same dziesięciny. Gdy później pomiędzy stanem ducho- wnym a świeckim zachodziły spory o wysokość i sposoby oddawania dziesięcin, nastąpiła prawna ugoda pomiędzy Kazimierzem Wielkim a biskupem krakowskim Bodzantą w r. 1359) co do dyecezyi krakowskiej, a później za Ka- -imierza Jagieł, uchwała krakowska z r. 1447. Z tych dwóch tekstów w skróceniu wynika, źe dziesięcina dawana była z ról. Ogrody, kopane motyką czyli płody okopowe, były wolne od dziesięciny, a podlegały tylko ogrody orane płu- giem czyli zasiewane zbożem. Kmieć który orał całym ługiem, dawał 4 wiązki konopi, jeżeli zaś pół-pługiem, -^ wiązki. Z gruntu, oddanego w zastaw, dziesięcinę uiszczał zastawnik. Zapewniona była dziesięcina pieniężna z nowin w Wielkopolsce, od której jednak arcybiskup uwolnił. Książę mazowiecki postanowił w r. 1446, aby w razie wąt- pliwości, odwoływać się do dawnego zwyczaju a nie do prawa pisanego. Dziesięciny bowiem nie były w Polsce jednostajne. AVy tykane na polu podczas żniwa, zwano wy- tycznemi, dawane w ziarnie zwano małdratami (od miary niemieckiej malter), w pieniądzach zwano mesznemi (od Mszy). Ze część dziesięcin przeznaczona była na biednych, dowodem tego są szpitale parafialne dla kalek i starców, które przy wszystkich plebaniach w całej Polsce z dawna istniały. Najechanych od Tatarów uwalniano na długie lata od dziesięcin. Dziewiczy wieczór ob. Wieniec. Efraimka ob. Pieniądze w Polsce. Egzoficya, exofficya, z łacińskiego ex of/icio, tak nazy- — 78 ~ wano bezpłatne dawanie kwater, czyli, jak dawniej mó- wiono, gospód dla dworu królewskiego, senatorów, posłów, deputatów. Wyjątkowe uwolnienia od dawania gospód w miastach, nazywały się libertacye. Zygmunt I, gdy bę- dąc jeszcze królewiczem i przesiadując przez 3 lata u brata swego Władysława, króla Węgier, przybywał do Krakowa^ najmował sobie gospodę u bogatszych mieszczan kra- kowskich. Ekonomie królewskie. Gdy starostwa i wogóle ziemie królewskie ulegały coraz większemu rozdawnictwu, pomy- ślano w początkach panowania Zygmunta III o zabezpie- czeniu dochodów na potrzeby panującego. Najpierwej Li- twa na sejmie r. 1589 na ten cel przeznaczyła dobra: gro- dzieńskie, szawelskie, brzeskie, kobryńskie, mohilewskie i olickie (z dawnemi cłami), które to dobra nazwano Eko- nomiami lub dobrami stołowemi, od ich przeznaczenia. W roku następnym Korona na ten sam cel oddała zupy solne krakowskie i ruskie, miny olkuskie, cła ruskie i pło- ckie, ekonomię sandomierską, Samborską, malborską, ro- gozińską i tczewską, wielkorządy krakowskie, cła gdańskie,, elbląskie, ryskie; dochody z mennicy i z opłat podwo- dowych. W kopalniach olkuskich wydobywano ołów i sre- bro. Ze wszystkich ekonomii najdochodniejsz;i była mal- borską, jako najwięcej wsi i żyznych gruntów posiada- jąca. Zachował ją też sobie Kazimierz Jagiellończyk zaraz^ jak się tylko po wojnie krzyżackiej w jego moc dostała. Dochody z cła ryskiego w roku 1620 ustały. ^(1\ Szwedzi Rygę opanowali. Prócz ceł, Gdańsk i Elbląg składały opłatę,, która się ratami gdańskiemi i elbląskiemi nazywała. Do- chód z mennicy Zygmunt III przed sani.-i śmiercią s\V()ja na korzyść Rzeczypospolitej wieczyście ustąpił, co później w Pakfaoh Konwentach wszystkim jego następcom zaraie- szczann. I>(')\vtu('Ź i opłata na podwody przestała należeć do sk-a]-l)u k) <')Ic\\ skici^o. Prawa zabraniały kr()l()\vi w ni- czem dóbr stołowych ani iimydi sfalycli dochodcny umniej- - 79 — szać, a osoby, na rzecz których nastąpiłoby coś podobnego^ podlegały surowym karom. Tylko za zezwoleniem Stanów dobra stołowe królewskie mogły być prywatnym czasowo oddawane, jak to jeszcze w statucie Aleksandra Jagielloń- czyka było zawarowanem. Tym to sposobem saliny wie- lickie cesarzowi, a część ekonomii pomorskich i cała sza- welska prywatnym w zastaw dane były. Niektóre zaś wło- ści z ekonomii brzeskiej, hetmanowi kozackiemu Teterze, inne zaś z mohilewskiej innym kozakom w dożywocie ])rzeznaczone. Jak w uszczuplaniu, tak i w powiększaniu dóbr stołowych prawa Rzeczypospolitej władzę królewską określały. Granic ekonomii z krzywdą sąsiednich właści- cieli, rozprzestrzeniać zabroniono, a zdarzające się spory graniczne wyrokiem komisarzy rozstrzygane być miały. Dobra i przychody królewskie mogły być wydzierżawiane w Koronie koroniarzom, w Litwie Litwinom, w wojewódz- twach pruskich, szlachcie pruskiej. Żydzi byli wszędzie wyłączeni. Za Augusta II Sasa zarząd dóbr stołowych uorganizowany został pod nazwą Kamery z siedliskiem na zamku warszawskim, której prezesem był senator, a wi- ceprezesem podskarbi nadworny. W czasie bezkrólewia ekonomie przechodziły pod zarząd podskarbich: koronnego i litewskiego, z wyjątkiem ceł gdańskich i elbląskich, któ- rych kontrolę prowadziły wtedy magistraty miast powyż- szych. Na czas bezkrólewia byli także wybierani komisa- rze do dozoru dóbr królewskich, z którego sprawę Stanom zdawali. Konstytucyami z lat: 1673, 1703 i 1717 dobra królewskie ekonomiczne zwolnione były od wszelkich po- datków, leżów wojskowych, opłat i ciężarów, które roz- kładano w razie potrzeby na województwa i ziemie, w ja- kich owe dobra leżały. W Królestwie kongresowem po roku 1815 utworzono ze starostw^ i dóbr poduchownych 64 ekonomii, czyli kluczów skarbowych, które po roku 1831 i 1863 rozdane zostały jako „majoraty" i „donacye" jene- rałom rosyjskim. — 80 — Eksdywizya, z łacińskiego, nazwa oznaczająca w Li- twie wydzielenie między wierzycieli ziemi w naturze, z ma- jątku dłużnika, długami przeładowanego. Podział taki do- pełniany był przez sądy eksdywizorskie, a nieraz znaczne fortuny szły w podział pomiędzy licznych wierzycieli. "W Koronie sprawy podobne zwały się potioritatis. Elear, elier, halier, harcownik, poprzedzający wojsko przed bitwą, rycerz przodem wysłany lub ochotnik wyzy- wający nieprzyjaciół na pojedynka przed frontem uszyko- wanego wojska dla dania zaczepki do boju. Elearami, a zwykle elj erami i halierami nazywali Polacy najprzed- niejszą jazdę. Wspomina lielierów Birkowski w kazaniu na pogrzebie Karola Chodkiewicza, a ks. Dębołęcki, kapelan słynnych Lisowczyków, napisał o tychże dziełko „Prze- wagi Elearów polskich". Ob. Harce. Elekcya królów. Nazwa wzięta z łacińskiego electio — wybór. Za czasów piastowskich obierali panującego możni panowie i miasta główne w dzielnicach. Za Jagiellonów zjeżdżał się senat, posłowie i urzędnicy ziemscy. Wybie- rano i ogłaszano króla w izbie sejmowej. Dopiero jednak od r. 1572, t. j. od śmierci Zygmunta Augusta, prawo pol- skie stanowi niektóre przepisy, jak ma się odbywać elek- cya króla. Zamojski Jan do głosow^ania na króla powołał wtedy wszystkich, którzy orężem bronią ojczyzny, zatem całe rycerstwo, ogół szlachty. Odtąd nie senat już, nie po- słowie i urzędnicy ziemscy, ale cała Rzeczpospolita ma króla sobie wybierać. Niekoniecznie twórcą tej z;i>ajacli naszych był sam Zaiiiijski. Wielki ten człowiek })Oszedł tylko za duchem cy.w^w i [litTws/y gjośno \vyim')\\ił to, o c/oni wszyscy my- śleli. \i\vi\ glosowania pows/<'(t]iiu'go była potnn w naj- cśw i('C(i'iszycli narodach podnoszona, np, w wieku XIX wo h'i';iM'\!. W I^olsce prz}'ni()sla ona zle skniki nie z winy s;i i'l\. al<' (ll;U(\i-ym;is, powitawszy kolo rycorski< Plan pola elekcyjnego pod Wolą. A w KI W >/.() A rosi.ow I >/j.\( l^^^■ Ji Ławki w szdimp: SKNAl DIIOWII SZOPA DLA 1>()SJ,()\V iiJ (/■/AU Ml I SZLACHTY ~\ la wielkopolska y> ? MARSZAŁEK SKJMU KOŁO ■^ «■ a: 0 w,,' 5; > 0 M ,-, Kc n :.^,<) ' ',\\i :^ '<\'^\\ ^^— ■/ vw<^ /^'//•/ly^^/ll ii '.'\v initMlzy s(d);\. Godzien iiiii\ jM)s*d przyjeżdżał, witany przez szlaclitt' i sejm z niniejszą Inl) większą ur(K'zys((.)śi'ią, wc Ihii;- godności S(» inn\cti - 87 — państwa, które reprezentował. Po nuncjuszu szedł poseł cesarski. Gdy w r. lo7,'3 stany dały pierwszeństwo fran- cuskiemu przed łiiszpańskim, ten wolał niewysłuchany wró- cić do ojczyzny, a Hiszpania po tern zdarzeniu już nigdy na elekcyę do Polski posła nie wyprawiała. Naprzód od- dawali posłowie swe listy wierzytelne, do obu izb pisane, referendarzom, którzy je głośno odczytywali. Jeżeli w li- stach tych nie były zachowane wymagane przez Polaków tytuły i formy uprzejmości dla stanów i Rzeczypospolitej, referendarz bez odczytania zwracał je posłom. Po oddaniu listów poseł miał mowę do stanów w języku łacińskim. Na elekcyi Henryka Walezego, Rosenberg, poseł cesarski, rodem Czech, miał mowę po czesku, a na elekcyi Włady- sława IV, królewicz Jan Kazimierz, jako poseł brata, po polsku zaczął, a kanclerz w tymże języku ją dokończył. Poseł w swej mowie przedstawiał własnego kandydata do tronu lub przemawiał za cudzym, ale takim, który jego narodowi był życzliwym. Prymas w imieniu senatu, a mar- szałek koła rycerskiego w imieniu posłów ziemskich odpo- wiadali. Na tem kończyła się audyencya i posłowie cudzo- ziemscy z temi samemi ceremoniami, jak przyszli, oddalali się z koła elekcyi. Ponieważ ani posłowie zagraniczni, ani kandydaci do tronu swoi, nie mogli znajdować się na polu elekcyjnem, przeto dozwolono im, aby pośród senatorów lub izby poselskiej mieli swoją deputacyą, która o ich obiór starać się mogła u rycerstwa. W dniu elekcyi obie izby, t. j. senatorska i poselska, zgromadzały się już nie w szopie senatu, ale pod gołem niebem obok szopy w kole rycerskiem, gdzie ławy i krzesła ustawione były w taki sam sposób, szlachta zaś Rzeczypospolitej w polu dokoła okopu, na koniach, pod chorągwiami na województwa i ziemie podzielona. Prymas po krótkiej przemowie, w któ- rej wymieniał kandydatów do tronu, klękał i zaczynał śpiewać uroczyście hymn Veni Creator Spiritus, wspierany potężnym głosem dziesiątków tysięcy piersi rycerskich. Po — 88 — odśpiewanym hymnie, dawszy błogosławieństwo senatorom i posłom, wysyłał wszystkicłi do ich województw za okop, zostając sam z marszałkiem sejmowym w kole rycerskiem. Senatorowie i posłowie tych województw lub ziem, któ- rych szlachta na sejm nie zjechała, zbierali si^ w kole lub szopie. Grd}^ nie było prymasa, obowiązek jego z urzędu spełniał pierwszy z obecnych biskupów wielkopolskich, jako z prowincyi historycznie najstarszej. Za przybyciem senatorów i posłów do szlachty swych województw, jeden z senatorów w kaźdem województwie przemawiał do szla- chty i wyliczał kandydatów do tronu, zwykle zalecając jednego z nich. Za wymówieniem miłego kandydata, szla- chta krzyczała „vivat! zgoda!" i z rusznic strzelała w górę. Każda ziemia głosowała zwykle jednozgodnie i zbierała własnoręczne podpisy głosujących. Zebrane w ten sposób głosy senatorowie odwozili do koła rycerskiego i składali marszałkowi sejmowemu, gdzie pod kontrolą prymasa obli- czane były. Tradycya narodowa wymagała obioru jedno- myślnego, stąd wynikały trudności, waśnie i mitręga. Po odczytaniu liczby głosów wobec rycerstwa, które zbliżyło się w tym celu do okopu, i po ogłoszeniu ich większości, prymas siadał na koń i, objeżdżając województwa wkoło okopu, po trzykroć zapytywał, czy jest zgoda? Jeżeli nie było oporu, ogłaszał wybór króla, co marszałkowie z trzech bram okopu, ku trzem prowincyom obwieszczali. Po tych ogłoszeniach prymas znowu klękał i zaczynał śpiewać po- wtarzany wspaniałym chórem przez całe rycerstwo hymn Św. Ambrożego Te Deiim laudamus. Po skończeniu hymnu, rycerstwo z hukiem dział, dźwiękiem trąb i łoskotem ko- tłów udawało się do Warszawy, aby tenże hymn powtó- rzyć raz jeszcze w kościele ś\v. Jana. Jeżeli obrany król byl obecny, jak było na elekcyach: Władysława TV, Mi- chała Korybuta i Jana III, prowadzono <;i» i r\ iimtainic do lcf»śr:( ■!,» liil) ]ui /Minek, a mars/.ilkowic s/li [)1'Z(m1 nim ze 8pnsz(;/onenu laskami. Nazajutrz zbierał się sejm w kole — 89 — rycerskiem lub zwykłej sali sejmowej na zamku warszaw- skim, aby wygotować i podpisać dyplom elekoyi, spisany po łacinie, który oddawano królowi po jego przysiędze na Pakta Konwenta, którą składał osobiście w kościele, lub za nieobecnego składali tymczasowo jego posłowie. Do nieobecnego sejm wyprawiał poselstwo z zawiadomieniem o jego wyborze na tron, zleceniem odebrania od niego przysięgi na Pakta i wręczenia mu dyplomu elekcyi. Je- żeli był w Warszawie, sejm składał mu powinszowania, a król wyjeżdżał na pele elekcyi podziękować narodowi za obiór. Szlachta rozjeżdżała się do domów, a senat i po- słowie ziemscy kończyli obrady sejmowe wyznaczeniem dnia pogrzebu zmarłego króla, koronacyi nowego i ter- minu dla sejmików ziemskich, mających poprzedzić sejm koronacyjny. Na polu elekcyjnem okop równano, szopę i trzy bramy rozbierano. Wszystko, co sejm elekcyjny zdziałał i postanowił, zbicrano w jedne księgę i między prawa krajowe mieszczono. Jeżeli przy obraniu króla za- szła jaka niezgoda, nakazywano nowy zjazd powszechny celem poparcia odpowiedniego kandydata. Tak zjazd w Ję- drzejowie poparł Stefana Batorego, a w Wiślicy elekcyę Zygmunta III. Każda elekcya różniła się jedna od drugiej bądź sposobem głosowania, bądź okolicznościami, które wpływały; nieoceniony jest więc pod tym względem Len- gnich, który w rozdziale o elekcyach swojego prawa pospo- litego zebrał skrzętnie wszystkie fakta. Wogóle wszystkich przesileń elekcyjnych od śmierci Zygmunta Augusta, czyli r. 1572, było tyle, ilu królów w Polsce od tego czasu pa- nowało, t. j. 11. Samych elekcyi było więcej, bo wiele ro- zerwanych. Pierwsza Henryka Walezego była dość zgodna. Na drugiej, po Walezym, i trzeciej, po Batorym, obrano na- przód po dwóch królów. Po Zygmuncie III r. 1632 Wła- dysław IV został obrany zupełną jednomyślnością. Elek- cya piąta, Jana Kazimierza, była także zgodną. Szósta, Mi- chała Korybuta, upamiętniła się jednomyślnością wszyst- — 90 - kiej szlachty przeciw zabiegom nieprzychylnych Micha- łowi magnatów. Siódma elekcya, Jana III, także dość zgo- dnie wypadła. August II Sas dostał się na tron przy po- mocy Rzymu i cesarza, wbrew woli szlachty, której ogro- mna większość obstawała za Kontim. Stanisława Leszczyń- skiego wprowadził na tron r. 1704 król szwedzki, ale się Leszczyński nie utrzymał. Po śmierci Augusta II szlachta jednomyślnie obrała powtórnie Leszczyńskiego r. 173B, ale E/Osya w połączeniu z Austryą i Saksonią narzuciły Polsce Augusta III Sasa. Stanisław August obrany był za wyłą- cznym wpływem cesarzowej Katarzyny. Krewkość rycer- ska, noszenie broni przy boku i chęć służenia ojczyźnie przez uparte popieranie swego stronnictwa, były powodem, że rzadko która elekcya odbyła się bez brzęku szabel i waśni stronnictw. Po śmierci Batorego stronnictwa wy- prowadziły nawet swoje szyki do boju. Przy elekcyi Mi- chała Korybuta demokratyczna szlachta wtargnęła z szablą w ręku do przybytku majestatu Rzeczypospolitej, t. j. izby senatorskiej. Historya potępiła surowo te wybryki samo- woli. Jeżeli atoli porównamy poważne mowy sejmowe naj- zaciętszych przeciwników ówczesnych w Polsce z obelgami ojców narodu w parlamencie francuskim, włoskim i wie- deńskim z końca XIX wieku, jeżeli porównamy starcia orężne zagorzalców wieku XVI i XVII z echem karczem- nych policzków w parlamentach najoświeceńszych naro- dów dzisiejszej doby, to sprawiedliwość złagodzi znacznie nasze surowe sądy o przeszłości i ludziach owoczesnych. Bywały i w Polsce na elekcyach przekupstwa, bo posło- wie zagraniczni, zalecając swoich książąt do tronu, rozsy- pywali złoto między zadłużonych a wpływowych. Chci- wo^(' i('.)\v«' 1n\\;n'/ysku. W p(\j*.'(Maeh howieni średnio- \N le z iilawano wit^ks/e lioldy zii^eznośei i sile iizyi-z- ii<-|. niż nizNinioion] nrn\ slow \iii. kt(')re zostawione b\}v - 97 — stanowi duchownemu. Turnieje odbywały się wszędzie w tak jednostajny sposób, źe opisywać ich tutaj jako za- bawy narodowej nie można. Artykuły marszałka wiel. kor. r. 1578 w Warszawie ogłoszone, dają nam obraz gonitw publicznych, które odbyły się w Ujazdowie pod Warszawą, wobec króla Stefana Batorego, znakomitych gości i tłu- mów ludu „ku ozdobie przenosin Jana Zamojskiego, pod- kanclerzego koronnego". Podług przepisu marszałka w. kor. ktokolwiek stawał w szranki, musiał być ubrany ozdo- bnie, bez ostrej broni, mogącej służyć do krwawego star- cia, objeżdżał plac i stawał w jednym końcu, oczekując hasła. Sędziowie dawali je każdemu osobno. Rycerz, go- niący w całym pędzie konia, usiłował trafić kopią w pierś- cień, wiszący na sznurze. Stopień jego zręczności sędzio- wie oznaczali liczbą. Kto pierścień wdział na kopię, zapi- sywano mu 6, kto górą weń uderzył, miał B, dołem 2, a kto z boków ten dostawał najniższą liczbę 1. Rycerze goni- twę kilkakroć powtarzali. Kto kopią sznur przeniósł, tracił wszystkie razy, równie jak ten, komu noga ze strzemienia wypadła, albo hełm spadł z głowy. Kto kopię złamał albo ziemi nią dotknął, musiał opuścić szranki. Dla najdziel- niejszych były 3-stopniowe upominki. Tego rodzaju goni- twy do pierścieni, do głów tureckich, odbywały się i przed dworami i dworkami szlachty. Bywały gonitwy i na ostre, piesze i konne. Insi okazywali różne sztuki, siedząc na koniach. Przepisy turniejów, do których powinni byli wszyscy się stosować, przybijano na wrotach zamkowych. Górnicki, mówiąc o gonitwach i ćwiczeniach, nadmienia, źe w jego czasach „kamieniem ciskanie i w zawód (do mety) bieganie, skakanie i inne podobne temu, nie do końca jeszcze zagasło". Powiada, że był zwyczaj w Pol- sce grać piłę (w piłkę), na koń skakać, ale go niema teraz. „A jako piły nie grawamy, tak zasię morzpręgi, chodze- nie po powrozie na mietelnictwo poszło, a szlachcicowi by kęsa nie przystoi". Kobiety polskie dosiadały nieraz K8IĘGA RZECZY POLSKICH. 7 kKSIĘ — 98 — konia a nawet przywdziewały zbroję w czasie zabaw i pró- bowały współzawodniczyć z braćmi i ojcami. W r. 1719 po całej Europie gadano o Helenie Ogińskiej, wojewo- dziance wileńskiej, która podczas wesela królewicza Fry- deryka Augusta z Maryą Józefą, córką cesarza Józefa I, w Dreźnie, na słynnym karuzelu, przez młode damy od- prawionym, mając lat 18, wszystkie rycerskie sztuki z taką dzielnością i zręcznością odbyła, że pierwszeństwo przed wszystkiemi wzięła i wyznaczoną nagrodę otrzymała (ob. Siłacze). Ze śmiercią Jana III, zwycięzcy z pod "Wiednia, gonitwy rycerskie przestały być zabawą szlachty na dwo- rach królów polskich. Za Sasów odbywały się juź tylko karuzele. Stanisław Poniatowski próbował raz jeszcze wskrzesić gonitwy pod nazwą karuzelu w r. 1788 przy odkryciu pomnika Sc bieskiego w Łazienkach, ale był to juź tylko popis zfrancuziałych paniczów. Gony bobrowe i żeremia, tak nazywano gniazda i siedliska bobrów. Zdaje się, źe nazwa gony właściwa była językowi polskiemu a nazwa żeremie powszechna na Rusi litewskiej. Czacki przytacza rejestr, podany w r. 1229 przez Jaśka z Makowa Konradowi ks. mazowieckiemu, z którego widać, jak starannie prowadzone były bobro- wnie czyli hodowla bobrów na Mazowszu w XIII wieku, jak dobierano maść czyli kolor futra przy rozpłodzie. Nad Narwią pod Pułtuskiem była osada gromadna czyli żere- mie czarnych bobrów, z których wzięto na dwór książęcy 101 a na sprzedaż BO. Donosił Jaśko, że drzewa klonowego wiele bobrom dostarczył na zimę. Słynęły z obfitości bo- brów gony ich w Mazowszu i Podlasiu nad Narwią, w Ma- łopolsce nad "Wieprzem i Nidą, a w Wielkopolsce nad Notecią. Bobrownikami nazywano dozorców i łowców bo- browych, a od ich osad wzięły początek swój nazwy wielu wiosek i miasteczek polskich dzisiejszych. Statut litcicski powiada, iż w czyjej dziedzinie będą gony bobrowe cudze, ten nie ma doorywać pola bliżej od żeremia jak Idjoni - 99 — dorzucić, a jeśliby pod żeremia podorał, a tym bobry wy- gonił, ma płacić 12 rubli, a temu źeremieniu przecie ma dać pokój. A jeśliby bóbr z tego starego źeremienia wy- szedł, a przyszedł w insze żeremie na grunt inszego pana, tedy w czyim gruncie żeremie będzie, temu też i łowienie bobrów należeć ma. Gorzkie żale, zbiór pieśni o Męce Pańskiej, śpiewany tylko w czasie Wielkiego postu, a nazwany tak od pierw- szego wiersza początkowej pieśni: „Gorzkie żale przyby- wajcie!" Śpiewanie tych pieśni nazywają Pasyą (t. j. Męką) i lamentacyą, a cały zbiór drukuje się dziś pod tytułem „Rozmyślanie Męki Pana Naszego Jezusa Chrystusa", bo w nabożeństwie tern wszystkie szczegóły Męki Chrystuso- wej są wspomniane. Początek Gorzkim Żalom dały śre- dniowieczne mysterya czyli dyalogi religijne, przedstawia- jące Mękę Pańską, co pokazuje się już z samego układu, gdzie prologiem czyli wstępem jest właśnie pieśń „Gorz- kie żale przybywajcie, serca nasze przenikajcie". Trzy części, jakby trzy akty, sprawy, w każdej części trzy pie- śni i epilog, czyli dokończenie, pieśń na procesyi śpiewana „Jezu Chryste Panie miły..." albo jeszcze tragiczniejsza „Wisi na krzyżu Pan Stwórca Nieba..." Gorzkie Żale w dzisiejszej formie wydrukowano po raz pierwszy r. 1707 p. n. „Snopek Mirry" za staraniem ks. Wawrzyńca Stanisł. Benika, promotora bractwa św. Rocha przy kościele para- fialnym Św. Krzyża w Warszawie. Ks. Bartłomiej Tarło, ówczesny proboszcz miejscowy, potwierdził to nabożeń- stwo, a ks. Szczepan Wierzbowski, oficyał warszawski, wydrukować dozwolił i sam pierwsze Gorzkie Żale przy naiJoku wiernych odprawił. Zapisano wówczas, że gdy da- wne hymny łacińskie, i niektóre polskie nie były przy- stępne dla ludu i przechodziły możność bractwa — dlatego ułożono te „czysto-połskie", łatwe, bez kosztu do odpra- wienia, bo bez przedstawień scenicznych, bez kapników i biozowań, które przedtem w pięciu intermedyach, na I - 100 — uczczenie pięciu ran Chrystusowych, praktykowano. Na- bożeństwo to pasyjne, wielce rzewne, pełne majesta- tyczności i skruchy, z nutą odpowiednią do treści hym- nów, z konkluzyą na klęczkach „Któryś za nas cierpiał rany", pod wpływem misyonarskim rozpowszechniło się szybko po całym kraju i stało wielce miłem ludowi, a przez półtora wieku żadna książka w języku polskim nie roze- szła się w tylu egzemplarzach, jak „Gorzkie żale". Na ję- zyk litewski przełożone dość wiernie przez ks. Hilarego Stalmuchowskiego, wydane zostały pozornie w Wilnie, a rzeczywiście w Tylży r. 1873 p. t. Apmislijmas muhos ir snierłies Jezuso Chrystusa. Gościnne prawo (kupieckie) ob. Sądy. Gospoda w Polsce oznaczała dom zajezdny, karczmę i kwaterę w mieście lub przy gościńcu publicznym. Mó- wiono: mieszkać na gospodzie, stanąć gospodą u kogo, dać komu gospodę w swoim domu, być gospodą dla kogo. Kwatery wojska zwano „gospodami żołnierskiemi". Naj- więcej gospod zajezdnych było w Krakowie i Warszawie, jako miastach stołecznych, oraz w Piotrkowie i Lublinie, jako miastach trybunalskich. Wogóle były nieliczne i nie- wygodne, a to z powodu, że szlachcic w podróży zajeż- dżał do każdego nieznajomego szlachcica, jak do brata, znajdując zawsze gościnność dla siebie, sług i koni. Szla- chta znała swoje najdalsze pokrewieństwa i powinowac- twa tak dalece, iż mawiano, że każdy szlachcic może prze- jechać z Gdańska do Kijowa „rzemiennym dyszlem", po- pasając tylko u koUigatów. Z taką samą uprzejmością przyjmowały podróżnych klasztory i plebanie. Książęta panujący kazali stawiać dla swych gości po drogach sza- łasy. Tak Witold (r. 1423) ugaszczał biskupów polskich w Litwie. Gospodom zajezdnym, zwłaszcza pod miastami i u przewozów, nadawano powtarzające się w Koronie i Li- twie nazwy np. Wygoda, Wygódka, Uciecha, Uoieszka, Rozkoszna. Już w XVII wieku mamy nazwę gospody - 101 — Czekaj (w woje w. sandomierskiem, parafii Lubczyna), gdzie- indziej mamy: Poczekaj, Łapigrosż, Ostatnigrosz, Hulanka, Pohulauka, Sodoma (wśród lasów), Zgoda, Łowigość (pod Skierniewicami), Zazdrość (w Wielkopolsce), Łapiguz, Ło- wiguz. Wesoła, Utrata, Zielona, Zabawa, Wymysłów (na- zwa jedna z pospolitszych). Mitręga (w Krakowskiem), Nazłość (w E-awskiem), E-zym, Piekło, Piekiełko, Przekora, Zawada, Sowa, Sowiak. Jakby na wyszydzenie niewygo- dnych gospod, najpospolitszą między nazwami karczem polskich przy gościńcach jest Wygoda. Gród pierwotnie oznaczał nie miasto, ale tylko miej- sce warowne, ogrodzone wałem, przykopami, palisadą. Pisarz arabski Al-Bekri mówi ogólnie o Słowianach z wieku dziesiątego, źe chcąc zbudować sobie gród warowny, „kie- rują się ku łąkom, otoczonym wodami i trzciną, tam ozna- czają miejsce okrągłe, albo czworokątne, wedle kształtu i rozmiarów, jakie chcą nadać grodowi. Naokoło wykopują rów a ziemię z niego sypią na wał, utwierdzając wał de- skami i kołami, póki ściana nie dojdzie zamierzonej wy- sokości. Odmierza się zatem i brama z dogodnej strony, a do niej podchodzi się po drewnianym moście". W cza- sach piastowskich każdy powiat, złożony z kilku lub kil- kunastu gmin czyli opól, miał swój gród, służący za schronienie dla okolicznej rolniczej ludności podczas na- padu nieprzyjaciół. W grodach takich siedzieli rycerze zawsze gotowi do obrony ziemi przeciw napadom nieprzy- jaciół i rozbójników, nazywani pogrodcy, grodzcy, albo ludzie grodzkie. Wewnątrz grodu budowano dworzec z bier- wion starodrzewnych. Przed wynalazkiem prochu i broni palnej wszystkie zamki były drewniane. Nawet na Wa- welu do r. 1B06 murowanego nie było. Dopiero Kazimierz Wielki warowniejsze zamki królewskie ze względu na wynalazek broni ognistej przemienił na murowane, i dla- tego słusznie o nim mówiono, źe zastał Polskę drewnianą a zostawił murowaną. Każdy gród, zamek (castellum), miał - 102 — swego grododzierżcę, który jako namiestnik, pomocnik panującego, zwał się włodarzem (vlodarius) i w zastępstwie swego pana posiadał władzę sądową, wojskową i porząd- kową w całej okolicy. Później włodarzy takicli zwano ka- sztelanami i starostami. Tutaj więc najchętniej osiadali ludzie jako pod osłoną oręża, tu odbywały się targowiska. Na gruntach dokoła grodów, czyli na ogrodach, osadzano jeńców. Przy grodach więc u stóp gór zamkowych po- wstawały pierwsze miasta, które z tego powodu grodami także zwano. Przy Wawelu Kraków, przy Wysokim Zamku Lwów, przy Turzej górze Wilno, przy półwyspie zamko- wym na Gople Kruszwica i t. d. Polskie grody i podgro- dzia miały dość długo charakter czysto słowiański warowni książęcych i dopiero od napływu niemieckich osadników w wieku XIII-tym przekształciły się na miasta w znacze- niu zachodniem. Z rozwojem sądownictwa, władze sądowe musiały się rozdzielić. Spory cywilne miejskie przeszły do sądów miejskich, ziemskie do sądów ziemskich, zaś przy grodzie, czyli staroście grodowym, pozostały sprawy kry- minalne a mianowicie: o najazdy, rozboje, podpalania i gwałty, oraz władza egzekucyjna i policyjna w powiecie, ziemi, t. j. okręgu grodowym. Sądził w grodzie starosta grodowy z prawem miecza, lub jego zastępca, podstarosta, w Wielkopolsce „surrogatorem" zwany. Nad więzieniem, całością i porządkiem zamkowym czuwał burgrabia (hur- grahius), do którego należało naprawianie zamku przy po- mocy okolicznych mieszkańców, strzeżenie rzeczy cudzych w skJaiy przeciwko doznanym krzywdom i pogwałceniu praw kr.ijow \ (dl. .j(?ż(di w /aiiikii luo hylo sl^li^pionego archi- — 103 — wum, to odnoszono papiery do zachowania w najbliższym murowanym kościele lub klasztorze. Gród był siedliskiem rządu krajowego w każdym powiecie, ziemi lub wojewódz- twie, tak coś na kształt dzisiejszych starostw w Galicyi i urzędów powiatowych, tylko że łączył w sobie razem władzę sądowo-kryminalną z policyjną i egzekucyjną. Do dykasteryi grodzkiej oprócz starosty, pisarza i burgrabiego, należał jeszcze: mierniczy, pisarz prowiantowy i kilku po- borców targowych. Służbę zamkową stanowił szafarz czyli klucznik, kucharz, woźnica i pewna liczba drabów do ima- nia winowajców, pilnowania osadzonych w wieży i stró- żowania zamku. Grosz ob. Pieniądze w Polsce. Gry. Wyraz gra jest skróceniem z wyrazu igra. W języku staropolskim igra oznaczała zabawę i rozrywkę w ogólności. Były więc: igry dziecinne, igry na instru- mentach gędziebnych, igry na koniach i t. d. Wiele igier czyli zabaw poszczególnych otrzymywało nazwę gier. Łu- katz Górnicki określa dobrze znaczenie tych dwóch wy- razów, pisząc w Dworzaninie: „Jegomość ksiądz biskup obierze ku igrze tę grę, która się jemu najlepszą bę- dzie widziała"'. Kronikarz Kadłubek, piszący w końcu XII wieku, powiada, iż jest zwyczajem dzieci grać z dziećmi w cet i w liszkę i na długim jeździć kiju. W statucie wi- ślickim Kazimierza Wielkiego (z r. 1347), znajdujemy, iż takie gry wszelkie są pozwolone, które służą „aby czas zszedł dla rozrywki i ćwiczenia się". Tenże statut posta- nawia, iż gracz jeden nie może prawem dochodzić na drugim swojej wygranej, i że nie może dopominać się słowami obelżywemi pieniędzy, ^rzj grze pożyczonych, pod karą podwójną, na korzyść sądu i dłużnika. Za syna, gdy przegrał, rodzice nie byli obowiązani płacić przegra- nej. Najpowszechniejszą grą wieków średnich w całej Eu- ropie były kości (kostki) a po nich gałki. Synod kra- kowski z końca XIV wieku zabronił duchowieństwu grać — 104 — w gałki, jako w grę hazardowną. Od gry w kości pocho- dzi wyraz „kostera" czyli szuler. Gra w szachy przyszła do Polski jeszcze za Piastów. Kronikarz Jan z Czarnkowa opowiada, źe w^ r. 1372 grał w szachy z arcybiskupem gnieźnieńskim, Jarosławem, na jego zamku w Żninie. Karty przyszły do Polski w wieku XV z Niemiec, źe jednak były ręcznie malowane, należały długo do rzadkości i przed- miotów zbytkownych, a rozpowszechniły się dopiero w wieku następnym. Do staropolskich gier towarzyskich należały: Dzieiuka na wydaniu. Kot i m/ys2, Zelman, Fani Starościna^ Garnuszki, Pary, Dzwonek, Komórka, Poczta, Kraiciec, Trze- ciak, Wieża babilońska, Cenzurowany, Koszyk, Darowany, Abe- cadło, Kupiec, Kłaniany, Kioestarz, Królowa Bona umarła^ Sekretarz. Jan Kochanowski tak opisał grę w Zielone, wła- ściwą porze wiosennej : Z tych drzew zrywam latorośle Te Marynie pięknej poślę; „Zielonem" niech się zabawi, A niech słuszny zakład stawi. Ta gra tem się prawem chlubi, Komu zwiędnie, kto je zgubi, Lub go zbędzie innym kształtem, Opłaca zakład ryczałtem. Grzywna ob. Pieniądze w Polsce i Polskie miary i wagi. Gwarek, Gwarectwo, z niemieckiego ycwerke. Gwar- kami nazywano w Polsce górników, a gwarectwami ich cechy, bractwa czyli stowarzyszenia, które brały od kró- lów przywileje na dobywanie z ziemi krnszoów. Pierwszy przywilej tego rodzaju miała wydać w r. 11^74 królowa Klźhieta, siostra Kazimierza Wielkiego a matka króla Lu- dwika i rejentka Polski, dla Gwarectwa olkuskiego. Gwa- rectwa obowiązywały się zwykle dawać królowi dziesię- cinę krnszn lis. Ciipi/f ^'lowa. tłumaczy się Ihiii/)/, y.\:u\ (■(ipifiim Hs I fa iipt )n- koronnym. Ruś potrzebowała ciągłej zasłony od Tatarów, więc troskliwy o nią Zygmunt 1 ustanawia r. IBll het- mana z nazwą (''ijii/'n/i hs st/pnii/Kirionn)/ li/<.r/(MM\v (1\v(M')\\ i , w obronie „złotej wolności". Dawniej lnnnaii lx<*n>nn\- l»yl lvllwiada, iż w r. 1445, gdy naród cały łudził się jeszcze — 118 — nadzieją, że król Władysław (Warneńczyk) nie poległ pod Warną, ale wzięty został do niewoli tureckiej „ilekroć przyszła do Krakowa wiadomość, że żyje, miasto całe na- pełniało si^ radością, bito we dzwony i oświecano wszyst- kie domy mieszkańców". Imiona dawne polskie. Każdy naród posiada pewną liczbę imion osobowych, wysnutych z ducha jego, pojęć i mowy, które, o ile nie jest owładnięty kosmopolityzmem, nadaje z upodobaniem synom i córkom swoim. W pier- wotnych imionach i przezwiskach ludzi kryją się najstar- sze pomniki językowe każdego narodu. W czasach pogań- skich, (jak twierdzi Bruckner), nadawanie imion było rze- czą jeszcze ważniejszą, niż za chrześcijaństwa — świadczy o tem samo imiennictwo polsko-słowiańskie, z którego nie- przejrzanych skarbów tylko resztki nas doszły po kroni- kach i dyplomatach. Imiona słowiańskie, litewskie i wogóle aryjskie składały się zwykle z dwóch osnów, wyrażających życzenia pomyślności lub bogactw, dumy i nadziei, rzadziej bywałj niezłoźone. W naszych imionach przewijają się osnowy: lud, mvt^ mir, mier, sław i mysŁ Takiemiż są litew- skie, oznaczające to samo: towt znaczy lud; min — mysł; mont pochodzi od żmudzkiego fnanttngas, bogaty i łotew- skiego manta — majątek; gaił — groźny, luty; but — dom; turt — skarb, mienie; wił — ufność; gerd — sław. To też To w ci wił znaczył dosłownie Strzeźy-lud; Min do wg Wielomysł; Wissegerd — Wszesław; Wojsznar — Gościrad; Narwo jsz — Radgoszcz. Polacy mieli bogaty zasób imion narodowych, tak starożytnych, jak ich mowa, zroslych tysiącami lat z kolebką ich narodu nad Wartą i Wisłą, gdzie wszystkie stare nazwy wiosek od imion tych pochodzą. W czasach, gdy nie znano dziedzicznych nazwisk rodowych, imiona te zastępowały w Polsce nazwi- ska. Powoli joHnnk zaczynał się naród pozbywać, jak in- *nej spnśri/ny po przodkach, tak i bogatego imiennictwa naroildwcn^u. Duchowni przybyli z obczyzny zalecali imiona — 119 — cudzoziemskie, tak, iż niewyczerpanym niegdyś zasobom narodowego imiennictwa pozwolono zeszczupleć do kilku- nastu używanych dziś jeszcze naszych imion narodowych. Uczony Kt^trzyński zwraca uwagę na zjawisko, że w rodzie Piasto wiczów powtarzają się ciągle te same imiona, które widocznie były nietylko przedmiotem ich upodobania, lecz stanowiły wyłączną własność panującej rodziny, na co nie zwracano uwagi, gdy po wygaśnięciu Piastów imiona ich stały się własnością ogólną szlachty a potem całego narodu. Do takich dynastycznych należały w rodzinie pia- stowskiej imiona: Bolesław, Kazimierz, Lestko, Mieszko, Przemysław, Włodzisław czyli Władysław, Ziemomysł i Zie- ! mowit a może i Piast, o ile to imię nie było przezwiskiem. 1^ Imiona powyższe dopiero po pięciowiekowem używaniu ^. ich przez rodzinę książęcą, w wieku XIV zaczęły upo- > wszechniać się wśród szlachty. Np. r. 1377 spotykamy już Mieczysława, starostę czerskiego; Mieszka z Mokrzysk r. 1407; Bolesława kasztelana kruszwickiego r. 1371. Imię Władysław staje się dopiero w XV wieku bardzo pospo- litem. Piast nie powtarza się w rodzie Piastowiczów, co jest jednym z dowodów, że nie było to imię ale przydo- mek, otrzymany z przezwiska protoplasty. W Czechach, zdaje się, źe było inaczej, bo imiona np. Bolesław, Brze- tysław, Przemysław powtarzają się już w XII wieku wśród szlachty czeskiej i duchowieństwa. Jakie bogactwo form językowych posiadaliśmy w skracaniu i pieszczotliwieniu swoich imion, wykaże to niniejszy spis ich abecadłowy, z dokumentów i kronik doby piastowskiej zaczerpnięty. Po kaźdem imieniu, podanem w głównej jego formie lite- rami grubszemi, następują skrócenia i spieszczenia, w do- kumentach starych napotkane, a przy wielu podany jest w nawiasie rok dokumentów najwcześniejszych. Barwin (miał być synem Leszka III); Będzimir (1404); Blizbor (1252); Bogusław (1200), Bogusz (1225), Boguszko (1252); Bogdan (1065), Bogodan (1175), Bogudan, Bogut — 120 — (1260), Bogdał (1229), Bogdasz (1254), Boguń; Bogumił (1122), Bogomił (1233), Bogumilec (1230); Boguchwał (1207), Bogufał (1145), Boguch (1175); Bolesław (1000), Bolek,. Bolko (1136), Boleeh (1136), Bolesta (1237). Imię Bolesław nosiło 33 panujących książąt z krwi Piasta. Bolibor fl250), Bolebor (1251); Bojomir, Bojar, Bojan (1222); Borzysław (1220), Borysław (1271), Borosław, Borysz, Borys, Boruta, Borut (1300); Boźymir, Bożym (1222); BoźywOKfi^7), Bo- rzywoj, Burzywoj, Bożej (1218). Boźysław ; ''Boźyd^ (1368), Bohdar; Branisław (1257), Bronisz (1173); Brommir, Bromir, Bronimierz, Bromierz; Broniwoj ; Bratomił (1266), Bratun; Bratosław, Bracław, Bratosz (1218), Bratusz; Branibor, Bro- ,nibor; Brodzisław, Brodzisz (1153); Budzisław (1136), Budził, Busław, Budzisz, Budek, Budko (1284); Budzjwoj (1220), Budziej; Brzetysław (1203); Bodzanta. Chocimir (1351), Chocimierz, Chocim; Chlebosław, Chleb; Chotobór (1430); Chwalibóg, Falibóg (1291); Chwalimir (1239), Chwalimierz, Chwalmierz, Falmierz, Falimierz, Almierz; Chwalisław (1230), Chwalisz, Falisław (1249), Falisz (1244); Cichobór, Cichoborz, Cibor, Cicibor, Cydebur; Cichosław (1267), Ciechosław, Cichosz, Cichost; Cieszymysł (1136), Cieszym (1228), Ciesz; Czachosław, Czasław (1101), Czasz; Czechosław, Czesław, Czaisław, Czesz, Cześ, Czesko, Cze- siek, Ciechan; Czcirad (1231), Częstobór (1209) Cz^stobórz, Cieszymir; Czestmir. Dadzibóg (1254), Dadźbóg, Daćko; Dalesz (1136), Da- lech, Dalek (1280), Dalibor, Dalebor (1259); Darosław; Dłu- gobór, Długoborz, Długomił, Długosław, Długosz; Domasław (1219), Domosław (1285), Domisław, Domesław (1214), Dmo- sław, Dmoch, Domasz (1254), Doman, Domanek; Dobiesław (1193), Dobiesz (1136), Dobek (1136), Dobko; Dobrosław (1228), Dobrosz (ll.-^f,,, Dobrocli. Dobromysław, Dobrogniew (]2HR), Dobronog, Dobroniek, Dobroń; Dobromysł, Dobro- iiv i; Dobromił Dobromil, Dobromir (1278; Dobremir (1016); Dobrowit U*! : Dobrowoj; Dobrogost l; Wojciesław, Wojciech (1218), Wojciesz (1230), Woj- ci( /I \^i\()): Woimir (1259i; Woisław (UlO), Oislaw: Wo- limlr (12;i8 ; Wolisław, Wolisz (1065); Wojsznar, Wojsz, Wojszek, Wojnar; Wrocisław (1015), Wrocław, Wrócisz (12(X)), Wrn.ik (1239), Wroceń, Wrooh; Wszewłod (1136); — 125 — Wszerad (1206), Wsieradz, Sieradz; Wszemir (1136); Wszesuł, 1126; Wyszebor (1065), "Wszebor (1200); Wyszesław (1227), Wyszek, Wyszko (1233), Wisław (1177); Wyszomir (1237), Wyszon (1220), Wyszonek (1272); Wyszymir, Wyszomierz, Wyzimir, Wyzimierz (1298), Wysz, Wyzima. Zasław (1255), Zasz; Zawichost, Zawigost, Zawist, (1065), Zawisz, Zawisza (1264); Zbigniew (1120); Zbijlud (1065), Zbilut, Zbylut, Zblut; Zbijsław, Zboisław (1222), Zbysław (1200), Zbysz, Zbyszko; Zbroisław, Zbrosław (1222), Zbrosz; Zdziesław (1228), Zdzisław (1220), Zdziesz (1283) Zdzieszek, Zdzieszko, Zdziś, Zdziecłi (1298); Zdzigod (1257); Zdzimir (1125), Zdzimił; Zdziwoj (1126); Żelisław (1120), Żelisz, Żelecb; Ziemisław (1211), Ziemista (1271), Ziemo- mysł, Ziemimysł (1120); Ziemirad (1255); Żymir; Ziemowid, Ziemowit, Ziemko, Ziemak; Złotosław, Złotosz, Złotoch; Żyrosław (1091), Żyrosz (1128), Żyroch 1136, Żysław, Ży- ron, Żyro (1187), Żyra (1065); Żarel<, Żarko (1218). Imiona żeńskie tworzyli Polacy z męskich przez do- danie żeńskiej końcówki. W dokumentach z doby pia- stowskiej przechowały się następne: Bogna (Bogdanna), Boguchna, Bogusława, Bogusza (1153), Borysława, Busława, Bronisława; Czesława czyli Czechna; Dobrogniewa, Dobrosława (1253) czyli Dobiechna (1206), Dobrawa (1120), Dersława, Grzymisława (1228), Gorysława i Górka; Jaromira; Jaromiła, Jarosława; Kochna (może Kachna), Klichna; Ludomiła, Ludmiła (1228); Miłoszka (Miłosława); Monesława; Małusza; Mścichna (Mścisława); Nawojka (Natalia); Odosława; Prze- dzisława; Przybysława, Przybysza, Przybka; Piechna (może Petronela); Racława (1162); Rzepica, Ezepka (1120); Rado- gosta, Eadosta (1222); Radosława; Śmichna (1421), Strzesi- sława (1259); ze Świętosławy; Swatawa, Świętochna, Świę- tka, Stachna; Tolimira i Tomira; Wyszesława, Wisława; Witosława (1289), Witusza (Witusia); Wiscisława, Wolisława, Witomira; Wanda i Węda; Wyszomira, Warcisława czyli Warszka, Woisława, Wisenna (1240), Wichna; Złotosława; — 126 — Zbysława (1200), Zbychna; Zdzisława (1236) Zdziesza t. j. Zdzisia (1193); Zdzimiła (1298). Wiele imion cudzoziemskich. Polacy naginali do brzmień języka ojczystego, lub wprost tłómaczyli na imiona narodowe. I tak: Ignacego miano- wano Żegotą, Żegostem, Zarkiem; Flory ana Tworzyjanem, (brama Floryańska w Krakowie zwała się jeszcze w XVI wieku tworzyjańską), Hektora Jaktorem, Horacego Jara- czem. Bonawenturę Dobrogostem, Laurencyusza Wawrzyń- cem, Jana Janisławem, Jasławem, Januszem, Alberta Ol- brachtem, Andrzeja Jędrzejem, Matiasa Maciejem, Zacha- ryasza Zachem, Jana Baptystę Janem Chrzonem^ później Chrzcicielem, Sylwestra Lasotą, Łukasza^ukomire^ Teo- data Bogodanem, Ottona Odolanem, Oddonretói, Jakóba^. Jakuszem, Jakiem, Mateusza Matejką, Tymoteusza Tyszką,. Simeona Szymonem, Nikolausa Mikołajem, Miklaszem, Elea- zara Olizarem, Feliksa Szczęsławem, Szczęsnym, Maryę- Marusza, Gotliba Bogumiłem, Eustachiusza Ostaszem (1212), Benedykta Świętosławem, Bieniaszem i Bieńkiem, Hiero- nima Jaroszem, Klemensa Klimuntem i Klimkiem, Juliana Julisławem, Julimirem, Egidiusza Idzim, Hiacynta Jackiem. Imię Aleksander przemienili Polacy na Olechno, a Ale- ksandrę na Oluchnę, Elisabethę na Elżbietę. Podobnie spolszczone mamy imiona: Jadwigi, Zosi, Kasi, Malwiny, Janiny, Haliny, Halszki i inne. Wogóle Polacy posiadają tyle imion narodowych lub zupełnie spolszczonych, tylu we własnej przeszłości mężów świętych i błogosławionych, że nie potrzebują dla dziatwy swojej pożyczać imion cu- dzoziemskich. Na zakończenie przytoczymy kilka słów Szajnochy o wieśniaczej zdrobniałości imion, jaka pano- wała w mowie całego narodu za doby Piastów a prze- trwała u ludu polskiego dotąd: „Jaśko z Tęczyna ka- sztelanii w W^iJTiiczu; na województwie Poznańskiem sie- dział Maćko Borkowic; na księstwie Szczecińskiem Kazko. Mazowiecki Ziemowit zwał się w mowie po- wszechnej Semko albo Siemaszko". — 127 — Inekwitacya ob. Zajazdy. infamia albo bezecność. Każdy miał prawo do czci, ale kto dopuścił się czynu zagrożonego utratą honoru, tracił ją i nazywany był bezecnym, inaczej infamisem. In- famia pociągała za sobą ograniczenie w używaniu praw cywilnych i wywołanie z kraju (ob. Bannicya). Tak prawo ziemskie polskie, jak prawo miejskie z Niemiec przyjęte, wyliczało kategorye rozmaitych czynów, które pociągały za sobą bezecność. Do czynów tych należało nieposłuszeń- stwo względem wyroków sądowych, przechowywanie zło- dziei, oszczerstwo po raz 4- ty zapozwane i t. d. W poję- ciach dzisiejszych wywołuje oburzenie, że do czynów be- zecnych zaliczano niegdyś, gdy szlachcic, osiadłszy w mie- ście, handlem i szynkarstwem się bawił. Oburzenie to po- chodzi z prostej nieznajomości dawnych praw, urządzeń i stosunków społecznych. Szlachcic każdy z prawa i obo- wiązku należał do zakonu rycerskiego, na którego goto- wości do obrony kraju i biegłości w sztuce wojennej byt swój i bezpieczeństwo Rzeczpospolita zasadzała. Stan czyli zakon rycerski zastępował wojsko i armię, których nie było, a porzucenie jego szeregów miało znaczenie dzisiej- szej dezercyi wojskowej. Już na sejmie korczyńskim za Władysława Warneńczyka naród wypowiedział, że „ktoby nie stawał do boju lub z innych względów od ogółu się ł, oddzielał, takiego wszyscy mają na życiu i dobrach karać, a ma być uważany, jakoby się sam zrzekł dobrej czci i wiary". Szlachcic, który z rycerza stawał się kupcem lub amarzem, uważanym być musiał przez stan rycerski za ezertera. Szynkarze obowiązani byli tylko do stawiania ubienic w obozach. Gdy w XVIII wieku zmieniły się osunki polityczno-społeczne, ta sama szlachta na sejmie r. 1775 postanowiła prawo, że odtąd zajmowanie się andlem nie będzie uwłaczało czci szlacheckiej. Ingres. Z łacińskich wyrazów ingressio, ingressus, wej- ście, wstępowanie, dali Polacy tę nazwę uroczystym wjazdom, — 128 ~ na które podług dawnych obyczajów polskich wysadzano si^ nad wyraz. Nowo mianowani biskupi, wojewodowie,, starostowie grodowi i inni dygnitarze odprawiali do swoich stolic wjazdy takie z największą okazałością. Jak z jednej strony czyniono wielkie przygotowania do takiego obchodu, który zakończał się zwykle sutym bankietem, tak z dru- giej, szlachta polska, rozmiłowana w życiu towarzyskiem i publicznem, zbierała się z odległych nawet okolic dla okazania szacunku popularnemu dostojnikowi. Jagiełło, wracając z pod Grunwaldu, wszedł pieszo do Krakowa w licznym orszaku rycerstwa i dostojników. Wstępował najprzód do kościołów: św. Stanisława, Wacława, Floryana i na Skałkę, skąd udał się na zamek. Niesiono przed nim 50 zdobytych chorągwi krzyżackich, które kazał zawiesić w katedrze „na chwałę Bogu". Grdy Jan Tarnowski po bitwie pod Obertynem wchodził do Krakowa, podskarbi rzucał pieniądze pomiędzy lud na rynku krakowskim. Hetman 3 zdobyte proporce w kościele św. Stanisława za- wiesił. Zygmunt III wjeżdżał do Krakowa pod baldachi- mem karmazynowym, pasamonami bramowanym, w orszaku senatorów, rycerstwa i blizko 600 mieszczan konnych, przybranych w błękitne atłasowe suknie. W bramach tryumfalnych grały orkiestry. Bajeczny przepych przy wjazdach poselstw polskich do stolic zagranicznych opi- sują współcześni. Ostatni taki wjazd uroczysty, odprawił do Stambułu Piotr Potocki, starosta szozyrzecki, wysłany w r. 1790 przez sejm czteroletni w poselstwie od Rzplitej do Porty Otomańskiej. Instrukcye sejmikowe. Województwa i ziemie miały w Polsce autonomię prawodawczą szeroką i mogły stano- wić dla siebie rozmaite urządzenia i prawa, które obowią- zywały w ich granicach. Świątynią, (jak się wyraża Barto- szewicz), w której stanowiły się te prawa, były sejmiki, t. j. małe sejmy wojewódzkie. Wszystko na tych sejmikach postanowionem być mogło, co tylko miejscowych potrzeb — 129 — dotykało. W sprawach ogólnych kraju, szlachta po woje- wództwach stanowić nie mogła i odwoływała się do sejmu nawet w miejscowych swoich potrzebach, jeżeli się te ze sprawą ogółu wiązały. Jednem słowem sejm walny two- rzył prawo dla całej Rzeczypospolitej, sejmiki dla woje- wództw, w czem prawa te prawodawstwa ogólnego nie nadwerężały. Prawa postanowione na sejmikach bywały niekiedy bardzo pożyteczne, jako dopełnienia praw ogól- nych, względnie do miejscowych warunków. Rzeczpospo- lita nie troszczyła się o te dodatki, o których często i nie wiedziała, sprawy miejscowe zdawszy na wolę wojewódz- twa. Instrukcye sejmikowe były właśnie tym pośrednikiem do w^zajemnego porozumienia się części z całością, woje- wództwa z Rzecząpospolitą. Różnica pojęć w tym kie- runku u Polaków i innych narodów polegała na tem, że za granicą posłowie mogli zajmować osobiste stanowiska w stronnictwach. Gdy raz w Zgromadzeniu narodowem francuzkiem deputowani składali się instrukcyami, sławny Mirabeau zawołał, ze mogą sobie odejść, a instrukcye swoje zostawić. W Polsce zaś poseł był tylko przedstawi- cielem solidarności wojewódzkiej, a gdy protestował, to znaczyło, że protestuje nie on sam, ale cała ziemia, woje- wództwo , które przedstawiał. Nie zawsze sejm walny uwzględniał to, co było mu w instrukcyach projektowane i zalecone. Nieraz dla braku czasu sprawy największej wagi szły w recess, więc i instrukcye wojewódzkie często odkładane bywały na później. W każdym razie były one ważnym organem politycznego życia narodu, a dzisiaj sta- nowią cenny materyał dla dziejów wewnętrznych kraju. Były one znakiem opinii publicznej w czasach, gdy dzien- nikarstwa nie znano. Województwa donosiły Rzplitej przez swoje instrukcye, co chciały zrobić, co sądzą, że zrobić potrzeba. Wprawdzie instrukcye żądały nieraz rzeczy nie- zgodnych z prawem publicznem, a nawet wprost szkodli- wych. Tak np. pobyt wojsk obcych w kraju dawał zawsze KSIĘGA RZECZy POLSKCF. 9 k — 130 — powód do żądania w instrukcyach, aby nie wybierano mar- szałka sejmowego i sejm nie zagaił się pierwej, aż wojska pomienione z granic lizplitej ustąpią. Tak, jakby wojskom obcym zależało co na tem, żeby sejmy dochodziły. Posłom, układającym instrakcye niezgodne z prawem, rozsądnie dowodził Jan August Hylzen (późniejszy autor „Inflant"), że instrukcye do prawa, a nie prawo do instrukcyi stoso- wać się powinno,, że np. instrukcya, dana wbrew^ prawu z r. 1690 o porządku sejmowania, gwałciła prawo Rzeczy- pospolitej. Niektóre instrukcye zapisywano do akt ziem- skich lub grodzkich, inne wręczano tylko posłom na lu- źnej karcie, a nawet niekiedy bywały tylko ustnie sformu- łowane. W czystej polszczyźnie instrukcye nazywano nau- kami i słusznie, bo instrukcye nauczały posłów, co i jak mówić mają na sejmie. Ob. Sejmiki polskie. Instrumenta muzyczne ob. Muzyczne narzędzia. Instygator, od słowa łacińskiego instigo, pobudzać, po- chodziła nazwa urzędu w Rzeczypospolitej, odpowiadają- cego obowiązkom dzisiejszego prokuratora. Skrzetuski w „Prawie polskiem-' pisze: „Co w innych państwach pro- kuratorowie królewscy, to w Polsce instygatorowie zna- czą. Oni są dochodzicielami krzywd Rzplitej wyrządzo- nych". Krasicki mówi: „Instygatorowie są urzędnicy w Ko- ronie i w Wiel. Ks. Litewskiem, którzy miejsce po gene- rałach inspektorach, w porządku urzędów mają". Instyga- tor był oskarżycielem publicznym, działającym w imieniu prawa. Pierwszą wiadomość o instygatorach mamy z cza- sów Zygmunta Augusta. Później konstytuoya z r. 1581 nakazuje instygatorowi, aby występował jako powód, czyli skarżyciel, we wszelkich sprawach, o które nikt się nie pyta. Głównie wnosił on skargi o zdradę kraju i obrazę majestatu królewskiego, zawsze w porozumieniu z marszał- kiem wielkim. On to wnosił skargi przeciw wszelkim dy- gnitarzom, podskarbim, starostom, szafarzom, poborcom, żupnikom i zgoła każdemu, ktoby uczyni' jaka krzywdi — 131 — skarbowi publicznemu lub szkatule królewskiej. Instygator wielki był jeden w Koronie i temu sejm wyznaczył stałej rocznej pensyi 6.000 złp., drugi wielki był w Litwie i ten pobierał od r. 1717 ze skarbu publicznego 4.000 złp. ro- cznie. Po nich szli wice-instygatorowie, czyli zwyczajni in- stygatorowie, którzy wszakże liczyli się do dygnitarzy i w sądach asesorskich zasiadali z głosem doradczym, a w referendarskich ze stanowczym. Rota przysięgi insty- gatorów była na wierne prowadzenie spraw króla i Rze- czypospolitej, bez względu na bogatego lub ubogiego, kra- jowca lub cudzoziemca, spodziewaną nienawiść i prześla- dowanie. "W sprawach prywatnych występowali ze skargą tylko na podanie strony pokrzywdzonej. ' Instygatorowie trybunalscy byli komisarzami policyi trybunalskiej, utrzymującymi porządek w gmachu trybunal- skim i w mieście. Każdy rozruch z wartą wojskową tłu- mili i winnych w imieniu Rzplitej aresztowali, nad wię- zieniem dozór mieli. Na znak swego urzędu nosili laski nakształt marszałkowskich. Przed rozpoczęciem posiedze- nia trybunału jeden z nich wnosił do izby trybunalskiej krucyfiks a drugi laskę marszałkowską. Interrex, dosłownie znaczy: Międzykról. Ze zaś inter- reginun nazywano bezkrólewiem, więc interrex był to Bez- król, t. j. rządca Rzeczypospolitej w czasie bezkrólewia. Takim Bezkrólem mógł być tylko pierwszy dostojnik w kraju, arcybiskup gnieźnieński. Więc też widzimy, jak po śmierci Przemysława, Łokietka i Kazimierza Wielkiego, arcybiskup gnieźnieński wpływa przeważnie na losy kraju i samą siłą wypadków zostaje w czasie przesileń bezkrólem, inter- reksem. Właściwie bezkrólewia nasze zaczynają się do- piero po śmierci Ludwika węgierskiego. Arcybiskup popie- rał wtedy Zygmunta Luksemburczyka i Ziemowita mazo- wieckiego, ale napróżno, bo zwyciężyli mężowie, którzy bystrzej oceniając położenie polityczne i niebezpieczeństwo IHb Krzyźactwa, największej wówczas potęgi militarnej B — 132 — w Europie, woleli zaprosić na m^ża dla pięknej Jadwigi, szorstkiego i niezbyt młodego, ale zacnego Litwina. Za Jagiellonów arcybiskup został prymasem, więc na sejmach pierwsze zasiadł miejsce, ale bezkrólem urzędowym jeszcze nie był, bo urząd taki mógł dopiero prawnie być konie- czny po raz pierwszy w r. 1572, kiedy umarł ostatni z Ja- giellonów bezpotomnie. Jakoż prymas Uchański przezwał się wtedy pierwszym ksiąźęciem w Rzeczypospolitej. Sejm konwokacyjny w r. 1573 przysądził mu moc zwoływania sejmików i sejmów po śmierci królewskiej. Odtąd prymas czyli bezkról po śmierci każdego króla ogłasza narodowi uniwersałem śmierć królewską, zbiera sejmiki i sejmy, za- łatwia mniejsze sprawy państwa, o większych donosi sena- towi, opatruje wszystko, czyni wnioski do obrad, a we wszystkiem radzi się senatorów, bo w Polsce była taka wolność, że wszystko robiono jawnie, za porozumieniem się wszystkich, ale do narodu przemawia sam prymas (ob. Prymas, Bezkrólewie). Izba, czyli świetlica, komnata, pokój. W pierwotnem znaczeniu, dotąd jeszcze przez lud używanem, izba ozna- cza cały dom, chatę. Rzecz bowiem niewątpliwa, że pier- wotne chaty Słowian składały się z jednej izby, która była czworobocznym zasiekiem z kloców drzewa. Gdy domy mieszkalne przy pomnożeniu się dostatków zaczęto budować większe, oddzielono od izby komorę, alkierz, świotełkę, a dalej powstały podług swego przeznaczenia izby: czeladne, jadalne t. j. stołowe, sypialne czyli alkie- rze, gościnne i inne. W zamku były izby: książęce, kró- lewskie, sejmowe. Gdy więc w sejmie polskim pod koniec XV wieku, obok rady panów czyli senatu wyłoniła się oddzielna reprezentacya stanu rycerskiego, sejm rozpadł się na dwie izby: senatorską i poselską. W pierwszej za- siadali z urzędu wojewodowie, kasztelanowie, ministrowie i biskupi, jako rada przyboczna kr(')la, w drugiej wybrai I — 133 — przez ogół szlachty posłowie ziemscy. Izbą sądową zwano budynek lub tylko salę, gdzie zasiadały sądy. Izba edukacyi publicznej. Po utworzeniu księstwa War- szawskiego w r. 1807, oświata i szkoły w tym odłamie Polski powierzone zostały „Izbie edukacyi publicznej", pod sterem zasłużonego Stanisława Potockiego. Do składu jej należeli: biskup Adam Praźmowski, Aleksander Potocki, Walenty Sobolewski, ks. Kopczyński, ks. Staszic, pastoro- wie Dyl i Szmit, oraz rektor liceum warszawskiego Linde, autor słownika. Pod przewodnictwem tego ostatniego wzno- wione zostało „Towarzystwo ksiąg elementarnych". Na po- czątku r. 1812 Izba edukacyjna zamienioną została w ;„Dy- rekcyę edukacyi publicznej". O pracach Izby podana jest szczegółowa wiadomość w broszurze: „Sprawa z pięcio- letniego urzędowania Izby edukacyjnej, zdana przez Józefa Lipińskiego, sekretarza generalnego tejże Izby, na posie- dzeniu publicznem d. 7 stycznia 1812". Jabłko królewskie, kula złocista z krzyżem na wierzchu, starodawne godło władzy królewskiej i cesarskiej. Już Rzy- mianie w ten sposób panowanie swoje nad światem ozna- czali, oczywiście bez krzyża. Kronikarz polski Gwagnin pisze: „Naostatek przy koronacyi, arcybiskup królowi jabłko złote, okrągłość świata wyrażające, w lewą, a w prawą rękę berło daje". Lustracya skarbca koronnego na Wawelu, w którym przechowywały się insygnia i klejnoty królów polskich, dopełniona w r. 1730, opisuje szczegółowo 5 ja- błek królewskich, z których 3 były szczerozłote, a 2 srebrne pozłacane. Jedno tak było opisane: „Jabłko szczerozłote, na niem sfera świata rysowana, z pereł czterech na szty- ftach złotych, dwa rubinki po środku, z tego krzyżyk na wierzchu złożony. Jassyr, jasyr. Po turecku jesir znaczy niewolnik, jeniec, łup wojenny, asir — wzięty w niewolę. Stąd w języku ^fclskim jassyr oznaczał niewolę tatarską i turecką. Tata- — 134 — rzy napadali czysto na Ukrainę, Podole i Wołyń, pusto- sząc wsie, dwory i miasta i uprowadzając w łykach tłumy ludu „w jassyr". Kraj wyludniony, zlany krwią i łzami, ale żyzny i piękny, zaludniał się znowu, głównie napły- wem ludu i szlachty z Mazowsza, Podlasia i Małopolski. Każdy szlachcic podążał tu z mieczem w jednej, a z płu- giem w drugiej dłoni, walczył i czuwał na tych kresach cywilizacyi europejskiej, aby nieraz po półwiekowej pracy zginąć z orężem w ręku lub w łykach jassyru. Kto w nie- wolę pogańską popadł, do tego nie stosowało się prawo polskie o przedawnieniu majątkowem. Ob. Okup. Jazda polska, jak słusznie mówi piszący jej dzieje Konstanty Górski, była główną i zasadniczą bronią w woj- sku polskiem. Jej krwią i męstwem zdobyte są wszystkie zwycięstwa Polaków w dawnych wiekach. Jazda polska nietylko że wypełniała z odznaczeniem zwykłe zadanie swej broni, ale oblegała twierdze, jak Psków w r. 1581, broniła ich od oblężenia, jak pod Chodkiewiczem w Inflan- tach, brała udział w szturmach do obozów ufortyfikowa- nych, jak w r. 1673 pod Chocimem. Ona też za wojen szwedzkich uratowała od zguby tonącą prawie Polskę. Ona — jak to przyznał nawet sławny Moltke, gdy spoglądał na Wiedeń z wieży św. Szczepana — ocaliła pod wodzą So- bieskiego chrześcijaństwo od niewoli pogańskiej. Oswobo- dzenie Wiednia było ostatnim wielkim czynem jazdy pol- skiej. Historyę jazdy polskiej dzieli Konstanty Górski na 4 wybitne okresy, odpowiadające mniej więcej czterem wiekom od XV do XVIII, zaczynając okres pierwszy od r. 1410, czyli bitwy pod Grunwaldem. O dawniejszych cza- sach Górski nic nie pisze, dla braku wiadomości archiwal- nych. Nie idzie wszakże zatem, aby ta jazda nie miała s\v(>i« j wielkiej przeszłości. Rok tylko 1410 był datą jej zwycięstwa nad kwiatem rycerstwa całego zachodu Europy, jakim był zakon Krzyżacki, stanowiący naj pierwszą wów- czas potęgę militarną. Już w Xl wioku pisarz arabski I — 135 — Al-Becri zapisał, źe władca polski Mieszko miał trzy ty- siące takich wojowników, z których kaźden za 10-ciu in- nych stanie. Kadłubek, mówiąc o buncie Masława przeciwko Kazimierzowi, wnukowi Chrobrego, wzmiankuje o zebraniu przez Masława „n aj wprawniej szych lancowników, nie li- cząc w to łuczników, procników, halabardników, szabelni- ków, ludzie w szerokie uzbrojonych miecze i wielkiej liczby konnych i pieszych". O wojskach konnych i pieszych za- świadczają kronikarze przy każdej wojnie. Tak książęta: Mieczysław, Bolesław i Henryk, gdy w r. 1146 ruszyli przeciw bratu Władysławowi do Krakowa, mieli wojska ^konne i piesze". Bolesław Kędzierzawy wyprowadza w r. 1167 przeciw Prusakom wojska „konne i piesze". Dłu- gosz podaje, źe Bolesław Pobożny, książę kaliski, w wie- ku XIII posiadał doświadczone i ćwiczone w boju wojska ^konne i piesze", a sam odznaczał się świadomością sztuki wojennej, czego dowiódł w wielu wojnach, np. dopomaga- jąc księciu pomorskiemu Mszczujowi do odebrania Gdań- ska Sasom. Król Jagiełło posłał Witoldowi, idącemu w r. 1408 na wyprawę moskiewską, posiłki, złożone z pię- ciu chorągwi polskich, liczących razem 1000 kopijników. Bitwa pod Grunwaldem, powiada Górski, była szczytem rozwoju pospolitego ruszenia i rozkwitem ducha bohater- skiego w całej masie polskiej szlachty. W r. 1424 posłał Jagiełło do Ołomuńca na pomoc cesarzowi Zygmuntowi przeciw Husytom 5.000 jeźdźców. Pospolite ruszenie tylko w pewnych warunkach możliwe było do zwołania, królo- wie zatem stale utrzymywali wojsko zaciężne czyli naje- ne. To najmowanie w wieku XV odbywało się sposobem stępującym. Rotmistrz obowiązywał się królowi na wa- runkach ściśle określonych co do czasu, żołdu, sposobu wynagrodzenia szkód i t. d. wystawić rotę czyli partyę jazdy, zwykle ze 100 do 300 koni złożoną. Gdy ugoda stanęła, rotmistrz wyszukiwał między szlachtą „towarzy- szów", z których każdy zobowiązywał się przybyć ze swoim — 136 — pocztem czyli czeladzią. Rota po łacinie nazywała się co- mitiva, towarzysz sociiis. Oprócz czeladzi czyli t. z. pachoł- ków, niektórzy mieli w swych pocztach pacholęta, czyli po łacinie juvenes lub laicelli. Pacholę czyli wyrostek nie miał zbroi, ale podawał swemu panu drzewce czyli kopię przed bitwą i odjeżdżał w stronę, trzymając zapaśnego konia, którego na wypadek potrzeby podawał. Każdy to- warzysz odpowiadał za porządek w swym poczcie i pro- wadził swoje gospodarstwo. Jeżeli rota była mała, licząca np. koni 20 — 50, to kilka takich rot łączono z sobą dla utworzenia roty bojowej, wymagającej od 100—200 koni. Jazda dzieliła się na dwie kategorye, na kopijników i strzel- ców. Bronią kopijników była kopia 8 łokci długa, bronią zaś strzelców był samostrzał czyli kusza, rodzaj łuku. Je- dni i drudzy mieli oprócz tego miecze. W pierwszych sze- regach jechali kopijnicy, za nimi strzelcy, którzy strzela- jąc z kusz przez elewacyę, mogli to czynić ponad gło- wami kopijników. Pierwsze starcie jazdy odbywało się na kopie, po skruszeniu których walczono na miecze, w czem strzelcy brali równy udział z kopijnikami. Podług jeźdź- ców dzielono i konie na 2 rodzaje: kopijnicze były cięż- sze, a strzeloze lżejsze. Obozy otaczano kilkoma łańcuchami czat, ustawionych w pewnej odległości jedna za drugą. Piechota pomagała jeździe, zajmując stanowisko z przodu. Od r. 1486 zaczęła się w piechocie rozpowszechniać broń palna, ale jazda nie uległa jeszcze tej pokusie. Organiza- oya jazdy była w Polsce odmienna niż u innych narodów. Gdy np. roty niemieckie składały się z samych kopijni- ków, kiryśników lub strzelców, polskie były zawsze mie- szane. Długosz zapewnia, że Polacy używali trąbki, a Ta- tarzy kotłów, później jednak zaczęli i Polacy bębn(')\v uży- wać. Następny okres w dziejach jazdy stanowi wiek XVL Rok 1500 był rokiem pojawienia się u nas usarzów. Od- tąd jazda dzieli się na usarzy i pancernych, czyli na jazdę ciężką i lekką, lubo urzędownie nazwa usarzy fusaresj wy- — 137 — stępuje dopiero za Batorego. „Przedtem — pisze Biel- ski — nasi z kuszą tylko jeździli, którą mając u pasa, schyliwszy się na koniu, a kuszę o nogę zawadziwszy, do- pinali. Eohatyny uwiązawszy u łęku, przy koniu włóczyli i dlatego ją wiócznią zwali. Do tego miecz był u boku, a to była własna, starożytna broń polska, którą dopiero nasi porzuciwszy, ao drzewa się wzięli". Uzbrojenie usa- rza składało się z pancerza, przyłbicy, tarczy i kopii; nie- którzy zamiast pancerza przywdziewali płach, zamiast przył- bicy szyszak i zbroję strzelczą. Litewscy usarze używali niekiedy zamiast kopii oszczepu i pacholąt na wojnę z sobą nie brali. W r. 1514 pod Orszą usarze byli uzbrojeni w tarcze i kopie. Za Batorego kopie skrócono do łokci 8-miu i wprowadzono pistolety. Jazda w wieku Xyi dzieli się, tak samo jak w poprzednim, na ciężką i lekką. Do ciężkiej należą usarze z drzewcami, przeznaczeni do ude- rzania i łamania szeregów nieprzyjacielskich. Z regestru wyprawy inflanckiej z r. 1551, widać, że było ich na tej wojnie 3.350, a mianowicie: utrzymywanych kosztem dworu królewskiego 1.000, wojewody wileńskiego 400, wojewody trockiego 400, kasztelana trockiego 400, biskupa wileń- skiego 800, podczaszego 800 i kraj czego 50. Jazda lekka, t. j. strzelczą, pancerni, przeznaczona do rozpoczynania bitwy i ścigania nieprzyjaciela, uzbrojona była w łuk albo strzelbę długą i tarczę, szablę krzywą u lewego boku, oraz wiszącą u boku prawego włócznię długą na łokci 4. Od r. 1546 zaczyna się ukazywać w rotach strzelczych włócznia, zwana „rohatyną", i łuk, zwany „sahajdakiem". Właściwie sahajdak jest nazwą kołczana na strzały, ale także oznaczał razem łuk z kołczanem i strzałami, a ztąd łucznik nazywał się sahajdacznik. Hetman sahajdaczny, sajdaczny, u Kozaków był zastępcą, pomocnikiem hetmana buńczucznego, tak jak w wojsku polskiem hetman polny względem wielkiego. Pierwszą wzmiankę o Kozakach ma- my w rachunkach sejmowych z r. 1563. Formowanie jazdy — 138 — zacisznej odbywało się w ten sposób, ze rycerzowi, zale- conemu przez hetmana, król wydawał t. z.' list „przypo- wiedni", czyli upoważnienie na piśmie do zaciągnięcia roty jezdnych, z oznaczeniem czasu, siły roty, płacy, uzbroje- nia i miejsca zbioru. W r. 1527 sejm uchwalił, aby rotmi- strzowie nie przyjmowali towarzyszów, którzy mają wię- cej niż po 8 koni czeladzi. W bitwach pod Orszą, Soka- lem i Newlem widzimy wśród towarzyszów młodzież z naj- pierwszych rodzin całej Polski. Kolumna bojowa formo- wała się w 4 do 6 szeregów jazdy. Kto zna historyę ja- zdy europejskiej — pisze Górski — ten przyznać musi wyższość szyku jazdy naszej w w. XVI nad takimźe szy- kiem u innych narodów, gdzie kawalerya formowała się zwykle w masy wielkie i nieobrotne. Sposobem ataku, do- radzanym przez Łaskiego w wieku XIV, posługuje się do dzisiaj kawalerya w Europie. Do jakich wyżyn doszły po- jęcia o cnocie żołnierskiej, świadczą słowa Floryana Ze- brzydowskiego, w wieku XVI skreślone: „Acz bez strachu nie może być, gdzie wielki nieprzyjaciel, ale gdy człowiek rozważy, iż większa jest rzecz poczciwość niż żywot, tedy rozumowi dawszy miejsce a cnotą się sprawując, łacno strach odejdzie, a będzie każdy wolał poczciwą śmierć ni- żeli żywot". W dyscyplinie ówczesnej kara „na czci" była uważana za większą, niż kara „na gardle", i za największe tylko przewinienia stosowaną. W r. 1691 zapadła konsty- tucya, że hetman i sądy wojenne mogły „karać tylko na gardle", na „poczciwości" zaś nikt jeno sejm przez króla z senatem. W Artykułach tegoż Zebrzydowskiego czytamy o przysiędze: „Aczkolwiek u innych panów chrześcijań- skich, wszędy, gdzie ludzi za pieniądze przyjmują, tedy oni na to artykuły przysięgają, jedno my Polacy narodu swego polskiego zwykliśmy się zawżdy przeciwko panom swoim przyrodzonym dobrze, a poczciwie i cnotliwie za- chować, do czasu dzisiejszego i dalibóg wiecznie zacho- wamy. A tak u nas każdy baczenie mieć na to powinien ~ 139 — jakoż da Bóg, o żadnym wątpliwości nie masz". Gdy u Niemców wierność obowiązkom wojskowym gruntowała się na przysiędze, Polacy na wierność nie przysięgali, kła- dąc wyżej cześć rycerską. Artykuły dyscypliny wojskowej niemieckie różniły się wiele od polskich. Gdy np. w obo- zach Niemców pełno było wesołych kobiet, to w obozie polskim podczas wojny nie cierpiano ani jednej. Żona tylko mogła zawsze towarzyszyć na wojnę mężowi. Gdy w obozie pod Pskowem znalazła się żona, która, porzu- ciwszy swego męża, towarzyszyła innemu, Jan Zamojski ściąć ją kazał, innej zaś wietrznicy obcięto uszy i wypę- . dzono z obozu. Jeszcze w sto lat później zaświadcza Pa- sek, że obozom polskim nader rzadko towarzyszyły biało- głowy, przeciwnie jak u Niemców. Za wojskiem ciągnęły długiem pasmem wozy z żywnością. Gdy się ta wyczerpała, żołnierz, który obowiązany był żyć z żołdu, musiał kupo- wać żywność na majdanie u bazarników. Wyprawiano także - czeladź pod dowództwem towarzyszów za kupnem pro- P wian tu. Płaca kwartalna na konia kopij niczego wynosiła do czasów Zygmunta Augusta złp. 10, na konia strzel- czego 6. Zygmunt August podniósł żołd ten do złp. 15, Batory płacił gwardyi po złp. 18, kozakom po 12. Żołnie- rze podolscy brali od r. 1588 na konia kopij niczego po złp. 12, na strzelozego złp. 9. Pod koniec XVI wieku, jazda lekka odrzuciwszy kusze, wzięła się do kopii, a potem do rohatyn. Górski zapewnia, że takich pisarzów o wojsko- wości, jak: Łaski, Tarnowski, Zebrzydowski i Paprocki, nauka wojskowa XVI wieku nie miała w Europie, z wy- jątkiem Machiawellego. „Usarze — mówi Starowolski w XVII wieku — noszą żelazne kaftany, szyszak, zaręka- wie, kopię długą łokci 772> szablę krzywą u lewego boku, rapir czyli koncerz pod lewą nogą u siodła, a na przodzie pistolet lub 2. Konie mają dzielne od 1000 do 1600 czer- wonych zł., a żadnego tańszego nad 200. Roty rozróżniają się chorągiewkami na kopiach, które tenże mają kolor co — 140 — i chorągiew. Na zbroi zwieszają rysie skóry, tygrysy lub niedźwiedzie. Na głowę zaś tak swoją jak końską kładą j)ióra. Ta jazda jest najsilniejszą na wojnie i przy spotka- niu". Niektóre chorągwie miewały skrzydła przymocowane do zbroi na plecach, złożone z piór, w listwę drewnianą oprawionych, inni mieli skrzydła przymocowane do siodła z tyłu. Bielski pisze, że gdy przyjmowano Henryka Wa- lezego w Krakowie, byli w pocztach pańskich usarze ze sępiemi skrzydłami. Orzechowski mówi, że gdy Zygmunt August przyjmował r. 1553 Katarzynę Austryj aczkę, gierm- kowie z kopiami postawieni za rycerstwem mieli skrzydła strusie na hełmach, a od barków wznosiły się im skrzydła srebrne. Inny opis z r. 1665 zaświadcza, że skórę tygrysią lub lamparcią „mieli spiętą pazurami na lewem ramieniu, a z tyłu 2 skrzydła sępie, które w pędzie czynią wielki szelest, ale teraz mało kto ich używa". Chorągwie usarskie nie nadawały się do wojny z nieprzyjacielem, nie znają- cym porządnej sztuki wojowania, były więc prawie zarzu- cone w wojnach kozackich i tatarskich, ale ze Szwedami i Moskwą odzyskiwały swe znaczenie. Francuz Daleyrac tak o nich pisze: „Usarze to najpiękniejsza jazda w Eu- ropie przez wybór ludzi, piękne konie, wspaniałość stroju i dzielność broni. W bitwie zachęcają się okrzykiem". Cho- rągwie w wieku XVII formowano tak samo, jak dawniej przez listy przypowiednie królewskie. Rotmistrz, który list taki otrzymał, obiato wał go w grodzie i objechał około 30-tu szlachty, jako towarzyszów, a gdy każdy zgodził się stanąć pod nim w kilka koni, czeladzi, krewnych i zapaś- nych, chorągiew nowa powstawała. Jeżeli rotmistrz był magnat, stary i osobiście służyć w swej chorągwi nie mógł, ustanawiał zastępstwo z porucznika, którego znowu pomo- cnik i zastępca nazywał się namiestnikiem. Gdzie kilka chorągwi obozowało, tam nad strażami przełożonym był strażnik wojskowy, który co innego znaczył, niż strażnik koronny. Zwycięstwa usarzy polskich należą do najświet- — 141 — niejszyoh w dziejach wojennych świata. Upamiętniły się ich orężem: Kluszyn, Chocim, Trzciana, Smoleńsk, Bere- steczko, Połonka, Cudnów, Hłubokie, Kuszliki i Wiedeń. "W" r. 1605 Karol Chodkiewicz pod Kircholmem w 3.642 Polaków z Litwinami, (w tej liczbie było 2.602 jazdy i 1.040 piechoty) pobił na głowę 14.000 wyćwiczonego wojska szwedzkiego, złożonego z 3.000 dzielnej jazdy i 11.000 piechoty. Każdy szlachcic polski rozpoczynał swą służbę krajową w szeregach jazdy. Do jazdy lekkiej i śre- dniej należeli Lisowczycy, Kozacy, pancerni. Lisowczycy powstali podczas awantury Samozwańców w państwie Mo- skiewskiem. Założycielem tego korpusu partyzantów był Aleksander Lisowski, którego hetman Chodkiewicz powołał r. 1611 jako ochotnika, bez żołdu, pozwalając mu w woj- nie z Moskwą uformować na własną rękę swój oddział. Lisowski, zebrawszy 2.000 ochotników, wyświadczył Chod- kiewiczowi wielkie usługi, przebiegając wzdłuż i wszerz państwo rosyjskie. Współcześni tak opisują Lisowczyka: ^W wysokiej czapce, w płaszczu z szerokim kołnierzem, w obcisłych różnobarwnych ubiorach , w żółtych, dobrze podkowanych butach, na koniach, jak wicher lekkich i obro- tnych, na krótkiem siodle z małem wędzidełkiem, z sza- blą krzywą, łukiem, sahajdakiem albo rusznicą na plecach, z rohatyną w ręku". Lisowski w r. 1614 pod Starodubem, objeżdżając swe szyki, ducha wyzionął, ale korpus jego po skończonej wojnie z Moskwą, walczył jeszcze pod Cecora r. 1620, pod Chocimem r. 1621 i w czasie wojny 30-toletniej dał się we znaki prawie całej środkowej Europie. Kozacy polscy byli także jazdą lekką szlachecką, werbowani na całym obszarze E-zpltej, ale przeważnie z czeladzi szla- checkiej i uboższej szlachty na przestrzeni od Buga i Sanu do Dniepru. Nawet szlachta pruska przebierała czeladź swoją za kozaków. Od r. 1667 w regestrach wojskowych zaczynają kozacy zwać się pancernymi i utrzymują tę na- zwę aż do końca swego istnienia. Pod Beresteozkiem Jan — 142 — Kazimierz miał iisarzów 2.346 i kozaków takich 11.161. Pod Wiedniem Sobieski miał usarzów 3.500 i kozaków 10.960. Kozak miał szablę krzywą i łuk albo broń palną, pancerz i szyszak albo misiurkę z siatką. Uważano też kozaków polskich za „lekko uzbrojoną jazdę szlachecką". Od czasu urządzenia w wieku XVII piechoty na wzór cudzoziemski i nazwania jej rzędów „rotami", zaczęto roty jazdy nazy- wać stale chorągwiami. Już Pasek w pamiętnikach swoich powiada, ze wojsko nazywano szkołą życia a „chorągiew" matką. Polak uważał się tylko za rycerza na dzielnym ko- niu, w pełnej zbroi, a na to trzeba było człowieka dostat- niego. Przy wojsku litewskiem było także kilka rot tatar- skich, obowiązanych do służby od czasu Witołda wzamian za daną im ziemię i przywileje. W r. 1654 służyło ogółem Tatarów 1.383 w 15-tu chorągwiach, w r. 1661 koni 2.2B5 w 20-tu chorągwiach. Oprócz tego w r. 1676 było w służ- bie Rzplitej 25 chorągwi wołoskich, które nikną z końcem wieku XVII. Jazda wołoska i tatarska miały u nas racyę bytu wyłącznie jako jazda lekka. Rajtarowie, uzbrojeni w przyłbicę, pancerz, obojczyk, zarękawie, czekan, szablę, 2 pistolety i rusznicę, ukazali się w Polsce za Batorego w r. 1579, a skasowani zostali w r. 1717. Troskliwość sej- mów zmierzała zawsze ku temu, aby żołnierz żył z gro- sza i nie krzywdził ubogich łudzi. W wieku XVIII uka- zują się dragoni w czerwonych raj trokach, z pałaszem, parą pistoletów i karabinem bagnetowym. Dawne zbroje wychodzą z użycia. Za Augusta III już tylko 4 chorągwie nosiły pancerze. W r. 1717 jazda polska podzielona zo- stała na pułki tytuhirne, a sejm wyznaczył jej liczbę ogólaą na 6.000 koni. Na Ukrainie, gdzie jazda strzegła granic od Tatarów i hajdamaków, trzymał komendę nad chorągwiami regimentarz, którego mianował hetman wielki koronny. Z powodu braku wojen i wprawy obozowej, ja- zda polska za Augusta III straciła szkolę ćwiczeń wojsko- wycli. ( 'sijitiuwioiia za Stanisława Augusta r. 1765 Korni- — 143 — sya wojskowa, podzieliła całą jazdę autoramentu polskiego na party e: wielkopolską, małopolską, podolską i ukraińską i zamianowała nad każdą regimentarza. Regiment gwardyi konnej konsystował w Warszawie na usługach królewskich. Cała jazda składała się z usarzy, pancernych i lekkich. Tylko w partyi ukraińskiej nie było usarzy, lecz sama ja- zda pancerna i lekka. Jednocześnie chorągwie lekkie otrzy- mały nowy przepis barwy munduru, który składał się od- tąd u towarzyszów z kontusza i źupana jasno-błękitnego z wyłogami paliowemi (kolor łosiowy), a u pocztowych z źupana, katanki i szarawarów także jasno-błękitnych. Czapki wszystkie jasno -błękitne, (jak mundur), miały tylko u towarzyszów baranki siwe, a u pocztowych czarne. W r. 1767 podwyższono płacę jeździe polskiej i ukazał się pierwszy dla niej drukowany regulamin polski. W r. 1768 z polecenia króla Arnold Byszewski sformował pułk „prze- dniej straży" i znaczna część jazdy przeszła w szeregi konfederatów barskich. Na sejmie r. 1776 zapadło posta- nowienie, aby z istniejących chorągwi usarskich i pancer- nych utworzyć cztery brygady Kawaleryi narodowej, a z chorągwi lekkich — pułki straży przedniej. Tym sposo- bem usarze, istniejący od r. IbOO, i pancerni przestali istnieć, utonąwszy w Kawaleryi narodowej. Był to rok ważnych reform wojskowych. Nastąpił podział wojska na dywizye i nominacya generałów dywizyjnych. W miejsce chorągwi, jako jednostki taktycznej, przyjęto „szwadron'^. Ustano- wiono stosunek stopni wojskowych Kawaleryi narodowej do rang w wojsku cudzoziemskiem: porucznik Kawaleryi narodowej był równy pułkownikowi, chorąży kapitanowi, namiestnik porucznikowi, a towarzysz chorążemu. Sejm czteroletni w d. 2 paźdz. 1788, uchwaliwszy 100.000 woj- ska, zamierzył w tej cyfrze podnieść liczbę jazdy do 21.862 koni. Podzielono wojsko na dywizye i jazdę na brygady. Od roku 1791 zaczęto urządzać obozy instrukcyjne, które były najlepszą szkołą dla ćwiczenia oficerów i żołnierzy — 144 — we wszystkich gałęziach służby wojskowej. Manewra podczas tych obozów dawały sposobność wyższym ofice- rom do kształcenia się w kierowaniu obrotami wojska. W r., 1792, gdy zawiązała się Targowica dla zniszczenia pracy Sejmu 4-letniego, cyfra uformowanej jazdy dosięgła już 20.037 koni. Jątrew ob. Pokrewieństwa. Jazy ob. B/zeki, prawa o użyciu wód. Jedykuł, był to zamek o siedmiu wieżach, zbudowany na południowym krańcu Stambułu i przeznaczony przez Turków na więzienie dla znakomitszych jeńców. Nie było rodziny w narodzie polskim, której bliższy lub dalszy kre- wny nie przechodził kaźni Jedykułu, zbroczonego męczeń- ską krwią Wiśniowieckich i Koreckich. Bohaterom polskim odbierano tu życie przez zawieszenie ich za żebro na haku żelaznym. Jelec ob. Szabla. Jurydyka ob. Sądy. Jus naufragii ob. Prawa o rozbitkach. Jutrzyna ob. Polskie miary i wagi (Mórg). Kaduk, jus caducum, jurę caduco, znaczyło spadek bez- dziedziczny i beztestamentowy (z łac. cado, upadać, cadu- cus, spadający). W r. 1588 postanowiono, że jeżeli nie było po zmarłym krewnych bliższych, jak w 8-ym stopniu, to majątek jego przechodził na króla po upływie roku i 6-ciu niedziel. Krewni jednak mogli się później dopomnieć o ta- kowy. Spadek zaś po bezdzietnym cudzoziemcu stawał się zawsze kadukiem z tej zasady, że dorobkowy majątek po- zostać winien w kraju i dopiero uchwała z r. 1768 przy- znała prawa spadkowe krewnym zagranicznym takie, jak krajowcom, tylko z trzyletniem przedawnieniem. Żeby ograniczyć pożądliwość panujących do kaduków, zabro- niono wcielać takowe do skarbu królewskiego, ale prze- znaczono na rozdanie stanowi rycerskiemu (z wj^klucze- — 145 — niem cudzoziemców). Ponieważ dobra królewskie nie mo- gły być przedawnieniem nabyte, a kaduki poczytywały si^ za własność królewską, postanowiono przeto (w r. 1778), źe dobra kadukowe, 50 lat nie kwestyonowane, już do- chodzonemi być nie mogą. Konstytucya z r. 1588 waro- wała, aby z majątku juris caduci najprzód długi wszelkie opłacone były. Majątek bez właściciela i sukcesorów na- zywano od wyrazu pusty, „puścizną", a po przejściu na króla „kadukiem". Polacy nazywali także kadukiem, od upadania, chorobę św. Walentego, czyli „padaczkę". Jeżeli kaduk taki rzucił posła na ziemię w sali sejmowej, zawie- szano obrady do czasu, aż oprzytomniał. Kalendarz, W języku greckim Tioleo znaczyło: przyzy- wam, zwołuję, źe zaś u Rzymian najwyższy kapłan na początku każdego miesiąca zwoływał lud do Kapitolium i ogłaszał długość poczynającego się miesiąca, oraz przy- padające w nim święta, ztąd pierwsze dni miesiąca zwały się po łacinie Calendae, a księga, w której zapisywano lata, dni i odmiany księżyca, Calendarium, Rzymianie liczyli łata od założenia Rzymu, ale kalendarz ich w wielkim był nieporządku, czemu pragnąc zapobiedz, Juliusz Cezar, objąwszy dyktaturę, sprowadził z Egiptu do Rzymu astro- noma Sosigenesa i poruczył mu zreformowanie rachuby czasu. Jakoż reforma ta nastąpiła w 708 roku od założe- lia Rzymu, a na 45 lat przed narodzeniem Chrystusa dała nazwę „kalendarzowi Julijańskiemu", który rachubę ;asu zastosował jedynie do roku słonecznego, a obroty księżycowe, jako źródło wszelkich błędów, całkiem z niej usunął. Dalej rozporządził, ażeby rok zwyczajny zawierał 365 dni, a dla sprostowania błędu, wynikającego z 6 go- dzin corocznie opuszczonych, co czwarty rok przydawać kazał dzień. jeden. Czterem miesiącom nadał po dni 30, siedmiu po 31, lutemu 28. Początek roku przeniósł z I-go marca na 1-szy stycznia, a rok 709 od założenia Rzymu (44 przed Chrystusem) był pierwszym rokiem tej rachuby, KSIĘGA RZECZY POLSKICH 10 — 146 — która nazwana od Juliusza Cezara Juliańską, rozszerzyła si^ szybko po całera państwie Rzymskiem i później przy- jętą została przez chrześcijan. Tylko chrześcijanie na wnio- sek Dyonizyusza Małego porzucili zwyczaj liczenia lat od założenia E-zymu, a przyjęli Narodzenie Chrystusa za po- czątek nowej ery. Ponieważ w kalendarzu Julijańskim przy- jęto za zasadę długość roku słonecznego dni 365 i go- dzin 6, zaś w rzeczywistości obrót roczny ziemi dokoła słońca trwa dni 365, godzin 5, minut 48 i sekund 48, za- tem z owych 11 minut i 12 sekund corocznego uchybie- nia w ciągu 128 lat powstawał jeden dzień różnicy mię- dzy kalendarzem a czasem rzeczywistym. Gorliwie zajmu- jący się tym przedmiotem papież Grzegorz XIII, aby błąd tak rażący i niczem nieusprawiedliwiony naprawić, polecił r. 1582, żeby po dniu 4-go października opuścić dni 10 i bezpośrednio zamiast 5-go liczyć 15-go października. Gdy Juliańska rachuba czasu w 400 latach zawiera 100 lat przestępnych, to Gregoryańska przyjęła tylko 97, a tym sposobem jakkolwiek zamierzone sprostowanie błędu nie zostało w zupełności osiągnięte, ten jednak jest tak mały, że nie co 128 lat, ale co kilka tysięcy, uczyni dzień ró- żnicy. Nowy kalendarz, j^rzez astronoma Alojzego Liliusza ułożony, zaprowadzony został r. 1582, d. 4 października, w większej części Włoch, w Hiszpanii i Portugalii. We Francyi we dwa miesiące później, t. j. z 9 grudnia, zro- biono przeskok na 20- ty. Katolicy w Szwaj caryi, Niderlan- dach i Niómczech, zaprowadzili poprawkę w r. 1583, Wę- grzy w r. 1587, protestanci niemieccy w r. 17(X) przemie- nili 19-ty lutego na 1-szy marca. Anglia przyjęła nową rachubę czasu dopiero w r. 1752. W Polsce poprawa ka- lendarza nastąpiła w tymże miesiącu i roku co w Rzymie. Sprawa ta zasiahi właśnie obradujący scjin w Warszawie, co zapewne przyśpieszyło wprowadzenie reformy. Pierwsze bowiem akty urzędowe króla Stefana Batorego wydane podczas t< :;, > sejiuu, już maja nową datę. Naj wcześniej sz; — 147 — dokument urzędowy po wprowadzeniu nowego kalendarza nosi datę 1 listopada 1582 r. podpisany przez podkancle- rzego. Odtąd liczne akty w ciągu listopada i grudnia pi- sane są z dodaniem słów: „według poprawnego kalenda- rza". Ponieważ istnieją akty urzędowe z d. 20 paździer- nika 1582 r. bez powyższego dodatku, a poprawa polegała na dodaniu dni 10, zaś następne podług poprawionego ka- lendarza noszą datę 1 listopada, zatem nowy kalendarz obowiązywać zaczął nie wcześniej jak 21 października i nie później jak 22 października starego, a 1 listopada nowego stylu. Widzimy z tego, że Polska w przeprowadzeniu po- stępowej reformy stanęła w pierwszym rzędzie wśród na- rodów Europy. Rok 1582 otrzymał u Polaków nazwę roku poprawy kalendarza: annus correcłionis. Reforma nie wywo- łała w Polsce wzburzenia umysłów ani żadnych wypad- ków. Duchowieństwo katolickie zastosowało wszystkie święta kościelne i obrzędy do nowego sposobu obliczania niedziel i przypadających na nie ewangelii. Wyznawcy ko- ścioła greckiego nie wprowadzili reformy i nikt ich do niej nie przymuszał. Spierano się tylko o to. Jedną tylko Rygę z okazyi zaprowadzenia nowego kalendarza pobu- dziła Szwecya do buntu przeciw Batoremu w r. 1585. W Polsce kalendarze astronomiczne powstać musiały z po- czątkiem XV wieku, kiedy akademia krakowska pozyskała katedrę astronomii i astrologii, (co wówczas jedno zna- czyło), a profesor obu tych przedmiotów obowiązany był składać akademii ułożony przez siebie kalendarz, w któ- rym przepowiednie meteorologiczne i gwiaździarskie naj- ważniejszą grały rolę. Szczególnie nanka ta rozk?witła od r. 1424 i objęcia katedry przez Henryka Czecha (Bohe- mus), „który bardzo trafnie miał przyszłe losy ludziom przepowiadać i królowi Jagielle szczęśliwie wróżył". Ka- lendarze krakowskie taką posiadały wziętość, że już na początku XV wieku w Wiedniu i Heidelbergu p. n. Pracłica Cracoviełhsis wychodziły. Sami Polacy wydawali je także 10* 11^ - 148 — za granicą, w Rzymie i Lipsku. Pierwsze kalendarze w Polsce pisane były po łacinie i drujkowane p. n. Judiciów i Prognostyków. Na początku XVI wieku układali je Ja- kób z Iłży, Mikołaj z Tuliszkowa i inni. W języku polskim najdawniejszy znany kalendarz jest z r. 1516. W r. 1583 wyszedł w Krakowie po łacinie pierwszy kalendarz gre- goryański. "W wieku XVII, gdy akademia krakowska chy- liła się do upadku, wziętość kalendarzy krakowskich prze- szła do akademii zamojskiej, gdzie profesorem astronomii był Stanisław Niewieski. Że jednak ogół oświeceńszy nie wierzył w przepowiednie Niewieskiego , więc powstało przysłowie: „Nie zgadnie pan Niewieski, Co zrobi pan Niebieski", Za czasów saskich zasłynęły kalendarze Duńczewskiego, również jak Niewieski profesora akademii w Zamościu. Pierwszy z nich wyszedł w Krakowie r. 1725, w Zamościu r. 1728 i odtąd wychodziły przez okrągłe lat 50, stanowiąc najpoczytniejszą literaturę w wielu domach. Pomieszczał w nich Duńczewski cenne wiadomości i rozprawki histo- ryczne, a obok nich wiersze różne, przepisy i uwagi gospo- darskie, czasem ciekawe, często niedorzeczne. Za jego też czasów, ale nietylko jego kalendarze, dały powód do żar- tobliwego określenia: „koncept z kalendarza". Za Augu- sta II Sasa, zaczęli u nas wydawać kalendarzyki polityczne najprzód jezuici w Wilnie. Warszawie, Poznaniu, Kaliszu i Lublinie, a za nimi pijarzy, których t. z. „Kolędy" w War- szawie długo cieszyły się trwałą wziętością. Po rozbiorze Polski, w każdej z trzech części wychodziły kalendarze, zastosowane do nowych potrzeb kraju i rządu. W ciągu ostatnich czterech wieków najwięcej kalendarzy po Kra- kowie i Warszawie drukowano w Wilnie, Zamościu, Po- znaniu, Lublinie i Lwowie. Wychodziły także lub wycho- dzą jeszcze kalendarze polskie w Kaliszu, Gdańsku, Toruj — 149 — niu, Królewcu, Chełmnie, Ełku, Opolu, Wrocławiu, Gliwi- cach, Bytomiu, Piekarach, Sandomierzu, Supraśli, Grodnie, Berdyczowie, Mohilewie, Łomży, Kielcach, Płocku, Bochni, Stanisławowie, Samborze, Przemyślu, Wadowicach, Cieszy- nie i kilkunastu miastach innych. W latach 1860 — 1890 celowały w Warszawie kalendarze Ungra i Jaworskiego, i wydawany (w latach 1880—1890) przez Konr. Prószyń- skiego (Promyka) kalendarz „Gość". Kalendarze źmudzkie po źmudzku wydawał Iwiński, nauczyciel z E,etowa do r. 1864. O kalendarzach polskich pisali: Bandtkie w „Hi- storyi drukarń krakowskich", Lelewel w „Księgach biblio- graficznych", Siarczyński w „Świątniku lwowskim" (r. 1829), Sobieszczański w „Kalendarzu powszechnym warszawskim" na r. 1847 i „Encyklopedyi powszechnej" Orgelbranda, oraz inni. Kameralne dobra ob. Królewszczyzny. Kamień ob. Polskie miary i wagi. Kampament lub „okazowanie", oznaczało popis ry- cerstwa, wielką musztrę, przegląd wojska, ćwiczenie wo- jenne. Szlachta jako stan rycerski zgromadzała się wszystka na takie popisy i lustracye pod wodzą senatora, najstar- szego, jaki się znalazł na popisie. Płatne zaś wojsko kwar- ciane składało z hetmanami koła generalne. Rewie, w ro- dzaju dzisiejszych, wprowadził dopiero August II Sas, lubiący popisywać się wojskiem przed cudzoziemcami. Wy- razu rewia nie zapożyczono jeszcze wówczas od Francuzów i nie były to „okazowania" zebranej szlachty, ale przeglądy polowe wojska, więc od campus — pole, nazwane kampa- mentami. Sławny taki jeden kampament urządził August II r. 1730 w Saksonii pod Dreznem, na który zjechali się goście z całej Europy, a z Polski prawie wszyscy senato- rowie. Była to więcej zabawa królewska niż rewia. Drugi podobnie słynny kampament odbył się r. 1732 na bło- niach między Czerniakowem i Wilanowem pod Warszawą. Trwał od 31 lipca do 18 sierpnia. Ściągnięto część wojska — 150 — Rzplitej i grenadyerów saskich, ale w liczbie niewielkiej, bo prawo z r. 1717 zabroniło wprowadzać wojsk saskich do Polski z wyjątkiem 1.200 ludzi gwardyi przybocznej. Król z dworem zajmował naprzód pałac wilanowski, potem pa- wilon zbudowany pod Ozerniakowem. Kampamentem do- wodził przybyły ze Lwowa regimentarz generalny ko- ronny Stanisław Poniatowski, (ojciec późniejszego króla Stanisława), najbieglejszy w ówczesnej Polsce znawca rze- czy wojskowych. Król odbywał codzień przeglądy, a za jego orszakiem ciągnęły szeregi karet, wiozących piękne damy ze świata arystokratycznego Polski i Saksonii. Kanclerze, Podkanclerze, Kancellarye. Odkąd pisma za- częto w Polsce używać za Piastów, odtąd każdy książę lub król miał przy boku swoim kancelaryę, a w niej pisa- rza czyli kanclerza, który podług zlecenia jego spisywał po łacinie: przywileje, nominacye, nadania, wyroki, i przy- kładał na nich lub zawieszał pieczęć panującego. Przy boku Krzywoustego jest uczony kanclerz Michał, który własną ręką wypisuje wywody różne dla stron po łacinie na par- gaminie, ma w zachowaniu archiwum, kronikarzowi Gallu- sowi, (który był podobno biskupem kruszwickim), rozpo- wiada stare podania o Piastach, służące do osnucia całej pierwotnej historyi polskiej. Wszyscy kanclerze z doby Piastów bywali pospolicie prałatami kapituł, bo sztuka pi- sania była wówczas uprawiana prawie wyłącznie przez du- chownych, którzy zresztą dawali nadto największą rękojmię wykształcenia i uczciwości. Za Polski w podziałach było już kanclerzów w Lechii wielu. Gdy księstwo było większe lub kilka księstw łączyło się w jedno i nauka pisania wchodziła w coraz powszechniejszy użytek, kanclerz jeden nie wystarczał, więc dodawano mu zastępców czyli pod- kanclerzych. Kanclerze z księstw przyłączonych przecho- dzili na podkanclerzych w kancelaryi głównej, niby na ministrów od tych rlzielnic. Pierwszą wzmiankę o podkan- clerzym mamy / r. 11^*. B\ I wwly u Kazimierza Spra- — 151 - wiedliwego w Krakowie kanclerz Mrokota i podkanclerzy Piotr. W pierwszej połowie XIII wieku spotykamy już gęsto podkanclerzy eh: w Krakowie, na Mazowszu, na Ku- jawach. W aktach wymieniano zwykle, kto je pisał, więc stąd są i wiadomości. Gdy pisania w kancelaryi króla lub księcia było coraz więcej, dodawano kanclerzom i pod- kanclerzym pisarzów, którzy pod rozmaitymi tytułami wy- stępują w dyplomatach, jako notarii curiae, scriptores domini ducis i t. d. Urząd kanclerza był przywiązany do księstwa, pisarz zaś do osoby ksiąźęcia. Każdy książę miał kancle- rza dla najmniejszego księstwa, choćby chwilową tylko ma- jącego udzielność, a kanclerstwo to, raz utworzone, nie usta- wało jak i województwo. Gdy księciu przybywało księstw, choćby mógł obejść się jednym kanclerzem, zostawiał wszystkich, może dla świetności dworu i powagi swojej względem innych Piastów, a może przez uszanowanie udzielności ziem przyłączonych, co było cechą prawie zna- mienną całych dziejów polskich. Z dyplomatów wiemy o kanclerzach: w Sandomierzu, Poznaniu, Kaliszu, Łęczycy, Sieradzu, Dobrzyniu, byli na Pomorzu i Szląsku, na Ma- zowszu, w Płocku, Czersku, Warszawie, Wyszogrodzie, So- chaczewie, Gostyniu, Wiźnie. Bolesław Wstydliwy w r. li^51 miał w Krakowie kanclerza Przedpełka i podkanclerzów: Sobiesława, Twardosława i Dobiesława. Janko z Czarnko- wa, podkanclerzy Kazimierza Wielkiego, (1363 — 1370) jest rzeczywistym, potężnym ministrem, kolegą starszego kan- clerza, a urząd jego jest pierwszą dostojnością po biskupie krakowskim, miał on pod sobą innych pisarzów, scrihas. Kanclerzów na E-usi dawniej nie było, dopiero Kazimierz Wielki zamianował kanclerzem liusi Czerwonej sławnego Jana ze Strzelcy Suchy wilka. Byli jeszcze kanclerze ruscy w księstwie Bełzkiem z ramienia książąt mazowieckich, do których to księstwo należało. W miarę zrastania się dzielnic polskich w jedno państwo, następuje w XIV wieku jaśnienie kanclerstw prowincyonalnych. Nie usuwano tych ^■^^'śnienie U — 152 — kanclerzy, ale gdy który umarł, nie naznaczano nowego. Za Jagiellonów widzimy już odmienną postać rzeczy* W hierarchii urzędników ziemskich po województwach, ziemiach i powiatach widzimy tych samych, co w dobie Piastowskiej, wojewodów, skarbników i t. d., ale nie spo- tykamy już kanclerzów. Ubliżałoby to ministeryalnej po- wadze kanclerzy koronnych. Gdy inni urzędnicy ziemscy byli przeważnie tytularni, to kanclerze ziem pisali i przy- kładali pieczęcie z urzędu, zatem poza kancelaryami kan- clerzy i podkanclerzych koronnych utrzymać się dłużej nie mogli. Najdłużej mogli być na Mazowszu. Panowali tam bowiem udzielni książęta z rodu Piasta, którzy w du- chu trądy cyi piastowskich, obok kanclerza nadwornego, mieli wielu innych kanclerzów po ziemiach. Ze śmiercią ostatniego z tych książąt w r. 1526 zamyka się i poczet kanclerzy mazowieckich na Mikołaju z Żukowa, proboszczu warszawskim. Kanclerstwo ceniono od dawna w Polsce, jako jedno z najzaszczytniej szych dostojeństw. Pieczęć kanclerska i w ogólności wszelka pieczęć — mówi Szajno- cha — była przedmiotem czci bałwochwalczej, której udzie- lała dokumentom. Była ona główną rzeczą, sercem każdego dokumentu. Większa część ówczesnego, niepiśmiennego świata, umiała z całego dokumentu tylko jego pieczęć „przeczytać", poznać. Za Jagiellonów kanclerz krakowski czyli królewski był koronnym, t. j. jedynym na całą Pol- skę kanclerzem. Podkanclerzy nie był zależnym od niego urzędnikiem, tylko pierwszy był starszym a drugi młod- szym ministrem od pieczęci, za co ich obu „pieozęta- rzami" zwano. Kanclerska pieczęć była „większą", pod- kanclerska „mniejszą". Kanclerze z urzędu swego powinni byli znać doskonale prawa pisane i zwyczajowe. Tych ich było zawsze dużo w Polsce, pisane z nich po- \v^i^;l\vały, a gdzie pisane nie starczyły, tam zwyczaj na- rodowy rozstrzygał. Wszystkie pisma odczytywali, prze- mawiali pTil)liczTii(> j Z a i n < )j s ki i Antoni Okęcki, biskup poznański. AV wieku \\'1I znikają w sferze inteligencyi narodowoj owi liczni a uczeni sekre- tarze królewscy, natomiast wybija się na tło życia społe- — 157 — cznego pieniaoka, chciwa palestra przy sądach kanclerskich i trybunałach. Za Stanisława Augusta w dwóch kancela- ryaoh koronnych i dwóch litewskich zasiadało ogółem 4 pie- czętarzy, 4 sekretarzy wielkich, 4 referendarzy, 8 pisarzy wielkich, 4 regentów, 4 sekretarzy pieczęci i 4 metrykan- tów, ogółem z kanclerzami osób 32, po połowie na Ko- ronę i na Litwę. Kancelarye te utrzymywały w Warszawie wielkie archiwum, pod nazwą Metryki koronnej i litew- skiej. Królowa polska miała również jak król swojego kanclerza, tylko kanclerz królowej nie był ministrem Rzplitej, ale stróżem pieczęci monarchini i po marszałku królowej drugim dygnitarzem jej dworu. Od Kiecza, kan- clerza królowej Jadwigi w r. 1386, do Wołłowicza, kancle- rza Maryi Józefy, żony Augusta III, historya zna takich kanclerzy 30-tu, a byli to prawie sami duchowni. Króle- wicze i królewny, jako także otoczeni blaskiem majestatu^ miewali również swoich kanclerzy. Ale była to nowość, zaprowadzona przez Zygmunta III, który więcej od swoich poprzedników posiadał monarchicznych wyobrażeń. Pry- mas polski miał także swój majestat i dlatego potrzebo- wał „kanclerza'^, którego sobie sam wybierał. Pierwszą wzmiankę o takim kanclerzu, przy arcybiskupie Janisławie, mamy z czasów Łokietka pod r. 1322. Biskupi krakowscy, kupiwszy księstwo Siewierskie, gdzie byli panującymi ksią- żętami, dla okazałości monarchicznej postanowili sobie w końcu XVII wieku „kanclerzów siewierskich". Kapituły katedralne i kollegiackie miały także swoich kanclerzy. Papież Urban V, zatwierdzając r. 1364 statut akademii krakowskiej, zakładanej przez Kazimierza Wielkiego, mia- nował zaraz biskupa krakowskiego kanclerzem tej akade- mii. Nie znaczyło to, żeby biskup miał być urzędnikiem akademii, ale jej zwierzchnikiem, po dzisiejszemu kurato- rem. O urzędnikach kancelaryi królewskich pisali obszer- nie Mauer i Kwiatkowski. Kanon wyraz grecki, oznaczający linię, węgielnicę. — 158 — a stąd w przenośni prawidło. Kanonem Biblii nazywa się spis ksiąg Starego i Nowego Testamentu przez Kościół przyjętych. Kanonem Mszy św. jest postanowiony raz na zawsze porządek modlitw i ceremonij we Mszy. Kano- nem w skarbowości Królestwa Kongresowego nazwany został czynsz wieczysty z dóbr, przez rząd pruski roz- darowanych , lub za cesarza Mikołaja I rozprzedanych osobom prywatnym, z obowiązkiem płacenia „kanonu", jako procentu od Yg wartości dóbr, pozostawionej na hy- potece, z możliwością spłaty przez nabywców. Niemniej kanonem zowie się czynsz z placów miejskich, wieczy- ście przez skarb wydzierżawionych. Kaplerz ob. Eyngraf. Karabela, szabla krzywa, wazka, cienka i lekka, bez kabłąka przy rękojeści, bogato oprawna, której Polacy od czasów Zygmunta I używali do stroju uroczystego. Nazwa pochodzić ma od miasta Karbala (Kerbela), leżącego o 16 mil od Bagdadu, w okolicy którego wyrabiano podobne szable, a miasto prowadziło niemi rozległy handel. Rękojeść kara- beli bywała z kamienia drogiego, jaspisowa, agatowa, ame- tystowa, złotymi lub szmelcowanymi gwoździkami spajana. Karabel nie używano do boju, a nawet rzadko do poje- dynków. Stąd Wacław Potocki przygania tej modzie, pisząc: Pókiśmy miecze, pałasze i kordy Nosib', nie baliśmy się Ordj^; A gdy z karab elkami nastały czeczii£ri, Nie orzą w Ukrainie i w Podolu pliii;!. Czeczuga była to ozdobna szabla tatarska. Kupcy lwowscy zaopatrywali całą Polskę w ozdobną broń wschodnią. W dnie ślubów, pogrzebów, na pokojach królewskich, przy pierw- szych odwiedzinach, na imieninach, przenosinacli. szlachcic zawsze występował przy karabeli. Przez poszanowanie go- spodarza nie odpasywał jej, póki o to przez niego popro- szony nie był. Karazyja. Tak nazywano pierw. >tiiic u nas grube su- — 159 — kno hiszpańskie, a następnie zaczęto tak nazywać grube sukno domowej roboty czyli polski samodział. Yolumina mówią o sukiennikach w Polsce, którzy „falendysze i ka- razye robią". Eysiński za Zygmunta III cytuje przysłowie: ^Niemasz ci jedno jako nasza karazyja". Jeżowski w ^^Eko- nomii" ir. 1648) pisze: Przodkowie nasi o szarłat nie dbali, Wojewodowie więc w szarzy chadzali, Dziwna rzecz, karazyi już teraz nie znają. Starowolski pisze, iż „żołnierze staropolscy powierzchne rzeczy lekce ważając, w karazyi i w szarem suknie cho- dzili^. Gostomski za Stefana Batorego wymienia sukna szląskie pospolite i karazyje, a instruktarz celny mówi o opłacie od postawu „karazyi szląskiej". Od tejże nazwy poszło i nazwanie karazyją sukmany krakowskiej, ciemnej barwy, z suto wyszywaną peleryną. Klonowicz pisze w Xyi wieku: „Wnet będzie flis u swoich w sukmanie swej no- wej — karazyjowej". Po trzech wiekach lud nosi jeszcze karazyje w tych stronach, z których najwięcej werbuje się liisów do żeglugi po "Wiśle, a znana piosnka opisuje kara- zyje „wyszywaną pentliczkami i kółeczkami". Kaptury, Kapturowe sądy, w czasie bezkrólewia jurys- dykcya czasowa, sądząca sprawy kryminalne i wykrocze- ia przeciwko spokojności i bezpieczeństwu publicznemu. siądź Jezierski w XVni wieku tak pisze o sądach kaptu- wych: „B/zeozpospolita podczas bezkrólewia jest jak owdo- iała sierota, i przeto nie mając używania sprawiedliwości od imieniem króla, odbywanie sprawiedliwości sprawuje w kapturze. Ustanowienie sądów zakapturzonych w czasie erregmim bardzo szafuje karami, często Kaptury strącają głowy obywatelom". Ignacy Krasicki objaśnia pochodzenie Iyrazu „kaptur" od libera captura, która była dozwoloną zględem przestępców, gdyż podczas elekcyi zawieszano — 160 — szewicz tak mówi znowu o „Kapturach": Najwyższą spra- wiedliwość w Polsce wymierzał król, albo sądy w jego imieniu. Kiedy króla nie stało, wstrzymywał się nagle wy- miar sprawiedliwości. Naturalnie takie położenie rzeczy mogło się dopiero wydarzyć po wygaśnięciu na tronie polskim rodziny Piastów, bo przedtem syn po ojcu, brat po bracie obejmował władzę. Ludwik węgierski nastąpił bezpośrednio po Kazimierzu Wielkim, jako następca, i nie było wcale bezkrólewia. Dopiero więc po Ludwiku nastaje pierwsze. Stany koronne, ujrzawszy się bez króla, zawie- rają pomiędzy sobą przymierze, to jest wzajemnie zobo- wiązują się przestrzegać bezpieczeństwa i praw w czasie bezkrólewia. Aby nie dopuścić do swawoli, przymierze to ustanowiło (r. 1382) nowe sądy do surowego karania nadużyć. Po wstąpieniu na tron Jadwigi przymierze to i sądy roz- wiązały się. Niema jednak dowodu, aby już wówczas zwano te sądy kapturowymi. Zdaje się, że pierwszy Jakób Przy- łuski w wieku XVI, zbieracz po Łaskim pomników prawa narodowego, mówiąc o przymierzu stanu i o sądach po zgonie Ludwika, zaczął stale nazywać je Kapturem i wy- raz ten do prawodawstwa wprowadził. W narodzie bowiem wolnym każdy ma prawo głos podnieść i coś nazwać po swojemu, a cały naród przyjmuje to nazwanie, jeżeli zro- zumiałe i trafne. Po śmierci króla Augusta najpierw szlachta krakowska konfederuje się (w lipcu r. 1572) i stanowi, że ktoby gwałty, napady i drugie jakie swawole czynił, pra- wem się nie kontentował, przeciw niemu wszyscy się wspól- nie obrócą, żeby go skarać na osobie i majętności, a rae powinni się jedni na drugich oglądać, skoro się dowiedzą o swawoli, ale mają pod wiarą i poczciwością powstać i swawolnym ani radą, ani żadną przychylnością, choćby złączeni z nimi byli krwią i powinowaet^^•o]n, życzliw^^-mi się nie pokażą. Ten związek swój szlachta krakowska na- zwała „Kapturem", a był on jakby sprzymierzeniem i są- dem sumienia obywatelskiego przeciw lv ' -w altom. Za przy- — 161 — kładem szlachty krakowskiej poszło kilka województw. Konfederacja generalna z r. 1573 uchwaliła, że porządek sprawiedliwości taki ma być zachowany „jaki sobie które województwo doma spoinie postanowiło, albo jeszcze po- stanowi zgodnie". Z tego, co Stefan Batory na sejmie ko- ronacyjnym potwierdził z czasu bezkrólewia, widzimy do- wodnie , źe sądy kapturowe uorganizowały się szybko ' w jurysdykcyę regularną i piśmienną, nakazał bowiem król starostom i ich urzędom, aby wyroki niewykonane sądów kapturowych przywo'dzili do skutku, z wyjątkiem dwóch ziem: Dobrzyńskiej, gdzie sądy te nie dochodziły i za „zezwoleniem" rycerstwa były zniesione, oraz "Wizkiej, w której źle wyłożono sobie uchwałę warszawską woje- wództwa. Tak tedy po raz pierwszy na sejmie koronacyj- nym Batorego prawo kapturowe powagą majestatu zostało uświęcone na przyszłe bezkrólewia. Miały jednak Kaptury w różnych województwach charakter dwojaki. W jednych wystarczało sprawę ogólnej spokój ności zdać na sądy grodzkie i ziemskie, w innych wojewoda, kasztelan, pier- wszy urzędnik ziemski, a po nim sędzia kapturowy, gdzie był obrany, miał prawo zwoływać województwo albo po- wiat przez uniwersały i wici na poskromienie samowol- nych. Sędzia kapturowy sądził, a szlachta obowiązana była wykonywać „egzekuoyę kapturową". Na sejmikach ziem- skich każde województwo wybierało tylu sędziów kaptu- Iowych, ilu uznało za potrzebnych, a sejm konwokacyjny p,raz ich zatwierdzał, poczem składali przysięgę podług pty deputatów trybunalskich. Powaga sądów kapturowych ^ła wielka. Pisarzami ich mogli być ziemscy, grodzcy lub towo obrani, podług woli rycerstwa. Sądy te zbierały się przez czas bezkrólewia co 6 tygodni na kadencyę 3-tygo- dniową, w grodach lub gdzie wymagały okoliczności. Na- leżały do nich sprawy: o podpalenie, zabójstwa, rabunki i krzywdy. Województwo ruskie, podolskie i wołyńskie uchwaliły sobie artykuły przeciw rozbójnikom z powodu KSIĘGA RZECZY POLSKICH 11 L — 162 - wyjątkowych w tej czyści Rzeczypospolitej rozbojów. Po- zwy do obwinionych pisały się pod pieczęcią ziemską, albo grodzką, wydawane były w imieniu Stanów województwa, a doręczał je woźny na dwa tygodnie przed terminem sprawy. Gdyby wojewodowie, kasztelani lub inni urzędnicy, wybrani do egzekucyi wyroków, nie chcieli tego wykony- wać, podpadali takiej samej karze jak gwałtownicy. Sę- dziów kapturowych wybierano na sejmikach większością głosów, którzy wydawali potem wyroki również większo- ścią głosów. Wojew^ództwo krakowskie i sandomierskie wy- bierało po i4-tu sędziów kapturowych, (mniej więcej po dwóch z każdego powiatu). Gdzieindziej bywało rozmaicie, gdyż województwa, mając rozległy samorząd, stosowały się do miejscowych swoich potrzeb, np. w trzech wojewódz- twach pruskich rozmaite uchwalono drobne zmiany, a ka- pturowi zwali się tam „sędziami bezkrólewia". Sprawy cy- wilne, majątkowe, do Kapturów nie należały. Wyjątkowo r. 1668 pozwolono Litwinom robić wszelkie zapisy w aktach kapturowych. Zwykle po śmierci każdego króla prymas wzywał uniwersałami województwa do wybrania Kaptu- rów. Za Stanisława Augusta uchwała sejmowa z r. 1768, zniosła sądy kapturowe raz na zawsze, polecając wszelkie sprawy w razie bezkrólewia jurysdykcyom zwyczajnym. Kasztelanowie. Za czasów Piastowskich każda ziemia i każda prawie okolica miała swój gród warowny czyli zamek drewniany, wysokim wałem i ostrokołem otoczony. Gród ten zwał się po łacinie casteUmn, a dowódca jego castellanus, co spolszczono na kasztelan. Jak pierwotnie nazywano podobnego władcę grodowego, świadectw dokła- dnych na to niema. Prawdopodobnie nazywano go grodo- dzierżcą, przynajmniej w statutach mazowieckich z w. XV przechowała się ta nazwa, ale czy była starożytną lub wówczas utworzoną, nie wiadomo. Do kasztelana należała nietylko obrona grodu, ale i okolicznego obwodu, dla któ- rego osłony przed nieprzyjacielem -iimI był zbu i króla odbywało się dawniej w Gnieźnie, teraz w Krakowie, z uroczystym chrześcijańskim obrzędem, wykonywanym przez Arcybi- skupa gnieźnieńskiego, w towarzystwie dwóch najbliższych biskupów. Przed wielkim ołtarzem król bywa namaszczany — 195 — światem olejem na ramionach, przyjmuje najśw. Sakra- ment, ma sobie włożoną na czoło złotą koronę, a wziąw- szy w prawicę berło, w lewicę zaś jabłko złote, zasiada na tronie przygotowanym i jeno po odbyciu tej uroczy- stości wchodzi w użycie praw króla. Nazajutrz z równie uroczystą okazałością wyjeżdża konno na rynek krakow- ski, w orszaku senatorów, z których biskupi jadą przed nim, a świeccy za nim w długim szeregu. Trzej znako- mitsi senatorowie niosą tuż przy nim jabłko, berło i miecz z pochwy dobyty. Tak przybywszy do wysoko urządzo- nego tronu w rynku miejskim, król zsiada z konia i wstę- puje na majestat, a cały senat obok niego zasiada. Wtedy król powstaje, na cztery strony świata mieczem wywija, a wsiadłszy znowu, lekkiem uderzeniem (płazem) miecza pasuje na szlachtę i rycerzy tych, którzy są godni tego zaszczytu; to znaczy, jak gdyby pasem rycerskim przy- [ozdobił. Wtedy miejskie urzędy wykony wuja przysięgę Lowemu Panu. Po odbyciu tych wszystkich obrzędów, cały )rszak uroczyście wraca na Wawel i świetną ucztą w zamku :rólewskim kończy koronacyę. Mało się różni poświęcenie :ólowej, przy którem król obecny, przyprowadza mał- żonkę do ołtarza i prosi za nią. Po uko^Fonowaniu monar- cha uroczyście odprowadza ją z katedry na zamek. Na- [maszczenie królowej tem się różni od królewskiego, źe i^iiaród na jej imię nie przysięga, ani żadna władza poli- ^tyczna lub sądownicza królowej się nie udziela". Po tyck 'Ogólnych wiadomościach przechodzimy do niektórych szcze- gółów. W wieku XI odbyły się pierwsze 4 koronacyę kró- lów polskich w Gnieźnie, a mianowicie Bolesława Chro- brego w r. 1024, jego syna Mieczysława Gnuśnego w r. 1025, Mieczysławowego syna Kazimierza Odnowiciela w r. 1041 i Kazimierzo wego syna Bolesława Śmiałego, który, koro- nując się w r. 1058, miał zaledwie lat 17. Ceremoniału tych koronacyi nie przekazał nam żaden kronikarz. Nie ulega jednak wątpliwości, że gdy cały obrzęd był natury 13* — 196 — religijnej, więc musiał być naśladownictwem podobnych uroczystości z zachodniej Europy. Później przez długie czasy nie koronowano w Polsce nikogo. Kraj pozostawał od śmierci Krzywoustego w podziałach. Książęta nie po- zwoliliby, aby którykolwiek z nich przez koronacyę naby- wał zwierzchnictwa nad nimi. Przeciw koronacyom pol- skim protestowali zawsze cesarze niemieccy, bo nie chcieli mieć równych sobie monarchów. Koronacya bowiem z na- maszczeniem nadawała królowi niezawisłość bezwzględną i bezpośrednią styczność z papieżem. Piątym królem, który koronował się w Polsce i Gnieźnie (d. 26 czerwca 1295 r.) był Przemysław. Koronacya Władysława Łokietka i żony jego Jadwigi, córki ks. poznańskiego Bolesława, odbyła się r. 1320 w Krakowie, dokąd korony wraz z jabłkiem, berłem i innemi godłami królewskiemi z Gniezna przywie- zione zostały i odtąd w zamku krakowskim, jako grodzie najwarowniejszym, przechowywane były. Syn Łokietka Ka- zimierz Wielki koronował się także w Krakowie. Gdy wstą- pił na tron siostrzeniec Kazimierza Ludwik, król węgier- ski, chciano obrzędu dokonać w Gnieźnie, ale przemogła szlachta krakowska i równie jak dziad Łokietek i wuj Kazimierz kazał się Ludwik ukoronować w Krakowie. Dnia 17 lutego 1386 r. w Krakowie Władysław Jagiełło koronowany i namaszczany został przez Bodzantę, arcybi- skupa gnieźnieńskiego i towarzyszących obrzędowi bisku- pów: krakowskiego Jana i poznańskiego Dobrogosta. Na- zajutrz po koronacyi Władysław II król polski, według dawnego obyczaju, przybrany w szaty królewskie, obje- chawszy miasto Kraków i jego rynek, zasiadł na majesta- cie obok wietnicy (ratusza), na obszernem miejscu ku temu urządzonem i od burmistrza, rajców i całego miasta przy- sit^^i^t; wicnioM-i odhicrał. Dnia trzeciei;" i w dni następne po kurunacyi wyprawiał ua zamku g^ily w oselne, w cza- sie których odbywały się gonitwy z kopiami, igrzyska szer- mierskif . tańce i inne zabawy. Po zgonie Jagiełły odbyła — 197 — się w Krakowie r. 1434 koronaoya jego lOcio-letniego syna Władysława (Warneńczyka). y,Ubranego w szaty ko- ścielne, sandały, humerał, albę, manipularz, stułę, dalma- tykę, a nakoniec kapę zwierzchnią, przy ołtarzu wielkim kościoła krakowskiego (katedry), prymas królestwa, arcy- biskup gnieźnieński Wojciech Jastrzębiec, w uroczyste szaty przybrany, z asystą kilku innych biskupów, na króla koronował". Długosz podaje obszerny i ciekawy opis ko- ronacyi tegoż Władysława, gdy miał lat 16, na króla wę- gierskiego r. 1440 w Białogrodzie węgierskim. Podczas obrzędu koronacyi Kazimierza Jagiellończyka r. 1447 Jan z Czyźowa, kasztelan krakowski, trzymał na tacy złotej koronę, Jan z Tęczyna, wojewoda krakowski — berło, Łu- kasz Górka, wojewoda poznański — jabłko królewskie, a Jan G-łowacz z Oleśnicy, wojewoda sandomierski — miecz Szczerbcem zwany. Koronacyę Henryka Walezyusza opi- sał Maciej Stryjkowski lubo niedokładnie. Odbyła się z wielką okazałością, żeby zachodniemu monarsze okazać świetność majestatu Rzeczypospolitej i na wstępie zwią- zać go silnym węzłem z nową ojczyzną. Grwagnin opisuje tę koronacyę w ten sposób: „Zebrawszy się do kościoła katedralnego (na Wawelu), dygnitarze duchowni i świeccy, szli w procesyi do zamku królewskiego. Przede drzwiami królewskiej komnaty zatrzymał się cały orszak, a wszedł tylko arcybiskup z biskupami i marszałkiem koronnym po to, żeby monarchę ubrać w szaty koronacyjne t. j. subjaty (trzewiki), albę, dalmatykę, kapę i rękawice. Gdy ubiór ten kapłański został przez marszałka wielkiego koronnego na osobę królewską włożony, biskupi, wziąwszy pod obie ręce Walezyusza, prowadzili go do katedry, a panowie świeccy nieśli przed nim cztery godła królewskiej władzy, t. j. koronę, berło, jabłko i miecz. W kościele złożono te oznaki na wielkim ołtarzu, monarcha zasiadł na tronie, je- den z biskupów modlitwę nad nim czynił, a arcybiskup przemawiał do koronata o obowiązkach królewskich. Po — 198 — dopełnieniu przysięgi król krzyżem leżał, nad nim klęczał arcybiskup i z biskupami i opatami odmawiał litanię nad leżącym, a kantorowie naprzemian śpiewali z chórem. Na- stępnie król powstał z ziemi i ukląkł przed siedzącym ar- cybiskupem, który, zdjąwszy z niego wierzchnie ubiory, namazywał go olejem świętym podczas odmawianych mo- dlitw, a jeden z biskupów obcierał króla z namaszczenia. Dopełniwszy tego, ubrano i koronowano monarchę, a po nabożeństwie odprowadzono na zamek. Nazajutrz odbierał król hołd od miasta na rynku i pasował znakomitszyeh mieszczan na „rycerzy", a trzeciego dnia rozpoczął kró- lewską władzę, sądząc i rządząc". Koronacyę Stefana Ba- torego w r. 1576 tak nam współczesny świadek opisuje: „W dniu, poprzedzającym koronacyę, udał się po obiedzie król z panami Radą świecką do kościoła na Skałkę, dokąd następnie przyszli w procesyi biskupi i opaci z całem du- chowieństwem katedry krakowskiej. Tu dwaj starsi biskupi, wziąwszy króla między siebie, szli z nim w procesyi do katedry na'nieszpor, po którym senatorowie świeccy od- prowadzili Batorego na zamek. Nazajutrz udali się biskupi w procesyi do króla, ale gdy weszli do jego komnaty, zo- stawiwszy resztę duchowieństwa przed podwojami, zastali go już ubranego w szaty kapłańskie. Biskup krakowski pokropił monarchę święconą wodą, okadził go i modlitwę nad nim czynił. Następnie, wziąwszy go pod rękę z bisku- pem kujawskim, poprowadził do katedry przed wielki ołtarz. Panowie Rada nieśli oznaki władzy królewskiej. Przed wielkim ołtarzem na małem krześle zasiadł król, po jego prawicy biskup krakowski, po lewicy kujawski, a naprze- ciwko arcybiskup. Poczem gdy biskup krakowski dał znak, rozpoczęto modlitwy i namaszczenie w tenże sposób jak powyżej. Po namaszczeniu insi dwaj biskupi odprowadzili króla na majestat mniejszy, blizko chóru zbudowany, gdzie się modlił. Po modlitwach ci sami dwaj biskupi przypro- wadzili znowu monarchę do wielkiego ołtarza przed aroy- — 199 — biskupa, który podał mu miecz goły. Tym orężem król zro- bił w powietrzu kilka uderzeń, a potem uderzywszy sam siebie po lewem ramieniu, podał ministrom dla włożenia do pochwy. Tak schowany doręczyli arcybiskupowi, który przypasał go królowi. Na zapytanie marszałka, czy król zaprzysiągł narodowi jego prawa, wolności i swobody, gdy odpowiedziano, źe tak jest, arcybiskup, przyklęknąwszy z dwoma biskupami, włożył koronę na głowę króla. W ta- kiź sposób podali mu berło i jabłko dwaj biskupi i odpro- wadzili na majestat. Następnie przyjmował komunią św. z rąk arcybiskupa i słuchał Mszy Św., po której odpasy- wano miecz królowi i podawano miecznikowi, aby niósł go w pochwie przed królem, idącym zasiąść na wielkim maje- stacie, budowanym zwykle przed grobem św. Stanisława. Po stosownej przemowie arcybiskup odśpiewał hymn św. Ambrożego Te Deum laudamus, po którym król pasował na rycerzy osoby, do zaszczytu tego przypuszczone". Cały ry- tuał obrzędu koronacyjnego królów polskich odbywał się po łacinie. Na zapytanie arcybiskupa: Chcesz wiarę świętą od katolickich mężów podaną zachowywać, dziełami spra- wiedliwemi utrzymywać? — król odpowiadał: Chcę. Dru- gie zapytanie dotyczyło także Kościoła, trzecie zaś kraju: Chcesz królestwo od Boga tobie poruczone według spra- wiedliwości przodków sprawować, rządzić i bronić? Pc po- wtórzonej przez króla rocie przysięgi, arcybiskup odma- wiał tak zwaną kolektę i inną modlitwę. Przy namaszcza- niu arcybiskup, nabrawszy oleju św. na wielki palec pra- wej ręki, namaszczał królowi prawicę od dłoni do łokcia, pacierz między łopatkami i prawe ramię, odmawiając słowa: „Namaszczam cię na króla olejem święconym w Imię Ojca i Syna i Ducha świętego Amen". Jeden z biskupów, kubek trzymając, namaszczone miejsca ocierał i zapinał króla przy odpowiedniej modlitwie. Podczas Offertorium król chleb i wino na ołtarzu składał i chleb podany cało- wał i nareszcie najświętszy sakrament przyjmował, poczem — 200 — arcybiskup sadzał go na tronie, mówiąc: „Siadaj i zatrzy- maj teraz miejsce od Boga wyznaczone Tobie". Po Te Deiim laudamus arcybiskup, stojąc po prawej stronie tronu, przemawiał: „Niech si^ utwierdzi r^ka twoja, a będzie sła- wiona prawica twoja". Na to chór odpowiadał: „Sprawie- dliwość i mądrość wstęp zbawienia twego". Prymas, bi- skupi i marszałek w. koronny podnosili trzykrotny okrzyk: Vivat rex! W mieście odbywano turnieje, bito z dział, po- wystawiano łuki tryumfalne, grały po różnych miejscach muzyki, oświecano ulice, rozdawano ludowi pieczone woły i piwo. Świadkowie współcześni nie mogą znaleźć słów na opisanie zapału, okazałości i przepychu, z jakim w dniu drugim po koronaeyi król odbywał tryumfalny wjazd z Wa- welu do miasta. Przed jadącym konno senatorowie nieśli insygnia koronne, w ratuszu przywdziewał ubiór korona- cyjny i przed ratuszem zasiadał na wzniesieniu pod bal- dachimem, tak, aby cały lud pospolity, zalegający rynek krakowski, mógł widzieć swojego monarchę i wykonać mu przysięgę wierności. Tu przyjmował klucze od bram mia- sta, położeniem dłoni na księdze przywilejów potwierdzał prawa miejskie, przez poprzedników nadane, i pasował ry- cerzy. Chociaż Zygmunt III przeniósł był stolicę do War- szawy, jednak stany koronne uchwałą z r. 1637 warowały sobie, aby koronacye odbywały się nadal w Krakowie. Robiono wszakże wyjątki. Koronacya Stanisława Leszczyń- skiego i Stanisława Augusta odbyły się w Warszawie, jak również Cecylii Renaty, żony Władysława IV, Eleonory, żony Michała Wiśniowieckiego i Katarzyny z Opalińskich, małżonki Leszczyńskiego. Na wyjątki te szemrała szlachta, pragnąca zachowania tradycyi narodowych. Gdy Kazimierz Jagiellończyk, siedząc w Litwie, wzdragał się czas jakiś przyjąć koronę polską, Litwini odprawili w Wilnie koro- nacye jego na Wielkiego księcia litewskiego. Przy tej ce- remonii uhraiio go w tzapkt; książęcą, perłami i kamie- niami uas/yt.L i w szatę monars/a. posadzono go na ma- cŁ — 201 - jestacie, biskup wileński czynił nad nim modlitwy, a mar- szałek litewski trzymał przed nim miecz goły. Dopiero od obrzędu koronaoyi a nie elekcyi król polski panować za- czynał i w prawa majestatu wchodził. Niewiele się różniła koronacya królowej, przy której król musiał być obecny, przyprowadzał małżonkę do ołtarza i prosił za nią. Na- maszczenie królowej tern się jednak różniło, iź naród na jej imię nie przysięgał, ani żadna władza polityczna lub sądownicza nie udzielała się królowej. Po koronacyi mo- narcha z takąż uroczystością odprowadzał małżonkę na zamek. Koronacye obrazów Matki Boskiej. Gdy w VIII wieku po Chrystusie powstała na Wschodzie sekta obrazobur- ców, papież Grzegorz III, pragnąc utrzymać cześć obrazów i uprosić pomocy N. Maryi Panny przeciw grożącej Rzy- mowi wojnie, uwieńczył w r. 732 szczero złotą, drogimi kamieniami ozdobioną koroną głowę Matki Boskiej w obra- zie i nad ołtarzem drugą podobnąź koronę zawiesił. Była to pierwsza koronacya, za którą poszły inne, zwykle jako ofiary i wota dla ubłagania łaski niebios lub podziękowa- nia za dobrodziejstwa doznane. Pierwsza uroczystość ko- ronacyi podług ułożonych przepisów odbyła się dopiero d. 25 sierpnia 1631 r. w bazylice Watykanu, za rządów Urbana VIII. Odtąd rozpowszechniły się koronacye cudo- wnych obrazów Bogarodzicy we Włoszech, Morawii i Cze- chach. W Polsce, gdzie cześć Matki Boskiej cechowała re- igijne uczucia narodu od czasu zaprowadzenia chrześcijań- twa, a rycerstwo nasze szło do boju z pieśnią „Boga- odzica", liczono w granicach Rzeczypospolitej r. 1768 przeszło sto cudownych obrazów Najświętszej Maryi Panny. Z tych najsłynniejszy na Jasnej górze w Częstochowie ukoronowany został najpierwej. W d. 8 września r. 1717 Krzysztof Szembek, biskup chełmski, wobec 200.000 piel- grzymów, przybyłych z całej Polski, dopełnił pierwszego tego obrzędu na ziemi naszej. Zaraz w roku następnym — 202 — odbyła się koronacya obrazu Bogarodzicy w Nowych Tro- kach na Litwie, a r. 1723 w Kodniu nad Bugiem w wojew. Brzesko-litewskiem; r. 1724 w Sokahi w wojew. Bełzkiem; r. 1727 w Podkamieniu u 00. Dominikanów na Wołyniu (dziś w Galicy i); r. 1730 w Żyro wicach u 00. Bazylianów na Litwie; r. 1739 w Warszawie u 00. Kapucynów; r. 1749 u Dominikanów w Łucku; r. 1750 w Wilnie u Be- nedyktynek w kościele św. Michała; r. 1750 u Dominika- nów lwowskich; r. 1752 dopełniono dwie koronacye: w Łą- kach nad Drwęcą u Reformatów i w Leżajsku u Bernar- dynów; r. 1754 u fary w Chełmnie; r. 1755 w Skąpem u Ber- nardynów w ziemi Dobrzyńskiej i w Jarosławiu u Jezui- tów w wojew. Ruskiem; r. 1756 w Berdyczowie u Karme- litów bosych w wojew. Kijowskiem; r. 1761 w Białyni- czach u Karmelitów, w wojew. Witebskiem na Białorusi, w powiecie Orszańskim; r. 1762 w Przemyślu u Francisz- kanów; r. 1763 w Rzeszowie u Bernardynów; r. 1764 w Krakowie u Karmelitów; r. 1765 w Przemyślu u Domi- nikanów; tegoż roku w Chełmie w katedrze greoko-kato- lickiej; r. 1767 w Miedniewicach u Reformatów, w ziemi Sochaczewskiej; r. 1773 w Poczajowie na Wołyniu; r. 1778 w Latyczowie u Dominikanów na Podolu; r. 1779 w Mię- dzyrzeczu ostrogskim u Franciszkanów na Wołyniu; r. 1786 w Szydłowie na Żmudzi. Panowie i matrony polskie nie żałowały złota i klejnotów na korony do obrazów Królo- wej i patronki Polski, a pobożni pielgrzymi przybywali tłumnie na każdą taką uroczystość z całej prawie RzpUtej. Na uroczystość koronacyi przystrajano wspaniale kościół, wznoszono bramy tryumfalne, j^i^lgrzymi z chorągwiami postępowali w przepisanym porządku, oddziały wojska to- warzyszyły obrzędowi, a muzyki i strzały działowe ogła- szały uroczystą chwile koioiijK^yi tłumom ludu. Na pamią- tkę każdej koronacyi wybijano medaliki, któi-e dziś należą do rzadkości numizmatycznych, bo pobożni, którzy je no- sili na j:)iersiach, kazali się z nimi cIiowmć do grobu. i — 203 — W r. 1817 obchodzoną była uroczyście stuletnia rocznica koronaoyi N. Maryi Panny w Częstochowie, z udziałem stu tysięcy pobożnych, przybyłych nietylko z Polski, ale i z Czech, Węgier, Morawii, Szlązka i Pomorza. W uro- czystości tej przewodniczył Jan Paweł Woronicz, biskup krakowski i wieszcz natchniony. Korpus kadetów. W lat parę po wstąpieniu na tron Stanisława Poniatowskiego założona została (otwarta r. 1766) szkoła rycerska w Warszawie, nosząca nazwę Szkoły lub Korpusu kadetów. Stąd oddany na jej po- mieszczenie pałac królewski, Kazimirowskim zwany, (wznie- siony przez króla Jana Kazimierza pod koniec jego pano- wania), poczęto także mianować „kadeckiemi koszarami". Podług przepisów tej Szkoły: „no wicyusze przez czas dwu- letni chodzą w granatowych sukniach, bez wyłogów i koł- nierza ponsowego, ze złotymi guzikami, w kamizelkach i spodniach białych. Uczą się musztry, odprawiają warty bez patrontaszów i pałaszów tylko z karabinem". Mundur kadecki wspominany jest dwojaki: krótki i długi, czer- wony z kołnierzykiem białym. Był on rodzajem wysokiej nagrody dla kadeta. Ci, którzy nie uczyli się i nie spra- wowali jak należało, nigdy nie byli przypuszczeni do za- szczytu noszenia munduru. Tylko w końcu roku po egza- minach rada korpusowa wyrokowała o tych, którzy zasłu- gują na mundury kadeckie. Tak zwane obłóczyny czyli rzywdzianie munduru połączone było z uroczystym cere- oniałem kościelno- wojskowym. Szefem korpusu kadetów ył książę Adam Czartoryski, generał ziem podolskich, nakomity ten obywatel nadał cały kierunek pierwszo- rzędnemu zakładowi naukowemu, z którego wyszły setki najdzielniejszych obywateli i żołnierzy, począwszy od Ko- ściuszki. Napisany przez Czartoryskiego „Katechizm mo- ralny dla uczniów korpusu kadetów" jest obrazem podnio- słego kierunku i zasad, w jakich młodzież kadecka wycho- wywana tu była. Oto wyjątki z „Katechizmu", które naj- — 204 — lepiej dadzą poznać te zasady: „Czy dosyć jest być szla- chetnie urodzonym? — Pewnie że nie dosyć; urodzenie z cnotą i przymiotami złączone, jest zaszczytem. Szlachec- wo zaś bez cnót i przymiotów ustawnym jest zarzutem. Jako człowiek poczciwy, mężny, dobroczynny, litościwy, największego wart szacunku, tak najpodlejszem jest stwo- rzeniem szlachcic niepoczciwy, dumny, przewrotny, okru- tny, nielitościwy. Chełpić się ze szlachectwa lub gardzić tymi, którzy szlachtą się nie urodzili, a osobliwie wyrzu- cać im to na oczy, ostatnią jest podłością". Dalej pisze Czartoryski, generał ziem podolskich, o rozrywkach kadeta: „Niech się wprawuje w rączość w bieganiu z kolegami do mety, niech się kocha w rynsztunkach wojennych, koniem niech toczyć lubi; słowem, niech pamięta, źe wojowniczy ród dziadów naszych nie spodziewał się wydać plemię nie- wieściuchów, którzy zalegając pole, sławę i kraj stracili". Na zapytanie, czy godzi się podsłuchiwać, list cudzy sobie powierzony odpieczętowaó, papiery leżące na stole cudzym czytać? odpowiada zacny autor „Katechizmu", iż „jest to podłość wielka pozwalać sobie którąkolwiek z rzeczy wyż wzmiankowanych; jest to zdradą, którą zacny umysł brzy- dzić się powinien". — W latach 1815—1830 pod nazwą Korpusu kadetów istniała szkoła wojskowa w Kaliszu. Ko- mendantem wojskowym tego zakładu był pułkownik J. My- cielski, dyrektorem zaś nauk podpułkownik Koss. Korzec. Polskie miary i wagi. Kozubalec. Jeżeli na pustym placu w miasteczku po- budował się Żyd, i tym sposobem parafia katolicka tra- ciła widoki jakiegokolwiek dochodu z powyższej prze- strzeni na utrzymanie miejscowego kościoła i plebana, piawo zwyczajowe nakazywało wtedy, aby ów Żyd dawał z zajętej ziemi jakąś daninę na rzecz proboszcza. Danina ta nazywała się kozubalcem, a nazwa powyższa pochodziój mogła od wyrazu kozub, kozubek, każub, oznaczaj ącegc pudlo Inbiane, kadłub, w kłuwui zapewne owe podarki — 205 — Żydzi proboszczowi przynosili. Stąd „kozubalckimi sprzę- tami" nazywano wszelkie dary niedobrowolne. Kozubalec oznaczał wreszcie „rebochem", t. j. wszelką opłatę pobieraną od Żydów. Krajczy, krający dla biesiadników, rozbierający mię- siwa, był to urząd na dworach panujących w Polsce, zwany po łacinie incisor, structor. Powstał zapewne, jak wszystkie prawie urzędy dworskie, za doby Piastów, ale w doku- mentach spotykamy go dopiero w r. 1423. Lelewel po- wiada, źe gdy stolnik nakrył obrusem stół królewski, to tedy krajczy, ^d^ko structor mensae, zastawiał go, a potem, ako incisor^ krajał. Kromer wyraźnie tożsamość urzędu incisora i structora poświadcza. Obowiązkiem kraj czego było odczas uczty krajać i podawać cześnikowi, który przed sobą króla stawiał. Kraj czy eh wielkich było dwóch: ko- onny i litewski, dostojeństwem szli po podczaszym a przed odstolim. Obok tych dostojników E-zplitej, którzy zja- iają się później, pierwej królowie mieli nieraz po kilku raj czy eh dworskich. Porządek urzędów za Michała Kory- uta był taki: cześnik, podstoli, stolnik, krajczy, podcza- zy. Był i krajczy królowej, którego nie należy plątać kraj czym nadwornym ani kraj czym koronnym. W Litwie yli kraj czo wie ziemscy i szli po strażnikach, a przed bu- owniczymi. Wszystkich mianował król. Żona kraj czego wała się krajczyna, a syn kraj czy c. Krakowskie wielkorządy. Do wsz.ystkich panujących Krakowie książąt i królów od doby piastowskiej nale- ały różnorodne dochody z miasta i ziemi krakowskiej, jako to: z dóbr królewskich około Krakowa, z dzierżaw, miasteczek, zamków, młynów, stawów, kramów, akcyz w bra- ach miasta, dziesięcin drzewa, Wisłą spławianego, z in- "tratnego bardzo starostwa Niepołomickiego i t. d. Włady- sław Warneńczyk uniwersałem swoim z r. 1440 wszystkie te źródła dochodów w całości zachować dla następców przyrzekł i nic na zastawę nie dawać. Odtąd więc ani do- — 206 — żywocia na .tych dochodach, ani ich zastawianie nie było prawnem. Musiały zaś być znaczne, skoro już w r. 1356 za Kazimierza Wielkiego jest wzmianka o królewskim pro- kuratorze generalnym, który tem wszystkiem w imieniu króla z zamku krakowskiego zarządzał. Mąź na tem sta- nowisku, choć człowiek prywatny, był już sam przez się dostojnikiem, wielkim rządcą królewskim, a stąd poszła i nazwa „wielkorządów krakowskich". Pamiętać trzeba, źe w wieku XVI przed przeniesieniem stolicy do Warszawy, Kraków liczył około 80.000 ludności i należał do najwięk- szych miast w Europie. Prawo z r. 1621 uwolniło od sta- wania w pospolitem ruszeniu: Wielkorządcę, jego namiest- nika, zwanego Porządcą, dwóch rotmistrzów pieszych i 3 urzędników, bez których wielkorządy obejść się nie mo- gły. W połowie XVIII wieku, dochody z kramów, mły- nów i akcyz miejskich wydzierżawiane były przez skarb królewski już tylko za 20.000 złotych tak zwanej „dobrej monety". Wogóle w dochodach królów polskich wielko- rządy krakowskie zajmowały miejsce pierwsze, a ekonomia malborska na Pomorzu szła po nich. Kraszanki ob. Pisanki. Król, po grecku hasileus, po łacinie rex, po niemiecku Kónig, po czesku kral, po serbsku Jcralj, po rusku korol, po madziarsku Idraly^ po rumuńsku krajul. Zdaje się nie ule- gać wątpliwości, że jak od imienia rzymskiego władcy Ce- zara powstały nazwy: czeska cisarz, polska cesarz i cesarz, słowacka i rusińska cysar i rosyjska car, tak samo/ z imie- nia Karola Wielkiego, (po niemiecku Karl), będącego w swoim czasie uosobieniem wszelkiej potężnej władzy, powstały wyrazy: Icról, kraJ, korol i t. p. Kiedy wyraz ten wszedł do języka polskiego, wiedzieć dziś niepodobna, to jednak pewna, że Bolesław Chrobry, gdy otrzymał w po- darku od Ottona III złotą koronę, jako znak władzy kró- lewskiej i w szczególnym upominku krzesło Karola Wiel kiego, jako symbol tronu, nazywany był królem przez Po 2 — 207 — laków. W pierwotnych czasach Polski, gdy nie było jesz- cze mowy o koronacyach, sejmach i stosunkach ze stolicą apostolską, każdy władca, książę polski, był poprostu wo- dzem siły zbrojnej, pierwszym wojewodą swego kraju, i jako taki musiał być samowładny. Przez tysiąc lat bytu politycznego Polski historya przedstawia, w miarę rozwi- jania się narodu, stopniowe przejście od władzy panującej nieograniczonej, do króla, będącego tylko reprezentantem Rzplitej, cieniem władzy królewskiej, jednem z trzech ró- wnych sobie Stanów, z zachowaniem nazwy króla, ponie- waż ten nie przestał nigdy być naczelnym wodzem. Jak na prezydenta Rzeczypospolitej, król polski dość miał wła- dzy, ale zamało, aby ta jego Rzeczpospolita wśród trzech >otęg militarnych, absolutnie zarządzanych, niezdolna do fozbratu z wolnością, zdobytą tysiącem lat pracy dziejo- wej — ostać się dłużej w tej formie państwa mogła. Pol- aka, jedyny naród w Słowiańszczyźnie, który przez lat '^siąc posiadał bez przerwy niepodległość państwową, rozwoju swoim, na podstawie czystego pierwiastku sło- wiańskiego ziemiaństwa, przedstawia obraz zupełnie od- mienny od innych ustrojów społecznych w Europie. Gdy na Zachodzie stopniowo upadała średniowieczna lenność, a z nią potęga arystokraeyi na korzyść władzy monar- chicznej — w Polsce, gdzie lenności nie było, stało się przeciwnie. Pierwotnie gminowładztwo wykwitło w potężny swobodami i liczbą stan rycersko-szlachecki, a ponad tą półmilionową rzeszą kilkadziesiąt rodzin naj możni ej szych stworzyło z czasem jakby klasę panującą, która w rzeczy- wistości rządziła Rzecząpospolitą, ograniczała w imieniu szlachty władzę królewską i upokarzała osobę króla. Król polski znosił wiele przykrości od magnatów, którzy się w jego prywatne życie mieszali i publicznie przymówkami dotykali. Zato cały lud wiejski i miejski, zarówno jak uboga i średnia szlachta, szanował szczerze króla, więcej niż w innych narodach. Ile razy obrazę króla rozgłoszono — y08 — i pod sąd oddano, zawsze większość była za królem. Z chlubą mawiali królowie polscy, że mogą się bezpiecznie wyspać w domu każdego szlachcica. Króla uważano nie- jako za nieśmiertelnego, bo dopiero gdy następca był za- mianowany i koronowany, godziło się chować zwłoki po- przednika. Książęta i królowie po mieczu lub kądzieli z krwi Piasta, jako dziedziczno-obieralni, panowali w Pol- sce do r. 1386, jako lennicy królów polskich w Mazowszu do r. 1526. W epoce jagiellońskiej, najświetniejszej dla Polski, trwającej od r. 1386 do 1572, zatem lat 186, kró- lów dziedziczno- obieralnych z tej dynastyi panowało 7-miu: "Władysław Jagiełło, syn jego Władysław Warneńczyk, syn drugi Kazimierz Jagiellończyk, trzech synów Kazimierza: Jan Olbracht, Aleksander i Zygmunt I Stary, wreszcie bez- dzietny syn Zygmunta Starego Zygmunt August. W dobie elekcyjnej, trwającej lat 223, z liczby 11-tu królów koro- nowanych, czterech pochodziło także po kądzieli z krwi jagiellońskiej. We wszystkich tych elekcyach uważano, aby obrany król był katolikiem lub przyjął przed koronacyą katolicyzm. Stefan Batory i August II Sas, jako prote- stanci, zanim koronę polską włożyli, przeszli pierwej na łono Kościoła katolickiego. Nie mogło też być inaczej w kraju przeważnie katolickim. Tytuł ostatniego króla Sta- nisława Augusta brzmiał: „Król polski, wielki książę litew- ski, ruski, pruski, mazowiecki, żmudzki, kijowski, wołyński, podolski, infłantski, smoleński, siewierski, czernieohowski". Dawniej po tytułach księstw dodawali królowie „Dziedzic", ale po śmierci Zygmunta Augusta, ze względu na zasadę elekcyjności, usunięto ten wyraz. Dopiero konstytucya 3 maja 1791 r. przyjmując formę rządu angielskiego, po raz pierwszy w Polsce ustanowiła dziedzictwo tronu. Nie darmo mówiło się do króla polskiego „Miłościwy Panie!'* Bo też królowie polscy odznaczali się prawie wszyscy mi- łosierdziem, uprzejmością i miłością ku poddanym. Kazi-j mierz Wielki kazał przypuszczać do siebie każdego kmie-j — 209 — cia, który przychodził do niego z prośbą. Nawet gdy Pol- ska była większą od innych państw europejskich, każdy obywatel miał ułatwiony przystęp do jej króla. Królowie chętnie gościli u podwładnych. Królewicz Zygmunt I w go- ścinie u zacnego mieszczanina krakowskiego Kaspra Bara „z córkami jego wesoło pląsał" i grajkowi, który przygry- wał, dał dukata. Jan Kazimierz z królową Maryą Ludwiką nawiedza dworek szlachcica Sułkowskiego w Głuchowsku pod Kawą. To znowu u pana Krasińskiego Jana „król był wesół, tańcował całą noc; jakoż rzadko on się zasmucił i w szczęściu i w nieszczęściu zawsze jednakowy był. Na podskarbiego wołał: Gospodarzu czyń przynukę żołnie- rzom, niech pamiętają twoją ochotę! Nas animował: „Pij- cie u skąpca!" -- pisze Pasek. Dzieje królów polskich są podobnymi przykładami przepełnione. Skarb królewski nie był oddzielony od skarbu Ezplitej i razem służył na po- trzeby dworskie i krajowe. Gdy dobra królewskie zostały pozamieniane w starostwa i porozdawane, wyznaczono na stół królewski za Zygmunta III w Litwie ekonomie: Gro- dzieńską, Szawelską, Brzeską, Kobryńską, Olicką i Mohi- lewską, oraz dochody z ceł. W Koronie zaś na sejmie 1690 wyznaczono „wielkorządy krakowskie", żupy solne [rakowskie i ruskie, miny czyli kopalnie olkuskie, ekono- lie: Sandomierską, Samborską, Malborską, E-ogozińską Tczewską, cła koronne i ruskie, tudzież dochody z miast: dańska, Elbląga i Sygi. Prócz tego pozostały królowi )rzychody z mennic i opłaty za podwody. Dochody te do- dały do pierwszego rozbioru kraju, t. j. r. 1772. Później, fdy Stanisław August z odpadaniem prowincyi ubożał, iejm wyznaczył mu rocznie, jako listę cywilną, 4 miliony złotych polskich. W przemówieniach do królów używano tytułu Najjaśniejszy lub Wasza Królewska Mośó. Króle- wiczowie nie mogli nabywać dóbr ziemskich, ale je mogli przyjąć od Rzplitej, a w takim razie musieli przysięgać na wierność Rzplitej i królowi. Na sejmie zasiadali obok KSIĘGA HZECZY POLSK CR 14 — 210 — tronu. Królewicz Władysław IV dowodził wojsku, ale z zastrzeżeniem, że na tern nie ucierpi władza hetmańska. Dwaj drudzy synowie Zygmunta III byli biskupami i se- natorami. Potomstwo króla— z dóbr odpowiadało w sądach właściwych, ze spraw zaś osobistych tylko przed królem i sejmem. W herbie używało białego orła z pogonią. Król wyposażał królewny własnym majątkiem. Krewni królew- scy uważani byli za równych obywateli ze wszystkimi w kraju. Król kurkowy ob Kurkowe towarzystwa. Królewszczyzny, czyli dobra królewskie, hona regalia. Pierwotnie były olbrzymie, bo cały kraj należał do ksią- żąt i królów piastowskich, oprócz dóbr szlacheckich i du- chownych, które ograniczały się do łanów ziemi ornej i dodawanych im przyległych łąk i pastwisk w lasach, tak, źe razem wzięte, stanowiły niby wysepki własności pry- watnej wśród morza powszechnej królewszczyzny. Z po- mnażaniem się ludności i stanu rycerskiego stosunek ten z czasem przeszedł na odwrotny, w którym królewszczy- zny stały się wyspami wśród morza własności prywatnej i duchownej. Przyczyniła się głównie do tego hojność ro- dziny Jagiellońskiej, a mianowicie Władysława Jagiełły, o którym wyraża się Długosz, że gdyby dłużej żył, toby nic z królewszczyzn nie pozostało. Stany starały się tę jego rozrzutność ziemi powstrzymać, jakoż król przyrzekł, źe dobra do „wielkorządów" należące, czyli na utrzymanie króla przeznaczone, w całości odtąd będą zachowane. Ka- zimierz Jagiellończyk zabronił dawać w zastawy wszelkich dóbr stołowych, w których były starostwa. Aleksander ustanowił, żeby dobra królewskie nie były pozbywano, chyba tylko za zgodą senatorów i sejmu na potrzebę kraju. Za Zygmunta III ustanowiono źródła dochodów królew- skich i dobra stołowe na ten cel wieczyście przeznaczone^ (ob. Ekonomie królew.). Kiedy Władysław IV po korona- cyi wiele królewszczyzn rozdał, sejm w r. 1G38 postanowił — 211 - unieważnić jego darowizny i zwrócić mu wydane listy kró- lewskie. Po Władysławie obowiązywali si^ panujący paktami dóbr stołowych nie powiększać, ani uszczuplać bez pozwo- lenia Stanów. Pomiędzy królewszczyznami rozróżnić należy dwa ich rodzaje: dobra stołowe, czyli Korony (dochód stołu królewskiego dające), Ekonomiami nazywane, i dobra, właściwie królewszczyznami zwane, do których należały starostwa, leśnictwa, wójtostwa, sołtystwa, lemaństwa i em- liteuzy. Ta druga kategorya nazywała się dobrami królew- skiemi krzesłowemi, dlatego, że rozdawana była w dzier- żawę, lub jako chleb zasłużonych, panis hene merentium, w dożywocie osobom zwykle krzesła w Senacie zasiadają- cym. Nadania królewskie były trojakie: 1) wieczyste, z któ- rych dobra przechodziły w poczet ziemskich, a takich było najwięcej za doby Piastów i Jagiellonów, 2) prawem len- iem i 3) prawem emfiteutycznem czyli dzierżawnem. Po sniesieniu zakonu Jezuitów w r. 1773, przybyły jeszcze Lobra pojezuickie, czyli dobra funduszu edukacyjnego. Do- >ra prawem lennem nadawane bywały przez króla za ;odą Stanów, zwykle za długi Rzplitej. Nie podlegały toe sądowi ziemskiemu, ale Asesoryi królewskiej, jak ''szystkie królewszczyzny, i nie były uwolnione od stano- wisk żołnierskich i hiberny, jak dobra prywatne, płaciły >raz kwartę. Główna różnica dóbr lennych od ziemskich ^yła ta, że pierwsze nie mogły być ani długami obcią- ione, ani zbywane, ale sukcesya szła tylko w linii męskiej prostej, po wygaśnieniu której dobra powracały do dyspo- 'cyi królewskiej. Za Stefana Batorego dobra lenne w ziemi ruskiej zamieniono w dziedziczne. Ekonomie czyli dobra stołu królewskiego (mensae regiaej^ wyłącznie na stół kró- lewski przeznaczone, wolne były od ciężarów. Królewsz- czyzny, które były starostwami, gdzie znajdowały się grody, zwano starostwami grodowemi i te właśnie przeznaczone były dla osób zasłużonych krajowi, panis hene merentium. Te królewszczyzny, w których nie było grodów, zwano 14* — 212 — wprawdzie starostwami niegrodowemi, ale właściwie były to tylko bądź dzierżawy, bądź wójtostwa (advocatiae) i soł- tystwa (scuUetia). Były to już tylko strzępy z pierwotnej ogólno-państwowej własności panujących, pozostałe między dobrami dziedzicznemi, początkowo dawane wójtom i soł- tysom do założenia wsi i osad. Lemaństwa były to osady żołnierskie, około dwóch łanów obszaru mające. Emfiteuzy były to dzierżawy królewskie, na pewne lata w nagrodę zasług dawane. Tak np. za Jana Kazimierza dobra Rutno dano sukcesorom wiekopomnego Stefana Czarnieckiego na lat 30. Niekiedy dawane były dla wytrzymania pewnej sumy. Emfiteuzy tem się różniły od dóbr lennych, że były doczesne, na pewne lata lub ograniczoną liczbę pokoleń, gdy lenności były w linii męskiej, czyli po mieczu, wie- czyste. Za Stanisława Augusta nastały jeszcze emfiteuzy na gruntach zupełnie pustych. W królewszczyznach były jeszcze łany wybranieckie, z których utrzymywany był wybrany pośród kmieci, jeden z każdych 20 łanów żoł- nierz do piechoty t. z. łanowej. Wszystkie królewszczyzny, z wyjątkiem ekonomii stołowych i łanów wybranieckich, opłacały kwartę (ob. kwarta) i podlegały stanowiskom żoł- nierskim. W r. 1775 gdy przekonano się, że gospodarka starostów była zła, Rzeczpospolita postanowiła starostwa i królewszczyzny wypuścić w dzierżawę emfiteutyczną na lat 50 przez licytacyę, więcej dającemu. Licytacye te je- dnak nie przyszły do skutku, bo na tymże sejmie roze- brano królewszczyzny w dzierżawę na innych warunkach, a mianowicie płacenia poczwórnej kwarty z normy lustra- cyi w r. 1765 dokonanej. Włościanie w królewszczyznach mieli dużo swobód i dogodności, byli zamożni i przywią- zani' do królów, których listy i nadania przechowywali starannie w ukryciu, czcią jak relikwie otaczając. Franci- szek Paprocki, dziekan katedralny inflancki, wj^dał (w Ło- wiczu r. 1777) ważny podręcznik p. n.: „Wiadomość każ- demu obywatelowi korony polskiej i wielkiego księstwa li- — 213 — tewskiego potrzebna, albo specyfikacja starostw i kró- lewszczyzn emfiteutycznie, expektatywą, dożywociem, su- mownie i dziedzicznie udysponowanych przez sejm r. 1776 i 76 skończony". Po rozbiorze Rzplitej, królewszczyzny pod rządem pruskim nazwano dobrami domenialnemi, Do- manen, pod rządem austryackim zaś kameralnemi. Księgi wieczyste. Za Kazimierza Wielkiego sprzedaże dóbr odbywały si^ na piśmie przed królem, zatem należy przypuszczać, że musiały już być do jakichś stałych ksiąg wieczystych wciągane. Statut, za Jagiełły w Warce r. 1420 ustanowiony, rozporządza, że gdy dostojnicy zastępują króla na wiecu i przed nimi dziedzictwa się sprzedają, lub inne ważne czynności robią, których ślad na zawsze wi- nien pozostać, przeto księga, do zapisywania takich rzeczy na wiecach walnych służąca, ma być chowana pod trzema kluczami, z których jeden będzie u sędziego, drugi u pod- sędka, a trzeci u pisarza ziemskiego. Gdy sędzia będzie miał otwierać do tej księgi, powinien obwieścić, w którym powiecie, miejscu i czasie księgi będą otworzone, aby się każdy po odpisy mógł zgłaszać. Ponieważ Żydom ponow- nie zakazano, aby na piśmienne rewersa nie pożyczali pie- niędzy, ale chciano utrzymać w mocy obligacye, przedtem wydane, przeto nakazano r. 1420, aby takowe do akt czyli iksiąg wieczystych złożyli. Za Jana Olbrachta r. 1493 z po- rodu nadużyć postanowiono, aby w Poznaniu księgi grodz- ie były pod kluczem nie podsędka lecz wojewody i ka- iztelana. W Wielkopolsce najwięcej czynności wpisywano lo ksiąg grodzkich i z nich zawsze swoją moc miały, dedy po innych prowincyach czynności zapisane w księ- gach grodzkich musiały być oblatowane czyli przeniesione w ciągu roku do ksiąg ziemskich. W wieku XVI każdy interesant, który miał do zrobienia akt urzędowy, albo chciał mieć zasadę do skargi, przychodził do kancelaryi, w której była suscepta czyli przyjmowanie zeznań. Susce- pta zaś była w kancelaryach ziemskich i grodzkich, dla — 214 — prymasa i jego ludzi w Łowiczu w kanoelaryi prymasow- skiej, dla mieszczan w kaźdem mieście w ratuszu, gdzie były księgi wójtowskie. Przy księgach wieczystych ziem- skich był zawsze rejent lub zastępujący go wicerejent albo susceptant. W Mazowszu przy księgach wieczystych sie- dział sam pisarz, a wyręczali go podpisek lub także susce- ptant. W grodzie przyjmował zeznania i manifesty rejent albo susceptant. W województwie sandomierskiem były księgi wieczyste podkomorskie dla spraw granicznych. Nad niemi był przełożony pisarz graniczny. Podczas trybunału w Piotrkowie otwierał księgi pisarz ziemski sieradzki, a w Lublinie — ziemski lubelski. Wogóle księgi ziemskie nie były przez cały rok otwarte, ale tylko podczas kadencyi sądowych i przez dwie niedziele przed każdą kadencyą. Księgi wieczyste były czworakie. Jedna obejmowała za- pisy i kwity pieniężne, druga ugody względem długów, obiaty rewersów i ubezpieczenia posagowe czyli t. zw. re- formacye, trzecia sprzedaże i wszelkie ugody wieczyste, czwarta relacye czyli zażalenia. Relacye były to zeznania wszelkiego rodzaju, protesty i manifesty, i tak np. skale- czony pokazywał zadane mu rany, skrzywdzony pieniężnie lub majątkowo manifestował w księdze wieczystej swoją krzywdę. Broniący wolności sejmikowej protestował prze- ciwko jakiemu naciskowi lub nieformalności i uchybieniu prawa, albo woźny donosił, że został znieważony i t. d. Jednem słowem księga ta była przeznaczona głównie dla manifestów (ob. manifest). Każdy, kto chciał, miał prawo księgi wieczyste przeglądać i kazać z nich wypisać, co mu było potrzebne. Niewolno było tylko ksiąg tych z kauce- laryi wynosić. Chorych więc przywożono do kanoelaryi. Król tylko sam mógł zezwolić, żeby susceptant uda2 się z księgą do (lonin prywatnego. Za wydarcie karty h: szerstwo urzędnik podpadał karze śmierci. Od zapiv.>\ws]vą. Ludwisarnia, odlewnia, ois(>rnia, iniejscc i budynek, w ivt' rym ofllewaju si*^ przedmioty metalowe, a mianowi- cie działa, knlc, dzwony, ś\vnM'zniki i liehtarze. Ludwisarz — 233 — lub odlewacz, odlewnik, majster, którego fachem jest od- lewanie z metalu. Nazywano go pierwotnie rotgisarzem. Rej nazywa go: „rodgisar". Wśród ludwisarzy odróżniano konwisarzy, którzy głównie zajmowali się odlewaniem z cyny i miedzi naczyń domowych, a zwłaszcza konwi i od tych dostali swoją nazwę). Gdy miejsce naczyń gli- nianych i łyżek drewnianych zajęły u możniej szych cynowe, a te łatwo się gięły, wędrowali po kraju konwisarze i na poczekaniu odlewali ze starych nowe. Ludwisarz był mi- strzem większej sztuki i trwalszych przedmiotów. Mistrzów takich sprowadzano z zagranicy. Za Zygmunta Starego mieszkało wielu ludwisarzy w Krakowie. Księgi grodzkie tamtejsze przechowały ich nazwiska z tytułem mistrzów królewskich. Najsławniejszym był Hans Behem, który r. 1520 odlał największy dzwon w Polsce, na cześć króla Zygmun- tem nazwany. Był to brat sławnego w Europie ludwisarza norymberskiego, Sebalda Behema. Zygmunt Stary kazał dla niego pobudować dom w Krakowie. Ludwisarzem Zygmunta Augusta w Wilnie był Szymon Bochwic. Batory miał lu- dwisarzy Witalego i Springera. Ludwisarnie do lania dział były: w Krakowie, Lwowie, Haliczu, Warszawie, Wilnie „kilku innych miejscach. Mamy działa z latami: 1609, i53, 1610, 1623, 1635, 1650, litewskie za generała Judyc- .ego z r. 1655. Za Zygmunta HI, na pamiątkę zdobycia loleńska, ulano 2 moździerze do kul kamiennych i na- ano Iwan i Szeremet, po 12 centnarów ważące. Włady- taw IV w Oliwie pod Gdańskiem kazał sposobem próby ć armaty żelazne. Stanisław August ludwisarnie, znisz- loną przez Karola Xn, w Warszawie odbudował. Sejm r. 1780 wyznaczył na ludwisarnie warszawską złp. 300.000 rocznie. Utrzymywano przy niej: ludwisarza, pisarza, 15-tu majstrów różnego rzemiosła i 30- tu czeladników. O ludwi- arniach ob. Artylerya polska. ILustracya, rewizya dóbr królewskich i starostw przez — 234 — stanu, dochodów, oraz powinności poddanych. Uniwersały królewskie ogłaszały wcześnie wysłanie lustratorów. Kon- stytucya z r. 1562 zapewniała im powaga i bezpieczeństwo osobiste, a sejm r. 1568 uchwalił, iź „lustracya dóbr kró- lewskich co 5 lat zawźdy bywać ma, dla przyczynienia albo umniejszenia kwarty za jakimi przypadkami". Ktoby po- ważył się znieważyć lustratora, pociąganym był za zbrodnię obrazy Majestatu. Sejmy w latach 1561 i 1601 zarządziły lustracye w całej Rzplitej, a podobne czynności trwały do ostatnich czasów jej bytu. Lustracye z wieku XVII i dru- giej połowy XVI bywały bardzo szczegółowo i porządnie dokonywane. Znajdujemy w nich drobiazgowe opisy: zam- ków, dworów, budynków, sprzętów domowych, okuć, in- wentarza żywego i martwego, zasiewów, zbiorów i t. d. Zawierają one ciekawy materyał do dziejów naszego rol- nictwa. Jeżeli starostwo było obszerne, to lustracya stano- wiła nieraz potężną księgę, złożoną z cyfr, rubryk i opi- sów. Wymierzano tam nietylko włóki, ale morgi i pręty w każdym folwarku i u każdego kmiecia. Tak wyglądały np. lustracye starostwa Szawelskiego z czasów Zygmun- ta III. Lustratorowie i miernicy badali w ten sposób naj- zapadlejsze zakątki kraju i ustronia, których pierwej nie tknęła jeszcze cywilizacya. Łan, z łac. laneus i niemiec. Lahn, Ldhne. Nazwę ła- nów (laneos) mamy już w dokumencie z r. 1236. Łan była to wogóle przestrzeń ziemi, dana przez panującego w kraju księcia pojedynczemu, mającemu parę wołów, osadnikowi do wykarczowania, uprawy i płacenia z niej czynszu i da- nin. Osadnik taki był lennikiem. Polska, nie mając pierwotnie jednolitego prawodawstwa ani jednolitej admi- nistracyi krajowej, ale rządząc się w każdej dzielnicy lub ziemi miejscowym zwyczajem i potrzebami, a szanując wszędzie miejscowe trądy cye, nie miała wcale jednostajnej miary dla łanów. Czacki slnsznio in('\vi. że włóka, tak na- — 235 — zwana od włóczenia (bronowania), oznaczała zawsze rol^ orną, gdy łanem nazywano przestrzeń oddaną na jednego osadnika do zagospodarowania. Pierwotnie więc łan ozna- czał pojedyncze gospodarstwo z łąką i ogrodami j^rzecięt- nego kmiecia, a że gospodarstwa były wszystkie trzypo- lowe, więc łanem małym zaczęto nazywać jedno pole czyli mniej więcej trzecią część łanu całego. Gdy nastali mier- nicy, którymi byli komornicy czyli pomocnicy podkomo- rzych, zaczęto ściślejsze przyjmować miary, a wtedy łan kmiecy albo polski większy obejmował około 2272 ^^or- gów, a łan mniejszy około 772- Potem na Mazowszu łan równał się włóce chełmińskiej o 30 morgach miary nowo- polskiej, t. j. 300 prętowych. Ale w Krakowskiem nazy- wano łanem chełmińskim gospodarstwo 90-morgowe, czyli 8 włóki. Łan chełmiński w króle wszczyznach liczył 30 mor- gów i stał się synonimem włóki polskiej, a pół-łanek sy- nonimem pół- włóczka. Wsie osiadały na łanach polskich, miasta na niemieckich, prawie dwa razy większych niż polskie. Decyzya skarbu koronnego z d. 26 marca 1793 r. oznaczyła rozległość łanu, nazywanego rewizorskim, skar- bowym albo chełmińskim, który trzymać był powinien jako jednostka gospodarcza morgów trzysto - prętowych 42, a w tem pola 30, łąki 9 i pod budynkami i ogrodami 3. Łanowa piechota, tworzona była z kmieci królewskich, wybranych po jednym z każdych 20- tu łanów. Stąd po- wstała nazwa: żołnierz łanowy, łannik, wybraniec z łanów. Kb. Piechota polska. Łanowe, podatek, który powstał z zamiany obowiązku osiadaczy: sołectw (sołtystw), wójtostw i wybraniectw ełnienia osobiście służby wojskowej lub dawania ludzi '^- zbrojnych na wojnę. Uchwała z r. 1726 oznaczyła opłatę w gotowym groszu po złp. 100 z łanu, a Komisya skarbu koronnego uniwersałem z d. 27 lipca 1779 r. uregulowała ostatecznie pobór tej opłaty. Po rozbiorach kraju rządy pruski i austryacki utrzymały posiadaczy łanów, o ile I — 236 — przywileje im służące nie ustawały, lub gdzie w dobrach rządowych nie uznano potrzeby wcielenia tychże łanów do folwarków, z którymi przez rząd pruski rozdarowy- wane, a przez austryacki sprzedawane były. E,ząd księ- stwa warszawskiego uchwałami sejmowemi z lat 1809 i 1811 i rząd Kongresówki po r. 1815 zachował w całości podatek łanowy, zniesiony ostatecznie w r. 1866. Ławka ob. Polskie miary i wagi. Ławnik inaczej zwany przysięźnikiem, członek rady lub sądu miejskiego, urzędnik zasiadający na ławie urzędu czyli magistratu. Sąd na prawie niemieckiem, najwyższy prowincyonalny miejski, składał się z wójta i siedmiu ła- wników, którzy przy sądzeniu spraw spełniali obowiązki sędziów, dając swoje głosy na jedną lub drugą stronę. Wójt przewodniczył „ławie", którą zasiadali „ławnicy". W Krakowie ławnicy wybierani byli przez rajców, a w pe- wnych razach przez „wielkorządcę". Od r. 1475 wójtowie krakowscy mogli być wybrani tylko z grona ławników. Łaźnia. Arab Al-Bekri, opisujący w X i XI wieku Polskę i Słowian, powiada, iż nie znają kąpieli, „lecz bu- dują sobie dom z drzewa i zatykają szczeliny jego żywicą, służącą im także zamiast smoły do korabiów. W domu tym czynią ognisko z kamienia w jednym kącie i na sa- mym wierzchu nad ogniskiem robią otwór dla wypuszcze- niu dymu. A skoro ognisko się rozpali, zamykają okno i zapierają drzwi domu. Mają tam naczynia do wody, którą polewają ognisko dla wytworzenia pary. Każdy z nich ma wiązkę suchych wici, któremi w ruch wpra- wiają powietrze i przypędzają do siebie. Wtedy cieką z nich rzeki potu i otwierają się ich pory, a co jest zby- tecznego, wychodzi z ich ciała i na żadnym nie zostaje śladu krost ani wrzodów". Po tej najstarszej wiadomości o łaźni mamy kronikę polską Marcina Gallusa, Diszacoco o Bolesławie Chrobrym, iż luiodzieńców, któr\ napomnieć lub ukarać, do łaźni królewskiej wprowadzano. 1^ — 237 — a król kąpiących się z iiim karał jako ojciec synów. Ze starszymi tylko na słowach się ograniczał, młodszym chło- stę do słów dołączał. Stąd poszły przysłowia: sprawić komu łaźnię, dać komu ścierkę. W. ks. Witołd do łaźni chodził prawie codziennie. Jagiełło używał łaźni co dzień trzeci. Papież Eugeniusz IV pozwolił księciu Swidrygielle, aby mógł dla zdrowia nawet w niedzielę łaźni zażywać. Używał częstej łaźni parowej król Zygmunt I i syn jego Zygmunt August. Ale był to ostatni z królów polskich zwolennik tej staropolskiej kąpieli. Po nim Walezy francuz, Batory siedmiogrodzianin, Zygmunt III, wychowany w Szwe- cyi, kąpali się w wannach. Górnicki daje nam taki obraz używania łaźni polskiej w XVI wieku: „W łaźni, jeden się maże gorzałką i mydłem, drugi maścią od urazu, więc ten puszcza bańki, a ów siecze się winnikiem, zasię woła jeden zalej, a drugiby rad, żeby drzwi uchylono" i t. d. W pamiętnikach XVI wieku czytamy, iż łaźnia publiczna był to budynek drewniany z izbą, opatrzoną piecem ule- pionym z gliny i kamieni, w którym na ogień kładziono kamienie i na rozpalone wodę lano, z której para otaczała obnażoną osobę. Łaźnie takie wydzierżawiano balwierzom, kładąc im warunek, aby w pewne dni otwierali dla żaków i ubogich, którzy mieli prawo bezpłatnej kąpieli w łaźniach polskich. W wieku XVII słynęła dziwami swego urządze- nia łaźnia pińczowska Wielopolskich, której opis wierszo- wany wyszedł w oddzielnej książeczce. Wodotrysk tak jest w tej łaźni opisany: I Kiedy się tkinesz rzeczy jednej, Puści się deszcz niepodobny, Z góry i ze ścian, z pawimentu, I z każdego instrumentu, Który w sobie wodę nosi, Co trzydzieści wód przenosi. Jeszcze w wieku XVII każde miasto polskie, wieś i dwór wiejski miały swoją łaźnię sposobem staropolskim urzą- L - 238 — dzoną. Gdy jednak za Sasów opanowało naród naśladow- nictwo obyczajów zachodniej Europy, łaźnie parowe staro- świeckie wyszły wszędzie z użycia. Łęk, tak się zowie siodło polskie z dwoma „kulami", z przodu jedną, a drugą z tyłu. Kitowicz powiada: „Łęk był o dwóch kulach równych, z przodu i z tyłu w górę podniesionych, między które siadał jeździec na poduszkę skórzaną, siercią bydlęcia wypchaną, rzemieniem przez brzuch konia przywiązaną". W pochodzie łuk przewieszano przez ramię, a szablę na łęku; usarze i pancerni zdjęte przyłbice zawieszali na łęku. Mając konie posłuszne na głos jeźdźca i dotknięcie ostróg, zawieszano na łęku cugle czyli wodze, gdy uderzano na wroga, żeby mieć do walki obie ręce. Zręczni jeźdźcy dosiadali konia, nie dotykając się łęku, stąd Szym. Starowolski, wyrzucając paniczom znie- wieściałość, pisze: „Nie wsiędzie paniątko teraz na koń, siodła się nie tykając, albo łęku". Cztery były w użyciu rodzaje siodeł w Polsce: łęk,terlica, jarczak i kul- b a k a turecka. Łokieć ob. Polskie miary i wagi. Łót ob. Polskie miary i wagi. Łowczy. W dobie piastowskiej, gdy cała Lechia była krajem lesistym, a bory, przepełnione wszelkim zwierzem, stanowiły spiżarnię dla książąt i narodu, łowiectwo było korzystnym przemysłem, a urząd łowczego bardzo ważnym zawodem. Kroniki mówią o łowczych Bolesława Chro- brego, a w dokumentach z lat: 1208, 1228, 1248, wspomi- nany jest już wszędzie łowczy pod łacińską nazwą venator. W dokumencie kujawskim z r. 1250 mamy wyraźnie, że łowczych, urządzających polowania książęce, zwano psia- rzami, mieli bowiem pieczę nad sforami ogarów. Do składu urzędników Ezplitej należeli: Łowczy koronny, Łowczy litewski. Łowczy nadworny koronny i Łowczowie po ziemiach, którzy nosili tytuły bez żadnych obowiązków, jeno dla zwyczaju i uświetnienia majestatu królewskiego. — 239 — Skrzetuski w „Prawie polskiem" powiada: „Łowczowie na- zwani od dozoru polowania królewskiego". Urząd „pod- łowczego" nie uzyskał stałego bytu, powiada Lelewel. Pa- nowie polscy, (których podstawą kuchni żywiącej liczne rzesze sług, dworzan i gości, bywała w zimie zwierzyna), mieli swoich łowczych, podłowczych, nadłowników, strzel- ców, polowników, dojeźdźaczów, ptaszników, sokolników lub sokolniczych, baźantników, źwierników (dozorców zwie- rzyńca), stano wniczy eh, objezdników, osaczników, szczwa- czów, sietniczych, kotłowych, psiarczyków. Radziwiłł „Pa- nie kochanku" miał łowczych w wielu dobrach. Łowiectwo było zawodem, wymagającym wielu praktycznych wiado- mości, a dobry łowczy był poszukiwanym oficyalistą. Lu- dzie ubodzy znajdowali na tej drodze kawał chleba u mo- żnych. Zasłużony strzelec wychodził u możnej szlachty na łowczego. Żonę łowczego ziemskiego zwano „panią łow- czyną", a syna „łowczycem". Łowieckie prawa. W dawnych wiekach prawo polo- wania na grubego zwierza należało w całym kraju do książąt i królów, jako jus regale. Za Stanisława Augusta zastrzeżono jeszcze to prawo dla królów w promieniu B-milowym od Warszawy. Prawo polskie zabraniało polo- wania na cudzych gruntach, zatem dozwalało na własnych. Król Władysław Jagiełło postanowił przezornie prawem z r. 1420, że „zająca ktoby na cudzym gruncie nad za- derzony czas i bez dozwolenia pańskiego szczwał, 3 grzy- ly takiemu płacić ma". Czas zaś zamierzony (wzbroniony) maczono tem prawem od św. Wojciecha (23 kwiet.) do obrania wszystkiego zboża z pola. Uchwałami sejmowemi kbroniono wybierać młode lisy, także przejmować zwie- sa ściganego przez kogo innego, lub psy jego chwytać, [chwała z r. 1775 potwierdziła przepisy Jagiełły, określa- ne czas do polowania w tydzień po św. Bartłomieju do marca. Statut litewski tak samo jak prawa polskie nie lozwalał polować na cudzym gruncie, a nawet nie po- I — 240 — zwalał za ranionym zwierzem na cudzą ziemię wchodzić. "Wolno było tylko za wilkiem i lisem, byle to nie nastą- piło ze szkodą w cudzych polach. Czas do polowania wzbroniony był na Litwie od Wielkiej Soboty aż do ze- brania z pól wszelkiego zboża. Musiało być w wieku XVI wiele Polek zamiłowanych w łowach, skoro pisze o nich Górnicki: „Myśliwych (niewiast) nie wspominam, bo tych w Polsce pełno". Pomiędzy sposobami łowieckimi, wymie- nionymi w r. 1287, są „stępice" i „jamy". Pierwsze są to zatrzaski drewniane, używane aż do wieku XIX na wilki, drugie są to doły jako samołówki, nazywane także wilczo- dołami i wilkowniami. Łyżki staropolskie. Do charakterystycznych polskich sprzętów stołowych należały srebrne łyżki z wieku XVI i XVII. Różniły się one zupełnie swym kształtem od dzi- siejszych. Czerpaki miały szerokie a płytsze, kształtu jakby muszli, często wewnątrz wyzłacane. Trzonki miały proste, drążkowate z rzeźbami, a nieraz i z pieczątką herbową na końcu. Szlachcic do obozu lub na sejmik jechał z taką łyżką i nożem w cholewie, mniej troszcząc się o widelec, który za sprzęt zbyteczny i potrzebny tylko ludziom znie- wieściałym długo był uważany. Na trzonkach takich ły- żek lubiano umieszczać napisy, a że były to zwykle prze- strogi, rady, zdania lub przysłowia, więc nieraz u stołu pańskiego marszałek domowy położył niby bezwiednie taką łyżkę gościowi, której napis jednak dziwnie do przy- war biesiadnika się stosował. Dziś łyżki te z napisami są bar- dzo rzadkie i dlatego podajemy te, które się zebrać dało: 1) Wszystko przeminie, sława nie zginie. 2) Wesele wie- czne, serce bezpieczne. 3) Złego zwyczaju strzeż się i w gaju. 4) To prawy pan, kto baczy swój stan. B) Na to mię tu dano, aby mię nie brano. 6) Wolno mną jeść, ukraść nie. 7) Miła wieść, gdy wołają jeść. 8) Napój pra- gnącego, nakarm łaknącego. 9) U stołu twego pomnij na ubogiego. 10) Kto mię stąd wyniesie, pewnie go ka — 241 — sie. 11) Gdzie sobie radzi, tam spełnić nie wadzi. 12) Mie- waj na pieczy, poczciwe rzeczy. 13) Dobra żona, męża korona. 14) Kędyź panie kmiotki twoje? Zjadły je źonine stroje. 15) Dalić Bóg dary, używaj miary. 16) Żak szkolny jako wilk głodny. 17) Przy każdej sprawie pomnij o sławie. 18) Błogosławieństwo Pańskie bogatymi czyni. 19) Dziatki moje, jedzcie t^dy, a nie dbajcie o urzędy. 20) Na łyżce z wizerunkiem św. Jakóba znajduje się z jednej strony napis: Jakób mówi mile: zażyj mnie na chwilę. Z drugiej zaś strony: Na chwilę biesiady, zażywać bez zdrady. 21) Jedz mną a skromnie i nie myśl o mnie. 22) Pamię- taj człowiecze, że cię nie długo na świecie. 23) Nie kładź mię w zanadrza, bym ci nie wypadła. 24) Bez łyżki zła sprawa, chociaż dobra potrawa. 25) Kto komu jamę kopa, sam w nią wpada. 26) Nie przebieraj gdy coś dadzą, kiedy za stół cię posadzą. 27) U pijanicy nie masz tajemnicy. 28) Jeśliś chudzina, pij piwo, niechaj wina. 29) Szczerość l)ędzie wdzięczna wszędzie. 30) Bogu ufaj, w szczęściu na- dzieje nie pokładaj. 31) Poznać po mowie komu płocho w głowie. 32) Pokój czynić na mądrego zależy. 33) Dla srebra kawalca obieszą zuchwalca. 34) Kto nie dba o go- icie, w szkatule mu roście. 35) O łyżkę nie prosi, kto ją sobą nosi. 36) Żywiąc pomiernie, bądź z każdym wier- ne. 37) Gdy nie masz pieniędzy, przyucz się nędzy. 38) Syś wszystko utracił — cnotę chowaj. 39) Cnotę nad złoto Irzekładaj. 40) Nie opuszczaj cnoty dla pożytku. 41) Se- mda mens juge convivium. W pismach Mikołaja Reja z po- >wy Xyi wieku znajdujemy ułożonych „na łyżki abo na le drobne rzeczy" 127 rymowanych dwuwierszów. Wi- (ocznie podobały się one ludziom i były często na łyż- kach umieszczane, bo wiele z powyżej przytoczonych, :tóre z łyżek wzięliśmy, ułożone zostały przez Reja. Tre- ścią prawie wszystkich napisów Rejowych jest morał np.: „Szlachcic bez sławy jest osioł prawy" lub „Chceszli być zacny? bądź cnotą znaczny". Na rękojeści łyżek lub wy- SIĘGA RZECZY POLSKICH 16 — 242 - pukłej stronie ich czerpaka umieszczano herby i cyfry właściciela, w początkach XIX wieku popiersia Kościuszki i ks. Józefa Poniatowskiego. Zbiory staropolskich łyżek znajdowały się u książąt Czartoryskich w Puławach, u Działyńskich w Kórniku, u Czapskich w Stankowie, u Edwarda E-astawieckiego, Zygmunta Glogera w Jeżewie i u Wł Łozińskiego we Lwowie. Magdeburgie ob. Sądy. Małmazya czyli wino małmaskie, tak nazywano w Pol- sce wina greckie, a wreszcie wogóle południowe t. j. nie węgierskie, arii reńskie i francuskie, ale: zabałkańskie, sy- cylijskie, kanaryjskie i hiszpańskie. Nazwa pochodzi od miasta Malwazyi w Morei greckiej. Najwięcej małmazyi dostarczały wyspy Kandya czyli Kreta, tudzież okolica miasta Napoli di Malvasia w Morei. Polacy przekładali mał- mazyę nad wina zachodniej Europy. Yolumina legum mó- wią: „Małmazyi we Lwowie zawsze wielki dostatek by- wał, a skład małmazyowy nigdzie indziej nie miał być, jak we Lwowie". To też Wł. Łoziński w swojem dziele „Pa- trycy at i mieszczaństwo lwowskie" powiada, że w XYI w. Lwów był jednym wielkim składem małmazyi. Wszyscy tam prawie handlowali lub szynko wali małmazya. Kufa jej w r. 1580 kosztowała 50 talarów. Skądinąd wiemy, że w r. 1637 garniec małmazyi płacono trzy ówczesne złote polskie, zatem znacznie drożej od węgrzyna. Do przedniej- szych win południowych należały: muszkatel, ipsyma, ali- kant, la byk a i kocyfał. Manifest, tak nazywano zażalenie wniesione do aktów sądowych przeciwko doznanej od kogo krzywdzie, z za- powiedzią, że manifestant będzie na drodze prawa działać. Manifest był więc wstępem do procesu i zastrzeżeniem swoich praw, którem przerywano przedawnienie. Ale mani- fest, jeżeli nie był w ciągu roku pozwem poparty, tracił moc i tak samo jak pozew, nie popierany przez rok, upa- — 243 — dał. Stąd manifesta bywały ponawiane. Manifest strony przeciwnej, później zaniesiony, nazywano remanifestem. Wnosić manifest do akt ziemskich, grodzkich lub innych nazywało się manifestować. Odwołać swój manifest można było przez reces. Prawo manifestowania się w każdych aktach krajowych było owocem szerokiego rozkwitu swo- bód osobistych. Urzędnik, przyjmujący manifest, był tylko obowiązany rzecz po prostu zapisać, strzegąc się wyrazów obelżywych. Manifestować można było tak dobrze krzy- wdę własną, np. zabór ziemi, niewypłatność dłużnika, obelgi, oszczerstwa, pobicie, jak i krzywdę cudzą lub publiczną, np. swojej ziemi, województwa lub całego narodu. Można było zanieść manifest przeciwko sejmowi i stanom, tylko w sprawach publicznych musiał być manifest przeniesiony do właściwego forum. W dyplomacyi nazywano manifestem zastrzeżenie praw, które się krajowi należały, i dekłaracyę, którą naród czynił przeciw innemu narodowi. Margrabia czyli mark-grabia, z niemieckiego tytułu inarkgrafj t. j. hrabia zarządzający marką. Marką nazywała się straż przednia niemiecka na ziemi słowiańskiej. Na- czelnik takiej marki miał zadanie ujarzmiać i, posuwając się coraz dalej w głąb Słowiańszczyzny, zakładać nowe strażnice germanizmu i zajęte ziemie wynaradawiać. Wiel- kość Niemiec urosła posuwaniem się marek w głąb Sło- wian. Z takich to marek, które hołdowały cesarzowi i za- Iządzane były przez cesarskich margrafów, utworzyły się I czasem dzisiejsze państwa europejskie: Saksonia, Austrya Brandenburgia, a z niej królestwo pruskie. Marka ob. Pieniądze w Polsce. Marszałek wielki koronny i litewski, marszałkowie na- [worni i Inni. Urząd nie ziemski, ale ministeryalny, naj- wyższy w Rzeczypospolitej. Najpierw książęta Piastowscy, naśladując niemieckich, przejęli od nich zwyczaj miano- wania marszałków. W dokumencie z r. 1263 jest już wy- mieniony podmarszałek — suhmareschalcus. W r. 1271 Bo- — 244 — leslaw Pobożny, książę kaliski, miał marszałka Sędziwoja. Odtąd spotykamy już gęsto marszałków, zwłaszcza w dziel- nicach zachodnich. Każdy książę miał swego marszałka jako dowódcę nadwornej siły zbrojnej. Nazwa była spol- szczeniem dwóch wyrazów staroniemieckich: Marcłi, rumak i Schalk, sługa, pachoł, co wskazuje, że pierwotnie marsza- łek u panów niemieckich był dozorcą ich koni, przywo- dził straży konaej. W podobnem znaczeniu używa tego wyrazu dotąd lud wiejski, który na weselach swoich star- szego drużbę, przewodzącego konnej drużynie drużbów pana młodego, zowie zawsze marszałkiem. Gdy dzielnice piastowskie łączyły się w jedno państwo, w miejsce wielu marszałków powstał jeden koronny. Takiego miał już Ło- kietek. Przed samą bitwą pod Płowcami jego marszałek dworski gromił Krzyżaków. Kazimierz Wielki miał dwóch marszałków, wyższego i niższego. Pierwszy zowie się ina- reschalcus Regni Poloniae — marszałek Królestwa Polskiego, drugi mareschalcus curiae — marszałek nadworny, nie mi- nister kraju, ale nadzorca służby króla. Później, gdy obu- dwóm przydano tytuły koronnych (Regni), dla odróżnienia ich od marszałków litewskich, pierwszego nazwano „wiel- kim" (Magnus), drugiego „nadwornym" (curiae Regni). Z Polski przeszli marszałkowie do Litwy, gdzie widzimy ich na dworze Witolda. Prawodawcą urzędu jest Aleksan- der Jagiellończyk na sejmie piotrkowskim r. 1604, który obowiązki marszałka opisał. Obowiązki te najtrafniej okre- śla Niesiecki, mówiąc: „Co w prywatnym domu gospodarz, to w lej ojczyźnie i na dworze królewskim jest marsza- łek". I dlatego to marszałek był pierwszym w rzędzie mi- nistrów. Marszałek przyjmował gości koronnych, senato- rów i wielkoradców, bacząc, żeby każdy otrzymał cześć N()l)i( należną. Dworem królewskim zarządzał, był mistrzem majestatu króla i Rzplitej. Rozruchy i gwałty wszelkie poskramiał, winnych karał, naznaczał cenę rzeczy dla dworu przeznaczonych, w czem polecono mu trzymać się — 245 — miejscowych zwyczajów. Nie odstępował nigdy króla, na- wet w obozie, gdzie ceny razem z hetmanem ustanawiał. Był wodzem nadwornych hufców zbrojnych, które pod ko- mendą hetmana nadwornego na plac boju posyłał. Ustało potem wojsko nadworne za wprowadzeniem kwarcianego, hetman nadworny stał si^ polnym, a na to miejsce dla bezpieczeństwa króla została gwardya zawsze pod rozka- zami marszałka. Oprócz tej gwardyi była jeszcze milicya marszałkowska, ze 160 ludzi zwykle złożona, do utrzyma- nia porządku publicznego i wykonywania wyroków mar- szałkowskich. A źe byli to ludzie z węgierska przybrani i uzbrojeni, więc nazywano ich Węgrami. Marszałek miał władzę sądową tam, gdzie król przebywał i mógł karać śmiercią, źe zaś sam zwykle na sądach nie zasiadał, miał na to sędziów marszałkowskich. Sądy te przenosiły się za królem. Marszałkowie przed każdym sejmem ogłaszali uni- wersałem, co ma być zachowane. W r. 1678 ułożono „ar- tykuły sądów marszałkowskich" i wcielono je do praw krajowych. Wszystkie powinności marszałka obejmowała rota jego przysięgi, wydrukowana raz pierwszy w r. 1600. Marszałek przemawiał na radach senatu i wszędzie, gdzie przypadło co rozporządzić lub zalecić od króla, jako pre- zydującego. W czasie obrad senatu czyli wielkorady, mar- szałek wielki przyzywa do mówienia senatorów, podług kolei, jaką się do głosu zapisali. To samo miało miejsce Ina walnych sejmach, w połączonych izbach senatorskiej 1 poselską. Wywoływał tam głośno marszałek porządek Izienny, co po czem następowało. Kiedy do izby senator- kiej naszła się publiczność i hałasowała, marszałek, ude- zając laską o ziemię, milczenie nakazywał i godności >brad przestrzegał. Na dworze marszałkowie przestrzegali pilnie etykiety, której urządzenie do nich należało, dawali prawo wstępu na pokoje królewskie, oznaczali żałobę dworską. Oznaką ich godności była wielka laska, którą zawsze przed królem nosili, gdy szedł do kościoła, do izby P — 246 — sejmowej, na sądy relacyjne, lub inne publiczne wystąpie- nie. Szło wtedy zwykle dwóch marszałków: koronny i li- tewski. Nawet królowa i królewicz musieli wtedy chodzić za królem, aby kto nie sądził, iż przed nimi marszałkowie laski niosą. Przy wjeździe uroczystym przed karetą kró- lewską szła władza marszałkowska. Gdy król przebywał w Koronie, władza była przy marszałku wielkim koron- nym, a gdy wyjechał do Litwy — przy litewskim. W nie- obecności marszałków lask^ przed królami nosili kanclerze lub marszałek prymasa. Sobieski w czasie swej koronacyi zlecił marszałkom czuwanie nad bezpieczeństwem żydów. Za Sasów sejm polecił marszałkom czuwać, żeby król nie pomnażał na swoim dworze i w kancelaryi saskiej liczby Niemców. Kiedy król umarł, ciało jego oddawano pieczy marszałka. Za czasów saskich marszałkowie zaczęli się zaj- mować porządkowaniem stolicy. Porządkują ulice, bruki, latarnie, szpitale, uprzątają żebractwo, wydają przywileje na teatra i zabawy publiczne. Są to już prawdziwi mini- strowie policyi. W ogólnem gronie czternastu ministrów (t. j. 7-miu koronnych i 7-miu litewskich) pierwsze miejsce zajmował marszałek wielki koronny, a drugie po nim li- tewski. Gdy marszałkowie wielcy zajmowali najdostojniej- sze stanowiska w Rzplitej, to nadworni, koronny i litew- ski, tylko w razie nieobecności marszałków wielkich do- stępowali zaszczytu zastępowania ich przy królu i na sej- mach. Za Władysława IV marszałkowie nadworni weszli do senatu. Ostatnim marszałkiem wiel. koronnym był Fry- deryk Moszyński, litewskim Ludwik Tyszkiewicz, nadwor- nym koronnym Stanisław Bieliński, litewskim, po usunię- ciu się zacnego Stanisława Sol tana, który do Targowicy należeć nie chciał, był polecony królowi przez targowi- czaii r. 179B) Michał Giełgud. Kiedy w wieku XVII oba- dwaj luarszalkowic. wielki i nadworny, W Koronie i w 1.1- twir. wyrubiii się na ministrów narodowych, król potrzebo- wał '1 omowego marszałka do utrzymania porządku w ko- — 247 — ranatach i służbie nadwornej. Zdaje się, że pierwszy Jan III miał takiego marszałka, którym mianował swego serdecznego' przyjaciela, Marka Matczyńskiego, zacnego i mężnego wojewodę bełzkiego. Stanisław Poniatowski, zostawszy królem, mianował marszałkiem swego dworu Karasia, (po którym istnieje w Warszawie znany dom przy Krakowskiem Przedm.). Ostatnim marszałkiem Stani- sława Augusta był Tomasz Aleksandrowicz, wojewoda pod- laski, zm. r. 1794. Królowa polska obok kanclerza i in- nych urzędników swego dworu miała także marszałka, którego pierwotnie tytułowano ochmistrzem. Nie był to minister Rzplitej, ale urzędnik prywatny, który przestrze- gał etykiety dworskiej i zawiadywał dworem królowej. Jeżeli królowa szła sama, niósł przed nią laskę marszał- kowską, jeżeli występowała z królem, spuszczał laskę, ustę- pując miejsca marszałkom wielkim. Nad żeńskim dworem królowej przełożoną była ochmistrzyni, ale zawsze pod naczelnym sterem marszałka, który był wyłącznym gospo- darzem na dworze. Urząd ten był dożywotni i królowa nie mogła oddalić marszałka, póki żył. Pierwszą wzmiankę o ochmistrzu królowej mamy z czasów Kazimierza Wiel- dego pod r. 1366. Później królewice i królewny miały ikźe swoich marszałków. Pierwotnie, gdy przy boku Pia- :ów rada składała się z samych duchownych i panów, j^rzewodniczył jej najstarszy urzędnik dworski, podkomo- sy, marszałek. I dlatego to przy marszałkach wielkich po- jostał do ostatnich czasów obowiązek, lubo nie prezydo- 'ania, ale utrzymywania porządku i przywoływania do ;łosów w senacie. Gdy jednak w końcu XV wieku utwo- rzyła się w sejmie izba poselska, reprezentująca już nie panów, ale cały stan rycerski czyli szlachtę, posłowie ci nie mogli zostawać pod urzędnikiem dworskim, ale zaczęli z pomiędzy siebie wybierać marszałka sejmowego czyli poselskiego. Pierwszym takim marszałkiem miał być Agryp- pa, Litwin, lecz źe nie był wymowny, więc go zastąpił — 248 — Polak, Stanisław Czarnkowski. Od tego czasu obierano marszałków sejmowych zwykle kolejno: z Wielkopolski, Małopolski i Litwy, na znak równości tych dziedzin. Do- póki był obyczaj, źe na posłów obierano i senatorów, do- tąd i senatorowie mogli być marszałkami. Marszałek jed- nego sejmu nie mógł marszałkowaó na następnym. Można jednak było wielokrotnie być obranym, byle nie raz za razem. Na pierwszej sesyi, idąc porządkiem województw, a zaczynając zawsze od Wielkopolski, jako macierzy, obie- rano marszałka większością głosów. Wolno było każdemu posłowi podać innego kandydata i dla każdego liczyły się głosy. Obranego marszałka dawny ogłaszał i przy stole marszałkowskim rotę przysięgi mu odczytywał, a po ode- braniu takowej wręczał laskę, jako znak urzędu. Nowy marszałek dziękował za wybór, mianował sekretarza sejmu i delegacyę, któraby króla o jego wyborze zawiadomiła. Delegacya udawała się na posłuchanie; król ją na tronie w senacie przyjmował. Na mowę, którą zwykle miał poseł z tej prowincyi, z której obrano marszałka sejmowego, odpowiadał od króla kanclerz i zapraszał posłów do uca- łowania ręki królewskiej. Do izby senatorskiej wchodził marszałek ze wszystkimi posłami i siadał na czerwonem krześle przed krzesłami marszałków wielkich, oddawszy laskę jednemu z posłów, którzy stali. Wogóle obowiązki marszałka sejmowego izby poselskiej polegały na tern, źe pilnował porządku dziennego, chcącym mówić, dawał głos, zwaśnionych godził, sprzecznych nakłaniał, gdy hałaso- wano, laską w ziemię uderzał i pod laskę przywoływał, dnie i godziny obrad wyznaczał. Był on urzędowym mó- wcą izby poselskiej do króla i senatu, uchwały izby przed królem i senatorami czytał. Prymas w Polsce, jako w cza- sie bezkrólewia Inter rvx, miał także swego marszałka, który tern się różnił od innych magnackich marszałków, źe był poniekąd urzędnikiem krajowym, gdyż w razie nieobecno- ści marszałków wielkich i nadwornych mógł przy królu — 249 - ich obowiązki wypełniać. I dlatego to nawet senatorowie, a mianowicie kasztelani, chętnie marszałkowali u pryma- sów. Marszałek prymasa niósł przy jego lewym boku la- skę, (przy prawym szedł krucyger z krzyżem), sądził sprawy dworzan prymasa i karał winnych, do senatu jednak pry- masa nie wprowadzał, a wobec lasek koronnych lub litew- skich spuszczał swoją na dół. Marszałek ziemski był urzędnikiem powiatowym tylko na Litwie, gdzie przodo- wał na sejmikach i prowadził szlachtę na pospolite rusze- nie, z taką władzą, jak kasztelan w Koronie. Gdzie nie było eiwuna, tam marszałek był pierwszym urzędnikiem w powiecie, jak podkomorzy w ziemiach polskich, a gdzie był ciwun, tam marszałek szedł po nim. Juz za Swidry- giełły spotykamy (r. 1438) marszałka ziemi Łuckiej, któ- rego później nazywano wołyńskim. Bywał on zwykle sta- rostą łuckim i włodzimierskim, a był to urząd wysoki, bo np. Piotr Biały, starosta łucki i marszałek wołyński, został wojewodą trockim, jednym z czterech świeckich senato- rów Litwy pod koniec panowania Kazimierza Jagielloń- czyka. Martahuz ob. Ludokrajca. Marynarka polska. Pomorzanie, odłam plemienia lechickiego, od ujścia Wisły do Odry, nad Bałtykiem osia- dły, byli od dawna obeznani z morzem, na którem wojo- wali i handlowali. Podania mówią, że jeszcze Wyzimierz miał chwytać iloty duńskie na Bałtyku. Potem, widzimy i małe floty Obotrytów i Lutyków pomorskich w nieustan- jfiej wojnie z Danią, Sasami i wogóle Niemcami. Żeglarze |)omorscy odznaczali się dzielnością i nieraz burzyli Lu- bekę, w której osiadali Niemcy. Oni pierwsi podali sposób przewożenia jazdy na okrętach. Zdobycze Bolesława Krzy- woustego sięgały aź do wyspy Rany czyli Rugii. Długosz pisze, iż Świętopełk, rządca Pomorza z ramienia Leszka Białego, tea właśnie, który, aby zostać panem Pomorza, Leszka w Gąsawie zabił, rozzuchwalony był potęgą swoją — 260 — na lądzie i na morzu. Gdańsk, którego okolica należała do królów i książąt polskich od czasów Bolesława Chro- brego, zdradą opanowali za Władysława Łokietka Krzy- żacy, w r. 1309. Odtąd Polacy, odcięci od morza, przez lat 157, częste prowadzili boje z Zakonem, zwycięstwem Ka- zimierza Jagiellończyka i powrotem do brzegów morskich uwieńczone. Od owej pory handel Polski zakwitł i ożywiły się stosunki z miastami porto wemi. Miasta nad rzekami spławnemi wzmogły się i przyszły do znaczenia. Kupcy z Krakowa i miast innych na własnych okrętach zapusz- czali się do Anglii, Holandyi i Hiszpanii. Zygmunt I był pojednawcą królów duńskiego i szwedzkiego, a miasta han- zeatyckie w r. 1557 o protekcyę Zygmunta Augusta upra- szały. Gdańsk począł uważać się za osobną Rzplitę, tylko pod opieką Polski. O jego handlu morskim i jego flotach kupieckich mamy bardzo piękne dzieło Hirsza, napisane po niemiecku, uwieńczone przez towarzystwo Jabłonow- skiego w Lipsku. Znana w całych dziejach naszych łago- dność panowania polskiego była powodem, że Gdańsk, który same dobrodziejstwa od Polski otrzymywał, o ile więcej spotykał z jej strony powolności, o tyle się uzu- chwalał. Otrzymav/szy w r. 1457 przywilej od Kazimierza Jagiellończyka na wolną żeglugę, tak go sobie tłumaczył, że chciał zostawić Polsce brzegi tylko, „dokąd koń dopły- nąć, a kula armatnia dosięgnąć może", sobie zaś przywłasz- czyć pełne morze. Ziemianie polscy starym obyczajem utrzymywali na Bałtyku statki rybackie dla własnej wy- gody. Arcybiskup gnieźnieński posiadał ogromne okręty, które, wyładowawszy zbożem i mięsiwem, posyłał na sprze- daż aż do Flandryi. Morsztyn, kupiec krakowski, na wła- snych okrętach wiódł handel z Anglią i Hiszpanią. Wszystko to chcieli sobie wyłącznie przywłaszcz i o. Prawda, że nieraz oddawali Polsce znakomire wojcMiue po- sługi. Np. za Zygmunta Starego, kiedy Albrecht brande- burski, mistrzem krzyżackim obrany, nie chciał wykonać — 251 — królowi hołdu, Gdańszczanie na pięciu okrętach wpadh do Memla, zniszczyli to miasto i pobili posiłkującą mistrza flotę niemiecką, czem skłonili go do zgody z Polską. Pierw- szy Zygmunt August powziął myśl utworzenia na Bałtyku królewskiej Hoty polskiej. Powód do tego dały zajścia z Kawalerami mieczowymi w Inflantach, którzy posła pol- skiego zabili i arcybiskupa ryskiego uwięzili, a pokonani być mogli tylko przy współudziale siły morskiej. Powo- dziło się nad podziw królowi, który naprzód zorganizował flotę ochotniczą i admirałem jej mianował Tomasza Sier- pinka, polecając chwytać wszelkie okręty, które dowoziłyby z Zachodu broń Kawalerom inflanckim lub do Narwy — ca- rowi Iwanowi Wasilewiczowi. W r. 1556 pokazały się naj- pierw trzy okręty z flagą polską (ob. Bandera polska), po- tem dwanaście, piętnaście, do których i książę królewiecki, jako hołdownik, dodał trzy swoje okręty. Gdańszczanie nie byli kontenci z floty polskiej, bo nie mogli teraz han- dlować swobodnie z niej^rzyjaciołmi Rzplitej. Tak samo gniewały się inne dwory i sąsiedni kupcy, król bowiem rozwijał politykę morską, której pierwej nie było. Sprzy- mierzył się z Danią. Skarżyła się Elżbieta, królowa angiel- ska, a potem i król duński, skarżyli się Lubeczanie i ksią- żęta niemieccy, że flota polska zabiera okręty ich podda- nych, żeglujące do wschodnich brzegów Bałtyku. Na to Zygmunt August wszystkim jednakowo odpowiadał, iż ma prawo odejmować sposoby wzmacniania swoich nieprzyja- ciół. Gdańszczanie dla zysków kupieckich zdradzali Bzplitą, więc Sierpinek zabierał czasami okręty Gdańszczan, schwy- tane na przeniewierstwie, i przerabiał je na wojenne dla floty polskiej. Zacny, łagodny Jagiellończyk kazał mu je zwracać. „Tak mało pamiętni naszych dobrodziejstw — pisał król do Albrechta pruskiego — tak mało troszczą się o łaskę naszą". Wspaniałomj^ślność ta rozzuchwaliła kupców gdańskich do reszty. Za prostą burdę uliczną, z błahej przyczyny, ścięli 11 marynarzy i czeladzi z floty — 252 — polskiej, a w tej liczbie dwóch chłopców 14-toletnich. Do okrucieństwa przydali urąganie, bo głowy ściętych powbi- jali na pale i po stroili w różane wieńce. Sejm sądził tę sprawę r. 1670. „Królowie polscy i Korona nie ma sobie Gdańszczan za sąsiady, ale im rozkazuje jako poddanym swym". Tak ostro przemawiał biskup kujawski Karnkow- ski, wysłany na czele komisarzy do Gdańska. Miasto zlękło się i chciało Karnkowskiego przekupić, dając mu 15.000 złp., o co ich ten mąż energiczny i dobry Polak oskarżył pu- blicznie. "W dniu 23 lipca r. 1571, wśród senatu w War- szawie, burgrabia i stany gdańskie przeprosiły króla na klęczkach, a ten im przebaczył. Z tem wszystkiem wrogie usposobienie kupiectwa i handlu gdańskiego dla floty pol- skiej utrudniło nad wyraz jej egzystencyę i król po skoń- czonej wojnie żeglarzy swoich rozpuścił. Postanowieniem tej floty zajmowali się komisarze królewscy pod prezy- dencyą Jana Kostki, kasztelana gdańskiego i podskarbiego ziem pruskich. Wielkość okrętów obliczano na łaszty. Okręty polskie obejmowały od 60 do 200 łasztów, czyli od 1.800 do 6.000 korcy. Na większych miało być po 30 armat. Niższego rzędu statki były jachty i pińki. W umo- wie o tron z Henrykiem Walezyuszem położył naród pol- ski usilny warunek względem wystawienia i utrzymywania floty na morzu Bałtyckiem. Batory, zajęty wojną lądową, nie miał czasu myśleć o flocie. Zygmunt III, udając się do Szwecyi na objęcie tronu po ojcu, płynął na okrętach szwedzkich. Kiedy powtórnie zwiedzał Szwecyę w czasie rozpoczynających się zajść, płynął na kupieckich duńskicli okrętach, a panowie polscy na własnych st ' ' które sobie w Gdańsku pozamawiali. Potem, f^dy w nuka wyl)nchla, Chodkiewicz w r. 1609 na tlw- szw.Mlzkicli nkri^tanli, [)rzyknj)iwszY kil] dził je zbrojnym ludem swojiii, n^hM-zyl na : pod 111. Szakiem i n^iij. niorslde zwycięstwo. — 253 — Zygmunt III, dopełniając ugody z narodem co do floty, własnym kosztem w czasie wojny ze Szwecyą 9 okrętów wojennych uzbroił. W d. 28 listopada 1627, nastąpiła pod Gdańskiem walna bitwa morska. Na flotę szwedzką, dowo- dzoną przez Hoenszilda, z 11-tu okrętów złożoną, uderza 9 polskich pod wodzą Oyppelmana i zwycięża. Admirał szwedzki poległ, wielu Szwedów z rozpaczy wysadziło się w powietrze, dwa ich okręty zabrano, a niedobitki schro- niły się do Piławy. Hiszpania namówiła Zygmunta III, aby flotę swoją wysłał do Wismaru w pomoc cesarzowi Ferdy- nandowi n naprzeciw Duńczykom, za co sprzymierzeni mieli go poprzeć w odzyskaniu tronu szwedzkiego. Ale flota duńska, połączona ze szwedzką, zniosła flotę polską, zabrano 120 dział Polakom, moc broni i zapasów, poto- piono okręty i nadzieja odzyskania Szwecyi na zawsze dla Zygmunta III przepadła. Władysław lY, wstąpiwszy na tron, postanowił stworzyć potęgę polską na morzu. E-zecz- pospolita była wówczas naj obszerniej szem państwem w Eu- ropie, a więc dla ochrony swych interesów powinna była mieć i flotę. Król na półwyspie Heli, w pobliżu Pucka, wsławionego już działaniami floty polskiej za Zygmunta III, wzniósł dla osłony okrętów dwa zamki, które od swego i braterskiego imienia nazwał: Władysławowem i Kazi- mierzowem. Starostowie okoliczni otrzymali rozkaz dostar- czania żywności dla floty i miejsc obronnych. Dowództwo powierzono Władysławowi Denhofowi i Guldensternowi. Niemniej skorzystano z doświadczenia i usług potężnej ro- dziny kupieckiej Spiringów z Holandyi. Niebawem ban- lera polska powiewała nad silnie dźwigniętą i uorganizo- '■aną przez walecznego króla potęgą morską Rzplitej. Na utrzymanie tej floty postanowiono na Bałtyku cła, jakie gdzieindziej państwa morskie pobierały. Książęta pruscy w Królewcu pierwszy raz poczuli teraz, że Władysław IV panuje nad księstwem królewieckiem, że są lennikami Pol- i, że urośli tylko przez pobłażanie królów i łagodność li' — 254 — rządu polskiego. Naród zrozumiał, jak ogromne pierwej ponosił straty skutkiem braku floty na morzu i jak był wyzyskiwany przez Gdańsk, oraz książąt pruskich i innych sąsiadów. Sarbiewski nawet w jednem z kazań swoich do- wodził potrzeby ceł morskich. Król brzegi zwiedzał, miej- sca nowym portom obmyślał. R. 16B9 radzono na sejmie wzmocnić Tczewo i Puck, w r. 1642 port piławski popra- wiono. Ze śmiercią energicznego króla w r. 1648 runęło wszystko. "Wszyscy, którym potęga morska Rzplitej zawa- dzała, rzucili się na jej zniszczenie. Gdańszczanie zrabo- wali arsenał w Pucku. Najazd szwedzki dokonał reszty. Bandera polska znikła. Jan Kazimierz, szarpany na wszyst- kie strony, upadał pod brzemieniem nieszczęść. Tylko Kur- landya, lenniczka Polski, przyszła wówczas do wielkiej zamożności. Za księcia Jakóba (1643 — 1682) posiadała ona 40 okrętów, z których połowa była liniowych, mających po 30 do 80 dział. Flota jej puszczała się za Atlantyk, zwiedzała brzegi Afryki i Ameryki, stawała przy ujściach rzeki Orinoko. Kromwel w Anglii i Ludwik XIV we Fran- cyi oddzielne traktaty z lennikiem Polski zawierali. Na morzu Ozarnem Polska nie miała nigdy floty królewskiej, ale miała stosunki handlowe. Wprzódy nim Polska dotarła tam Litwa, dotarł Olgierd z Witoldem, który konno wjeż- dżał w morze Czarne, na znak wzięcia go w swoją posia- dłość. Cesarz grecki i patryarcha upraszali króla Włady- sława Jagiełłę, żeby ich opatrywał żywnością, kiedy Kon- stantynopol Turcy oblegali. Król zacny żywił Greków, po- syłając im darowane zboże do portów czarnomorskich^ skąd je na swoje okręty ładowali. Warneńczyk dał w do- żywocie podolaninowi Buczackiemu porty: Koczubej, Czarny horod i Karawuł, z warunkiem, żeby takowe budował i ulep- szał. Za Kazimierza Jagiellończyka ujście Dniestru i zna- komite dwa porty, Koczubej i Biały gród czyli Akerman, leżały w granicach jego posiadłości litewskich. Ginęło pa- nowanie Genui na pobrzeźach Krymu, gdzie osiadali Ta- - 255 — tarzy. Królowi polskiemu poddawała się Kaifa czyli Teo- dozya, w której porcie po sto okr^jtów mogło stawać. Han- del polski morzem szedł do Włoch, Francyi, na Archipelag i Wschód cały. Wład. Łoziński w swojpm dziele „Patry- cy at i mieszczaństwo lwowskie" wykazał, jak rozległe sto- sunki miało możne i zasłużone Rzplitej kupiectwo lwow- skie. Za Zygmunta Starego słynie portowy Oczaków. We- necyanie dopraszali się, żeby im Zygmunt port Białygród otworzył. Polska miała Dniepr, Dniestr, Boh, Dźwinę, Nie- men i Wisłę, wpadające do mórz, miała porty: w Pucku, Heli, Władysławowie, Gdańsku, Piławie, Królewcu, Memlu, Połondze, Libawie, Windawie, Rydze, Parnawie i Rewlu, miała znakomite drzewo na okręty, ale nie była narodem żeglarskim, handlowym i przedsiębiorczym,, walczyła na koniu, więc z jej sosen i dębów budowała tylko swoje tloty Anglia, Portugalia i Hiszpania, na których kulę ziem- ską dla cywilizacyi zdobywał zachód Europy. Miary ob. Polskie miary i wagi. Miecznik miał dwojakie znaczenie: oznaczał rzemieśl- nika, który robił miecze, oraz urzędnika ziemskiego, który podczas uroczystości nosił miecz przed księciem lub kró- lem. Urzędnik taki po łacinie zwał się ensifer, gladifer, a na- wet armiger. Sam urząd powstał w Polsce na dworach ksią- żąt piastowskich. Miecz noszono już przed Bolesławem Chrobrym, jak twierdzi Gallus, więc niewątpliwie spełniał to miecznik. Atoli pierwszą wiadomość imienną mamy z czasów Wład. Jagiełły, który dowództwo wojska pol- ^Hkiego pod Grunwaldem r. 1410 powierzył Zyndramowi ^B Maszkowic, miecznikowi krakowskiemu. Z r. 1529 znany ^^st już podpis miecznika litewskiego. W wieku XVI wy- stępują: miecznik wielki koronny i litewski, miecznikowie wojewódzcy, ziemscy i powiatowi, którzy nie mieli żad- nych urzędowych czynności, a tylko honorowo spełniali obowiązek urzędu w swojej ziemi, kiedy król tam był obecny. Miecznika ziem pruskich mamy już na początku - 256 — Xyi w. Miecznicy bywali zarazem i dostojnikami w woj- sku, tak Stanisław DenhofF sprawował buławę mniejszą. W czasie żałobnego nabożeństwa po królu miecznik niósł goły miecz ze świecznikami u jego krzyża, czyli przy rę- kojeści, zapalonemi i ten przed wielkim ołtarzem na zie- mię rzucał. Przy koronacyi Kazimierza Wielkiego niósł miecz wojewoda sandomierski. Miecznik koronny bywał obecny, gdy król dla odebrania przysięgi szedł z Wawelu do miasta; gdy po wykonaniu takowej pasował rycerzy; gdy książęta pruscy hołd lenny składali królom polskim; przy inwestyturze księcia kurlandzkiego i t. d. Podczas takich uroczystości miecznik z chorążym mieli podobne sobie obowiązki. Według godności urzędów ziemskich w Koronie, miecznik zajmował 13- te z kolei miejsce po podkomorzym, szedł zaś po pisarzu ziemskim, a przed woj- skim mniejszym. W Litwie miał 19-te miejsce po ciwunie, idąc po łowczym, a przed koniuszym. Mieczownik ob. Płatnerz. Mierniczy, czyli geometra jako urząd krajowy istniał w Litwie oddawna. R. 1631 występuje Szymon Wroniew- ski, „mierniczy królewski". Dopiero jednak w w, XYIII urząd ten podniesionym został do dostojeństwa. W po- rządku szedł po piwniczym. Ostatnim „mierniczym li- tewskim" był Tadeusz Sztein, mianowany na ten urząd r. 1781. Mila ob. Polskie miary i wagi. Minuta, w języku staropolskim tak nazywano każdą prostą, t. j. prywatną, bez pieczęci, kopię dokumentu, wy- pis lub streszczenie. Później wyrazem tym oznaczano także brulion, koncept, projekt do referatu, który po przepisaniu w kancelaryi na czysto, składano dla śladu do właściwych akt. Rej powiada, że „gdy prawa stanowili przodkowie nasi, pozę wek był na trzy palce, a minutka na dioń". Prawo polskie orzekało, że „prostą minutą nic nie może być dowiedzione, jedno tylko minutą pod pieczęcią". ^Bw: — 257 — Mons pietatis, tak nazywano zakłady dobroczynne, w których ludziom ubogim pożyczano pieniędzy na za- stawy, nie pobierając żadnego procentu lub bardzo drobną opłatę na wynagrodzenie osób, które około tego chodziły. Powstały w wieku XV we Włoszech. Chwalił je Paweł II papież, a zbór laterański, rozpoczęty w r. 1512, polecił. W Polsce były już w wieku XVI: w Krakowie, Warsza- wie i Wilnie, zwane „komorami potrzebnych". U Frycza Modrzewskiego znajduje się ciekawy rozdział o instytucyi mons pietatis, której projekt podawał Łaski, a którą Mo- drzewski zwał „górą zbożności". „Komora potrzebnych" w Wilnie żadnych procentów nie brała, a osoby, które nią zarządzały, spełniały te obowiązki bezpłatnie (ob. Bank pobożny w Krakowie). Morowe powietrze. Kronikarze nasi podają, iż w roku 1186 nastąpiła ciężka na ludzi zaraza epidemiczna, która wielką zrządziła śmiertelność w Polsce i na Rusi. Drugą podobną wiadomość o wielkiej zarazie i śmiertelności, roz- szerzonej po krajach ruskich i polskich, podaje Długosz pod r. 1288, przypisując przyczynę złego zatruciu wód przez Tatarów. W 10 lat później kroniki polskie zapisały zarazę na bydło, zwierzęta domowe i trzody, tak srogą, że z przy- czyny upadku bydła roboczego i koni w wielu miejscach musiano zaniechać nawet uprawy roli. Pod r. 1348 zapi- sana jest epidemiczna gorączka z krwotokiem z ust, w któ- rej chorzy umierali 3-go dnia. G-dy powtórnie powróciła ta epidemia w tymże roku, chorzy dostawali dymienie i wrzodów (apostemata et anthraces) i umierali w dniach pięciu. W roku następnym, z przyczyny także gorączki, iele szlachty i ludu pospolitego wymarło. Takaż zaraza gorączkowa zapisana jest pod r. 1353. W r. 1363 epidemia, nazywana morowem powietrzem, wiele miast, wsi i osad polskich pozamieniała na długo w pustynie. W r. 1372 z powodu zarazy zabrakło miejsca na wielu cmentarzach. E,ok 1373 pamiętny jest także morem, tak w Polsce, jako KSIĘGA RZECZY POLSKICH. 1 7 — 2B8 — i całym świecie. W r. 1413 król Jagiełło, cłironiąc się przed wybuchłą w Polsce powszechną epidemią, puścił się z Wi- ślicy w lasy i bory do ziemi Lubelskiej i Chełmskiej. Za- raza ta pustoszyła całą Polskę od św. Jana Chrzciciela do Św. Jadwigi. We dwanaście lat później tak samo Jagiełło i Witołd przymuszeni byli uciekać przed powietrzem wśród zimy z miast i zamków w leśne puszcze. Maleńkiego kró- lewicza Władysława (Warneńczyka) wywieziono do zamku chęcińskiego. Pod koniec r. 1430 w zimie „morowe po- wietrze w całej niemal panowało Polsce, pomimo jednak tej śmiertelności przybyła na sejm do Warty wielka liczba prałatów i panów". W r. 1431 panowała zaraza na konie. W r. 1446 . dotknięty powietrzem zmarł w Krasnymstawie przejeżdżający książę mazowiecki Kazimierz, znany z za- miłowania swego do rzemiosła kowalskiego. W r. 1451 nawiedziła morowa zaraza AVielkopolskę, nie czyniąc ża- dnej klęski w Małopolsce. W r. 1452 latem morowe po- wietrze dotknęło szczególniej Szląsk, Wieluń i Kraków. Król Kazimierz spiesznie udał się na Litwę, nie wiedząc, że zaraza morowa już w całej Litwie panowała tak sroga, że ludzie, jadąc, siedząc, śpiąc lub jedząc, umierali. Nie do- puszczono zatem królowi wstępu do Wilna, ani do Trok, gdzie była epidemia najzjadliwsza. Schował się zatem w lasy i bory grodzieńskie i zabawiał łowami. Zarazę mo- rową przewozili ludzie podróżni, tak w r. 1464 do Piotr- kowa przynieśli ją panowie radni z miejsc zapowietrzonych. Do Wilna zawitała przyniesiona z suknią zapowietrzoną z Inflant. W r. 1466 Sędzi woj, wojewoda sieradzki, do- tknięty morową zarazą, trzeciego dnia żywot zakończył, a Jana, arcybiskupa gnieźnieńskiego, ledwo wyratowano w tej chorobie. Zaraza krążyła po Polsce z przeskokami. Jedne miasta i wsie pomijała, w innych szerzyła spusto- szenia. Uderzając naJ2:)rzód na miasta, potem na wsie i mia- steczka, dotrwała aż do postu wielkiego i później w lecie znowu się powtórzyła. W r. 1475 panowie, którzy odpro- ^^w » - 259 — wadzali królewnę Jadwigę, poślubioną Jerzemu, księciu ba- warskiemu, przywieźli z sobą do Polski zarazę gorączkową, która wtedy w Bawaryi i Niemczech panowała. W później- szych czasach szczegóły o morowem powietrzu stają się już tak liczne, że przytaczać wszystkich niepodobna. Mo- rowe powietrze nie było oddzielną chorobą, dziś nieznaną, ale jedną z tych epidemii, jak cholera lub dżuma, które mogły tylko w pewnych epokach zmieniać swoje objawy i siłę, i były rozmaicie w różnych wiekach nazywane. W wieku XVIII ogłaszano drukiem na arkuszach po kraju zalecany przez ludzi doświadczonych: „Przepis potrzeb- nego postępowania dla wygnębienia zarazy z miejsc, które jej podległe były, aby odnowieniu późniejszemu klęski ile możności zagrodzić". W przepisie tym, z r. 1781, jest mowa o odosobnieniu miejsc, o przygotowaniu medyka- mentów, o zapobieżeniu, aby zaraza nie odnowiła się na wiosnę, o poddawaniu kwarantannie lub paleniu rzeczy po zmarłych, o posypywaniu ciał wapnem, o strzelaniu psów i kotów z domów zapowietrzonych. Przepis mówi obszer- nie o szkodliwości ukrywania rzeczy z domów zarażonych i potrzebie ich kadzenia, przekurzania, wietrzenia, prania lub palenia. Bielizna, używana w chorobie, palona była, a nieużywaną prano. Do wszystkiego dotykano się przez rękawice, moczone w occie i okadzane siarką. Papiery i książki, które były w używaniu chorych, palono, pienią- dze moczono w occie i okadzano dymem z siarki, sprzęty myto gorącym ługiem. Ziemię z domów bez podłogi wy- wożono, a nasypywano świeży piasek. Wszystkie kąty w izbach, sieniach i komorach wapnem wybielano. Domy ykadzano siarką, jałowcem i octem, lanym na gorący ka- mień. Z domów, w których pojawiła się choroba, ludzi zdrowych wydalano do lasów, gdzie najmniej przez 6 nie- dziel zostawać musieli. Wreszcie przepis mówi szczegó- łowo o organizacyi ratunkowej , raportach felczerów, udziale władz miejscowych i t. d. Pod okólnikiem podpi- 17* k — 260 — sany ,, Antoni Dzieduszycki, zesłany dla ochrony do miejsc o zarazę zaskarżonych". Bardzo dobre wrażenie robi ta troskliwość, zwrócona przed półtora wiekiem do „najbied- niejszych". Mosty, Mostowe, Mostowniczy. Polska znana była ze złych mostów, dowodem czego jest przysłowie, zapisane już przez Rysińskiego za Zygmunta III, stawiające na równym poziomie: „Polski most, niemiecki post i włoskie nabożeń- stwo". Były jednak przyczyny złego, o których wiedzieć powinniśmy. A naprzód ta, że Polska, jako rodzaj federa- cyi, potem Rzeczypospolitej, nie mogła mieć rządu samo- władnego i sprężystego, któryby przymuszał wszystkich do porządku, ale należała do kilkudziesięciu tysięcy wła- ścicieli ziemskich, którzy wolność swoją uważali za skarb największy na świecie, a odbywając podróże konno, nie zawsze dbali o mosty mniejsze. Budowanie zaś mostów na rzekach większych i utrzymywanie ich w porządku przechodziło możność średniej zamożności szlachcica i uła- twiało grasowanie Krzyżaków, Litwinów, Kozaków, Wo- łochów, Tatarów, Szwedów i innych sąsiadów, od których Polska, jako nie zasłonięta górami i morzami, więcej niż inne kraje cierpiała. Mały ruch na traktach, przy zaludnie- niu znacznie mniej szem niż dzisiaj, nie dawał także mo- żności, aby opłata myta mostowego wystarczała na utrzy- manie wielkich mostów w stanie pożądanym. Z tem wszyst- kiem sama wspólność wyrazu most we wszystkich języ- kach słowiańskich dowodzi już odległej starożytności zwy- czaju budowania mostów. Wyrażenia staropolskie: most na rzece „słać, posłać, położyć, kłaść, rzucić", pochodzą z czasów, w których pospolite mosty nie były na palach wymagające większego nakładu, ale podobne do tratew ilisackich, pływające, zrobione na kłodach, w poprzek rzeki na wodę rzuconych, położonych, kładzionych. Kunszt wbi- jania pali był jednak dawno w Polsce znany, skoro kro- nikarze mówią już o palach granic'/n\H h. przez Chrobrego — 261 — w rzeki wbijanych. A i w czasach przeddziej owych istniały w dzisiejszej Wielkopolsce mieszkania jeziorne na palach. Na dowód, źe w Słowiańszczyźnie mosty bywały dwoja- kie, t. j. czasowe, na tratwach i stałe, na palach, posłużyć może wzmianka kronikarzy, źe r. 998 Włodzimierz, książę ruski, pokonany i ścigany przez Pieczyngów, ocalił życie swoje, ukrywszy się „pod mostem". W dokumencie mało- polskim z r. 1145 znajdujemy wyraz „mostne", w r. 1252 ^mostowe", co oznaczało myta mostowe, t. j. opłaty za przejechanie mostu pobierane. W dokumencie z r. 1281 wymieniona jest miejscowość „Babin-most". W wieku XII stałych mostów na większych rzekach nie było, jeno prze- prawiano się promami, lub budowano mosty w razie po- trzeby. O takiej np. wspomina Długosz pod r. 1147, gdy Konrad III, król niemiecki i rzymski w towarzystwie wielu książąt, biskupów i panów, na czele kilkudziesięciu tysięcy wojska szedł z Frankfurtu przez Polskę na wojnę krzy- żową do Ziemi świętej, (część tej armii szła przez Wę- gry). Długosz twierdzi, że przez Polskę była droga „bez- pieczniejsza", a panujący wówczas w Krakowie Bole- sław IV Kędzierzawy, wziąwszy z sobą obu braci swoich, Mieczysława i Henryka, wyjechał na spotkanie Konrada aż do granicy. Podejmował go i całe jego wojsko z kró- lewską wspaniałością, „na większych rzekach kazał mosty ku większemu uczczeniu cesarza stawiać, w dalszej drodze przez Ruś i Wołochy, ugaszczał i podróż ułatwiał, jak u siebie". Sypanie grobel i budowanie mostów było zwy- kłym obowiązkiem miejscowej ludności. Ciągnęły się te mosty nieraz na kilkaset i kilka tysięcy sążni, jak to do- tąd widzieć można w Pińszczyźnie. Nie dziw też, że wo- jowniczy Leszek Czarny zasiada na wiecu z rycerstwem i toczy narady o budowaniu mostów nowych i naprawia- niu starych. Jagiełło, przygotowując się tajemnie na wielką wojnę z Krzyżakami, (która zakończyła się zwycięstwem pod Grunwaldem w r. 1410), już rokiem pierwej kazał — 262 — zbudować w Kozienicach wśród puszczy królewskiej liczne statki wodne na most łyźwowy. Most ten w chwili rozpo- częcia wojny został Wisłą spławiony do Czerwińska, dla przeprawienia wielkiej armii z brzegu lewego na prawy. Polacy umieli wówczas lepiej dochowywać tajemnic, niż dzisiaj, tak blizcy bowiem sąsiedzi, jak Krzyżacy, do osta- tniej chwili o budowie i sprowadzeniu tego mostu nie wie- dzieli. Jakoż Dobiesław Skoraczowski taką o tym moście zdał relacyę Wielkiemu Mistrzowi: „Widziałem ten most na statkach dowcipnie zbudowany i na Wiśle położony, po którym w oczach moich wszystko wojsko królewskie suchą nogą przez Wisłę i najcięższe działa po nim prze- prowadzono, a most ani drgnął pod ich ciężarem". Roze- śmiał się na to mistrz pruski Ulryk, szydząc z powieści Dobiesława, a zwróciwszy mowę do panów węgierskich, rzekł: „Bajki to są w niczem do prawdy niepodobne, które ten człowiek prawi. Wiemy bowiem, że król polski po Nadwiślu się błąka i usiłuje, ale nie może przeprawić się przez rzekę, a wiele rycerstwa jego, szukając brodu, poto- nęło". W r. 1414 po raz wtóry Jagiełło, zgromadziwszy wielkie wojsko przeciw Krzyżakom, stanął nad Wisłą wprost Zakroczymia — jak pisze Długosz. „A lubo most łyżwowy do przeprawy na Wiśle był już sporządzony, gdy wszelako w tej porze z przyczyny ciągłych deszczów Wisła szeroko wylała, przez dni 8 nie można było rzucać mostu na rzekę, dopóki wody nie opadły". W r. 1419 Jagiełło, po raz już trzeci za swego panowania, idąc na Krzyżaków, przepra- wił wielkie wojsko polskie po moście łyżwo wym przez Wi- słę pod Czerwińskiem. Takaż przeprawa po tymże moście nastąpiła pod Czerwińskiem w r. 1422 i połączenie się za Wisłą Jagiełły z Witoldem podczas czwartej wyprawy na Krzyżaki') w W latacli 1454 i 1465 syn Jagiełły, Kazimierz Jagiellończyk, ciągnąc przeciw Krzyżakom, przeprawiał znowu oirrumne wojsko przez Wisłę pod Toruniem po mo- ym, zapewne nowo zbudowanym. Nazwa — 263 — steczka Mosty, położonego nad Niemnem o 7 mil od Gro- dna, znana w wieku XV, daje niezawodne świadectwo, że już wówczas istniał na Niemnie most w powyższej miej- scowości. Podczas olbrzymiego wylewu Wisły w końcu lipca 1476 r., most większy, łączący miasto Kazimierz z Krakowem, (Wisła płynęła wówczas między Stradomiem i Kaźmierzem), i wszystkie inne mosty około Kaźmierza woda poznosiła. Około r. 1563 niejaki Erazm z Zakroczy- mia, dzierżawca przewozu i cła na Wiśle, podał myśl po- budowania mostu na palach pod Warszawą. Król Zygmunt August polecił uskutecznić to przedsięwzięcie. Drzewo, a mianowicie dębinę na pale, spławiono wodą z puszcz kozienickich i sandomierskich. Pierwsze pale wbito d. 25 czerwca 1568 r. Ukończyła zaś budowę mostu po śmierci króla siostra jego Anna Jagiellonka własnym nakładem, tak iż na zjazd elekcyjny d. 5 kwietnia 1573 r. otworzyć go było można do przejazdu. Ponieważ brzeg warszawski był drewnianymi budynkami zabudowany, dla ochrony więc od pożaru wzniesiono na tym brzegu (wprost ulicy nazwanej odtąd Mostową) wieżę czworokątną z bramą skle- pioną. Most ten był podziwem całej Polski, a Jan Kocha- nowski uczcił go pięknym wierszem, a raczej trzema sze- ścio wierszami, z których pierwszy tak brzmi: Nieubłagane Wisło, próżno wstrząsasz rogi, Próżno brzegom gwałt czynisz i hamujesz drogi. Nalazł fortel król August, jako cię miał pożyć, A ty musisz tę swoje dobrą myśl położyć: Bo krom wioseł, krom promów, już dziś suchą nogą Twój grzbiet nieujeżdżony wsz^-scy deptać mogą. Most Zygmunta Augusta istniał przez lat 30, dopóki lody wiosenne część jego znaczną nie zniszczyły 1603 r. Odtąd był wielokrotnie odbudowywany bądź na palach, bądź urządzany na łyżwach i przez lody wiosenne niszczony. jW latach 1707 i 1829 miała nawet Warszawa po dwa mo- — 264 — Sty na Wiśle. Od r. 1829 most łyźwowy był już tylko na zim^ zbierany, dopóki w latach 1859 — 1861 nie zbudo- wano kosztem miejskim kratowego mostu żelaznego, po- dług projektu inżyniera Stanisława Kierbedzia. W Litwie gdzie Jagiellonowie, jako dziedziczni, mogli sprężyściej za- rządzać krajem, niż w Koronie republikańskiej, niektóre urządzenia były lepsze niż w Wielko- i Małopolsce. Tak np. województwa litewskie posiadały wybieranych ze szla- chty mostowniczych, czyli urzędników ziemskich, których obowiązkiem był dozór nad drogami, mostami i groblami, zwłaszcza tam, kędy panujący przejeżdżali. Na dworze Radziwiłłów był podobnież mostowniczy tych książąt. Skrzetuski w „Prawie polskiem" powiada: „Mostowniczy od starania o mostach imię ma". Prawa polskie pozwalały tym obywatelom, którzy znacznym kosztem mosty w do- brach swoich budowali, pobierać cło czyli myto mostowe, „a ktoby cła bronnego, (czyli bramnego t. j. brukowego, pobieranego w bramach miast na utrzymanie bruków), mo- stowego albo wodnego nie oddał, we czwórnasób to na- grodzi". To się znaczy, że karę za opór zapłaci poczwór- nem mytem. W Krakowie na Wiśle do r. 1315 był tylko przewóz, który w tym czasie Łokietek podarował „uko- chanym mieszczanom krakowskim" pod warunkiem, aby przy Wawelu most stały zbudowali. Muszkatel ob. Małmazya. Muzyczne narzędzia. Zakres książki niniejszej nie po- zwala na pisanie o muzyce w Polsce, o rzeźbiarstwie, ma- larstwie, rymotwórstwie i t. p. Ale godzi się między rze- czami z przeszłości polskiej wymienić przynajmniej po- krótce narzędzia, na których grywali dawni Polacy w smu- tku i wesołości, w świątyniach Pańskich lub obozach, idąc na boje z bisurmany. Przytoczymy tu naprzód wesołą ko- lędę ludową z \vieku XYTT, w której wspomnianych jest wiele narzędzi muzyczii\ cli, ua jakich ^v owe czasy gry- wano: — 265 — Anieli się w niebie cieszą, Pasterze do szopy spieszą, hej nam, hej ! Opuścili swe bydlęta A pobrali instrumenta, hej nam, hej! Do Betlejem gdy przybiegli, Szopę z wszystkich stron obiegli, hej nam, hej ! Poustawiali się w szyki, I wzięli się do muzyki, hej nam, hej ! Stach najpierwszy na swym Rogu Rozpoczął rżnąć chwałę Bogu, hej nam, hej! Wach na Lirze^ rzeźko gmyrze, Jacek Krupa, w Drumlę chrupa, hej nam, hej! Janusz bzdurzy na Bandurze, Sobek sobie w Kobzę skrobie, hej nam, hej! Wojtek ryczy na Basiey, Knapik wali na JRegali, hej nam, hej! Wawrzko chełce na Surmeczce, Kuba Łyczek, złamał smyczek, hej nam, hej! Stasiek z Dębni w Kotły bębni, Fabijanek trąbi w dzbanek, hej nam, hej! Kurantów z konwie dobywa, Temu, owemu nalewa, hej nam, hej! Tomek doi na Oboi, Kopet kraje w Szałamaje, hej nam, hej! Filip plecie na Kornecie, Kryś bełkoce na Fagocie, hej nam, hej! Arfy z sobą nie przynieśli. Naprawić ją dali cieśli, hej nam, hej! Z Tub-maryną Bartek prostak, Idąc przez wieś, w karczmie został, hej nam, hej! Pisarz arabski Al-Becri, piszący o Polsce i Słowianach wieku X i XI, powiada, źe mają różne instrumenta mu- zyczne ze strunami i dęte. Mają jeden dęty, którego dłu- gość przechodzi 2 łokcie (ob, Ligawka) i drugi z 8-miu trunami płaski, a nie wypukły. Jan Łodzią, biskup po- znański, (zmarły r. 1346), który wiele pieśni kościelnych, dotąd śpiewanych w Polsce, ułożył, nie znał chwil szczę- śliwszych nad owe, „gdy sobie doma, (jak mówi dziej opis), gwoli wesołości na cy tarze przygrywał". Arcybiskup gnie- — 266 — źnieński Mikołaj, oprócz oytary rozkoszował się w „luteń, trąb, piszczałek i reszty gędzielnych narzędzi chórze". Wi- dzimy z tego i z innych wzmianek Długosza o muzyce „dobranej", że kapele były już w dobie piastowskiej znane w Polsce. Aldona, żona Kazimierza W., Litwinka, (zmarła r. 1339), lubiła się otaczać chórem śpiewaków i grających na bandurach, cytarach i lirach, co — jak słusznie wnosić można — dowodzi istnienia kapeli królewskiej. Wogóle widać Litwinki rozmiłowane były w muz3^ce, bo Aleksan- dra Olgierdówna, siostra rodzona Jagiełły, poślubiona Zie- mowitowi, księciu Mazowieckiemu, przyjeżdżając do Kra- kowa na dwór brata, woziła z sobą flecistów nadwornych. Zwierzchnikiem kapeli na dworze Jagiełły był Jan Śledź, herbu Doliwa, później biskup przemyski, zmarły r. 1411. Byli w niej i żydzi. Widzimy w r. 1440, że kapela króla Władysława Warneńczyka wyjęta jest z pod sądu miej- skiego, a należy do starościńskiego. Jan Tarnowski, woje- woda krakowski, ma także muzyków nadwornych. Wnu- kom Jagiełły, Aleksandrowi i Zygmuntowi, przygrywa na- dworny lutnista Czuryłko. Opaci dla rozrywki grywali czasem wesołe piosnki na organach. Głos kobzy ceniono w Polsce na równi z dźwiękami cytry hiszpańskiej. Huczne tony wydobywano nie tylko z kobzy, (z „koziego rogu, z kozła"), ale także z trąb i bębnów. Rej wyraża się, że „wrzeszczał kozi róg za uchem, tłuczono w bęben by w pu- dło, aż we łbie trzeszczało". Krzykliwe były kornety i fu- jary, głośne sztorty, szałamaje, pomorty, regał, skrzypice, puzany. Cicha muzyka nazywała się gędźbą, gędzeniem. Należały do niej lutnie, arfy, padwany, szozebiotliwe tlety, wykwintne mutety. Bandury używano do skocznych tań- ców. Nadworna kapela Stanisława Lubomirskiego składała się z 27 muzyków i śpiewaków. Lud prosty najlepiej lubił skrzypice, dudy i bęben z brzękadłami. Żacy lubili drumlę, pasterze piszczałkę, żydzi cymbałki. Zbylitowsld w XVII w. mówi o pannach, ki<'.rf nn Icośc ianyoli lutniach przygry- i — 267 — wały. Zimorowicz w 8-mej sielance wspomina „włoskie skrzypice, serby i cymbały d^te, fujary wystrugane, kor- nety nagięte". U mieszczan lwowskich w owych czasach spotykamy często klawikordy, lutnie i pozytywy. Archi- lutnia był to instrument podobny do lutni, używany w wieku XVII. Gandziary używali Cyganie. Surma, w rodzaju trąbki, piszczałka turecka, w Polsce upowszechniona, po turecku zwana suma. Grający na surmie zwał się po pol- sku surmarz, po turecku surnadźy. Brzękadełka — były to na- rzędzia do wybijania taktu w kapeli janczarskiej. Bandura, bandurka, rodzaj lutni o strunach mosiężnych z krótką szyją czyli gryfem. Słynęli w Polsce bandurzyści kozaccy, którzy, tańoząo i śpiewając, przygrywali na bandurce. Teor- ban był ulubionem narzędziem na dworach szlachty, która utrzymywała stałych teorbanistów, i sama chętnie w chwi- lach odpoczynku na teorbanach grywała. Teorban był ro- dzajem gitary, w kształcie przekrojonej gruszki, o długim gryfie i 33 strunach. Do grania zawieszał się na taśmie przez ramię, a śpiewający przyjmował postawę stojącą i ru- chami całej postaci odpowiadał treści i uczuciom, które pieśń jego wyrażała. Polacy upowszechnili teorban na Ukrainie, gdzie znalazł on usposobionych do gry na nim bandurzystów i najdłużej pozostawał w użyciu. Na dworze Rzewuskich i Sanguszków znaną była przez kilka pokoleń w ostatnich czasach rodzina teorbanisty Widorta. W prze- szłości spotykamy często wzmianki o dudach, gęśli, klawi- cymbałach i tołumbasach. Tołumbas był to wielki bęben tureckiej czyli janczarskiej muzyki, uderzany z góry pałką do oznaczania taktu i główniej szych rytmów, gdy bęben wojskowy szybko werblował. Komuż wreszcie, gdy mowa o instrumentach, nie przypomni się wiersz z „Pana Ta- deusza": „Patrz, stoi cymbalista, skrzypek i kozice". Nie- wątpliwie do pierwotnych narzędzi muzycznych w Polsce, lubo nie tanecznych i wesołych, ale pasterskich, myśliw- — 268 — skich i hasłowych, należy wielka trąba drewniana, zwana ligawką, legawką (ob. Ligawka). Myto ob. Podatki, daniny, powinności. Narębne ob. Podatki, daniny, powinności. Nazwiska ludzi. Nie możemy dziś pojąć człowieka bez nazwiska dziedzicznego, przechodzącego z ojca na syna, w formie niezmienionej. A jednak w całej Europie nazwi- ska takie upowszechniły się dopiero w wieku XV, a utrwa- liły w następnym. Przedtem każdy wymieniał tylko swoje imię i miejsce, z którego pochodził. Litewski Giedymin miał syna Olgierda, Olgierd Jagiełłę bez łączności nazwiska rodo- wego. Szlachcic obok imienia wymieniał herb, włość, lub zamek dziedziczny. Naruszewicz w swojej historyi narodu polskiego powiada: „Starożytni Polacy nazywali się na- przód od herbów np. Ciołek, Jastrzębiec etc, powtóre od wiosek np. Piotr z Chodźca, z Zakliczyna, po trzecie od imion ojcowskich, (jak dotąd E/Usini), np. Jan Janowic, Witek Bieniewic, t. j. syn Bieniasza (Benedykta) ^)". Herb i „zawołanie" t. j. hasło, zwołujące ród herbowy na wojnę, były dziedzicznemi i u szlachty średniowiecznej do pe- wnego stopnia zastępowały rodowe nazwisko. Stąd nazwy niektórych herbów stały się nazwami rodów i wielu wsi. które były tych rodów gniazdem i dziedzictwem. Do ta- kich należą: Bogoria, Jastrzębiec, Działosza, Przyrowa, Łada, Dąbrowa, Godzięba, Sulima, Szeliga, E-awicz, Rogala, Dołęga, Doliwa, Cholewa, Skuba, Gerałt, Kossak, Bujno, Kownat, Nieczuja, Radwan, Pomian, Zaręba, Trzaska, Ko- nopka, Grzymała, Tuczyński, Puchała, Bolesta, Odrowąż, Zagłoba i kilkadziesiąt innych. Niektóre nazwiska rodowe potworzyły się z dawnych imion polsko-słowiańskicli, np. 'wiu sn/ni. son . >-f I u N. ^r- , MKM , u Iriaiw' •■ ' ■■ ^ ..'W Mnr \]ińw hi)i, u ; — 269 — Chwalibóg, Wszebor, Sędzimir, Bożym, Dzierżek, Włodek, Bołiufał, Gniewosz, Strzębosz, Niemiera, Wojsław, Wojno. Obok nazwiska, do którego przywiązujemy dziś przymiot dziedziczności, mamy w naszym języku „przydomek" oraz „przezwisko", wyrazy może starsze od „nazwiska" i po- wszecłinie przez lud używane. Przedstawiają one praktycz- nie początek każdego miana, którem jest przezwanie jed- nego człowieka przez ogół od jakiegoś jego przymiotu, wady, cechy, kalectwa, pocłiodzenia, rzemiosła, dziwactwa, przyzwyczajenia lub ubioru. Bolesława I z powodu nie- zmiernej waleczności przezwano Chrobrym, (już tak na- zwany w r. 1120). Bolesława III, który był jego pra-pra- wnukiem, ale od wrzodu miał skrzywione usta, nazwano Krzywoustym. Henryka, księcia szląskiego, z powodu że nosił brodę, gdy inni piastowicze brody golili, przezwano Brodatym. Bolesław, drugi z kolei syn Krzywoustego, był Kędzierzawy. Z dwóch Władysławów jeden był dla wiel- kiego wzrostu i długich nóg Laskonogi, a drugi, małej postaci, przezwany został Łokietkiem. Przezwiska dawano w Polsce zarówno książętom, jak dygnitarzom, szlachcie, kmieciom i najuboższym sługom. Dla tych, którzy nie mieli herbów ani dziedzicznej ziemi, przezwiska były po- trzebą praktyczną życia codziennego, a w czasach, w któ- rych zwyczaj ogólny miał moc prawa, nic dziwnego, że przezwiska ludzi zapisywano w urzędowych dokumentach, jako ich nazwy. Najstarsze podobne nazwy z dokumen- tów polskich XI, XII i XIII wieku są: Babka, Baran, Bacz, Biesiekierz, Biały, Broda, Brzuchaty, Byczek, Biało- wąs, Czarny, Cierpisz, Czarnota, Dąbek, Górka, Gąska, Graza, Gęś, Jajko, Jęzor, Kaczka, Kołomas, Kwasek, Kwia- tek, Kwiecik, Kłobuczek, Kłos, Kobyłka, Komor, Kołacz, Kochan, Kramoła, Krasek, Krzykała, Kędziera, Masło, Miedźwiedź, Myszka, Milej, Męka, Nowosiodł, Odolan (Otto), Opoka, Osina, Patoka, Piwona, Piskorz, Podwala, Polaniu, Poniat, Piast, Pirwosz, Pomian, Pękawka, Rak, Rozdział, II — 270 — Ratej, Rożek, Swojsa, Sinoch, Śmił, Smogor, Sokół, Stróż, Silca, Targosza, Wilczek, Wgląda, Wilczęta, Wojno, Warga, Wierzbięta, Wyszetrop, Żałoba, Żelazo, Żenicha, Żwan, Żuk, Zabór, Zabrat, Zając, Zajączek, Zająozko, Zator, Zyz. Przy niektórych nazwach położone są imiona, co wska- zuje, źe nazwy te mogły już być dziedzicznemi lub słu- żyć wspólnie braciom, np.: Paweł Górka (1243), Stanisław Kopyto (1243), Jakób Korytko (1246), Sulisław Mądry (1249), Świętosław Opór (1295), Jan Osina (1250), Otton Prawota (1219), Jakób Rudek (1271), Władysław Sędzi- wój (1209), Jan Woda (1250), Piotr zwany Wścieklica (1291), Radwan Ząb (1249). Innych zapisano z nazwy lub imienia ojca, np. Paweł Stupowicz (1247), Andrzej Sułko- wicz (1238), Dobiesław Sędowicz (1278), Piotr Włostowicz (1200), Mieszko Władysławowicz (1200). Długosz podaje, że w Polsce za czasów Władysława Jagiełły nastał zwy- czaj tworzenia nazwisk od posiadłości, t. j. przez dodanie końcówki przymiotnikowej shi lub chi. Zwyczaj ten upo- wszechnił się w drugiej połowie XV wieku, naprzód u śre- dniej szlachty, bo panowie pisali się jeszcze po staremu: Łukasz z Górki, Jan na Tęczynie i t. p. Nazwiska atoli na ski i chi, tworzone już i w XIV wieku z nazwy wsi rodzinnej lub dziedzicznej, były z początku o tyle tylko sukcesyjne, o ile syn dziedziczył po ojcu tę samą wioskę, z której powstało nazwisko. Jeżeli zaś osiadł w innej, to i nazwisko nowe mu dawano, a tak zdarzało się, źe każdy w innej wsi zamieszkały, synowie i ojciec, innych używali nazwisk. Przykład podobny mamy na kronikarzu Marcinie Bielskim, (ur. 1495, zm. 1575), pierwszym, który dla na- rodu swego pisał dzieje powszechne po polsku. Po ojcu Marcin nazywał się Wolski, od wsi Woli, ale gdy osiadł we wsi Biała, koło Pajęczna, został Bielskim, a syn jego Joachim już zatrzymał to nazwisko ojcowskie. Paprocki w swoim herbarzu powiada, że gdy Bartosz Remar kupił wieś Wilkowice, synowie jego zostali Wilkowskimi. Nazwi- — 271 ~ ska litewskie tworzyły się, jak pierwotne polskie, okoliczno- ściowo, np.: Trump (krótki), Jawnut (młodzik), Jotkis lub Judejk (czarny), Romejko (od romuss — łagodny), Ru- stejko (od rustas — groźny). Z nazwisk Jadźwingów do- chowały się: Skomont, Kontygerd, Komat, Jundził, Borut. Nazwy wsi I miast. Sposób, jakim się utworzyły pol- skie nazwiska wsi, miast i miasteczek, ciekawym jest i wa- żnym z kilku względów. Są to bowiem nazwy naszych siedlisk i domów rodzinnych a zarazem stare zabytki ję- zyka, które posłużyły badaczom przeszłości do wyjaśnienia niektórych dawnych stosunków społecznych i sposobu osie- dlania się ludności rolniczej polskiej przed wiekami. Cała kraina polska była pierwotnie pokryta lasami a pola nie były nigdzie darem przyrody, ale wynikiem ciężkiej pracy ludzkiej. Wśród tej olbrzymiej puszczy, która szumiała od Karpat i gór szląskich po Bałtyk, w owem sercu prastarej Słowiańszczyzny, mieszkały od czasów przeddziej owych ludy lechickie. Jeden z nich, nad Wartą, Notecią i Gopłem osiadły, który zaczął najpierwej zajmować się rolnictwem i karczować lasy na pol a, został przez innych Lechitów nazwany z tego powodu polakami lub polanami t. j. mieszkańcami pól. W zawiązkach narodów zwykle siedli- ska ludzkie, podobnie jak i sami ludzie, nie miały żadnej nazwy. Jak dziś nie możemy pojąć wioski bezimiennej, tak w początkach osiedlenia, wieś z nazwiskiem była wyjątkiem, a jeszcze w wieku XII, jak to widzimy z dokumentów, darzały się wioski bez żadnej nazwy. Naród lechioki skła- dał się z dwóch głównych warstw społecznych: rolników czyli kmieci, t. j. chłopów książęcych, i z wojowników czyli szlachty. Najpotężniejszy z wojowników, zwany księciem^ panował. Wszyscy inni składali jego zbrojną drużynę, strze- gli grodów i granic, chodzili z nim na wojnę. Kraj cały, wszystkie lasy i wody były własnością panującego a wszy- scy rolnicy byli jego kmieciami. Książę musiał myśleć o utrzymaniu rycerstwa czyli szlachty, która nad bezpie- — 272 — ozeństwem kraju i jego osoby czuwała. Darowanie ryce- rzowi kawała dzikiego boru nie byłoby żadną nagrodą, książęta więc rozdawali bory naprzód kmieciom, aby wy- rabiali pola, zakładali wsie i składali daniny na utrzyma- nie zbrojnych drużyn. Między Wartą, Notecią i Gopłem, gdzie już w czasach pogańskich ludność była bardzo gę- sta, (jak tego dowodzą liczne i rozległe z dawnych epok cmentarzyska), a samo łowiectwo, rybołóstwo i chów bydła nie wystarczały na potrzeby życia, uprawa zbóż musiała się zacząć bardzo dawno. W innych stronach Lechii, po- nieważ ludzi było mało, najczęściej jeden kmieć zakładał pierwsze siedlisko nowej wioski w dzikim boru, czyli jak nazywano „na surowym korzeniu^. Osadę taką mianowano w dokumentach łacińskich villa. Dwie wsie oznaczało nie- raz dwóch osadników. Z początku nowa osada nie miała zwykle żadnego nazwiska, ale z czasem następował powód do nazwania każdego zakątka tak a nie inaczej. Nazwy te nie powstawały nigdy przez ich rozmyślne wynajdywa- nie lub z woli jednego człowieka. Tylko zwykle, gdy już osada szła w podział między synów pierwszego założyciela, nazwa jej wytwarzała się z prostej odpowiedzi na zapyta- nie: kto tam mieszka? Jeżeli założył ją np. Krzesła w czyli w skróceniu Krzesz, to mieszkali w niej Krzeszowice, je- żeli E-acław, to E-acławioe, jeżeli Zdań, to Zdano wice i t. p. W języku polskim imię ojca zapomocą końcówki ic, ice przetwarza się na przydomek synowski. Tym sposobem za doby Piastów powstały wszystkie dzisiejsze nazwy wiosek z końcówką na ice. Były to zaś prawie bez wyjątku Qsady poddanych książęcych, nazywanych w dokumentach łaciń- skich XII i XIII wieku incolae, homines, adscripti, mansua- m, rustici, a najczęściej scrvi. Drugą grupę nazw stanowiły wsie szlacheckie, z końcówkami przymiotnikowemi i dzier- żawczemi na: owo, ów, owa, awa, in, yń, usza, izna, ina, ja, yca i sko, oznaczaj ącemi, że wioś była czyjąś prywatną własnością. O takiej wsi ni' ię już kto w niej — 273 — mieszka, jak o kmiecej, ale czyją jest? bo jej dziedzic, jako wojownik, nie trudnił się rolą, ale przebywał przy księciu, w obozie, w grodzie. Jeżeli więc posiadaczem był Pomian, odpowiadano źe wieś Pomianowa, jeżeli Mzur — Mzurowa. Gdy szlachta poczęła budować dwory i zamieszkiwać je, odpowiadano o dworze Słabosza, źe Słaboszów, o dworze Zawiszy, źe Zawiszyn, o dworze Prandoty, źe Prandocin, o dworze Bądza, że Bądzyn. Tym sposobem wieś jakiegoś Warcisława, czyli w skróceniu Warsza, nazywała się War- szowa, (potem Warszawa). Mazurzy dotąd mówią nie War- szawa lecz „Warsowa". Od Drogosława czyli Drogusza pochodzą nazwy Drogusza, Droguszewo; od Sławka: Sław- ków, Sławniów, Sławsko czyli Sławsk; od Stanisława czyli Stanisza, Stanka: Staniszewo, Stanków, Stankowizna; od Bytomia: Bytomsko, Bytom. Wieś, założona przez szlach- cica Wojaka w XIII wieku, została nazwana Wojakowa; przez Włosta — Włostowo; przez Obiecana — Obiecano wo i t. p. I później, gdy np. r. 1409 mieszczanin z Leżajska Giedlarz założył osadę na karczowisku królewskiem, istnieje tam dziś wioska Giedlarowa. Wsie rycerzy t. j. szlachec- kie, czyli pierwsza w kraju własność prywatna ziemi, brały początek z nadań i sprzedaży książęcych już od wieku X, a może i dawniej, tylko dla braku dokumentów wiedzieć o datach nie możemy. Uczony historyk Tadeusz Wojcie- chowski wykazał w dziele s wojem „Chrobacya", źe wiek XI zastał już w Polsce: osobistą własność ziemi t. j. szla- checką. Człowiek roboczy był wówczas tak poszukiwanem narzędziem do pracy, źe książęta, nadając lub sprzedając rycerstwu osady rolne, nie zostawiali w nich nigdy swoich chłopów, ale przenosili ich zawsze w inne puste miejsca. Szlachcic zawsze otrzymywał ziemię bezludną i musiał wy- starać się sobie o czynszowników lub o własną czeladź. To też wsie szlacheckie nie miały do wieku Xni żadnej ł innej ludzkości, prócz rodziny szlachcica i jego czeladzi, z jeńców wojennych najczęściej tworzonej. Wszystko, co — 274 — później było ludnością poddaną i pańszczyźnianą szlachty, a co już w wieku XV wynosiło po kilkanaście rodzin kmiecych w wiosce, powstało zwykle z rozrodzenia si^ czeladzi dworskiej. Gdy z osady książęcej, przechodzącej na własność szlachcica, książę kmieci swoich przeniósł do siebie gdzieindziej, nazwa tej osady, pochodząca od kmieci, którzy ją założyli, zwykle znikała a tworzyła się nowa z imienia nowego dziedzica. Tak np. gdy r. 1228 książę Opolski darował Lutowice rycerzowi Klemensowi czyli Klimuntowi, zaczęto wieś powyższą nazywać Klimuiitowem. Pierwotnie pola, jako małe polany wśród morza lasów, były w Małopolsce tak nieobszerne, że książę, chcąc obdarzyć zasłużonego sobie wojownika większą przestrzenią roli, mu- siał np. 20 łanów, czyli około 20 włók w wieku XIII wy- dzielać aź w 13-tu wioskach. Do małej roli szlachcic zwy- kle dostawał w dodatku kawał boru, w którym zakładał nowe osady. Tym sposobem obok „starych" wiosek po- wstawały „nowe", obok „wielkich" budowano „małe". Ksią- żęca osada po wyniesieniu z niej kmieci stawała się zwy- kle macierzą kilku późniejszych wsi i folwarków szlachec- kich. Do połowy XIII wieku nie widać w posiadaniu szlachty wiosek z końcówką kmiecą na ^ce, ale odtąd są już w po- siadaniu rycerzy wioski podobne. Wobec bowiem coraz szerszego użytku pisma, nazwy utrwalały się jako znaki martwe, do danej osady stale przywiązane, i ludzie szlach- cica w założonej przez niego nowej osadzie brali od swego pana nazwę z końcówką na ice. Tak więc gdy biskup osa- dził wioskę swymi ludźmi, nazwano i ludzi i wioskę Bi- skupice, gdy opat — Opatowiec. A są i Dziekanowice, Po- powice, Proboszczowice, Mnichowioe, wreszcie od dostoj- ników świeckich: Książenice, Podstolice, Komoro wice, Oho- rąźyce. W dziedzictwie Dalecha, wieś jego synów nazwano Dalechowice, a drugą, w której siedzieli jego chłopi, na- zwano Dalechowy, czyli ludzie Dalechowi. W ten i sposób powstały obok Wojcieszyc — Wojciechowy, -i--'' — 275 — Sędowic — Sędowy. Gdzie mieszkali ludzie Łukasza czyli Łuki, nazywano t^ wieś Łukowy. Gęstość wiosek i ustale- nie ich nazw sięga w Wielkopolsce i w niektórych okoli- cach Małopolski odległych czasów. W przywileju klasztoru tynieckiego z lat 1105 — 1120, na 15 miejscowości, wymie- nianych z dawnej fundacyi Bolesława Chrobrego, prze- trwało do dziś dnia bez zmiany 11: Tyniec, Kaszo w, Czu- łów, Prądnik, Sydzina, Radziszów, Chorowice, Bytom, Sie- wierz, Gruszów i Łapczyce. Skoro zaś Bolesław darował te wsie Benedyktynom, musiały juź być dawniejszemi osa- dami. Przywilej gnieźnieński z r. U 36 wymienia około 30 wsi nad rzeką Gąsawą, które składały prowincyę źniń- ską. Z powyższej liczby Lelewel na dzisiejszych mapach tylko 5-ciu nie znalazł, a z 11- stu wsi, wymienionych w pro- wincyi spicymirskiej, nie odszukał tylko jednej. Wieś ze szlachecką nazwą Zębocin sięga wieku X, bo wymieniona jest jako własność Ungera, który był biskupem polskim od r. 982. Najpóźniej ustalenie nazw nastąpiło na Podla- siu, bo jakkolwiek mamy tam niektóre nazwy, istniejące bez zmiany od wieku XIII, to jednak wiele wsi jeszcze w wieku XV kilkakrotnie zmieniało swe miana. Np. wieś Zędziany pod Tykocinem, zmieniając właścicieli, nazywała się: Zdrody, Drogwino i Zędziany. Dopiero ta ostatnia na- zwa od szlachty Zędzianów, którzy tu osiedli w połowie XV w., utrwaliła się. Zarówno królowie, jak szlachta, aby zachęcić ludzi roboczych do zakładania nowych osad na pustkowiach, uwalniali ich na pewien szereg lat od wszel- kich czynszów i danin. Od tej wolności osadę taką nazy- wano wolą lub wólką, źe zaś powstawała w obrębie więk- szych dóbr, więc od takowych dostawała drugą nazwę rzymiotnikową. Nazwę Wola mamy juź w dokumencie z r. 1254. Liczne Wole i Wólki w Polsce przenoszą nas w epokę gospodarstwa Kazimierza Wielkiego, który przez gęste ich zakładanie ratował ludzi od nędzy, zaludniał kraj i przyczyniał pożytków ojczyźnie. Do trzeciej grupy 18* — 276 — nazw należą oznaczające stan lub zatrudnienie, rzemiosło lub pochodzenie osadników, którymi byli słudzy panują- cego, klasztorów lub panów, nazywani w dokumentach łacińskich: ministeriales, famuli, homines ducis, serv% illiheri. Pierwotnie wszelki przemysł wiejski, nawet tak prosty jak rybołóstwo, bartnictwo i polowanie na cenniejszego zwie- rza, był w całym kraju książęcy. Wszelkie bowiem wody i lasy należały do panującego, który innych dochodów miał mało. Przez długi czas nawet klasztory i panowie nie mieli innych bartników i rybaków, jak tylko za przywile- jami książąt. Od ludzi tedy, zajętych służbą, powstały na- zwy wiosek: Bartniki , Bartodzieje, Skotniki (pasterze), Zduny (garncarze). Kowale, Sokolniki (dozorcy sokołów myśliwskich), Bobrowniki (dozorcy bobrów), E-ybaki i Ry- bitwy (rybacy), Piekary (piekarze), Kobylniki, Stadniki, Ko- nary (koniarze), Świniary, Owczary, Psary (psiarze), Żer- niki (żarnowniki czyli wyrabiacze żaren do mielenia). Ru- dniki, Korabniki (budujący łodzie), Zelaźniki, Solniki, Rze- szotary (sitarze), Łagiewniki (wyrabiacze naczyń, zwanych łągwiami), Szczytniki, (którzy robili tarcze zwane szczy- tami), Smolniki, Smolarze, Szklary, Bednary, Kołodzieje, Kobierniki (tkacze), Sanniki, Winiary. Słudzy klasztorni jak ich zwano: kuchary, piekary, strzelce, woźniki, rataje, oleśniki i trawniki, tudzież kościelni jak: kościelniki i Świą- tniki, spełniając swe obowiązki zwykle z ojca na syna i odbywając służbę na zmianę, tworzyli oddzielne osady, które od nich dały początek dzisiejszym wioskom z podo- bnemi nazwami. Gdzie w lasach wypalano popioły i potaż na handel do Gdańska, a ludzie tem zajęci stawiali sobie do mieszkania budy, tam zwykle powstawały wsie, zwane Budami. Dalej szły nazwy, powstałe z rodowiifośoi osadni- ków ; Prusy, Włochy, Płowce, Sasy, Czechy, Jaćwieź, Ruś, Litewka, Lachy, Mazury, Tatary, Pomorzany, wreszcie naj- późniejsze, bo przez kolonistów niemieckich w czasach saskich licznie na Mazowszu założone. Holendry. Nazwa i — 277 - Zagórzany pochodzi od ludzi, którzy uprawiali czyjąś zie- mia, położoną za górą, Wysoczany — na wyżynie, Dola- ny — . w dolinie, Brzeźany — na brzegu, Jezierzany — nad jeziorem. Czwartą grupę stanowią nazwy, pochodzące wprost d imion lub nazwisk ludzi w 1-ym przypadku liczby po- edyńczej lub mnogiej, albo jako przymiotniki, urobione z imion osobowych ludzi, którzy założyli osadę lub nadali jej pewne znaczenie. Tak mamy Sandomierz od Sędomira, Szkalbmierz od Skarbimira, Przemyśl od Przemyśla (Prze- mysława), Radom od Radomyśla, Wrocław od Warcisława żyli w skróceniu Wrocława i tysiące innych, jak: Kaźmierz, Radgoszcz (Radgost), Bydgoszcz (Bytgost), Jarosław, Sam- bor i t. d. Gdzie osiedli w liczbie mnogiej Boguszowie, Bogutowie, Bolestowie, Boźymowie, Wszeborowie, Tybo- rowie, Ciborowie, Samborowie, tam wsie nazywają się: Bo- gusze, Boguty, Bolesty, Boźymy, Wszebory, Tybory, Ci- bory, Sambory. W nazwach takich przechowały się wszyst- kie imiona praojców naszych a także wiele przydomków, które stały się ich nazwiskami np.: Kruki, Gacki, Kuro- zwęki, Sikory, Ślepowrony, Wojny, Zatory, Kossaki, Ko- nopki i t. d. Do tej grupy nazw należą przeważnie wsie Kurpiów mazowieckich i wiele wiosek cząstkowej szlachty na Mazowszu i Podlasiu. W nazwach wiosek tej szlachty pozostał widoczny ślad jej rozdrabniania się w dawnych wiekach. Nazwy te są zazwyczaj podwójne: jedna główna, ogólna, macierzysta, jest pierwotną i służy dziś pewnej grupie a niekiedy i kilkunastu wioskom. Jest ona bowiem nazwą całej dziedziny, na której przez rozradzanie się i po- dział powstała większa liczba wiosek z oddzielnemi na- zwami. Tak np. gdy ród, noszący nazwisko Sikora, odzie- dziczył kilkadziesiąt włók ziemi w okolicy Tykocina, prze- strzeń ta została nazwaną Sikory. Gdy zaś posiadacz jej Mikołaj Sikora na początku XV wieku podzielił dziedzi- ctwo swoje między 6-ciu synów, którzy mieli imiona: Pa- weł, Bartłomiej, Tomasz, Piotr, Wojciech i Jan, a każdy - 278 — założył oddzielną osadę, w której rozradzało się jego po- tomstwo, już więc pod koniec XV w. widzimy 6 oddziel- nych wiosek, mających obok jednej wspólnej wszystkim macierzystej nazwy Sikory, drugą nazwę poszczególną, a mianowicie: Sikory - Pawłowięta , Sikory - Bartkowięta, S.-Tomkowięta, S.-Piotrowięta, S.-Wojtkowięta i S.-Jano- więta. Nazwiska szlacheckie z końcówką przymiotnikową tworzyły się potem tylko od nazw głównych. Np. Sikoro- wie od Sikor zostali Sikorskimi, Baczowie od Baczów Ba- czewskimi, Kossakowie od Kossaków Kossakowskimi, Ro- szkowie od Roszków Roszkowskimi. Niektórzy jednak, jak Tyszkowic, Wojnowie, Konopkowie, Ładowie, zatrzymali dotąd swoje starożytne nazwiska w pierwotnej formie: Tyszka, Wojno, Konopka, Łada. Do piątej i ostatniej grupy nazw wiosek zaliczyć trzeba wszystkie, pochodzące od po- łożenia topograficznego, od rzek, gór, lasów, drzew, błot, pól, kamieni, rodzaju ziemi, wreszcie wyników pracy ludz- kiej. Mamy więc rozmaite: skały, góry, górki, podgórza, zagórza, chełmy, (Wizna, pochodzi od wyżyny na której leży to miasteczko). Mamy międzyrzec, porzecze, dwurze- cze, brody. Mamy brzeziny, lipniki, brześć (las brzostowy), świdniki (la's świdwowy). Mamy grądy (miejsca suche wśród błot), piaski, glinniki, suchodoły, kujawy, żuławy, pasieki, osieki, rudy, poręby, gródki, mogiły i t. d. Pierwotne go- spodarstwo ogniowe, polegające na wypalaniu coraz no- wego kawałka lasu celem pozyskania na czas jakiś no- winy pod pług, przypominają nazwy: żary, Żarki, pogo- rzałki, przegorzały, pogorzel, praga, łomy (Łomża). Od na- zwy drzewa dębu powstało 50 różnych form nazw miej- scowych np.: Dąb, Dąbek, Dęby, Dąbie i t. d. Od wyrazu bór utworzyło się przeszło 30 odmian nazw. Od olchy, lipy, sosny, brzozy, gruszy, jabłoni i brzostu, po kilka i kilkanaście. Wielu nazwom dało początek błoto i kał (czyli miejsce błotniste, kałuża). Ka], kałuża jest źródło- słowem starożytnej nazwy Kalisza, o którym wspomina ^ 279 - juź w drugim wieku po Chrystusie uczony geograf i astro- nom Ptolomeusz, wymieniając miasto Kalisia, jako stolic(| plemienia Ligeów, leżącą na drodze od Karpat do Bał- tyku, i naznaczając mu prawie ten sam stopień geografi- czny, pod którym leży dzisiejszy Kalisz. W codziennej praktyce mówienia, przez ciąg wieków, wiele nazw uległo skróceniom i przemianom, zwłaszcza odkąd przestano poj- mować pierwotne znaczenie wyrazu. Tak: Żarnowiec prze- szły na Żarnowiec, Gawarce na Gawarzec, Wojcice na Wojcin i t. d. Niekrytyczność sądu, nieznajomość dawnych stosunków, brak pojęcia o słowotwórczości językowej, spo- wodowały, że w nowszych czasach zaczęto wyprowadzać początek nazw z ich dźwięków i podobieństwa do innych wyrazów. Np. Cieszyn wywodzono od uciechy, Iłżę od jej łzy, Wojnicz od wojny, Bydgoszcz od obicia gości, Czę- stochowa od częstego chowania, a nawet w szkołach na- uczano w XIX wieku, że Sandomierz tak nazwany z po- wodu, że w jego okolicy San domierza czyli wpada do Wisły. Wszystkie podobne wywody są wprost nielogiczne. Najbogatszym zbiorem starych nazw polskich jest, obok dyplomataryuszów, Liber beneficiorum Długosza z XV wieku. O znaczeniu zaś nazw pierwszy, lubo pobieżnie , pisał uczony prawoznawca Zygmunt Helcel, a po nim Tadeusz Wojciechowski na źródłach podobnych osnuł cenne dzieło swoje „Chrobacya". Neapolitańskie sumy. Królowa Bona, obsypana darami męża swego Zygmunta I, uposażona bogato w swojem wdowieństwie, niemniej przy pomocy przebiegłego umysłu, zgromadziła potężne skarby w pieniądzach, klejnotach i drogich sprzętach. Skarby te, wbrew woli narodu i syna swego Zygmunta Augusta, wywiozła z Polski do Włoch r. 1556 i następnie ogromną sumę pieniężną pożyczyła królowi hiszpańskiemu Filipowi II. Gdy w r. 1559 umarła, skarby owe, szacowane na pół miliona dukatów, powinny ^y^y prawem prostego spadku powrócić do Polski na rzecz - 280 — Zygmunta Augusta i córek Bony. Daremnie jednak król ten wysyłał posłów do Włoch i Hiszpanii, upominając si^ o swoją własność. Daremnie i następcy jego starali się o to samo. Część tylko małą otrzymał Zygmunt August w talarach neapolitańskich i, kazawszy wytłoczyć na nich herb koronny, żeby im nadać kurs przymusowy, użył na zapłatę wojska. Sumy neapolitańskie nie powróciły już ni- gdy do kraju. Została tylko o nich głośna tradycya w na- rodzie. O sumach neapolitańskich pisał obszernie Julian Bartoszewicz w Gazecie Wars2aivskiej z r. 1848, a później oddzielną książkę wydał w tej ciekawej sprawie Klemens Kantecki. Powstało też przysłowie polskie o dwóch Ba- bach, które okradły Polskę: Jedną z nich była rzeczka Baba, co zatopiła kopalnie srebra pod Olkuszem, a drugą królowa Bona. Neminem captivari (bezpieczeństwo wolności szlache- ckiej). Król Władysław Jagiełło dał stanowi rycerskiemu przywilej i zobowiązanie w słowach: Neminem captivari per- mittemus nisi jurę victum, co znaczy po polsku: Nikt nie może być uwięziony, jak tylko prawnie osądzony. Przywi- lej jedlińsko-krakowski najobszerniejszy (r. 1430 — 1433) nadawał wolności i prawa polskie dla Rusi Czerwonej, określając, źe non captivationem nie stosowało się tylko w czte- rech wypadkach a mianowicie: gdyby szlachcic ujęty hyl na gorącym uczynku kradzieży, zabójstwa, podpalania i gwałtu. Przywilej Kazimierza Jagieł, z r. 1447 porównał w zupełności szlachtę litewską, ruską i źmudzką ze szlachtą polską co do wolności osobistej, lubo stosowało się to tylko do szlachty możnej ale nie do bojarów putnych, którzy pozostawali w tejże samej od panującego zależności. Hotf- man wHistoryi reform politycznych w dawnej Polsce, powiada że Polska wzięła neminem raptiimhimus z praw węgierskich, chociaż takie samo prawo miała i Anglia pod nazwą haheas corpus. Ta jednak między prawem polskiem a angielskiem i węgierskiem zachodziła różnica, że gwarancya — 281 - wolności osobistej w Anglii i Węgrzech służyła wszystkim ludziom wolnym bez wyjątku, gdy w Polsce tylko szlach- cie osiadłej, która za to była u nas liczniejszą klasą, niż w innych krajach. Przywilej nemincm captwari zatwierdzony był przez pacta conventa a konstytucya Królestwa kongre- sowego z r. 1815 rozciągnęła go na wszystkie stany. Nie pozwalam ob. Liberum veto. Niźowcy ob. Piechota polska. Nowy Rok, dzień 1-szy stycznia i zarazem pierwszy w każdym roku (ob. Kolęda). Narody starożytne rozpo- czynały nowy rok na wiosnę, w marcu, chrześcijanie zaś w oktawę Bożego Narodzenia t. j. w. dniu 1-ym stycznia, w którym odbyła się tajemnica obrzezania Zbawiciela i na- dania mu imienia Jezus. Kościół święci dzień ten uroczy- ście, a wszystkie ludy obchodzą go wesoło. Już dawni E-zymianie rozpoczynali rok nowy igrzyskami, biesiadowa- niem, przebieraniem się mężczyzn za kobiety i nawzajem. Rzecz prosta, że 1-szy dzień Nowego Roku musi być dniem wzajemnych życzeń i zabaw, jako rozpoczynający mięso- pust czyli karnawał. Zwyczaj dawania podarków na Nowy Rok przechował się u wszystkich narodów. Rzymianie mo- dlili się do bogini Strenii, aby hojnością natchnęła osoby, od których spodziewali się otrzymać pewne dary. Cezar August z podarunków, na Nowy Rok otrzymanych, kazał odlać posągi złote i srebrne. Chrześcijaństwo wzbroniło wymuszać od kogokolwiek podarunki noworoczne, lud je- dnak przechował ten zwyczaj. W Polsce podarek nowo- roczny zowie się „kolędą". Królowie polscy „na kolędę" dawali wszystkim dworzanom swoim nieraz kosztowne po- darunki, gdy ci winszowali im ^,nowego lata". Herburt, uczony polski za Zygmunta Augusta, tak pisze o Nowym Roku: „Biegają dziatki po nowem lecie, i przyjaciele dają sobie nowe lato, a zwłaszcza panowie sługom, bogaci ubo- gim, winszując sobie na, nowy rok wszego dobra". Wi- dzimy z tego, że w Polsce było inaczej jak w Rzymie za — 282 — cezarów, z których np. Kaligula kazał, aby mu poddani składali podarki noworoczne podwójnej wartości. Starzy Polacy na Nowy Rok witali się słowami: „Bóg cię stykaj", co znaczyło polecenie opiece Bożej. Kapłan w kościele po kazaniu winszował parafianom i kolatorowi Nowego Roku, a po nabożeństwie przyjmował sam powinszowania na ple- banii. Wiedziano wogóle czego komu życzyć, więc umysł i grzeczność, cześć lub wdzięczność, serce i afekt sąsiedzki, siliły się na dowcip. Dzieci i żaczkowie szkolni prawili rodzicom i nauczycielom powinszowania prozą lub rymem, po polsku lub po łacinie. Gdy dawniej szkoły mieściły się przy klasztorach, bywało wiele ubogich dzieci, które uczono tam bezpłatnie i dawano im mieszkanie, a poczciwi ludzie żywili. Wyrobił się więc zwyczaj, że ci uczniowie, czyli żaki, przychodzili codziennie z własnymi garnuszkami po obiad lub wieczerzę, a na Nowy Rok, zebrawszy się w gro- madki, obchodzili wszystkie domy, winszowali „Nowego lata" i starali się zaśpiewać coś takiego, coby domowni- ków rozśmieszyło i zabawiło. Oto początek żartobliwej kolędy: Mości gospodarzu, domowy szafarzu, Nie bądź tak ospały, każ nam dać gorzały, Dobrej z alembika, i do niej piernika. Hej kolęda, kolęda! Mościa gospodyni, domowa mistrzyni, Okaż swoją łaskę, każ dać masła faskę, Jeżeliś nie sknera, daj i kopę sera, Hej kolęda, kolęda! Uczniów miejskich naśladowała dziatwa wiejska, chodząc po chatach i do dworu „za nowem latkiem", winszując i zbierając w podarkach smaczne kąski na biesiadę wie- czorną. Powinszowania dzieciak('»\v zastosowane są dla rol- ników, więc słyszymy: Żeby wam sir rod/ilo: żytko — jłik korytko, — 283 — pszenica — jak rękawica, bób — jak żłób, owies — jak skopiec, len — jak pień. Nie tylko dziatwa drobna chodzi po wsiach winszować Nowego Koku, ale i dorośli. W niektórych okolicach cho- dzą „draby" po „nowem lecie", poprzebierani cudacznie za cyganki. Dawniej, gdy była w Polsce obfitość dzikich zwie- rząt, kolędnicy owi oprowadzali młodego wilka, niedźwiadka lub tura. W braku żywych tych zwierząt przebierano się w ich skóry, a stąd powstało stare przysłowie: „biega by z wilczą skórą po kolędzie". W braku skór przebierają się w kożuch, odwrócony włosem do góry, lub w worek z na- śladowaną z drzewa głową kozią. Najwięcej atoli różnych zwyczajów i wesołości łączy się w Polsce z obchodem wilii Nowego E,oku, w ostatni wieczór roku starego. Nikt nie spędza tej chwili samotnie. Zbierają się na ten wie- czór rodziny bliżej sąsiadujące na wsi, kółka przyjaciół w miastach, gromadzi się młodzież wiejska u ludu, aby wesoło i przy jasnem ognisku, wśród zabaw rozmaitych zakończyć rok stary. Dziewczęta czynią wróżby zamążpój- ścia, jak w wigilię św. Andrzeja. Jest bowiem między dniami tymi ten związek, że Św. Andrzej zakończa rok kościelny. Było mniemanie, że dziewica, która w wigilię Nowego Roku doczeka północy, i wpatrując się przy świe- tle dwóch świec jarzących w zwierciadło, ani razu nie obejrzy się za siebie, ujrzy w zwierciedle poza sobą po- stać przyszłego małżonka. Dziewczęta płatają figle chłop- com i nawzajem. Więc wciągają brony na kominy domów, drzwi podpierają klocem drzewa. Przebierają się za cy- ganki i cyganów, oprowadzających niedźwiedzia, który za- leca się do dziewcząt. Uprzywilejowaną potrawą na osta- tnią wieczerzę roku jest lemieszka z mąki pszennej, ży- tnej lub hreczanej. Gotują jej sporo. Młodzież przy spo- żywaniu uderza się nawzajem łyżkami po policzkach, a po- — 284 — tern sąsiadom okna maże z nadwórza, a to, jak mówią, na znak, żeby w ciągu nowego roku mieli wszyscy usta i do- my napełnione obfitym chlebem. Wieczór ten nazywa się szczodrym, a winszowanie po domach zowie się chodze- niem po szczodrakach, szczodrówkach, za nowem latkiem. Na E,usi szczodry wieczór nazywają także „bohaty weczer". Młodzież kolęduje tak samo poprzebierana za cyganów, dziadów i zwierzęta, których głos naśladuje. Obszedłszy wieś całą i nazbierawszy podarków, wracają w umówione miejsce, poczem jedna z dziewcząt, obrana gospodynią, przy pomocy innych sporządza ucztę, a ochocza zabawa przeciąga się do późnej nocy. Jest powszechny w Polsce zwyczaj żartobliwego kradzenia sobie rzeczy w ten wie- czór i wykupywania takowych nazajutrz. Za wy kupne mło- dzież wyprawia biesiadę w dniu noworocznym. Mówią, że aby rok nowy był pomyślny, potrzeba naukrywać cudzych rzeczy, zakończając rok stary. Zwyczaj ten, powszechny niegdyś u możnej szlachty, licznych krotochwil był powo- dem, a u ludu zachował się dotąd. Nowy rok powinien zastać bochen chleba na stole gospodarza, jako znak obfi- tości tego daru bożego, który przez rok cały nie powinien schodzić z jego stołu, ale wraz z solą, przysłonięty bielo- nym ręcznikiem, służyć na powitanie i posiłek dla gościa i ubogiego. Przy powitaniu w Nowy Rok obsypywano się owsem na znak pożądanej obfitości ziarna wszelkiego, a ci co obchodzili z powinszowaniem, nosili owies w rękawicy i na każdy róg stołu sypali jego szczyptę, aby tak wszyst- kie rogi założone były chlebem. Obelne prawo ob. Sądy. Obiady czwartkowe. Stanisław Poniatowski, który obok wielkich wad, płynących z miękkości jego charakteru i ko- smopolitycznego wychowania, odznaczał się niektóremi ro- zumnemi dążnościami, pragnąc się zbliżyć do ludzi nauko- wych i być opiekunem literatury, zapraszał do siebie uczo- — i>85 — nych i poetów na tak zwane „obiady czwartkowe". Ci, którzy napisali jaką dobrą książkę, znajdowali w serwecie medal z wizerunkiem króla i napisem po drugiej stronie „merentibus^ Zwykle przy pierwszych potrawach, gdy więk- szość słuchała tylko rozmawiających: króla, Naruszewicza i Trębeckiego, którzy niejako przewodniczyli na tych ze- braniach, usposobienie obecnych bywało dosyć milczące. Stąd złośliwy, ale dowcipny Kajetan Węgierski, młody poeta i szambelan, napisał uszczypliwie: A uczone obiady? znasz to może imię? Gdzie połowa nie gada, a połowa drzymie, W których król wszystkie musi zastąpić ekspensa, Dowcipu, wiadomości, i wina, i mięsa. Atoli gdy w czasie obiadu dobre wino rozochociło umysły wesoły nastrój ogarniał całe grono i dowcip płynął poto- kami. Oprócz Naruszewicza i Trębeckiego do najczęstszych gości czwartkowych należeli: Jan Albertrandy, dziej opis i językoznawca, Franciszek Zabłocki, komedyopisarz, Ksa- wery Wojna, dyplomata polski, Franciszek Bohomolec, hi- storyk i najwcześniejszy komedyopisarz, uczony i zasłu- żony krajowi Ignacy Potocki, Karol Wyrwicz autor pierw- szej geografii politycznej, uczeni: Wybicki i Feliks Łojko. Stół czwartkowy był okrągły, na 10 — 12 osób, bez miejsc starszych i młodszych. W sali zamku warszawskiego, gdzie jadano, król kazał pomieścić popiersie Naruszewicza. Oblata, oblatowanie, znaczyło przeniesienie aktu z nie- właściwych aktów do właściwych. Przy sądach były w Pol- sce księgi czyli akta wieczyste, do których regenci kance- laryi lub ich pomocnicy wciągali: ugody, manifesty, wszel> kie podania i pisma. Jeżeli ktoś przyniósł pismo już go- towe i kazał je tylko zaregestrować do księgi i podpisać, nazywało się to roboracyą, jeżeli zaś całą rzecz ustnie albo na piśmie podał, żądając dosłownego zapisania w księ- dze, zwano to obiatą. W jakim czasie zapis, w niewłaści- — 286 — wych aktach zeznany, miał być oblatowany przed właści- wym urzędem, tego prawo polskie, i bardzo mądrze, nie oznaczało. Oboźny, urzędnik wojenny, odpowiadający poniekąd kwatermistrzowi, do którego należało „kładzenie obozu". Dawni pisarze polscy piszą: „Nauka obozowania jest tro- jaka: wybrać obóz, strzedz i opatrzyć go. Wybór dobrego obozowiska częstokroć wiele pomagał do zwycięstw. Oboźny koronny i litewski są dygnitarze i urzędnicy wyżsi, ich obowiązek zakładać obóz na miejscu, które najwyższy wódz naznacza". Władysław Jagiełło w r. 1410 na wy- prawę przeciw Krzyżakom dwóch oboźnych wielkich wy- znaczył. Byli i oboźni mniejsi czyli polni, zapewne jako ich pomocnicy. Sejm w r. 1717 przeznaczył oboźnemu li- tewskiemu stałej pensyi 1500 zip. rocznie. Ostatnim oboż- nym litewskim był Karol Prozor, mąż krajowi zasłużony, którego piękny życiorys skreślił E-olle (Dr. Antoni J.) i Ma- ryan Dubiecki, Odpowiedź rycerska. Był to zwyczaj, polegający na tem, że gdy dwie strony pozostawały z sobą w zatargu, to strona pokrzywdzona i prześladowana dawała jawną zapowiedź zemsty za wyrządzoną krzywdę, zemsty nie drogą procesu sądowego, ale ręki własnej i przyjaciół swoich. Rycerstwo średniowieczne w całej zachodniej Eu- ropie odznaczało się samowolą i walkami, toczonemi przez rody pomiędzy sobą, a Polska związana była z tą cywili- zacyą dość ściśle. Zwyczaj odpowiedzi, o którym mowa, wypływał jednak z pewnej etyki zasad ówczesnego społe- czeństwa. Uczciwość nakazywała, mszcząc się czyjej krzy- wdy, nie napadać na krzywdziciela z nienacka, bez po- przedniego zagrożenia mu i publicznego oświadczenia nie- przyjaźni. Przez danie mu jawnej „odpowiedzi" wytaczano niejako sprawę przed sąd ogółu i wzywano krzywdziciela do pojednania i wynagrodzenia krzywd. Odpowiedź (zwana po łacinie diffidatio, a w Litwie pochwałką) nie I — 287 ^ była prawnie dozwoloną i zarówno prawa polskie jak Sta- tut litewski ustano wiały kary za ten zwyczaj. Z użyciem zemsty łączą się na Mazowszu instytucye prawne, znane pod nazwą wróźda i pokora. „Odpowiedź", jako dana na piśmie pogróżka zemsty, napotyka się często w aktach grodzkich wieku XVI we wszystkich zakątkach Polski. Tak np. z powodu zatargu Ambrożego Wąsoskiego z Mar- cinem Goryńskim r. 1556, prawie połowa szlachty powiatu Konińskiego, a mianowicie rody: Cieleckich, Grolińskich, Ruszkowskich, Lubienieckich, Milewskich i t. d. przesyłają list otwarty do dworu Wąsoskiego w Wąsoszu, oświadcza- jąc, że stają wszyscy po stronie Goryńskiego, że bronić będą całości jego życia i że wypowiadają nieprzyjaźń Wą- soskiemu. Że „odpowiedź" utrwaliła się jako zwyczaj pra- wny, ujęty w pewne formy, są na to liczne dowody, takie np. jak w sporze między Gromadzkim z Gromadzie i Mo- ścickim z Wiszar „list odpowiedni" do akt sandomierskich r. 1576 wniesiony, (po polsku spisany), w którym liczni krewni Gromadzkiego zapowiadają Mościckiemu, stwier- dzając to podpisami i pieczęciami, że stają w obronie po- krzywdzonego i za krzywdy jego mścić się będą „na ka- źdem zwykłem miejscu, okrom domu twego własnego". Uchwały sejmowe z lat 1588 i 1633 ujmowały w karby lub znosiły „odpowiedź", nie wyrugowały jednak szybko tego zwyczaju, który utrzymał się i w Niemczech (ob. art. A. Pawińskiego w Ateneum z r. 1896). Takiż sam zwyczaj, tylko więcej na słowach niż piśmie polegający, był i u ludu polskiego (Baruch, w Ateneum r. 1897, t. I). Odszczekiwanie pod ławą było karą za potwarz. Po- dług starego zwyczaju prawnego i statutu małopolskiego, oszczerca, przekonany o kłamstwo, musiał pod ławą odwo- łanie uczynić. Długosz opowiada o Gniewoszu z Dalewic, podkomorzym krakowskim, który podszepnął królowi Ja- gielle o mniemanych miłostkach królowej Jadwigi z Wil- helmem austryackim. Po uznaniu królowej za niewinną, — 288 ~ sąd rycerski w Wiślicy kazał Gniewoszowi albo stawać do boju z rycerzarai, którzy go wyzwali na r^kę, albo od- szczekaó potwarz pod ławą. Statut litewski stanowi karę odszczekiwania na tego, ktoby zarzucił drugiemu bąkarctwo a udowodnić tego nie mógł. Skazany musiał w izbie sądo- wej, wobec sądu i osoby spotwarzonej, skurczywszy się we dwoje, wieść pod ławę i zawołać: „zełgałem jako pies", a potem trzy razy zaszczekać. Statut "Wiślicki z r. 1347 mówi, że „Matkę czyją, ktoby naganił być nierządną i nie odwołałby zaraz, aniby tego dowiódł, 60 grzywien winy podpada, a, odwoływając, ma mówić: „Com mówił, kła- małem jako pies". Prawo z r. 1420 dodało do statutu Kazimierzowego: „A gdyby się przał (zapierał), przysięgą odwieść się ma, że tego nie mówił". Odzew, w prawie polskiem znaczy apelacyę, czyli od- wołanie się do wyższego sądu. Statut litewski mówi: ^Ktoby był na jawnym występku pojman, temu odzew iść nie ma". Ofiara. Potrzeba zwiększenia liczby stałego wojska, wywołała uchwałę sejmową z d. 6 kwietnia 1789 r., usta- nawiającą nowy stały podatek pod nazwą: Ofiara wie- czysta prowincyów Obojga Narodów na po- większenie sił krajowych. Podatek ten zwany był pospolicie Ofiarą dziesiątego grosza; ofiarą dla tego, iź „w datku tym właściciele ziemscy i duchowni, nieśli dobrowolną ofiarę na potrzeby kraju" i źe z dóbr ziemiańskich, szlacheckich i miejskich, pobierany był w wy- sokości 10-go grosza od dochodów stałych, a z dóbr du- chowieństwa w wysokości 20-go grosza. Za dochody stałe do obliczenia lO-go lub 20-go grosza uważano: plony ziarna z gruntów ornych, lub wartość pańszczyzny w miej- sce intraty ze zboża, dochód z siana, z rybołóstwa, z pro- pinacyi miejskiej i wiejskiej, z młynów, przewozów, z tar- gowego, z czynszów, osepów, dziesięcin dawanych ducho- wieństwu i kapital('>\v kościelnych. Ofiara rozciągała się ._ 289 -- tak do Korony, jako i prowincyj litewskich, nie obejmu- jąc tylko późniejszych powiatów: Zamojskiego i Hrubie- szowskiego, które skutkiem traktatu podziałowego z d. 18 września 1788 r. przydzielone były z Galicyą wschodnią do Austryi. Okazowanie, czyli popis wojenny szlachty, jako stanu rycerskiego, dla okazania gotowości i rynsztunku do obrony krajowej. Pierwsze prawo o „okazowaniu" (lustra- łioj uchwalono za Zygmunta I w r. 1645. W r. 1562 uchwalono, że wojewodowie miejsca do okazowania takiego oznaczyć i one w głównych miastach publikować mają, że wojewodowie i kasztelani i inni dygnitarze wszyscy także okazować się powinni. W roku powyższym oznaczono ter- min okazowania na Św. Wojciech t. j. na wiosnę, ale za- raz w roku następnym (1563) zmieniono na św. Mateusza w jesieni, „aby każdy stanął, jako kto na wojną pospolitą powinien". Przytem do okazowania województwom miej- sca naznaczono: Wtwu Krakowskiemu u Krakowa przed Kazimierzem, Wtwu Poznańskiemu u Poznania, Sando- mierskiemu u Pokrzywnicy, Kaliskiemu u Pyzdr, Sieradz- kiemu i ziemi Wieluńskiej u Sieradza, Łęczyckiemu u Łę- czycy, Brzeskiemu u Brześcia kujawskiego, Inowrocław- skiemu u Inowrocławiaj ziemi Dobrzyńskiej u Lipna, ziemi Lwowskiej u Glinian z wojewodą, ziemiom zaś innym wo- jewództwa Ruskiego: Przemyskiej u Medyki, Sanockiej u Sanoka, Chełmskiej u Chełma, Halickiej, Trębowelskiej i Kołomyj skiej razem u Halicza, wszystkim z kasztelanem. Wtwu Podolskiemu u Balina, Lubelskiemu u Lublina nad rzeką Bystrzycą, Bełzkiemu u Bełza, Płockiemu u Raciąża, Mazowieckiemu na trzech miejscach, gdzie sądy swe mieli nowe, to jest: u Warszawy, Zakroczymia i Łomży, Raw- skiemu u Sochaczewa. Później dla udogodnienia zmieniano niektórym województwom i ziemiom miejsca okazowania (ob. Kampament). Oko ob. Polskie miary i wagi. KRiceA RZECZY POUKCR 19 — 290 — Okrężne, biesiada rolnicza w jesieni po sprzątnięciu wszystkich zbiorów, czyli po „okrążeniu" pól, skąd i na- zwa okrężnego powstała. Okrężne tern się różni od do- źynków, że dożynki połączone są zawsze z chwilą dokoń- czenia żniwa oziminy i przyniesienia wieńca gospodarzowi z pola do domu. Okrężne zaś jest zabytkiem uczt jesien- nych, znanych w przeszłości wielu narodom, po ukończe- niu wszystkich robót w polu. Długosz w XV wieku po- daje, iż Litwa miała dawny obyczaj, że do gajów, uważa- nych za święte, nawiózłszy zboża w jesieni, zgromadzano się z żonami, dziećmi i domownikami, aby bogom czynić ofiary z wołów, cielców, baranów i potem przez trzy dni biesiadować, tańcząc, wyprawiając rozmaite igrzyska i po- żywając ofiarne jadło. Nie należy zapominać, że ludy, gra- niczące z sobą, zbliżały się zawsze obyczajem, tembar- dziej Litwini, którzy przez kilka wieków uprowadzali z Ma- zowsza tysiące branek na żony i matki, zatem na kapłanki domowego obyczaju. Dwory staropolskie przygotowywały się wcześnie na okrężne. Warzono piwo, sycono miód i krupnik (z gorzałki i miodu), zabijano kilka sztuk bydła, na oznaczony dzień spraszano sąsiadów i sprowadzano mu- zykę. Gości przyjmowano chlebem powszednim, barszczem, bigosem i 2;razami z kaszą. Była to wspólna biesiada szla- chty i kmieci, bo obyczaj narodowy był w Polsce jeden, a tylko późniejsza cywilizacya i ogłada potworzyła w nim znaczne różnice i szczerby. Pan Podstoli Krasickiego, za- siadając do ogólnego stołu z gromadą kmiecą podczas tej uroczystości, powiada o dożynkach, że „zwyczaj ten, od czasów dawnych wniesiony, na wzór przodków zachowuję". W starej pieśni dożynkowej polskiego ludu słyszymy: U naszego jegomości dyUown podłoga, Zjeżdżają się zewsząd goś. ii> j:ik do Pana Boga, Zjeżdżają się na okrężne panic i panowie, A ja chodzę dziś nieboga bez wianka na głowie. — 291 — Dziedzic rozpoczynał ucztę, pijąc kieliszkiem do najpowa- żniejszego z kmieci, po uczcie szedł w taniec z sołtysową a jejmość z sołtysem. Kapela wygrywała od ucha zarówno szlachcie jak kmiotkom. Już za Kochanowskiego obyczaj począł się zmieniać, jak to widzimy z „rozmowy pana z włodarzem": Takci bywało, panie, pijaliśmy z sobą, Ani gardził pan kmiotka swojego osobą, Dziś wszystko już inaczej, wszystko spoważniało, Jak to mówią, postawy dosyć, wątku mało. Okup. Wskutek napadów tatarskich i wojen tureckich mnóstwo ludu i szlachty dostawało się z Polski w jassyr. Znakomitszych jeńców powracano do kraju za okup, cza- sami bardzo wysoki, lub w zamianie za jeńców tatarskich i tureckich, pojmanych przez Polaków podczas walki. Na wolnienie ludzi biednych, których rodzina nie była w mo- ności wykupić, składały nieraz pobożne ofiary serca szla- 'Chetne. Oto np. w r. 1637 szlachcic bezimienny przysyła na ten cel 2.000 złp. magistratowi lwowskiemu. Burmistrz Jakób Szolc zeznaje przed urzędem radzieckim, „iż przy- szedł do mnie człowiek po imieniu Walenty, nie opowia- dając się skąd i od kogo, z listem następującym: „Mój sławetny Senacie Lwowski! Że w tak zacnem mieście jest skarb pospolity, do którego ludzie Pana Boga miłujący I udzielają na okup ludzi w ręku pogańskiem zatrzymanych, ia też odsyłam Waszmościom dwa tysiące złotych polskich Ipełna przez Walentego, poddanego mego, które proszę, bbróócie Waszmoście na wykupno biednych ludzi w ręku J)0gańskiem zatrzymanych". Jeszcze w czasie wojen krzy- żowych utworzony został naprzód we Francyi zakon Try- nitarzy czyli św. Trójcy, którego celem było wykupowanie jeńców z rąk Saracenów. Zakon ten do Polski przybył do- piero za czasów Sobieskiego, gdzie fundowano mu kla- sztory* w Warszawie (na Solcu w r. 169B), we Lwowie, 19* — 292 — Wilnie, Kamieńcu podolskim i Łucku. Ksiądz Adam try- nitarz wydał r. 1783 w Warszawie ciekawą książkę: „Ze- branie wszystkich redempcyj, które prowincya polska za- konu Najśw. Trójcy od wykupienia niewolników w krajach tureckich i tatarskich od roku 1688 do 1783 czyniła" (ob. Jassyr). Opola. Kraina, nazwana później od licznych pól — Polską, była pierwej tak, jak cała środkowa Europa, jednym wielkim lasem, w którym znajdowały się tylko rozsiane pojedynczo sadyby ludzi, żyjących z polowania, rybołóstwa, chowu bydła, oraz miodem dzikich pszczół i owocem leśnym, O ile taki tryb życia wymagał obierania sobie siedlisk w zapadłych kniejach, najdalej od innych ludzi, o tyle sa- dyby, które skutkiem rozmnożenia zmuszone zostały do rolnictwa, wprost przeciwnie, z potrzeby zabezpieczenia swych zbóż przed dzikiemi zwierzętami, gromadziły się w jak najbliższe sąsiedztwo, tworząc sioło czyli wioskę. Takie sioła i wioski gromadne w przeciwstawieniu do po- jedynczych sadyb leśnych, że otoczone były nie lasem ale polami, więc nazywano opolami, bo z brzmieniem o łączy się w języku polskim pojęcie zewnętrznego otoczenia. W do- kumentach zaś łacińskich „opola'^ takie, jako grupy sąsia- dów, nazywały się sąsiedztwami — vicinia. Ponieważ kraina między Odrą, Notecią i Gopłem posiadała wcześniej duże wsie rolnicze i szerokie pola, niż Mazowsze i Chrobacya, więc też pierwotnie nazwa Polski do niej się stosowała i tylko w dokumentach wielkopolskich i szląskich z doby piastowskiej spotykamy częste wzmianki o viciniach i ^o[)o- lach**. W opolach tych zarówno mieszkała szlachta (nobi/es, milites) t. j. wolni dziedzice, jak i chłopi (simpUccs). Były to związki rozmaitego rodzaju osad chłopskich, książęcych, kościelnych i prywatnych, do składu których należały i grunta małej niezależnej własności szlacheckiej. Jak wogóle jednak posiadłości księcia panującego przeważną jeszcze część kraju za Piastów zajmowały, tak też i w ka- - 293 - źdem niemal opolu najwięcej osad było własnością księcia. Były jednak nierzadkie opola, w których książę nic juz nie posiadał, albo nadaniami dla zasłużonych wojowników większą część obszaru na ich własność odstąpił, wreszcie prz^^wilejem dozwolił komuś z prywatnych dóbr utworzyć odrębne opole, uwalniając tem samem od rozlicznych cię- żarów gromadzkich, do których każde opole było solidarnie obowiązane. Ciężary zaś te były rozmaite, z natury poło- żenia sąsiedzkiego wynikające. W razie np. sporu grani- cznego sam książę albo jego urzędnik zwoływał sąsiednie opola i obchodził z niemi granice, żądając zaświadczeń i wskazówek. Jeżeli świadectwo okazało się błędne, kara spadała na całe opole. Opole odpowiadało solidarnie za przestępstwa, popełnione w jego obrębie i przez jego mie- szkańców, co przy braku policyi w dawnych czasach było jedyną rękojmią utrzymania porządku i spokojności ogól- lej. Opola odgrywały ważną rolę w zarządzie pierwotnej jkarbowości i w ustroju administracyjno- politycznym miały maczenie gmin, z których składały się powiaty i kaszte- lanie. Od gminy jednak niemieckiej różniło się słowiańskie „opole" swoją róźnolitością części składowych i brakiem organizacyi samorządu. Znalezienie tysiącznych popielnic Iw bardzo rozległych cmentarzyskach przy wielu wsiach |wielkopolskich, dowodzi, że już w czasach pogańskich po- jiadała ta kraina wiele ludnych wiosek. Z 24 wiosek ka- jztelanii żnińskiej, opisanych w dyplomacie gnieźnieńskim XI wieku, jedna miała 30- tu chłopów, dwie po 27-miu, reszta od 3- ech do 17- tu. W dokumencie z r. 1288 mamy ^zmiankę o „lasce opolnej". Rycerzy wzywał książę na ^iece lub wojnę przez swoich komorników czyli dworzan, okazaniem pierścienia lub odcisku pieczęci książęcej. Lud zaś opolny czyli chłopów, kmieci i drobnych posiadaczy, pozywano do sądu biciem we drzwi „laską opolną", lub zwoływano do gromady i do grodów obsyłaniem takowej ^od domu do domu. Starożytny zwyczaj, dochowany do nie- 294 - dawnych czasów, nakazywał, aby „laskę" taką czyli „wić" lub „znamię", j)odaną przez władzę do pierwszej w siole chaty, kmieć natychmiast odnosił z ustnem wezwaniem do następnej. Laskę taką, która w ten sposób wszystkich ko- lejno okrążyła, ostatni odnosił na miejsce zebrania. O opo- lach pisali: R. Eoepell, W. A. Maciejowski, J. Przyboro w- ski i Stan. Smolka. Oprawa, inaczej zwana reformacyą, dosłownie znaczy ubezjDieczenie czegoś, opatrzenie. Mąż, biorący posag za żoną, zapisywał jej takiej wysokości sumę jak posag, i te dwie sumy złączone ubezpieczał na swym majątku, co się nazywało oprawą lub reformą posagu. Posag nazywał się wianem, a suma, od męża przypisana, po łacinie nazywała się dotalitium, po polsku „przy wiankiem". Wszystko więc, co żona w dom męża wnosiła, było posagiem czyli wia- nem, a co mąż żonie zapisywał — było „przy wiankiem", w połączeniu zaś była to „oprawa", Jeżeli żona, od ojca nie miała posagu i oprawy, prawo polskie wyznaczało jej pewną sumę z majątku męża, lub dożywocie na pewnej części majątku, co nazywano „zawieńcem". Oprawa różniła się tern od dożywocia, że po śmierci „pani oprawnej" dzie- dzic dóbr musiał wracać jej sukcesorom sumę oprawną. Mężowie robili oprawy nie tylko na posag odebrany, lub odebrać się mający, ale i z przywiązania do żony, choć nie miała żadnego posagu. Królowa Bona miała swoją oprawę na księstwie Mazowieckiem, do której straciła prawa przez wyjazd swój z Polski. Oprawca ob. Sądy. Ordery polskie. Ordery w dawnej Polsce ustawami sejmowemi stanowczo były wzbronione, jako przeciwne zasadom równości szlacheckiej, a pokuszenia królów o ich ustanowienie napotykały opór. I tak Władysław IV usta- nowił order Niepokalanego poczęcia N. Maryi P-^^^^i^- ze statutem, z 22 paragrafów złożonym, a Jerzy ■ -ki wyjednał już r. 1634 potwierdzenie powyższych przepisów ■- — 295 — u papieża Urbana VIIL Ułożono nawet listę panów, któ- rzy orderem tym mieli być ozdobieni. Siła jednak pojęcia o równości obywatelskiej była wśród szlachty jeszcze tak wielką, że wszystko spełzło na niczem. Dopiero August II, zjechawszy się r. 1705 w Tykocinie z carem Piotrem Wiel- kim, wyparty prawie z całej Polski przez Szwedów i stron- ników Leszczyńskiego, korzystając z osłabienia i rozdwo- jenia narodu, celem nagrodzenia kilku przychylnych sobie panów i zjednania innych, podpisał w d. 3 listopada sta- tut orderu Orła białego, uważając go za wznowienie orderu Niepokalanego poczęcia, z dewizą Fro fide, rege et legę (za wiarę, króla i prawo). W r. 1832 cesarz Mikołaj I wcielił order Orła Białego do orderów rosyjskich. Król Stanisław August, kierując się pobudkami tej samej natury, jak Au- gust II Sas, ustanowił d. 7 maja 1765 r. order św. Stani- sława. Czwarty z kolei order był Kazimierza Pułaskiego z konfederacyi barskiej w kształcie krzyża, mosiężnego z wizerunkiem Matki Boskiej Częstochowskiej, r. 1771 i 4 łacińskimi napisami. Podczas wojny kościuszkowskiej r. 1794 ukazał się krzyż wojskowy Virtuti militaria na nie- bieskiej morowej wstążeczce do noszenia na piersi, na 4 klasy podzielony: srebrny, złoty, kawalerski i komandorski. Ort ob. Pieniądze w Polsce. Ozdownia, ozdownik ob. Piwo. Pacta Conventa. Tak nazwano umowę dobrowolną po- iędzy narodem a królem, wybranym przez naród. Z wy- gaśnięciem Jagiellonów po mieczu przez śmierć Zygmunta Augusta, po raz pierwszy Stany Rzplitej umowę taką za- ierały z Henrykiem Walezyuszem, któremu do roty przy- sięgi włożono, że jeżeli paktów nie dotrzyma, to i naród zwolniony będzie od posłuszeństwa jego władzy. Zobowią- zywano go także, żeby założył skład dla towarów polskich w jednym z portów francuskich, żeby Polacy handlujący we Francyi i krajach francuskich używali praw równych ~ 296 — z Francuzami, żeby do akademii krakowskiej sprowadził najuczeńszych profesorów i dochody im zapewnił, sto mło- dzieży szlacheckiej dla nauki i ćwiczeń w Krakowie, Pa- ryżu lub na dworach zagranicznych utrzymywał własnym kosztem. Żeby tylko przez czas niejaki miał cudzoziem- ców do usług domowych, ale żadnemu nie pozwolił się osiedlać, żeby flotę polską na Bałtyku podźwignął i t. d. Początkowo Fada Comenta pisane były po łacinie, a przy obiorze Władysława IV po raz pierwszy w języku ojczy- stym i zwyczaj ten ustalił się aż do ostatniej elekcyi Sta- nisława Augusta. Ułożeniem Paktów zajmowali się senato- rowie wraz z posłami stanu rycerskiego. W r. 1696 pra- wem określono 6-ciu senatorów i 4-ech posłów do ich spi- sania. Przy obiorze ostatnim wyznaczono 13-tu senatorów i 37-miu posłów stanu rycerskiego. Spisywano Pakta w zamku warszawskim, raz tylko przy obiorze Augusta II w polu pod Wolą. Gdy nowy król Pakta zaprzysiągł, Stany doręczały mu dyplom elekcyi, po łacinie napisany, przy- rzekając w nim wierność, cześć i posłuszeństwo. Treścią główną Paktów, zwykle powtarzaną, było wkładanie na króla zapłaty długów Rzplitej, odzyskanie krajów utraco- nych, budowanie zamków pogranicznych, podźwignięcie floty i artyleryi, wykupywanie szlachty ruskiej z niewoli tatarskiej, windykowanie sum neapolitańskich, utrzymanie swobód stanu rycerskiego, niewj; powiadanie wojny bez ze- zwolenia stanów i niewyprowadzanie wojska z granie Rzplitej, niedopuszczanie cudzoziemców do urzędów, nie- używanie tytułu „dziedzica", nieużywanie woj s Km prze- ciwko Rzplitej i t. d. Palestra, słowo to oznaczało w Polspo stan rzeczników prawnyr*li. Pierwsi sadownicy za f'iast(')w l>yli t(^ znawcy ])ra\\ /\\v^'/,a j<)\v\'cli i <> nidi \\i('in\ hardzo nialo. W r. 1 'J3S wymienieni są jnz dwaj woźni: Jacohns i Sy.m sl;i\\ !- ,\t(tli powni'^, -- ia- dtniHj.śc.i o pak , ią sit^ dopiero od nra- I — 297 - wodawstwa wiślickiego w wieku XIV. Wiek XVI i XVII przynosi nam jnź bogactwo szczegółów o owej rzeszy: patronów, adwokatów, mecenasów, pisarzów, dependentów, instygatorów i woźnych w wyższej warstwie przy trybuna- łach w Lublinie, Piotrkowie i Wilnie, oraz w niższej war- stwie przy sądach ziemskich i grodzkich po wszystkich województwach. Zawód prawniczy był zyskowny, skoro się do niego tak ciśnięto, że sejmy musiały ograniczać liczbę palestry. Postanowiono np., że palestrant, bądź mecenas, bądź dependent, nie może mieć innego urzędu. Yolumina Jcgum umniejszają nieskończoną dawniej liczbę biorących na się imię „palestry" na 30- tu mecenasów, z których każdy za swoich dependentów odpowiadał. Możni panowie pomiędzy palestrantami dobierali sobie plenipotentów, lu- stratorów i komisarzy do zarządu dóbr i prowadzenia in- teresów. Kitowicz w opisie obyczajów z czasów saskich owiada, iż palestrą w Polsce nazywa się stan prawników, których jedni są patronami w sprawach, drudzy wpisują o ksiąg publicznych i z nich wypisują dekreta, manife- sta, relacye pozwów i inne tranzakcye czyli kontrakty o kupno i sprzedaż dóbr, o zastawy lub arendy tychże, o długi na dobrach, zapisywanie posagów żonom lub kwi- owanie z nich, wciąganie do ksiąg przywilejów królew- kich na starostwa, urzędy koronne i ziemskie. Palestrą zieliła się na regentów, susceptantów i feryantów, którzy to ostatni byli młodzieżą w edukacyi, lub też dla dalszej t' tej profesyi promocyi do palestry zapisani. Sądy czyli lagistraty, którym ta palestrą służyła, były te: assesorya oronna i litewska, referendarya koronna i litewska, sądy marszałkowskie, przy boku króla tylko odprawiające się, trybunał koronny w Piotrkowie i Lublinie, trybunał litew- ski w Wilnie i Mińsku, potem Grodnie i komisya skar- bowa i wojskowa w Radomiu. Palestranci polscy słynęli zarówno z biegłości prawa, wymowy i dowcipu, jak zręcz- ności w wybiegach prawnych, w wyzyskiwaniu stron i prze- — 298 — wlekaniu interesów. Byli wśród nich zawołani rębacze i biegli znawcy wszelkich gatunków wina. Wogóle trady- cya palestry polskiej nie jest ani świetną, ani budującą. Pieniactwo, które zarzucamy drobnej szlachcie, było tylko wynikiem wpływu palestry, ciągnącej z pobudzenia do niego zyski. Dawne duchowieństwo, które miało zasługę w gromieniu wad publicznych z kazalnic, nieraz strofowało palestrę polską. Np. ojciec Aleksander, karmelita bosy, w wieku XVII taki kreśli w kazaniu barwny obraz ów- czesnej palestry: „Kiedy mi się przy sądach trafiło być — mówi ten kaznodzieja — widząc jak jurysto wie sprawę obracają, ten ją tak ten owak ciągnie, ten jej broni, ten przeszkadza, ten ją prawem wspiera, ten prawem zbija; zdało mi się, ze oni tak właśnie czynią, jak owi, co chusty wyżymają : ten ua tę, ten na ową stronę kręci, chcąc wodę wycisnąć! Kręcą jurystowie tak i owak sprawą, zwłóczą, żeby z cudzych mieszków pieniądze wycisnęli. Trzeba z wielą mieszków do sądów, żeby hylo wszystkim skąd dawać". Paluch ob. Szabla. Pasowanie rycerzy. Wieki średnie, wytworzywszy nowy stan rycerstwa w Europie, rozwinęły i zwyczaje tego stanu. Młody rycerz musiał przechodzić stopnie: pazia, giermka i inne, oraz powinien był odznaczyć się walecznością, za- nim przez ceremonię pasowania otrzymał godność rycerza. Do obrzędu tego przygotowywał się przez oczyszczenie moralne (spowiedź) i fizyczne (kąpiel), występował w bia- łej szacie niewinności, a po pasowaniu, damy wkładały na niego zbroję. Ceremonia ta, aczkolwiek u różnych naro- dów mogła mieć pewne różnice, polegała jednak wszędzie na opasaniu pasem rycerskim, (od czego wzięła nazwę), na trzykrotnem uderzeniu młodego rycerza po barkach pła- zem miecza i podunin go potem rycerzowi. Są ślady, że Bolesław Chrobry, pragnąc porównać rycerstwo polskie z zachodniem, pierwszych rycerzy w Polsce pasował. Gal- lus podaje, że Władysław Herman w dzień Wniebowzięcia — 299 — N. Panny pasował w Płocku Bolesława Krzywoustego, a na jego cześć i innyołi jego młodycłi towarzyszów. Krzy- wousty miał wówczas dopiero lat 15. Mieczysław Stary obiecywał Helenie, źe syna jej Leszka Białego na rycerza pasować będzie, a tern samem uzna za swego następcę. Przemysław, książę wielkopolski, młodszego brata swego Bolesława i król Przemysław Konrada, ks. głogowskiego, zięcia swojego, na rycerzy pasowali. Kazimierz Wielki r. 134.5 rycerza Prandotę Gałkę, (pod którego dowództwem Polacy zwyciężyli Czechów), a jednocześnie i innych ry- cerzy polskich, dzielnością w boju odznaczonych, za po- wrotem z wyprawy, jak mówi Długosz, „pasem rycerskim ozdobił". Pasowanie było zarazem uszlaohceniem rycerza, jeżeli ród jego pierwej szlacheckim nie był, a jakkolwiek szlachta w Polsce była sobie równa i równych praw uży- wała, to jednak rodziny, pochodzące od rycerzy pasowa- lnych za doby Piastów, uważane były za dostojniejsze. Dla fkażdego junaka z zachodu Europy było zaszczytem nad -zaszczytami otrzymać pasowanie rycerskie z ręki Krzy- żaków na pogańskiej ziemi litewskiej. W r. 1410 Włady- sław Jagiełło przed rozpoczęciem bitwy pod Grunwaldem „wielu Polaków pasem rycerskim ozdobił". To znowu pod |r. 1433 zapisuje Długosz, że w czasie wojny z Krzyża- ^kami, gdy po zdobyciu Tczewa wojsko królewskie podstą- '^piło i obiegło Gdańsk, rycerstwo po płytkiem morzu wy- ^prawiało sobie wesołe gonitwy, „zaczem wielu Polaków >asowano wtedy na rycerzy i przyjęto za wykonaniem )rzysięgi w poczet rycerski". Pasowali na rycerzy królo- ie bądź przed bitwami, bądź po odniesionych zwycię- stwach, lub po koronacyach swoich publicznie na rynku krakowskim. Pasowali także i hetmani, albo ci z panów, którym dał na to przywilej cesarz niemiecki. Rozprawę obszerną o pasowaniu na rycerzy pomieścił wydawany w Krakowie przez Helcia Kioartalnilc naulcowy (t. IV, str. 327). Ceremoniał polegał na tem, że rycerz przyklękał — 300 ~ i składał przysięgę przed królem, który opasywał go pa- sem rycerskim (metalowym), będącym główną oznaką go- dności rycerza i płazem miecza uderzał trzykrotnie po ra- mieniu w Imię Boga, św. Michała i św. Jerzego. Na za- cliodzie Europy rycerz taki mógł odtąd nosić honorowe ostrogi i swój herb ^). Lud wiejski, który w obyczaju swoim lubi naśladować obrzędy, widziane u klas wyższych, utworzył na wzór ceremonii pasowania rycerskiego kilka zwyczajów „frycowania", przyjmując nowych towarzyszów w swych pracach. Widzimy więc frycowe u flisów i fry- cowe parobka, który zostaje kośnikiem. W wesołych tych obrzędach naśladują spowiedź, do której przystępowali da- wni rycerze, spisanie aktu, sąd na nowicyusza i owo ude- rzanie go mieczem, który u oryli zastępuje postronek, a u kośników pyta, ze słomy lub siana skręcona. Jest na- wet baldachim, zrobiony z czterech kos zatkniętych trzon- kami w ziemię i przykrytych w górze zielenią, jest pas, którym opasują młodego kośnika, ukręcony ze zboża i kwia- tów polnych. Widzimy z tego, jak z zachodniego średnio- wiecznego obrzędu wytworzyło się parę zwyczajów ludu polskiego nad Wisłą i Wartą (ob. Frycowe). Był zwyczaj, o którym ubocznie tu wspominamy, bo pasowaniem na- zwać go nie można, że papieże przysyłali w darze miecz panującym i dobrze chrześcijaństwu zasłużonym. Od r. 1177 do 1726, przez 6 wieków, 27 mieczów rzymskich światu rozdano, a w ich liczbie 10 na Polskę przypadło. Otrzy- mali miecz taki między innymi: Warneńczyk, Zygmunt Stary, Stefan Batory, Michał Wiśniowiecki, Jan III. Prze- słany przez Pawła III Zygmuntowi Augustowi, przecho- wuje się w skarbcu katedry krakowskiej. Dany r. 1668 Stanisławowi Lubomirskiemu, znajduje się w ręku rodziny. ') Łukasz Górnicki powiada, że rycerz niepasowany nie mógł ani pierścienia złoteo:© na palcu, ani Iai'icuc]ia na sz^^jc, a dawniej ani mosiądzu do i/i^lu na konia, do ostróg, do strz«Miiitmistrzów. Partye te nazywano rotami, które składały lę z małych pocztów po kilku i kilkunastu ludzi. Każdemu pocztowi przewodniczył towarzysz, tak nazwany od tego, źe zgodził się z pocztem swoim, czyli własną czeladzią, to- warzyszyć rotmistrzowi, uznając go za dowódcę. Tak np. w rocie Hanusza Szolca w r. 1497, sam ten rotmistrz miał własny poczet z 7-miu czeladzi, Balceder z Lednicy 5-Qiu, — 304 — Marcin z Wrocławia 3, Kacper Śmietana 6, Ryźowski 8, Jan Pleban z Wodzisławia 20. Ponieważ rota bojewa obej- mować musiała 150 — 200 ludzi, wi^c mniejsze roty łączyły si^ z sobą, a rotmistrze wybierali z pomiędzy siebie jednego na dowódzc^, zostając przy nim towarzyszami. Uzbrojenie znanej z dokumentów roty pieszej polskiej rotmistrza Marka z r. 1471 składało się z kusz czyli samostrzałów, (lewarem naciąganych), pawęźy (tarcz drewnianych, które zasłaniały całego człowieka), szabel i mieczów. Było w tej rocie 73 ludzi z pawęźami, 369 z kuszami, 12 z proporcami i 6 z ha- kownicami. Niepodobna jest ta rota polska do żadnej ze współczesnych piechot w Europie. Piechota niemiecka i szwajcarska miała dzidy i alabardy, angielska łuki, hisz- pańska przy małych tarczach miała krótkie łuki i miecze. Jedni tylko G-enueńczycy używali kusz czyli arbaletów, ale Stryjkowski świadczy, że kusze znane były Polakom oddawna, tak jak łuki, używane przez Litwę, Rusaków i Tatarów. Pawęźe były to długie tarcze, opierane o zie- mię, a uzbrojony był niemi pierwszy szereg piechoty, za- słaniający strzelców z kuszami. Nosili oprócz tego pa- węźnicy na głowie łebki i miski żelazne, na sobie czasem płachy czyli zbroje przednie i tylne. Żołnierze, uzbrojeni w hakownice i piszczale, po obu bokach proporników, mo- gli wychodzić w obie strony dla strzelania. W wieku XVI pierwszy szereg piechoty składał się zwykle z pawęźników i kopijników, dalsze ze strzelców z rusznicami, ostatnie zaś szeregi prócz rusznic opatrzone były w spisy. Stawiano piechotę polską w szyku bojowym przed jazdą razem z ar- tyleryą. Tak stała ona pod Łopuszną i pod Orszą, a ^ Obertynem raziła nieprzyjaciela z za wozów przed udci _ niem jazdy. W bitwie pod Orszą brało udział 16.0(X) jazdy i -I.OOO piechoty, pod Obertynem 4.529 jazdy i 1.5(K) pie- choty, pod Ne wiem na 2.108 jazdy było tylko 2U0 pie- choty. W wojnie pruski(\j r. 1519-20 piechota przewyż- szała jazdę, bo było jej O.oOO, gdy jazdy 4.310. Wojsko — 305 — w Polsce zbierało się, jak wiadomo, tylko w razie wojny. Alo na granicy Ukrainy i Podola trwał niepokój ciągły z powodu napadów tatarskich. Obrona tych granic pole- gała wszakże na jeździe lekkiej, a tylko na załogi w zam- kach potrzebowano niewielkiej ilości piechoty. Tak w po- łowie XVI wieku stało w Kijowie 500 drabów, w Kanio- wie 100, w Czerkasach 100, w Białej cerkwi, "Winnicy i Bra- cławiu również po 100 drabów, w Kamieńcu podolskim 200, a w Chmielniku 40. Za Batorego zaszły zmiany w uzbro- jeniu piechoty polskiej. Odrzucono pawęźe, drzewce, spisy, alabardy, oszczepy i wszelkie uzbrojenia ochronne, jak: pancerze, szyszaki, kapaliny, myszki, łebki i t. d., a zacho- wano dla całej piechoty: szable, siekierki i rusznice z pro- chownicą i ładunkami. Za Batorego także po raz pierwszy spotykamy w wojsku polskiem służbę zdrowia w osobach kilku chirurgów. Najważniejszą jednak instytucyą, którą Batory do życia powołał, byli „wybrance". Z jego to bo- wiem zalecenia uchwalono na sejmie r. 1578 konstytucyę, według której wsie królewskie winne były wybrać i wy- stawić z każdych 20-tu łanów jednego pieszego żołnierza, któryby się tego dobrowolnie podjął. W r. 1595 zastoso- wano ustawę wybraniecką i do Litwy. "W czasie wojny r. 1580 było wybrańców 1.446, a r. 1581 pod Pskowem 1.803. Organizacya rot wybranieckich niczem się nie różniła od innej piechoty. Mundur wybrańców powstał ze stroju narodowego, a był dogodny i praktyczny. Żupany, jako mundury, i delie czyli płaszcze mieli błękitne z czerwo- nemi pętlicami (potrzebami) i czerwoną podszewką. Dzie- siętnicy zaś mieli delie czerwone, a żupany białe na zie- lonej podszewce. Używano wybrańców rozmaicie: jako żołnierzy walczących, jako saperów do budowania szań- ców, mostów, naprawy dróg dla wojska i do pomocy przy obsłudze artyleryi. W r. 1596 była na służbie największa znana ich liczba 2.306. Podczas wojen Batorego występuje obok piechoty polskiej, węgierska i niemiecka, posiadająca KSIĘGA RZECZY POLSKlH. 20 li^ — 306 — zupełnie inną organizację. Organizacja węgierska miała może cłiyba tę wyższość nad polską, że rota węgierska posiadała podwójną liczbę oficerów. Wogóle jednak pułki węgierskie przedstawiały ciężką i nieobrotną masę, a pie- chota polska pod względem szyku bojowego i ruchliwości obrotów posiadała znaczną wyższość. Dowódca naczelny piechoty polskiej nosił tytuł „kapitana nad piechotą'*. Pie- chota zaciężna niemiecka składała się z rot od 400 do 500 ludzi liczących, i mających bardzo rozgałęzioną admini- stracyę. Pułk Krzysztofa E/Ozrażewskiego, który w wypra- wie połockiej uczestniczył, składał się z 4 rot, obejmują- cych razem ludzi 1.744. Formowała się piechota niemiecka, tak jak i węgierska, w wielkie bataliony, a więc nie była wcale, równie jak i tamta, użyteczniej szą w wojnie od pie- choty polskiej, znaczną wyższość szyku bojowego posiada- jącej. Nadto, jak to okazują dokumenta, była ona stekiem nicponiów, awanturników, obieżyświatów, szulerów i gnia- zdem rozpusty. Nie było bowiem w piechocie niemieckiej tego prawa, jak w wojsku polskiem, że tylko żony mogą na wojnę mężom swoim towarzyszyć. A stąd ciągłe prze- stępstwa czyniły niezbędnym profosa z komendą dla bra- nia tych zawadyaków w kajdanki i kata do karania ich gardłem. Kozacy niżowi czyli Zaporożcy stanowili nieraz dzielną piechotę, która niejednokrotnie walczyła obok Po- laków w służbie Rzplitej, a mianowicie od r. 1600 do 1634. W r. 1601 pułk, z 2.000 Niżowców złożony, dzielił się na 4 roty po 50(3 ludzi w każdej. Rota dzieliła się na setki, a setki na kurenie czyli rzędy. Na czele pułku Niżowców stał pułkownik, a pod nim w sztabie oboźny i pisarz. Puł- kiem dowodził pułkownik, rotą porucznik, półrotą asauła, setką setnik, a kureniem czyli rzędem, ataman. Organiza- cya ta była naśladowaniem węgierskiej. Rzplita płaciła Niżowcom żołd kwartalny następujący: pułkownikowi 200 złotych, oboźnemu 30, pisarzowi 10, porucznikowi 30, asaule 26, setnikowi 15, chorążym, trębaczom, bębniaczora — 307 — po 8, atamanowi 9 i szeregowcom po 7 zł., 12-tu puszka- rzom po 12 zł. i 20- tu woźnicom po 3 zł. Na sukno i odzież wszystkim Kozakom dawano rocznie 12.640 zł. Pod koniec wieku XVI piechota polska przekształca się na sposób węgierski. Dawny drab i pachołek (szerego- wiec) przybiera nazwę hajduka, bębniacz dobosza, a pisz- czek nazywa się odtąd szyposzem. Podstawą w organiza- oyi piechoty węgierskiej była setka ludzi z 1 rotmistrzem? 1 porucznikiem, 1 propornikiem, 1 doboszem, 1 szyposzem i 10 dziesiętnikami. Szyk rot pozostał polski, t. j. dziesię- cioszeregowy. Od Batorego do Jana Kazimierza ogólna liczba piechoty prawie równoważy się z jazdą. Pod Po- łockiem było jazdy 9.134, a piechoty 8.321, pod Pskowem jazdy lO.lBO, a piechoty 10.952, podczas odsieczy Smoleń- ska jazdy 9.380, a piechoty 14.550, pod Chocimem w r. 1621 jazdy 17.661, a piechoty 14.150. Organizacya węgierska, zastąpiwszy w końcu XVI wieku dawną i wcale dobrą, a odrębną od wszystkich innych w Europie organizacyę polską, panowała do śmierci Zygmunta III r. 1632, w któ- rym ustąpiła miejsca organizacyi czyli autoramentowi nie- mieckiemu. Było grzechem Polaków, iż zamiast rozwijać rzeczy swojskie, uzupełniając wady lepszymi wzorami zagranicy, usuwali ryczałtem to, co na polskim gruncie 'osło, a wprowadzali cały autorament zagraniczny, który, pewnych tylko szczegółach doskonalszy od polskiego, ►siadał więcej wad i nie dawał się zastosować korzystnie miejscowych warunków. Tym sposobem zasłużona kra- >wi przez wiek XV i XVI narodowa organizacya pie- Loty polskiej ustąpiła miejsca autoramentowi zagranicz- >mu, który od r. 1632 wprowadzał umundurowanie, ko- raendę, szyk bojowy, a nawet znaczną ilość oficerów nie- mieckich. Piechota polsko-węgierska schodzi na drugi plan, stanowi głównie straż przyboczną hetmanów. W r. 1658 znajdujemy w niej pisarza, a muzyka składa się z 2 do- boszów i 10 muzykantów, w liczbie których było 5 dysz- 20* — 308 — kancistów, 4 szałamaistów i 1 dudka. Piechota węgierska Łukasza Jelskiego , pułkownika króla Jana Kazimierza, składała się z 4 chorągwi. Komendantem 1-ej liczył się na sposób cudzoziemski sam Jelski, innemi dowodzili rotmi- strzowie. W każdej chorągwi znajdował się: porucznik, chorąży, pisarz, dobosz i 100 hajduków, podzielonych na dziesiątki. Piechotę niemiecką widzimy już za Batorego, ale to była piechota złożona z niemieckich żołnierzy. Do- piero Władysław IV przed wyprawą pod Smoleńsk sformo- wał autorament niemiecki z żołnierzy polskich, narzucając im całą organizacyę, gospodarstwo, komendę, szyk bojowy i taktykę niemiecką. Tworzyła się ta piechota już nie za- pomocą pocztów towarzyskich, ale przez ogólny werbunek. Podług zaś praw B-zplitej można było czynić zaciągi tylko z mieszczan włościan, z dóbr królewskich i duchownych, oraz ludzi wolnych. Prawo wojskowe wymagało, aby za- ciągano tylko ludzi zdrowych, trzeźwych i porządnych od 16 - 45 lat wieku, wzrostem nie mniej 72 cale. Przysięga, uważana za zbyteczną w wojsku złożonem ze szlachty, u której utrata czci rycerskiej była sroższą karą niż gar- dło, datuje się także od czasu wprowadzenia piechoty nie- mieckiej. Górski w dziejach piechoty polskiej wykazuje, że sposób tworzenia piechoty niemieckiej, szyk jej bojowy i uzbrojenie nie posiadały żadnej wyższości nad polskiemi. Do napadu, obrony i pomagania jeździe była mniej odpo- wiednią, niż polska. Utrzymywano jej większą ilość, np. w r. 1676 było 20.850 piechoty i 16.590 dragonów. Szere- giem nazywali się ci żołnierze, którzy stali jeden obok drugiego, rzędem zaś stojący jeden za drugim. Doświad- czenie wykazało, że gospodarstwo niemieckie było nienaj- lepsze i że wprowadzenie autoramentu niemieckiego było pod wszystkimi względami rzeczą chybioną. Francuz Da- leyrac, pisząc o tem wojsku, powiada o żołnierzach, iż są dzielności nieopisanej, wytrzymali na wszelkie niewygody, głód i nagość. Okazuje się z tego, że materyał na piechotę I — 309 - w Polsce był świetny, ale nieumiejętnie zużytkowany. Do piechoty zaliczyć należy dragonów, którzy walczyli zawsze pieszo, a tylko opatrzeni byli w konie podczas marszu. Szyk kompanii i regimentów dragońskich mało się różnił od szyku piechoty. Uszykowani w 6-ciu szeregach, środek zajmowali uzbrojeni w piki, a skrzydła zaopatrzeni w mu- szkiety. Do boju śpieszyli wszyscy, spętawszy konie na 3 nogi i pozostawiwszy przy nich kilku ludzi. Dragoni stale znajdowali się przy wojsku kwarcianem, dopóki istniało to wojsko, t. j. do r. 1649. Byli potem ulubionem wojskiem Sobieskiego, który używał ich jako broń zaczepną i sam osobiście prowadził swój regiment gwardyi dragonów w szturmie na okopy chocimskie. Z początkiem w. XVIII przeistaczają się na jazdę, nie przestając być piechotą. Za Sasów spotykamy pod r. 1711 po raz pierwszy w Polsce nazwę „batalionu". Za Augusta II wprowadzono także i „bagnety", które sejm z r. 1717 postanowił zaprowadzić w liczbie 4.088. Od oficerów piechoty wymagano w pe- wnym stopniu znajomości sztuki inżynierskiej pod wzglę- dem praktycznym, jak np. żeby umieli kosze pleść, mosty budować, szańce sypać. Każda kompania winna była mieć larzędzia szańcowe: rydle, motyki, oskardy, siekiery i inne. Musztra i regulamin był niemiecki, przyjęty żywcem z sa- dego. Za Augusta II przybył piechocie polskiej jeszcze )den regiment, zwany łanowym. Pod koniec panowania -Ugusta III został ułożony regulamin dla piechoty w ję- lyku polskim, ale żołnierz wyglądał po niemiecku. W nie- deckim kapeluszu trój graniastym, włosy na skroniach mu- iał mieć w kółko zwinięte i szpilkami spięte, do parady ipudrowane i żelazkiem trefione. Z tyłu warkocz spleciony czyli harcap, nie dłuższy jak do stanu, t. j. rozporu wierzch- niej sukni. Po wstąpieniu na tron Stanisława Augusta za- częła funkcyonować od 1 marca 1765 roku nowo ustano- wiona Komisy a wojskowa i krzątać się około naprawy siły zbrojnej. Komisy a ta zapobiegła mnóstwu nadużyć z czasu — 310 — rządów saskich, podniosła subordynacyę, posunęła wykształ- cenie i wkońcu stworzyła armię choć nieliczną, ale nie- ustępującą żadnej współczesnej w Europie. Pod względem tylko skarbowości wojskowej nie potrafiła stanąć na wy- sokości swego zadania. Nie odważyła się jednak targnąć na tak śmieszny w oczach. Polaków, ale powszechny w ów- czesnej Europie warkocz, kamasze i trzewiki. Zaprowa- dzono ćwiczenia i komendę polską przy strzelbie: 1) Broń do góry, 2) odwiedź kurek, 3) przyłóż się, 4) pal, 5) ku- rek na swoje miejsce, 6) dobądź ładunek, 7) otwórz ładu- nek, 8) podsyp, 9) zamknij panewkę, 10) ładunek w rurę, 11) dobądź stępia, 12) przybij, 13) stępel na swoje miej- sce. Od r. 1775 ożywiła się znowu czynność porządkująca Komisyi, a potem Departamentu wojskowego. W r. 1777 Departament ten wydał nowy, ulepszony znacznie, polski regulamin musztry dla piechoty. Wojsko zawsze rekruto- wało się tylko zaciężne, bo pojęcia polskie o wolności osobistej nie mogły się pogodzić z poborem przymusowym, tak jak to dotąd widzimy w Anglii. Dopiero sejm 4-letni postanowił pobieranie rekruta z dóbr królewskich i ducho- wnych po jednym na dymów 50, a z dóbr dziedzicznych po jednym ze 100 dymów. Dla piechoty i artyleryi przy- jęto terytoryalny sposób kompletowania, uznany w sto lat potem w Niemczech za najlepszy. Przepisy dla ćwiczenia strzelców i użycia ich w boju zaprowadzono tak wyborne, że i dziś ćwiczą strzelców podług tejże metody. W r. 1789 zniesiono mundur cudzoziemski. Uorganizowano dla armii służbę zdrowia. Grdy zawiązała się Targowica celem zbu- rzenia prac sejmu 4-letniego, ogół armii, w czasie tego sojmu sformowanej, wynosił głów 43,541 a w tej liczbie piechoty 23.253. Pieniądze w Polsce. Jeszcze za czasów pogaństwa j^rzychodziło do Polski drogami handlu dużo pieniędzy starych rzymskich, azyatyckich (kufickich), saskich i innych, które znajdowane są dziś nieraz w znacznych ilościach. i — 311 — Pierwsze pieniądze polskie zaczął bić ze srebra Mieczy- sław I, po przyjęciu z narodem wiary chrześcijańskiej. Były to denary, od których rozpoczyna się w dziejach mennicy polskiej okres denarowy. Podobne denary bił Bolesław Chrobry. Późniejsze, zapewne z czasów wojen Bolesława Śmiałego, są monety noszące wizerunek trzech wieź z kopułami bizantyjskiemi, które, zarówno jak denar Chrobrego z ruskim napisem, są niewątpliwym śladem pa- nowania Bolesławów nad E-usią. Denary ciężkie Chrobrego okazują widocznie bogactwo jego skarbu. Po jego śmierci, w uszczuplonych granicach mniej było srebra, więc zona Mieszka II Eyksa (Eegina) oraz Kazimierz I wybijali tylko małą monetę miseczko watą na wzór fenigów, jakie przychodziły do Polski od Wendów czyli Słowian nadel- biańskich. Denary stają się coraz mniejszymi, tak że wkońcu szło ich 510 na funt. Między mincarzami którzy robili stępie i bili monetę, musieli być Czesi i Żydzi, bo pie- niądze ówczesne bardzo podobne są do czeskich i niektóre noszą imiona książąt, wypisane literami hebrajskiemi, np. Mieszka III. W wieku XII w Niemczech poczyna się wy- bijanie denarów cienkich czyli brakteatów, które najpierw .naśladuje w Polsce około r. 1170 Bolesław Kędzierzawy, tyły to blaszki, z jednej tylko strony wytłaczane z po- rodu cienkości, i tak lekkie, że lud przezwał je plewami, ypuszczał ich dużo Mieszko Stary, a potem urzędnicy )go przy poborze po^^atków domagali się dopłat do tej lonety. Kronikarze polscy zapisali, że powszechne skargi żale na złą monetę i nadużycia wypowiedziała niewiasta, szaty żałobne przybrana i do izby sądowej wprowa- Izona przez biskupa Gedkę, który w niej upostaciował całą ziemię krakowską. Chciwego Mieszka wypędzono, ale brakteaty mnożyły się przez cały wiek XIII. Wobec ró- źnolitości monet, po całym świecie i w Polsce krążących, kupcy na jarmarkach przy liczeniu większych sum płacili sztabami albo sypali pieniądze na wagę, przyczem używano k — 312 — jako zwykłego ciężarku czyli gwichtu półfuntowej marki, która ukazuje się od XI wieku najprzód w Niemczech, a później w większych miastach polskich, jak w Wrocła- wiu i Krakowie. Dotąd nie było jeszcze tyle monety w kraju, aby wystarczała na potrzeby ogólnego obiegu. Był więc zastosowany na szeroką skalę, lubo niewygodny dla kup- ców a szkodliwy dla kupujących handel zamienny, przy którym niezbędne ułatwienie stanowiły skórki futrzane wiewiórek i kun, powiązane w grzywny po sztuk podobno 40 — 60. Nazwę „grzywny" jedni wyprowadzają od niemie- ckiego wyrazu Griff, domyślając się takiej ilości skórek, jaka się dłonią da ująć (greifen), inni wywodzą od wyrazu słowiańskiego grzywa, przypuszczając, że z grzywny kun można było uszyć kołnierz lub inne podobne do grzywy okrycie na plecy. Mylą się jedni i drudzy, bo nazwa po- chodzi od tego, źe skórki, aby były łatwo przeliczone i obejrzane, nie mogły być powiązane w snopek ani pęk, bukiet, ale na sznurek kolejno nanizane, co dawało im zupełnie pozór i wielkość grzywy końskiej. Obok takich grzywien dopomagano sobie także kruszarni soli. Dopiero gdy już srebra pokazało się dosyć, zamieniono grzywny kunie i wiewiórcze na marki srebra, licząc zrazu po 3, a później po 5 grzywien skórzanych na jedną srebrną. Tym sposobem przy wymiarze kar sądowych najpospolitsza wówczas t. z. „siedemnadziesta" (mamy o niej już wzmianki od r. 1242) stanowiła 70 grzywien skórkowych, opłacanych już w XIII wieku 14-tu markami srebrnemi, czyli 7-miu funtami srebra. Odtąd wyrazy marka i grzywna znaczyły to samo, pod grzywną bowiem rozumiano markę czyli pół funta srebra, zapominając o grzywnie futrzanej, która wy- chodziła z użycia. Razem z odrodzeniem się władzy kró- lewskiej następuje w wieku XIV wielka reforma menniczna, która daje Polsce nowe pieniądze, wybijane podług trzech systematów: groszowego, kwartnikowego i dukatowego. Grosze t. z. szerokie czyli grube denary rozkazał bić - 313 — w Pradze r. 1300 król ozesko-polski Waciaw, po kopie czyli sztuk 60 z grzywny t. j, marki półfuntowej czystego srebra. Grosze te pospolicie liczono na kopy. Pierwszą monetą złotą w Polsce jest dukat z rozkazu Władysława Łokietka bity. Kazimierz Wielki wybijał od r. 1337 do 1346 grosze krakowskie po 48 z grzywny srebra, lecz za- niechał zaraz po śmierci Jana Luksemburczyka, który, jako pretendent do korony polskiej, wybijał swoją monetę bez- czelnie z tytułem króla polskiego. Stosunek grzywny pol- skiej, ważącej około 200 gramów i odpowiadającej 48 sze- rokim groszom krakowskim Kazimierza, utrwalił się na wieki w pojęciach narodu i w praktyce sądowej przetrwał do ostatnich lat E-zplitej. Ponieważ w Wielkopolsce krą- żyły pieniądze systematu prusko-krzyżackiego, z podziałem grzywny czyli marki pruskiej na 4 wiardunki, 2 skojce i 96 kwartników, przeto Kazimierz Wielki, jednocząc dwie główne części państwa t. j. Wielko- i Małopolskę na dro- dze prawodawczej i ekonomicznej, uwzględnił też stosunki pieniężne i pogodził z sobą oba te systematy, bijąc obok groszów krakowskich kwartniki. Objąwszy Ruś Halicką w posiadanie, Kazimierz Wielki, aby dogodzić jej potrze- .^bom, bił dla niej denary z miedzi, która nigdy jeszcze yKm mennicach Zachodu na monetę używaną nie była, ale ^^Hd^atwiała handel z Grecyą, gdzie srebro wyszło z użycia 1^^ pozostała miedź i złoto. Kazimierz, jako mądry prawo- dawca i ekonomista, wypuszczając mennicę swoją w dzier- Iawę, wydał ustawę, która obowiązywała zarówno myn- arza, jak książąt i biskupów, mających prawo bicia pie- dędzy. Czytamy w niej: „Jak jeden jest monarcha i je- ino prawo, tak powinna być jedna moneta wieczysta i do- ira pod względem wartości'^. Wszystkie monety uregulo- wał Kazimierz do grzywny krakowskiej czyli polskiej, która równą była 48 groszom, 96 półgroszkom, 192 kwart- nikom i 864 denarom. Dukat węgierski, (polskich bowiem wybito za Łokietka nadzwyczaj mało dla braku krajowego — 314 — złota), szedł po kursie 14 — 16 groszy srebrnych. Na skojec liczono po 2 grosze a 4 kwartniki, grosz szeroki równał się 18-tu denarom srebrnym, 12 groszy srebrnych czyli 6 skojców tworzyło na wagę ćwierć grzywny czyli wiardu- nek (vierdung, ferton). Grosze bito podług próby 13-ej, to jest do 13-tu części czystego srebra dodając 3 innego me- talu. Podług tego systematu płacono w końcu XIV wieku w Krakowie: za wołu pół grzywny czyli 24 grosze, za korzec żyta 5 groszy, pszenica 7 groszy, za parę kurcząt 1 grosz, za 100 kloców drzewa I72 grzywny, za parę trze- wików 2 grosze, za parę butów prostych 4 i 6 groszy a pańskich 12 groszy, za łokieć sukna krajowego od 2 — 4 groszy, a brukselskiego groszy 20. Kazimierz W. przy ko- palniach wielickich wyznaczył pensyi rocznej pierwszemu vice-źupnikowi 26 grzywien czyli 13 funtów, sztygarowi 84 grosze, łucznikowi i kucharzowi po 1-ej grzywnie, kuch- cie, palaczowi, odźwiernemu, pomywaczowi po 24 grosze; nadto każdy ze służby dostawał odzież zimową i letnią, oraz co miesiąc nowe obuwie, (co przypomina zwyczaj zachowywany dotąd u ludu na Mazowszu i Podlasiu, gdzie gospodarz daje swemu parobkowi ubranie zimowe, letnie i buty). W okresie jagiellońskim przez cały wiek XV sprawa monetarna na Litwie nie była uporządkowana. W małej ilości krążyły monety dawnych Gedyminowiozów z herbem kolumny. Panowie lub złotnicy odlewali tam z czystego srebra podłużne sztabki, zwane rublami. Przez stosunki z Polską wchodziły grosze, a Swidrygiełło bił podobno półgroszki. Gdańsk od r. 1456, a oprócz niego Toruń, Elbląg, Wschowa, Poznań i Lwów używają przy- wilejów bicia własnej monety. Przez spekulacye menniczne grosz szeroki srebrny podlał, tak że w r. 1496 już 30 gro- szy takich idzie na jeden czerwony złoty czyli dukat. Gdy grosz upadł, nastąpił okres złotowy. Złotym nazywał się wówczas prawdziwy złoty t. j. dukat, którego kurs ozna- czony został na 30 groszy srebrnych. Ten stosunek grosza, z k I ne t — 315 — jako 30- tej części złotego, utrzymał się do naszych czasów. Tylko że przy stałej obniżce kursu pieniężnego w Euro- pie nazwa „złotego", ciągle spadając, zaczęła nareszcie w w. XVII oznaczać złotówkę srebrną, a grosz przeszedł w w. XVIII na miedziaka. W prawodawstwie ukazuje się czerwony złoty w r. 1504, ale już w r. 1502 rachunki skarbu królewskiego obliczane są na „złote". Król Zygmunt I był o monetę troskliwym i panowanie jego stanowi epokę ze względu na udoskonalenie techniczne i na wprowadzony za niego zwyczaj umieszczania na monetach popiersia kró- lewskiego i roku bicia monety. Pierwszą datą, wybitą na polskich monetachj był rok 1507. Ponieważ Zygmunt I bił dukaty z dobrego złota i dobrej wagi, nie stosując się do zniżenia ceny monet srebrnych, przeto „czerwony złoty" za jego panowania musiał się oddzielić od „złotego pol- skiego", 30-groszowego, a w roku śmierci tego króla 1548 a „złoty czerwony" płacono już po groszy 51. Od roku 518 ukazują się talary w Czechach. Zygmunt I kazał je bić w Polsce od r. 1528. Szły z początku po groszy 30, a więc równały się złotemu polskiemu, czyli dawnemu du- katowi, wkrótce jednak zaczęły się w cenie podnosić. Zyg- munt August bił wykwintną monetę wyłącznie w menni- cach królewskich w Wilnie i Tykocinie. Gdy zaś przyjął Inflanty pod swoje berło, przybyła moneta inflancka, kur- landzka i od r. 1581 zastosowana do stopy polskiej mo- neta miasta Rygi, ze znakami królów polskich. Stefan Ba- ry urządził mennicę w Olkuszu do wybijania pieniędzy ronnych z miejscowej kopalni srebra a za jego panowa- a i pierwszych lat Zygmunta III wychodziły w Polsce najlepsze co do stopy i wagi pieniądze. Napływ atoli sre- bra do Europy z Ameryki obniżał jego cenę i w Polsce. Za korzec żyta w Krakowie płacono tylko 8 groszy, psze- nicy 16 groszy, za kurę V/2 grosza, za parę butów 19 gr., cieśla pobierał dziennie 4 i pół grosza. Zygmunt III, wśród ciągłych wojen, szukał powiększenia dochodu z mennicy k — 316 — przez bicie drobnej monety z gorszego kruszcu, aź musiał nareszcie zrzec się przywileju bicia pieniędzy i oddać men- nicę z jej zyskami pod zarząd Rzplitej. Pieniądze te wszakże były jeszcze lepsze od zagranicznych i sejm z r. 1620 za- braniał wprowadzania monet obcych do kraju, prócz tala- rów i dukatów. Pod względem zewnętrznym przedstawiają się monety Zygmunta III okazale, mianowicie talary po- dwójne i dawane na pamiątkę 10-dukatowe portugały i 5-du- kątowe portugały. Od r. 1621 ukazał się nowy gatunek monety w Bydgoszczy — ort, czyli czwarta część talara, wy- bijany w ilości 28 sztuk z grzywny krakowskiej, o 11 łu- tach srebra na 5 domieszki. Władysław IV na sejmie ko- ronacyjnym r. 1633 zrzekł się zarządu mennicy, która już od r. 1627 nie wypuszczała wcale monety drobnej, tylko dukaty, talary i portugały i to w ilości niedostatecznej, co spowodowało ogromny napływ drobnej, lichej monety zagranicznej. Od r. 1648 zaczęła się straszna epoka wojen kozacko-tatarskich, moskiewskiej, szwedzkiej i pomniej- szych. Wśród powszechnej ruiny, gdy źródła podatkowe wysychały, sejm r. 1654 zmuszony był chwycić się spe- kulacyi mennicznych, na zniżeniu wartości monety opar- tych. W r. 1659 przyszło do użycia miedzi na monetę bez żadnego jej pobielania. Wykonywał te uchwały Tytus Bo- ratyni, dzierżawca mennicy, a w r. 1663 upoważniono in- nego dzierżawcę, Andrzeja Tilmpe czyli Tympfa, do wybi- jania złotówek po 30 sztuk z grzywny, pół na pół z mie- dzią zmieszanej. Była to pierwsza moneta jako „złotówka'^ polska z jednej sztuki, liczbą XXX oznaczona, której po- łowiczną wartość realną chciano podnieść napisem, przy- pominającym obowiązki obywatelskiej ofiarności: Dat prc- łiwu servata sa/ns jKdoirtj. mcfallo est, czyli ;,Cenę daje oca- lenie kraju i to lepszem jest od kruszcu". W mennicach: lwowskiej, krakowskiej i bydgoskiej przez 3 lata wybito tych złotówek, zwanych tymfami, 6 milionów sztuk. Na- ród, dotknięty materyalnie, nie uwzględniał ciężkich oko- Kał; 02 I — 317 — liczności, jakie przymusiły Jana Kazimierza do podobnej gospodarki, i w literacti królewskich na tej monecie J. C. R. czytał wyrazy: Initium Calamitatis lleyni, t. j. początek niedoli królestwa. Właściwa jednak przyczyna tej niedoli tkwiła w niezmiernem zubożeniu kraju, spustoszonego ra- bunkami i pożogą. August II Sas nie otwierał mennic w Polsce, tylko podskarbi litewski Ludwik Pociej wybił w Grodnie r. 1706 i 1707 nieco lichych szóstaków, nazwa- nych „ludzkim płaczem", od liter początkowych L. P. Stronnictwo Leszczyńskiego wywołało ten pieniądz z obiegu. Bito jednak w Lipsku na stopę polską, bez upoważnienia sejmu i rady senatu, różne monety srebrne i złote z imie- niem i wizerunkiem królewskim. Za Augusta III przyszła nowa klęska. W czasie wojny 7mio-letniej, Fryderyk II, król pruski, znalazłszy w Dreźnie mennicę polską, osadził w niej żyda berlińskiego Efraima i kazał mu bić monetę szywą polską z popiersiem Augusta III. Cała Polska tedy została zalana powodzią dwuzłotówek, bitych przez Efraima, które nazywane „efraimkami" lub bąkami, w wiel- kiej ilości napływały w latach 1757 — 1763 do Rzplitej. Podskarbi w. kor. Teodor Wessel w r. 1761 wydał wtedy uniwersał, ogłaszający olbrzymie fałszerstwo, z wykazem wartości monet przez Efraima sfałszowanych. Wszystkie sprzedaże robiono na dukaty, które bywały także obcinane dokoła i w takim stanie nazywały się „kulfonami". Skute- czną reformę wykonał dopiero Stanisław August, gdy otrzy- od sejmu 1764 roku odjęte królowi przed 137 laty rawo bicia monety na jego zysk i rachunek. Król ten fiarował własną posesyę na mennicę w Warszawie przy ulicy Bielańskiej, gdzie odtąd przez cały wiek była czynną. Nie oglądając się na zyski, sprowadził z zagranicy naj bie- glej szych medalierów i myncarzy, aby zakład jego nie ustępował najlepszym w Europie. Sejm w r. 1766 oznaczył nową stopę menniczną po 80 złp. z grzywny kolońskiej. Złoty polski dzielił się na 4 grosze srebrne i na 30 mie- — 318 — dzianych, których 120 wybijano z funta miedzi. Na gro- szach i trojakach z miedzi polskiej dano napis „z miedzi krajowej". System rozumny i uczciwy dawał najlepsze na- dzieje. Wszystkie tymfy i bąki ogłoszono za wycofane. Teraz ukazała się w biegu złotówka normalna i za taką przez wszystkich uznana. Po latach 20 przekonano się je- dnak, źe moneta srebrna polska była zbyt dobrą w poró- wnaniu z zagraniczną tak, źe, jak świadczył podskarbi wiel. koronny, wywieziono jej z kraju za 40 milionów złp. Sejm przeto w r. 1786 musiał zmniejszyć stopę grzywny koloń- skiej i bió z niej nie 80 ale 83 i pół, a w r. 1794 Rada Najwyższa Narodowa 84 i pół złp. Pieszy ślad ob. podatki, daniny, powinności. Pińczowska łaźnia ob. Łaźnia. Pisanki, zwane także piskami i kraszankami, jaja ma- lowane na Wielkanoc. O malowaniu jaj w starożytności mamy już wzmianki w dziełach Owidiusza, Pliniusza i Ju- wenala. Zwyczaj barwienia jaj wielkanocnych w Polsce jest prawdopodobnie tak dawny, jak wprowadzenie wiary chrześcijańskiej. Wincenty Kadłubek, biskup krakowski, w kronice swojej z początku wieku XIII mówi: „Polacy z dawien dawna byli zawistni i niestali, bawili się z pa- nami swymi jak z malowanemi jajkami (pictis ovis)". Wy- rażenie to Kadłubka jest ciekawe, dowodzi bowiem, źe nie tylko zwyczaj malowania jaj wielkanocnych był już w wieku XIII powszechny w Polsce, ale i zabawa z nimi, zwana dziś ..na wybitki", w bitki, w której dwaj przeci- wnicy uderzają swoje pisanki jedna o drugą, a który stłu- cze jajko przeciwnika, wygrywa takowe. Kadłubek, poró- wnywając niestałość Polaków dla panujących książąt, do zabav;y z malowanemi jajkami, nie mógł dobitniej wyrazić swojej myśli. Zwyczaj malowania jaj wielkanocnych był powszechny w narodzie. Zajmują się tem dziś głównie dziewczęta. Farbują jaja w brezylii czerwonej i sinej, w od- warze z łupin cebuli, z kory dzikiej jabłoni, listków kwiatu — 319 — malwy, kory olszowej, z robaczków, czerwcem zwanych, w szafranie, krokoszu i t. d. Rysują jajko rozpuszczonym woskiem, aby farba miejsc powoskowanych nie pokryła. Rysowanie zowią „pisaniem", stąd nazwa „pisanki", tak jak dawnych „dzbanów pisanych" czyli malowanych. Upo- wszechnione desenie mają swe nazwy od wzorów i podo- bieństw, rysują więc w gałązki, w drabinki, w wiatraczki, w jabłuszka, w serduszka, w dzwonki, w sosenki, w ko- gutki, w kurze łapki i t. d. Jako narzędzi do pisania uży- wają szpilek, igieł, kozików, szydeł, słomek i drewienek. Był stary zwyczaj taczania pisanek na mogiłach przy ob- chodzie pamiątki zmarłych i oddawania tych jaj potem dziadom. Starzy ludzie pamiętają go w Wilnie a i kra- kowska rękawka jest pamiątką tego zwyczaju naszych nraojców. Pisarze. Przy każdej władzy, składającej się z kilku osób, bywał pisarz. W czasach dawnych, kiedy nawet dy- gnitarze nie zawsze umieli pisać, pisarz choó miewał nizką godność, ale posiadał wpływ duży. Pisarz sądowy miał go- dność w całem kollegium najniższą. Mało gdzie służyło mu prawo głosu, ale prawie sam wszystko robił. Niższość w urzędzie musiano mu wynagradzać pieniędzmi i dlatego pisarz wszędzie miał obmyślane dochody. Byli więc: 1) Pi- l^^rze miejscy, 2) grodzcy, 3) ziemscy. Ten ostatni był ^Brzędnikiem powiatowym , członkiem sądów ziemskich, ^fcrawy do regestrów zaciągał, zarówno z sędzią i podsęd- ^Hem głos dawał, wyroki ferował i do dekretarza z moty- f^^ami wpisywał. Prawo z r. 1496 postanowiło, aby pisarze ziemscy, tak jako i sędziowie, per liheram eledionem t. j. wolnym wyborem obierani byli na powiatowym sejmiku w liczbie czterech z których jednemu król pisarstwo po- dług wyboru swego odda. 4) Pisarz dekretowy koronny i litewski zasiadał w sądach, przez króla odbywanych, spra- wując obowiązki pisarza sądowego. 5) Pisarze wielcy ko- ronni i litewscy. W Koronie był wielki koronny jeden- — 320 - w Litwie było ich czterech. Dopiero w r. 1764 liczbę ko- ronnych z litewskimi zrównano. Znajdowali się oni przy boku królewskim i kanclerzach, za których wiedzą wyda- wali dyplomata, zasiadali także w sądach asesorskich, któ- rych stałymi byli radcami. 6) Pisarzów skarbowych Litwa miała trzech. Korona dodawała im tytuł wielkich i miała tylko dwóch, duchownego i świeckiego, którzy sprawowali służbę wydziału skarbowego przy królu i podskarbich, na- znaczani przez króla, 7) Pisarz czyli sekretarz kamery był to urzędnik na dworze króla, pilnujący jego pokojo- wej i sygnetowej pieczęci. 8) Pisarze polni. Oprócz hetma- nów miały oba wojska, koronne i litewskie, każde swego pisarza polnego, którzy mieli kancelarye do całej rachun- kowości wojskowej, gdzie zapisywano nazwiska żołnierzy, wypłatę żołdu, rynsztunek, konie i wszelkie inne rzeczy wojskowe. Pisarze polni mieli obowiązek zakupowania koni, przestrzegania szkód w zapasach i przyborach wojennych, przywożenia pieniędzy dla wojska i donoszenia o wszel- kich jego potrzebach królowi. W czasie pokoju objeżdżali oni garnizony i rewidowali porządki; pisarz polny koronny w w. XVIII pobierał 30.000 złp. rocznej pensyi, a polny litewski 15.000. Pisarza polnego w razie potrzeby zastę- pował wielki strażnik. Często królowie posuwali pisarzów polnych na hetmanów, jako już z sprawami wojskowemi obeznanych. 9) Pisarze mniejsi byli to zwyczajni pisarze przy komisy ach wojskowych. Piwniczy, piwniczny, zarządzający piwnicą na dworach panów i książąt. W Litwie zarządzał piwnicą królewską podczaszy nadworny, ale na dostojnika krajowego podnie- siony, był już tylko godnością tytularną. W r. 1549 „pi- wniczym'* Zygmunta Augusta na Litwie był Stefan Wie- szeniewicz. Ostatnim „piwniczym litewskim" był Ignacy Piłsudzki, mianowany r. 1790. Piwo. Spór Niemców z Polakami, o pierwszeństwo wynalazku piwa jest niedorzecznym, bo już dawniejsi pi- — 321 — sarze, greccy i rzymscy wspominają o napoju z wy rosz- czonej pszenicy i jęczmienia, poświęconym bogini rolni- ctwa, Cererze i dla tego zowiącym się po łacinie cerevisia. Prawdopodobnie zaś G-recy i Rzymianie otrzymali wyna- lazek piwa po starszych jeszcze narodach. Jeżeli Tacyt mówi, że Germanie robili napój z jęczmienia a milczy o Lechitach, to dla tego, że o tem co się działo w Le- chii, za Karpatami, nic nie wiedział. Że jednak między Wartą i Wisłą leżała kraina od bardzo dawnych czasów rolnicza, w niej więc ze zboża musiał być obficie wyra- biany napój, piwem od powszedniego picia nazwany. Uczony językoznawca Bruckner powiada, że najlepszym dowodem, iż Niemcy po raz pierwszy zapoznali się z pi- wem u Słowian jest to, że ich hier jest przerobieniem sło- wiańskiej nazwy piwo. Gallus, na początku 12-go wieku spisujący podania Piastów w ich własnym domu, kładzie w usta Piastowi słowa: „Mamci ja naczyńko warzonego piwa, com go przysposobił na postrzyżyny mego jedyna- ka".... Bolesław Chrobry tyle pijał piwa, że Niemcy prze- zywali go złośliwie Trinh-hier, piwoszem. Z tej okoliczno- ści Syrokomla wysnuł swój „Napis na kuflu": Niemcy' nam chcieli ukraść Kopernika: Z przywłaszczonego odarto ich blasku, Chcieli nam dowieść, że piwo wynika Z ich wynalazku. Ale w Dytmara pismach zostawiona Pamiątka stara, kronikarska, żywa, Bolesław Wielki przyjmował Ottona Kufelkiem piwa. W jednym z najstarszych dokumentów polskich, w nada- niu królowej Judyty klasztorowi tynieckiemu z XII wieku, jest już wymieniony browar z karczmą. Z innych źródeł widzimy, że Ludgarda, żona Przemysława II, zaprowadziła w Kaliszu liczne browary. Długosz nadmienia o Przemy- sławie, księciu poznańskim, (zmarłym r. 1257), że był cho- KSIĘ6A RZECZr P018KICH. 21 — 322 — rowity i pijał tylko słabe piwa. Pod r. 1303 znowu opo- wiada, ze Konrad, książę cieszyński a proboszcz wrocław- ski, „garbuskiem" zwany, gdy na arcybiskupa do Salcburga wybrany, udając si^ na objecie swojej stolicy, posłyszał w Wiedniu, źe w Salzburgu nie znają piwa z pszenicy, do którego od dzieciństwa nawykł, a pijano tam tylko wino — złożył arcybiskupstwo i powrócił z Wiednia do Polski. Długosz w opisie Polski mówi, źe kraj ten pije zamiast wina piwo, warzone z żyta, pszenicy, jęczmienia lub orkiszu. „W Mazowszu wino rzadko używane, tylko napój z pszenicy, chmielu i wody, piwem zwany". Za Władysława Jagiełły piwo było ulubionym napojem nie tylko stanu świeckiego ale i duchowieństwa. Świadczy o tem rozporządzenie archidyakona kujawskiego Stanisława, zabraniające klerykom grać w gospodach z wieśniakami w pieniądze i o piwo, a także wielce ciekawa zapiska nie- jakiego Lutosława z Ghroszczechowa z r. 1414: „Kapłanie cłicesz polepszyć dusze swej, Nie mów często: piwa nalej, Boć piwo jest dziwny olej" i t. d. Długosz chwali bardzo polskie piwo hra^tuyn. Żmudź za Długosza mało piła miodu i piwa, bo uprawa zboża do- piero upowszechniała si^ tam wówczas. Piwo z jt^czmienia, zwane po litewsku ałiis, było głównie obrzędowym napo- jem przy praktykach bałwochwalczych. W Polsce mamy wzmianki o chmielu w w. XIII. W w. XVI chmiel był już przedmiotem handlu wywozowego z Litwy, a Siaiut litewski przepisuje surowe kary na szkodników w chmiel- nikach. Zygmunt Stary spożywa! zawsze na śniadanii^ -i^ra- matkę^ t. j. polewka piwną z grzanlKaini. sloih.wnicy w Wiliiio stanowili o-^dhiKi klast^ [ti/finyslowców. Zygmunt Au^^nist, dając r. \hb\ 2)rzywi](>i w Warszawie na warzenie piwa N(^gelinowi i Ulrychowi , zaloca wszystkim innym piece ich systemu, a t<> / jm)\\(m1u, że na takowych trzecią - 323 — część paliwa oszczędzali. Konstytucja z r. 1565 ustano- wiła podatek czopowy za wyszynk piwa po 4 grosze od beczki: piątkowskiego, piotrkowskiego, łęczyckiego, bydgo- skiego i przemyskiego, za piwa zaś świdnickie, głogowskie, berneńskie, gdańskie i wrocławskie po 6 groszy. Piwo pro- szowskie i piotrkowskie uważane było za najlepsze. Cech piwowarski w Krakowie istniał już w wieku XV, a piwo- wary mieli swoją basztę do obrony w oblężeniu. Piwo- warstwo było ważną gałęzią przemysłu krajowego, który przez konsumcyę pszenicy i jęczmienia wspierał znakomi- cie rolnictwo i musiał być zyskownym, skoro ile razy cho- dziło o podniesienie podupadłych miast, zawsze dozwalano im swobodnego piwowarstwa. Jeszcze w wieku XVI wa- rzono piwo z pszenicy. Kromer w opisie Polski za Zy- gmunta Augusta powiada, źe piwo w województwach pru- skich warzy się z jęczmienia, w reszcie Polski z pszenicy, miałko zmielonej lub stłuczonej a wywarzonej z wodą i chmielem; niekiedy zaś do pszenicy lub jęczmienia do- dają żyto lub owies. W" innem miejscu zaświadcza Kro- mer, że „Polacy, ograniczając swe pijaństwo do jęczmien- nego piwa, wina niewiele używają". Taksa żywności na ratuszu krakowskim z r. 1573 stanowi, aby piwo warzono tylko z czystej pszenicy. To też poeta Miaskowski mówi I piwie, jako napoju z „pszennej jagody". Atoli w wieku VII jęczmień wziął górę nad pszenicą. Prawo z r. 1585 'zepisuje, aby na 10 korcy jęczmienia dodawano jeszcze czystej pszenicy. Lekarze zalecali chorym piwo krakow- :ie dwuraźne (dubeltowe), a wielu Polaków przekładało ystałe piwo pszeniczne nad wina hiszpańskie. Wybre- dnym piwoszom przygania Jan Kochanowski: Gniewam się na te pieszczone ziemiany, Co piwu radzi szukają przygany. Nie pij, aż ci się pierwej będzie cliciało, Tedyć się każde dobrem będzie zdało. 21* — 324 — Pasek pisze o odwiedzinach króla Jana Kazimierza u szla- chcica Sułkowskiego pod Rawą: „Nie wiemy o niczem, napijamy się piwka, aź tu wchodzi sługa: — Królestwo Ichmośó do W. M. Pana jadą, jeśli w czem nie przeszko- dzą?" — Rzączyński powiada, iź do Szląska i Branden- burgii wywożono z Wielkopolski piwo grodziskie. Na Ma- zowszu słynęło tradycyjnie piwo wareckie, tak jak w Li- twie: grodzieńskie, kiejdańskie, nieświezkie, balwierzyskie a orszańskie na Białejrusi. Piwa szlacheckie, klasztorne, marcowe i owsiane, lubione i zdrowe, stały się podanio- wemi. Zdrowa, smaczna i posilna polewka piwna, t. j. piwo zagrzane z żółtkiem, zastępowała dzisiejszą kawę i herbatę na śniadanie. Kitowicz w opisie obyczajów za czasów sas- kich powiada: iż „piwa dawano do stołu, ile kto chciał, naczas po kieliszku wina, albo po szklance miodu; skoro się stół skończył, już kropli piwa w izbie stołowej nie znalazł. Dla dworzan dawano piwo do ich stancyów po jednemu i po dwa garnce na dzień. To służalcy dworzan za odgłosem dzwonka od piwniczego odbierali. Taki regu- lament piwa miał miejsce tylko u wielkich dworów. Po- mniejsi pankowie i szlachta trapili piwo w kompanii go- ścia i dworskiego od obiadu do wieczerzy, do poduszki. Pracowite i skrzętne polskie gosposie w każdym domu przygotowywały wyśmienite, jasne, lekkie, szumujące piwo „szlacheckie". Wiadomości o sposobach warzenia piwa na Litwie, podaje książka: „Ziemianin albo gospodarz inllan- cki" wydana w Słueku r. 1673. Dopiero w pierwszej po- łowie XIX wieku zaprzestano po dworkach wiejskich wa- rzyć .,piwo szlacheckie". Dawniej w czasie żniwa wywo- żono go na pole dla źniwiaizy, dawano w podarku na wesela kmieci i t. d. Lud wiejski na Mazow>zn i Żuiu Izi zachował dłużej zwyczaj warzenia |m\\ i >mu, o ile zdołał ukryć tę czynność przód władzą aivcy/.ną. W nie- których stronach i-ohia^ I akie piwo z samych jan;ód jałow- cowych. W starej pclszi-zy/.nir slo.lziiiy zwano ^nii»'>to". %. — 325 - wrzątek piwny „brzeczką", suszarnię słodu „ozdownią, hozdownią, ozdnicą", słodowisko ozdownikiem. Po domach miano zawsze do warzenia 3 naczynia: trzy nóg, kadkę i kociołek. Liczne szczegóły o piwowarstwie dawnych mie- szczan lwowskich, znajdują się w dziele Łozińskiego: „Pa- trycyat i mieszczaństwo lwowskie". Al. Jelski pisał od- dzielną rozprawę o piwie w dawnej Polsce. Płatnerz, rękodzielnik wyrabiający: pancerze, szyszaki, karaceny, misiurki, tarcze, całe żelazne rynsztunki na jeźdźca i konia i t. p. ochronne przybory rycerskie. Nazwa wzięła początek ze średniowiecznej łaciny, w której pan- cerz i blachę nazywano piata, a kującego zbroje z nie- miecka platner. W Vol. Legum czytamy: „Wiele Rzeczy- pospolitej, jako na innych rzemieślnikach do rynsztunku wojennego, tak niemniej na płatnerzach zależy". Więc sejmy z 1611 i 1613 r. nakazywały Wilnu i Kownu, aby najdalej do końca r. 1613 sprowadziły płatnerzy ze wszyst- kiemi do tego rzemiosła potrzebami, tak iżby zaraz zbroje i szyszaki nowe wyrabiali. E-ękodzielnie takie były w Sam- sonowie, Korczynie, w Kańczudze pod Przeworskiem, w Świątnikach i Zielonkach pod Krakowem. Nieraz biegły rysownik, rzeźbiarz i złotnik brali udział w ozdabianiu zbroi rycerskich. W r. 1546 nadwornym płatnerzem Zyg- munta Augusta był Floryan Sybenburger. Wśród miesz- czan krakowskich wspominany jest pod r. 1609 mistrz kun- sztu płatnerskiego Bartłomiej Woj czy na a r. 1648 Woj- ciech Depczyński. Pługowe ob. Podatki, daniny, powinności. Poczta W Polsce. Bolesław Chrobry, który był nie Iko wielkim wojownikiem ale i organizatorem swego aństwa, postanowił, żeby do rozwożenia rozkazów władzy wszystkie miasta dawały konie lub posłańców pieszych, (zwanych po staropolsku „umyślnymi"). Następni Piastowie rozciągnęli te obowiązki pod nazwiskiem angaria i na mie- zkańców wiosek. W dokumencie z r. 1225 znajduje się — 326 — wymieniona już polska nazwa w liczbie mnogiej „pod- wody". Kronikarze polscy z doby Piastów wspominają o podwodacłi, dawanych od najdawniejszego czasu ksią- żętom polskim. Bielski i Kromer wyjaśniają, iź podwód tych używali rozwożący listy książęce komornicy czyli dworzanie książąt. Musiały stąd wynikać nadużycia, które, jak twierdzi Długosz, były jedną z przyczyn wypędzenia Mieczysława Starego z księztwa Krakowskiego. To samo było z Władysławem w Poznaniu. Kazimierz, następca Mieczysława, ograniczył prawo brania podwód wyłącznie dla posłańców książęcych. Stałe, pocztowe urządzenie pod- wód nastąpiło za Zygmunta Augusta w r. 1564, który utrzymywał także własnym kosztem pocztę zagraniczną, zwłaszcza z krajami włoskimi. Stefan Batory w r. 1583 nadał przywilej na pocztę zagraniczną Sebastyanowi Mon- telupi, mieszczaninowi lwowskiemu. Za Zygmunta III wi- dzimy przedsiębiorcą pocztowym Dominika Montelupiego. Po Montelupich przedsiębiorstwo poczty zagranicznej objęli Bondinellowie, podobno ich spadkobiercy i mieli takowe jeszcze za Jana Kazimierza. Wł. Łoziński w dziele „Pa- trycyat i mieszczaństwo lwowskie" powiada, że udoskona- lił tę pocztę w r. 1629 Robert Bondiuelli, któremu Zyg- munt III nadał przywilej utrzymywania regularnej poczty królewskiej do Włoch i wogóle za granicę z ekspedycyą listów przez osobnych kursorów. Łoziński przytacza akt królewski z 4 marca 1629 r. organizujący pocztę zagrani- czną z cenami opłat do Warszawy i Krakowa. Zygmunt III ma zasługę zorganizowania poczt krajowych już pierwej. W r. 162U wszystkie dochody z podwód przeznaczył na urządzenie poczt w Koronie i Litwie, ustanowił dozór, za- rząd i przepisał [.orządek, aby miasta główniejsze odbie- rały co tydzień wszelkie listy i zawiadomienia: „Miasto podwód czwórę (poczwórnie) pieniądze podwodne oddawać każemy, a za to porządną pocztę po całem królestwie sta- nowimy" ( 1'nl. Liy./. Synowie jego iizupcliiiaJi przepisy — 327 — pocztowe: Władysław IV w r. 1647 i Jan Kazimierz ^fer r. 1659, potem Jan III w latach 1677 i 1678 i August II, ^Kle wojna szwedzka w r. 1702 wszystko prawie zniszczyła. ^^Kraj, pustoszony przez wojska szwedzkie, saskie i rosyjskie, ^Kie mógł si^ dźwignąć prędko, tembardziej, że August II, - nienawidząc swobód polskich, obojętnym był na dobro Rzplitej. August III wznowił zakłady pocztowe, nad któ- rymi zwierzchnictwo posiadał generał-pocztmistrz, niemałe ciągnąc z nich dochody. W Paktach bowiem ze Stanisła- wem Augustem położono wyraźnie warunek, źe „poczty nie mają przynosić korzyści generałom-pocztmistrzom, jak się zawsze działo, ale nadal będą stanowiły stołowy do- chód królewski". Ustawy z lat 1766 i 1777 zaprowadzały ulepszenia pocztowe, a Stanisław Poniatowski własne fun- dusze na to łożył. Udogodnienia komunikacyjne rozwijały się szybko w Europie, więc też za rządów pruskich w r. 1796 wprowadzone zostały sztafety, ekstrapoczty, kuryerzy i listonosze, a za Księstwa Warszawskiego w r. 1808 dy- liżanse. Podatki i ciężary I witlziray jak Kazimierz Jagiellończyk r. lir)!, znt.wior''""' '/ywilric ^t:in<')\v ]>niski('łi. uw:i'"':' t-^ v .h1 ..nar/a/ii^'. — 333 — do spichrza (książęcego). Nie jest jednak dostatecznie wy- jaśnionem, czy była to odrębna danina, czy też tylko spo- sób płacenia podatków w zbożu. Wiadomo bowiem, że wówczas przyjmowano powszechnie podatki w płodach su- rowych. I w Polsce, dopóki monety było mało, daniny składano księciu przeważnie w skórach, futrach, zbożu, wosku, miodzie i źywem bydle. Gdy jednak wpływ cywi- lizacyi pomnożył i upowszechnił monetę, (nazywaną „obra- zem'^ od wizerunku na niej wybitego), rozwój skarbowo- ści polegał na zamianie pierwotnych danin na pieniądze. Najważniejszym podatkiem było poradlne czyli powołowe, pobierane od ilości radeł i wołów, których opodatkowany do uprawy swojej roli używał. E-adło bowiem czyli pół- pług było pierwotnem narzędziem do orania. Podatek ten gruntowy przetrwał najdłużej, jako wyraz uznania władzy książęcej nad ziemią i kiedy wszystkie inne ciężary ru- nęły, to jeszcze król Ludwik, następca Kazimierza Wiel- kiego, zastrzegł sobie w dyplomie koszyckim zachowanie poradlnego w wysokości dwóch groszy od łanu. Ostatecz- nie dopiero paktami z Władysławem IV r. 1632 uchylono ])odatek dwugroszowy z poradlnego łanu, „jako pamiątkę niewoli". Poradlne powstało, jak się zdaje, z zamiany pier- wotnej stróży grodowej na pieniądze. Drugim podatkiem było „podworowe", (później nazwane podymnem), czyli opłata od dworów i chat chłopskich, jako jednostek osadni- czych. Podworowe zwano inaczej kunne. W wieku Xin naj pospoliciej, jako podworowe, dawano od chałupy po dwie skórki wiewiórcze co roku. W ziemi krakowskiej wi- dzimy od XI wieku podatek zwany „pomocne", zniesiony ostatecznie przez Henryka Brodatego. Był to zapewne, jak „pomoc" w Czechach, podatek nadzwyczajny, dodat- kowy, ze skarbowości czeskiej naśladowany. Odkąd t. z. „stróża", czyli obowiązek kolejnej straży grodowej zamie- niony został w stałą coroczną daninę, wybierali ją osobni poborcy, zwani „panami stróżnymi". Obowiązek podejmo- — 334 - wania dworu książęcego w czasie objazdu księcia po kraju, zwany „stanem" (stationes), już od czasów Krzywoustego począł byó zwolna zamieniany drogą wyjątkowych przy- wilejów lub dobrowolnego układu z księciem na podatek pieniężny. Prócz danin stałych, skarb książęcy miał jeszcze dochody z różnych opłat okolicznościowych. Niektóre z tych opłat wynikały z zasady, że gdy książę jest panem całego kraju, stąd żadna ważniejsza chwila w życiu jego poddanych nie może minąć bez podarku dla monarchy. Zatem dziewczęta i wdowy z osad kmiecych przy zamąż- pójściu składały garniec miodu, co zwano „wdowiem" i „dziewiczem". Musiał to być zwyczaj bardzo dawny, a zniesiony został razem z, „pomocnem" przez Henr^^ka Brodatego w ziemi krakowskiej i przez Konrada w r. 1232 na Mazowszu. Ważną rubrykę dochodów stanowiły opłaty sądowe. Ponieważ książę był najwyższym stróżem prawa i sędzią, kto więc przeciw prawu wykroczył i spokój lub bezpieczeństwo publiczne łamał, obok powetowania szkody pokrzywdzonemu winien był zapłacić karę do skarbu ksią- żęcego, zależną od wielkości przestępstwa. Pewna część z tych opłat szła do skarbony sędziego, kasztelana lub jego urzędników, którzy w imieniu i zastępstwie księcia sądzili. Podług pojęć ówczesnych należał się księciu udział w zysku handlowym, osiąganym przez cudzoziemskiego kupca w jego państwie i pod opieką jego władzy. Udział ten pobierany był pod nazwą myta i targowego. Ceł gra- nicznych nie znała ówczesna Polska, bo w puszczach, cią- gnących się wzdłuż kraju, nie podobna było straży cel- nych rozciągać. Były więc tylko wskazane szlaki handlowe dla kupców, którzy przy grodach książocych, wewnątrz kraju na to wyznaczonych, opłacali myta. Lodziti i kora- bie ładowne towarem, płynąc rzekami, opłacały myto przy zamkach nadbrzeżnych, np. w Poznaniu nad Wartą, w Lu- biążu nad Odrą, w Korczynie i Włocławku nad Wisłą, — 335 — w Wiźnie nad Narwią, w Drohiczynie nad Bugiem i t. d. Rycerstwo było wolne od opłaty myta, przynajmniej na Mazowszu już w r. 1237. Prócz myta (theloneum), opłacał kupiec jeszcze na targu przy sprzedaży towaru pewną pro- wizyę od jego ceny, zwaną targowem. Wybierali tę opłatę celnicy i nadzorcy targu, bez których nie wolno było za- wierać żadnej umowy kupieckiej, żeby skarb książęcy nie doznał przez to uszczerbku. Takie urządzenia panowały w całej ówczesnej Europie. Czasem książę, w dowód szcze- gólnej szczodrobliwości, obdarzał prawem pobierania tar- gowego jaki klasztor lub zasłużonego sobie rycerza. Naj- dawniejszym znanym przykładem uw^olnienia od targowego jest przywilej Kazimierza Sprawiedliwego, dany Miecho- witom. Częściej obdarzał książę dziewięciną, czyli dzie- wiątą częścią z dochodów jakiegoś targu. Poborcami opłat targowych byli na znaczniejszych targach mincarze ksią- żęcy, jako biegli w znajomości kruszcu i obcych pieniędzy, w których od zagranicznych kupców „targowe" wybierali. Wszystkie dochody z ceł i „targowego" w obrębie kaszte- lanii spływały do kasy grodowej, skąd je według potrzeby do skarbców książęcych odsyłano. Pewien tylko procent z tych opłat potrącali dla siebie poborcy, jako wynagro- dzenie za czynności urzędowe, co było podnietą ich gorli- wości o dobro skarbu. Wzmianki o „targowem", w naj- starszych dokumentach dość częste, później w wieku XIII wobec swobód prawa miejskiego ustają zupełnie. W do- kumentach łacińskich, z doby Piastów, spotykamy następu- jące nazwy polskie rozmaitych podatków, opłat i powin- ności: „Dań" (r. 1145) — „powołowe" (r. 1155) — „po- radlne" (r. 1228) - „pługowe" (r. 1228) — „stróża" (r. 1125) — „podymowe" (r. 1200) — „podymne" (r. 1242) — „po- mocne" (r. 1105) — „poduszne" (r. 1257) — „podwozowe" (r. 1235j — „mostne" (r. 1145) — „mostowe" (r. 1252) — „kunne" (r. 1145) — „podworowe" (r. 1145) — „naraz" — 336 — i y,narzaz" (r. 1145) — „przewód" (r. 1145) ') — „powóz" (r. 1247) — „pobór" (r. 1278) — „myto" (r. 1255) — „po- zewne" (r. 1289) — „przysięźne" (r. 1281) — „pieszy ślad" (r. 1214) — „pogoń" (r. 1255) — „targowe" (r. 1065) — „łanowe" (r. 1255) — „polowe" (r. 1291) - „stan" (r. 1228) — „rogowe" (r. 1255) j,sep" (r. 1242) — „przesieka" (r. 1214) — „podwody" (r. 1216) — „narębne" (r. 1304). Długosz wymienia takie ciężary księstwa krakowskiego z r. 1162: poradlne, stróźne, powóz, podwody i podleganie mincarzowi. Były jeszcze znane przed epoką jagiellońską: „obiedne", „godne", „opole", „wojenne", „kolenda", „kro- wne", „psarskie", „przełaja", „czynsz królewski", „kró- lewszczyzna", (której zniesienia zażądała szlachta od Ka- zimierza Wielkiego). Sposób dawnego egzekwowania po- datków nie musiał być przyjemny. Zwyczajny bowiem średniowieczny edykt podatkowy w zachodniej Europie brzmiał: „Pozwalamy wójtowi i ławnikom w razie potrzeby użyć przy poborze przymusu, t. j. wyłamywać drzwi, roz- bijać skrzynie, okna i zamki, imać ludzi na targu, po uli- cach i domach". W Polsce na kilka tygodni przed pobo- rem wywoływano i otrąbiano po miasteczkach i wioskach, w czasie targów i nabożeństw rozkaz poboru. Poborcy podatkowi, którzy potem objeżdżali wsie i miasta, otrzy- mywali od mieszkańców pewną nagrodę za swe trudy. Dziś owa mnogość tych rozmaitych danin przejmuje poli- towaniem nad dolą tych, których one obowiązywały. To jednak „prawo polskie" nie było wcale tak straszne w rze- czywistości. Niezbyt bowiem wielkie dla panujucYcii mu- siały płynąć z niego korzyści, gdy książęta powszechnie z łatwością zrzekali się ty oh danin na rzecz narodu. Już od czasów Kazimier/a S|)i;i,\\ itMlliwogo, nazwanego „oswo- bodzicielem z pęt słuźebnictwa", widoczne jest stopniowe '^ |>. - .'..I i,yl tn o'Hi\\i.(/.ok luro\v;nii:i kruszyli swoje pieczęcie, a inne dostali, poczem wyszli wszyscy z kościoła. Król Zygmunt August, jak wiadomo, umarł (r. 1572) pod Tykocinem w Knyszynie na Podlasiu. Kondukt pogrzebowy wyruszył z Tykocina do Krakowa. Po odprawieniu mszy żałobnej w kaplicy zamku tykociń- skiego, 24 dworzan królewskich, w kaptury żałobne ubra- nych, z wielkiemi świecami w ręku, tudzież ubodzy w ka- liach i ze świecami wyprowadzili ciało. Postępowała pro- cesya, ze stu ubogich złożona, ze świecami zapalonemi, za nimi księża i kapelani królewscy, a za tymi chorąży na koniu czarno ubranym. Za chorążym postępował otoczony sługami pieszymi koń czarny, unosząc na sobie herby kró- lewskie, a dalej konno jechało dwoje pacholąt z pukle- rzami. Następnie szedł wóz z ciałem królewskiem, przy- kryty czarnem suknem i zaprzężony w konie, tak samo ubrane. Za wozem jechali panowie radni z poczty swoimi. Przyjmowano ten konwój uroczyście strzelaniem z dział i z ręcznej broni w miejscach, przez które przechodził, a gdzie się zatrzymywał na noc, tam stawało na straży — 350 — przy marach dwóch komorników królewskich, ośmiu dra- bantów, dwóch dworzan i dwóch jurgieltników. W War- szawie wystąpiło 200 ubogich i 60 dworzan ze świecami, oraz cechy wszystkie ze światłem, niosąc 10 mar złotogło- wiem i aksamitem bogato przybranych. Wóz żałobny przy- kryto także aksamitem. Wprowadzili ciało biskupi i opaci ubrani okazale. Wchodząc do kościoła, oznaki królewskie niesiono przed ciałem, a obok postawiono chorągiew na- dworną i pieniądze na misach, które rozdawano ludowi. Mów było 4. W Krakowie czekali na ciało u Bramy Flo- ryańskiej posłowie dworów zagranicznych, biskupi, opaci i cechy, mając 30 mar złotogłowiem pokrytych. Tamże stało koni 30, przykrytych jedwabiem, i chorążych ziem- skich poczet wielki, w zbrojach czarnem suknem pokry- tych, nakoniec ubodzy w kapach i reszta procesyi. W po- chodzie szli naprzód żacy szkolni, po nich duchowieństwo, potem ubodzy w kapach w liczbie 600. Chorążowie szli podług starszeństwa swoich ziem. Zaczynały więc pochód młodsze ziemie, t. j. najpóźniej z koroną połączone, koń- czyły zaś ziemie dawniejsze, a na ostatku poznańska i kra- kowska. Za niemi chorągwie ziem lennych: pruska, po- morska, wołoska, inflancka i kurlandzka, chorągiew na- dworna Wielkiego Księstwa Litewskiego i Królestwa Pol- skiego. Po chorągwiach prowadzono 30 koni pod jedwa- biem, a jednego pod czarnym aksamitem, za końmi 30 mar królewskich, po tych jechał mąż w kirysie na koniu w czerni, trzymając miecz goły ostrzem ku ziemi. Za nim jechało pacholę w zbroi z tarczą, drzewcem i proporcem, ku ziemi spuszczonym. Na proporcu tym był z jednej strony orzeł, a z drugiej pogoń wymalowana. Za tymi jechał mąż w sza- cie królewskiej, a za nim panowie radni, niosąc znaki kró- lewskie, w otoczeniu 60-ciu dworzan ze świecami. Nako- niec siostra królewska Anna Jagiellonka z fraucymerem, prowadzona przez posłów od dworów zagranicznych, a za ni;i r;i(l;i miasta Krakowa. Pochód ten odprowadził ciało — 351 — do zamku na "Wawel. Nazajutrz był podobny obchód po mieście, tylko źe ciała królewskiego juz nie obwożono, ale same mary. Procesya wstępowała do kościołów: św. Fran- ciszka, Św. Anny, św. Szczepana, św. Trójcy i powróciła na zamek. W każdym z tych kościołów postawione były inne mary, a w ich głowach i nogach stały dwie misy z pieniędzmi, które rozdawano ubogim, a resztę panowie radni wysypywali na ołtarz. Dnia trzeciego w tymże po- rządku stanęli wszyscy na zamku. We wszystkich kościo- łach bito w dzwony, aż do kazania, które miał biskup. Po kazaniu znowu bito w dzwony. Podczas śpiewania Pater iioster mąż w zbroi, z drzewcem, wjechał do kościoła, a za nim giermek. Poozem odbył się zwykły obrzęd spadania z konia i łamania pieczęci. Król Zygmunt August ubrany był do trumny w sposób następujący: Naprzód ciało owi- niono ceratą czyli płótnem woskowem i włożono na nie koszulę z płótna flamandzkiego, na koszulę giermak na- kształt rewerendy z adamaszku czerwonego, spięty sznu- rem złotym, opasującym ciało. Na to wdziano albę z bia- łej kitajki, a na nią dalmatykę złotogłową. Na wierzch tego wszystkiego ubioru włożono płaszcz z altembasu. Zawie- szono u szyi łańcuch wartości 200 czerwonych złotych, z krzyżem dyamentami i rubinami wysadzanym. Na palce włożono dwa wielkie pierścienie: szmaragdowy i szafirowy, na ręce jedwabne rękawiczki, a na nie blachownice że- lazne, na nogi buty złotogłowe i ostrogi pozłociste. Do boku przypasano miecz w srebrnej pochwie, a obok zło- żono berło i jabłko. Na głowę włożono biret z czerwo- nego atłasu, a potem osadzono koronę. Na piersiach zło- żona była srebrna pozłacana tabliczka z napisem łacińskim, objaśniającym, kto leży w trumnie. Trumnę wewnątrz obito aksamitem czarnym. Kronikarze opowiadają o żałobie, no- szonej po zgonie królów piastowskich, a zwłaszcza po śmierci Bolesława Chrobrego, którego naród polski długo i żałośnie opłakiwał. Długosz mówi, że po zgonie tego — 352 — monarchy „niewiasty i dziewice zaniechały wszelkich s1 jów i porzuciły zwykłe ozdoby, a wszyscy jakby z nakazu dłużej niż rok zachowywali żałobę". Podobnie Marcin Bielski opowiada, że po zgonie Zygmunta I przez cały rok żałobę noszono, że sromotą było i prostemu człeku wyjść z domu bez czarnej sukni, że na pannach nie uj- rzałeś wieńca, nie usłyszałeś grania i muzyki, że biesiad ani tańców przez cały rok nie było. Podobnież opłaki- wano i śmierć królowej, że nawet na weselach nie gry- wała muzyka, a na ratuszu krakowskim ściany i stoły w izbach radnych czarnem były pokryte suknem. Czyniono to z dobrej woli, bo żadnego nakazu nie było. Po Gra- nowskiej, trzeciej żonie Władysława Jagiełły, nikt nie cho- dził w żałobie oprócz króla samego. Żałobą nazywano osobnego rodzaju suknie, które odznaczały się wielkimi kołnierzami i długimi rękawami. Na pogrzebie swego ojca Zygmunt III, królewicze i senatorowie mieli kapy z sukna czarnego, jak zakonnicy, tak długie, że się wlokły po ziemi, a na głowach kaptury czyli kapiee. W pogrzebie królowej Anny Jagiellonki, wdowy po Batorym, brało udział 1500 ubogich, w żałobne kaptury ubranych, którzy dostali po dwa talary. Opis pogrzebu Katarzyny Jagiel- lonki w Szwecyi, matki Zygmunta III, ze źródeł współ- czesnych podał FamiętniJc sandomiersJci (r. 1830, tom II, str. 158). Ostatnim obrzędem, który w naszych czasach przypomniał pogrzeby królów polskich, był żałobny wspa- niały obchód r. 1869 w Krakowie z powodu przeniesienia zwłok Kazimierza Wielkiego do odnowionego grobowca. Wszyscy królowie i książęta polscy kazali się chować do trumien ubogo, z pobudek religijnych, z wyjątkiem Ja- giellonów, którzy gwoli star^^m tradycyom litewskim ubie- rani byli do trumien z przepychem. O pogrzebach pań- skich w dalszej przeszłości naszej wiemy, że przed tru- mną i marami rj^cerza prowadzono jego rumaka pud zbroją i przykryciem purpuro wem. Konia tego wprowa-j - 353 — dzano przed trumną do kościoła. Taki pogrzeb rycerski, jak opisuje Długosz, wyprawił r. 1382 synowi swemu Zawiszy ;. z Kurozwęk, biskupowi krakowskiemu, ojciec jego Dobek (Dobiesław), kasztelan krakowski, a to z powodu, źe Za- wisza zbyt młodo zostawszy biskupem, prowadził życie więcej świeckie, niż duchowne. Później grzebali, się ma- gnaci polscy podobnym zwyczajem, jak królowie. Janowi Tarnowskiemu sprawiono r. 1663 w Tarnowie pogrzeb pra- wie taki sam, jak królom w Krakowie. Inni znowu przez pokorę chrześcijańską zabraniali na swych pogrzebach wszelkiej okazałości światowej. Tak np. Mikołaj Krzysztof Radziwiłł, (który odbył pielgrzymkę do Ziemi świętej), ka- zał się ubrać do trumny w sutannę ubogą, płaszcz gruby i kapelusz pielgrzymi, a pogrzebać bez żadnej okazałości, poleciwszy, ażeby trumny niczem nie nakrywano i żad- nych katafalków nie strojono, mar na pogrzebie nie no- zono, koni nie wodzono, kopij nie kruszono, i żeby ubo- dzy, których on bracią swoją nazywał, do grobu go nieśli. Jakże odmiennym był pogrzeb Józefa Potockiego, hetmana wiel. kor. kasztelana krak. w r. 1751, w którym brało udział 10 biskupów i sufraganów, 60 kanoników, 1.275 księży łacińskich, 430 unickich^l^pfHMHflHlPI^ Z 120 spiżowych armat dziedzicznych dając przez 6 "dni ognia, wystrzelano 4.700 kamieni prochu. To tez była to już doba upadku narodowego, Gdy zmarł ostatni .potomek męski jakiego znakomitego rodu, był zwyczaj zawieszania miecza nad jego grobowcem. Tak uczyniono w kościele Św. Piotra w Krakowie nad grobowcem zmarłego w r. 1771 Jana Klemensa Branickiego, hetm. wiel. kor. i kaszt. krak. który był ostatnim ze starożytnego rodu Jaksów czyli Gry- fów na Branicach Branickich. Pojedynki. Polskie prawodawstwo średniowieczne nie znało pojedynków. Każdy chodził z mieczem przy boku lub kijem, a obrażony obsypywał obelgami swego przeci- wnika i staczał z nim bójkę. Jeżeli go zabił, płacił grzy- KSIĘGA RZEC2V POLSKICH 23 - 354 — wny jego rodzinie lub krewnym, podług prawa. Za po- krzywdzonym ujmował się zwykle cały jego ród, tak zwani stryj co wie, czyli stryjeczni różnych stopni, stając do walki z przeciwnikiem i jego stronnikami. Tak było u ludów słowiańskich, ale inaczej na Zachodzie, gdzie rozwinęło się rycerstwo nie dla samej obrony kraju, jak w Polsce, ale jako rodzaj zakonu, z oddzielnym obyczajem i pra- wami towarzyskiemi. Z fanatycznych i zabobonnych po- jęć wypłynęły tam słynne „sądy boże", czyli pojedynki przez próby z -wodą i ogniem, rozpalonem żelazem lub walkę, których wynik, poczytywany za zrządzenie boże, uznawano za dowód winy lub niewinności. Tym sposobem pokrzywdzony bywał nieraz trzykrotnie karany: raz przez krzywdę, której doznał, potem, gdy wyzwawszy przeciwnika, nie sprostał mu w próbie lub walce, a wreszcie przez wy- rok, uznający jego sprawę za złą. Prawodawstwo polskie może się tern pochlubić, że „sądy boże" nie były jego płodem i nie należały do obyczaju narodowego. Za po- niesioną lub zdziałaną komu krzywdę były u nas wyna- grodzenia, opłaty ugodne, prawo zemsty, zdanie na łaskę, pokora, infamia, bannicya i wyzucie z pod prawa, były na to dowody, świadkowie, jednacze, a rzadko uciekano się do prób zabobonnych jak na Zachodzie u Bawarów, Tu- ryngów. Normandów, Allemanów, Burgundów, Longobar- dów i t. d. Prawo tylko magdeburskie zawierało przepisy o sądach bożych i pojedynkach, w jaki sposób odbywać się mają. Gdy przeto prawo to zaczęło w wielu miastach polskich obowiązywać , zabobonny zwyczaj udzielił się i naszemu społeczeństwu. Przyczynił się do tego napływ cudzoziemców w XIII wieku i wada Polaków naśladowa- nia złych obyczajów zagranicznych. Mimo jednak rozpo- wszechniającej się tej zakały — powiada Lelewel — było coś narodowego, co się jej opierało. Długi czas prawo- dawstwo narodowe zachowywało głuche milczenie o prak- tyce t. z. próby bożej i samo nio z tego nie przyswoiłc — 355 — sobie. Pojedyncze przywileje wykazują, źe złe szło z góry. Bolesław Wstydliwy r. 1252 pozwolił Klemensowi z Ru- szczy odbywać sądy na wodę, rozpalone żelazo i pojedynki na miecze lub kije. Podobnych przywilejów spotykamy i więcej. Z drugiej jednak strony widzimy, jak około r. 1290 za Henryka Brodatego, w przepisach przeciw oszczercom nie dopuszczano, aby cześć obywatelska po- zostawiona była losowi bójki lub zabobonnej próbie. Kilka przywilejów, jakie mamy o dopuszczeniu sądów bożych, wyglądają, jakby uchylały nieznające takich praktyk prawo polskie czyli obyczaj narodowy, który w Polsce był pra- wem. Kiedy prawodawstwo narodowe odżyło za Kazimie- rza Wielkiego, ustały pojedynki sądowe. Gdy r. 1389 pod- komorzy krakowski, Gniewosz z Dalewio, pomówił świą- tobliwą królowę Jadwigę; pozwany, stanął przed sądem w Wiślicy. Jaśko z Tęczyna, kasztelan wojnicki, zaprzy- siągł ze strony królowej jej niewinność, a 12-stu rycerzy stanęło wobec sądu, żądając każdy pojedynku czyli roz- prawy na miecze z Gniewoszem. Ale sąd nie chciał ho- noru królowej na los pojedynku narażać. A nużby Gnie- wosz kolejno powalił przeciwników, to ludzie zabobonni przyznaliby, źe mówił prawdę. Sąd zażądał od niego do- wodów, a gdy wyznał, że mu się uroiło i prosił przeba- czenia, skazano go na odszczekanie oszczerstwa w izbie sądowej. Więc niezwłocznie, wlazłszy pod ławę, zawołał: „Zełgałem jako pies!" i po trzykroć szczeknięcie psa udał. To rozbroiło dobre serce króla i królowej i był potem znowu w łaskach u dworu, może i dlatego, że z Krzyża- kami potykał się mężnie. Na Zachodzie żądano w takich razach próby pojedynku, w Polsce, jak widzimy, sąd wszelką próbę odrzucił. Gdy za króla Aleksandra Jagiellończyka prawo magdeburskie, które w 42 miejscach mówiło o po- jedynku sądowym na włócznie i pałasze ku próbie nie- winności, wcielano w księgi ustaw narodowych, posłowie ziemscy (r. 1505) artykuły powyższe prawa miejskiego 23* — 356 — znieśli uchwałą swoją, jako przeciwne religii i zdrowemu rozsądkowi. A tak podobno ze wszystkich krajów Europy naj pierwej w Polsce wszelkie próby pojedynkowe w są- dach zostały prawem zabronione. Gdy z powodu zwad i bójek po karczmach, na zjazdach i biesiadach, między bracią chorągiewną wydarzały się zabójstwa, z których oczyszczano się, tłómacząc, że to były pojedynki, przeto w XVI wieku pojedynki zostały prawem wzbronione tak w Koronie, jak Litwie. Kto chciał się pojedynkować, mu- siał od króla uzyskiwać oddzielne na to pozwolenie. Kro- mer mówi o Zygmuncie Starym, źe tylko raz jeden po- dobnego pozwolenia udzielił. Za Zygmunta Augusta Brzo- stowski wyzwał Stanisława Pszonkę z Babina przez po- zew z pieczęcią królewską do pojedynku publicznego w obliczu sądu królewskiego. Pszonka nie stanął a Brzo- stowski żądał, żeby był uznany za niewinnego, lecz król wyrok zawiesił. Na weselu Zygmunta I Samuel Łączyński rąbał się ze Szwedem, który drwił z polskiego tańca. Szwe- dowi głowę zmiótł. Król Zygmunt o zgiełk stąd wynikły dopytuje. Skrwawiony Łączyński usprawiedliwić się przy- pada, a król sam, obwiązawszy jego ranę, puścił go spo- kojnie, nawet bez pogróżek. Na dworze tegoż króla wspo- minany jest dworzanin Neptycki, który słynął jako roz- jemca i znawca zagranicznych przepisów pojedynkowych. Przepisy te i zwyczaje wprowadzała młodzież pańska, po naukę i dla służby rycerskiej wyjeżdżająca na obczyznę. Gdy raz między Spytkiem Tarnowskim a Pieniążkiem ta- kie waśnie urosły, że ani senatorowie, ani król pogodzić ich nie mógł, przyszło do tego za pozwoleniem króla, źe się wyzwali na rękę. Naprzód tedy na kopie się potykali, ale obadwa skruszyli je o siebie bez szwanku. Do mieczów potem porwali się, którymi długo walcząc, dali dowód pa-^ trzącym na to panom polskim, że sobie i w męstwie' i w sile równi byli. Przotoż obadwa, zeskoczywszy z koni,i mile się uściskali i oilląd w braterskiej zgodzie do zgonuj — 357 — trwali. Sądy, złożone z ziemian, miały taką wówczas po- wagę obywatelską, że wyzwany na pojedynek mógł nie stanąć i sprawę pozostawić sądowi, jak ów Pszonka, i ho- noru przez to nie tracił. Gospodarz domu nie mógł nigdy przyjąć wyzwania od swego gościa. Opowiadano też o pe- wnym Włochu, który, gdy w podróży po Polsce gościł u pewnego pana, i po uczcie, wśród rozhukanej wesołości, umazany miodem, był zaprowadzony między obłaskawione niedźwiadki , a te zaczęły go nielitościwie lizać wśród śmiechu gości — wyzwał gospodarza na rękę, ale nie mógł go skłonić do przyjęcia pojedynku, bo to było przeciwne ówczesnym prawom gościnności. Podniosły się w Xyi wieku głosy polskich publicystów przeciw bójkom i poje- dynkom. „Zemstą to zwiecie a w niej dowód wielkiego serca i męstwa upatrujecie, jakby zemsta cnotą była, a czemże u was wzgarda krzywdy?" — pyta Frycz Mo- drzewski. Goślicki widzi w pojedynkach „zdroźnośó^^ Bar- tosz Paprocki upomina hetmanów za łatwość w dopuszcza- niu onych. Powodowski, gromiąc w kazaniu (r. 1679) tych, co się pojedynkują, przytacza słowa hetmana Mieleckiego: że kto najwięcej krzesze szabelką na dworze, ten w polu nie naciera na nieprzyjaciela. Jakoż istotnie prawdziwi miłośnicy ojczyzny i ludzie wielkiego serca uważali każdą kroplę krwi swojej za wyłączną własność tej ojczyzny i do wylania dla niej przeznaczoną. Statut litewski za za- bójstwo w pojedynku karę śmierci przepisał. Oświadcza on, że obelżywe słowa, miotane przez wyzywającego na tego, który pojedynku nie przyjmuje, nie krzywdzą go, owszem spadają na burzyciela spokojności publicznej. Wobec surowości praw polskich pojedynki formalne z wyzwaniem, sekundantami, umową, i obecnością licznych świadków, od- bywały się rzadko i sprawy wytaczane za te przestępstwa do sądu przez instygatorów są bardzo nieliczne. Za to bi- jatyki i rąbaniny zwaśnionych po obozach i na sejmikach, nie uznane za pojedynki i nie ścigane przez instygatorów, I — 358 — o ile nie pociągały za sobą wypadków śmierci, stawały coraz czejstsze w miar^ upadający cli cnót obywatelskicłi. Widzimy to za Jana Kazimierza z „Pamiętników Paska", który częste pojedynki swoje dokładnie opisuje. Kartelów on nie posyła, sekundantów nie obiera, sposobów do roz- lania krwi na wzór zagraniczny nie układa, tylko w roz- jątrzeniu porywa się do szabli i rąbać na miejscu zaczyna. Ciągłe noszenie oręża, krewkość i bezgraniczna odwaga młodzieży w bojach przyczyniały się do częstego rozlewu krwi. Gdy r. 1671 żołnierze chorągiewni wyrządzili krzywdę niejakiemu Pałuckiemu pod Opatowem, ten, wziąwszy syna i dwóch służących, samoczwart, wyzwał do boju część chorągwi czyli roty i w nierównej walce krzywdę swoją pomścił. W r. 1674 prawo ponowiło ostrość dawnych ustaw przeciw pojedynkom. Król Sobieski był ich wielkim prze- ciwnikiem, mawiając, że „odwaga dowodzi się jeno w walce z wielu, ale nigdy w potyczce z jednym". W tym samym jednak królu, gdy na sejmie grodzieńskim r. 1685 rozją- trzony był przymówkami Paca, odezwała się krew gorąca i, pochwyciwszy za szablę: „Nie wywołuj — rzekł — cię- żaru ramienia mego!" A Pac na to, podobnież za szablę chwyciwszy, odparł: „Pomnij, żem był sprawny, gdyśmy byli równi". W tychże czasach bawiący na dworze króla francuskiego Jan Władysław Radziwiłł, starosta wiślicki, ^słuszną zdjęty obrazą o honor narodu polskiego, posła hiszpańskiego w pojedynku zabił". W Polsce inoźna było z godnością pojedynku nie przyjąć, przez uszanowanie dla praw Rzplitej, jako uchwalonych przez naród a zakazują- cych pojedynkowania. Pojedynki w święta i w dniu sobo- tnim, jako N. Maryi Pannie poświęconym, nie odbywały się. Kozlew krwi w miejscowości królewskiego pobytu su- rowo był karany. W czasie sejmu r. 1634 przyszło do [po- jedynku wojewodzica Sapiehy z Kossobudzkim, wojewoi dzicem mazowieckim. Sapieha odniósł ranę, a Kossobudzl źe pod bokiem królewskim zwady wszczynał, gardłei — 359 — przypłacił. Pojedynki rycerstwa polskiego odbywały się pierwotnie konno, w zbroi, z kopią lub mieczem, jak tur- nieje i gonitwy, później dopiero stawano pieszo do walki z mieczem lub szablą. Pistolety i szpady, czyli, jak nazy- wano, rożny francuskie, mieli Polacy w pogardzie, jako broń dla rycerza nieprzyzwoitą. Panicze tylko, wychowani z cudzoziemska, robili wyłom w obyczaju narodowym. Po pojedynku strony się zwykle godziły i zawiść ustawała. Jeżeli jeden zgin^, to szukano zgody z krewnymi, a gdy jednacze takową doprowadzili do skutku i nie było oskar- życiela, instygatorzy i sądy nie dochodzili sprawy. Za czasów saskich najgłośniejszy był pojedynek (r. 1744) pod- komorzego Poniatowskiego z Tarła, wojewodą lubelskim, który poległ. Że podkomorzy był młodzik w porównaniu z wojewodą, więc ojciec jego wzywał sejmujących, aby na syna był sąd a zgon Tarły długo ze zgrozą wspominano. Za Stanisława Augusta, o ile sfrancuziałość warstw najmo- źniej szych osłabiła rzetelną miłość kraju, o tyle rozwinęły się chorobliwe pojęcia o honorze osobistym i zagęściły pojedynki na wzór zagranicznych. Doznawały więc prze- szkód od władz i były nieraz wstrzymywane, a pojedyn- kujący się ulegali wyrokom i odsiadywali wieżę. Choć król dał pozwolenie, duchowieństwo jednak nie zważało na to i z ambon rzucało klątwę na tych, którzy się poje- dynkowali. Ogłoszenie takiej klątwy było niejako obowiąz- kiem biskupa, w którego dyecezyi pojedynek nastąpił. Pi- stoletami, jako bronią pojedynkową, Polacy pogardzali, uważając strzał za wypadek losowy, zatem za rodzaj zohydzonej średniowiecznej „próby bożej", a szablę tylko za broń rycerską i szlachetną. Pokrewieństwa. Pokrewni są ci, którzy od jednej isoby ród swój wiodą, powinowaci zaś są krewni męża względem krewnych żony i odwrotnie. W jakim stopniu j^Łachodzi pokrewieństwo jednego z małżonków, w tymże Wftiopniu jest dla drugiego powinowactwem. Polacy mieli 360 ne. 1 zwyczaj rozpamiętywać najdalsze pokrewieństwa rodzinne, a starsze niewiasty przekazywały młodszym pokoleniom całe kroniki swoich rodzin, okolic i województw. Pocho- dziło to nie tyle z próżności, ale z obyczaju narodowego, w którym wszystka szlachta uważała się za jedną rodzinę. Stąd „u Polaków naj pierwszy był tytuł: bracie, później mówiono: panie bracie, a wreszcie: mości panie bracie". Piotr Skarga w „Żywotach świętych" pisze, iż „w polskim języku bracią zowiemy w trzeciem i czwartem pokoleniu i jakiekolwiek powinowate". W prawie polskiem, którego główną podstawą były stare zwyczaje narodu, charaktery- styczną stanowi cechę pewna solidarność i łączność ro- dowa, nawet w dalszych stopniach pokrewieństwa. Mają- tek np. sprzedany w obce ręce, krewni sprzedawcy mieli prawo odkupić, co wydawało się nader dziwnem dla cu- dzoziemców. W prastarym obyczaju polsko- słowiańskim nie dawano posagu czyli wiana za dziewką, ale młodzian nabywał córkę u rodziców, był więc zwyczaj porywania dziewcząt, jako najtańszy sposób zdobycia żony ^). Że zaś na oznaczenie słowa gonić, zająć, było w dawnej polszozy- źnie słowo źonąć, żenić, stąd powstały może wyrazy: żona, ożenić, żonaty. Ten co „przyźenił" sobie żonę czyli zjął, zajął ją rodzicom, nazywał się zięciem. Przyprowadzona do domu synowa, jako młoda niewiasta, dostawała nazwę niewiastki, niewiestki lub sneszki. Ojciec nazywa się w mo- wie staropolskiej: ociec, rodzic, tata, t. j. tak, jak dotąd lud polski wymawia i używa tych wyrazów. Wyraz „ociec" sięga prastarych czasów; wyrazu rodzic lud używa, gdy chce wyrazić poważanie. Wyraz tata, używany przez dzieci, jako najłatwiejszy, jest również dawny, bo już Bielski ') Obyczaj porywania sobie żon przetrwał w !' ' n-zyjęcie wiary clirześcijańskiej i musiał się wydarzać jeszc. ku XIII i XIV, skoro ówczesiw^ prawa krajowe surowo zabramajij, żenienia sio w sitosóli podobny. W ohrzedach zaś wosehiych ludu polskiego • ' ■Vry.;\]\{ i ■ l/tM r\\';l i V '!') li;iS/V<'ll ('/a-~('iW. — 361 — w wieku XVI pisze: „Święty Wojciech założywszy kla- sztor, dał mu imię po słowiańsku tata, bo tak Słowacy zwali Św. Wojciecha jako ojca" ^). Ojczym jest wtórym mężem matki czyjej. Ojczyc i ojcowie ma kilka znaczeń \y języku staropolskim, oznacza najprzód syna z prawego łoża, potem rodaka, ziomka, rodowitego syna swojej ziemi, dalej doradcę i miłośnika ojczyzny. Takim np. był Jan Łaski (ur. 1456, zm. 1531), o którym Stryjkowski wyraził się: „umarł Jan Łaski, prawy ojczyc ojczyzny". Ojczycem lub ojcowicem zwano każdego ze starego rodu, pana z pa- nów, wreszcie tak nazywano poddanych ojcowskich, na miejscu urodzonych, a prawo dawne stanowiło, że „poj- mańców (jeńców) wojennych dzieci, uważani są za ojczy- ców czyli poddanych". Majątek po ojcu zwał się ojcowi- zną i ojczyzną, po matce macierzyzną. Syna jedynaka na- zywano „jednorodzonym", adoptowanego „przysposobio- nym" lub „przyjętym". Trzymany do chrztu jest chrzest- nym czyli chrześniakiem. „Synowie koronni", oznaczało ziemian z Korony. Rodzice nazywali córki swoje w mo- wie potocznej dziewkami, dziewuszkami. Dzieci żony od pierwszego jej męża, lub dzieci męża z pierwszej jego żony, zowią się pasierbami i pasierbicami. Ojciec ojca lub matki zowie się dziadem, dziadkiem, matka ojca lub matki babką. Tych rodzice są pradziadami i prababkami. Mają- tek po dziadku zowie się „dziadkowizną", po babce „ba- Ibizną". Dzieci syna lub córki są wnuczętami. W dawnej bolszczyźnie nie mówiono wnuk ale wnęk, a o rodzaju |Łeńskim nie mówiono wnuka ani wnuczka, ale wnęka I wnęczka. Jeszcze w końcu XVI wieku Szczerbowicz pi- pze: „dzieci rodzonych braci i sióstr, t. j. synowców i sio- strzeńców też wnękami zowią". Syn brata zowie się bra- *) Z nastaniem wiary chrześcijańskiej potworzyły się wyrazy: ojciec święty, ojciec duchowny, ojciec chrzestny, a ze wzrostem go- spodarstw „ojciec czeladny" czyli gospodarz domowy, ojciec i do- zorca czeladki. — 362 — tankiem, córka brata — bratanka lub bratanicą. Syn siostry — "' siostrzeńcem, siestrzankiem, córka siostry — siostrzenicą, siestrzanką. Wyraz szwagier, szwagierka, jest czysto nie- mieckim (Schwager, Schwaher). Dawni Polacy nazywali zawsze brata mężowskiego dziewierzem lub szurzą a sio- strę mężową: źołwicą, żełwicą lub ś wieścią. Mączyński, sło- wnikarz XVI wieku, powiada: „Żełw albo źełwica, też nie- wiastką niektórzy zowią, t. j. mężowa siostra". Szymono- wicz w sielankach pisze: Żołwice i bratowe, u jednego stołu, I świekry i niewiestki jadają pospołu. Zona brata czyli bratowa zwała się jątrew, jątrewka, a na- zwy tej pisarze polscy używali do połowy XVn wieku. Siostra matczyna lub ojcowa zowie się ciotką; jeżeli ro- dzona, zowie się ciotką rodzoną, w przeciwnym razie jest ciotką wujeczną lub stryjeczną. Dzieci po dwóch siostrach rodzonych są sobie rodzono-cioteczni, jeżeli zaś babki były siostrami, są przecioteczni. Rodzony brat matki jest wu- jem, żona jego wujenką czyli wujną, syn bratem, córka siostrą rodzono- wujeczną. Brat babki nazywa się stary wuj, dziadek lub przedwieć. Brat ojca jest stryjem, stryj- kiem. W dawnej polszczyźnie skracano stryjek na stryk, mówiono więc pospolicie: stryk, wieś Stryków, kronikarz Maciej Strykowski. Żona stryja była jednak stryjenką lub stryjną, a dzieci porodzonym stryju — rodzono-stryjecznemi. Brat dziadka zwał się starym stryjem albo przestryjcem, wnuk jego był bratem stryj eczno-stryjecznym, czyli prze- stryjecznym. Syna i córkę brata stryjecznego zwano stry- jecznym synem i stryjeczną córką. Wogóle stryjów i braci stryjecznych i przestryjecznych zwano stryj cami. Stryj co - wie byli to męzcy potomkowie jednego dziada, pradziada lub prapradziada, w różnych stopniach pokrewieństwa z sobą zostający. Nosili oni wspólny herb i uważani byli zawsze za blizką rodzinę. Prawo polskie dawało im w iok- — 363 — sze prerogatywy niż krewnym u innych narodów, tak, źe sprzedaże i zapisy ziemi czyniono zwykle za wiedzą i ze- zwoleniem stryj ców herbowych. W mowie potocznej było ^ pospolitem „wuj anie i stryj anie", a szczególniej to ostat- nie, to jest, źe młodsi nazywali starszych znajomych i przyjaciół „stryjku", co u ludu jest we zwyczaju dotąd ^). Ojciec żony zowie się teść, a matka teściowa lub teścia, dawniej cieśó i cieścia. W jednej z pieśni ludowych do- tąd w niektórych okolicach śpiewają: „I wyszła doń stara cieść". Mączyński w swoim słowniku z r. 1564 tak obja- śnia: „Cieśó to jest żony mojej ojciec, niektórzy świekrem zowią, ale niewłaściwie, bo świekier jest mężów ojciec, którego zowią po łacinie socer^. Stryjkowski znów pisze: „Obesłał bracią swoją i ćoia albo cieścia, ojca żony swo- jej". Widzimy z tego, że tak dawniej jak i dzisiaj u ludu, który tej nazwy w wielu stronach używa, świekier, świo- kier, świekra, świokra, świekrucha oznacza tylko rodziców męża, a teść i teścia rodziców żony. Nieraz jednak ludzie mieszali z sobą te obie nazwy, a sam Stryjkowski w in- nem miejscu wyraża się: „Boniak świekier albo cieśó Swan- topełka". Jeżeli świekier pochodzi także z niemieckiego wyrazu Schiodher, to nic dziwnego, że znaczenie tego wy- razu w polskim języku mogło być tak i owak pojmowane, łkoro nie było polskiem. Półbratem nazywano w dawnej >olszczyźnie brata przyrodniego, półsiostrą siostrę przyro- Inią, t. j. dzieci z jednej matki po dwóch ojcach, lub jednego ojca po dwóch matkach. Pólko ob. Polskie miary i wagi. Polowanie ob. Łowieckie prawa. Polowe ob. Podatki. Polubowne sądy (kompromisarskie) ob. Sądy. ') Klonowicz pisze, że flisacj^ wiślani wiatr nazywają stryjem a wronę ciotką. Lud wiejski nazywa dziś w wielu stronach ciotucha febrę czyli zimnicę, a ciotami czarownice, które mają nasyłać lu- j dziom kołtuny lub myszy. — 364 — Polska piastowska. Żyjący w XI wieku pisarz arab- m ski Al-Bekri, w dziele swojem „Księga dróg i krain", 9 w rozdziale o Słowianach powtarzając opisy żyjących w wieku X Ibrahima i Masudiego, tak mówi o Polsce ów- czesnej: „Co się tyczy kraju Mszki (Mieszka czyli Mieczy- sława I w latach 960—992), jest on wielki między kra- jami słowiańskimi, bogaty w chleb, mięso, miód i pastwi- ska. Podatki wybierane przez niego (Mieszka) opłacają się towarami. Te zaś podatki składają się na utrzymanie jego ludzi. Każdego miesiąca, każdy z nich dostaje pewną li- czbę towarów (produktów). Ma on trzy tysiące drużyny, a to są wojownicy, których sotnia równa się dziesięciu sotniom drugich. On tym ludziom daje odzienie i konie i oręż i wszystko, co im potrzebne. A kiedy się rodzi dziecko u kogokolwiek z nich, to on (Mieszko) natych- miast po urodzeniu dziecięcia naznacza mu utrzymanie, czy dziecko jest męskiego, czy żeńskiego rodzaju. A gdy ono dosięgnie pełnoletności, to je żeni, jeżeli jest mę- skiego rodzaju, i płaci za niego swadziebny podarek ojcu narzeczonej. Jeżeli zaś jest żeńskiego rodzaju, to ją wy- daje za mąż i płaci jej ojcu swadziebny podarek. Ten swadziebny podarek jest u Słowian bardzo znaczny, a oby- czaj ich w tej mierze podobny do obyczajów berberskich. Jeśli u kogo się urodzą dwie albo trzy córy, to one stają się powodem jego zbogacenia, jeżeli zaś zdarzą się dwie synowe, to przyczyniają się do ich zbiedzenia". Dzie- jopis Józef Szujski, pisząc o władzy panujących Piastów, powiada, że książę w Polsce i na Rusi był dziedzicznym i dzielącym po sobie dziedzictwo, jak własność prywatną, z zachowaniem zwierzchniej władzy synowi pierworodnemu. Książę czy król był panem wszelkiej niezajętej przez pry- watnych ziemi, opiekunem dróg publicznych, prawodawcą sam lub z radą drużyny fcomiłes), sędzią najwyższym sam, w wiecu możnych lub przez sędziego, któremu kazał sie- bie zastępować, najwyższym wodzem czyli wojewodą, pa- — 365 — nem wojny i pokoju, powołującym pod broń, rozdaweą urzędów i prawa rycerskiego (jus militale), jedynie prawo- mocnym do dawania pozwoleń na budowanie miejsc obron- nych czyli grodów, właścicielem kruszców w ziemi, zwie- rza dzikiego w niepodzielonych wówczas lasach i niewol- ników, zdobytych na wojnie, co wszystko razem stanowiło całość prawa książęcego, zwanego po łacinie jus ducale. Pokój (mir) w kraju utrzymać, kraj ten ciągle objeżdża- jąc i wojnę z sąsiadami prowadzić — oto były dwa głó- wne panującego powołania. Kto też przeciwko pokojowi (mirowi) wykroczył, płacił najwyższą karę królowi — siedmdziesiąt. Aby panujący mógł skutecznie wyko- nywać to swoje powołanie, musiało mu służyć wszystko: szlachta, kmiecie, duchowieństwo i niewolnicy. Powinni mu byli wszyscy dawać stan (statio) czyli kwaterę, toro- wanie drogi (przewód, powód), środki podróży (podwody), utrzymanie ludzi i dworu (naraz krowa, owca, wieprz), utrzymanie grodów, mostów, strzeżenie ich i ruszenie wo- jenne. On pobierał podatki ogólne i czynsze od własności, od gospodarstw, targów, jatek, szynków, cła i dochody są- dowe z „główszozyzny'^, z powództwa i za niestawienie ię do sądu. Książę obdziela rycerską drużynę swoją da- mi w pieniądzach, koniach i szatach, daje jej do zarządu ody swoje czyli warownie. Bolesława Chrobrego otacza da z dwunastu. Służba wojenna i odznaczenie się w usłu- oh rycerskich dla kraju, opuszczenie rolniczych zajęć powodu usług rycerskich dla panującego — stanowi począ- k stanu szlacheckiego. Jak wojna była początkiem szla- ectwa, tak jeńcy wojenni, osiedlani na pustkowiach, po- ątkiem poddaństwa i niewolnictwa. Ziemia bez ludzi nie ała żadnej wartości, a było takiej bardzo dużo. Jeniec S^%ojenny był więc najpożądańszą zdobyczą. Handel ludźmi był jeszcze wówczas powszechnym w całym świecie i na zachodzie Europy. Tam więc, gdzie brakło jeńców, kupo- wano ludzi i osiedlano ich na roli przy dworach rycerzy — 366 — czyli szlachty, aby mieć ręce do pracy. Każda okolica, po- wiat, złożony z kilku czy kilkunastu opól, niby gmin dzi- siejszych, miał swój gród warowny, który sądził przestęp- stwa, ściągał podatki, utrzymywał spokój i był schroni- skiem w razie wojny. Niemiecki zakonnik, przybywszy w XII wieku do klasztoru w Lubiążu na Szląsku polskim, uprzedzony oczywiście do wszystkiego, co polskie i w po- jęciach jego barbarzyńskie, tak pisze o tym kraju: „Z braku rąk roboczych leżała odłogiem pokryta lasem ziemia, na której osiadły lud polski pogrążony był w nędzy, ponie- waż bardzo lenił się do pracy. Drewnianą sochą bez że- laza, ciągnioną przez dwie krowy lub woły, wzruszano zlekka piaszczystą glebę. W całym kraju nie było porząd- nego miasta, jeno grody (zamki), przy których znajdowały się: szynk i kaplica, gdzie odbywały się targi dla zaspo- kojenia potrzeb wieśniaków. Biedny lud nie posiadał: soli, żelaza, monety, obuwia, zajmując się tylko chowem by- dła". Aby dać ogólny rzut oka na kraj polski o dwa wieki później, t. j. za Kazimierza Wielkiego, streszczamy tu ustęp Szajnochy z dzieła jego „Jadwiga i Jagiełło". W dre- wnianych szarych dworach tej epoki mieszkali ziemianie, zachowujący wiele cech pierwotnej wieśniaczości, przema- wiający tu z kujawska, tam z krakowska, ówdzie z ma- zurska. Odpowiadała temu zwyczajna sielska zdrobniałośó imion. Jaśko z Tęczyna kasztelanii w Wojniczu, na woje- wództwie poznańskiem siedział Maćko Borkowic, na księ- stwie szczecińskiem Kazko. Mazowiecki Ziemowit zwał się w mowie potocznej Semko albo Siemaszko. Ci wszyscy, z chłopska nazywani i odziani, panowie żyli w ogólności skromnie, ubogo. A przecież w tej mrocznej, zamierzchłej staroświecczyźnie było daleko więcej polskuśti, dzisiejszo- ści, niż zwykle wnosimy. Choć w obyczajach narodu z wi.- kami zaszły ogromne zmiany, a nowe wynalazki, postępy wiedzy Indzkiej i przeobrażenia społeczne zatarły ze szczę- tem iiiii<')st \v<> starych zwyczajów i wywołały inny tryb — 367 — życia u wszystkich stanów — przecież niejedno zostało, jak było przed wiekami. Gdybyśmy się mogli przenieść w owe czasy, dostrzeglibyśmy, jakby to nie było przed półszosta wiekiem, że np. na folwarku klucza Ksiąskiego włodarz czyli wojski, a poprostu ekonom, ładował szkuty łasztami jarzyny i oziminy, aby je spławić do Grdańska. Tam pod lipą wójt albo sołtys z gromadą i ławnikami kmiecymi, przysiężnikami, na wiejskie zasiadł sądy. Owdzie rybacy ciągną niewód, albo zastawiają więcierze, żegnając się od topielców. W gospodzie miejskiej marnotrawny wojewodzie gra w kostki z chlebojedźeami pana krakow- skiego, a rozpustne żaki śród facecyj i dykteryjek przy- śpiewują sobie z łacińska przy kuiiu: Est bona vox Na- lej! — melior Pij! — optima Wypij! Tak jakby za naszych czasów żyd Lewko siedzi arędą na żupie wielickiej, a dla jego potomków wyraz karczma już w zwyczaj wchodzi. Tam na sędziszowej niwie Podkomorzy rozgranicza morgi sąsiednie, a zwołana osada wygłasza przysięgę graniczną: „Z ziemieśmy poszli, a ziemią mamy być. Tak nam Bóg dopomóż i święty jego krzyż, jako widzimy prawą granicę między miastem Siewierzem a między wsią Tulikowem". 'ielmożni panowie z książętami spór wiodą. Już nawet ryraz „rokosz'^ nieobcy (?) W gwarze sejmikowym brzmi itawicznie wyraz „Panowie bracia!" — rozpoczynający ŁŹdą przemowę. Pomiędzy podpisami konfederacyi z cza- >w przedjagiełłowych roi się mnogość dzisiejszych na- dsk: Sośnickioh, Borzukowskich, Grano wskich, Jarogłow- :ich. Dzisiejszemi prawie słowami modli się smutna Ja- Lenka w przededniu swoich obłóczyn: „Jako żąda jeleń ku studniom wód, tako żąda dusza moja k'tobie Boże". I miło, jakby dziś, brzmi w kościele gromadna kwietnej niedzieli pieśń: „Chwała: sława! wszelka cześć! Bądź To- bie o królu gospodynie!" Do najpospolitszych zajęć należy rybołówstwo. Na dworach książąt byli „mistrzowie rybo- łówstwa", a co krok napotyka się rybaka, czyli jak wów- — 368 ku: m czas nazywano „rybitw^". W ich ręku widzimy: włóki wędki, więcierze, potrestnice, słabnice, wiersze, zabrodnie, niewody, żaki i t. d. Bobrowe gony i żeremie czyli hodo- wla bobrów prowadzona była starannie przez bobrowni- ków, z dobieraniem maści czyli barwy futra, w całym kraju, a najobficiej nad Narwią. Żaden kraj europejski nie dorównywał Polsce obfitością miodu i wosku. Solona w becz- kach, lub wędzona zwierzyna płynęła okrętami w handel zamorski. Chów owiec, świń, stadnin i bydła uważany był za główne źródło bogactwa krajowego. Zdumiewa nas na każdym kroku pracowitość i gospodarność ówczesnych po- koleń. Praca około ziemi czyniła zaszczyt. Nigdy się Sło- wianin nie wykupywał pieniędzmi od pracy. Przeciwnie, były przykłady dobrowolnej zamiany danin na robociznę. Kmieć wolał odrabiać, niż płacić. Stąd czynsze nie cieszyły się w Polsce powodzeniem. Czynszownik był zwykle źle widzianym. Nawet kupiectwo tylko dlatego odstręczało, iż je ziemianie za rodzaj włóczęgi i lenistwa poczytywali. Wyrazów „robota", „robotny" nie szpeciło bynajmniej nie- wolnicze znaczenie, do jakiego nowsze wyobrażenia je na- ginają. Nawet szlachcic nie wstydził się razem z czeladzią swoją osobiście pracować. A w ocenieniu owoców tej „ro- botności" polskiej za doby Piastów należy przedewszyst- kiem uwzględniać szczupłość ówczesnego zaludnienia kraju, brak dobrych rzemieślników i drogość żelaza na narzędzia, wobec czego ówczesne drogi, groble, mosty, karczowanie lasów starodrzewnych, a przedewszystkiem potężne wały grodów tyleż znaczą, co gdzieindziej mury i gmachy wspa- niałe. Porosłe dziś dzikim lasem kopce i wały niegdyś zamkowe, kościoły odwieczne z grubo ciosanego granitu, można przyrównać do dzieł dawnych olbrzymów. Co po- tem koło Drezdenka za naturalne ramię Noteci uwaźan(>, było tylko ogromnym, ćwierómilowym przekor--"^ "^^ ' ludzkiej. Każda wieś, każda łąka była widowi skrzętności z rydlem w ręku. Wiekopomnym tego zabyt- — 369 — kiem są dzisiejsze żuławy gdańskie, przez założenie nie- zliczonych grobli, tam i kanałów, przemienione w dobie iastowskiej z nieprzebytych bagnisk na najżyźniejszą w świecie okolicę. Cała Małopolska napełniała się sadami. Próbowano upowszechnić winnice, które w owych czasach cesarz Karol IV, zięć Kazimierza Wielkiego, w Czechach był zaprowadził. Większem powodzeniem niż winogradu, została uwieńczona w Polsce uprawa chmielu. Za Kazimie- rza "Wielkiego nastał namiętny ruch górniczy. Kopano rudę srebrną w Olkuszu, ołowianą i miedzianą w Chęci- nach, Sławkowie, Kielcach, Trzebini, Jaworznie i Miedzia- nej-górze. Cała Małopolska mniemała, że stąpa po soli, srebrze i miedzi. Posiadacze rozległych włości z czasów Kazimierza Wielkiego poszukiwali starannie i ze znacznym nakładem wszelkiego rodzaju kruszców w swych ziemiach. Górnictwo stało się przedmiotem najtroskliwszej opieki króla, wyposażone najrozoiąglejszemi swobodami. Do tylu rozmaitych zatrudnień przybyło budownictwo ceglane. Ka- zimierz Wielki „murował" Polskę, a za jego przykładem wszystkich ogarnął szał murowania. Przy budowie jednego zamku lub kościoła po kilkuset ludzi, po kilkadziesiąt par wołów pracowało przez lat kilka. Możemy więc sobie ła- two wyobrazić, w jakim ruchu musiało być to dzielne po- kolenie, które po kilkaset podobnych gmachów jednocze- śnie w kraju wznosiło. Kazimierz w spichrzach królew- skich przechowywał wielkie zasoby zboża z roku na rok, a w latach nieurodzaju powiększał liczbę fabryk, aby, pła- cąc za pracę zbożem, mógł zabezpieczyć w ten sposób najbiedniejszych od głodu. Polskie miary i wagi. Grdy człowiek, wychodząc z pier- wotnej prostoty życia, uczuwał potrzebę posiadania miar i wag, przedewszystkiem do porównania długości różnych przedmiotów stosował przybliżone wymiary własnego ciała. I tak Polacy długość, do której mogli sięgnąć, rozkrzyźo- wawszy ręce, nazwali siągiem czyli sążniem. Połowę tej KSlCGA RZECZY POLSKICH. 24 — 370 — długości (od środka piersi do kończyn ręki) nazwali łok- ciem giętym lub strzałą. Była to bowiem zwykła długość strzały łukowej z brzechwą. Długość ręki od łokcia do końca środkowego palca, albo od ramienia przez łokieć do dłoni, dorównywaj ąca trzeciej części sążnia, nazwana została łokciem. Długość stopy, stanowiąca około połowy łokcia, nazwana została stopą. Obwód głowy był także uważany za trzecią część sążnia czyli łokieć. Najdłuższa miara mo- żliwa do objęcia palcami, stanowiąca trzecią część łokcia, nazwana została piędzią. Za cal, stanowiący 24-tą część łokcia, uważano szerokość brzuszca wielkiego palca, a za cztery cale— szerokość dłoni. Co się tycze miar przestrzeni i objętości, to tak samo jak na całym Zachodzie Europy, każda dzielnica i miasto w Polsce miały zwyczajem miej- scowym przyjęte różnej wielkości garnce, morgi, łany i t. d. Oto szereg tych miar, przytoczony tu sposobem alfabe- tycznym z objaśnieniami: 1) Antał oznaczał ćwierć wiel- kiej beczki, czyli garncy 18, antałek był połową albo trze- cią częścią antała. Były to statki, używane do wina. 2) B e- czka była, tak samo jak garniec, inna do ciał sypkich^ a inna do ciekłych. Garniec zbożowy był 2 razy większy od piwnego. Beczka sypną miała w sobie cztery korce krakowskie, podług prawa z r. 1557, potwierdzonego w r. 161B, a 72 garnce zbożowe podług uchwały z r. 1677. Komisy a skarbowa litewska postanowiła w r. 1765, aby beczka dzieliła się na 4 ćwierci, 8 ośmin i 16 szesnastek, a szesnastka miała 9 garncy litewskich, czyli cała beczka takichże garncy 144, a zbożowych litewskich, jako 2 razy większych, 72. Beczka sypną była używana w Litwie od wieka XV. Łukasz Górnicki pisze w połowie wieku XVI o cedułach, dawanych Litwinom, sprzedającym owies kró- lowi: „temu na 50, temu na 30, temu na 10 beczek owsa-. Beczka litewska obejmowała w sobie 3 korce i 12 garncy warszawskich. Ośm beczek i 3 ćwierci stanowiły łaszt kró- lewiecki. Beczka piwna czyli baryła, podhi^ [irawa z r. lor> \ I — 371 — obejmowała garncy polskich nalewnych czyli „piwnych" 24, ale obliczano także i na beczki piwne 3 razy większe t. j. 72 garncowe. 3) Centnar zwyczajny ma funtów polskich 100, centnar kupiecki warszawski ma w sobie 5 kamieni (32 funtowych) czyli funtów 160, centnar lwowski ma 4 kamienie czyli funtów 128. Centnarówkami nazywano be- czki mieszczące w sobie centnar prochu. 4) Funt, z ła- cińskiego wyrazu pondiis i niemieckiego Pfund, wszedł do Polski w średnich wiekach z kupiectwem niemieckiem; dzieli się na lutów wrocławskich 32. Gdy w każdym kraju krążyły pieniądze różnych krajów, był niegdyś zwyczaj i w Polsce przy większych sumach przyjmowania pienię- dzy na wagę. Ważono więc srebro na grzywny czyli pół- funty, bo grzywna ważyła łutów wrocławskich 16. "W An- glii dawny zwyczaj ważenia szterlingów na funty upamię- tnił się do dzisiaj w sposobie liczenia pieniędzy i kapita- łów. Funt polski waży 2 grzywny czyli assów 8.400. Na kamień szło funtów polskich 32. Funt litewski, podług rawa z r. 1766 porównany był z funtem berlińskim, mniej- szym o Yg od funta wrocławskiego czyli polskiego, po- twierdzonego w Koronie prawem z r. 1764. 5) Garniec oznaczał pierwotnie garnek gliniany, użyty do mierzenia rzeczy sypkich lub ciekłych. Ponieważ rzeczy sypkie mie- rzono zwykle garnkiem wielkim, a płynne mniejszym, stąd i miara była dwojaka: garniec zbożowy czyli „zbożny" był 2 razy większy niż „piwny" czyli nalewny. Garniec piwny, nazwany warszawskim , uznany został prawem z r. 1764 za obowiązkowy dla całego kraju, i podzielony na 4 kwarty a 16 kwaterek. Takich garncy 72 stanowiło beczkę, 24 lub 25 baryłę piwną, 12 półbeczek piwa, 32 ko- rzec warszawski. 4 garnce nalewne litewskie równały się trzem takimże warszawskim. Garncy podwójnych czyli „zbożnych", których idzie 16 na korzec, dotąd używa lud wiejski na Podlasiu, jako miarę ziarna. 6) Grzywna, uży- wana do ważenia kruszców, a mianowicie srebra, obejmo- 24* — 372 — wała pół funta polskiego, czyli łutów 16. Stąd skalę czy- stości srebra podzielono na stopni 16. Srebro próby 12-tej zawiera w sobie na 12 łutów czystego, 4 łuty domieszki. Karę pieniężną, przez sąd wyrokiem naznaczoną, nazy- wano grzywnami. Pochodzenie wyrazu grzywna jest sło- wiańskie. Grzywna oznaczała pierwotnie 40-— 60 skórek fu- trzanych, wiewiórczych lub kunich, nanizanych szeregiem na sznurek, co pozór grzywy końskiej dawało. W czasach handlu zamiennego i niedostatecznej ilości pieniędzy był to najpospolitszy środek do zamiany (ob. Pieniądze w Pol- sce). Ponieważ pięć grzywien skórzanych miało wartość jednej grzywny srebra, kara więc sądowa, nazywana w pier- wotnem prawie siedemnaddesta, oznaczała zapłacenie 14-tu grzywien srebra, szefinadziesta zaś 12-tu grzywien czyli 6-ciu funtów srebra. 7) Huba, z niemieckiego die Hubę, znaczy włókę o 24 morgach chełmińskich. Koloniści niemieccy, nazywani „holendrami", którzy za czasów saskich, licznie do Polski napływali, dostawali zwykle po hubie ziemi. 8) Kamień, jako waga w domowem zastosowaniu, stano- wił czwartą część centnara, ważył zatem funtów 25. Atoli w handlu nie używano takich kamieni, tylko B2-funtowych, nazywano je niekiedy lekkimi dla odróżnienia od ciężkich 60-funtowych. Na centnar kupiecki szło kamieni 32-funto- wych 4 lub 5. Kamieniem nazywano także ciężarek, bę- dący normalną wagą dukata. 9) K o r z e c. Wszystkie miary powstały z pierwotnych naczyń domowego użytku. Garniec, to był garnek gliniany. Korzec był naczyniem wielkiem z kory drzewa, (może ze świerkowej, która daje się wybornie z całych kloców zdejmować). Już w doku- mencie z r. 1242 mamy wiadomość, że sól sypką, zapewne w^arzonkę, sprzedawano wówczas na pecyny i korce (pe- czini et corcze). Młynarze zaś na] mielenie brali miarę w r. 1236 od korca. Podług ustawy z r. 1764 korzec war- szawski ma mieć garncy warszawskich 32, czyli 4 ćwierci po garncy 8. Sejm pragnął w ten sposób ustalić miarę arę I 41 — 373 — korca, która była w każdej prowincyi i mieście inna. W Mazowszu i Podlasiu używano korca, dzielącego się na 2 korczyki, 4 ćwiartki i 32 garnce. I ta miara przyjętą została za obowiązkową dla całego kraju przez uchwałę z r. 1764, jako korzec warszawski, obejmujący cali sześ- ciennych paryskich 6.080. Korcy takich szło na łaszt 30. 10) Łan (ob. Łan). 11) Łokieć polski zawiera w sobie stóp polskich dwie, ćwierci 4, calów polskich 24, cal linij 12; łokieć polski, to samo znaczył co warszawski i kra- kowski, którego długość uznana była dla całego kraju pra- wami z lat 1565 i 1764. Łokieć chełmiński jest na kościele Panny Maryi w Chełmnie, oznaczony dwoma sztyftami że- laznymi, w murze osadzonymi. 12) Ł ó t (łut), z niemiec- kiego das Loth. Trzydzieści i dwa łuty ma mieć jeden funt, pisze statut Herburta. Grrzywna polska dzieliła się na 16 łutów, które przyjęto jako zasadę do oznaczenia próby srebra, 12-ta próba oznaczała, że w grzywnie tego srebra jest 12 łutów czystego srebra i 4 domieszki innego kru- szcu. 13) Mila polska była trojaka: mała = sążni 2.500, średnia sążni 3.333 i wielka 3.750. Wargo cki w czasach Zygmunta III, pisze, iż „staj 32 czynią naszą polską milę równą, a staj 40 czynią naszą milę wielką". Długosz pi- sze, iż „Piotr Duńczyk, rządca prowincyi kaliskiej i krusz- wickiej, odbywając częste podróże między Kruszwicą a Ka- liszem, kazał (około r. 1140) wymierzyć ich odległość od siebie i w połowie drogi postawić słup kamienny, który dotychczas (słowa Długosza) widzieć można na cmentarzu kościoła parafialnego w Koninie z napisem: Tu jest po- łowa drogi z Kalisza do Kruszwicy. Ukazuje to ten znak, modła drogi i sprawiedliwości, którą zrobić kazał Piotr wojewoda". Tenże dziej opis twierdzi, iż Bochnia 5 mil od Krakowa jest odległa, a z Poznania do Gniezna liczono drogi mil 7. Mila polska w późniejszych czasach obejmo- wała sążni polskich 4.200, a łokci warsz. 12.600. 14) Mórg czyli dzień, jutrzyna, był przestrzenią pola, którą jeden — 374 I człowiek w jednym dniu, jedną parą wołów zaorać mo Stąd dawniej, przy słabszych drewnianych narzędziach, mórg polski był tylko 200-prętowy, późniejszy nowopolski większy, 300-prętowy. Mórg nowopolski równy był cheł- mińskiemu, a znacznie większy od magdeburskiego, który był znowu dwojaki: polowy, obejmujący 120 pr. kwadr., i lasowy 160 pr. kw. Morgi chełmińskie były także dwo- jakie: stare i nowe. 15) Oko oznaczało jednostkę, np. książę Jabłonowski wydał r. 1731 „Sto i oko bajek", czyli 101. W grze karcianej mówiono: „on miał sto ok". Oko tureckie znaczyło wagę trzyfuntową. 16) Pręt pierwotnie znaczył tylko laskę, tyczkę, następnie gdy długa laska uży- wana była do mierzenia, pręt został nazwą miary, obejmu- jącej stóp polskich 15, a pręcików 10. Pręt kwadratowy, t. j. półosma łokcia kupieckiego długi i szeroki, zwał się po staropolsku „pólko" (u Haura). Pręcik, będący dziesiątą częścią pręta, zwany także stopą geometryczną, dzielił się na 10 ławek. 17) Sążeń, miara trzyłokciowa, tak na- zwany od sięgania i stąd w mowie ludowej „siągiem" zwany. Haur w XVII wieku najlepiej tłumaczy pochodze- nie nazwy: „Sążeń jest kiedy człowiek obie ręce jak może najlepiej wyciągnie", czyli sięgnie w dwie strony przeci- wne. 18) Staje, stajanie, sto kroków wielkich lub dwieście zwykłych, miara w polu używana, w różnych cza- sach i w różnych prowincyach Polski rozmaita. W wielu okolicach równa się stu sążniom polskim. Podług Haura staje ma stóp 625, podług Czackiego kroków 220. 19) Sznur polski mierniczy, czyli geometryczny, ma prętów 10, łokci warszawskicłi 75, pręcików czyli stóp geometrycznych 100, ławek 1.000, cali 1.800. 20) Włóka, znaczy morgów 30, nie wszędzie była jednakową, bo i mórg był wieloraki. Znane są włóki chełmińskie czyli pruskie, mniejsze od ma- zowieckich. Włóka tern się różniła od łanu, powiada Cza- eki, że, tak nazwana od rolniczego włóczenia, oznaczała zawsze rolę orną czyli zarobioną, gdy łan oznaczał prze- — B75 — strzeń, oddawaną osadnikom i szlachcie do zagospodarowa- nia. Łan wielki mieścił w sobie 3 włóki, t. j. po jednej w kaźdem polu. Włóka, podług przepisów Zygmunta Au- gusta, danych dla królewszczyzn, składała się z 33 mor- gów, a zwyczajna z 30. Prawo z r. 1576 „o rozdziale i po- mierzę" oznaczyło, ze włóka chełmińska w Mazowszu ma w sobie morgów 30. Mórg in longum (na długość) ma prę- tów 30, in latum (na szerokość) prętów 10, pręt ma łokci półosma; zaczym włóka w kostkę (t. j. w kwadrat) ma prętów 300, laska ma 2 pręty czyli łokci 15, a sznur lasek 3 czyli prętów 6. Prawo z r. 1420 orzekło, aby wo- jewodowie w swoich województwach stanowili miary zboża, sukna i rzeczy ziemnych, przez kmiecie do targu wożo- nych. Prawo z r. 1511 brzmi, aby miara z dawna posta- nowiona była zachowywana przez kupców, którą gdyby kto ukrócił, przez wojewody i starosty według statutu ka- rany będzie. Uchwała sejmowa z r. 1565 postanowiła, aby po tym sejmie wojewodowie, wezwawszy dygnitarzów w swych województwach, urzędy starościńskie i radę mia- sta główni ej szego, miary i wagi wszelkie sprawiedliwie wymierzywszy, oneź na zamki główne starostom i do ka- żdego miasta i miasteczka pod swą cechą oddali, gdzie wszystkie na ratuszu mają być chowane, darmo na ratu- szu każdemu wymierzane, i „wszędy pod winami w statu- ciech opisanemi mają być używane". E-oku 1677 postano- wiono, aby urzędy grodzkie z pilnością miar i wag do- glądały. Półzegarze ob. Godzinnik. Pomocne ob. Podatki. Pomort ob. Muzyczne narzędzia. Poradlne ob. Podatki. Porękawiczne, podarunek przy kupnie czego, od męża dawany jego żonie. Było zwyczajem, zawsze zachowywa- nym, a mianowicie przy sprzedażach nieruchomości, że oprócz szacunku umawiano się jeszcze, ile nowonabywca — 376 I ma dać porękawicznego żonie sprzedawcy. Jeżeli sprzeda- jący był bezźenny, to por^kawiczne otrzymywała jego sio- stra lub matka. Nawet prawnie przy puszczaniu królew- szczyzn w emfiteuzę przyznano komisarzom wynagrodze- nie od tego, który brał dobra, i nazwano to rąkawicznem. Portugały i półportugały ob. Pieniądze w Polsce. Porucznik, czyli namiestnik, nazwa pochodząca od słowa poruczaó. W dawnej Polsce porucznik oznaczał do- wódca oddziału, któremu wódz komendę nad tym oddzia- łem poruczył, ale miał także i znaczenie ogólne, niewoj- skowe, jako zastępca starszych, pełnomocnik. Herburt w Sta- tucie pisze: „Wybierzemy poruczniki w kaźdem wojewódz- twie, którzy to porucznicy będą spisować i obierać ludzie rycerskie wedle zdania swego". Tutaj porucznicy ci mają znaczenie komisarzów wojskowych. Budny pisze: „Poru- cznik jeden, który miał w poruczeniu swem od hetmana niemałe wojsko". W kawaleryi narodowej za Rzplitej^ w czasie wojny, rotmistrz dowodzi chorągwią, a porucznik jest drugą po nim osobą w chorągwi. Że jednak w czasie pokoju rotmistrz spełniał zwykle inne obowiązki obywa- telskie, więc porucznik, jako jego namiestnik, był gospo- darzem i głową swojej chorągwi. Najniższym czyli 1-szym stopniem oficerskim w armii Królestwa polskiego , tak w jeździe jak piechocie, był podporucznik, (zwany także niegdyś podnamiestnikiem), drugim stopniem był porucznik i ten w szwadronie lub kompanii zastępował nieraz do- wódcę, t. j. kapitana. Posag, wiano ob. Oprawa. Pospolite ruszenie. Szlachta polska dlatego nazywała się stanem rycerskim, że obowiązana była wszystka i za- wsze z orężem w ręku siadać na koń w obronie kraju, gdy zachodziła tego potrzeba. Już konfederaoya za Wła- dysława Warneńczyka w Nowem Mieście Korczynie wy-^ powiedziała w (iuelin pojęć narodowych, że ^ktuby ni( stawał do boju, hil) w imiyeh względach od (\i;(')lu oddzie* — 377 — lał się, takiego wszyscy mają na życiu i dobrach karać, a ma być uważany, jakoby się sam zrzekł dobrej czci i wiary". Pospolite ruszenie było właśnie owem „stawa- niem wszystkich do boju". Była stara zasada w Polsce, że „każdy kto ziemię miał, ten bronić orężem ojczyzny mu- siał". Gdy więc Piastowie narozdawali rycerzom dużo tej ziemi na dziedzictwo, tak, że utworzył się cały stan zie- miańsko-rycerski, powstały wówczas i zwyczaje zwoływa- nia rycerstwa przez rozsyłanie wici na powszechną wy- prawę czyli pospolite ruszenie (ob. Wici). Pierwsze wzmianki kronikarzy polskich o pospolitem ruszeniu od- noszą się do Władysława Łokietka. Wyraz łaciński Motia helli, oznaczający to samo, ukazuje się w prawodawstwie pod r. 1510. Do r. 1454 zwołanie pospolitego ruszenia za- leżało wyłącznie od króla. Od powyższego zaś roku po- trzebna była akceptacya sejmików ziemskich, później tylko sejmu. Sejm lubelski listopadowy z r. 1505 położywszy wszelkie zaufanie w pospolitem ruszeniu stanu rycerskiego zajął się organizacyą szczegółową pospolitego ruszenia. Dopiero atoli za Zygmunta I, na sejmie w r. 1544 stanęły t. zw. lustracye gotowości wojennej ziem i województw. Gdy jednakże sejm krakowski z początkiem r. 1545 roz- szedł się na niczem, z przyczyny opozycyi Litwy i odda- lającego się niebezpieczeństwa tureckiego, organizacyą z r. 1544 obaloną została i dopiero szczegółowe przepisy o pospolitem ruszeniu mamy uchwalone konstytucyą z r. 1621. Do pospolitego ruszenia powoływano wszystką szlachtę i tych z liczby mieszczan krakowskich, wileńskich i lwowskich, którzy posiadali dobra ziemskie, także wój- tów i sołtysów z dóbr świeckich i duchownych. Mógł dać zastępcę ten, który dla nauk nie był obecny. W Koronie duchowni z dóbr swoich dziedzicznych musieli wyprawiać zbrojnego jeźdźca. W Litwie wyprawiali nietylko z dzie- dzicznych, ale i z kościelnych. Szydzono wprawdzie sobie z tych przygodnych rycerzy, nieraz organistów i zakry- — 378 — styanów, w zbroja na pospolite ruszenie przebranych, i zywano ich żartobliwie Albertusami. Uboga szlachta zago- nowa, którą było przepełnione Mazowsze i Podlasie, obo- wiązana była wyprawić z dziesięciu łanów jednego kon- «, nego wojaka. Z wielu braci, którzy sami rolę uprawiali, J szedł na wojnę jeden. Województwo Podolskie stawało pod Kamieńcem dla obrony tego miasta i twierdzy. Po- spolite ruszenie zwoływał król dawniej za radą panów, później za przyzwoleniem sejmu czyli izby poselskiej. Wezwanie to w ostatnich wiekach na piśmie i z pieczęcią roznosili woźni ziemscy pod odwieczną nazwą wici, które były potrójne, czyli w ciągu 4- ech tygodni 3 razy, t. j. co dwa tygodnie powtórzone. Po otrzymaniu pierwszych wici zbierał się sejmik, na którym kasztelan oznaczał dzień i miejsce zebrania zbrojnego każdej ziemi, a gdy się ze- brano, spisywał i prowadził chorągwie do wojewody. Wo- jewoda sprawdzał popis i robił przegląd chorągwi. Każde województwo miało swoje kolory i ubiór prawie jedna- kowy, co nadawało pospolitemu ruszeniu pozór wojska re- gularnego. Ze zaś znowu każdy prawie szlachcic prowadził za sobą wóz i „czeladników", więc pospolite ruszenie wy- glądało, jakby cały naród wyruszył dla obrony swej ziemi. Kto nie wyszedł w pole, temu groziła kara utraty mienia. Ponieważ wszystka szlachta wychodziła, przeto wszelkie sądy ziemskie ustawały, a sprawy gardłowe zostawiano do rozpoznania hetmana albo króla. Od najdawniejszych cza- sów pospolite ruszenie było obowiązane tylko do wojny w kraju. Królowie przyrzekali, że nie wyprowadzą go ni- gdy z granic Rzplitej, która zaborów nie chciała. W po- chodzie wolno było obozować tylko w otwartem polu. Po skończonej wojnie każdy towarzysz pospolitego ruszenia, podług spisu swej chorągwi, powinien był zgłosić się do swego wojewody po świadectwo odejścia. Piechota pospo- litego ruszenia spełniała obowiązki dzisiejszych saperów (ob. Piechota polska). Statut litewski przepisuje, aby w lzh- — 379 — >ie pospolitego ruszenia ^kasztelan, jeśliby razem ze szla- chtą w powiecie swym zjechać się nie mógł, ściągał się co najrychlej w drodze z chorążym i z powietnikami". Postatnica ob. Dożynki, Okrężne. Postrzyźyny. Najstarszy z kronikarzy polskich, Gallus, wspomina kilku słowami o postrzyźynach syna piastowego Semowita i potem o uczcie u Ziemomysła, podczas której odzyskał wzrok syn jego siedmioletni Mieszko (Mieczy- sław I). Jakkolwiek Gallus przy tej uczcie nic o postrzy- źynach nie dodał, to jednak wszyscy późniejsi kronikarze, jak Kadłubek, Mateusz Cholewa, Długosz i t. d., opisują na domysł postrzyźyny Mieczysława. Najnowsze badania historyczne Brucknera podają przecie w wątpliwość: czy istniał rzeczywiście u Leehitów pogański obrzęd postrzy- żyn, na co niema dostatecznych dowodów. O postrzyźy- nach mówi Lelewel, że w owych wiekach, kiedy prawa własności nie były należycie utwierdzone, ojciec przez po- strzyźyny wprowadzał uroczyście i ogłaszał swego syna spadkobiercą. W każdym razie obrzęd ten nosi wybitne cechy zwyczajów chrześcijańskich i do pogan lechickich mógł się dostać za wpływem chrześcijan. Postrzyżynami na kleryka (prima tonsiira), zowie się pierwsza ceremonia kościelna przyjęcia laika czyli młodzieńca świeckiego w po- czet kleryków. Postrzyżynami zowie się również obcięcie warkocza dziewicy, wstępującej do zakonu, co następuje przy obłóczynach, na znak jej rozdziału ze światem. W do- mach zamożnych obrzęd ten odbywał się uroczyście przy zjeździe wszystkich krewnych i przyjaciół. Pannie młodej, wychodzącej za mąż, postrzygano włosy zawsze przed oczepinami, na znak wstąpienia jej w zakon małżeński, w którym ani trefić kosy panieńskiej, ani przystrajać wło- sów w wieniec i kwiaty już nie może. Potoczny sąd ob. Sądy. Powiat, wyraz w języku polskim starożytny, sięga- jący czasów słowiańsko-lechickich, a oznaczający okolicę. 380 — ^ obwód, okręg, którego mieszkańcy powiadamiali się na wspólne wiece i do wspólnej obrony w swoim „grodzie". Od wyrazów teź: wiec, powiadomić — pochodzą wyrazy: po- wiat i powietnik. Powiaty lechickie, złożone zwykle z kilku opól czyli wiosek sąsiednich, gmin, łączyły się w ziemie (terrae, comitatus), a ziemie w księstwa. Jeszcze cesarz nie- miecki Henryk II objeżdżał poddanych sobie słowian po powiatach i odbywał z nimi wiece. Pierwotne powiaty nie miały ani ścisłych granic, ani przepisanej rozległości. Długo termin ten polski stosowany był chwiejnie i od- miennie, nawet w jednym i tym samym dokumencie, zwłaszcza na Litwie i E-usi. Np. w „Dukcie granic ko- ronnych i W. Ks. Litewskiego" z r. 1546 (Dogiel L.) cała prawie Ukraina nazwana jest raz „powiatem" kijowskim, to znowu „ziemią" i „województwem", a obok tego spo- tykamy w jej granicach „powiat" winnicki i „powiat" bra- cławski. Wogóle jednak „powiat" oznaczał w Polsce okręg sądowy, t. j. obwód, ciążący do jednego grodu, starosty, a zwłaszcza sądu ziemskiego. W Wielkopolsce i Małopol- sce województwa dzieliły się na ziemie i powiaty. Np. wo- jewództwo Płockie składało się z ośmiu małych powiatów, a obok niego województwo Mazowieckie z 10-ciu ziem, z których np. Łomżyńska obejmowała 4 powiaty. Każdy powiat taki był oddzielnym okręgiem sądowym i miał własną hierarchię urzędników ziemskich. Ze zaś niektóre powiaty, np. 3 powiaty ziemi Wizkiej, były bardzo małe, więc zdarzało się, że nieraz w powiecie było więcej urzę- dów tytularnych, niż posesyonatów do noszenia tych go- dności powiatowych. Gdzie powiat był nazbyt mały, tam okręgiem sądowym była ziemia. Księstwo Żmudzkie dzie- liło się na 28 „traktów", które obszarem odpowiadały przeciętnym powiatom mazowieckim. W ziemiach ukrain- nych ilość powiatów wciąż się zwiększała, w miarę posu wania się naprzód linii obronnej kraju przez wznoszeni — 381 — uowych zamków i jednoczesne wzrastanie osadnictwa do- koła tychże. Powołowe ob. Podatki. Powóz ob. Podatki. Pozew, pozwanie ob. Eoki, roczki, Sądy. Pozewne ob. Podatki. Prawa o rozbitkach i korsarzach. Powszechne w Eu- ropie było prawo, iź rzeczy rozbitków morskich, które woda na lądy wyrzucała, stawały si^J prawną własnością tych, którzy je zabrali. Tylko naród polski może się tern pochlubić, że ze wstrętem podobną zasadę odrzucał. Kazi- mierz Jagiellończyk, przyszedłszy do posiadania Pomorza, zniósł niesprawiedliwe to prawo, a tak jus naufragii nie miało u nas miejsca. Statut Litewski pod karą wynagro- dzenia w dwójnasób (sowito), zabrania zabierać rzeczy roz- bitków (Rozdział IX, art. 31). Naród nie chciał, aby z nie- zczęścia bliźnich bogacono się przez grabienie rzeczy roz- bitków. Ludzkie to i pełne miłości chrześcijańskie zdanie objawili i obstawali przy niem: Zygmunt Stary i Stefan Batory. Jak zacne i rozumne rzeczy wychodziły z kance- laryi królewskich, niech posłuży za dowód list Batorego do miasta Lubeki w sprawie powyższej: „Jeżeli nie jest w mocy ludzkiej odwróció rozbicia okrętów, to ciągnąć z nich zyski jest niegodnem. Jeżeli burza nieszczęśliwemu nie wszystko zabrała, dlaczegóż mielibyśmy być okrutniej - Rymi od wichrów i mórz? Ani my, ani nasi poprzednicy ,e inaczej uważaliśmy rozbitków, jak za ludzi, którzy nieszczęściu większe do naszej opieki mają prawo. To- ary nieprzyjacielskich rozbitków powrócić, a ludzi wolno puścić kazaliśmy, bo sądzimy, że w rozbiciu nie byli nam nieprzyjaznymi, ani też szkodliwymi być mogli". Potępie- nie korsarstwa przez prawodawstwo polskie nastąpiło za Stefana Batorego w czasie pamiętnego buntu gdańszczan. Zuchwali mieszczanie, pobici na lądzie pod Tczewem, zam- knęli się w warownych murach swego miasta, ufni, iź od 382 strony morza będą otrzymywali posiłki, broń i żywność Aby właśnie tego nie dopuścić, Stefan Batory wydał na- stępny uniwersał: „Wszem wobec i każdemu z osobna, komu o tern wiedzieć należy, tak z poddanych naszych, jako i z ludzi postronnych i t. d. Dla popierania przedsięwziętych prze- ciw gdańszczanom kroków wojennych potrzebując siły zbrojnej na morzu, ukształcenie jej poleciliśmy urodzo- nemu Piotrowi Kłoczewskiemu, staroście małogojskiemu, sekretarzowi naszemu, oraz burmistrzowi i radcom magi- stratu miasta naszego Elbląga, którym następujące stano- wimy przepisy: Nie chcąc, aby marynarze nasi frajbiterów (rozbójników morskich) postać na siebie przybierali, jak naj surowiej im zalecamy, aby się nie ważyli żadnych in- nych, prócz gdańskich, zabierać na morzu okrętów. Mia- nowicie, rozkazujemy im, aby szanowali okręty i wszelką własność najjaśniejszego króla imci duńskiego i jego pod- danych, najjaśniejszego króla imci szwedzkiego i jego poddanych, i miast hanzeatyckich, i żadnej statkom ich i płynącej na nich czeladzi nie czynili krzywdy. Okręty nasze chwytać mają tylko statki gdańskie, których całko- witą wartość, nic sobie z nich nie zastrzegając, maryna- rzom i dowódcom ich ustępujemy. Oprócz korzyści, stąd dla nich wynikającej, zabezpieczamy im żołd, jaki z wiel- możnym starostą małogojskim umówiony będzie, który oni regularnie pobierać będą. Niemniej właścicielom okrętów, do tej wyprawy użytych, zaręczamy zapłatę, o jaką się z W. Kłoczewskim zgodzą, oraz uwolnienie od tej służby przed zimą. Dla większego zaś jeszcze zachęcenia przyrze- kamy właścicielom tych okrętów darowanie im cła, skar- bowi naszemu winnego od towarów, którymi, powracając do siebie, na zimę, okręty swoje ładować będą chcieli. Dan w obozie pod Gdańskiem d. 28 lipca 1577 r. - 383 — Dokument niniejszy ogłosił Edward hr. Raczyński w zbiorze p. t. „Pamiętniki do historyi Stefana króla", Warszawa, 1830 r.) Jednocześnie, tegoż samego dnia, król Stefan podpisał pełnomocnictwo dla Kłoczewskiego i wy- dał prawie jednobrzmiący z powyższym uniwersał do ma- gistratu elbląskiego, zawiadamiając, że rycerze jego, nie zaś korsarze, będą ścigali na Bałtyku zbuntowanych Gdań- szczan (milites nostri, ąiios non piratos^ neąue fraibiteros esse rolumus. ^Źródła dziejowe", III, 183). W prawach, uchwa- lonych za Stanisława Augusta, co do rozbitków morskich przejawiły się te same tradycyjne pojęcia narodu pol- skiego a przepisy dla księztwa Kurlandzkiego i Semigal- skiego brzmią: „Nikt także na potem ważyć się nie ma, używać owego nieludzkiego prawa opanowania dóbr roz- bitych na morzu; lecz jeżeliby kto pomoc jaką w tern niebezpieczeństwie będącym przyniósł, sprawiedliwą na- grodą za pracę swoją ma się kontentować". Prawodawstwa obowiązujące w dawnej Polsce. Gdy r. 1249 legat papieski Jakób wysłany był z Rzymu nad Bałtyk do rozsądzenia sporów między Krzyżakami z je- dnej a nowonawróconemi czyli podbitemi przez nich ple- mionami pruskiemi Pomezanów, Warmów i Natangów z drugiej strony — po wspólnej naradzie wybrały obie jporne strony prawo i sądownictwo polskie za obowiązu- fące. Tym sposobem wpływ obyczaju, kultury i praw pol- łkich już w 13-ym wieku sięgnął do ujść Niemna. Od ieku 14-go obowiązywało w Polsce prawo Ziemskie (Jus ''errestrej, którego podstawą był Statut Wiślicki Kazimie- rza Wielkiego z r. 1347, uzupełniany i zmieniany przez Lchwały sejmów późniejszych, zebrane w Yoluminach Le- mi. Uchwały te, pisane w języku łacińskim do połowy XVI wieku, nazywają się statutami (ob. Statuty koronne). Od r. 1560 zaczęto je pisać po polsku i nazywać Konsty- — 384 — n tucyami '). Aleksander Jagiellończyk zlecił Janowi Ła- skiemu zebrać wszystkie prawa obowiązujące, a zbiór ten pozyskał sankcyą królewską na sejmie radomskim w r. 1605 i, znany pod nazwą Statutu Jana Łaskiego, wydrukowany został nie tylko na papierze ale i na pergaminie. Zyg- munt I i syn jego Zygmunt August usiłowali utworzyć porządne zbiory praw polskich. Za Zygmunta I była przy- gotowana w r. 1532 tak zwana korrektura Taszyckiego, jednego z sześciu redaktorów, w tym celu postanowionych, ale potwierdzenia urzędowego nie zyskała. Za Zygmunta Augusta dokonane były dwa zbiory praw: systematowy Jakóba Przyłuskiego i abecadłowy Jana Herburta, sankcyi jednak urzędowej nie nabyły i pozostały pracą prywatną, Herburt jednak zyskał powagę w sądach. Za Zygmunta III wyszedł w r. 1600 zbiór Januszowskiego, również jako praca prywatna. O pomnikowem wydawnictwie Yolumi- nów Łegum ob. Yolumina. Księstwo Mazowieckie, po wy- gaśnięciu Piastów do Korony wcielone, chciało zachować niektóre prawa ze swoich Statutów Mazowieckich i takowe pod nazwą Excepła Masoviae zatwierdził dla Mazowsza Ste- fan Batory w r. 1576. Całe Statuta Mazowieckie wydał Bandtkie r. 1831 w dziele Jus Folonicum. Naj porządniej ułożone prawa miała Litwa w tak zwanym Statucie Litew- skim (ob. Statut lit.), którego były 3 redakcye, a ostatnia w r. 1558 przez Zygmunta III zatwierdzona, do XIX wieku obowiązywała. Szlachta ziem pruskich, czyli trzech woje- wództw: pomorskiego, malborskiego i chełmińskiego, która początkowo sądziła się równem prawem z mieszczanami, zapragnęła na wzór szlachty koronnej mieć oddzielne prawa, i takowe, zwane pospolicie Korrektura Pruską, zatwierdzone zostały przez Zygmunta III w r. 1598. Miasta miały prawa, sąd}^, autonomię i ustawy, przez Stany Miejskie uchwalane, ') Pierwszy fa/. użyto języka \h>\ ego w |irzy\vil(>iu Zyi^nuiuta Augusta podczas m,-_)iiih jm:)(). — 385 — Wilkirzami zwane. Mogły one czynić pewne zmiany w swo ich prawach zasadniczych, jak tego zdarzały się przykłady w Poznaniu i Lwowie. Miasta województw pruskich i księ- stwa Mazowieckiego rządziły się prawem Chełmińskiem, z wyjątkiem trzech miast pruskich: Elbląga, Frauenburga i Braunsberga, które miały prawo Lubeckie, t. j. takie, jak niemiecka Lubeka. Miasta innych prowincyi rządziły się !)rawem Magdeburskiem. Władysław Jagiełło nadając to [jrawo, będące owocem kultury zachodu, miastem Litwy i Rusi jak dla Wilna (r. 1387), Trok, Połocka, Witebska, Smoleńska, Kijowa, Kowna, Grodna, Worń, Kleszcz na Żmudzi t t. d. otwierał szeroko wrota dla wpływu kultury i pojęć zachodnio-europejskich nad Niemnem, Dźwiną i Dnie- prem. Źródło prawa Chełmińskiego i Magdeburskiego było jedno. Różnica polegała głównie na tern, że w prawie chełmiń- skiem była ogólna wspólność majątku między małżonkami, zwana „wspólnością chełmińską", nieznana w pravv^ie Mag- i^H|eburskiem. Uczeni prawoznawcy polscy dowiedli, że gdy ^^Hia ustrój praw miejskich dużo wpłynęło prawo rzymskie, ^Ho w polskich prawach ziemskich nie miało ono żadnej ^^Jrzewagi, bo te tworzyły się bezpośrednio ze starego oby- f^^zaju polskiego, z ducha i pojęć rdzennie narodowych i słowiańskich, a tylko pisane były po łacinie, jako w ję- zyku dawniej wyłącznie urzędowym. Po upadku Rzplitej rząd austryacki zaprowadził w Galicyi zachodniej prawo wilne od d. 1 stycznia 1798. W prowincyach, które do- y się pod panowanie pruskie, otrzymał z początku zędową powagę zbiór praw polskich Herburta i w abe- adłowej formie zbiór Antoniego Trębickiego, a w r. 1797 aprowadzone zostało Prawo Pruskie powszechne (Allyc- eincs Landreclit) obowiązujące w państwie Pruskiem od r. 1794. Po utworzeniu Księztwa Warszawskiego przywró- conem zostało w departamentach po-pruskich prawo pol- skie od daty 24 lutego 1807 r. ale na krótko, bo od 1 maja 1808 r. zaczął obowiązywać Kodeks Napoleona, w depar- KSIĘG* RZECZY P018KICM. 25 — 886 — lamentach zaś poaustryackich, po złączeniu ich z Księz- twem Warszśiwskiem, zaczął tenże kodeks obowiązywać od 15 sierpnia 1810 r. Pręgierz, dawniej pręgnierz, słup stojący zwykle przed ratuszem dawnych miast polskich, pod którym kat ścinał głowy skazanych na śmierć i smagano przestępców. Do słupa tego przywiązywano oszustów dla pokazania ich lu- dowi i winowajców, skazanych na hańbę publiczną, na piętnowanie czyli na „pręgę" lub „wyświecenie" czyli wy- gnanie z miasta, (tak nazwane dlatego, że pachołkowie miejscy wyprowadzali ich za bramy miasta ze światłem). Pręgierz był najczęściej używany w stolicy królewskiej, gdzie znaczna ludność, stek awanturników i oszustów, na- reszcie surowość artykułów marszałkowskich były powo- dem, iż w sądach marszałkowskich zapadały częste wyroki na chłostę. W mniejszych miastach były pręgierze dre- wniane, w większych kamienne, czasem miewały ozdobę na wierzchu, np. w Poznaniu rycerza z mieczem. Pręt i pręcik ob. Polskie miary i wagi. Prima Aprilis. Tak się nazywa w Polsce powszechny zwyczaj zwodzenia innych w dniu pierwszym kwietnia. Początók tego zwyczaju niektórzy wywodzą od uroczysto- ści dawnych Rzymian na cześć bożka śmiechu i wesołości, wiadomo bowiem, iż poganie rzymscy nowy rok rozpoczy- nali w dniu i-ym kwietnia, wśród najweselszych zabaw. Inni utrzymują, że Żydzi, nie wierząc w Zmartwychwsta- nie Pańskie, (Chrystus Pan d. 30 marca przybity na krzyżu, w d. 1-ym kwietnia powstał z grobu), żołnierzy i wszyst- kich uczyli kłamać. W Polsce od czasów dawnych w dniu tym rozsyłano listy ze zmyślonemi wiadomościami, lub tylko zawierające kartkę z napisem: Prima, Aprilis, a także zwodzono się ustnie, by śmiech i radość powstawała z ła- twowiernych. Stąd przysłowie: „Na prima aprilis, nie wierz bo się omylisz", lub „nie czytaj, bo się omylisz". Proch ob. Artylerya polska. — 387 — Proporzec, chorągiew, sztandar, stąd propornikiera albo proporcznikiem nazywali Polacy niosącego proporzec czyli chorążego. Proporczyk oznacza chorągiewkę; proporce rozpościerać lub zatykać — znaczyło władzę swoją i pano- wanie szerzyć; zwinąć proporce — znaczyło ustępować. Prze- kupniom miejskim na rynku w dniu targowym wolno do- piero było kupować od wieśniaków „po zdjęciu propor- czyka miejskiego z ratusza, który proporczyk ma trwać do godziny 10-ej rano". (Vol. Leg.) Jan Kochanowski na- pisał wiersz „Proporzec albo hołd Pruski", z powodu wy- pełnienia przysięgi wierności pruskiej dla Rzplitej, bowiem „Kurfirszt pruski od króla wedle mody starej chorągiew brał". Wojewoda zaś wołoski, „porzuciwszy chorągiew (pro- porzec) pod nogami królewskiemi, jako był obyczaj, przy- sięgał hołd i posłuszeństwo". Witold, idąc z Jagiełłą pod Grunwald, rozdał wojsku litewskiemu w obozie nad rz. Wkrą w Mazowszu 40 znaków czyli proporców (banderia), widocznie nieznanych pierwej Litwinom , przykazawszy, aby każdy hufiec swego pilnował. Sztandarem nazywano pierwotnie drąg w każdym proporcu i chorągwi. Prymas. Podług prawa kanonicznego prymasem zo- ie się pierwszy biskup w kraju. Tak w Hiszpanii pryma- )m bywał arcybiskup toledański, w Węgrzech strygoński, Polsce gnieźnieński. Pierwszym arcybiskupem gnieźnień- dm, który wyrobił sobie tytuł prymasa, był Mikołaj Trąba, ^ówią o nim, iż urażony o to, że arcybiskup lwowski ko- mował trzecią żonę Władysława Jagiełły Elżbietę Pilecką, zjednał u Soboru w Konstancyi prawo podpisywania się imas Begni. Atoli już za doby Piastów arcybiskup gnie- lieński miał prawo starszeństwa nad innymi biskupami i pełnił obowiązki Interreksa czyli Bezkróla, godził spory o dziesięciny i t. d. Pierwszym książęciem był arcybiskup gnieźnieński od czasów Kazimierza Wielkiego. Prymas naj- pierwszą po królu zajmował polityczną godność w pań- stwie. Od czasu nawrócenia się Litwy arcybiskup gnie- - 388 — inieński był i metropolitą Litwy, biskupi wileński i źmu- dzki należeli do jego prowincyi, która sięgała po krańce państwa Jagiełło wego, za Dźwinę i Smoleńsk, a Litwa przestrzegała gorliwie tego związku z Gnieznem. Jan Ła- ski stanowi w dziejach prymasostwa epokę. Wizytuje bi- skupa wileńskiego, wznawia stary zwyczaj wyświęcania wszystkich sufraganów w Gnieźnie, pozyskuje przewagę nad metropolitą lwowskim, (który jednak niezależnie rządzi swymi biskupami: przemyskim, kamienieckim, chełmskim, łuckim i kijowskim), zwołuje sejmy duchowne, czyli sy- nody. Prymasi wybierali marszałków swego dworu z po- między kasztelanów, więc senatorów koronnych. Marszałek taki był dostojnikiem nawet wobec króla, nieraz nosił przed królem laskę lub berło i zastępował marszałków koronnych. Dalej prymas uzyskał prawo zwoływania se- natu na radę prywatną, co podnosiło wielce jego znacze- nie polityczne. Zwoływał sejmy elekcyjne i przewodniczył na nich, ogłaszał narodowi i koronował króla i królowę. Sam jeno prymas mógł nie stawać przed sądami, tylko przez zastępców. Był prezesem senatu, a nawet mógł zwo- ływać prywatne narady senatorów wbrew królowi, gdyby król prawo łamał. Kto w obecności prymasa zuchwale mó- wił lub miecza dobył, był karany. Naczelnik Kościoła pol- skiego miał w uposażeniu s wojem Łowicz, prawie udzielne księztwo, a Kazimierz Jagiellończyk uwolnił go nawet od płacenia grzywny podatkowej. Ogółem liczono, że prymas posiadał 360 wsi, kilka miast i do miliona złotych polskich dochodu. Od r. 1632 przydawano podczas bezkrólewia pry- masowi konsyliarzów z obudwu stanów, senatorskiego i ry- cerskiego, w czasie zaś pospolitego ruszenia dodawano d( jego boku rezydentów. Za Jana Kazimierza biskup wileń- ski Jerzy Białłozor przezwał się prymasem Litwy i tj^-ti ten kładł na swoich pismach urzędowych. Odtąd biskupi wileńscy nie przenosili się już nigdy na wyższe biskupstwi do Korony. Do potężnego stanowiska podniósł prymaso* — 389 — stwo polskie znakomity Olszowski za Jana Kazimierza i Michała Korybuta. Nazywał się Olszowski Yicarius Be- ini, t. j. namiestnikiem Królestwa. Cesarz i król francuski zwali go pierwszym ksiąźęciem, kancelarya koronna i mi- nistrowie cesarscy zawsze piszą do niego Celsissime Pńn- cęps a w ciągu Celsitudo Yestra. W całej Europie poważano Olszowskiego, tylko jeden elektor brandeburski odmawiał mu tytułu pierwszego księcia, tłómacząc się tem, że na mocy prawa z r. 1525 jemu, jako księciu pruskiemu, na- leży się pierwsze miejsce w radzie Korony polskiej i do- iojnośó pierwszego księcia. Hetmaństwo i prymasostwo joją obok Korony jako niezawisłe, samodzielne władze. Prymasostwo na tem stanowisku wyrabia sobie do pomocy ice-prymasowstwo, które z urzędu dostaje się biskupowi kujawskiemu. Prymas podczas bezkrólewia bywał bezkró- )m, co oznaczało w narodzie najwyższą patryarchalną go- (nośó. O niego wtedy opierało się wszystko, jak o króla hetmana. Bez prymasostwa nie można rozumieć dawnej ^olski. Prymasowstwo i hetmaństwo w gmachu Rzplitej ty się głównemi wiązadłami między tronem i wolnością, lały naród znał prymasa i cześć mu oddawał '). Ostatnim prymasem majestatycznej świetności był w czasach sas- kich Łubieński, który nawet, nie czekając na obiór króla, rozdawał posady w czasie bezkrólewia. Po nim prymasi za Stanisława Augusta poniżali już tylko dawną godność. Prymasi w Księstwie Warszawskiem i Królestwie kongre- sowem nie posiadali żadnego znaczenia politycznego. Przedwieć ob. Pokrewieństwa. Przewód ob. Podatki. Przewóz ob. Podatki. Przysięźne ob. Podatki. ^) Był podobno stary zwyczaj, że przy wstąpieniu na stolicę każdemu prymasowi i biskupowi krakowskiemu posyłano w darze białego rumaka. — 390 — I Przydomek ob. Nazwiska ludzi. Przysłowia osobiste, są to pewne wyrażenia lub wy- razy oderwane, które bez potrzeby, ale z przyzwyczajenia wtrąca ktoś często podczas mówienia. Był to niejako zwy- czaj narodowy, że prawie każdy Polak miał jakieś wyra- żenie ulubione, które często powtarzał, po którem znano go wszędzie i od którego dostawał nieraz przydomek w historyi. Tak np. dość powiedzieć „Panie kochanku", aby każdy wiedział, że to mowa o księciu Karolu Radzi- wille, wojewodzie wileńskim (ur. 1744 zm. 1790), który miał to przysłowie. Dość powiedzieć: Radziwiłł „E-ybeńko", a wszyscy wiedzieli, że to był Michał Kazimierz, ojciec Karola. Sławny hetman Stanisław Potocki (zm. w r. 1667) miał przysłowie łacińskie re vera (co znaczy tyle co za- prawdę, zaiste), i dlatego wszyscy nazywali go Rewera. Jan Klemens Branicki, hetman wielki koronny (ur. 1689 zm. 1771) — ;;Moja panno". Wielopolski, krajczy koron- ny — „Bała bała". Książę Sanguszko, starosta czerkaski — „Mopanie". Kacper Maciejowski w wieku 16-ym miał przy- słowie: „Bracie kuku", w czem go dworzanie jego prze- drzeźniali. Typ narodowy dawnego Polaka miał cechy je- dnakowe we wszystkich stanach i prowincyach Rzplitej. Zarówno wojewoda kijowski, jak niejeden zagonowy szlach- cic podlaski, kmieć mazowiecki i mieszczanin wielkopolski mieli zwyczaj powtarzać: „Uczciwszy uszy" lub „Panie dobrodzieju", a ta jednolitość typu narodowego była na- wet zadziwiającą. Ignacy Krasicki w „Panu Podstolim" wymienia następne a najpospolitsze wówczas „przysłowia mowy potocznej": Ale ale; jak się zowie; tandem tedy; mospanie; mościwy panie. Jan Chryzostom Pasek, pisząc swoje pamiętniki w w. XVn, powtarza często „po stare- mu", 00 zapewne w mowie potocznej było jego przysło- wiem. Mówi także o Warszyckim, kasztelanie krakowskim „pan krakowski rzecze: Imię jego święte, bo to jego przy słowie". Wiemy z tradycyi podlaskich, iż ks. Kamieński — 391 - słynny kaznodzieja franciszkański w Drohiczynie za cza- sów saskich, używał przysłowia „Królu mój polski". Szczuka, szambelan Stan. Augusta, z Ciechanowca, powtarzał co kilka zdań „Mosembeju"; podwojewodzy Piotr Dobrze- niecki — „Mopanie", poseł Franciszek Szepietowski — ^Mosztordzieju" i t. p. Przepowiednie listy ob. Jazda polska. Przyzywny sejm ob. Sejm konwokacyjny. Rada Nieustająca. Już konstytucya sejmowa z r. 1573 jrzepisała, żeby przy królu oprócz ministrów znajdowało ię zawsze do rady czterech senatorów, a mianowicie: je- ^den biskup, jeden wojewoda i dwóch kasztelanów. Jak- kolwiek zatem ścisłej granicy pomiędzy władzą prawo- lawozą i wykonawczą nie było w dawnym rządzie pol- skim, to jednak władzą prawodawczą był tylko od końca lY wieku, sejm z trzech Stanów (t. j. króla, senatu i ry- cerstwa czyli izby poselskiej) złożony. Władzą zaś rzą- -dzącą był król z ministrami i gronem tych senatorów, któ- rzy, nazywani rezydentami, przy boku jego zostawali do rady. G-dy taka organizacya władzy wykonawczej z postę- pem czasu, stawała się niedostateczną, postanowiono jej reformę i w tym celu na sejmie r. 1775 utworzono Radę Nieustającą, jako władzę rządzącą i wykonawczą, do za- kresu której nie wchodziło stanowienie praw, ani sądo- wnictwo, ale tłómaczenie czyli interpretacya prawa. W Ra- sie tej reprezentowane były tak samo trzy stany Rzplitej bk w sejmie prawodawczym, t. j. król, który prezydował, ienat i rycerstwo. Senatorów zasiadało 18- tu i konsylia- rzów czyli radców ze stanu rycerskiego 18-tu, licząc z mar- izałkiem. Dawniej „panowie rada" byli to sami senatoro- ie, wejście zatem do władzy naczelnej 18-tu, czyli po- łowa reprezentantów ze szlachty, stanowiło ogromny prze- łom na korzyść zasady demokratyczne -szlacheckiej, a ogra- niczenie wpływu oligarchii arystokracyi, która faktycznie 392 — I od kilku wieków rząd Rzplitej stanowiła. W liczbie 18-tu senatorów, zasiadających w Radzie, musiało być 3 bisku- pów (między którymi prymas co dwa lata być musiał), także 4 ministrów a mianowicie: kanclerz, marszałek, het- man i podskarbi. Wszystkich członków Rady, tak z se- natu, jak rycerstwa, wybierał sejm zwyczajny po 16-tu z Korony i 16-tu z Litwy. Każdy szlachcic, który był kie- dyś posłem na sejm lub za granicą, deputatem na trybu- nał, asesorem w jednem z czterech sądownictw, sekreta- rzem wielkim, referendarzem, albo pisarzem koronnym lub litewskim, mógł podać osobiście lub na piśmie do mar- szałka starej laski (t. j. przeszłego sejmu) kandydaturę swoją do Rady Nieustającej. Obiór odbywał się w połą- czonych izbach senatorskiej i poselskiej prostą większo- ścią głosów. Marszałek Rady wybierany był na sejmie kreskami tajemnemi, co dwa lata, z konsyliarzów stanu rycerskiego. W razie obrania marszałkiem senatora lub ministra musiał on wprzód złożyć swój urząd, nim objął laskę marszałkowską. Członkowie Rady za przestępstwa urzędowe odpowiadali przed sądem sejmowym. Rada Nie- ustająca podzieloną została na 6 departamentów: 1) cu- dzoziemski, czyli spraw zagranicznych, 2) policyi, 3) woj- skowy, 4) sprawiedliwości, 5) skarbowy. Wszystkie depar- tamenty miały po 8-miu członków, z wyjątkiem cudzoziem- skiego, który składał się tylko z czterech. W każdym pre- zydował minister, a jeżeli go nie było, to senator. Rada zbierała się na ogólne posiedzenia pod przewodnictwem króla, prymasa lub pierwszego senatora. Każdy z człon- ków mógł czynić wnioski do praw. Sekretarz miał tylko głos doradczy. Król miał prawo dać dwie kreski, ale in- nym sposobem uchwały Rady wzruszyć nie mógł. Jeżeli był nieobecny, to marszałek Rady z pierwszym senatorem zdawali mu sprawę o uchwałach, jeżeli zaś wyjechał z War- szawy, to towarzyszył mu z obowiązku jeden z członków departamentu cudzoziemskiego. Marszałek Rady pobierał ~ 393 — pensyi rocznej złp. 30.000. Biskupi i ministrowie, będący jej członkami, nie dostawali oddzielnej płacy żadnej. Se- natorom i konsyliarzom ze stanu rycerskiego, oraz sekre- tarzowi, wyznaczono pensyi w r. 1775 po 14.000 złp., ale w roku następnym zniżono takową senatorom na złp. lO.OOO. Radzieckie sądy ob. Sądy. Rajca, inaczej zwany radzca, radczy, raj czy, radnik, radny, radziciel, mąż należący do rady. Wyraz ten pocho- dzi od rada, radzić i raić; urząd zowie się radziectwem; po łacinie rajców zwano Consides. W miastach, stosownie do miejscowego zwyczaju i praw, jakie miasto posiadało, bądź wojewoda, bądź starosta grodowy, bądź sami mie- szczanie wybierali pewną liczbę rajców do rady zarządza- jącej miastem i jednego z nich na burmistrza (Magister civium, Proconsul). Do rajców należał zarząd i straż mia- sta, ściganie przestępców, szafunek dochodów, czuwanie nad budowlami publicznemi. Najczęściej obowiązek bur- mistrza pełnili rajcowie kolejno, rodzajem rocznych kaden- cyj. Od r. 1384 przywoływano nieraz rajców większych miast do udziału w naradach sejmowych. Np. r. 1603 gdy skutkiem napadu Mengligireja na Polskę zwołano sejm do Piotrkowa, przyzwano tamże rajców z Krakowa, Lublina i Lwowa. Rajcy wileńscy dostali od Zygmunta Augusta 1. 1568) przywilej na prawa szlacheckie. Poeta i satyryk złotego okresu literatury polskiej, Sebastyan Klonowicz, był dożywotnim rajcą lubelskim a wcale nie umarł w nę- ^■zy, jak to później zawistni mu wymyślili, co wykazał ^B. Detmerskii^w „Ateneum" warszawskiem. Żonę rajcy zwano: ^Krajczyni", syna „rajczycem" a w mowie ludu „rajczakiem". ^feenatorów, radę króla stanowiących, nie nazywano rajcami jeno: „panowie rada". Ciekawe wiadomości o rajcach lwow- skich podał Wład. Łoziński w dziele: „Patrycyat i mie- szczaństwo lwowskie". Ral(i. Tak nazywano dawniej wiersze, które wspak czytane mają sens odmienny, zwykle ubliżający. Były one — 394 — ulubioną formą paszkwilów, krążących po kraju na nH miłe narodowi osoby i wpisywanych zwykle w pamiętniki domowe XVI i XVII wieku, zwane pospolicie SUva rerum czyli lasem rzeczy. Raki na serce królowej Maryi Ludwiki zaczynały się od wiersza: „Marya w cnotach nie umarła, ale..." Wiersz powyższy wspak czytany brzmi: „Ale umarła nie w cnotach Marya..." Jan Kochanowski wśród fraszek swoich pomieścił znany dziesięciowiersz p. n. Eaki, będący surową satyrą na nie- wiasty: „Folgujmy paniom nie sobie, ma rada, Miłujmy wiernie, nie jest w nich przesada. Godności trzeba, nie zanic tu cnota, Miłości pragną, nie pragną tu złota. Miłują z serca, nie patrzają zdrady, Pilnują prawdy, nie kłamają rady. Wiarę uprzejmą, nie dar sobie ważą. W miarę nie nazbyt ciągnąć rzemień każą. Wiecznie wam służę, nie służę na chwilę. Bezpiecznie wierzcie, nie rad ja omylę". Wiersz ten czytany wspak będzie brzmiał: „Rada ma: sobie, nie paniom folgujmy. Przesada w nich jest, niewiernie miłujmy, Cnota tu za nic, nie trzeba godności, Złota tu pragną, nie pragną miłości. Zdrady patrzają, nie z sercu uiiluj.i. Rade kłamajii, nieprawdy ])ilinij;i" i t. d. Gdy wiersze podobne przestano pisywać, ogół zapomniał znaczenia ich nazwy. Łamano wii^p sobie głowę, dlaczego Kochanowski tak zatytułował wiersz powyższy. Dopiero Mik. Malinowski w Wilnie wyjaśnił znaczenie nazwy po- chodzącej od wstecznego ruchu raka. — 395 — Referendarski sąd ob. Sądy. Referendarze. Po sekretarzach wielkich szli w godno- ści referendarze, ustanowieni w r. 1507 przez Zygmunta I. Było ich wszystkich czterech, t. j. dwóch koronnych i dwóch litewskich. Wśród tych i tamtych był zwykle jeden świe- cki i jeden duchowny. Musieli być biegli w prawie i za- wsze zostawali przy dworze. Obowiązkiem dwóch referen- darzów było codziennie rano od Mszy do obiadu i po po- łudniu od obiadu do wieczora słuchać skarg prywatnych i podawane na piśmie supliki odnosić do kanclerza dla przedstawienia królowi. Tak wi^c od referowania powstała nazwa ich urzędu. Zasiadali przy Zygmuncie I, gdy sprawy rozsądzał, lecz tylko z głosem doradczym. Dopiero od cza- sów Zygmunta III zaczęli sądzić i wyrokować, a należały do nich specyalnie sprawy, zwane jiiris colonarii czyli pod- danych z dóbr królewskich przeciwko starostom i dzier- żawcom, oraz odwrotnie, zanoszone. Regimentarz, zastępca hetmana. Grdy hetmaństwo stało się w Rzplitej wielkim urzędem dożywotnim, a zdarzało się, źe hetman zachorował, był ranny, wzięty do niewoli łub umarł, wojsko zaś ani chwili nie mogło pozostawać bez wodza, król mianował zastępcę pod nazwą regimenta- rza. E-egimentarz faktycznie był hetmanem, ale tylko cza- sowym, nie mógł zaś nosić nazwy hetmana, żeby nie ubli- żać zasadzie dożywotnośoi hetmaństwa, lub żyjącemu ^^ tylko nieobecnemu hetmanowi. Regimentarz zwykły do- ^Birodził jedną partyą wojska, generalny komenderował całą ^fsiłą krajową. Gdy podczas wojny z Chmielnickim obadwaj ■Hietmanowie koronni, Potocki i Kalinowski, dostali się ko- ^Bsactwu do niewoli, E-zplita ustanowiła wtedy pierwszy raz regimentarzów. Było ich trzech: Wład. Dominik, książę Zasławski, Ostroróg i młody Aleksander Koniecpolski. Wy- bór ten był nietrafny, gdyż jeden był zniewieściałym, drugi zamiłowanym w książkach, a trzeci młodzieniaszkiem. To też Chmielnicki wyrażał się złośliwie, źe wybrano pierzynę, — 396 — łacina i dziecinę. Zostali też usunięci, a na ich miejsd sejm wybrał regimentarzem generalnym księcia Jeremiasza Wiśnio wieckiego, wojewodę ruskiego, który ze wszech miar zasługiwał na buławę. Gdy August II Sas Niemca (Fle- minga) zrobił hetmanem, a wskutek tego szlachta, chcąc ograniczyć króla, postanowiła na sejmie „niemym" r. 1717, że król tylko podczas sejmu może hetmanów mianować, August II zręcznie sobie poradził, bo bez sejmu mianował Poniatowskiego (ojca króla) regimentarzem generalnym koronnym, do czego miał prawo. Regimentarz zaś taki był zupełnym hetmanem, tylko bez tytułu hetmańskiego, a o tyle dogodniejszym dla króla, ze mógł być w każdym czasie od- wołany i był jeden na całą Rzplitą. Taki stan rzeczy do- trwał do śmierci Augusta II, po której w czasie bezkróle- wia r. 1733 Poniatowski, jako mąż zacny, zrzekł się regi- mentarstwa. Był wówczas i regimentarz generalny litewski z ramienia Stan. Leszczyńskiego, Antoni Pociej. Sejm pa- cyiikacyjny z r. 1736 przywrócił nowemu królowi prawo mianowania hetmanów poza sejmem. Znowu więc regi- mentarstwo schodzi z pola. Miewały i konfederacye swoich regimentarzy, czyli wodzów naczelnych skonfederowanego rycerstwa. Najgłośniejszym w ostatnich czasach był Józef Pułaski, starosta warecki, regimentarz konfederacyi Bar- skiej, zmarły w Turcyi podczas tejże konfederacyi. Rękawka, zwyczaj krakowski. Corocznie w dniu trze- cim świąt wielkanocnych, po południu, śpieszą gromadnie mieszkańcy Krakowa za Wisłę, na wzgórze, zwane Krze- mionkami, przy potężnej mogile Krakusa, i tłumowi bie- dnych chłopców, czepiających się na pochyłości, rzucają z wyżyny bułki, chleb, pierniki, jabłka, orzechy i jaja wiel- kanocne. Dawniej zwyczaj ten wyglądał inaczej, gdyż ubo- dzy schodzili się pod górę lub mogiłę Krakusa a mieszcza- nie rozdawali im obfite resztki święconego. Chleb był za- wsze w takiem poszanowaniu u Polaków, że nawet jego okruchy, upuszczone na ziemię, przy podniesieniu, na znak ^1 za 11 I — 397 — przeproszenia, całowano. Zwyczaj zatem ciskania chleba miedzy chłopców powstał dla kro toch wili w czasach, gdy już zanikała religijna cześć daru bożego. B-ękawka jest pamiątką starożytnej polsko-słowiańskioj stypy pogrzebo- wej, czyli ugoszczenia ludu, zebranego na obrzęd pogrze- bowy Krakusa i dla usypania mu potężnej mogiły. Sypano ją rękami a rękawka oznacza górę z ziemi, rękami usy- paną. Powiadają starzy latopisowie, że kto był za życia kochany i zostawił tyle dostatków, że rodzina jego mogła podejmować liczną rzeszę na pogrzebie, temu usypano o tyle większą mogiłę. Na wiosnę, w chwilach obudzenia się przyrody ze snu zimowego, obchodziły dawne ludy Zaduszki, wynosząc na mogiły pokarmy dla biednych, przez pamięć i cześć dla zmarłych, przyczem zapewne podejmo- wani musieli naprawiać kopiec ziemny, gdyż woda z to- pniejących śniegów świeże nasypy ziemne mocno uszka- dza, zanim z latami nie utrwalą się. Po przyjęciu chrze- ścijaństwa wiosenne stypy mogilne przeniesiono powszech- nie na dzień zaduszny w jesieni, a tylko w jednym Kra- kowie, przez cześć i pamięć dla jego założyciela, oparł się powodzi kilkunastu wieków piękny zwyczaj praojców i do- chował w postaci rozdawania święconego ubogim, przy grobie miłego wodza. I bogdajby nie poszedł w zapomnie- nie u tych, którzy w słowach podnoszą wysoko sztandar •adycyi, a w czynie i życiu domowem zapierają się boga- tej mowy i obyczaju praojców. Trądy cy a usypania mogiły Krakusowi zachowuje się od wieków ta sama, tylko, jak powiadają, odbywały się przy tern w Krakowie zapasy ludu i igrzyska młodzi szkolnej. Więc my też pamiętając iia jego zabawki, Nowej mu nie żałujmy usypać rękawki. Replika ob. Sądy. Roboracya ob. Oblata. Roki, roczki, znaczy sądy, kadencye sądowe. Roki — 398 — walne znaczyły to samo, co wiece, na których obyczaje] piastowskim zasiadał i sądził monarcha lub zastępujący go wojewoda czy starosta. Po zaprowadzeniu trybunałów roki * walne straciły swoje znaczenie. W księztwie Mazowieckiem, za udzielnych książąt, wszelkie obrady sejmowe, jako za- razem najwyższe sądy, nazywały się rokami walnemi. Roki ziemskie znaczyły kadencye sądu ziemskiego, na którym zasiadali sędziowie i podsędkowie ziemscy. Roki małe czyli Roczki, Poroczki, były to miesięczne lub kwartalne kaden- cye, zwykle po miastach sądowych, czyli sądy grodzkie. Sądzili na nich do wysokości 30-tu grzywien głównie ko- mornicy czyli zastępcy wojewodów, podkomorzych, sędziów i podsędków, rozstrzygając sprawy uboższej szlachty i kmieci, na prawie polskiem osiadłych. Bywały jednak wypadki, że na roczkach zasiadali i sami królowie, jak np. w r. 1400 widzimy Władysława Jagiełłę , gdy w Poznaniu sądził sprawy rozmaite. Półroczki znaczyło kadencye krótszą od zwyczajnej. Rok oznaczał pozew i termin, w którym się w sądzie należało stawić. Rok nadworny oznaczał pozew ustny, czyli ustne zawołanie do sądu. Rok zawity był to termin, nie dający się odroczyć. Rokować znaczyło wezwać ustnie do sądu, bez wręczenia pozwu pisanego. Rokowanie znaczyło pozwanie do sądu, ale nie wyrok. Roki wielkie ob. Sejmiki polskie. Rokosz. R. 1B26 nastąpiły w Węgrzech głośne objawy anarchii i tłumne sejmy szlachty węgierskiej na polu, zwa- nem Rakosz, pod Pesztem. Pograniczne i odwieczne sto- sunki Polski z Węgrami, zbliżony ustrój konstytucyjny i związki dynastyczne Jagiellonów stały się powodem, że zaburzenia węgierskie wywrzeć musiały silny wpływ na umysły szlachty polskiej. To też w następnym dziesiątku lat objawiły się podobne wstrząśnienia i u nas, a miano- wicie tak zwana „wojna kokoszą*^ r. 1637 na polu pod Glinianami i Lwowem. Dekret sądu sejmowego z r. 1B38 nazwał ,L',l'>wTiyeli [)rzyw(')(lc('»w wojny kokosze] rokosza- — 399 — nami, uznając w nich podobny charakter zbrojnej opozy- cji, jak węgierska na polu sejmowem Eakosz, (Eakos po węgiersku czyta się Eokosz). Zjazdy rokoszowe nie ozna- czały wcale buntu poddanych ale zbrojną opozycyę prze- ciwko władzy królewskiej, którą to opozycyę rokoszanie uważali za „ostatnią ochronę każdej wolnej Rzeczypospo- litej'^. Zjazdy rokoszowe starały się usilnie o zniweczenie uroku, jaki majestat królewski zawsze w Polsce wywierał, chciała bowiem szlachta za pomocą rokoszu poddać swemu sądownictwu samego króla i wszystkich ministrów i sena- torów. Przeciwko doktrynie rokoszowej wystąpiono z wy- bornymi traktatami, które z dojrzałym rozumem stanu do- wodziły, że rokosze jedynie zgubę państwu przynieść mogą. Rokoszów i zjazdów rokoszowych odbyło się nie mało. Najgłośniejszym ze wszystkich w dziejach polskich stał się rokosz lanckoroński Zebrzydowskiego, który przez dwa lata trzymał Rzeczpospolitą w zamęcie, aź skończyła go bitwa pod Guzowem d. 6 lipca 1607 r. O rokoszach pisali obszerniej: Henryk Szmit, August Sokołowski, Aleks Rem- bowski i inni. Roraty od rorate coeli — nieba spuśćcie rosę. Był stary zwyczaj kościelny w Rzymie, że w niedziele adwen- towe rano odprawiano nabożeństwo, zwane roratami, na które przybywał papież ze wszystkimi stanami i śpiewał mszę uroczystą z hymnem Gloria in excelsis. Nabożeństwo to nie było w żadnym kraju tak solennie obchodzone, jak ^ Polsce, gdzie odprawia się zawsze przed wschodem łońca. W książce pod tyt. „Ozdoba Kościoła katolickiego", napisanej w r. 1739, w rozdziale „O siedmiu roratnicach" (świecach) znajdujemy wiadomość, że „osobliwie i w Pol- sce prawie tylko tej używają ceremonii, którą zaczął w Poznaniu Przemysław Pobożny a przyjął (w Krakowie) Bolesław Wstydliwy (jako Bzowius i Nakielius świadczy), którzy uważając, że trzeba się z wiarą, świecącą dobremi uczynkami na sąd Boski stawić wraz z siedmiu stanami, — 400 — gotowość swoją na sąd Pański oświadczyli tym sposobem". Przystopował do ołtarza najprzód król i na najwyższym lichtarzu siedmioramiennego świecznika stawiał zapaloną świeca, mówiąc: „Gotowy jestem na Sąd Boski". Drugą imieniem duchowieństwa na lichtarz poboczny wstawiał biskup, mówiąc: Sum x)aratus ad Adventum Domini. Trzecią stawiał senator, czwartą ziemianin, piątą rycerz, szóstą mieszczanin, siódmą oracz. Świeca środkowa, najwyższa, wyobraża Najświętszą Pannę, jako Matkę Chrystusa, do którego narodzin adwent jest przygotowaniem wiernych. Jak jutrzenka poprzedza światło dzienne, tak Marya po- przedza Słońce sprawiedliwości, Jezusa Chrystusa, i naj- wyższą miłością ku Niebu pała. Nabożeństwo odbywa się przed wschodem słońca, aby chrześcijanie, w rannej porze nań się zbierający, okazali swoją czujność w oczekiwaniu przyjścia Zbawiciela. Wyznanie gotowości do Sądu osta- tecznego czynione jest z powodu, że z przygotowaniem do narodzin Chrystusa łączy się w adwencie zapowiedze- nie drugiego przyjścia Jezusa Chrystusa w dzień Sądu ostatecznego. Uroczystemu i tak upodobanemu w Polsce od doby piastowskiej nabożeństwu Ludwik Kondratowicz (Syrokomla) poświęcił piękny wiersz p. n. „Staropolskie roraty" : Od Bolesława, Łokietka, Leszka Gdy jeszcze w Polsce Duch Pański mieszka, Stał na ołtarzu przed mszą roraty Siedmio-ramienny licktarz bogaty. A stany państwa szły do ołtarza, I każdy jedną świecę rozżarza: Król — który berłem potężneni włada, Prymas — iiaj]novwsza senatu rada. Senator śwircki - - ..j,i,kuii [nawa. Szlachcic — co królów Polsce uadawa, Żołnierz — co broni swoich współbraci, J\>tpirc ■— ("II liaiiilltMH ziomków bogaci, Chłoijelc - co ■/. \)oUi, ze krwi i roli Dla reszty braci chleb icłi mozoli. — 401 — Każdy na świeczkę grosz swój przyłoży,. I każdy gotów iść na Sąd Boży. Tak siedem stanów z ziemicy całej, Siedmiu płomieńmi jasno gorzały, Siedem modlitew treści odmiennej Wyrażał lichtarz siedmioramienny. Rotmistrz, dowódca roty pieszej lub oddziału jazdy. Za Stanisława Augusta w kawaleryi narodowej rotmistrz przedniej straży zatrudniał się całem gospodarstwem cho- rągwi. Za Rzeczypospolitej, gdy szlachta była stanem ry- cerskim, rotmistrze, wyćwiczeni w sztuce rycerskiej nietylko podczas wojen w obronie granic, ale i w służbie dobro- wolnej na dworach zagranicznych, osiadłszy potem na roli w ojczystych dworkach, chętnie otaczali się młodzieżą i wprawiali ją do ćwiczeń i obrotów wojennych. Tacy rotmistrze znani byli urzędowi hetmańskiemu, a w razie otrzeby dawano im „listy przypowiednie", upoważniające o zaciągnięcia chorągwi i postawienia jej w danym ter- minie na oznaczone stanowisko. Młodzież okoliczna gar- jfe nęła się ochoczo w każdej okolicy pod skrzydła takiego '' rotmistrza, który zwykle był wodzem doświadczonym, a nieraz w 7-ym i 8-ym krzyżyku lat swoich szedł skwa- pliwie, by krew wylać na kresach w walce z bisurmań- stwem i posiwiałą głowę złożyć na dzikich polach Ukrainy. Rugi, zbadanie, sprawdzenie prawności wyborów po- selskich. Nazwa wzięta ze starych praw niemieckich, gdzie Riige, Rugen, oznacza śledztwo, urzędowe badanie, roztrzą- sanie. Każdy trybunał rozpoczynał się w Polsce od „ru- gów trybunalskich", każdy sejm od „rugów sejmowych", które niekiedy 2 i 3 dni trwały. W dniu otwarcia sejmu, po nabożeństwie, udawał się król do izby senatorskiej, a zasiadłszy na tronie, wobec senatu i ministrów przyjmo- wał marszałka przeszłego sejmu czyli „starej laski", który prosił- króla o pozwolenie udania się ze stanem rycerskim KRIĘG* RZECZY POLSK ■ H. 26 li — 402 do izby poselskiej czyli sejmowej dla odbycia tam rugów i obrania marszałka dla sejmu. Rugi odbywał marszałek przeszłego sejmu, (lub w razie jego nieobecności pierwszy z porządku poseł z jego prowincyi), przez rozpatrzenie laudów sejmikowych i zapytanie: czy który z posłów nie ma jakich zarzutów przeciw posłom i ich wyborom osta- tnim. Po przyjęciu zarzutów, nie dopuszczano na rugach żadnych głosów pod jakimbądź pozorem. Do zarzutów na- leżało np. jeżeli poseł, przegrawszy proces, nie spełnił wy- roku sądowego i miał na sobie kondemnaty. Udowodnie- nie zarzutu powodowało unieważnienie wyboru, czyli wy- rugowanie z sejmu i liczby posłów ziemskich. Stąd po- wstało w języku polskim słowo rugować, wyrugować. Ryngraf, inaczej kaplerz, blacha zwykle mosiężna, po- złacana lub malowana, owalna, lub w kształcie podobnym do tarczy, a niekiedy czworokątna, z wyrytym na niej lub wymalowanym obrazem N. Panny Częstochowskiej z je- dnej strony a z drugiej z Panem Jezusem, a niekiedy z pa- tronem rycerza, do którego ryngraf należał. Kaplerze takie czyli ryngrafy, poświęcane na Jasnej Górze lub w Ostrej - bramie, nosili rycerze polscy na piersiach pod zbroją, a za- wieszały im je zwykle przy błogosławieństwie matki lub babki, żegnając idących na wojnę. Rzeczpospolita Babińska ob. Babińska Rzeczpospolita. Rzel ogólny za zgodą sejiink'<'>\v. Prawo kontroli nad szatoA\ aiiit ni sk;i,r]»n było prostem uastt.-pst \v(mii ; trawa sejmiki') w {irz\- zwakinia na pobory. Ltlurum rid) na sejmach wahiych liyło n{itni'aln\-m w_\ niklom pi'a\vio ndziclii./j nlo/.al(^żii(>^*i :':<'ia i icli scjniików, którą miały w tradycyi z czas.* w - 416 — skich; stawiały więc swoje uchw^ały, jako prawa, nie czu- jąc si^ w obowiązku przyjmowania innych uchwał w ich miejsce. Trądy cy a była tak potężną, źe nawet tak wielki umysł, jakim był Jan Tarnowski, przemawiał za karte- luszami, t. j. instrukcyami sejmików ziemskich. Już od XV wieku stał się sejmik ziemski filarem, na którym spo- czywało wiązanie całej budowy państwa, stał się w jego loaniźmie ową pierwotną zasadniczą komórką, która się 'zradza i kształtuje, ale we wszystkich odmianach zacho- wuje znamiona swej pierwotnej istoty. Od wieku XV do r. 1764 władza sejmików miała wypływ przeważny w spra- wach Rzplitej. Panowanie Stanisława Augusta było dobą ograniczenia tego wpływu. Za Władysława IV autonomia ziemska, wyrobiona przez sejmiki, doszła tak daleko, źe województwa posiadały swoje własne skarby, zasilane do- chodami z ustanawianego rok rocznie przez sejmiki po- datku czopowego. Za Augusta II odebrano sejmikom za- rząd wojskowy w województwach, a za Stanisława Augu- sta zniesiono skarby wojewódzkie i odjęto im dochody z czopowego i szelężnego, co wpłynęło na zmniejszenie rączki sejmikowania. Najpodobniejszy do polskiego ustrój autonomii sejmikowej miały Węgry. Komitaty węgierskie przechowały aż do r. 1848 przywilej , mocą którego, tak uno jak nasze ziemie, mogły się sprzeciwić wszelkiej uchwale sejmu królestwa, jeżeli ją uważały za niezgodną z duchem starej konstytucyi węgierskiej. Było to popro- stu analogiczne z polskiem liberum veto, tylko przetrwało dłużej niż polskie. Gruntowne zrozumienie całego ustroju prawno-państwowego Rzplitej polskiej było prawie niemo- źliwem bez poznania historyi sejmików ziemskich. Histo- ryę zaś powyższą dopiero rozwinął profesor Adolf Pawiń- ski w dwóch znakomitych swoich dziełach: 1) „Sejmiki ziemskie"^ (r. 1374 — 1505; i 2) „Rządy sejmikowe w Pol- sce" (r. 1572—1795). W dziełach tych znajdujemy potwier- — 416 — dzenie tego, co dawniej pisał o sejmikach i instrukcj! sejmikowych Bartoszewicz. Ob. Instrukcje. Sejmowy sąd ob. Sądy. Sejmy, zebrania prawodawcze ogólno - państwowe. W pierwotnych dziejach Polski, t. j, przed zaprowadze- niem chrześcijaństwa, odbywały się wiece po ziemiach i opo- lach, czyli zebrania sąd owo- administracyjne starszyzny, ale o sejmach prawodawczych nie było jeszcze mowy. Bole- sław Chrobry miał przy sobie dwunastu panów czyli wo- jewodów, z którymi, jak zaświadcza Gallus, „poufale tajem- nice państwa i rady traktował". Nie był to jednak sejm tylko rada królewska, a kronikarz dodaje, źe na dworze Bolesława bywały razem i żony owych wojewodów i źe nieraz uczty i biesiady król z niemi i z mężami ich od- prawiał, z czego widać, źe doradcy królewscy byli od pana swego nieodstępni. Nawet zdarzało się, że królowa, aby wyprosić przebaczenie winy dla potępionych, przypadała do nóg królewskich „z dwunastą przyjaciółmi i żonami ich". Bolesław przed śmiercią swoją, opowiada Gallu?, „wszystkich swoich przyjaciół i wojewodów zewsząd zgro- madziwszy, w tajemnicy z nimi stanowił o przyszłych rządach królestwa". Był to więc już rodzaj sejmu, który wybrał i mianował następcę po ojcu, Mieczysława, jednego z młodszych synów królewskich. Po śmierci Bolesława Krzywoustego działa już bardzo widocznie starszyzna na- rodowa, rozstrzygając rozmaite sprawy w granicach dziel- nic, jednych książąt wyrzuca, innych obiera, więc sprawuje najwyższą władzę polityczną. Im więcej książąt i dzielni* się tworzy, tym więcej wzrasta liczba starszyzny ziemskiej. Wszyscy książęta otaczają się doradcami, mają swoich w^ojewodów, kanclerzy, sędziów, skarbnik(')w. stoluik('»\v. cześników, mieczników i marszałków, coraz liczniejszycli kasztelanów po rrrodacli. Kazimierz S])rawiedliw\ , posiadł- szy większą część Polski, zwołuje wielką radę st!\r- nalny, a z tego na sejm walny. Sejmy prowincyonahie Rusi odbywały się zwykle w Wiszni. St-jm takiż trzech województw pruskich, składany od r. 1446, zwał się „ge- — 421 — nerałem pruskim". Tym sposobem przyjeżdżano na sejm walny koronny z rzeczą gotową i dlatego sejmy ogólne trwały zwykle niedługo, czasem kilka dni, tydzień tylko. Wnioski czyli „propozycye od tronu" przedstawiał kan- clerz. Jeżeli na nie się nie zgodzono, sejm rozchodził się, nie sprawiwszy nic. Pierwszy taki wypadek nastąpił za- Zygmunta Starego w 1539 r. Nie było u nas, jak w innych państwach, rozwiązania sejmu przez króla i apelacyi jego do narodu. Jeżeli mniejszość nie chciała połączyć się z większością, sejm rwał się sam przez się i rozjeżdżał, a król, upatrzywszy odpowiednią potem chwilę, zwoływał sejm znowu. Wzorem takich nierządnych sejmów jest sła- wna „wojna kokoszą" i pospolite ruszenie, które się za- mieniło na ogólny sejm szlachty pod Lwowem. Bielski Marcin w swojej kronice, pisanej w połowie XVI wieku, [)Owiada już o sejmach: „Zaczym się trzeba tego obawiać, aby ta zbytnia wolność nasza nam wielkiej niewoli nie przyniosła i tyraństwem się jakiem nie skończyła, abo więc nas wszystkich razem nie zgubiła. A tym obyczajem nie- gdy Rzplita Rzymska znamienita upadła, przez zbytnie rządy tych trybunów i swawoleństwo pospólstwa". Sejmy Zygmunta Augusta były wszechwładne, zawierały traktaty międzynarodowe. Lubelski w r. 1569 z dwóch reprezenta- cyi, polskiej i litewsko- ruskiej złożony, dwa państwa zlał w jedno. Z pomnożeniem się spraw sejmy musiały się przedłużać. Trwają już nie po tygodniu, ale po kilka ty- godni, a nawet miesięcy. Sejm unii lubelskiej trwał aż 9 miesięcy. Nie wszystko dokonały na nim izby, wiele za- sługi należy się i Zygmuntowi Augustowi, który, jako naj- wyższy rozjemca wszystkich osób i stanów a przy tern umysł niepospolity, miał jeszcze niemałą władzę. Po śmierci Zygmunta Augusta sejmy ustanawiają się na zwy- czajne i nadzwyczajne, czego dawniej nie było. Prawo teraz orzekło, że raz co dwa lata zbierać się musi sejm na 6 tygodni. W razie zaś potrzeby szczególnej, król zwo- 422 — I łuje sejm nadzwyczajny, który może tylko trwać nie d źej nad 2 tygodnie. Do sejmów nadzwyczajnych liczyły się bezkrólewia. Podczas bezkrólewia prymas zwoływał sejm konwokacyjny, po nim szedł elekcyjny, po tym zaś koronacyjny. Sejm konwokacyjny i koronacyjny miały prawo trwać po 2 tygodnie, zaś elekcyjny, jako więcej spraw załatwiający, 6 tygodni, jak zwyczajny, ale trwał i dłużej w braku porozumienia. Gdy do jakiej ważnej zgody między zwaśnionemi stronnictwami przychodziło, zbierał się sejm nadzwyczajny pacyfikacyjny, uspokajający. Gdy przyszło, szlachcie łamać pychę .magnatów, którzy się nad równość szlachecką wynosili, domagano się sejmu konnego, t. j. zgromadzenia całego rycerstwa w polu. B-az króla na sejmie sądzono (r. 1592) i sejm ten dlatego na- zwano ink wizy cyjnym. E-az (r. 1717) narodowi przemoc obca narzuciła prawo, nie dopuściwszy żadnego posła do głosu protestacyi; sejm ten nazwano „niemym". Gdy za- częto rwać sejmy prawem liberum veto, szlachta domagała się sejmów exorbitacyjnych, czyli naprawiających to, co wyszło z ładu. Od unii lubelskiej sejmy prowinoyonalne straciły już swoje pierwotne znaczenie i, z wyjątkiem pru- skiego, rzadko się zbierały. Ostatni sejm litewski dla za- łatwienia spraw miejscowych zebrał się za Sobieskiego. Za Augusta III Sasa wszystkie sejmy obradowały po G tygodni, ale w ostatnim dniu były zrywane wszystkie przez możnowładnych przywódców. Gdyby nie ta zasada wyma- ganej jednomyślności, mielibyśmy z tego czasu całe obszerne prawodawstwo. Statyści polscy, aby utrudnić zrywanie sejmów, obmyślili limitę czyli prawo, mocą którego król w krytycznej chwili mógł sejm limitować, t. j. zawiesić, ^by go zebrać [lóźniej w lepszej chwili, ale i to nie po- mogło. Rwały się też „generały pruskie", zbierające się kolejno w Malborgu i Grudziążu. Z tego to powodu wszystkie sejmy koronne od r. 1712 do 1730 odbywały się bez pos}(')\v piiiskich. W innych czasach znowu, gdy rwały - 423 — się sejmiki województw koronnych i litewskich, a pruskie dochodziły, przybywała na sejm walny tak wielka liczba \: posłów pruskich, ze nieraz prawie połowę sejmujących i składali. To dało powód do uchwały za Stanisława Augu- sta, źe z trzech województw pruskich może zasiąść w sej- mie walnym tylko 40-tu posłów. Ze zaś podług normy dla wszystkich ziem i powiatów Polski, z województw tam- tych powinno było zasiadać tylko posłów 18-tu, Rzplita więc robiła szczególny wyjątek i łaskę dla ziem pruskich, dopuszczając więcej niż dwa razy liczniejszą ich deputa- cyę. Po unii lubelskiej przysyłały województwa na sejmy walne po 6-ciu posłów, z każdej ziemi po 2, lub jak na Litwie, gdzie powiaty były większe od ziem koronnych, z każdego powiatu po 2. Województwo mazowieckie z 10-ciu ziem wybierało posłów 20- tu, ruskie 8-miu, halickie 6-ciu, wileńskie 10-ciu, trockie 8-miu, krakowskie, poznańskie, sandomierskie, kaliskie, kijowskie, wołyńskie, podlaskie, mińskie i inflanckie po 6-ciu, również sieradzkie z ziemią wieluńską. Łęczyckie, bełzkie, smoleńskie, brzesko-litewskie, . inowrocławskie z ziemią dobrzyńską po 4-ech, Kujawy 4, K woj. witebskie z powiatem orszańskim 4, woj. płockie, po- * łockie, lubelskie, mścisławskie , bracławskie i księstwo żmudzkie po 2. Władysław IV, tworząc woj. czernichow- skie z ziem odzyskanych za Dnieprem, dał mu prawo wy- bierania posłów 4. Później ze względów sprawiedliwości powiększano niektórym województwom liczbę posłów, a najwięcej w roku 1764, gdy powiększono ogólną ich liczbę o 55. To powiększanie trwało dalej. W r. 1768 wznowiono województwo gnieźnieńskie z 4-ma posłami. Na sejm wielki, czteroletni, przybyło w r. 1788 posłów 181. A gdyby nie był nastąpił pierwszy rozbiór z lat 1772—3, byłoby ich 235. Sejm wielki był konstytuantą, urządzał kraj, zmieniał zastarzałe prawa, złe usuwał i nowe zasady życia podnosił, a gdy obradował już dwa lata i gdy na- deszła pora drugiego sejmu zwyczajnego, zatrzymując po- — 424 — słów starych, rozpisano nowe wybory celem podwojenia kompletu. Tym sposobem przybyło w r. 1790 nowych po- i słów 181, czyli zasiadło razem 362, którzy wraz z senato- rami i ministrami stanowili poważną liczba 600 sejmują- cych. Tym sposobem zasiadły jakby dwa sejmy razem, a raczej jeden w podwójnym komplecie, który ze zwyczaj- nego stał si^ nadzwyczajnym, nazwany w dziejach sej- mem Wielkim czyli Czteroletnim. Sejm ten stworzył nową w Polsce ideę „sejmu gotowego", który miał jak dawniej- sze być wybierany co dwa lata, ale trwać nie 6 tygodni, lecz w miarę potrzeby przez 2 lata, czyli być zawsze na usługi Rzplitej. Sejm czteroletni rozjechał się jako zalimi- towany i mógł się zebrać w każdej porze, ale prace jego, a głównie słynną Konstytucyę, podpisaną w d. 3 maja 1791 r., zniweczyła Targowica, zwoławszy r. 1793 sejm do Grodna, na którym stanął drugi podział Rzplitej. Jak wielkie zna- czenie miały dawne sejmy, jako szkoła życia publicznego w narodzie, dowód tego mamy w słowach Paska: „Żeby każdy, ze szkół wyszedłszy, starał się o to pilno, aby się rzeczom przysłuchał i przypatrzał na sejmach. Wszystkie na świecie publiki cień to jest przeciwko sejmom. Nau- czysz się polityki, nauczysz prawa i tego o czem w szko- łach jako żyw nie słyszałeś. Tam to słuchałem naj pilniej, że mi się i jeść nie zachciało. A kiedy na dokończeniu sejmu po całej nocy siadają, to też i ja siedziałem". Sekretarze wielcy : koronny i litewski, byli dygnita- rzami Rzplitej, bez prawa zasiadania w senacie. Królowie polscy mieli wielką liczbę zwykłych sekretarzów, bo był to tytuł honorowy, dawany przez królów dla odznaczenia wszystkim ludziom uczonym, bez względu na ich urodze- nie. Aleksander Jagiellończyk w r. 1504 za zgodą senato- r<')\v postanowił urząd sekretarza wielkiego koronnego, który powinien byó najbliżej boku królewskiego. Sekreta- rze wielcy mieli sobie powierzone tajemnice państwa, na których dochowywanie przysięgali. Przechowywali pisma — 425 — tajne, zastępowali kanclerzy, na sejmach odczytywali pi- sma publiczne, oddalać się nie mogli od dworu królew- skiego bez ważnych powodów. Zygmunt August, bawiąc bez kanclerza w Litwie, miał przy sobie sekretarza wiel- kiego, i przez niego wszystko jak przez kanclerza załatwiał, udzieliwszy mu osobnej czworograniastej pieczęci, którą pi- sma aż do następnego sejmu pieczętował. Litwa naślado- wała we wszystkiem urządzenia koronne, otrzymując tyleż wolności co i Korona. Więc po ustanowieniu sekretarzy wielkich koronnych j^oj^wili się litewscy. Przyjęto zwy- czaj, iż na urzędy te król mianował zwykle duchownych, a nawet warunek ten położono Janowi III do Paktów. Se- kretarze wielcy byli kandydatami na kanclerzów. Po nich w godności szli referendarze. Senat litewski utworzony został przez Władysława Jagiełłę na sejmie w Horodle r. 1413, na wzór senatu pol- skiego, i rozwijał się podług wyrobionych już form i pojęć o wolności w narodzie polskim, od którego Litwa czerpała swoją cywilizacyę i wiarę. Przykład ustroju społeczeństwa polskiego i polskich swobód musiał być na Litwie potężny, skoro Jagiełło w 27 lat po wstąpieniu na tron polski sam znosi nieograniczone samowładztwo swoje w dziedzicznej Litwie i stanowi dla narodu swego senat. Wielki akt unii Horodelskiej opiewa między innemi: „Też same w Litwie JO i w Polsce stanowią się dostojeństwa, krzesła i urzędy, JO jest w Wilnie i Trokach wojewodowie, kasztelanowie na innych miejscach, jak się nam podoba postanowić, dygnitarze ci będą z katolików, równie jak ziemscy urzę- ''dnicy i wchodzący do rad naszych katolikami być powinni, dlatego, że różnica w wierze stanowi różnicę w zdaniach I i że potrzebne tajemnice w radzie bywają wynoszjone". Król pierwszych wielkorządców czterech zamianował w Ho- rodle, bo widzimy, jak wojewoda wileński bierze polski herb Leliwa, trocki Zadora, kasztelan wileński Rawicz, a kasztelan trocki Lis. Obok świeckich senatorów, polskim — 426 — obyczajem wchodzą do wielkorady litewskiej i biskupi, ^i? koź w Horodle obecni byli: wileński, kijowski i włodzi- mierski (późniejszy łucki). Po wojnie grunwaldzkiej i usta- nowieniu nowego biskupstwa źmudzkiego przybywa biskup źmudzki i tak zwany „starosta źmudzki" czyli wojewoda. Tworzą się i ministeryalne urzędy, z których pierwszym na Litwie był marszałek. Liczba marszałków ziemskich doszła do 12-tu. Za kanclerzem przyszło grono pisarzów. Na Rusi powstają namiestnicy i wojewodowie w Łucku, Orszy, Brańsku, Połocku, Witebsku, ale niżsi od wojewo- dów wileńskiego i trockiego, ustanowionych w Horodle. W świeckim senacie Litwy po dwóch wojewodach i dwóch kasztelanach, wileńskich i trockich, piąte krzesło zajmował starosta źmudzki, a szóste wojewoda kijowski. Po kijow- skim pojawiają się: smoleński, połocki, nowogródzki i wi- tebski, a wreszcie od r. 1520 podlaski. Król Zygmunt I, pomimo oburzenia panów litewskich, zrobił wyłom w pra- wie horodelskiem, zastrzegaj ącem krzesła senatu litewskiego dla samych katolików, bo znakomitego hetmana Litwy, księcia Konstantego Ostrogskiego, wyznawcę greckiej wiary, mianował najprzód kasztelanem wileńskim, potem r. 1522 wojewodą trockim. Na przywileju Zygmunta dla monastyru pieczarskiego z lipca r. 1522 podpisany pierwszym świad- kiem biskup wileński, drugim wojewoda trocki, trzeci idzie wojewoda wileński. Król zapraszał nieraz do wielkorady i panów bez krzeseł senatorskich. Tak wszedł do rady litewskiej książę słucki Olelkowicz, także metropolita kijow- ski wyznania greckiego. Litwa i Rusie, do niej należące, chcą stanowczo organizować się po polsku, mieć taki sam senat, jak koronny. Uuska szlachta z Wołynia prosi Zy- gmunta Augusta staropolskiem wyrażeniem, aby jej urzę- dników do „panów rady"^ litewskiej przypuścił. Król ro- formuje senat litewski, krzesła według starszeństwa osa- dza, w miejsce marszałka wołyńskiego stanowi wojewodę. Dalej pojawiają się nowi wojewodowie: brzeski, mścisław- — 427 — ski, bracławski (na Ukrainie), miński, i porządkiem chro- nologicznym zajmują krzesła poniżej podlaskiego. W Ho- rodle ustanowiono tylko dwie kasztelanie, wileńską i tro- cką, Zygmunt August tworzy kasztelanię w kaźdem woje- wództwie, żeby izba senatorska na Litwie nie była po- śledniejszą od koronnej. O wojewodach wyraża się ten król, że „należą do naj sekretniej szych rad królewskich i są zawsze przy boku królewskim". Gdy unia lubelska w r. 1569 z dwóch senatów, litewskiego i koronnego, utworzyła jednolitą izbę senatorską, czyli wielkoradę E/zplitej, weszło do niej 37 dygnitarzy litewskich, a mia- nowicie biskupów 4, wojewodów 16, kasztelanów 12, i mi- nistrów na sposób koronny 5-ciu, bo hetmanowie i pod- skarbiowie nadworni pozostali poza senatem. Gdy jednakże do Małopolski zaliczono Wołyń i Ukrainę, 8-miu senato- rów przeszło w poczet dygnitarzy małopolskich, a "Wielkie Księstwo Litewskie pozostało przy 29 konsyliarzach w wiel- koradzie Ezplitej. Senat polski, Senatorowie. Nazwy wzięte z łaciny, w której senat zowie się senatus, członek senatu senator, a wszystko pochodzi od wyrazu senex, stary, sędziwy, sę- dziwiec. Rząd polski za doby Piastów składał się z księcia lub króla i rady starszych w narodzie, przy boku jego zo- ^stającej. Za Mieczysława I i Bolesława Chrobrego radę iką, według Gallusa, składali comites. Byli to niewątpliwie :asztelanowie i wojewodowie, a należeli do niej i biskupi. Grono tej starszyzny nazywali Polacy niewątpliwie radą królewską lub książęcą. Za Jagiellonów zwano je Wielką Radą, a członków wielkoradcami lub „panowie rada". Nazwy te wzięte były zapewne w spadku po poprzedniej epoce Piastów. Ze jednak pierwotnie wszystko pisano po łacinie, więc w języku piśmiennym i prawodawczym, a później w książkach i mowie potocznej upowszechniły się wyrazy senat i senator. Mateusz Cholewa i Długosz, mówiąc o wieku XII, nazywają już zjazdy i radę starszyzny naro- — 428 — dowej senatem. Bnlla papieża Urbana z czasów Kazimie- rza Sprawiedliwego czyni to samo. Bolesław Krzywousty, 1 podług Cholewy, w obliczu „senatu" wstał aby uściskać Piotra z Książa, dziękując mu za schwytanie i dostawie- nie kniazia Wołodara. Oczywiście gdy Polska zostawała w podziałach, naród nie miał jednego senatu, ale każdy książę miał swój senat czyli radę, złożoną z kilkunastu starszyzny. Za Przemysława, Wacława czeskiego i Włady- sława Łokietka księstwa, wsiąkając w jedność koronną i przybierając tytuł województw, wprowadzały do rady królewskiej swoich prowinoyonalnych dygnitarzy. Więc znalazł się cały ogrom podkomorzych, stolników, cześni- ków, kanclerzy, pisarzów i sędziów, z których królowie, wybierając większych tylko dostojników, tworzyli z nich „wielką radę" dla całej Korony, czyli właściwy senat pol- ski. Jeszcze Przemysław, panując tylko we właściwej Pol- sce czyli Wielkopolsce i na Pomorzu, mógł do rady swo- jej zwoływać komesów poznańskich, kaliskich, gnieźnień- skich i pomorskich, równie jak współcześnie z nim Łokietek — panów krakowskich, sandomierskich, sieradzkich, łęczyckich i kujawskich. Dopiero po śmierci Wacława i połączeniu się Wielkopolski z Małopolską, Gniezna z Krakowem, se- nat polski urabiał się dla całej Korony: z biskupów, wo- jewodów, kasztelanów, sekretarzy, pisarzy i innych dostoj- ników, u steru władzy stojących. Od czasów Władysława Jagiełły do unii lubelskiej za Zygmunta Augusta w r. 1669, senat polski i senat litewski rozwijały się jako dwie oddzielne, niezależne w niczem od siebie władze państwowe. Pierw- sze miejsce w senacie polskim zajmował arcybiskup gnie- źnieński, drugie biskup krakowski. Tak było już za Kazi- mierza Sprawiedliwego. Biskup wrocławski szedł trzecim w wielkiej radzie, a zasiadał tam jeszcze za Łokietka i Kazimierza Wielkiego. Po wrocławskim szedł włocławski, dawniej kruszwicki, nazywany po wszystkie czasy kujaw- skim. Pn knjawskini sz(mU poznański, [)Otem płocki czyli — 429 — mazowiecki, w końcu lubuski, wyparty ze swojej dyecezyi nadodrzańskiej przez Niemców, tułacz osiadły w Opatowie, w ziemi sandomierskiej. Inni biskupi, np. pomorscy: koło- brzeski, kamiński i woliński, dostawszy si^ pod panowanie niemieckie, przepadli dla Polski Łokietkowej. Było tedy wielkoradców duchownych siedmiu, a po utracie Szlązka sześciu. Później przybywają biskupi łacińscy z Rusi. Za Kazimierza Jagiellończyka zasiada w senacie polskim ar- cybiskup lwowski, biskupi: przemyski, chełmski i kamie- niecki. Za Kazimierza Wielkiego wszedł jeszcze biskup ceretyński z Bukowiny, ale w XV wieku ta dyecezya ka- tolicka przepadła. W r. 1466 wskutek pokoju toruńskiego i dobrowolnego połączenia si«^ z Polską dawnych jej ziem pomorskich, przez Krzyżaków przemocą oderwanych, przy- bywają do senatu polskiego dwaj biskupi — chełmiński i po- morski. Ponieważ krzesła w senacie ustawiano podług da- wności historycznej, był więc kłopot, gdzie ich pomieścić. Przybyli bowiem po biskupach z Rusi, ale ziemie ich da- wniej niż Ruś do Polski należały. Skończyło się na tem, że biskupa warmińskiego posadzono po płockim, a przed przemyskim, chełmińskiego zaś po przemyskim, a przed chełmskim. Od roku więc 1468 do 1569 zasiadało w sena- cie polskim dwóch arcybiskupów i 9 ciu biskupów. Arcy- biskup lwowski zajął miejsce zaraz po gnieźnieńskim. Pierwsze miejsce wśród wielkoradców świeckich zajmował kasztelan krakowski, po nim szli wojewodowie: wielkopol- skich 6- ciu i małopolskich 7-miu. W r. 1466 przybyło trzech wojewodów pruskich: chełmiński, malborski i pomorski. Przestrzegano zawsze, aby ziemie starej Korony zachowały swoje pierwszeństwo w federacyi polskiej, jako starsze dzieci rodzeństwa. Wyjątek zrobiono tylko dla księstwa mazowieckiego, które w r. 1526 ostatnie wsiąkło do Ko- rony, ale nie otrzymało ostatniego krzesła w senacie, lecz, zamienione na województwo mazowieckie, zasiadło krzesło niżej od Płocka, a wyżej od Rawy, przed wojew. pru- — 430 — skiemi. Tym sposobem cały senat koronny przed unią lu- belską liczył wojewodów 19-tu, t. j. 6-ciu wielkopolskich, 7-miu małopolskich z ruskimi, 3 mazowieckich i 3 pruskich. Kasztelanowie byli dwojacy: grodów wojewódzkich i po- wiatowych, drugorzędnych. Właściwie tylko wojewódzcy za Jagiellonów należeli do wielkorady, byli senatorami, a kolej ich krzeseł czyli starszeństwo było takie same, jak wojewodów, z wyjątkiem kasztelana krakowskiego, który już za doby Piastów siedział wyżej niż wojewodowie. Ka- sztelanów wojewódzkich w radzie koronnej zasiadało 19-tu. Powiatowych zaś czyli drążkowych król wzywał, kiedy chciał, lub nie wzywał wcale. Po biskupach, wojewodach i kasztelanach, czwartą kategoryę wielkoradców koronnych stanowią ministrowie Korony. Że jednak zwykle królowie poruczali laski, pieczęcie i buławy zasiadającym już w se- nacie wojewodom i kasztelanom, więc liczba wielkoradców nie powiększała się przez to. Najwyżsi ci dostojnicy, pia- stujący w rękach swoich władzę razem z królem, byli przed unią: dwaj marszałkowie, wielki i nadworny, dwaj hetmani, wielki i polny, dwaj pieczętarze, t. j. kanclerz i podkanclerzy i dwaj podskarbiowie wielki i nadworny. Najczęściej kanclerz, jako ciągle przy królu potrzebny, jeżeli pierwej miał urząd i krzesło inne, to, zostawszy kan- clerzem, rezygnował z takowego. Do radców królewskich w senacie należeli podówczas i sekretarze kancelaryi, któ- rzy pisali dyplomata i redagowali uchwały, a byli to wy- łącznie duchowni, prałaci kapituł, z których grona wybie- rano na biskupów. Przed unią tedy lubelską i r. 1569, w senacie koronnym zasiadało biskupów 11, wojewodów 19, kasztelanów 19 i pieczętarzy dwóch, z których jeden był zwykle biskupem. Razem wielka rada królewska składała się zwykle z 50 — BI senatorów. Ministrów bowiem liczyó nie można, gdyż ci byli wojewodami i kasztelanami zara- zem. Sejm unii lubelskiej, z dwóch państw wiecznym so- juszem spojonych, zrobił jedne Rzplitą polską. Na stopie - 431 — zupełnej równości traktowały się Korona i Litwa, żeby zaś nie było żadnej supremacyi ani krzywdy któremu z tych państw, a teraz prowincyj jednego kraju, pomieszano z sobą krzesła dwóch senatów. Jak pomieszały się kiedyś krzesła wielkopolskie z małopolskiemi w jedną całość koronną, tak eraz powiązano starannie senatorów koronnych i litew- skich naprzemian. W jednem tylko miejscu uchybiono po- rządkowej kolei; po wojewodzie kijowskim poszedł ino- wrocławski i ruski, dwaj z Korony, a dopiero potem wo- łyński, kiedy według kolei wołyński miał iśó przed ruskim. Ale zachowano pierwszeństwo Rusi czerwonej, bo Wołyń był jej prowincyą, więc i w senacie Rzplitej, która trady- cye miejscowe podnosiła, wojewoda wołyński szedł po ru- skim. Wskutek unii lubelskiej i zlania się dwóch senatów, wielka rada królewska powiększyła się o 4 biskupów, 16 wojewodów i 12 kasztelanów. Kasztelanowie drążkowi we- -zli wtedy w Koronie do senatu, chociaż przez czas długi jeszcze potem bywali posłami od rycerstwa i marszałko- wali, zachowując swój na pół senatorski, na pół rycerski charakter. Pomieszanie ministrów koronnych z litewskimi było najłatwiejsze z powodu równej ich liczby. Zajmowali oni miejsca niższe od wojewodów, a wyższe od kasztela- nów. Jako zależni od króla nie byli tem, czem istotni re- prezentanci ziem i województw, wojewodowie. Podług te- oryi parlamentarnej w Polsce byli pod kontrolą sejmową^ która nad nimi prawo sądu dawała, więc zajmowali stano- wisko poślednie. W pierwszych dniach po unii lubelskiej w senacie Rzplitej zasiadało: biskupów 15, wojewodów 35^ ministrów 14, kasztelanów wojewódzkich 31, kasztelanów mniejszych czyli drążkowych 47, razem wszystkich sena- torów 142. Gdy odejmiemy dwóch lub trzech hetmanów, którzy razem byli wojewodami, ogólną liczbę senatorów czyli wielkoradców Rzplitej oznaczyć można na 140-tu» Od r. 1560 do 1794 zaszły pewne zmiany w senacie. Za Stefana Batorego przybył biskup wendeński, później zwany 432 I inflanckim, za Zygmunta IJI biskup smoleński. W r. 1790 wszedł do senatu biskup metropolita unicki, a za nim miało wejść 8-miu biskupów unickich. Wskutek podziału Inflant na 3 województwa: wendeńskie, parnawskie i dor- packie, przybyło za Zygmunta III do senatu trzech woje- wodów i trzech kasztelanów, przedstawicieli Inflant. Lecz gdy po pokoju oliwskim r. 1660 przy Rzplitej pozostała jeno cząstka Inflant, pozostawiono tylko jedno wojewódz- two i kasztelanię inflancką, lubo utrzymano w senacie po trzy krzesła ziem straconych. Ginęły województwa: gnie- źnieńskie, gostyńskie i t. d., ale Rzplita zachowywała krze- sła dla ich przedstawicieli, nie znosząc tych krzeseł nigdy. Władysław IV odebrawszy ziemie zadnieprskie, ustanowił województwo i kasztelanię czerniechowską, a lubo ziemie te później przepadły, to ich senatorowie do ostatnich chwil Rzplitej zasiadali w radzie dostojnej. Tak samo nie upa- dły nigdy krzesła smoleńskie. Stanisław August więcej niź inni królowie zmienił postać senatu, przywrócił wojewódz- two gnieźnieńskie, buławy porobił senatorstwami, podskar- bich nadwornych, koronnego i litewskiego, wprowadził do senatu, utworzył wiele nowych kasztelanij, jak: buską, łu- kowską, żytomierską i owrucką. Ogółem grono senatorów powiększył o 13-tu, na sejmie więc wielkim było wszyst- kich 157, a mianowicie biskupów 18-tu, wojewodów 38, kasztelanów wojewódzkich 34, drążkowych 51 i ministrów 16-tu. Litwa, która senatorów drążkowych nie miała, do- magając się ciągle o takowych dla zrównania z Koroną, uzyskała za Targowicy prerogatywy kasztelanów drążko- wych dla wszystkich powiatowych marszałków. Tym spo- sobem liczba krzeseł w senacie wzrosła do 171. Żmudź nie miała marszałków tylko ciwunów, więc nie dostała i kasztelanów mniejszych. Mianowanie senatorów należało do królk, lubo sejmy, choć się król na nie oglądać nie potrzebował, przedstawiały kandydatów. Każdy kandydat musiał być krajowcem, a od r. IT).")!!, dioćhy i (luchowny, - 433 — szlachcioem. Senat rady swoje odbywał bądź na sejmie, bądź bez sejmu, w zebraniu walnem lub częściowem. R. 1453 postanowiono, aby przy królu było zawsze 4-ch wielkoradców, których rezydentami zwano. Ustawa z r. 1573 przepisała, żeby przy królu oprócz ministrów znajdował się zawsze do rady jeden biskup, jeden wojewoda i dwóch kasztelanów. Nie wolno było senatorom wyjeżdżać z gra- nic Rzplitej bez pozwolenia sejmu. Chociaż król miano- wał senatorów, wszakże rady ich musiał słuchać. Nietylko loradzali królowi, ale go mieli prawo i obowiązek prze- strzegać i napominać. „Panowie rada", radzili królowi na sejmie i poza sejmem. Od czasów Kazimierza Jagielloń- czyka umawiali się, którzy z nich mają być kolejno „przy panu". Tkwił w nich zawsze stary duch wojewodów ziem piastowskich. Sprawą narodową zawsze kierowali wspólnie z królem. Stąd przewaga wojewodów i „panów rad" nad ministrami; „panowie rada" z królem nakazywali coś, mi- nistrowie wykonywali. Był w nich majestat narodu. Król wśród wojewodów był primus inter pares, t. j. pierwszy między równymi. Oni byli wojewodami swoich ziem i wo- jewództw, skonfederowanych w Rzplitą, król był wojewodą całej Rzplitej. Oni to powzięli genialny zamysł ślubu Wła- dysława Jagiełły z Jadwigą, oni dokonali unii narodów, >zerząe na Wschód cywilizacyę Zachodu i Kościoła, oni stworzyli prawodawstwo pisane, postawili zasadę bezpie- czeństwa osobistej wolności, co w owych czasach było ol- brzymim postępem, oni oświecali Jagiellonów i wyrobili ich na dynastyę najzacniejszą w świecie. „Panowie rada" odzyskali Pomorze, złamali zakon Krzyżacki, a już królów wina, ż*e urosły Prusy jako państwo, oni wpływ Polski ustalili w Czechach i Węgrzech, zhołdowali Wołoszczyznę i Multany. Cóż za dojrzałość tych wielkoradców np. za czasów Ludwika, Jadwigi i Jagiełły, w wieku XV, gdy każdy całą piersią swobodnie oddychał, gdy cała Polska rosła w wielkość i szczęście, gdy przyświecali narodowi KSIĘ6A RZECZY P018KICR. 28 — 434 tacy ludzie, jak kardynał Zbigniew Oleśnicki, Długosz Grzegorz z Sanoka, Ostroróg, Tarnowski, Tyczyńscy, Czy- żowscy, Michałowscy. W r. 1466 został zaliczony do "Wiel- korady czyli senatu polskiego mistrz krzyżacki jako „kon- syliarz królestwa polskiego", lubo w tej radzie nigdy nie zasiadł. Gdy Albert został dziedzicznym książęciem Prus, Zygmunt I wyznaczył mu także pierwsze miejsce w sena- cie, lecz nie pozwolono mu zasiadać, aby na elekcyę nie wpływał. Senatorowie nie pisali się poddanymi króla. Pod- dani czyli podwładni, rządzeni — byli ziemianie, senatorowie zaś, jak się wyraża znakomity znawca ustroju Rzplitej, Julian Bartoszewicz, byli rajcami i ojcami narodu, razem z królem, najwyższym ojcem. Jan Zamojski był ostatnim świetnym typem wielkich, poświęconych ojczyźnie, mą- drych i cnotliwych wielkoradców jagiellońskich. Po nim senatorowie schodzą na agitatorów, jakimi byli: Zebrzy- dowski, Krzysztof Radziwiłł, Jerzy Lubomirski, Jędrzej Morsztyn, Grzymułtowski, Kazimierz Jan Sapieha. Duch narodowy i tradyeya wojewodów piastowskich i jagielloń- skich ginie. Wielcy panowie całą wartość swoją upatrują już nie w mądrej radzie, nie w poświęceniu i zaparciu siebie dla ojczyzny, ale w poniżaniu króla, poniewieraniu jego władzy, w rozrzutności i błyszczeniu od złota i sre- bra. Gdy jeszcze za Władysława IV stanowią oni prawo przeciwko orderom i zagranicznym tytułom, to już w sto lat później wszyscy się o nie ubiegają. Chciw^ość i próż- ność ludzka bierze górę nad cnotą i miłością kraju. Duch starej Polski cudzoziemczeje w magnatach. Gdy pierwej za prosty obowiązek uważano służenie królowi radą, a kra- jowi mieniem i życiem, to w XVIII wieku mamy już całe setki dygnitarzów, którzy, podeptawszy tradycye naro- dowe, polują na tytuły, ordery i pieniądze, biorąc je gdzie się da. O senatach polskim, litewskim i wne rozprawy napisał dziejopis Julian ii;i. ...„_.. -.„. I — 435 — Senat Prus polskich. Za czasów piastowskich spoty- kamy na Pomorzu licznych wojewodów i kasztelanów. Był wojewoda gdański, świecki, tczewski, kasztelan świecki, starogrodzki, słupski, pucki i t. d. Ustrój ten polski zmie- nił siQ pod panowaniem Krzyżaków, bo starszyzna naro- dowa poszła w służbę do Niemców. Dopiero wskutek po- wstania ziem pomorskich i zrzucenia jarzma krzyżackiego a przyłączenia się dobrowolnego do dawnej ojczyzny pol- skiej, podania narodowe tam odżyły. Kazimierz Jagielloń- czyk, nim wojnę jeszcze rozpoczął, ustanowił dla ziem tych i zaraz nominował 4- ech wojewodów: gdańskiego, toruńskiego, elbląskiego i królewieckiego. Kiedy król, po wybuchu wojny, z Torunia przyjechał do Elbląga, „gdzie — jak mówi Bielski — nie jako za pana, ale ledwie nie za Boga od tych tam ludzi był przyjęt", oprócz szlachty przy- sięgali mu także trzej biskupi: chełmiński, pomezański i sambieński, tylko czwarty nie przysięgał — warmiński, bo u mistrza pruskiego był w Malborgu. Nastąpił sejm w Grudziążu, na którym stanęła unia ziem pruskich z Ko- roną. Senatorowie tych ziem mieli zasiadać również i w ra- dzie koronnej i wspólnie króla obierać, król też przyrzekł, że urzędy w Prusiech będzie rozdawał tylko obywatelom miejscowym. Pokój toruński z r. 1466 zostawił mistrza wielkiego w posiadaniu lennem Prus wschodnich, przez co musiało ustać województwo królewieckie. Stanęły tylko w Prusach zachodnich czyli królewskich 3 województwa: zamiast toruńskiego chełmińskie, zamiast elbląskiego mal- borskie i zamiast gdańskiego pomorskie. Dalej król usta- nowił trzech kasztelanów : chełmińskiego , elbląskiego i gdańskiego, trzech podkomorzych, trzech chorążych, mie- cznika i podskarbiego ziem pruskich, oraz sędziów po po- wiatach. Do wielkorady Prus zachodnich weszło tylko dwóch biskupów: chełmiński i warmiński, bo dwaj inni sambieński i pomezański pozostali w księstwie królewie- ckiem. Cały senat pruski składał się z 15-tu wielkoradców, 28* — 436 — a mianowicie: biskupów 2, wojewodów 3, kasztelanów 3, podkomorzych 3, przedstawicieli miast Torunia, Elbląga i Gdańska 3 i wreszcie podskarbiego ziem pruskich. Nikt nie mógł piastować urzędu, kto obywatelem pruskim nie został przez osobną uchwałę sejmową. Do senatu koron- nego od r. 1466 wchodziło tylko 8-miu senatorów pruskich, a mianowicie biskupów 2, wojewodów 3 i kasztelanów 3. Na sejmie unii lubelskiej pomieszały się krzesła senatorów pruskich z koronnemi i litewskiemi. Do rodzin senatorskich w województwach pomorskich należeli: Bajsen Baźeńscy, z Mortęga Mortęscy, Schewe, Felden Zakrzewscy, Wejhe- rowie, Konopaccy, Działyńscy, Czapscy, Przebendowscy, Żalińscy i inni. Po pierwszym rozbiorze r. 1772, choć zie- mie pomorskie odpadły od Rzplitej, to senatorowie zajmo- wali wciąż krzesła w wielkoradzie i król wakanse obsa- dzał tylko obywatelami pruskimi. Dopiero po drugim roz- biorze w r. 1793 panowie pomorscy z izby senatorskiej ustąpili. Zmarła w Warszawie r. 1837 matrona 90-letnia, Anna z Leduchowskich Czapska, wojewodzina malborska, była najdłużej w stolicy żyjącym pomnikiem podań naro- dowych z ziem pomorskich. Sentencyonarz ob. Archiwa. Sep, osep ob. Podatki. Serpentyna. Od wyrazu łacińskiego serpens, wąż, żmija, nazwali Polacy serpentyną, szerpentyną, serpentynką sza- blę najbardziej krzywą, używaną do zwykłego stroju pol- skiego w wieku XVI, XVII i XVin. Kochowski pisze w „Wiedniu wybawionym": „Kordy, pałasze, kręte serpen- tyny". Służyły one zwykle do pojedynków. Był także ro- dzaj dział 24 funtowego kalibru, zwanych serpentynami. Sędzia, wyraz polski, starożytny. Sędziowie zastępo- wali książąt i krńl(')\v |)iastowskioh w sądzeniu spraw. W statutach Kazimierza Wielkiego znajdujemy sędziego w dzisiejszem pojęciu, jako przewodniczącego sądowi. Wo- jewodowie i kasztelani mieli do sądzenia także sędziów, któ- - .437 - rzy byli ich zastępcami. Później każda ziemia miała swego sędziego ziemskiego, wybranego z pośród ziemian. W obo- zach rozsądzali sprawy w zastępstwie hetmana sędziowie hetmańscy, jeden w wojsku koronnem, drugi w litewskiem. Byli i sędziowie pospolitego ruszenia. Po miastach, które rządziły się przeważnie prawem niemieekiem, sądzili ła- wnicy z wójtem na czele. Sędziowie trybunałów zwali się deputatami i wybierani byli na sejmikach deputackich ze szlachty. Sędzia polubowny, od stron obrany, zwał się je- dnacz, rozjemca. Sędzią do spraw żydowskich w zastęp- stwie wojewody był zwykle podwojewodzy. Sędziowie kapturowi sądzili nadużycia i sprawy kryminalne w czasie bezkrólewia. Sędzia bartny sądził bartników w starostwie przasnyskiem. Chłopi w dobrach łowickich, należących do prymasa, mieli obyczajem starożytnym sędziego wiecowego aż do rozbioru Rzplitej. Pomocnik i zastępca sędziego, zwał się z dawnych czasów podsędkiem. Sędzią mógł zo- stać tylko ten, kto ukończył lat 24, był roztropny i su- mienny. Wogóle w Europie średniowiecznej sędziowie nie bardzo byli sprawiedliwi, zdzierali strony na koszta, krzy- wdzili małoletnich, wyrokowali często stronnie. Oczywiście Polska nie mogła stanowić wyjątku, ale bywało w niej lepiej nieraz, niż gdzieindziej. Później moralność sędziów podniosła się znacznie. Siedemnadziesta ob. Pieniądze w Polsce. Sigillaty ob. Archiwa. Silva rerum. Niegdyś w każdym domu polskim, gdzie umiano pisać, a zwłaszcza po dworach wiejskich, posia- dano księgę z czystego papieru, rodzaj pamiętnika, do którego wciągano przedewszystkiem rzeczy, spraw publi- cznych dotyczące. Życie polityczne było nadzwyczaj w Pol- sce rozwinięte. Każdy ziemianin sejmikował, posłował, urzędował, głosował i w taki lub inny sposób służył Rzplitej, której był cząstką. A że nie było stałych gazet, więc do takiej księgi pamiętniczej wpisywano wszelkie relacye, — 438 — mowy sejmikowe i sejmowe, weselne i pogrzebowe, noty listy, deklaracye, satyry i paszkwile polityczne, dyaryusze wojennych pochodów, wiadomości statystyczne, daty wy- padków dziejowych i rodzinnych, fundacye, rachunki, wier- sze, pieśni, zjawiska atmosferyczne, klaski, napisy na na- grobkach i t. d. Z powodu tak różnorodnej treści nada- wano niektórym pamiętnikom podobnym tytuły: Nihil et omnia (nic i wszystko), Varia (rozmaitości), Miscellmiea (mie- szaniny), Yorago rerum (bezdeń rzeczy), Farrago (zbieranina), „Torba dworska" i t. p. Ogólnie zaś nazywano je Silva rerum czyli lasem rzeczy. W zbiorach podobnych, prze- znaczonych do prywatnego użytku a nie do druku, znaj- dowało się mnóstwo rzeczy takich, które dla wielu przy- czyn publikowane być nie mogły, tembardziej przeto do obrazu życia epoki są ciekawe. Przechowało się tam wiele pomników umysłowości, nigdy nie drukowanych a dowo- dzących, że poza literaturą książkową istniał w Polsce cały obszar piśmiennictwa domowego, ciekawego i cennego. Dosyć wymienić tu, że w tego rodzaju kopalni wykryte zostały poezye Andrzeja Morsztyna, "Wojna Chocimska Wacława Potockiego i Pamiętniki Paska. A ileż podobnych rzeczy kryć się może dotąd w szpargałach, lub zostało zniszczonych na zawsze przez wojny, pożary, ludzkie nie- dbalstwo i ciemnotę. Słusznie też powiedział profesor Bruck- ner, ze o cywilizacyi polskiej nie można sądzić z samych książek, bo druki wyczerpują tylko część zasobu pracy umysłowej narodu polskiego. Praca zaś ta np. w drugiej połowie XVII wieku przedstawia znacznie większą war- tość, niżby o tem z samych druków ówczesnych s ' można. W sylwach, prowadzonych przez kilka pok^..^ ... znajdują się zwykle ciekawe wskazówki porównawcze d^^ poznania nastt^jiiijacycli po sobie ludzi i ez:is<'i\v oraz wów, jakim każde p(tk(»K'nie ulegało. Oto np. próbka z th*- drukowanego pamittnilci Kaleczyckich: Król Zyammit I w r. 1624 daje s/.K nazowieukicMnu. St;i: -.\i — 439 — Sasino wi, Kaleczy ce w województwie brzesko-litewskiem. Mazur osiada na Rusi, a syn jego buduje już własnym kosztem dwie cerkwie, w Rohaczach i Kaleczy cacłi. Wnuk Stanisława nosi już rusińskie imi^ Siemen, a prawnuk Wa- sil. Krew mazowiecka a obyczaj przyjęty od Rusi. Pod r. 1624, t. j. w sto lat po osiedleniu się Stanisława na Rusi litewskiej, prawnuk jego Wasil zapisuje w domowej księdze: „Przebudowałem cerkiew rohacką i wszystko od- nowiłem i aparata posprawiałem". Dalej znajdujemy roz- maite zapiski gospodarskie i majątkowe. Pod r. 1643 Wa- sil, mający już lat 78, zapisał: „Junij godziny 11 na pół- zegarzu w niedzielę, małżonka moja miła Zofia Bieńkow- ska Kaleczycka w Rohaczach zmarła, pochowana w cerkwi kaleczy ckiej, w sklepie pod ołtarzem. I ja Wasil Kale- czycki tamże pochowany będę od synów moich'^. Jakoż r. 1648 zmarł Wasil i pod tą cerkwią go pochowano. Da- lej znajdujemy zapisaną bitwę korsuńską, nowiny polity- czne i dzikie okrucieństwa Zaporożców, uchwały sejmowe, rady nad naprawą Rzplitej, projekt powołania kmieci do obrony kraju, wydatki na aparaty i porządek w dwóch cerkwiach. Rodzina bowiem mazowiecka, przywykła do opieki, jaką kolatorzy otaczali swoje kościoły na Mazow- szu, znalazłszy w Rohaczach i Kaleczycach lud wscho- dniego obrządku bez domów bożych, buduje mu takowe, uposaża i troskliwie opiekuje się nimi, aby chwałę Bożą podług miejscowego obyczaju szerzyć. Mazowsze i Podla- sie roiło się narodem szlacheckim, gdy na Rusi ludu i szlachty było względnie do obszarów mało. Szlachta polska wychodziła na Ruś, gdzie osiadała pojedynczo na roli, nie należącej do nikogo i zakładała dwory warowne, organizując obronę ludu przeciw Tatarom i nie odpasując miecza dniem i nocą. Osiadłszy wśród Rusinów, uczył się Mazur ich mowy, przejmował ich zwyczaje, szedł modlić się do ich cerkwi, a jeżeli takowej blizko nie miał a lud pod osłoną warownego dworu i mężnego szlachcica mno- żył si^, to ten budował mu cerkiew, uposażał, parocm osadzał i dzieci swoje w niej chrzcił, którym nadawał imiona Wasilów, Semenów, Danielów, jak to w pamiętniku Kaleczyckich widzimy. Dzieci takiego Mazura przez mał- żeństwa z potomkami miejscowej rusińskiej szlachty zle- wały się już w jedną krew, jeden obyczaj, jeden naród, i przelewały wspólnie całe morza krwi w obronie E-zplitej przeciw Tatarom, Turkom i Zaporożcom. Niekiedy Silva rerum, pisane drobnym charakterem, dosięgały wielkości potężnych ksiąg. Taką właśnie, obejmującą 1764 stronic czytelnego pisma, z drugiej połowy XVII w. p. t. Silva variarum curiositatum, znajdującą się w bibliotece po Za- łuskich w Petersburgu, opisał profesor Bruckner. Obok dokumentów i paszkwilów politycznych, dyaryuszów i po- ematów, znajduje się w niej, (jak zresztą we wszystkich takich pamiętnikach domowych), mnóstwo anegdot, dykte- ryjek, wesołych żartów i wierszyków, w które obfitował dowcip staropolski. Zdarzały się też niekiedy sylwy, wy- łącznie humorowi poświęcone, a do takich należy znale- ziona przez Grlogera i wydana w Warszawie księga Ka- rola Żery, który pod postacią wesołego szlachcica był w istocie księdzem Franciszkaninem w Drohiczynie na Podlasiu. Zdarzało się i dawniej niekiedy, że pamiętniki domowe drukowano. Tak za Sasów wyszła r. 1743 cała Silva rerum kasztelana smoleńskiego, Kazimierza Niesio- łowskiego, pod tytułem: „ Otia puhlica do zabawy w pró- źnościach niepróżnującym". Także „Ołia domestica'^ w kilka lat później. Tytuły te łacińskie moźnaby po polsku prze- tłómaczyć: „Wczasy publiczne", „Wczasy lub odpoczynek domowy". W r. 1829 wyszedł I tom „Pamiętnika sando- mierskiego", a w r. 1830 tom drugi, i już więcej potem nie wyszło. A szkoda, bo było to pożyteczne wydawni- ctwo w rodzaju silva rerum, zbiór ciekawych dokumentów dziejowych, opisów, relacyj, dawnych rymów, wiadomości — 441 — o zabytkach przeszłości i t. p. rzeczy. O sylwach rerum skreślił ciekawy artykuł profesor Bruckner. Siłacze. Z rozmiarów i wagi zbroić dawnych rycerzy 'raz z wielu innych wskazówek możemy twierdzić sta- nowczo, że wzrost przeciętny naszych ojców był cokol- wiek mniejszy od dzisiejszego wzrostu klas zamożniejszych, a równy wzrostowi ludu wiejskiego, siła zaś muskularna i wytrzymałość znacznie większa. Był to prosty i konie- czny wynik mniejszych wygód, a większych trudów i zu- ełnie innego trybu życia. Częste dźwiganie zbroi, szer- mierka i gonitwy, zabawy łowieckie, podróże konne bez wygód, liczniejsze prace fizyczne z powodu rzadkości rze- mieślników na wsi, (każdy prawie szlachcic i rycerz dawny umiał np. kowalstwo), zresztą życie wiejskie zbliżone wię- cej do natury, niż dzisiejsze zwyrodnione po miastach — wszystko to było przyczyną, że dawniej każdy posiadał w sobie więcej energii, rycerskości, silnej woli, wytrzyma- łości, zdrowia i siły muskularnej. Pod tym względem oj- cowie nasi stali nieskończenie wyżej od dzisiejszych po- koleń, a dawne źródła przechowały nam liczne wiadomo- ści o ludziach wielkiej siły fizycznej i wytrzymałości cie- lesnej. Pomijając ustne podania, przytoczymy tu wzmianki z dawnych pisarzów naszych o ludziach, którzy nawet wśród silnych pokoleń, podziw ogólny krzepkością musku- łów obudzali: 1) W wieku XIY słynął Stanisław Ciołek, syn wojewody mazowieckiego. Chłopcem jeszcze będąc niedorosłym, wstępował na wyższe miejsce i, wziąwszy w każdą rękę dorosłego mężczyznę, tłukł jednym o dru- giego. Dzwon spuszczony z wieży kościoła krakowskiego wziął za ucha i do drzwi kościoła po schodach zaniósł. Miecz lub szablę skręcał w ręku jak postronek. Raz wró- ciwszy z łowów i zastawszy łaźnię zajętą przez dwóch braci ze sługami, rozgniewany, że na niego nie czekali, pochwycił budynek drewniany za narożnik i tak zręcznie przewrócił, że odkrył nagich. We wsi swojej Ostrołęce, — 442 — przy stawianiu młyna, zobaczywszy kilkunastu ludzi, dźwi- gających potężną belkę, kazał wszystkim wziąść za jeden koniec, a sam pochwyciwszy za drugi, przeniósł z nimi i zadał ją na ścianę. Kiedy ścisnął w dłoni świeże drzewo, to ciekł z niego sok, jak z gąbki. Tak zwane leziwa czyli grube sznury, z konopi lub łyka plecione, na których wcią- gają się i zawieszają bartnicy przy podbieraniu miodu w barciach, rwał jak nici. Kuszę najtęższą samemi tylko rękoma i nogami bez lewara naciągał. Dwie podkowy rozciągał łub kruszył. Oznaczywszy krótką szablą koło na ziemi, nie dał się z niego wyciągnąć za sznur 12-tu lu- dziom. Kiedy z Kazimierzem Wielkim był w Pradze i po- szedł w zapasy ze słynnym jakimś siłaczem, tak go ści- snął, że biedny Czech ducha wyzionął. Mazur ten, wysłany r. 1356 dla obrony Wołynia przeciw Tatarom, którzy Wło- dzimierz opanowali, poległ pod Włodzimierzem śmiercią bohaterską. 2) Wojciech Brudzyński, dworzanin królów Ale- ksandra Jagiellończyka i Zygmunta I, jak zaświadczają Marcin Bielski i Bartosz Paprocki, sześciu mężów w cał- kowitych zbrojach na barkach swoich dźwigał, a siedząc na koniu, gdy chwycił się rękami belki w bramie wjazdo- wej, konia swego w górę nogami z ziemi unosił. 3) Tę samą sztukę pokazywał i Wiesiołowski, marszałek wielki litewski, znany z tego, że wozy w biegu, ująwszy za tylne koła zatrzymywał i żubra oszczepem osadził, który na króla Zygmunta Augusta miał uderzyć. 4) Król Zygmunt I że- lazne podkowy łamał, postronki zrywał, napinał kuszę bez lewara i talię kart przedzierał. 6) Wojciech Lachocki, cze- śnik ziemi Dobrzyńskiej, w pełnej zbroi przeskakiwał ko- nie i wozy. 6) Janusz II, ostatni książę mazowiecki, (zmarły r. 1B26), miał być równie silny jak Zygmunt I. 7) Stani- sł;)v\ lladziiniński, kasztelan zakroczymski za Zygmunta Augusta — jak pisze o nim Bartosz Paprocki, który znał go osobiście — najtęższego chłopa bujał na dłoni a konia rozhukanego, chwyciwszy za łeb i uszy, dotrzymał, póki - 443 — masztalerz uzdy nań nie włożył, poczem dziki rumak szedł pokornie, bo mu łeb i uszy spuchły. 8) Marcin Brzozowski z Brzozowa w ziemi Gostyńskiej, zwany Kapturem, wziąw- >zy beczkę piwa na ramię, swobodnie z nią tańczył dokoła stołu. 9) O Wojciecłiu Cłiodzickim z wojew. Kaliskiego za- świadcza Paprocki, iż taką miał siłę w głowie, ze wysa- dzał nią bramy z zawias. 10) Jakób Niezabitowski z wojew. Lubelskiego, w drugiej połowie XYI w. słynął z odwagi, męstwa, siły i olbrzymiego wzrostu. Był postrachem Ta- tarów, których gromił z małą garścią swoich pod Zbara- żem i pod Skoworodkiem. W wyprawach Batorego pod Wielkiemi Łukami i Pskowem świetnie się odznaczył. Biel- ski wspomina o nim z uwielbieniem. 11) Ścibor, herbu Ostoja, Dunaj w zbroi przepłynął. 12) Teodor Lacki, zna- komity wojownik z czasów Batorego i Zygmunta III, za- słynął z olbrzymiej siły nie tylko w Polsce, ale i za gra- nicą. Bawiąc w Wenecyi, chwycił wołu, który się rzucił na niego, powalił go na ziemię i kark mu złamał, wozy w biegu za koła wstrzymywał, dąb, który mógł dłonią ob- jąć, z ziemi z korzeniem wyrywał. W ciągnieniu kuszy nie miał sobie równego, a gdy raz wobec Batorego przy po- śle tatarskim zdumiał obecnych celnością strzałów z łuku, król podarował mu dzielnego wierzchowca. Przez lat 20 służył krajowi orężem i mieniem, bo własnym kosztem chorągiew hussaryi wystawił. Odniósłszy pod Kircholmem w udo dwa postrzały od kul, mimo to nie zsiadł z konia i jeszcze dwie mile pędził uciekających Szwedów. 13) Ro- dzona siostra Teodora Lackiego, poślubiona Eliaszowi Piel- ^rzymowskiemu, pisarzowi litewskiemu, słynęła również ze >wej siły. 14) Wojciech Padniewski w boju na Wołoszczy- źnie jednym zamachem kordą ściął Turczynowi głowę ra- zem z ręką do pachy. 15) Eustachy Tyszkiewicz, wojewo- dzie brzeski, spotkawszy niedźwiedzia na łowach, miał zwyczaj rozdrażniać go, a gdy bestya stanęła na łapach, łeb mu wtedy ścinał. 16) Tomasz Olędzki, kasztelan za- 444 kroczymski, pięć talarów bitych, jeden na drugi połoźo nych, szablą przerąbywał. 17) Szlachcic litewski Odyniec uderzał z oszczepem sam jeden na niedźwiedzi i zawsze ich pokonywał. 18) Druszkowski, proboszcz bochotnicki, kiedy mu napuszczano cudzych koni do ogrodu, przez mur je powyrzucał. 19) Po śmierci Ziemowita i Włady- sława, książąt mazowieckich, macocha ich a wdowa po Mi- chale ks. litewskim, roszcząca prawo do spadku po pasier- bach roku 1462, zebrawszy szlachtę z ludem zbrojnym w Płocku, wyruszyła na jej czele do Rawy i usiłowała za- mek rawski siłą oręża zdobyć. 20) Cymbarka, księżniczka mazowiecka, córka Ziemowita i Olgierdówny, r. 1412 za- ślubiona Ernestowi Żelaznemu, matka cesarza Fryderyka III, laskowe orzechy w palcach gniotła i pancerze łamała. 21) Grabowska w wojew. Poznańskiem i panna Barska w Kaliskiem, ścisnąwszy garść orzechów laskowych w dłoni, olej z nich wyciskały. 22) Żagiel, szlachcic litewski, pod- skakiwał, dźwigając czterech ludzi na swych barkach. 23} Ko- morowski z Komorowa w Kujawach podkowy łamał bez wysiłku. 24) Niemiłej pamięci August II Sas, od wielkiej siły fizycznej dostał nawet przydomek Mocnego. Za je- dnym zamachem ścinał on głowy bydlętom, czego doko- nał raz na zjeździe z Piotrem I w Rawie (ruskiej). W Gdań- sku działko, falkonetem zwane, podnosił jak pistolet. 25) Prze- wyższał Augusta siłą Marcin Cieński z Cienia w Sieradz- kiem, dzielny wojownik z czasów Sobieskiego a regimen- tarz za Augusta II. Gdy raz król zaprosił go do siebie i zapragnął widzieć dowody jego siły, regimentarz podane sobie sztaby żelazne pozakręcał na szyi dwom królewskim drabantom, którzy stali na warcie. Gdy król sam nie dał rady szyn tych odkręcić, posłano po znanego z siły ko- wala. Ale i ten nie podołał, mówiąc, że chybaby 11 !> wsadzić i szyny rozgrzać, aby drabantów z żelaznego ja- rzma oswobodzić. Wtedy dopiero Cieński rozwinął sztaby z łatwością i pokazał, że od króla i kowala jest silniej- 1 I — 445 - szym. 26) Córka tego walecznego regimentarza odziedzi- czyła po ojcu także niezwykłą siłę. Opowiadano, źe gdy raz w jej domu powadziło się z sobą dwóch szlachciców, pogodziła ich, wziąwszy razem za pasy i wyrzuciwszy przez otwarte okno do ogrodu. 27) Helena Ogińska, sławna z cnót, siły i nauki, córka Kazimierza Ogińskiego, wojewody wi- leńskiego, małżonka Ignacego Ogińskiego, kasztelana wi- leńskiego, podczas wesela królewicza saskiego Fryderyka w Dreźnie r. 1719, na sławnym karuzelu, przez młode damy odprawionym , mając lat 18 wszystkie rycerskie sztuki z taką zręcznością i podziwem wszystkich odbyła, źe pierwszeństwo i wyznaczoną nagrodę otrzymała. Żyła lat 90, a w podeszłym już wieku talerze srebrne w trąbkę zwijała i rozwijała, talary łamała. 28) Jan Kopczak, z po- chodzenia chłopek, słynął z siły na dworze Stan. Leszczyń- skiego w Lunewilu; karetę ministra Bryla zagrzęzłą w bło- cie sam wyciągnął; umarł jako piwniczy u het. Branic- kiego w Białymstoku. 29) Następny przykład wytrzymało- ści podaje Długosz: „Ody r. 1438 Tatarzy dobijali pojma- nych jeńców polskich — Jan Włodkowicz h. Sulima, po odniesieniu ran mnogich leżał między stosami trupów, udając nieżywego. Odarli go do naga pohańcy, lecz gdy ściągali obuwie, a sprzączki puścić nie chciały, przerżnęli je wzdłuż tak, iż miecz narysował na nogach głębokie rany. Gdy pierścienia, który miał na palcu, zdjąć nie mo- gli, ucięli go z palcem. Taką bohaterską cierpliwością przytaiwszy ducha w męczarniach, uniknął śmierci, lub gorszej niż śmierć niewoli". Blizny te na ciele jego oglą- dał później sam Długosz. Przez ćwiczenia rycerskie wyra- biali w sobie Polacy zadziwiającą zwinność i zręczność. Wojciech Łochocki, podczaszy dobrzyński, ubrany w ciężką zbroję, lepiej i dalej jak koń skakał. Mikołaj Pieniążek za króla Stefana, trzymając w kupie nogi, bardzo wysoko w zbroi podskakiwał. Ody król Aleksander kopalnie w Wie- liczce oglądał, szlachcic Jan Jordan, ubrany po husarsku. — 446 — zatem w ciężkiej zbroi, mówiąc: „za zdrowie króla Jego- mości!" bardzo szeroki otwór do przepaści, zwany szybem,, przesadził, za co żupnikiem mianowany został. W najbliż- szych nam czasach słynęli z siły: Michał Walewski, osta- tni woje w. sieradzki, Franciszek Kowalski z Pratulina, Se- weryn Bryndza z Łozowioy. Skarbiec, miejsce do przechowywania klejnotów, ko- sztowności i pieniędzy czyli skarbu. Skarbce mieli królo- wie, książęta, ludzie możni i kościoły. Długosz w swoich dziejach podaje pod r. 1212 następującą wiadomość: „"W mie- siącu lipcu, piorun uderzył w skarbiec kościoła krakow- skiego, (mowa tu niewątpliwie o katedrze na Wawelu)^ pokryty dachem drewnianym a gdy się wiązania zajęły i nie miał kto gasić pożaru, doszedł ogień aż do wnętrza skarbca, ogarnął skrzynie i skarbnice i przechowywane w nich ornaty, kapy i liczne kościoła krakowskiego ozdoby i przybory królów, książąt i biskupów strawił i pochłonął". Pierwotny skarbiec królewski znajdował się oczywiście w Gnieźnie, jako stolicy polskiej za Piastów. Pierwszy Łokietek a po nim jego następcy koronowali się w Kra- kowie, który od czasów Łokietka został stolicą Polskie a więc i skarbiec królewski przeniesiony został z Gniezna do Krakowa na Wawel. Później, chociaż Zygmunt III prze- niósł stolicę polską z Krakowa do Warszawy, to jednak skarbiec królewski pozostawał w Krakowie aż do upadku Rzplitej. W trzech sklepach dolnych, w dziedzińcu pod kolumnadą południową zamku królewskiego na Wawelu^ mieściły się połączone skarby Korony, Litwy i Rusi, Pia- stów i Jagiellonów. Litewski skarbiec był na zamku wi- leńskim, a mieścił w sobie tylko klejnoty i archiwa. W skarbcu krakowskim oprócz koron i insygniów królew- skich przec1in\v\ wano jeszcze dokumenta wielkiej wagi i różne klejnoty. Podskarbiowie wielcy koronni nie mogli sami otwierać tego skarbca, ale potrzebną była do tego obecność siedmiu jeszcze senatorów, z których każdy miał — 447 — klucz oddzielny. Do wyniesienia nadto czegokolwiek ze skarbca nietylko musiała być uchwała senatu, ale nadto zezwolenie wszystkich stanów koronnych, wydane na wal- nym sejmie. Że insygnia królewskie, jako służące do reli- gijnej ceremonii, prawie za sprzęt kościelny uważano, więc do straży skarbca krakowskiego dodany był jeszcze ka- 2)łan, kustoszem koronnym tytułowany. Wzmianki o sta- łym takim urzędzie spotykamy dopiero za Wazów. Szcze- gółowe ordynacye przepisywały porządek zdawania skarbca i dopełniania lustracyi a zalecenia przy otwieraniu pilnie były przestrzegane. Bywały chwile wojennych zaburzeń, w których ukrywano klejnoty koronne poza skarbcem wa- welskim, jak to miało miejsce w czasie koronacyi Augu- sta III Sasa, gdy korony schowane były w Częstochowie. Tenże król, mając się koronować, gdy nie mógł z powodu formalności dostać starej korony polskiej z Częstochowy^ kazał sobie do obrzędu koronacyjnego sprawić we Wro- cławiu nową koronę srebrną, pozłacaną, którą po korona- cyi podarował do skarbca częstochowskiego jako wotum. Z liczby skarbców kościelnych najbogatsze były: jasno- górski i katedralny na Wawelu. W skarbcu ratuszowym miasta Lwowa szlachta podczas wojen składała pieniądze i kosztowności, np. książę Zasławski z Ostroga, który w r. 1630 powierzył miastu swoje złoto, srebro i klejnoty. Ze wszystkich królów polskich najbogatszym w klejnoty był Zygmunt August. Powiada o nim biskup Kamerynu, że „w klejnotach bardzo się kocha. Pokazał mi zbiór swój tajemnie, nie chciał bowiem, żeby do wiadomości Polaków doszło, ile na to łożył. W skrytym pokoju na stole było szkatułek 16, wszystkie pełne klejnotów. Z tych 4, szaco- wane 200.000 szkudów, dostały się mu po matce, 4 przez króla kupione za 550.000 szkudów złotych, między niemi rubin szpinel (jasno czerwony), niegdyś cesarza Karola V, za 80.000 szkudów. Reszta szkatułek po przodkach: klej- notów w nich niezmierna moc, rubinów, szmaragdów, dya- 448 — mentów ceny do 300.000 szkudów złotych. Skarb ten prze wyższa weneckie i papieskie. Sreber, prócz uźywalnych, w skarbcu do 30.000 grzywien (160 centnarów), między temi misterne wanny, fontanny, zegary wielkości nadzwy- czajnej z posągami, organy, nalewki, tace, roztruchany, puhary złociste, ofiarowane królowi przy mianowaniu na dostojeństwa". Kosztowności te ze śmiercią króla rozpro- szone zostały prawie bez śladu. Oskarżano panów Mni- szków, że w znacznej części przeszły do nich. Słynne „szpalery" Zygmunta Augusta, zdobiące w wieku XVIII zamek warszawski, przechowują się obecnie w Gatczynie. Skarbnik, urzędnik, który skarby pańskie zbiera i chowa. Na dworach Piastów byli już skarbnicy. W dokumencie z r. 1237 przytoczona jest polska nazwa „skarbnik", a w r. 1291 łacińska thesaiirarius. Za Jagiellonów „skar- bnik" był tytularnym ostatnim urzędem ziemskim. Skar- bnikiem lub „wozem skarbnym" nazywano także wóz po- dróżny, telegę z przykryciem, naładowaną żywnością, obro- kami i przyborami podróżnymi. Za doby Piastów włożono na miasta obowiązek wysyłania „wozów skarbnych" na wojnę. Kazimierz, książę mazowiecki, r. 1303 dając przy- wilej proboszczowi w Tarczynie na lokacyę tegoż miasta, uwalnia mieszczan od składek na wozy wojenne. Janusz, książę mazowiecki, przywilejem z r. 1413 waruje, aby stare miasto Warszawa dawało na wyprawy wojenne 2 wozy czterokonne. Wedle przywileju z r. 1437 Gombin obowią- zany był dostawiać na wojnę wóz z 4-ma silnymi końmi, dobrze naładowany żywnością i napojem. Małe miasteczka składały się po kilka na jeden ^wóz skarbny", np. Radzi- łów przykładał się czwartą część do Wizny. Za to Szrem wielkopolski oprócz własnego wozu przykładał się w po- łowie do drugiego wozu ze Środą. Lustracye starostw i królewszczyzn od r. 1664 do 1766 wymieniają miasta, których mieszkańcy obowiązani byli przy boku właściwego kasztelana wyprawiać na pospolite ruszenie „wozy skar- I I — 449 - bne oponami nakryte, leguminami i narzędziami wojen- nemi naśpiźowane", w 1 — 2 lub 4 konie zaprzężone, z wo- źnicą i oprócz tego z jednym lub dwu drabami (pachoł- kami) uzbrojonymi, „w barwie". Oprócz wojennych były inne „skarbniki^^ ze skrzynkami zamczystemi i pokryciem, służące do wożenia pieniędzy przy ściąganiu podatków od miast, do przewożenia „kwarty" czyli podatku kwarcia- nego, gromadzonego w zamku rawskim, corocznie do Lwowa dla wojska. Krasicki w „Panu Podstolim" powiada: „Przyjechało się dawniej na skarb niczku prostym, ale za każdym razem skarbniczek z miasta pieniądze przywoził"' Kajetan Węgierski pisze, iż woli żona: Aby ją na sprężynach giętkicłi zawieszoną, Po balacŁi, po assamblach kareta woziła, Niż gdyby do kościoła skarbniczkiem jeździła. W wieku XyiII odróżniano „skarbniczek" od „skarbnika". Skarbnik był to zawsze wóz dworski czyli skarbowy, zwy- kle czterokonny, na którym w podróży za kolasą pańską wieziono kuchnię, służbę, pościel i obroki. Skarbniczek zaś był wózek porządniejszy, parokonny, którym ziemianie jeździli do kościoła, za interesami, a komisarze i plenipo- tenci objeżdżali folwarki. Skarbniczek następnie przemie- nił się w rodzaj „wolanta". Skarby w ziemi. Król Stefan Batory orzekł 1576 r., że aby wątpliwość żadna o gruntach stanu rycerskiego nie zachodziła, są one „wolne zawżdy ze wszemi pożytkami, któreby się na tych grunciech pokazowały i kruszce też wszelakie i okna solne zostawać mają". A więc ziemia zewnątrz i wewnątrz stała się nieograniczoną własnością posiadacza, a z tej wielkiej zasady łatwy wniosek, że skarb znaleziony do właściciela ziemi należał. Za odkrycie skarbu prawo polskie nie oznaczało wysokości nagrody dla znalazcy, pozostawiając to szlachetności właściciela i uzna- niu sędziego. Przeciwnie, Statut litewski, prawie tak jak K8IĘQ* RZECZY P018KICH. 29 — 450 — prawo rzymskie, przyznaje znalazcy połowę, a drugą wSP ścicielowi gruntu. Prócz tego tenże statut rozstrzyga, że jeżeli majątek był w zastawie, to owa połowa, przypada- jąca na właściciela, idzie także w podział między tymże a zastawnikiem. Skartabell — szlachcic nowo-kreowany. W czasach dawnych, gdy powstawało dużo nowej szlachty z miesz- czan, wójtów, kmieci i sołtysów, którzy w boju mężnie stawali, nazywano nowouszlachconych skartabellusami. Sta- nowili oni stan pośredni między kmiecym i szlachtą sta- rych rodów. Posiadali dużo przywilejów stanu rycerskiego, ale jeszcze nie wszystkie. Prawo np. z r. 1736 wzbraniało skartabellom do trzeciego pokolenia piastować urzędów koronnych. Nie mieli być także wysyłani w legacyach czyli poselstwach. Nietylko jednak w dalszych pokoleniach mieli już prawa jednakowe z najstarszą szlachtą, ale na- wet dla tych skartabellów zrobiony był wyjątek, „którzy zdrowiem albo majątkiem zaszczycali ojczyznę". Skarta- bellów za Kazimierza Wielkiego dostarczało głównie mie- szczaństwo a nazywano ich wówczas po polsku „świer- czałkami". Za zabójstwo świerczałki krewni brali połowę tego od zabójcy, co otrzymywali krewni za zabicie ryce- rza rodowitego. E,. 1817 zniesione zostały ostatecznie w pra- wodawstwie polskiem wszelkie wzmianki i przepisy o skar- tabellach. Sebastyan Petrycy pisze za czasów Zygmunta III, że nazwa scartabellus pochodzi z łacińskiego ex charta bel- licus, co oznaczało: z prawa na szlachectwo sobie danego wojujący. Ale Lelewel słuszniej nazwę tę tłómaczy wło- skim wyrazem scartahellare papiery przerzucać, a więc niby papierem obdarowany, co przypomina niemiecki wy- raz Papirradi /. oznaczający nowe szlachectwo. Skojec ob. Pieniądze w Polsce. Śmigus, śmigurst ob. dyngus. Sobótka. Najnowsze badania wyjaśniły nam w zupeł- ności początek nazwy s o 1> <'> t !< i. Hiskup p()zTi;n'isl i wszystkie dalsze, np. bydgoskie z r. 1520, piotrkowskie^ z r. 1523, krakowskie z lat 1527 i 1532, znowu piotrkow- skie (1538) i krakowskie (1539, 1540, 1543), wreszcie piotr- kowskie ostatnie (1544), uważane są za statuty, jako pisan& po łacinie, ale właściwie należą już do konstytucyj, bo- i tytuł Constiłutiones noszą i uchwalone zostały już nie przez samego króla z wielkoradą senatorów, ale z prze- ważnym udziałem izby poselskiej, t. j. stanu rycerskiego^ Stępica ob. Łowieckie prawa. Stolnik, po łacinie dapifer, urząd, który widzimy już- na dworach książąt piastowskich i w dokumentach od r. 1173. W r. 1382 wymieniony jest stolnik kaliski. Za Ja- giellonów stał się dygnitarzem, a był koronny i litewski.. Za Zygmunta III idzie szereg stolników obok podstolich. Szereg ten na czas jakiś musiał być przerwany, bo kanclerz Albrycht Radziwiłł w swoich pamiętnikach wspomina, że Władysław IV wznowił ten urząd dla swego ulubieńca Adama Kazanowskiego. Stolnik nadworny koronny (dapifer curiae regni) był ciągle, a za czasów Władysława IV znika tytuł stolnika nadwornego a powstaje wielkiego, czyli na- dworny awansuje na wielkiego. Z podstolego szło się zwy- kle na stolnika, ze stolnika na kraj czego lub podczaszego. W XVIII wieku stolnikowie posuwali się do senatii. Na Rusiach byli naprzód stolnikowie województwa całego, np.. wołyńscy, potem powiatowi, bo godności i urzędy prze- chodziły tam z Korony pierwej do większych organizmów społecznych, a później do mniejszych. Strażnik, urzędnik wojskowy dosyć wysoki, którego mianował hetman, a od r. 1776 sam król. Było w Rzplitej strażników 4-ech: koronny wielki i polny, oraz litewski wielki i polny. Pierwotnie mieli oni obowiązek pilnowania granic przeciw napadom nieprzyjacielskim, a zwłaszcza tatarskim, później zaś był to urząd więcej honorowy. Od r. 1768 wliczono ich między dygnitarzy krajowych^ — 463 — w r. 1776 przyznano im pensye stałe, a całym ich obo- wiązkiem było zasiadanie w sądach wojskowych. Stróża zamkowa ob. Podatki. Strukczaszy ob. Trukczaszy. Stryjec ob. Pokrewieństwa. Strzemienne ob. Toasty. Surma, Surmarz ob. Muzyczne narzędzia. Suscepta ob. Księgi wieczyste. Swiekier ob. Pokrewieństwa. Swiesć ob. Pokrewieństwa. Świętopietrze, nazwa pobożnej daniny dla Stolicy Apo- stolskiej na budowę kościoła św. Piotra i światło u grobu tego apostoła. Czechy, Węgry, Hiszpania, Anglia i Szwecya w średnich wiekach płaciły tę ofiarę Rzymowi corocznie. Polska tak nazwany później grosz św. Piotra opłacała już za Bolesława Chrobrego, ale nieregularnie, co Bolesław składał na zasadzki, przez cesarza Henryka H na drodze do E/zymu czynione. Potem musiała nastąpić dłuższa przerwa, bo o wprowadzeniu świętopietrza przez Kazimierza I (wnuka Chrobrego), w r. 1045 wspominają kronikarze jak o rzeczy nowej. Długosz powtarza znaną legendę, że gdy posłowie polscy udali się do klasztoru kluniackiego we Francyi, aby zaprosić na tron polski królewicza Kazimierza, który ja- koby postanowił zostać tam mnichem, a z Kluniaku poje- chali do Rzymu prosić Ojca świętego, aby zwolnił króle- wicza od ślubów, Benedykt IX, wysłuchawszy prośby Po- laków, przychylił się do niej pod warunkiem, aby Króle- stwo polskie płaciło corocznie świętemu Piotrowi od ka- żdej głowy stanu nierycerskiego po jednym pieniądzu (usualem numum), nadto, że Polacy nie będą odtąd zapusz- czać włosów zwyczajem barbarzyńskim, ale podstrzygać głowy z odsłonieniem uszu, na wzór innych narodów ka- tolickich, a w znaczniejsze święta przewieszać na sobie białe chustki lniane nakształt stuły. Odtąd, jak twierdzi Długosz, (piszący w cztery wieki potem), szlachta polska — 464 — zaczęła podgalaó głowy na wzór zakonników, a nikomu nie godziło się naruszać granic Królestwa, w którem opłata Świętopietrza oznaczała prawe ziemie Polski. Kronikarz Gallus także o świętopietrzu wspomina. Kadłubek o świę- topietrzu nic nie pisze. Bogufał nazywa ten pieniądz de- narem (denarium). "W XIV wieku Polskę połączono w po- borze świętopietrza razem z Danią, Szwecyą i Norwegią. R. 1386 poborcą generalnym na 3 lata w Polsce został biskup poznański Dobrogost i ten zaraz wyznaczył z ra- mienia swego 10-ciu podpoborców, t. j. tylu, ile było wów- czas w Polsce dyecezyj. Z powodu wojen i nieurodzajów nieraz opłata świętopietrza ulegała opóźnieniu i przerwom, a lubo nie przedstawiała nigdy sum znaczniejszych, Po- lacy uważali ją za uciążliwą. Zygmunt I wyjednał u Le- ona X, iź dochód ze świętopietrza przeznaczony został z woli papieża na poprawę zamku w Kamieńcu podolskim, który uważany był za przedmurze przeciw potędze ture- ckiej. Ustępstwo powyższe ponawiali papieże co lat 10, aż Czarnkowski wyjednał ustąpienie rzeczonej daniny bez oznaczenia czasu. Ze źródła tego wpłynęło r. 1510 na Ka- mieniec grzywien srebra 420, w r. 1538 złotych ówczes- nych 4200 za lat pięć, czyli po 840 złotych rocznie. Na sumę tę pobierano z jednych łanów po dwa grosze, z in- nych po groszu. Z pokwitowań Zygmunta Augusta oka- zuje się, że od r. 1550 do 1563 z całej metropolii gnie- źnieńskiej wraz z dyecezyą wrocławską było przychodu wogóle złp. 5246 gr. 15 i denarów 14. Gdy coraz bardziej w Polsce pomnażali się dysydenci, a Rzym starał się o naj- łagodniejsze stosunki z wiernymi, grosz św. Piotra upadł sam z siebie. Odtąd o opłacie świętopietrza żadnego w aktach skarbu polskiego niema śladu. Ks. Piotr Skarga za Zygmunta III powiada już tylko: „Za naszej pamięci jeszcze to Świętopietrze dawano". Tym sposobem grosz polski na bazylikę i lampę u grobu św. Piotra, a potem na podolską twierdzę u przedmurza chrześcijaństwa za- I — 465 — słaniającą Ruś od azyatyokiego jassyru, po 6-ciu wiekach urzędowego poboru przeszedł do wspomnień dziejowych. Szabla. Jeden z wybitniejszych pisarzy XVIII wieku ks. Franciszek Jezierski, tak pisze o szabli: „Szabla, pałasz, kord, koncerz, miecz, karabela, wszystko to znaczy żelazo w ręku do zabijania i kaleczenia człowieka. Sztukę wza- jemnego nacierania na życie z taką bronią nazywają z da- wna Polacy sztuką szermierską, nasi sąsiedzi fechtowaniem. Zdaje się, że jak wesołość ma swoje powierzchowne znaki, które są charakterami narodów w ich tańcach, tak i poru- szenie złości ma swój charakter w porwaniu się do żelaza. Węgrzyn tnie na odlew, Moskwicin z góry, Turczyn ku sobie, a Polak na krzyż macha swoją szablą. Szabla pol- ska była przed laty straszna narodom, dopóki miękkość wieku, zbytki krajowe nie poprzeinaezały junaków z mo- cnych i śmiałych na grzecznych i zabawnych, a przeto gdy przesąd, chełpliwość, zemsta wyzywa na pojedynkowe pot- kanie, wolą na pistolety się puścić, jak na zręczność wła- dania szablą". Starożytny oręż polski był prosty i obu- sieczny, nazywał się mieczem. Kształt szabli krzywej, jedno- siecznej, przybył do Polski ze wschodu i południa wraz z jej nazwą, która w języku arabskim brzmi saif\ w staro- hiszpańskim savia, savra, we francuskim sabre, we włoskim sdahola i z tego ostatniego została przekształcona na polską szablę. Czacki powiada, że „dworackie szabelki nazywały ię za Kazimierza Jagiellończyka indyczkami, od podobnej o szyi indyków formy". Przypuszczać jednak należy, że ź w XIII wieku napady mongolskie zapoznały Polaków krzywą szablą azyatycką. Czacki dobrze tłumaczy przy- czynę upowszechnienia się w Polsce szabli skrzywionej, której i Węgrzy używają. Taka szabla —powiada — oprócz mocniejszego cięcia daje większą zasłonę głowy, niżeli szabla prosta czyli szpada. Szabla należała do tak zwanej broni białej czyli siecznej, na której Polacy fundowali swoje zwycięstwa. Była ona ukochaną bronią narodu, KSIĘGA RZECZY POLSKICH 30 — 466 — I którą rycerz polski oddawał na polu walki jeno razem z życiem. Stosunek, jaki zachodził między Polakiem i jego szablą, nie powtarza się u innych narodów. Polska szer- mierka była także odmienną. Miała swoją sztukę krzyżową, cięcie Rejowskie, Referendarskie i t. d. Gdy weszła w modę broń droga, Polacy używali zwykle dwojakich szabli: do stroju — karabeli ozdobnie oprawnej lub pałasika polskiego; do boju zaś i pojedynków szabli „czarnej". Było wiele gatunków tej broni. Ob acz o nich pod wyrazami: Augu- stówka, Bułat, Demeszka, Karabela i Serpentyna. Doku- ment cechu mieczników krakowskich z r. 1777 wymienia, iż mają robić: miecze, koncerze, multany, szable polskie, pałasze husarskie (prawie proste), kordelasy polskie (my- śliwskie), obuchy, karabele, jendyczki, czeczugi, i te osa- dzać i oprawiać. Szablę wielką, używaną do boju i noszoną przez ludzi wojennych, nazywano szablą czarną lub pała- szem; fabrykę szabel zwano szabelnią; rzemieślnika, który je wyrabiał, płatnerzem (ob. Płatnerz) lub miecznikiem. Najsłynniejsze szable polskie były: Staszówki, wyrabiane w Staszowie sandomierskim. Augustówki, Batorówki, Zy- gmuntówki (od cyfr lub portretów Batorego, Zygmunta III lub Augustów Sasów), także lwowskie i wyszyńskie. Opra- wiano szable w pochwy wężowe, czyli t. zw. jaszczurowe, lub skórzane. Jak próbowano dobroci szabel, niech wyja- śni wiersz poety: U drzwi domostwa wszystkie klamki, ćwieki, haki, Albo ucięte, albo noszą szabel znaki: Pewnie-to próbowano hartu Zygmuntówek, Któremi można śmiało ćwieki obciąć z główek, Lub hak przerżnąć, w brzeszczocie nie zrobiwszy szczerby. Żelazo szabli zwali Polacy glówińą, brzeszczotem lub klingą, rękojeść jelcem. U szabli polskiej jelec zwykle krzyżowy, do 6 cali długi, nieco kabłąkowy. Jelce u szabel czarnych, były z pałąkiem graniastym i małym skóbelkiem. Ten pa- — 467 — łąk nazywał się krzyżem, a skóbelek palucłiemy od wiel- kiego palca, który weń wchodził. Szable z szerokiemi po- chwami i wielkimi krzyżami nosili najwięcej ludzie dwor- scy. Stan rycerski nosił szablę z powołania; mieszczanie krakowscy, wileńscy, poznańscy, lwowscy mieli na to przy- wileje królów. Nosili i żydzi, bo Zygmunt August zakazuje im, aby przy orężu nie używali srebrnych i złotych łańcu- chów, jak rycerstwo. Królowi chodziło o to, żeby lichwia- rze, mając więcej srebra i złota od wojowników, nie za- ćmiewali ich bogatym strojem. Szafarze, byli to urzędnicy celni na Zaporoźu, nale- żący do służby wojskowej, ustanowieni u przewozów na Dnieprze, w Kudaku i Nikitynie, także na rzece Samarze i u przewozu bohogardowskiego na Bohu. Pobierali opłaty celne, utrzymywali komendy i budowle, oraz pilnowali po- rządku i słuszności na przewozach, co było bardzo wa- źnem przy wielkim w tych miejscach ruchu handlowym. Szafarz u przewozu nikityńskiego miał jeszcze obowiązek przyjmować gości i podejmować komisarzy zagranicznych, tam się zbierających dla godzenia sporów i skarg między zaporozkimi Kozakami i Krymem. Szałamaje ob. Muzyczne narzędzia. Szatny, Szatnia. Komorę do chowania szat, t. j. odzieży, futer, bielizny i t. p., nazywali Polacy: szatnią, szato wnią, szatarnią lub szatnicą. Szatny na dworach książąt i panów był to dworzanin lub sługa, zwany inaczej szatniczym, do którego należał dozór nad szatnią i szatami, a zwykle i zbrojownią, żeby wszystko było w należytym porządku. On zamykał kosztowności, zabezpieczał futra, dozorował krawców i kuśnierzy, którzy do domów zawsze szyć przy- chodzili, czyścił drogie szaty, przygotowywał i ubierał pana swego w żupan, kontusz, delię lub szubę, stosownie do pory roku i potrzeby, posiadał sztukę zawiązywania pasa i składał go starannie po użyciu, aby nie został uszkodzony. Jeszcze w drugiej połowie XVni wieku spo- 30* 468 tykamy szatnych i „panny szatne" czyli garderobiane. Z dawnych, spisów odzieży i z notatek domowych wi- dzimy, że Polacy o ile w dni powszednie ubierali się naj- prościej, o tyle w chwilach uroczystych lubili występować „szatno", czyli strojnie, szaty zaś swoje utrzymywali w naj- większym porządku, przekazując je nieraz dzieciom i wnu- kom swoim. Szczerbiec, tak nazywano miecz obrzędowy, przypa- sywany do boku każdemu królowi polskiemu w czasie ko- ronacyi. Nazwa zaś pochodzić miała od tego, że podług tradycyi narodowej Bolesław Chrobry, wjeżdżając w „złotą bramę" Kijowa, uderzył w nią tym mieczem i wyszczerbił. Taką trądy cyę z nazwą „szczyrzbek" mamy już zapisaną pod r. 1250. Miecz ten przechowywany w Gnieźnie, potem w skarbcu królewskim na Wawelu, w wieku XVIII zginął ztamtąd bez śladu. Na wystawie paryskiej r. 1878 przed- stawiony był miecz starożytny ze zbiorów Bazylewskiego, z podaniem, że jest właśnie „Szczerbcem" krakowskim, a wiele wskazówek przemawiało za jego prawdziwością. W skarbcu katedry krakowskiej znajduje się miecz, który służył do koronacyi Augusta III Sasa, zrobiony w zeszłym wieku, jakoby na wzór Szczerbca. O Szczerbcu pisali ob- szerniej Józef Łepkowski, Ernest Świeżawski, Jan N. Sa- dowski, Kajetan Kraszewski, Seweryn Smolikowski i inni. Szczodry wieczór ob. Nowy rok. Szkoły najdawniejsze. W Polsce piastowskiej szkoły zakładane były naprzód przy klasztorach i kościołach ka- tedralnych dla potrzeb duchowieństwa, a potem otwierano je i dla młodzieży świeckiej. Dzieje klasztorów i kościo- łów ówczesnych, są zarazem dziejami oświaty polskiej za Piastów. Szkoły katedralne początek swój zawdzięczały in- stytucyi kanoników regularnych „wspólnego \u o ile gdzie kwitła lub upadała, o tyle i byt szkól i\cli od niej był zależnym. Dotąd wyśledzono istnienie kilku pierwotnych szkół katedralnych. Za Władysława Hermana — 469 — przybył do Polski młody św. Otton z Bamberga. Nauczył si^ on mowy polskiej, założył szkołę dla dzieci magnatów, był swatem Bolesława Krzywoustego, apostołem Pomorza i zasłynął z nauki w Europie. W Krakowie już w XI w. wspomniana jest szkoła u zakonnic, do której uczęszczał Zbigniew, brat przyrodni Krzywoustego. Biograf św. Ot- tona wyraźnie nadmienia o braku nauczycieli krajowych w Polsce. Napływali więc Niemcy, co budziło obawę zniem- czenia. Niebezpieczeństwo to rozumieli dobrze ojcowie Kościoła polskiego, czego dowód mamy w słynnej i bar- dzo rozumnej ustawie synodalnej arcybiskupa gnieźnień- skiego z r. 1257, zalecającej proboszczom w całym kraju, aby „ku sławie swych kościołów i służbie Bożej utrzymy- wali z upoważnienia władców kraju szkoły i na to szcze- gólną zwracali uwagę, ażeby do ich kierownictwa nie po- woływano żadnego Niemca, który nie jest biegłym do tyla w języku polskim, żeby w nim mógł uczniom objaśniać autorów łacińskich". Ustawa ta powtórzoną została z na- ciskiem przez arcybiskupa Jakóba Świnkę na synodzie łęczyckim r. 1285, tudzież na synodzie kaliskim, zwołanym r. 1387 przez arcybiskupa Jarosława Bogoryę, co jest wy- mownym dowodem, jak oświata narodowa leżała na sercu ówczesnym dostojnikom duchownym. Przy kościołach pa- rafialnych po miastach najwcześniej powstawać zaczęły szkoły niższe t. z. trwia. O istnieniu starej szkoły w Gnie- źnie świadczy dokument z r. 1242, na mocy którego książę ^rzemysław wielkopolski założył tamże szpital dla Tem- plaryuszów, wkładając na nich obowiązek utrzymywania kilku niezamożnych uczniów. W Poznaniu, prócz starej szkoły katedralnej (schola maior), rada miejska z upoważ- nienia biskupa Andrzeja założyła drugą szkołę (r. 1303) przy kościele Maryi Magdaleny. Księgi łacińskie służyły za podręczniki w tej szkole, a r. 1308 urządzono łaźnię dla 12- tu jej uczniów. W Płocku istniała również szkoła katedralna, która cierpiała wiele od ustawicznych napadów — 470 — pruskiego pogaństwa. Ubodzy uczniowie otrzymywali po" klasztorach bezpłatną naukę i życie. Mieli niemniej (jak panujący) prawo bezpłatnej kąpieli w łaźniach miejskich. Chodzili ze światłem i śpiewem z księżmi do chorych. Inni żywili się z ukwestowanej jałmużny, ze śpiewu i grania na narzędziach muzycznych, chodzili z garnuszkami do za- możnych ludzi po obiady. Nauczyciele parafialni utrzymy- wani byli z dziesięcin kościelnych. Dziewczęta sześcioletnie uczyły się w klasztorach abecadła i „Wierzę". Moźniejsi wyjeżdżali na nauki za granicę już w wieku XIII dość licznie: do Paryża, Bononii i Padwy. Inni mieli nauczycieli po domach. Tak przy synach Konrada I r. 1218 „pedago- giem" był Bolesław Krzywosąd, przy Ziemowicie pedagog Bożej, Bolesław Wstydliwy miał (r. 1245) mentora Przy- by sława. Z Przemysławem II chowają się inni młodzieńcy (r. 1266) przy wspólnym nauczycielu. W r. 1422 istniała prywatna szkoła medyczna doktora Jana. We Lwowie za- łożono szkołę publiczną r. 1382, a w Chełmnie r. 1462. Historyi polskiej nauczano we wszystkich szkołach z od- pisów kroniki Wincentego Kadłubka, biskupa krakowskiego, (zmarłego r. 1223), którą później dopełniano. W miastach i wsiach, którym nadane było prawo niemieckie, wynikały często spory o wybór nauczyciela między rajcami i pleba- nem. Była to zwykle walka dwóch wpływów: niemieckiego ze strony rajców i polskiego ze strony Kościoła. W szko- łach miewały opiekę i naukę wszystkie dzieci bez różnicy stanu. Ponieważ szkoła znajdowała się zwykle blizko ko- ścioła i miała duży piec, więc w zimie służyła do ogrzania się przyjeżdżającym na nabożeństwo parafianom. W w. X\^ przy każdym w Polsce kościele parafialnym znajdowała się szkoła i szpital, z dziesięcin kościelnych podtrzymy- wane. W Krakowie, okrom uniwersytetu i szkoły katedral- nej czyli głównej (na Wawelu), istniało jeszcze 6 szkół przy kościołach, od których nosiły swoje nazwy, a miano- wicie: szkoła P. Maryi, śvv. Anny, św. Stefana, Wszystkich — 471 - Świętych i św. Flory ana. Wykładano w nich trivium, t. j. r gramatykę, retorykę i dyalektykę. Gdy dobroczyńca Cze- chów, Karol ly, zakładał r. 1346 uniwersytet w Pradze, noiano już tam na względzie kształcącą się młodzież „pol- skiej narodowości". Jedną z największych zasług współ- czesnego mu Kazimierza była ta, iż państwo swe starał się uczynić niezależnem od zagranicy nawet pod wzglę- dem umysłowym przez założenie własnego ogniska wyż- szej oświaty. Już r. 1362 król ten kazał wznieść potrzebne dla wszechnicy budowle na przedmieściu Krakowa, nazwa- nem od jego imienia Kazimierzem, a w dzień Zielonych Świątek r. 1364 wydał następny akt erekcyjny: „Przejęci gorącem pragnieniem szerzenia korzyści i szczęścia pomię- dzy ludźmi, troskliwi o ich poprawę, oraz nie wątpiąc, że pożyteczna będzie dla duchownych i świeckich poddanych naszych posiadać w Krakowie miejsce, gdzie można nabyć wszelkiego wyższego uzdolnienia, postanowiliśmy urządzić studyum powszechne. Oby ono stało się perłą potężnych umiejętności, któraby wydawała mężów przezornych i doj- rzałego sądu, bogatych w cnotę i wielorakie zdolności" i t. d. Uniwersytet kazimierzowski, zapewne skutkiem ry- chłej śmierci króla założyciela, nie rozwinął się do wyso- kości swego zadania. To też królowa Jadwiga dla kształ- cenia nowonawróconych Litwinów założyła (r. 1397) „ko- 2 legium jerozolimskie", nie przy uniwersytecie krakowskim, ale przy praskim. Jednocześnie jednak wyjednała w Rzy- mie bullę u papieża Bonifacego IX, zezwalającą na wy- kład teologii w Krakowie, i testamentem przeznaczyła ta podniosłego umysłu niewiasta część swych klejnotów na podźwignięcie wszechnicy polskiej. Jagiełło kupił za tę sumę dom Stefana Pancerza przy ulicy Żydowskiej (dziś iw. Anny), tam gdzie teraz znajduje się Collegium Jagiełło- nicum i w r. 140() przeniósł uniwersytet z Kazimierza do nowego gmachu. Odtąd król ten nie przestawał opiekować ię troskliwie swoją fundacyą. On, który sam nie był bie- — 472 — głyra w naukach, odczuwał tak serdecznie znaczenie i pd^™ trzeba wykształcenia dla narodu, źe z pola bitwy słał uni- wersytetowi krakowskiemu wesołe wieści o swych zwy- cięstwach, a z łowów w puszczach litewskich przesyłał profesorom do Krakowa, na znak swych względów, naj- lepszą zwierzynę. Więc teź w uroczystej procesyi wpro wadził Jagiełło osobiście uniwersytet do nowego domu w mieście, a imię Władysława jaśnieje na czele listy do- stojników, obecnych przy akcie otwarcia, która, sporządzona w pierwszym dniu wznowionej fundacyi, stanowi początek dochowanej dotąd księgi matrykuł. Salom wydziału filo- zoficznego nadano nazwy: Sokratesa, Arystotelesa, Marona, Platona, Galena i Ptolemeusza. W r. 1403 zbudowano przy ulicy Zamkowej Collegium juridicum i w r. 1441 Collegium medicinae, a w r. 1464 przy Franciszkańskiej Collegium no- vum. Jak w kolegiach mieściły się sale wykładowe i mie- szkania profesorów, tak bursy przeznaczone były na stan- cye dla uczniów. Najstarsza była założona w r. 1402 bursa ubogich Od r. 1409 przy ulicy Wiślnej istniała bursa ja- giellońska. Najsłynniejszą założył w r. 1463 przy ul. Gołę- biej kardynał biskup krakowski Zbigniew Oleśnicki i nazwał Bursa Jerusalem. Czwartą fundował dziejopis Jan Długosz, od którego teź nosiła miano Bursa Longini. Piątej pod na- zwą bursy węgierskiej przełożonym był w r. 1476 głośny matematyk Wojciech z Brudzewa. O urządzeniu tych burs daje nam pewne pojęcie testament Oleśnickiego. Zaleca on, aby na kupionym przezeń i od wszelkich ciężarów uwolnionym gruncie, w domu nazwanym Jeruzalem, zało- żone zostało kolegium, złożone z 50 pokoi, z wielkiego ga- binetu dla rektora bursy, z sali na bibliotekę i z kuchni. Kardynał przeznaczył na ten cel tysiąc grzywien, nie licząc dawniejszych wydatków, które tyleż wynosiły: Dwa tysiące grzywien, t. j. 1(XX) funtów srebra stanowiło w owe czasy sumę krociową. Oleśnicki otiaiował „wszystkie srebra gład- kie i rzeźbione, sprzęty stołowe, drogi kruszec w sztab- — 473 — kach", wszystko co w tej mierze posiadał, aby zakupić za 10 czynsze wieczyste dla bursy, która miała utrzymywać stu uczniów bez różnicy stanu i kraju, z prawem dla każ- dego pozostawania przez lat 10. Do biblioteki rzeczonego zakładu przekazał wszystkie posiadane dzieła o prawie ka- nonicznem i cywihiem, filozofii, medycynie i sztukach wy- zwolonych, „które dla użytku uczniów mają być przymoco- wane do ich pulpitów żelaznymi łańcuchami". Inne bursy miały także swoje biblioteki, a dziś jeszcze na starych oprawach wielu rękopisów czytać można o ich pochodze- niu z tych zbiorów. Jan Szafraniec, wikaryusz generalny dyecezyi krakowskiej, w statutach z r. 1408 jako jedne z przyczyn upadku obyczajów stanu duchownego w dye- cezyi powyższej podaje wielość szkół po miasteczkach i wsiach, w których uczyli niesforni i niedość wykształ- ceni bakałarze. Jakimi zaś byli nauczyciele, takimi się sta- wali ich uczniowie, którym później udzielano święceń ka- płańskich. O szkołach dawnych pisali: Muczkowski, Wi- szniewski, Łukaszewicz, Zeissberg, Swieżawski, a naj obszer- niej prof. Karbowiak. Sznur ob. Polskie miary i wagi. Sztort ob. Muzyczne narzędzia. Tabaka ob. podatki. Taksa marszałkowska. Do marszałków wielkich koron- ych jako ministrów porządku publicznego należał obowią- k ogłaszania taksy na wyroby i towary, w codziennym handlu będące. W stosunkach dzisiejszych cenniki takie wydają nam się bardzo niewłaściwe. Dawniej jednak wobec małej konkurencyi handlowej, złych dowozów towaru i zmowy rzemieślników, związanych wszędzie w odrębne bractwa czyli cechy, urzędowy cennik maksymalny zasła- niał ogół przed drożyzną i wyzyskiem kupieckim. Taksy dawniej pisane, potem w wieku XVIII drukowane, rozle- piano po grodach i ratuszach. m 474 Tańce, pląsy. Zamiłowanie w tańcach było charakte- rystyczną od najdawniejszych czasów cechą ludów rdzen- nie słowiańskich. Długosz powtarzający, podania piastow- skie, powiada, iż Popiel II zajmował się urządzaniem prze- ciągłych hulanek i tańców. Uczony Bruckner pisze, iź Nie- miec pierwotnie znał chyba igrzyska mieczowe, ale pląsy obu płci lub samych dziewcząt dopiero u Słowian musiał zobaczyć i dla tego słowiańską nazwę „taniec" do nie- mieckiego języka wprowadził. Kronikarze polscy podają, źe dzień koronacyi Kazimierza Wielkiego w r. 1333, po- dobnie jak następne, przepędzono na tańcach i gonitwach. I nic dziwnego, bo zona Kazimierza królowa Anna Gedy- minówna, jak pisze Długosz, „tańcom, zabawom i uciechom światowym, nazbyt była oddana". Nie stronili wówczas od tańców nawet niemieccy dygnitarze kościelni np. arcybis- kup magdeburski od zamiłowania w pląsach przezwany, zo- stał Skoczkiem. Ustawy synodalne włocławskie i poznań- skie z czasów Wład. Jagiełły wzbraniają duchownym „do- wodzić tańcami". W wieku Xyi kapłani brali jeszcze udział w zgromadzeniach bractw cechowych, na których dawnym obyczajem bawiono się w większe święta tańcami. Były wówczas niektóre tańce z nazwami cudzoziemskiemi, np. Rej i Firlej, które dały początek nazwiskom rodowym E/CJów i Firlejów. Znany był cenar lub cynar, z niemie- ckiego Zeuner, taniec pełen ruchu i życia, podobny do „gonionego", przez Reja, Jana Kochanowskiego, Weresz- czyńskiego i innych nieraz wspominany. O namiętnem za- miłowaniu Polek do pląsów pisze owoozesny wierszopis: Iść do kościoła, gdzie nabożnie grają, Nie z wielkim gustem damy się schadzają, Ale na taniec są łatwego duclia ('rwałaby sif dniua i / lańciiclia. W starej broszurze p. n. „Odpowiedź na złote ja- rzmo małżeńskie" czytamy: „Na to tańce różne, żebyście — 475 — się im (dziewicom) słusznie przypatrzyli. Na to świecz- kowy, żeby, jeśli który nie dojrzy, lepiej ją widział przy wiecy, którą przed sobą nosi, na to mieniony, żeby z boku obaczył, na to goniony, aby widział, jeśli nie kaleka, albo nie dychawiczna, na to śpiewany kowal, żeby słyszał, jeśli niemota, na to Niemiec, żebyście jak w garnce ko- łatali, czy dobra miedź i złość, jeśli się w niej nie ozwie, na to angielskie tańce świeżo wprowadzone, żebyście ku sobie rękami klaskali, motali się z sobą. Były jeszcze znane nazwy tańców: galarda, drobuszka lub dorobuszka, gniotek, gniewus, lipka, taniec Macieja i Konrata, hajduk, wyrwaniec, sejduk, padwan, pasamer, kapreola, bergama- szka, hołubiec, koło, stryj anka, szkocki taniec, okrągły, dro- bny. Polonez czyli taniec polski nazywano w jego odmia- nach: pieszym, klaskanym, odbijanym. Na weselach szlachty zawsze tańczono przed cukrową kolacyą „odbijanego", a ostatnim był z kolei ojciec, który w rękę panu młodemu córkę oddawał. Kazim. Brodziński napisał rozprawę„ O tań- cach narodowych", Winc. Pol opisał taniec „stryjankę" w poemacie pod tym tytułem, Liszt pisał także o tańcach polskich i muzyce Chopina. Targowe ob. podatki, daniny. Teorban ob. Muzyczne narzędzia. Tłoka, tłoka, właściwie zbiegowisko, natłok ludzi; ztąd poszła nazwa starego w Polsce i na Rusi zwyczaju gro- madnej pomocy i pracy kończącej się ucztą. Był to pię- kny, słowiański obyczaj ludu rolniczego, dopóki możni nie zaczęli go nadużywać. Cechował on sąsiedzką wzajemność i prawdziwie ludzką uczynność naszych praojców, bo po- legał na bezpłatnej pomocy, niesionej przez gromadę je- rnemu, który wywdzięczał się za to tylko poczęstunkiem dla tłoczników i gotowością służenia im wzajemnie, gdy który potem zapotrzebował tłoki. Skoro bowiem nieraz gromadna pomoc może uratować mienie sąsiada, ojcowie nasi uświęcili obowiązek tej pomocy prawem zwyczaj o wem, - 476 - od którego nikt wyłamywać się nie śmiał. Więc na zapro^ szenie śpieszą wszyscy, aby np. żniwo ' sąsiadowi dokoń- czyć, lub zwieść drzewo na budowlę i t. d. Nieraz wdowa, stary lub chory gospodarz podźwignięty bywa w ten spo- sób. Ani uchylać się od tłoki, ani za udział w niej wziąć zapłaty nie godzi się. Na Mazowszu i Podlasiu dotąd ten dawny zwyczaj trwa jeszcze wśród kmieci i drobnej szlachty. Po dworach istniały tam tłoki obowiązkowe do r. 1846, a dziedzice zwykle cztery razy w ciągu żniwa przygoto- wywali obfite jadło i napoje dla zebranej na tiokę gromady. Toasty. Podczas uczty przy spożywaniu potraw mię- snych „lano piwo jak gdyby na młyński kamień", powiada świadek z XVI wieku. Nawet w zamożnych domach sta- ropolskich, dopóki gęste szły potrawy, wina na stole nie pokazywano. Dopiero pod koniec uczty, po mięsiwach, przy- chodziła pora na toasty czyli zdrowia, które godziło się spełniać tylko małmazyą (ob. małmazya) lub węgrzynem. Pijąc zdrowie, wstawano, i ten kto wnosił zdrowie, przema-, wiał a gdy skończył, okrzykiwano do osoby, która była* uczczona wiwatem: „Niech żyje!" Na zebraniach publicz- nych zachowywano pewną kolej wiwatów. Naprzód więc wnoszono zdrowie Najjaśniejszej Rzeczypospolitej, potem Króla Jego-Mości, trzecie było królowej, czwarte prymasa lub biskupa (miejscowej dyecezyi), wreszcie najdostojniej- szego z gości, duchowieństwa, gospodarstwa. Na imieni- nach zaczynano od zdrowia „solenizanta", na weselach od zdrowia „państwa młodych". Podczas toastów strzelano z moździerzy wiwatowych na dworzu a w izbie biesiadnej grała muzyka melodye odpowiednie. Starym zwyczajem były i zdrowia śpiewane, gdy wszyscy biesiadnicy wtóro- wali muzyce chórem zwrotkę odpowiednią. Lud, który w dawnych wiekach naśladował we wszystkiem obyczaj narodowy warstw moźniejszych, zachował najdłużej zwy- czaj ten staropolski. Ucztę zakończało ostatnie zdrowie „Kochajmy się!", zwane niekiedy „sandomierskiem". Potem - 477 - już tylko mogło być „strzemienne", wychylane w ganku lub przy wrotach, gdy gość miał wkładać nog^ w strze- mię. Wiadomo bowiem, źe podróże odbywano dawniej zwykle konno. Tolerancya religijna w Polsce. Gdy Niemcy ogniem i mieczem nawracali Słowian nad Łabą i dolną Odrą a Pru- ów, Żmudź i Litwę nad Preglą i Niemnem — naród le- cliicki, uosobiwszy w sobie wszystko, co dobrego i złego posiadał rdzenny charakter słowiański, nie wziął udziału ani w wojnach krzyżowych, ani potem w sekciarskich. Niemcy: Lowenberg w pracy swojej Das enthuUte Posen a później Jerzy Wagner, których nikt o szowinizm polski posądzić nie może, piszą: „Gdy w czasie reformacyi wielu Niemców wystawionych było w swoim kraju na jak najstraszniejsze prześladowanie, wtedy w katolickiej Polsce znaleźli oni gościnny przytułek. Polska już o wiele dawniej prześci- gnęła w tolerancyi wiary najbardziej cywilizowane pań- stwa. Podczas gdy we Francyi Molai i Joanna d'Arc skoń- czyli na stosie, gdy noc św. Bartłomieja i wojny religijne setki tysięcy pochłonęły ofiar, gdy w Hiszpanii teroryzm religijny Filipa, w Holandyi fanatyczni siepacze Alby, w Anglii krwawe rządy Maryi — niezliczone święcili heka- tomby w ludziach, gdy Niemcy spalili Husa i nawet to samo uczynili z prochami Wiklefa w sto lat po jego śmier- ci — gdy się jeszcze przez cały wiek rozdzierali w krwa- wych wojnach religijnych — wydał w Polsce Kazimierz Wielki już r. 1356 statut tolerancyi i z Polski uczynił schronisko dla wszystkich, którzy w ówczesnym cywilizo- wanym świecie skazani byli na prześladowanie i śmierć. W czasach, w których nawet Melanchton przemawiał za karą śmierci na kacerzy, była Polska jedynem wolnem schronieniem dla socynianów i ewangelików. Dysydentom sejm w Wilnie r. 1573 przyznał równe prawa z katolikami. Niemieckie szkoły, kościoły i nabożeństwo cieszyły się na- wet osobnymi przywilejami. Niemcy w Polsce mieli ochronę k - 478 — swej narodowości i języka w kościele i szkole, słowem^ cieszyli się koloniści niemieccy tak licznemi prawami i wol- nościami, że ich bracia w Niemczech oblizywaliby byli so- bie wszystkie dziesięć palców, gdyby byli mogli uzyskad takie same socyalne wolności". Od Bolesława Pobożnego,, księcia kaliskiego w XIII wieku, uzyskali Żydzi przywi-^ leje a złoty ich wiek nastał za Kazimierza Wielkiego- Wszystko, co było za reformacyi prześladowane o wiar^ zagranicą — powiada Jul. Bartoszewicz — chroniło się do do Polski, i ludzie i sprawy. Naczelnicy reformy, jak Beza- i Werger, dedykowali Zygmuntowi Augustowi, dobremu katolikowi, dzieła swoje, przesyłali książki. Gdy król ten. zamierzał wygnać z kraju niektóre sekty burzące, spokoj- ność ogólną, przeszkodził temu kardynał Hozyusz. W sto lat później dopiero wypędzono Aryanów, gdy przekonano- się, źe w czasie najazdu szwedzkiego związali się polity- cznie z wrogiem Rzplitej. Zdarzyło się w Polsce kilka wy- padków spalenia za świętokradztwo, ale nie była to kara. wyłącznie katolicka, bo protestanci w krajach swoich da- leko częściej ludzi palili w owych czasach, niż katolicy^ Włosi z zadziwieniem widywali dyssydentów w domach prałatów polskich, czując, że w swoim kraju porwaliby si^ już nawzajem za noże. Zygmunt III związał się ze sprawą, katolicką w całej Europie, bo protestancka Europa wiązaia się na katolicką. Władysław IV, jeszcze podczas bezkróle- wia uproszony o pogodzenie unii z nieunią, dyssydentów z katolikami, działał bezstronnie i sprawiedliwie. Oddał" nieunitom kilka biskupich katedr, inną dla nich ustanowiła komisarze jego jeździli po miastach i miasteczkach, prze- glądali dokumenta, sądzili sprawy i cerkwie unii oddawali nieunitom. Mohiła nieunita zakładał szkoły, w których uczył jak chciał i co chciał. Spalenie Łyszczyńskiego i sprawa toruńska są to pojedyncze, oderwane, bez związku z in- nymi czyny i poświadczyć mogą fanatyzm kilku wyjątko* wych w społeczeństwie ludzi, lecz nie fanatyzm narodu. — 479 — który stronił od prześladowań krwawych. Banicye i infa- mie zastępowały zwykle w Polsce karę śmierci, tak pospo • litą w innych prawodawstwach. Na sejmie r. 1718 pierw- szy raz wyrzucono posła wieluńskiego z izby dla tego tylko, źe był dyssydentem, a r. 1733 pierwszy raz uchwa- lono oddalenie dyssydentów od dygnitarstw. Pomimo to tolerancya nie przestała cechować ogólnych stosunków z niźszemi warstwami protestantów. Rzplita ofiarowała gminie protestanckiej w Poznaniu miejsce na budowę ewan- gelickiego kościoła Św. Krzyża, a r. 1768 pozwolono pro- testantom wznieść ogromną świątynię w samym środku stolicy polskiej, Warszawy. Tomicyana. Najznakomitszym dyplomatą polskim za doby jagiellońskiej był Piotr Tomicki (ur. w r. 1464 w To- micach, zm. r. 1635 w Krakowie), naprzód kanclerz Fry- deryka Jagiellończyka, biskupa krakowskiego, a od wstą- pienia na tron Zygmunta I sekretarz tego króla w kance- laryi koronnej, mianowany r. 1513 podkanclerzym koron- nym, w r. 1620 biskupem poznańskim, a w r. 1623 kra- kowskim. Tomicki należał do najznakomitszych mężów ów- czesnej Europy. Wszystko było w nim wielkie i wspaniałe. Rozum jego cenił wysoko król Zygmunt I, cesarz Maksy- milian i Stolica apostolska. Niestrudzony w ustawicznej posłudze króla i Rzplitej, wielokrotnie posłował do monar- chów i na zjazdy dyplomatyczne. W kraju jeździł z sej- mów na sejmy, stawiał zbrojne poczty ku obronie granic, był opiekunem i dobroczyńcą oświaty, na urzędzie kancler- skim pióra z ręki nie wypuszczał, dając przykład pięknego i jasnego stylu. Nazywano go też ojcem i wzorem wszyst- kich kanclerzy. Po zgonie Tomickiego Stanisław Górskie kanonik krakowski i płocki (ur. 1489, zm. 1572), jeden z najzdolniejszych polskich mężów stanu, podjąjł mozolną pracę zebrania aktów kancelaryatu koronnego za panowa- nia Zygmunta I i, wykonawszy ją w nader chlubny spo- sób, dzieło to wspaniałe, składające się z 27 foliantów, pod k 480 1 se-a tytułem „Tomicyana" dedykował d. 8 września 1667 r, natowi polskiemu. Niestety nie ogłoszono go wtedy dru kiem a tylko odpisywano pojedyncze tomy dla różnych osób. Później zbiór ten drogocenny dla dziejów rozsypał się po kraju, a po rozbiorze Polski niektóre tomy dostały się nawet do krajów ościennych, tak że dziś żaden zakład nie posiada go w całości. Dopiero wielkich zasług Tytusa Działyński począł od r. 1852 ogłaszać „Tomicyana" z fo- liantów biblioteki kórnickiej i innych. Do r. 1861 wydał z owych ST^miu tomów pierwsze 8, a śmierć uczonego męża przerwała dalsze wydawnictwo. Tom I obejmuje akta z lat 1507—1511, tom II z lat 1512 i 1513, tom III z lat 1514 i 1515, tom IV i V z lat 1516—1521, tom VI z lat 1522 i 1623, tom VII z lat 1524 i 1525, tom VIII z roku 1526. Wydano i tom IX, ale go zniszczono z powodu nie- dbałej redakcyi. Zbiór ten aktów i korespondencyi kance- laryi koronnej posiada nietylko pierwszorzędne znaczenie dla dziejów narodu naszego, ale i innych państw Europy, z któremi ówczesna Polska w stosunkach dyplomatycznych i sąsiedzkich pozostawała. Towarzystwo ksiąg elementarnych ob. Komisya Edu- kacyjna. Towarzysz w wojsku polskiem znaczył tyle co rycerz- oiicer. Towarzysz Kawaleryi narodowej i namiestnik miał rangę oficerską chorążego. Płatna kawalerya w XVIII w. składała się z towarzyszów, z pocztowych czyli szerego- wych i z luzaków. Szlachta, jako stan rycerski, szła na „to- warzyszów pancernych" do chorągwi, ale każdy w miart^ swej zamożności przyprowadzał z sobą ludzi pocztowych, jako żołnierzy. Kto dawał sowity poczet, czyli kilkunastu lub więcej ludzi zbrojnych, miał prawo dać im swoją barwo. t. j. mundur. Prócz pocztowych miał jeszcze każdy towa- rzysz żołnierza służącego, który podczas boju w trzecim szeregu stawał. Towarzysze mieli głosy w radach pułko- — 481 — wych, zwanych kolami. Król mógł podczas wojny od- dać każdemu towarzyszowi nawet znaczne dowództwo wojska. Trafarz ob. Kurkowe towarzystwa. Trukczaszy lub strukczaszy, dworzanin usługujący pa- nującym przy stole podczas uczty, czyli stolnik. Starowol- ski pisze: „Strukczaszy eh, którzy jeść noszą sułtanowi aż do pokojów, jest sto pięćdziesiąt". Bachowski w wierszu z połowy XVII wieku wyraża się: Gdy przemienia trukczaszy, więc go nie hamujesz. Półmiski, napojem w oczy nie brakujesz. Trybunał skarbowy ob. Komisya radomska i wileńska. Trybunały ob. Sądy. Trynitarze ob. Okup. Trzęsienia ziemi w Polsce. Od tych zaburzeń we wnę- trzu ziemi, nie były wolne kraje polskie, aczkolwiek na- wiedzane przez nie rzadko i niezbyt szkodliwie. Kronika- rze nasi a zwłaszcza Długosz, który zebrał wiadomości ze źródeł dawniejszych, następujące podają daty o trzęsieniach ziemi w Polsce: 1) „Rok lOOOny przyniósł z sobą wiele osobliwszych zjawisk, a zwłaszcza trzęsienie ziemi pełne groźby i postrachu". 2) „D. 5 maja r. 1200 trzęsienie ziemi w Polsce i krajach przyległych, przypadłe w samo połu- dnie i w następnych dniach po kilkakroć powtarzające się, wiele powywracało wieź, domów i grodów, co iż w polskim kraju rzadko się wydarza, wzięte było za dziw wielki, a nie- których przesadną napełniło trwogą". 3) Dnia 31 stycznia r. 1257, około godziny zwanej tercyą (hora tertiarum), w Kra- kowie i we wszystkich miastach i krainach polskich było trzęsienie ziemi, które u Polaków, niezwyczajnych takiego zjawiska, stało się dziwem straszliwym". 4) „Roku 1528 było trzęsienie ziemi, które się dało uczuć w całej Polsce, a także w Czechach, Rusi i Węgrzech". 5) „Dnia 5 czerwca r. 1443 było trzęsienie ziemi w Polsce, Węgrzech, Cze- K8IĘGA RZECZY POLSKICH. 31 I — 482 - chach i krajach sąsiednich tak gwałtowne, że wieże i gma Jj chy murowane upadały na ziemia i najtrwalsze waliły się budowy; rzeki powystępowały ze swoich łożysk i, wylaw- szy na obie strony, ukazały dna suche, a wody wszystko zmuliły; ludzie nagłym strachem zdjęci, od zmysłów i ro- zumu odchodzili. Runęło od tego trzęsienia ziemi w nocy sklepienie św. Katarzyny przy klasztorze braci pustelni- czych Św. Augustyna na Kazimierzu (w Krakowie) i wiele innych rozwaliło się budynków. Mocniejsze jednak było trzęsienie ziemi w "Węgrzech, gdzie się nawet zamki nie- które powywracały". W Polsce mniemano, że od tego trzę- sienia ziemia stała się mniej urodzajną i przez wiele lat potem obficie kąkol, chwasty i pszenicę ze śniecią rodziła. Oprócz powyższych pięciu trzęsień ziemi w Polsce, Dłu- gosz wspomina jeszcze pod r. 1348 o trzęsieniu, „które wydarzone w piątek, w dzień nawrócenia św. Pawła, roz- legło się po wszystkich krajach chrześcijańskich i barba- rzyńskich", nie pisząc wyraźnie czy było i w Polsce. Także zaznacza dwa wielkie trzęsienia ziemi: we Włoszech r. 1279 i w Bazylei r. 1344. Trzos ob. Pasy. Tur ob. Banialuka. Tymf ob. Pieniądze w Polsce. Uniwersały, listy królewskie do narodu. Zaczynały się zwykle od wyrazów: „Wszystkim i każdemu z osobna, dzisiejszym i przyszłym", co po łacinie brzmiało: Universis et sinyulis^ ])raesentihus et futuris... Od pierwszego wyrazu po- szła nazwa uniwersałów. Zygmunt August, który chętnie wprowadzał polszczyznę do księgi ustaw, ogłosił r. 1664 po polsku „Uniwersał poborowy". Odtąd sejmy polskie jeden po drugim ogłaszały uniwersały poborowe. Włady- sław IV wydał „Uniwersał do mynice (mennicy) należący* w r. 1633. Uniwersałami zwoływali królowie sejmy, po^ pospolite ruszeenia. Uniwersałami gromadził szlachtę Ze- I — 483 — brzydowski na rokosz. Uniwersałami ogłaszały się konfe- deracye generalne jak: Tyszowiecka, Tarnogrodzka i Bar- ska. Uniwersałami przemawiał prymas do Rzeczypospolitej w czasie bezkrólewia. Uniwersały królewskie zaczynały się od wyliczenia tytułów królewskich, Korony polskiej i Wiel. Ks. Litewskiego; podpisywał je zawsze król a uprawniała pieczęć koronna. Uniwersały prymasowskie miały taką samą formę majestatyczną podczas bezkrólewia, bo zastępowały królewskie. Król, odzywając się do rycerstwa, dodawał przymiotnik „uprzejmym i miłym". Prymas, jako brat szlach- ty, przemawiał do niej jak do braci, więc do „mościwych ko- legów, przyjaciół i braci". Po upadku Rzplitej raz jeszcze użyto formy uniwersałów. Kiedy Napoleon wkraczał na ziemię polską w r. 1806, Józef Radzimiński, były woje- woda gnieźnieński, wydał uniwersał do szlachty, wzywając ją na pospolite ruszenie. Urzędy dawne. W ustroju narodu lechickiego przed przyjęciem chrześcijaństwa nie istniało ścisłe rozgranicze- nie urzędów, stanów i ich nazwisk, co urobić się mogło dopiero po wprowadzeniu wiary św. pod wpływem kultury zachodniej. W najstarszych dokumentach polskich z wieku XII i XIII są już wzmianki o Cześniku Mieczysława Sta- rego, o Stolniku i Kanclerzu Bolesława Wysokiego ks. szlą- skiego, o Sędzi nadwornym Henryka Brodatego, o Podko- morzym krakowskim i sandomierskim Bolesława Wstydli- wego. W r. 1249 wymieniony jest Janko, włodarz (vloda- rius) poznański. W przywileju z r. 1276 wymieniony jest jako świadek łowczy kaliski, a w przywileju z r. 1290 podstoli kaliski, w r. 1291 — skarbnik, a w r. 1318 pod- czaszy. Pierwsi urzędnicy nie byli to ludzie utytułowani tylko, ale rzeczywiści urzędnicy do usługi na dworach książąt polskich. Kiedy Polska zlała się w jedno państwo i książąt udzielnych zabrakło, wtedy województwa i ziemie z dawnych księstw i dzielnic powstałe, zatrzymały te urzędy u siebie jako wspomnienia i pamiątki historyczne. Urzęd- 31* — 484 — nicy zaś nadworni królewscy, regales, regii, lub jak król ich nazywał curiae nostrae, stali się wtedy koronnymi i wobec tamtych, t. j. wojewódzkich i ziemskich, przybierali tytuł wielkich: supremij magni. Są zatem dygnitarze koronni czyli wielcy na całą Koronę, jak litewscy na całe Wielkie Księ- ztwo Litewskie, tak jak wojewódzcy na województwo, ziemscy na ziemię, powiatowi na powiat. Na K-uś Czerwoną przechodziły te urzędy jeszcze w czasach udzielności tej ziemi za panowania książąt waregskich, którzy, naśladując obyczaj polski, mieli np. po kilku wojewodów. Potem do- piero zjawiają się kasztelanowie i sędziowie. Jakiś czas jest osobny kanclerz ruski i namiestnik czyli generalny staro- sta, capitaneus Russiae. Za Władysława Jagiełły spotykamy pierwszych we Lwowie, w Haliczu i Przemyślu chorążych, stolników, podczaszych i t. d; Potem zjawiają się podolscy i bełzcy. Pierwszy chorąży wołyński jest pod r. 1537. Na Litwie urzędy ziemskie są jeszcze późniejsze, bo choć ty- tułów polskich już za Jagiełłów tam nie brak, ale nie zawsze przywiązane były do ziemi. Korona miała tylko marszał- ków wielkich i nadwornych, sejmowych i trybunalskich. Na Litwie zjawiają się marszałkowie ziemscy i zajmują pierwsze miejsce po powiatach. Do ziemstwa weszły tam, obok przyjętych z Polski, stare miejscowe urzędy z cza- sów dawnej udzielności. Zostali więc na Żmudzi oiwuno- wie, na Wołyniu klucznicy, po innych województwach ho- rodniczowie, mostowniczowie, budowniczowie, trukczaszo- wie, koniuszowie, oboźni i krajczowie. Województwa, po- graniczne od Moskwy, Turcyi, Multan i Wołoch, miały od- dzielnych sędziów pogranicznych. W Polsce piastowskiej urzędy powstawały, rozwijały się i zostawały uświęcono powagą obyczaju. Po unii lubelskiej już te objawy źyeiu publicznego reguluje prawo. Wołynianie, braoławiani(^ i ki- j owianie otrzymali ziemstwa w r. 1B78, ostatnie wójt two czerniechowskie, ustanowione na sejmie r. 1635, ---..? mało wszystkie urzędy ziemskie. Do niektórych urzędów I - 485 — rzy wiązane były pewne obowiązki i zajęcia. Miewali czyn- ności: marszałek, podkomorzy, sędziowie ziemscy i gro- dowi; podwoje wodzy żydów sądził, komornicy wsie mie- rzyli, regentowie i wiceregentowie akta utrzymywali, łow- czy krakowski dozorował puszczy królewskiej w Niepoło- micach, wojski podczas pospolitego ruszenia czuwał nad bezpieczeństwem rodzin pozostałych w domu. Zato obo- wiązki wielu innych urzędów redukowały się prawie do niczego, bo np. chorążowie, miecznicy, cześnicy, stolnicy, mogli być potrzebni na dworach książąt piastowskich, ale po ziemiach, i powiatach już tylko nosili tytuły, jako pa- miątkę narodowego obyczaju. Szlachta litewska i ruska, zlewając się z polską i pragnąc coprędzej zrównać się w przywilejach, godnościach, swobodach i oywilizacyi ze szlachtą koronną, zachowując dawne swoje urzędy, przy- jęła całkowitą hierarchię ziemstwa polskiego na dowód równouprawnienia. Czyniono to z wielkim pośpiechem, i jakby dla wynagrodzenia, że dłużej czekano na urzędy koronne, utworzono liczniejsze, niż były dawniej w Pol- sce. Z województw godności przelewały się na powiaty, a nie upłynęło jednego wieku, gdy w Litwie i na Eusi wszystkie tytuły były już podwójne, t. j. wojewódzkie i powiatowe. W Koronie były one trojakie, t. j. wojewódz- kie, ziemskie i powiatowe, tu bowiem wyrobiły się trzy kategorye podziału administracyjnego, województw na zie- mie a ziem na powiaty, gdy w Litwie i na Rusi ziem nie znano, tylko województwa i powiaty. Już na dworach ksią- żąt piastowskich urzędy zaczęły się rozdwajać. Widzimy cześników i podczaszych, stolników i podstolich i t. d. Że ^ jednak nazywano ich rozmaicie po łacinie i same urzędy f nie były jasno określone przez praktykę i prawo, bo o ta- kich rzeczach stanowił obyczaj, więc dat powstania i roz- dwojenia się urzędów mieć nie możemy. Ze wszystkiego można tylko sądzić, że gdy urzędnik dworski jako doży- wotni podstarzał się i spoważniał, musiał potrzebować za- — 486 st^pcy do spełniania swoich obowiązków: chorąży — pod- 1 chorążego, stolnik — podstolego, skarbnik — podskar- ł biego, cześnik — podczaszego. Taki zastępca był z po- czątku niższyna urzędnikiem od swego zwierzchnika, ale i gdy urzędował faktycznie a zwierzchnik jego stał się już tylko tytularnym, więc, rzecz prosta, źe niższy nabrał wię- cej znaczenia od wyższego. Tym sposobem podskarbi za- czął więcej znaczyć niż skarbnik, podkomorzy niż komor- nik i t. d. Z urzędów wyższych powstawały coraz nowe urzędy niższe. G-dy nadworni zostali koronnymi, a potem wielkimi, pojawiają się nowi nadworni, tamci dla Korony, ci niby dla dworu królewskiego. Za czasów Saskich za- częły wychodzić kalendarzyki polityczne, w których mamy całe rzesze urzędników ziemskich, obejmują bowiem nie- tylko dygnitarzy wojewódzkich ale całe ziemstwa w zie- miach i powiatach, które choć były nieraz maleńkie, ubie- gały się jednak o posiadanie wszystkich urzędników ziem- skich, tak, źe czasem przychodzi podziwiać, skąd wystar- czyło szlachty na tylu tytułowanych. Jeszcze dwaj Sasi i Stanisław August tworzą nowe ziemstwa. Tak na sejmie w r. 1726 powiaty: bydgoski, radomski, stężycki, piotrkow- ski, kruświcki, kowalski, urzędowski i zawskrzeński dostały nowe ziemstwa, opoczyński w r. 1736. Czasem nie całe odrazu, bo powiat nie miał tylu obywateli, żeby na wszyst- kie urzędy starczyło, więc prosi o kilka tylko ziemskich urzędów, a wyjednawszy to, w lat kilkanaście lub kilka- dziesiąt prosi o uzupełnienie ziemstwa. Rzplita nie pozwa- lała tylko mnożyć urzędów elekcyjnych, bo te nie były godnościami bez znaczenia, ale miały juryzdykcyę. Urzędy rozdawał król, a obliczano, że miał do rozdania w Polsce do 40.000 urzędów. Był to też przeważny jego środek do jednania sobie umysłów i wywierania wpływu w narodzie, przynoszący jednak nieraz bardzo wiele przykrości od lu- dzi ambitnych, którzy nie otrzymali upragnionych dosto- jeństw. Na wybór urzędników z juryzdykcyą, prawo oby- — 487 — czajowe pozwalało wpływać obywatelstwu w ten sposób, że zwykle na sejmikach, na ten cel umyślnie zwoływanych, wybierano po 4-ech kandydatów na zawakowany urząd, z których jednego król mianował według swej woli, lubo zwykle tego, kogo na pierwszem miejscu postawiono. W po- dobny sposób wybierano podkomorzych i sąd ziemski, zło- żony z trzech urzędników: sędziego, podsędka i pisarza. Kiedy zaś tych rzeczywistych urzędów zabrakło, ustano- wiono nowe podkomorstwa i sądy ziemskie wyłącznie ty- tularne, bo i w województwach: smoleńskiem i czernichow- skiem, które już przestały należeć do Polski. Stanisław Poniatowski tworzył nowe ziemstwa; hetmanów i podskar- bich nadwornych, którzy pierwej nie zasiadali w senacie, wprowadził do senatu, ustanowił kasztelanię mazowiecką, buską, owrucką, żytomierską i łukowską. Liczbę senato- rów powiększył za tego panowania arcybiskup metropo- lita kijowski unii. Ustanowiono sekretarzów wielkich świec- kich i trzech pisarzów wielkich w Koronie, na wzór Li- twy i t. d. Stanisław August bowiem z rozdawnictwa urzę- dów zrobił środek polityczny, ażeby miał więcej do roz- dania , tworzył nowe urzędy. Aż dopiero postanowiona w r. 1776 Rada Nieustająca wiele tych praw rozdawni- czyoh odjęła królowi. Teraz już nie mógł on nominować, kogo chciał, ale kogo mu Rada przedstawiła, jednego z trzech kandydatów. Odebrano królowi nawet szafunek starostw, które rozdano w wieczyste dzierżawy. Najwięcej fikcyjnych czyli tytularnych urzędów było w trzech woje- wództwach inflanckich: parnawskiem, dorpackiem i wen- deńskiem, które w r. 1620 stracone zostały, ale do r. 1660 należały jeszcze prawnie do Polski, a później już tylko w małej cząstce pozostawały jednem z jej województw. Jedni dla pamiątki historycznej, inni z próżności, gdy w swoich ziemiach nie mogli się do żadnej godności do- cisnąć, starali się i otrzymywali od króla urzędy parnaw- skie, dorpackie lub wendeńskie, tak że powstało nawet — 488 — przysłowie o „wendeńskich urzędnikach". Wskutek boga- ctwa języka polskiego, żony i potomkowie urzędników mo- gli korzystać do woli z tytułów ojcowskich i dziadowskich. Żona wojewody była wojewodziną, syn wojewodzicem, wnuk wojewodzicowiczem, zona wnuka woj ewodzico wieżową. Pani Krasicka, żona posła czerniechowskiego, choć już to woje- wództwo nie należało do Polski, kazała się drukować na biletach wizytowych „posłowa czerniechowska". Ile razy cudzoziemcy przychodzili do znaczenia i rządów w Polsce, tylekroć rozpoczynała się ich frymarka i sprzedawanie urzędów. Tak gdy Zygmunt I zestarzał się, królowa Bona poczęła obyczajem włoskim sprzedawać urzędy. W wieku następnym tego samego dopuszczały się Marya Ludwika i Marya Kazimiera. Za Sasów minister Bryl zbogacił się, sprzedając krzesła senatorskie, ordery, biskupstwa i urzędy ziemskie. Książę Karol Radziwiłł „panie kochanku" dał mu dwa miliony złotych za godność wojewody wileńskiego. Pod koniec bytu Kzplitej, na sejmie czteroletnim, podnie- siono konieczność reformy urzędów, a zwłaszcza potrzebę zmniejszenia liczby 16-tu urzędów ministeryalnych do po- łowy lub więcej. Wagi ob. Polskie miary i wagi. Wiano, posag ob. Oprawa. Wiarduneic ob. Pieniądze w Polsce. Wjazdy ob. Ingress. Wicesgerentowie, czyli namiestnicy mazowieccy, od r. 1527 do 1676. Kiedy ostatni książę mazowiecki na War- szawie, Janusz umarł d. 10 marca 1526 r., Zygmunt Stary, bawiący w Prusieoh, wysłał zaraz dwóch panów: Między- leskiego, biskupa kamienieckiego, i Mikołaja z Rusooio, ka- sztelana biechowskiego, do objęcia Mazowsza na rzecz Ko- rony. W d. 26 sierpnia Zygmunt zjechał sam do Warszawy, Mazurom przyrzekł, że zachowa wszelkie ich prawa i swo- body, a właściwie tylko odmienne prawodawstwo, bo mieli — 489 — woje własne statuty i przyjął nowy tytuł księcia Mazow- sza, dux Masoviae, którego dotąd nie używał, lubo miał do tego prawo, gdyż inne dzielnice mazowieckie, jak księztwo Płockie i Rawskie, pierwej już połączyły się z Koroną. Warszawianie prosili króla, aby im dał swego małego syna Zygmunta Augusta na księcia, ale rozumny monarcha od- powiedział, że nie chce mieć na względzie sprawy swego domu. Król na sejmie krakowskim w r. 1527 zatwierdził przywileje stolicy księztwa. Warszawy, a na sejmie piotr- kowskim w r. 1528 przywileje Łomży, drugiego ważnego miasta w księztwie. Z Piotrkowa prosto zjechał do War- szawy i d. 23 lutego 1528 r. mianował Feliksa z Brzezia, wojewodę księztwa, swoim namiestnikiem w Mazowszu. Nowy ten urząd, nieznany dotąd w dziejach polskich, na- zwany został w przywileju oryginalnym Locumtenens seu Yicesgerens noster i t. d. Chciał król zachować pamiątkę udzielności Mazowsza, więc uczcił księztwo wyborem jego wojewody na swego namiestnika. Mazowsze nie wcielało się do Korony, jako prowincya, ale jako państwo, nad któ- rem panowanie przypadło królowi, więc nominacya namie- stnika nie była uchwałą sejmu polskiego, ale aktem woli królewskiej. W taki sposób odbywały się wszystkie pol- skie unie. Król zdał na wicesgerenta najwyższą władzę sądową i obowiązek czuwania nad bezpieczeństwem pu- blicznem. W r. 1529 po raz pierwszy mazowieccy senato- rowie (wojewoda z 7-miu kasztelanami) i 20-tu posłów (po dwóch z każdej ziemi), zasiedli w sejmie koronnym. Po śmierci Feliksa z Brzezia czyli Brzeskiego Zygmunt Stary w jego miejsce mianował razem wojewodą i namiestnikiem Wawrzyńca Belinę Prażmowskiego, kasztelana czerskiego, swobody stanu rycerskiego rozszerzył i od rozmaitych ucią- żliwych powinności, jakie były dla książąt mazowieckich, uwolnił. W latach 1531 i 1532 odbyły się pierwsze po po- łączeniu z Koroną zjazdy prawodawcze mazowieckie, któ- rym przewodniczył Prażmowski. Po śmierci Prażmowskiego — 490 - namiestnikiem i wojewodą mazowieckim, został Jan Bro- dzie Łaski z Chynowskiej Woli. Po nim był Stanisław Dołęga Grad Szreński. Po Szreńskim, (zmarłym w r. 1535), Piotr Kacper Poraj Goryński z Ojrzanowa. Po Goryńskim I zasiadł na namiestnictwie Jan Sulima Gamrat, a gdy w r. 1544 umarł, miejsce jego zajął siódmy z rz^du na- miestnik i wojewoda, Jan Dzierzgowski. Po Dzierzgow- skim Zygmunt August mianował Stanisława ze Strzego- cina Ławskiego, ziemianina łomżyńskiego. Gdy ten w r. 1574 zmarł, szlachta w czasie bezkrólewia obrała sobie woje- wodą Stanisława Radzimińskiego. Batory go usunął a mia- nował wojewodą Stanisława Kryskiego. Mazowszanie na sejmie r. 1576 prosili króla, aby zaniechał nadawać tytuł namiestnika wojewodzie mazowieckiemu, i w ten sposób urząd ten po latach 49 zanikł. Odtąd wojewoda zastąpił wicesgerenta mazowieckiego. Z 8-miu kolejnych wicesge- rentów Praźmowski i Goryński odznaczyli się poważną pracą prawodawczą dla Mazowsza. Wici. Starożytnym obyczajem obwoływano w Polsce pospolite ruszenia, rozsyłając wici. Od XV wieku, gdy nauka pisania i czytania znakomicie się w kraju rozsze- rzyła, wiązano do wiechy czyli wici, może „laski opolnej**, listy z pieczęcią panującego, które woźny obwoływał na „miejscach zwykłych", t. j. po starostwach, urzędnikach ziemskich, urzędach i dworach szlachty obnosił. Król prze- syłał takie wici wojewodom i starostom, a ci rozsyłali je w swoich ziemiach i powiatach. Wić miała symboliczne znaczenie kary w razie nieposłuszeństwa rozkazowi. Nie- stawającym groziła utrata życia i dóbr (r. 1510). Później tracili cześć i dobra. Najdawniejszą i najciekawszą wzmiankę o wiciach, zawiera dokument małopolski z r. 1B25. Prawo z r. 1520 stanowi, że wici troiste generalną wojnę uprze- dzać mają. Gdy więc stany sejmujące uchwaliły pospolite ruszenie, wtedy król, a w bezkrólewiu prymas, rozsyłał troje wici, co dwa tygodnie jedne po drugich. Pierwsze — 491 — i wtóre wici nakazywały wojenną gotowość. Trzecie wzy- wały do natychmiastowego mszenia, wskazując miejsce zboru. Tam każda ziemia czyniła popis przed swym ka- sztelanem, a województwo całe przed wojewodą, i pod wo- dzą swych kasztelanów i wojewody ciągnęło rycerstwo na miejsce wskazane przez króla, gdzie król i hetmani obej- mowali dowództwo. Kto miał dobra w kilku ziemiach, ten stawał osobiście z tych dóbr, gdzie go wici zastały. Z in- nych zaś, na zasadzie uchwały sejmowej z roku 1510, wi- nien był dać zastępcę. W razie nagłej potrzeby sejm do- zwalał królowi wysłać jedne wici za dwoje lub za troje, jak to np. wydarzyło się za Zygmunta Starego w r. 1544. Wiec, wyraz starożytny polsko-słowiański, oznaczający naradę, zebranie się starszyzny w celu obradowania lub sądzenia. W najstarszej polskiej pieśni religijnej „Boga- rodzica" słyszymy: Adamie, ty Boży kmieciu, Ty siedzisz u Boga w wiecu. To się znaczy w radzie najdostojniejszej. Pochodzenie tego wyrazu Naruszewicz usiłuje wywieść od tego, ze większe sądowe zgromadzenie zasiadało w okrąg, w wieniec, in corona. Wiec byłby zatem skróceniem wyrazu wieniec, ozna- czającego koło, krąg obradujących. I później były wyrazy: „koło" rycerskie, ;,koło" poselskie. "W" żywocie św. Ottona czytamy, że u Pomorzan w Szczecinie (r. 1124), z liczby czterech kątyn czyli świątyń pogańskich w trzech były pourządzane dokoło siedzenia i stoły, gdzie Szczecinianie odbywali swoje narady, trwające nieraz od rana do pół- nocy, na których uchwalano wojny, obierano wojewodów, stanowiono podatki i odbywano sądy. I późniejsze sejmiki polskie odbywały się także w kościołach. Inni dopatrują słuszniej żródłosłowu wiecu w słowach wieścić i zwiedzieć. W tymże żywocie św. Ottona znajdujemy, że nasz Wła- dysław Herman nie chciał się powtórnie żenić bez zezwo- — 492 — lenia panów i odbył z nimi wiec. Wiemy także z kronik iź wdowa po Bolesławie Krzywoustym na wiecu walnym (coUoąuiimi generale) w Korczynie żądała pozwolenia od Polaków, aby córk^ mogła dać do klasztoru. W r. 1180 odbył się wielki wiec w Łęczycy, na którym był Kazimierz Sprawiedliwy, inni książęta, biskupi i przedniej si panowie. Bielski powiada, że „Litwa wpadła do Polski, gdy Leszek w Krakowie wiece sądził; porwał się tedy zaraz ze szlachtą wszystką, która na ten czas była na wiecach". Bartosze- wicz, pisząc obszernie o wiecach w Polsce i na Rusi, mówi, źe w gminowładnej Słowiańszczyźnie wiec był pierwowzo- rem późniejszego sejmu. Na wiece schodziły się gminy i opola, aby radzić i sądzić. kStarszyzna zbierała się w opolu, powiecie, ziemi na wiec i radziła, sądziła, stanowiła o wszyst- kiem. W zachodniej Słowiańszczyźnie, u Lutyków, na wie- cach stanowi nie większość, ale jednomyślność, jak później w Polsce liberum veto. Ta była tylko wielka różnica, że u Lutyków, kto uporem radę zrywał, tego zaraz bito, dom jego obalano i palono, a u Polaków dopiero po śmierci zwłoki Sicińskiego przez dwa wieki były przedmiotem obelg i zniewagi. W źródłach dziejowych polskich, t. j. kronikach, przywilejach i dyplomach, znajdują się wzmianki niezmiernej liczby wieców większych i mniejszych, nazy- wanych po łacinie: colloąuia, colloąuium generale^ iMrlamen' tum, placitum generale. Stryjkowski, który mówiąc o sejmi- kach, wyraża się „sejmiki albo wiece", powiada o dawnych Połoczanach, źe poczęli sobie po staremu wiecami się są- dzić, a pana nad sobą nie mieli". Dawne wiece Polaków i wiece Rusi tem się jednak różniły między sobą, że ksią- żęta piastowscy, będąc jednej krwi z ludem polskim, choó prowadzą częste wojny między sobą, ale wierni trądy cyom narodowym znają wagę starszyzny, szanują jej radę, liczą się z powagą wieców i ztąd rzadkie są w Polsce przykłady książąt, skłóconych ze swym ludem. Wiece zatem polskie są spokojniejsze i rozstrzygają wspólnie z Piastami sprawy - 493 — najważniejsze. Nie mogło być tego u Słowian, którzy do- stali si^ pod panowanie obcoplemiennych, chciwych zysku i niewoh, samowładnych Waregów. Ztąd pod Waregami szereg ciągłych powstań, zrzucanie panujących i zacięta z nimi walka ludu o prawa i swobody. Władysław Łokie- tek na walnych wiecach pod Sulejowem dokonywa unii Wielkopolski z księztwem Krakowskiem. Z wieców po- wstały w Polsce sejmy, które już tem się różniły, że nie były zwoływane dla jednej ziemi lub prowincyi, ale były reprezentacyą całej Korony, tak samo zaś jak wiece o wszyst- kiem radziły, stanowiły i sądziły. Nie przestały jednak wiece istnieć i w formie dawniejszej, jako władza sądo- wnicza, a źe odbywały się w pewnych terminach, ztąd je nazwano „rokami", termin bowiem po polsku rokiem zwano. Skrzetuski w „Prawie polskiem" określa: „Wieca czyli roki walne, colloąuia generalia^ był to najwyższy sąd, na którym król sprawy ostatecznie rozsądzał. Od sądu ziemskiego i grodzkiego wolno było apelować na wieca w każdej ziemi i stale obranych miejscach corocznie odbywane". Jagiello- nowie porządkują prawa o wiecach, które już teraz nazy- wają się sądami wieców generalnych czyli judicia colloąmo- rum generalium. Przewodniczyli na tych wiecach kasztela- nowie i wojewodowie w imieniu króla. Rozstrzygały się przed nimi sprawy o dziedzictwo, sprzedaże dóbr i t. d. Najważniejsze akta tych spraw, zwane „księgami osobli- wemi", przechowywane były pod trzema kluczami: sędziego ziemskiego, podsędka i pisarza ziemskiego, którzy musieli być obecni na wiecach. Sądy małe ziemskie odbywały się po powiatach co miesiąc. Sądy większe czyli wiecowe, po- dług uchwały z r. 1496, odbywały się w każdej ziemi 3 razy do roku. Wiece zaś generalne czyli sądy najwyższe, zwy- kle pod prezydencyą króla, przynajmniej raz do roku. Król zapraszał na nie wojewodów, kasztelanów i starostów, bi- skupów i całe ziemstwa, stanowiąc po dawnemu kary na nieprzybywających. Na wiecach tych obradowało i sądziło — 494 — się po kilka województw. Były to sądy apelacyjne od są- | dów ziemskich i grodzkich. Wyroki tych wieców generał- ■ nyoh obowiązani byli wykonywać starostowie. Sejm r. 1665 po raz ostatni urządzając dawne roki i wieca, postanowił, źe sądy ziemskie po ziemiach mają zasiadać trzy razy do roku, a wiece wojewódzkie czyli wielkie roki raz na rok. W razie niemożności przybycia wojewody na wiece „od- prawował takowe kasztelan z innymi dygnitarzami i urzę- dniki". Termina wieców wojewódzkich czyli roki ozna- czone były stale, zwykle podczas jesieni. Kromer oglądał ostatnie sądy wiecowe w Polsce i pisał o nich w ósmym dziesiątku XYI wieku. Co dziwniejsza, źe na Szląsku oder- wanym dawno od Polski, starożytny polski obyczaj wie- ców trwał wówczas w całej sile. Istniejąca tam jeszcze wtedy szlachta polska pod obcem panowaniem trzymała się wiernie narodowego obyczaju. Od wyroku tedy, wyda- nego przez sąd ziemski w jednym powiecie, apelowano do wiecu, zebranego z dwóch lub trzech ziem sąsiednich na Szląsku. Gdy wiece sądowe przeżyły się już w Polsce i nie odpowiadały nowym potrzebom organizmu społecznego, jak człowiek, który strawiwszy długi wiek na usługach kraju, umiera ze starości, wtedy król Stefan Batory z narodem powołał do życia trybunały Rzeczypospolitej. Ślady da- wnych wieców zacierały się. Do ostatnich tylko czasów Rzplitej sędzia prymasowski dla spraw chłopskich księ- ztwa Łowickiego zwał się „wiecowym". Sądy miejskie ło- wickie zwano również „wiecowymi". Mikołaj Rej w „Zwie- rzyńcu", przyganiając wydatkom, jakie pociągało za sobą wiecowanie, mówi: Włóczący się po wiecaoli, biegając za dworem, ]\Iusi wszystko wy-ypa'', l^y witc iiiiaJ i worem. (Ob. Koło rycerskie). Wiecha ob. Znaki. — 495 — Wiecowy sędzia ob. Sędzia. Wielkorządy ob. Krakowskie wielkorządy. Wieniec, wianl(i. Kolisto upleciona wiązanka z kwia- tów lub ziół, zowie się wieńcem, wiankiem. Wieniec w po- jęciach narodu polskiego był zawsze godłem niepokala- nego dziewictwa. Ztąd dziewczęta ubierają głowy swoje w wianki, których mężatki nigdy nie nosiły, bo zabraniał im tego zwyczaj narodowy, będący prawem zwyczaj owem. To też gdy Dąbrówka, żona Mieczysława I, wychowana pod wpływem oświaty niemieckiej, lekceważyła sobie ten zwyczaj i w wieku podeszłym nie kwefiła głowy, ale, (jak powtarza za współczesnymi Długosz), na wzór dziewic przystrajała się w czółko i wieniec, tak to się dziwnem wydawało Polakom, że aż przeszło do podań i na karty ich dziej opisów. Dziewica, która postradała swój wianek, już go nigdy potem na skronie swoje włożyć nie mogła. Obcinano jej warkocz (jak mężatce przy oczepinach) i za- wiązywano głowę w biały rąbek. Ztąd w tysiącznych pie- śniach ludu polskiego utrata wianka znaczy utracone dzie- wictwo, ztąd pochodzą wyrażenia staropolskie: „panna bez wianka", „w wieńcu umarła", „rutkę sieje", to znaczy, że do wianka jej potrzebuje, który nosi, nie wychodząc za mąż. Długosz w dziejach polskich pod r. 1271 opowiada, że „żona Leszka Czarnego, księcia sieradzkiego, Gryfina, córka Rościsława księcia Rusi, choó już z Leszkiem szósty rok mieszkała, zostająca w panieństwie, zarzucała mężowi niemoc i oziębłość i na zwołanem zgromadzeniu panów i poważniejszych niewiast ziemi Sieradzkiej oświadczyła, że czepiec, który na głowie jako mężatka nosiła w Kra- kowie, zdjęła już dawno w klasztorze braci mniejszych, wobec wielu osób, i jak panna poczęła chodzić z odkrytą głową". Statuta dyecezyi włocławskiej z czasów Jagiełły zakazały duchowieństwu kujawskiemu noszenia wieńców na głowie podczas wesel i tańców. Był to widocznie stary zwyczaj miejscowy, o którym mówi około r. 1419 w swoim 496 — ik,| Wr, i edykcie archidyakon włocławski Stanisław z Komorznik a i prymas Łaski w dyecezyi gnieźnieńskiej za Zy gmunta I, który także nieraz chadzał w wieńcu różanym. W czasie obchodów weselnych wianek odgrywa ważną rol^. Ślubny wieniec jest ostatnim, który zdobi czoło dzie- wicy. Wicie wieńców dla panny młodej i pana młodego podczas „dziewiczego wieczoru", z towarzyszeniem rzew- nych pieśni, jest obrzędem wzruszającym i bardzo pięknym. Ody panna młoda wnosi do świetlicy rutę na wianki, to- warzyszki jej podnoszą śpiew starożytny: Rozsj^pała Kasieńka, Drobną rutkę po stole, Któż tę rutkę pozbiera, Kasi wianek uwije? „Ojczeńko rutki nie zbiera, bo w niej nadzieję maią ma". Więc z tem samem zapytaniem pieśń zwraca się do matki, potem do brata i siostry, ale i oni rutki zbierać nie chcą, aż „Jasieńko rutkę pozbierał, bo w niej nadzieję wszystką miał". Po uwiciu wieńców słyszymy, jak dziewczyna, poto- czywszy wianek po stole, woła: „Trzymaj ojczeńku sokole" Ale ani ojciec, ani matka, ani brat i siostra wianka nie zatrzymali, dopiero: Jasieńko wianek zatrzymał. Bo w nim nadzieję wszystką niial. Udzie przybywają na „dziewiczy wieczór" drużbowie pc> wieńce, tam bywa piękny, uroczyst}^ taniec polski z wień- cami. Nazajutrz przed wyjazdem do ślubu następuje od- danie wieńca pannie młodej z przemową „marszałka we- selnego". Lud dotąd zachowuje zwyczaj tych oraoyj, na które wysilał się przed wiekami dowcip staropolski, jak to widzimy ze słów Miaskowskiego: „Miewał wieniec swój dowcip przed laty^. Ku{)no wieńca u braci panny młodej - 497 — przez drużbów pana młodego, a później uroczyste zdejmo- wanie go z głowy przy oczepinach stanowią dalszy ciąg obrazów tego poetycznego i czysto słowiańskiego obyczaju w życiu domowem rodziny polskiej. Przy obchodach rol- niczych, jak dożynkach i okr^żnem, wieniec główną gra rolę. Wielkopolanie nazywają nawet dożynki „wieńcem". ^Wieniec kłosiany żyzność znaczy, tego więc używają żeńcy, zebrawszy z pola", powiada Petrycy w książce swo- jej z r. 1609. Wieniec dożynkowy, który gospodarzowi po zakończeniu żniwa przynosi z pola na czele gromady naj- l dzielniejsza żniwiarka, bywa wspaniały, kształtu pirami- : dalnego, uwity z kłosów żyta, pszenicy, kwiatów, a nieraz ) jabłek i orzechów, jako symbol plonu pól, sadów i lasów. Podczas sobótek dziewczęta wiły wieńce z bylicy. W ową [. noc świętojańską z 23 na 24 czerwca, gwoli wróżbom za- \ mążpójścia, płynęły wianki dziewcząt po falach Wisły, Warty, Niemna i po innych „dunajach" naszych. Świętojańskie „Wianki" są jednym z najstarszych i najpiękniejszych pra- starych polskich zwyczajów. Dziewczęta, zebrane o zmroku, rzucają swe wianki na nurty rzeki, a młodzieńcy na łód- kach idą w zawody za wieńcami. Dola wianka, komu się dostanie, czy zatonie lub popłynie w kraj świata, stanowi wróżbę dla dziewczęcia, powód do niepokoju, radości, na- dziei... Na Mazowszu nad Narwią przy puszczaniu wian- ków dziewczęta śpiewały prześliczną pieśń: W polu lipeńka, w polu zielona. Listeczki opuściła, Pod nią dziewczyna, pod nią jedyna. Parę wianuszków wiła. Oj czego płaczesz, moja dziewczyno, Ach cóż ci za niedola'? Oj nie płacz Kasiu, smutnaś po Jasiu, Ach będziesz ci go miała. O mój Jasieńku, o mój jedyny, Da stałać mi siv' szkoda, KflĘG* UlCn POLSKIM. 32 — 498 — Uwiłam ci ja parę wianuszków, Zabrała mi je woda. Moja dziewczyno, moja jedyna, Nie frasuj ty się o nie, Oj mam ja parę białych łabędzi, Popłynąć one po nie. Już jeden płynie, po rożki cinie, Goni za wiankiem strzałą, Już drugi płynie, aż się odhynie, Ale z pociechą małą. Łabędzie płyną, wianeczki toną, Bystra je woda garnie, Moje wianeczki, z drobnej ruteczki, Mamli was stracić marnie? Łabędzie płyną, wianeczki giną, Bystra je woda niesie. Nie masz wianeczka, moja dzieweczko, Już ja cię nie pocieszę. Łabędzie wróćcie, serca nie smućcie, Wianeczka nie przyniosły. Tylko rąbeczek, to na czepeczek, Na twoje złote włosy '). Powszechny jest w Koronie i Litwie zwyczaj poświęcania wianków w oktawę Bożego Ciała, podczas ostatniego nie- szporu. Woń ziół uważana jest jako symbol cnoty, a Ko- ściół w modlitwie, którą odmawia kapłan przy ceremonii: poświęcania, prosi Boga, aby przyjął wonne cnoty tych, którzy składają Mu na ołtarzu wieńce i zioła. "Wieńcami zdobi się monstrancya podczas tego nabożeństwa. Tym sposobem znaczenie dawne wieńców i ziół sobótkowych w pojęciach ludu polskiego uświęcone zostało przez Ko- ściół. Wianki te i zioła poświęcone zawieszają na ścianach, u obrazów lub nad drzwiami, i przechowują przez roK przypisując im cudowne własności. Kładą je pod podwa- linę zakładanych domów, pod pierwszy snop, zwieziony do ' Mu/ykii do powyższej pieśni w „Skarbcu strzechy naszej' — 499 — stodoły we żniwa, okadzają jak sobótko wemi dom i gumna w przekonaniu ochrony od pioruna, także dobytek w wilię Św. Jana i dzieżę chlebną. W wielu domach wito zawsze dziewięć tych wianków, każdy z innego ziółka, a miano- wicie: z macierzanki, rozchodniku, nawrotka, kopytniku, rosiczki, mięty, ruty, stokroci i barwinku. Używany jest także lubczyk, kopelnik, targownik i dzwonki, w Krakow- skiem bobownik i niezapominajki, w Wielkopolsce gałązki lipy i jabłecznik. Wiankiem z rozchodniku okadzają dom przed burzą, wierząc, iż od tego rozchodzą się chmury gradowe i pioruny. W języku staropolskim było wyrażenie „wiankami nakadzić", a gdy komu przychodziło coś bardzo łatwo i szczęśliwie, mówiono: „jakby wianki wił". Szymo- nowicz w sielankach powiada: „I wieniec piękniejszy jest, kiedy przeplatany", to znaczyło: kwiatami różnych barw, Falibogowski bowiem (za Zygmunta III) pisze: „Panienka kiedy wije, część go jasnymi, część ciemnymi kwiatkami przeplatać zwykła". Odwiecznym typem wianka dziewi- czego u ludu w Polsce był wianek, jak dłoń maleńki, ru- ciany. Ruta dlatego została uprzywilejowaną, że jej listki zachowują pod śniegiem przez całą zimę piękną zieloność. Jan Kochanowski mówi o „wieńcu rucianym". U szlachty, mieszczan, a potem i u ludu wszedł w użycie i zaczął ru- gować rutę rozmaryn, wreszcie mirt. Lud pod Krakowem kupuje gotowe wianki ślubne, ze świecideł papierowych i blaszek robione. O ile wieniec z kłosów zboża był sym- bolem plonu, o tyle ze słomy wymłóconej był obelżywy, jako symbol utraconego panieństwa. Wieniec grochowy, czyli z pustych uwity grochowin, oznaczał odprawę dla zalotnika, płonność jego zamiarów. Młodzianowi, za którego wydać panny nie chciano, dawano to do zrozumienia grze- cznym sposobem przez podanie na obiad czarnej polewki (na Żmudzi potrawy zwanej „szupienie"), postawienie na stole ar- buza, lub ukazanie mu „grochowego wieńca". 32* — 600 — Wiiczodoły ob. Łowieckie prawa. Wilkirz ob. Prawa obowiązujące. Wina, w prawie polskiem nie znaczyła występku, ale znaczyła zawsze karę pieniężną, grzywny. „To właśnie ka- raniem zowią, kiedy kogo na ciele karzą — pisze Szczer- bicz — ale kiedy na pieniądzach, winą zowią". „Winę brać" z kogo — znaczyło skazywać na karę pieniężną. „Wina królewska", po łacinie Regalis poena, inaczej zwana „sie- demnadziesta", znaczyła zapłacenie 14-tu grzywien srebra, bo 5 grzywien futrzanych równało się wartością jednej grzywnie, czyli pół funtowi srebra, zatem „siedemnadzie- sta", to znaczyło 70 grzywien futrzanych czyli 14 srebrem, albo 7 funtów polskich. Wiślicki statut. Pierwotne prawa polskie nie były na- pisane, ani narzucone narodowi, ale zwyczajowe. Ponieważ Polska piastowska składała się z wielu ziem i księstw, ma- jących róźnolite warunki bytu i rozwoju, zatem każda zie- mia wytwarzała sobie zwyczaje prawne nieco różne. Były tedy zwyczaje ziemi krakowskiej, ziemi łęczyckiej, ziem księztwo mazowieckie składających i t. d., a stąd i owe różnice statutów wielkopolskich i małopolskich, które tak obrazowo wykazał Szajnocha we wstępie do dzieła swego ,, Jadwiga i Jagiełło". Gdy po dobie podziałów, którą roz- począł Bolesław III Krzywousty, rozdzieliwszy Polskę mię- dzy synów, praprawnuk jego, dzielny Władysław Łokietek połączył ją znowu w jedno państwo, okazała się potrzeba porównania i spisania wszystkich praw polskich. Pracy tej dokonał syn Łokietka, Kazimierz Wielki, a kodeks jetco od miasta Wiślicy, w której został ostatecznie ułoźoi \ i przez króla ogłoszony, otrzymał nazwę Wiśli« Cztery zaś statuty dawniejsze utonęły w prawodawsiwie wiślickiem, dwa niezawodnie małopolskie, jeden wyraźniel wielkopolski, wydany w Piotrkowie przez Kazimierza Wiel- kiego, i czwarty, który sam się mianuje ustawą zjazdu wi- ślickiego, ogłoszony urzędownie jako prawo dla całego] - 501 - Królestwa, z sankcyą króla, Szajnocha powiada, że kto chce poznać dawną prostotę myśli naszego narodu, niech porówna wstępy dwóch współczesnych sobie statutów, t. j. niemieckiego, zwanego „Złotą bulą" i polskiego z Wiślicy. Gdy wstęp niemiecki prawi jednym tchem o Adamie, pie- kle, Troi, Helenie, Pompejuszu, Cezarze, siedmiu świeczni- kach apokalipsy, siedmiu grzechach śmiertelnych i t. d. i t. d. — skromny prawodawca wiślicki zagaja ustawę pol- ską słowami niezrównanie pięknej prostoty, prawdy i mą- drości: „Nie ma to ani naganną, ani dziwną rzeczą zda- wać się ludziom, źe podług zmiany czasów, także i oby- czaje a dzieje ludzkie zmieniają się. A gdy każdemu z mężów nie dość jest zabezpieczyć się mocą ciała, albo harnasza (pancerza) świecić cudnością, nie będąc nauką i obyczajami okraszonym, przeto My Kazimierz z Bożej miłości" i t. d. Całem prawodawstwem Kazimierza Wiel- kiego kieruje dążność, aby róźnolite prawa zwyczajowe ziem polskich zebrać i ujednostajnić, znosząc przestarzałe, i prawdopodobnie pogańskich jeszcze czasów sięgające przepisy, a wprowadzając zmiany odpowiednie do nowych potrzeb i postępu społecznego. Naród nasz stał cały na obyczaju przez wszystek czas swojego politycznego ży- wota. Ileż tej patryarchalności musiało być za Kazimierza Wielkiego, kiedy jeszcze prawie we dwa wieki potem Ła- ski w wydaniu swoich statutów zostawiał całe karty puste dla wpisywania obyczajów ziemskich. Janko z Czarnkowa wyraźnie zaświadcza, że Kazimierz znosił te zwyczaje, które się już zużyły i nieodpowiadały rozpowszechnionemu światłu, a wprowadzał odpowiednie nowej wolności i no- wym pojęciom. Takich praw przestarzałych musiało być wiele. Przypomnijmy sobie tylko barbarzyńskie katusze, jakie do nas przyszły z prawami miast niemieckich, owe ucinanie członków, wyłupywanie oczów i t. d. Społeczeń- stwo polskie w wieku XIV żywiło wstręt do kar tego ro- dzaju, a wielki król ograniczał to pastwienie się prawa — 502 — nad człowiekiem. Młody Kazimierz po zabezpieczeniu gra- nic Polski, o ile można było, traktatami ościennymi, wziął się z zapałem do pracy prawodawczej, w czem dopomagał mu arcybiskup Jarosław Bogorya ze Skotnik, uczony pra- woznawca, niegdyś rektor w Bononii, mąż i obywatel do- świadczony. Jego też jednego w przedmowie do statutu wielkopolskiego król wyraża z imienia jako swego do- radcę. Redaktorem statutów był niewątpliwie siostrzeniec arcybiskupa Jarosława, doktor Jan ze Strzelcy Sychywilk, herbu Grzymała, Sandomierzanin, biegły prawnik, przyja- ciel i nieodstępny towarzysz Kazimierza, mianowany kan- clerzem Rusi a potem całej Polski. Ustawa Kazimierza dla żup solnych krakowskich może posłużyć za wskazówkę, jak się przygotowywały prawa statutu ziemskiego. Zwo- łani rozkazem królewskim, starsi i młodsi żupnicy zeznali, jakimi się rządze zwyczajami; następnie rada świeckich i duchownych komisarzy królewskich dopełniła zbioru, który Dymitr z Goraja, podskarbi, zredagował w ustawę, a król potwierdził. Aby tak samo dopełnić zbioru praw ziemskich, uchwalić zmiany i ułożyć statut, potrzeba było zapewne niejednego na to zjazdu. To też uczony Romuald Hubę wykazał, że zjazdów prawodawczych za Kazimierza było kilka i nawet dwie ich doby: jedna przygotowawcza przed stanowczym zjazdem wiślickim z r. 1347, druga późniejsza, dopełniająca na innych zjazdach główne wi- ślickie prawodawstwo. Statuty Kazimierzowskie redagowane były po łacinie i dopiero w sto lat później ks. Stanisław z "Woj Cieszyna, kustosz warszawski, przełożył je na jęz^^k ojczysty, a rękopis ten znalazł Lelewel w bibliotece p< ryckiej i wydrukował w Wilnie r. 1824. Później uczoii\ Strączyński wydał księgę, zwaną „Wislicia", która obej- muje przedrukowane w podobiźnie całe prawodawstwa Ka- zimierza Wielkiego i Kazimierza Jagiellończyka. Wreszcie w 500 lotnią rocznicę ucliwał wiślickich, t. j. w r. 1847, Wńji'i<'ki \\\''ia! w Warszawie „Statuta polskie króla Ka- — 503 — zimierza". O statucie wiślickim pisali jeszcze: Helcel, Bar- toszewicz i inni. Prawodawstwo Kazimierza Wielkiego jest naszem prawem źródło wem i podstawowem, obejmuj ącem polskie prawo kryminalne, cywilne, postępowanie sądowe i rozmaite urządzenia. Wszystkie prace prawodawcze pó- źniejsze objaśniały tylko, zmieniały lub uzupełniały statut wiślicki. Podług statutu tego prawo obowiązuje tylko na przyszłość a nie na wstecz od daty ogłoszenia. Dawniej - prawo odwetu za zabicie i rany zastąpione zostaje winą czyli opłatą, nawiązką pieniężną, dla poszkodowanego lub pozostałej rodziny. Zmniejszono liczbę przypadków stoso- wania kary „niemiłosiernej". Obelgi kobiecie wyrządzone są równem przestępstwem, jak dobycie oręża w obecności króla i arcybiskupa. Szkodnik i złodziej polny nocny może być zabity. Ktoby okradł króla lub rycerza, ulegnie oszel- mowaniu ezyli ucięciu jednego ucha. Statut znosi dawny powszechny zwyczaj zawierania małżeństw przez porwa- nie panny, karze porywcę utratą posagu, jeżeli panna na porwanie się zgodziła, a śmiercią — jeżeli się nie zgodziła. Zniesiono odpowiedzialność rodziny za winowajcę czyli solidarność rodu. Zastąpiono kaucyą czyli rękojmią wyda- wanie przegrywającego sprawę w ręce wygrywającego. Statut ustalił procedurę sądową, zabronił kobietom stawać wsadach, zlecając ich obronę adwokatom, (których później nazwano patronami, a w trybunale koronnym mecena- sami). Sieroty miały opiekunów, którymi byli najbliżsi krewni, a w braku takich osoby przez sąd wyznaczone. W sprawach małoletnich przedawnienia nie było. Małolet- ność, stosownie do liczby lat, dzieliła się na kilka katego- ryj, od 12-go do 24 go roku życia. Opiekunowie po skoń- czonej opiece odpowiedzialni byli przez lat 3 i miesięcy 3. Za Stanisława Augusta uchwalono: „Odnowienie Statutu Kazimierza względem synów", tak prawo to było dobre. Co do stanów, to statut wymienia 1) rycerza czyli szla- chcica, 2) skartabellę czyli „świerczałkę" (nowo nobilito- — 504 - wany szlachcic), 3) wojaka z sołtysa lub kmiecia ustano- wionego i wreszcie 4) wolnego rolnika, kmieciem zwa- nego. O kmieciach, których losem Kazimierz sięzajmo\yal (zkąd go też królem chłopów nazwano), zawiera Statut sporo rozporządzeń opiekuńczych, czyniąc różnicę między osadnikami na prawie polskiem i osadnikami na prawie niemieckiem. Stanu niewolników, jak w wielu innych kra- jach Europy, już nie było w Polsce. Żydzi mieli zatwier- dzony przywilej, jaki im nadał Bolesław Pobożny, książę kaliski, r. 1264, i ograniczoną stopę lichwy. Jeżeli Bole- sław Chrobry był twórcą orężnej potęgi Polski, to Kazi- mierz Wielki był prawdziwie wielkim, jako pierwszy pra- wodawca, organizator społeczny i twórca potęgi ekonomi- cznej i moralnej swego kraju. Włóka ob. Polskie miary i wagi. Włosy (noszenie zarostu). Człowiek, nie posiadający pierwotnie brzytwy ani nożyczek, nosił zarost taki, jaki mu dało przyrodzenie czyli natura. Kościół chrześcijański, cywilizując pogan, zalecał im strzyżenie głów kudłatych, mając zapewne na względzie głównie czystość. Długa broda była dla wojownika w przyłbicy żelaznej prawie niemożliwą, to też rycerstwo polskie postrzygało brody, a nosiło tylko wąsy. Piastowie golili brody, a jak się zdaje że i wąsy. Grdyby nosili zarost, to nie nazwanoby Hen- ryka księcia Szląskiego „Brodatym". Autor żywota św. Ja- dwigi, jego małżonki, piszący w końcu XIII wieku, po- wiada, że Henryk, wskutek ciągłych napominań św. Ja- dwigi stawszy się z pobożności i pokory ducha prawie zakonnikiem, tonsurę nosił okrągłą i zapuścił brodę „nie- długą wprawdzie, lecz w miarę przystrzyżoną i przyzwoi- cie utrzymaną". „Z tego powodu nazywają go, gdy o nim w rozmowie wspominają, księciem Henrykiem z brodą" ((lnj IldiricHs cum harha). W r. 1209 Henryk, mając Ihi około 4()— 50, złożył śhib wstrzemięźliwości wobec biskupa wrocławskiego Wawrzyńca i wówczas to brodt^ zakoiimi — 506 — zapuścił, a że książę polski z brodą był pierwej zjawi- skiem niewidzianem, więc to zarzucenie starożytnego zwy- czaju zjednało mu ów przydomek „cum barba". Staroży- tny kielich, ofiarowany przez Konrada księcia mazowieckiego katedrze płockiej, przedstawia tego Piasta bez zarostu. Monety Władysława Hermana i Bolesława Śmiałego przed- stawiają tych monarchów tylko z długiemi włosami, w tył zaczesanemi, jakie nosili ludzie wolni wyższego stanu. Na monetach Bolesława Kędzierzawego mincarz choć nie- zgrabnie starał się zaznaczyć kędziory. W XIII i XIV w. Piasto wicze noszą włosy długie, spadające na ramiona, końcami zakręcone ku szyi, jak u króla Przemysława, lub na zewnątrz, jak u Łokietka. Niektórzy zaś z książąt ma- zowieckich i kujawskich mają głowy jakby podgolone, np. Ziemowit syn Konrada. Zwyczaj ten golenia zarostu za- chował się do końca XIII wieku, a gdzieniegdzie nawet aż do wymarcia Piasto wiczów, jak to widzimy z ich mo- net, pieczęci, grobowców. Książęta mazowieccy trzymali się dawnego zwyczaju do ostatka, również wielkopolscy, ale z książąt kujawskich odstąpili od niego: Przemysław zmarły około r. 1339 i Włodzisław Biały, który długi czas przebywał w klasztorze francuskim, a zmarł r. 1388. Książęta czescy na wzór niemieckich wcześnie zaczęli no- sić brody. Gdy Leszek Czarny tak mieszczan krakowskich polubił, że nawet włosy ich obyczajem niemieckim zacze- sywał, nie omieszkali zanotować to kronikarze. "Włady- sława Łokietka na grobowcu wawelskim widzimy z pięk- nym wąsem polskim. Za to syn jego Kazimierz Wielki, mąż pokojowy zachodniego pokroju, nosił już brodę i włosy trefione, jeżeli nie zmyślił tego rzeźbiarz zapewne niemie- cki, który był twórcą grobowca. Siostrzeniec jego Ludwik węgierski nosił także brodę, przeciwną zwyczajowi pol- skiemu. Jagiełło brody nie nosił i Litwini, naśladując Po- laków, przystrzygali krótko głowy i brody. O nożyce było łatwiej niż o brzytwę, więc przystrzygano brodę. Tym, ^ — 506 — którzy brody zapuszczali, wiel. ks. Witold ganił ten zwy- czaj. Podstrzyganie brody było u wielu narodów powsze- chnem. Synod toledański w r. 1324 żąda od duchownych, aby, czyniąc zadość życzeniu prawa, choć raz na miesiąc się golili. Statuta synodalne krakowskie z r. 1408, wło- cławskie z r. 1419 i wrocławskie z r. 1446 zabraniają sta- nowczo noszenia brody świeckiemu duchowieństwu. Dłu- gosz w r. 1466 z oburzeniem pisze o zakradającej się do Polski modzie „trefienia włosów i obyczajem niewiast skrę- cania ich w sploty", „Stroili się w szaty długie w domu i za domem, przesadzając w zniewieściałości z niewiastami i ich wzorem zapuszczając kędziory". Długie włosy mie- niono być znakiem krótkiego rozumu i zniewieściałości, ale moda nie była chwilową, bo w opisach klęski buko- wińskiej za Olbrachta czytamy, źe Wołochy zawieszali Po- laków za długie ich włosy na drzewach. Broda Zygmunta I tak była obcięta, źe z głową czworogran zdawała się two- "^ rzyć, zwykle jednak król ten golił brodę. Rej w „Żywocie poczciwego człowieka" w połowie XVI wieku tak powiada: ^ Jedni golą brody, a z wąsy chodzą, drudzy strzygą brody po czesku, trzeci podstrzygają po hiszpańsku, i okoła wąsa zasię jest różność, bo go drudzy na dół głaszczą, a dru- dzy w górę jeżą". Ogół jednak narodu bród nie nosił, tylko wąsy odpowiedniejsze charakterowi rycerskiemu. Sam Rej nadmienia, źe „kto brody nie ustrzyga we zbroi, po- wiadają: bardzo z nią źle". Niewiele późniejszy od Reja Górnicki pisze w „Dworzaninie", źe za jego czasów jedni noszą, drudzy przystrzygają i golą brody. Wyszydza przy- tem starych elegantów, który „siwą brodę czeszą grzebie- niem ołowianym, żeby zachowała dłużej czarność, albo w czapeczce chodzą, żeby siwiznę zasłonili. Zygmunt Au- gust nosił brodę rozdwojoną. Henryk Walezy przywiózł z sobą do Polski modę bródki hiszpańskiej. Stefan Batory nosił wąsy, a brodę przy skórze nożyczkami przystrzygał. O Jędrzeju Górce, zmarłym r. 1651. [unyiada Niesiecki: — 607 — 7, golił głowę, nosił brodę'*. Karol Chodkiewicz i Jan Za- mojski podgalali głowę dokoła, zostawiając nad czołem czub wyniosły. Niesiecki twierdzi, że sławny wojownik Sa- l muel Łaszcz, (zm. r. 1619) pierwszy czuprynę strzygł wy- r soko, t. j. nosił wielki czub nad czołem, dokoła podgolony, to też E-ysiński w „Satyrze" podgoloną czuprynę nazywa laszczową". Podstrzygiwano włosy: po polsku, z czeska, z czerkieska, z hiszpańska. Zygmunt III wprowadził modę szwedzką, t. j. wąs podgolony i najeżony do góry, broda hiszpańska i włosy krótkie. Jan Kazimierz brodę golił, włosy nosił długie. Opowiadano o Andrzeju Tęczyńskim, że gdy w 17-tym roku życia zganił zdanie siwobrodych senatorów wobec króla, śmiano się z niego jako z goło- wąsa. Lecz król, oceniając jego zdolności, mianował go wo- jewodą krakowskim. Wtedy Tęczyński, zostawszy senatorem, przyszedł zasiąść w radzie z przyprawioną brodą i wąsami, a gdy w radzie zapytano go o zdanie, potrząsnął brodą i rzekł: „brodo mów!" To powtórzywszy, odrzucił przy- prawę i tak poważnie i gruntownie mówił, że wszyscy zdu- mieni zawołali: „Siedź między nami, bo Bóg ci dał w mło- dzieństwie stary rozum". Modę bród hiszpańskich upamię- tniła fraszka Kochanowskiego „Do Bartosza": „Bartoszu łysy a z hiszpańską brodą". Ze jednak żadna moda nie zdołała zatrzeć zwyczaju narodowego noszenia wąsów pol- skich bez brody, najlepszym tego dowodem sama w Xyi w. rozmaitość kształtu noszonych bród przez ludzi, goniących za modą. O tej rozmaitości trzeba wnosić ze słów Kocha- nowskiego w jego wierszu „Broda": Raz tak u gęby wisząc, jako wałkownica, Drugi raz przykrojona, jako prochownica. Dziś nożycom podobna, jutro końskiej kosie, Czasem tak rzadka, żeby mógł liczyć po włosie, Jako kędy grad przejdzie: czasem wygolona Wkoło gęby, a z brzegów w cyrkiel nastrzępiona. Tak odmienna, tak mnożna - 508 — Od golenia i strzyżenia bród nazywano w Polsce cyrulika barbierzem, balbierzem, a najczęściej balwierzem (Górnicki, Kochanowski). Patrycy powiada: „Cyrulikowa, barwierzowa jest powinność, golić, strzydz, wrzody leczyć". Królowa Marya Kazimiera, żona Sobieskiego, sprowadziła z Paryża barwierza Clairemont, który tak był modnym, że się żadna . dama nie śmiała pokazać u dworu nieufryzowana przez niego, i naturalnie zebrał w Polsce znaczny majątek, bio- rąc od uczesania głowy B dukaty. W drugiej połowie XYII wieku upowszechniło się wśród szlachty podgalanie I czupryn, wielu zaś panów przejęło francuskie fryzury. Pa- nie i mężczyźni ze świata, na dworze bywającego, obsy- pywali swe fryzury obficie pudrem. Wyśmiewano się z tej brzydkiej mody, mówiąc o kobietach, że dawne czółenka zamieniły na trzypiętrowe fryzury. Za Sasów zwolennicy mody niemieckiej fryzowali i pudrowali swe włosy, a czę- ściej nakładali na nie wielką perukę fryzowaną i pudro- waną, z wiszącym z tyłu harcapem. Na taką perukę nie mogąc wkładać żadnej czapki, noszono w ręku lub pod pachą trójgraniasty płaski kapelusz niemiecki. Królowie sascy zaprowadzili wtedy warkocze w wojsku saskiem gwardyi królewskiej i pułkach polskich cudzoziemskiego autoramentu. Gdy obrzydliwa moda wymagała, aby przy każdej skroni wisiały dwa loki, których niepodobna było za- wijać żelazkiem codzień każdemu drabowi, rozdawano loki gipsowe, które musiał pod kaszkietem przywiązywać. Tylko chorągwie polskie mody niemieckiej nie przyjęły. Krasicki, lubo z przesadą, powiada w „Panu Podstolim" o tych cza- sach, że w Warszawie u pewnego stołu między 40-tu pe- rukami znalazła się tylko jedna polska czupryna. Peruki przywdziewała jednak tylko arystokracya i eleganci miej- scy, szlachta zaś wiejska, zwłaszcza mniej zamożna, pozo- stała wierna polskiej czuprynie, szydząc sobie z harcapów, które noszono spuszczone na plecy w czarnych kitajko- wych, płaskich workach. Strzygła ona włosy krótko mło- — 609 ~ dzieży i pachołkom (ztąd słowo: opacholić) i pokręcała wąsy polskie, wsławione ukłonem cesarza Leopolda, gdy dziękował Sobieskiemu za odsiecz Wiednia, oraz pieśnią Kniaźnina „Ozdobo twarzy, pokrętne wąsy". Warkocz pa- nieński był w pojęciach narodowych odwiecznym symbo- lem dziewictwa i t. zw. „krasy dziewiczej". W Małopolsce splatano zwykle włosy w jedną kosę, na Mazowszu i Rusi we dwoje. W razie utraty dziewictwa obcinano warkocz, równie jak po ślubie mężatkom, które w Polsce nie nosiły nigdy warkoczów tylko ukryte pod „białym rąbkiem" kę- Iziory. Ztąd to podczas godów weselnych polskich wi- dzimy starożytne i piękne obrzędy rozpięciu i oczepin, niegdyś wspólne wszystkim warstwom narodu, dziś jeszcze przez lud wiejski z towarzyszeniem staropolskich pieśni zachowywane. Wodne ob. Mosty. Wojewoda, czyli ten, co woje wodzi, t. j. wojowników prowadzi, wódz, dowódca. Wyraz niewątpliwie bardzo da- wny, skoro we wszystkich językach słowiańskich dotąd zrozumiały. Kronikarze polscy mówiąc o dziejach pierwo- tnych narodu, podają, że Lechici nie mieli panujących nad sobą, ale żyli jako bracia równi sobie i tylko z 1'2-tu ziem iechickich wybierali dla rządu i sądu 12-tu wojewodów. Rząd podobny miał dwa razy w dziejach nastawaó i dwa razy znikać. Długosz robi przytem uwagę, że obyczaj ten narodowy, w starożytności powstały, po jego czasy zacho- wuje się u Polaków, gdyż każde księztwo i województwo ma swego wojewodę (palałinum), który załatwia ważniej- sze sprawy swego województwa, chorągwie wojewódzkie przed wyprawą przegląda, zarządza niemi i ciągnie na ich czele, używając pod królami i książęty tej samej prawie powagi, jakiej używali wojewodowie w czasach prastarych, gdy nie było władzy królewskiej. Bogufał opowiada, że najście Gallów skłoniło Lechitów do obalenia rządów i2-tu mężów i do obrania jednego z nich, Kraka, za wojewodę — 510 — (wojewodam elegerunt). Piastowie, doszedłszy do władzy (Zie- mowit, Leszek, Ziemomysł), byli tylko wielkimi wojewo- dami, którzy łączyli plemiona i przygotowywali państwo dla Mieczysława i Bolesława Chrobrego. Ci zaś ostatni przyjmują dostojność obcą, chrześcijańską, dlatego, źe ich to wobec Niemców i Europy podnosi. Za Władysława Her- mana naczelny wojewoda Sieciech był nietylko dowódcą, sił zbrojnych polskich, ale i wszechwładnym doradcą tego króla. Obok niego znajdujemy po ziemiach i plemionach wojewodów pomniejszych, jako wyrabiającą się starszyznę ziemską z charakterem wojskowym. Za Bolesława Krzy- woustego byli wojewodami: Piotr Włost Dunin, Wszebor,. Skarbimir i Zelisław, któremu król za straconą rękę na Morawach podarował rękę złotą. Za podziału Polski nai księztwa liczba wojewodów wzrasta, każdy książę musi/ mieć swego wojewodę, a nawet po kilku. Spotykamy wo- jewodę sandomierskiego, mazowieckiego, lubelskiego, po- znańskiego, gnieźnieńskiego, gniewkowskiego i innych. W dokumencie z r. 1250 widzimy wojewodę, nazwanega już po polsku woyewoda. Powaga wojewodów szybko ro- śnie, widocznie mieli za sobą silną tradycyę narodową^ z którą musieli rachować się książęta. Urzędy wojewo- dzińskie były jakby ogniwem wyrabiającej się konstytucyi narodowej, hamulcem samowoli książąt i rękojmią wolno- ści dla ziem. Stara zasada polsko -słowiańska, że swoi swoimi rządzą, sprawia to, iż ziemia obstaje za swoim wo- jewodą nieraz przeciw księciu, a powaga wojewody prze- waża powagę samego księcia, co w późniejszych dziejach polskich rozwinęło się w zgubną dla narodu oligarchię^ która doprowadziła do utraty niepodległości. W Lechii XIII i XIV wieku tyle było województw ile księztw udziel- nych i województwo raz postanowione nie zatracało si^ juź nigdy, a choć upadały księztwa, nie upadały woje- wództwa. Władysław Łokietek np. posiadając po ojou swoje księztwo Brzeskie na Kujawach, po bracie Leszku — 511 — Czarnym Sieradzkie i po drugim bracie Kazimierzn Łę- czyckie, miał trzech wojewodów i trzy hierarchie ziem- skich urzędników, które w tych województwach do końca XVIII wieku przetrwały. Książęta mazowieccy mieli wo- jewodów: czerskiego, warszawskiego, płockiego, rawskiego i gostyńskiego; kujawscy zaś: łęczyckiego, brzeskiego, ino- wrocławskiego , dobrzyńskiego , gniewkowskiego. Przed nimi, gdy nie było tyle dzielnic, był na Mazowszu jeden wojewoda mazowiecki, na Kujawach kujawski. Za Jagiel- |. lonów niektóre województwa poginęły, bo królowie, zacho- I wując starsze i historycznie wyrobione, wcielali do nich h pomniejsze. Tak np. województwo gostyńskie zlano z raw- I skiem, gniewkowskie z inowrocławskiem. Charakter urzędu % wojewody, za książąt piastowskich wybitnie wojskowo- dworski, zmienia się za Jagiellonów na godność reprezen- tacyjno-senatorską. Kiedy Ruś połączona została z Koroną, powstają w niej na wzór koronnych urzędy wojewodów. Polska nie narzucała niczego nikomu, a Ruś i Litwa tylko ją naśladowały, zachowując u siebie wiele tradycyj miej- scowych, wszystko, co chciały zachować. Tak na Rusi obok wojewodów w znaczeniu koronnem widzimy do cza- sów unii lubelskiej wojewodów niższego rzędu, którzy byli w swych powiatach tylko rodzajem starostów, pobor- ców, urzędników ekonomiczno-sądowych. W Litwie było naprzód dwóch tylko wojewodów: wileński i trocki. Wo- jewoda źmudzki nosił zawsze nazwę „starosty źmudzkiego'^ i nie był nominowany, jak wogóle wojewodowie, przez króla, ale wybierany przez szlachtę źmudzką. Ten sam wy- jątkowy, wielki przywilej miała szlachta białoruska, wy- bierająca wojewodów: połockiego i witebskiego. Ponieważ starszeństwo krzeseł w senacie zależało od ich dawności, najwyżej więc siedzieli wojewodowie polscy, jako najda- wniejsi, potem szli ruscy, litewscy, pruscy, inflanccy, we- dług tego, kiedy którego urząd był ustanowiony. Wojewo- dowie zajmowali wyższe krzesła niż kasztelani, tylko je- k — 512 - den wojewoda krakowski siedział niżej od kasztelana kra- kowskiego. Urz^downie wojewoda miał tytuł Wielmożnego, prywatni tytułowali go Jaśnie wielmożnym. Sami zaś wo- jewodowie przydawali sobie niektórzy tytuł jeneralnych; najpierwej zrobił to wojewoda ruski, naśladowali go: ki- jowski, mazowiecki, czerniechowski. Wojewoda nie mógł być jednocześnie kasztelanem, podskarbim i nie mógł po- siadać w swem województwie starostwa grodowego. W Li- twie było to dozwolone, zaś w Prusiech dawano nawet razem województwo i starostwo, a wojewodowie bywali tam nawet podskarbimi. Wojewoda poznański nie mógł być generałem, czyli generalnym starostą wielkopolskim, ale każdy z wojewodów mógł być jednocześnie hetmanem wielkim lub polnym. W ostatnich czterech wiekach, gdy wojewoda zmienił charakter wodza na senatora i wielko- radc^, a pozostał tylko przy pospolitem ruszeniu w razie wojny, konstytucje sejmowe przypisały mu różne obo- wiązki niewojenne do sprawowania w swojem wojewódz- twie. Sądził więc żydów, którzy mieli przywilej, iż ich tylko król lub wojewoda (albo zastępujący go podwój ewo- dzy) sądzić może, zwoływał wiece, prezydował na sejmi- kach, mianował niektórych urzędników, wydawał listy ochronne (glejty), ustanawiał taksy i kontrolował po mia- stach wagi i miary handlowe. Te obowiązki nadawały mu właściwie tytuł łaciński palatyna czyli zwierzchnika woje- wództwa. W różnych prowincyach powierzano wojewodom rozmaite lokalne obowiązki. W województwach pruskicli władza wojewody szerszą była niż w polskich. Miał on tam prawo karać pieniężnie, skazywać na śmierć, wykony- wać wszelkie sądowe wyroki i czuwać nad spokojem ogól- nym. Uposażenie wojewodów stanowiły dobra, pewne kary sądowe i niektóre pobory. O urzędzie tym naj obszerniej pisali dawniej Lengnich, a, w nowszych czasacli [.(^lewel i Bartoszewicz. W końcu X\ I wi<>kn ])aństwo mc-^ '• "^^-' naśladując Polskę, wprowadziło u sicbio wojewc — 513 — jewództwa z charakterem jednak zupełnie odrębnym. Syste- mat ten wojewódzki trwał tam przez cały wiek XVII i dał początek guberniom i gubernatorom dzisiejszym. Wojewódzkie komisye ob. Komisye wojewódzkie. Wojski, po łacinie tnhunus, urząd jeden z dawniej- zych, bo mamy go w dokumentach już od wieku XIL W r. 1209 występuje Dzierźykraj trihunus kaliski, r. 1230 Sobiesław trihimus lubelski. Odtąd już ci ziemscy trybuni pojawiają się ciągle po dyplomatach. Wojscy byli nietylko książęcy. Panowie miewali także oficyalistów pod tą nazwą: tak pod r. 1350 nazwany już jest po polsku „wojski", któ- rego miał w swych dobrach Maciej z Golanczewa, biskup kujawski. Tacy wojscy bywali poborcami opłat i stróżami porządku publicznego, może dowódzcami pachołków i mi- licyi nadwornej. "Wojscy ziemscy byli, jak się zdaje, zastęp- cami kasztelanów, strażnikami zamków, powiatów i ziem, stróżami pokoju, gdy rycerstwo wyruszyło na wojnę. W^ Polsce piastowskiej każda okolica ludniej sza miała wa- rowne okopisko z palisadami i drewnianym zamkiem, jako miejsce schronienia dla okolicznej ludności i jej mienia przed napadami nieprzyjaciół. Gdy rycerstwo wyruszyło w pole, a jego rodziny, dobytek i kmiecie zbieżeli do grodu takiego, musiał być przecie mąż wojskowy, który nad spokojnością powiatu czuwał, pilnował porządku i bez- bieczeństwa zamku, służącego za schronienie rodzinom. Takim mężem wojskowym był „wojski". Gdy każdy szla- chcic, który tylko broń mógł nosić, musiał spieszyć w pole, na trzecie wezwanie króla przez wici, jeden wojski, a był nim zwykle posiwiały w bojach rycerz, pozostawał na straży swego powiatu i zamku i załatwiał sprawy rodzin osieroconych. Ztąd urosła trądy cya, że wojski był z urzędu opiekunem żon, matek i córek szlachty, która poszła na wojnę. „Wojskich powinność była przestrzegać bezpieczeń- stwa w swych ziemiach, skoro szlachta wyciągnie na po- spolite ruszenie", powiada Skrzetuski w „Prawie politycz- KSIĘGA RZECZY POLSKICR. 33 — 514 - nem narodu polskiego". Zygmunt I na żądanie szlachty ustanawia coraz nowe urzędy wojskich, zapewne zamko- wych, bo ziemscy byli już wszędzie. Ale się wkrótce opa- trzył, źe było ich za dużo, więc na sejmie r. 1538 posta- nowił, że nowi wojscy zostaną do śmierci na swych urzę- dach, które potem ustaną, i król już nowych nie zamia- nuje, tylko stare urzędy będzie rozdawał zasłużonym wo- jakom. Zygmunt August r. 1550 stanowi, że tylko tych nowych wojskich przy urzędach pozostawi, którzy mają zamki, a to dlatego, żeby sił pospolitego ruszenia nie umniej- szać. W Koronie wojski większy ziemski miał stopień mię- dzy łowczym a pisarzem ziemskim, wojski zaś mniejszy był urzędnikiem przedostatnim. W Litwie wojski miał wyż- szą godność, bo szedł po sędziach, a przed stolnikiem. Ki- jowszczyzna, Wołyń i Podole przyjmują dla wojskich hie- rarchię koronną w czasie unii lubelskiej, ale Ruś czerwona ma już wojskich w r. 1436. W województwach pruskich nie było wcale tego urzędu. Wojski sądził żydów w za- stępstwie wojewody. Wieszcz Jan Kochanowski, który od- rzucił krzesło senatorskie kasztelana połanieckiego, przy- jął r. 1579 urząd wojskiego w woje w. sandomierskiem. Prawo nakazywało, iż „mieszkanie w zamkach tak pod- starości, jako i wojski ma mieć". Gdy rycerstwo wycią- gnęło na kresy, a wtedy w opuszczonych przez szlachtę wsiach i miastach pojawiały się rozboje i swawola, „więc wojscy i sędziowie grodzcy dostatku żałować nie będą, żeby to hultajstwo chwytać". Wyrażenie konstytucyi, iż „dostatku żałować nie będą", odnosi się do tego, źe nie- którzy wojscy mieli uposażenie pewne z dzierżaw koron- nych i takich nazywano hencficiati, obdarowani. Beneficiati są tylko wojscy więksi, t. j. ziemscy i grodowi, którzy rządzili po zamkach. Tylko w Litwie nie rozdwoili się wojscy, ale był jeden w każdym powiecie, a za to zasiadł między dygnitarzami „wojski Wielkiego Księstwa Lii. w akiego", jakiego w Koronie nie było. To też Len I — 516 — wiada, że „trzech jest w Litwie generalnych dygnitarzy, których nie ma w Koronie: jeometra, wojski i piwniczny. Ostatnim wojskim W. Ks. Litewskiego był Michał Zaleski, zasłużony poseł trocki na sejm czteroletni. Wojskich zam- kowych wcale już nie widać w XyiII wieku, bo i zamki deus2u. ^K Wóz skarbny ob. Skarbnik. ^B Wybraniecka piechota ob. Piechota polska. Hp' WyderkafFy, wyderki. Nazwa pochodzi od niemieckiego wyrazu Wiederkauf. Zakupowanie czynszów czyli dochodów z nieruchomości w pewnej oznaczonej kwocie. Zakupienie to można było odkupić za zwrotem sumy szacunkowej. W gruncie rzeczy nie było to nic innego, jak pobieranie - 518 — procentu pod formą zakupienia dochodu. Wierzyciel prze- cież, czyli mniemany nabywca, nie mógł wypowiadać ka- pitału, co tylko mógł uczynić dłużnik, płacący czynsz. To właśnie zastrzeżenie prawa odkupu zwało się po niemiecku Wiederhauf. Był jeszcze w Polsce inny rodzaj wyderku, mianowicie sprzedaż dóbr z warunkiem, że sprzedającemu wolno za zwrotem szacunku odkupić dobra. Był to rodzaj zastawu. Marcin Śmiglecki, Jezuita, piszący za Zygmunta III „O lichwie i wyderkach", mówi, że wyderka£fy były kon- traktem pospolitym po wszystkiej Polsce i Litwie^. Wyświecanie ob. Pręgierz. Zadworne sądy ob. Sądy. Zajazdy. Zajechać dobra — znaczyło objąć je siłą w po- siadanie. "W dawnych czasach środki egzekucyjne dla wy- roków sądowych, zarówno w Polsce jak i całej Europie, były bardzo słabe. Jeżeli tak było pod rządami panują- cych samowładnych, nie mogło być inaczej w Polsce, gdzie takich rządów nie było. Wiadomo, że dawniej starosta, mający obowiązek wykonywania dekretów przeciw opor- nemu, używał siły przez zwołanie szlachty ze swojej ju- rysdykcyi, aby powagę prawa poparła. Taki zajazd z wy- rokiem w ręku, pod wodzą starosty i ze szlachty samej złożony, był „zajazdem prawnym", zwany na Litwie w ję- zyku prawniczym „inekwitaoyą". Nie w tej drodze uczy- niony, był zakazanym gwałtem i nazywał się „najazdem", za który karano bannicyą. Takich to najazdów zabrania konstytucya z r. 1685 za Jana III. W r. 1768 ponowią no ten zakaz gwałtownych zajazdów, czyniąc wy zachodziła potrzeba rugowania dzierżawców, ktuiNin ivtMi- trakt up]yi]ą}, i zastawników, którym suma złożona do wy- płaty została, lównio gdy właściciel nió^l objac'- (I(»l>r;i z kontraktów zastav\iiych. Mickiewicz w najwspanialszym poemacie swoim skrtAlil mi^^irzowski obraz „OstatTii.">r) zajazdu na Litwie", j^iko fakt nie wydarz - 519 - w Soplicowie, ale tylko odzwierciedlał dawny obyczaj na- rodowy. Obok zajazdów prawnych zdarzały się nieraz i nieprawne, bo natura ludzka wiecznie jednakowa, a przy orężu, krewkości i sile zwykle skłonna do nadużyć. Zalaska ob. Laska. Żale, starożytna w języku polskim nazwa grzebal- nika. „Cmentarz" jest tylko spolszczeniem wyrazu łaciń- skiego coemetorium i greckiego homiderion. Po wprowadze- niu do Polski wiary chrześcijańskiej grzebano wszędzie ciała wiernych przy kościołach i wówczas wszedł w uży- cie wyraz „cmentarz" na oznaczenie grzebalników, otacza- jących kościoły. Ponieważ miejsca takie są poświęcane i dlatego nazywano je „poświątnemi", zatem wyraz „cmen- tarz" stosował się tylko do mogilników poświęconych, chrześcijańskich, a dawniejsze pogańskie zatrzymały jako miejscowości nazwę żalów, żalków. Początek tej staroży- tnej nazwy jest bardzo jasny, boć grób jest miejscem żalu rodziny i przyjaciół, a zatem groby w liczbie mnogiej są to żale. Nazwa ta nawet świadczy w starożytności o sil- nym rozwoju uczucia miłości rodzinnej i przypomina po- wszechny u ludu polskiego zwyczaj głośnego lamentowa- nia najbliższej rodziny na pogrzebach. Najwięcej miejsco- wości, nazywanych przez lud „żalami", znajduje się na Mazowszu, Kujawach i Podlasiu. Prawie wszystkie przed- stawiają ślady przedwiekowych grobowisk i obfitują nieraz w urny z popiołami i różne zabytki z odległych epok. Lud jednak zatracił już świadomość, że to były cmentarze, i tylko nazwę żalów bezwiednie zachował. W encyklope- dyach polskich pomieszane są bałamutnie objaśnienia o ża- lach i okopach szwedzkich, między którymi ta chyba za- chodzi łączność, że przy niektórych prastarych grodziskach, zwanych dziś błędnie szwedzkiemi, znajdują się żale, które były grzebalnikami z ich doby. Zankiel ob. Pasy. Zawieniec ob. Oprawa. - 620 ~ Zawity termin ob. Sądy. Zdrowia, wiwaty ob. Toasty. Zegar ob. Godzinnik. Żeremie ob. Gony bobrowe. Ziemia, w podziale kraju za czasów piastowskich i Rzplitej oznaczała część księztwa lub województwa, po- siadającą niektóre granice wodne i będącą tym sposobem dosłownie „ziemią" pomiędzy wodami rzek. Wieś duża lub grupa osad rolniczych, od pól swoich zwała się „opolem" i była gminą pierwotną. Pewna liczba opól, mająca zwykle wspólny gród obronny, zwała się powiatem, a kilka po- wiatów stanowiło ziemie z granicami więcej przyrodzonemi. Ziemia Chełmińska np. leżała między Wisłą, Drwęcą i Ossą, Dobrzyńska rozciągała się od Drwęcy i Wisły po rzekę Skrwę, Wizka oblana była z trzech stron Narwią, Biebrzą i Łykiem. Znaki (szyldy). W dawnych czasach, gdy oprócz du- chowieństwa pisać i czytać mało kto umiał, nie używano w miastach szyldów pisanych, bo były niepraktyczne, ale umieszczano godła i znaki rozmaite, od których nieraz i domy miejskie otrzymywały swą nazwę. Nad garkuchnią pomieszczano np. gęś lub koguta, nad winiarnią wieniec z liści winogradu lub wyobrażenie grona winnego, nad szynkiem miodowym krzyż, nad piwiarnią wiechę zieloną, ponieważ przy wyrobie piwa używano takowej. Ztąd były i staropolskie wyrażenia: zrana do kościoła, z południa do wiechy", „od wiechy do wiechy", „dobremu piwu nie po- trzeba wiechy", „nie trzeba wiechy kiedy dobre wino", „sprawiedliwość w Turczech jak pod wiechą sprzedają/. Firlej wojewoda krakowski wydał r. 1573 prze]ńs. aby „na wino morawskie wieniec słomiany osobn^• woilhic^ staro- dawnego zwycziiju* wywieszano. Wiązlolska 10 Asesorski s;ul (ob. S.idy . Hi Au^istówka Ki AwuN 1(1 ijaba, Babka Ki Babińska rze('Z]ios]tolit!i . . K.i Bagnet ol). Kir.^hot:! i.oi.kn 2-2 P.ąk (ob. Pioniiidzc w Kols.c 22 Bajońskie sumy 2^2 Ksi^Gł «/rr7Y pniSKirH. Str. Bandera 22 Banderia Prutenorum . . . 2.'} Bandura (ob. Muzyczne na- 23 rzędzia) 23 Banialuka 23 Baunicya 21 Bank pobożny w Krakowie 2."") Bartni sąd (ob. Sądy) . . . 2('> Bartny sędzia (ob. Sędzia 2»' Barwy 2^^ Batalion ob. Piecliota jiolska 2'.> Baublis 2\> Beczka (ob. Polskie niiaiy i wagi) :!() Bezecnoś(! (ob. Infamia) . . .'U) Hezkról (ol) liiterr(^\ . . . :!() Bezkrólewie .'!<> Bezpieczeństwo ()-,<.hisłc loh. Neminem rujitiruri) . . . Mi Biblioteki 31 Piiczownicy ii Bobrowe £?oiiy '-1.. (iony Ihi i.i-owr i:; lM»i;'aro(l/ica i:; Ilouat v-wii'''/i M- .il). .\(iw\ I lok ir, Borysz .ob. Litkup . . tri ! i - 530 — Bractwa kupieckie .... Bractwa strzeleckie (ob. Kur- kowe Towarzystwa) . . Bractwa rzemieślnicze (ob. Cechy) Bractwo Brakteaty (ob. Pieniądze w Polsce) Bronne (ob. Mosty) .... Brzeszczot (ob. szabla) . . Budnik Budowniczy Bułat Buława Buńczuk Burgrabia Buzdygan (ob. Buława) . . Str. 45 4() 46 48 49 49 49 49 49 50 51 52 5H Cechy Cekauz Celstat (ob. Kurkowe Towa- rzystwa) Centnar (ob. Polskie miary i wagi) Ceny (ob. Pieniądze w Pol- sce i Taksa Marszałkowska) Chocimska rocznica .... Chorągiew Chorąży Ciwun, tywoń Cła Cześnik Czopowe Czterdziestnica (ob Adwent) Czwartkowe obiad}^ (ob. Obia- dy czwartkowe Czynsz królewski (ob. Vo- (ljitl ! Str. Dekretarz (ob. Archiwa) . 6(> Demeszka, damascenka . . 66 Denar (ob. Pieniądze w Pol- sce) 66 Departament wojskowy (ob. Piechota polska) ()6 Deputat (ob. Sądy) .... (i6 Długowieczność 66 Dom (ob. Izba) 68 Dożynki 68 Drab (ob. Piechota polska) 70 Dragoni (ob. Piechota pol- ska) 70 Duchowny sąd (ob. Sądy) . 70 Dukat (ob. Pieniądze w Pol- sce) 70 Dwór królewski 70 Dworzanin 72 Dyngus, śmigus 7."^ Dystrybutor (ob. Żupnicy) . 76 Dziecki 76 Dziesięciny 76 Dziewiczy wieczór (ob. Wie- niec) 77 Efraimka (ob. Pieniądze w Polsce 77 Egzoficya, exofiicya .... 77 Ekonomie kr(')leNvskit' ... 7s Eksdywizya NO Elear, elier, halier . . SO Elekcya królów 80 Emfiteuzy (ob. Królewszczy- zny) '"> Fagot (ob. Muzyczne nar/.i - dzia) 91 Flota polska (ob. Marynarka) *.»! {•'rcilulci- \«'li. Mai-ynarka './I l'ryc, Imyconn !•] JM-yniark . . :>L' — 531 — 8tr. Fujara (ob. Muzyczuc narzę- dzia) ' 92 Garniec (ob. Polskie miary) 94 Generał-sejmik 92 Generał-starosta 93 Gędźba(ob. Muzyczne narzę- dzia) 93 Glejt 93 Gody (ob. Kolęda) .... 94 Godzinki 94 Godzinnik 95 Gonitwy 9G Gony bobrowe 98 Gorzkie żale 99 Gościnne prawo czyli kupiec- kie (ob. Sądy) 100 Grospoda 100 (ir()(l 101 Grosz (ob. Pieniądze w Pol- sce) 103 Gry 103 Grzywna (ob. Pieniądze w Polsce i Polskie miary i wagi) 104 Gwarek, Gwarectwo ... 104 Handel (ob. Bractwa kupiec- kie, Cła) 105 Harce 105 Heca lOC) Hejnał, liajnał. ejniil . . . !()() Herb 107 Hetmani, hotmaństwo . . . lOS Hiberna, liyberna IKi Horodniczy 117 Hozdownia (ob. Piwo) . . 117 Huba (ob. Polskie miary) . 117 lUuniinacye 117 Imiona dawne polskie ... IIS sil. Inekwitacya (ob. Zaja/ily . 1l'7 Infamia 127 Ingres 127 Instrukcye sejmikowe ... 128 Instrumenta muzyczne (ob. Muzyczne narzędzia) . . 130 Instygator 130 Instygatorowie trybunalscy 131 Interrex 131 Izba 132 Izba edukacyi publicznej . 133 Jabłko królewskie .... 133 Jassyr, jasyr 133 Jazda polska 131- Jątrew (ob. Pokrewieństwa) 141 Jazy (ob. Rzeki) 144 Jedykuł 144 Jelec (ob. Szabla) 144 Jurydyka (ob. Sądy) . . . 144 Jus naufragii (ob. Prawa o rozbitkach) 144 Jutrzyna (ob. Polskie miary) 144 Kaduk 144 Kalendarz 1 i5 Kameralne dobra (ob. Kró- lewszczyzny) 1 i'.i Kamień (ob. Polskie miar\- i wagi) 11-9 Kampament 1 1-9 Kanclerze , Podkanclerze , Kancellarye 150 Kanon 157 Kaplerz (ob. Rynij;r;il' . . 158 Karabela 158 Karazyja 158 Kaptury, (Kapturowe sądy) 15'.) Kas/tclunowic 102 l\;is/tchin krakowski . . , 1()5 Kiid/it"! K;.") 532 Str. Kilimek 166 Klejnoty koronne 166 Klucznik 1 7-i Kobza (ob. Muzyczne narzę- dzia) 173 Kolęda 173 Koło rycerskie 1 75 Komisarski sąd (ob. Sądy) . 175 Komisya edukacyjna ... 175 Komisya radomska i wileńska 180 Komisya wojskowa (ob. Pie- chota polska) 180 Komisy e dobrego porządku 180 Komisye graniczne .... 181 Komisye wojewódzkie . . 181 Komisye rządowe 18'2 Komisye sądowe edukacyjno lSi2 Komisye skarbowe .... 183 Koniora potrzebnych (ob. Mon8 pietatisj 184 Komornik 184 Kompromisarskie sądy (ob. Sądy) 186 Kondemnata (ob. Sądy) . . 186 Konfederacya 186 Konik Zwierzyniecki w Kra- kowie 189 Koniuszy 190 Koiistyłucye 191 Koniusz 191 Kontyngeiis livveruiiko\v\- 11)3 Kouwisarz (ob. Ludwisarnia) 193 Konwokacyjny sejm (ob. Sejm >■.!">■ 194 i 94 Kopa Kopowisko (ob. Ko]);i) Korona ('ob. Iv1i'jii()iv ko- ronne) 191 Korouacye kr<'ili')\\ . . r.ti Koronacyo olir;i/.('.w Maiki Boskiej Jol Str. Kor])us kadetów ^^03 Koraec (ob. Polskie miary . 204 Kozubalec 204 Kraj czy i!()."j Krakowskie wielko rzj^y . ±()h Kraszanki (ob. Pisanki) . . 20r) Król 20() Król kurkowy (ob. Kurko- we towarzystwa) . . . . -1\0 Królewszczyzuy :210 Księgi wieczyste !213 Kuchmistrz 215 Kulfon (ob. Pieniądze w Pol- sce) 215 Kulig, Kulik 215 Kunne (ob. Podatki) . . . 216 Kupalnocka (ob. Sobótka) . 216 Kuratela 216 Kurdesz 217 Kurkowe Towarzystwa . . 218 Kustosz koronny .... 22-2 Kwarta, kwarciane wojsko . 224 Kwartnik (ob. Pieniądze w Polsce) 225 Larmo, lurnia ....... 225 Laska 22<) Laudum 227 Lemaństwo oli Limuio". . . 227 Lennik (ob. Lan i Leiiiu)' 227 Lenno . . 227 Leziwa (ob. Siłacze* . . 22S Liber beneliciorum .... 228 Liberum Veto 228 Ligawka 230 Listy prze])o\\i(Mliii(' (oli. .Ja- zda polska I i;.'i !!,i-.n/ 2.31 litkup 2.31 1-udokrajca 232 I aidwis.m-nia 2.">2 \a\s\ ra'\ ;i 2;53 533 — J>.aii "234 Lauowa piecliota 2-35 Łanowe Iź35 Ławka (ob. Polskie miary) . !23<» Ławnik 230 l^aźuia 236 Łęk 23S Łokieć (ob. Polskie miary) 238 Łót (ob. Polskie miary i wagi) 238 Łowczy 238 Łowieckie ])rawa 239 Łyżki staropolskie .... 210 Magdebnrgie (ob. Sądy) . . Małmazya Manifest Margrabia Marka (ob. Pieniądzew Polsce) Marszałek Martahuz (ob. Łudokrajca) Marynarka polska ]\riary (ob. Polskie miary) . Miecznik Mieczowuik (ob. Płatnerz) . ^lieruiczy Mila (olj. Polskie miary) . . Minuta Moiis ])ietatis Murowo powietrze .... Mosty, Mostowniczy . . . Muszkatel (ob Małmazya) . Muzyczne narzędzia .... Myto (ob. Podatki) .... 242 2i.2 2 12 21-3 243 21-3 2iy 249 255 255 25() 25G 256 250 257 257 260 204 20 i 2 Posag, wiano (ob. ()))rawa) :]H) Pospolite ruszenie .... 37<) Postatnica (ob. Dożynki, O- krężne) 379 Postrzyżyny 379 Potoczny sąd (ob. Sądy) . 379 Powiat 379 Po wołowe (ob. Podatki) . . 381 Powóz (ob. Podatki) . . . 381 Pozew (ob. Eoki, Sądy) . . 381 Pozewne (ob. Podatki) . . 381 Prawa o rozbitkach .... 381 Prawodawstwa obowiązujące 383 Pręgierz 38() Pręt i pręcik (ob. Polskie miary) ."!S(. Prima Aprilis 37<> Proch (ob. Artylerya polska) 38(i Proporzec .387 Prymas 387 Przedwieć (ob. Pokrewień- stwa) 3X'.) Przewód (ob. Podatki) . . :>>'.' Przewóz (ob. Podatki) . . .N!* Przysiężne (ob. Podatki) . IS!' Przydomek (ob. Nazwiska lu- dzi) ;;'.)() Przysłowia osobiste .... .'.'.tn Przepowiednie listy (ob. ,Iu- zda polska) -!!' I Piv.y/.\\'i>ii \- sejm (ob. Scjiu kouwokacyjny) • . . . '.'.M Kada Nieustająca ... :V.)\ Radzieckie sady "i' ^a^ly) '■'>'■*'.< Rajca . . . 393 Raki (rodzaj wums/*^ '"■' Rotbrendarski sąd {o\> 536 — Referendarze 39.") Regimentarz '.-,0~^ Rękawka :-!!)(> Replika (ob. Sądy) . . . • . :VM Roboracya (ob. Oblata) . . .'i97 Roki, roczki .!97 Roki wielkie (ob. Sejmiki pol- skie) :}98 Rokosz 808 Roraty 399 Rotmistrz 401 Rugi 401 Ryngraf 402 Rzeczpospolita Babińska (ob. Babińska Rzeczpospolita) . U)'2 Rzeki Uyi Sądy 404 Siuly boże (ob. Pojedynki) 411 Sążeń (ob. Polskie miary) . 411 Sejm konwokacyjny .... 411 Sejmiki 411 Sejmowy sąd (ob. Sejmy) . 416 Sejmy 41(5 Sekretarze wielcy 4:24 Senat litew^ski 425 Senat polski, Senatorowie . 1-J7 Senat Prus polskich . . . 185 Sentencyonarz (olj. Archiwa) 436 Sep, osep (ob. Podatki) . . 13(; Serpentyna i^li Sędzia 43() Siedemnadziesta (ol). Pienią- dze w Polsce) 437 Sigillaty (ob. Archiwa) . . 437 Silva rerum 437 Siłacze 111 Skarbiec 1 Ki Skarl.ink 1 ks Skart)y w zn^mi ii'.* Skartabell i5n str. Skojec (ob. Pieniądze w Pol- sce) 150 Śmigus (ob. Dyngus) . . . 450 Sobótka 450 Sodalis Marianus 453 Sołtys, sołectwo, sołtystwo 454 Staje, stajanie (ob. Polskie miary i wagi) 455 Stan (ob. Podatki) .... 455 Stanowniczy 455 Starosta 455 Starosta żmudzki (ob. Woje- woda) 459 Staszówka (ob. Szabla) . . 459 Statut litewski 459 Statuty (ob. Prawodawstwa obowiązujące) 461 Statuty koronne 401 Stępica (ob. Łowieckie pra- wa) 4(5:2 Stolnik 4()2 Strażnik 4(;^2 Stróża zamkowa (ob. Podatki) 463 Strukczaszy (ob. Trukczaszy) 463 Stryj ec (ob. Pokrewieństwa) 463 Strzemienne (ob. Toasty KiM Surma, Surmarz (ob. ^^uzy- czne narzędzia) 463 Suscepta (ob. Księgi wieczy- ste) 463 Swiekier i Swicśc' (ob. Po- krewieństwa) 4()3 Świętopietrze i()3 Szabla 465 Szafarze 467 Szałamaje (ob. Mu/yc/nc na- rzędzia; 467 S/atii\'. Sza; Ilia 467 Sz(-zcfi ■ 4(iS Szczodry v\MCczór (ol». .Nowy rok) KiN 536 — Str. Szkoły najdawniejsze . . . 468 Sznur (ob. Polskie miary) . 473 Sztort (oh. Muzyczne na- rzędzia) 478 Tabaka (ob. Podatki) ... 473 Taksa marszałkowska . . . 473 Tańce 474 Targowe (ob. Podatki) . . 475 Teorban (ob. Muzyczne na- rzędzia) 475 Tłoka, tłoka 475 Toasty 476 Tolerancya religijna w Pol- sce) 477 Tomicyana 479 Towarzystwo ksiąg elemen- tarnych (ob. Komisya E- dukacyjna) 480 Towarzysz 480 Trafarz (ob. Kurkowe tow.) 481 Trukczaszy 481 Try^bunał skarbowy (ob. Ko- misya radomska i wileńska) 48 1 Trybunały (ob. Sądy) . . ; 481 Trynitarze (ob. Okup) ... 481 Trzęsienia ziemi w Polsce isi Trzos (ob. Pasy) iS^Ź Tur (ol). Banialuka) .... 482 Tymf (ol). Pieniądze w Pol- sce) 482 liiiwcr^aly 482 ('i/.;i|y (liiwiie iS3 Wagi (ob. Polskie miaiy i wagi) iSS Wiann (ob. Oprauai . 1SS \\'i;ii'iiiii«k (ob. Piriii,i(l/r w Polsr,., .... iss Wja/.ly (()l>. iii^iv is^ Str. Wicesgerentowie mazowiec- cy 488 Wici 490 Wiec 491 Wiecha (ob. Znaki) .... 494 Wiecowy sędzia (ob. Sędzia) 495 Wielkorządy (ob. Krakow- skie wielkorządy) .... 495 Wieniec, wianki 495 Wilczodoły (ob. Łowieckie prawa) 500 Wilkirz (ol). Prawa obowią- zujące) 500 Wina (kara pieniężna) . . 500 Wiślicki statut 500 Włóka (ob. Polskie miary) 504 Włosy (zarost) 504 Wodne (ob. Mosty) .... 509 Wojewoda 509 Wojewódzkie komisye (ob. Komisy e wojewódzkie) • 513 Wojski 513 Wójt 515 Wójtowskie sądy (ob. Sądy) 51(> Yolumina legum 51 (> Woźny 517 Wóz skarbny (ob. Skarbnik 517 Wybraniecka piechota (ob. Piechota polska) . . . . 517 Wyderkaiiy, Wyderki ... 517 Wyświecanie (ob. Pręsncrz') 518 Zadwornc .^.idy (ol' ^ '- MS Ząja/dy MS Zalaska (ob. J^at^ka) 519 Żale M'» Zankiel (ob. Pasy) . . . . 5l!i Zawioniec (ob. ()pra^^ ■ ">!!> Zawity termin (ob. >^ 'iO Z' I r.»\\ i a, wiwat ^ a-l\ .20 )37 Zegar (^ob. Godzinnik) . . 5:20 Żeremie (ob. Gony bobro- we) 520 Ziemia 520 Znaki (szyldy) 520 Żołwica (ob. Pokrewieństwa) 521 Str. Żubr (ob. Banialuka) . . . 521 Żupan 521 Żupnicy 522 Żupy 524 Zygmunt (dzwon) 526 PLEASE DO NOT REMOYE CARDS OR SLIPS FROM THIS POCKET UNIYERSITY OF TORONTO LIBRARY W DK Gloger, Zygmunt 403 Księga rzeczy polskich G55 lB96b